Wayne Jacobsen
28.11. 2015
Uwielbiam te sytuacje, gdy uzdrowienie następuje nagle, szybko i całkowicie. Bóg tak czyni, choć nie dzieje się to tak często, jak wielu sądzi. Z powodu tego błędnego oczekiwania, zbyt wielu ludzi może wychodzić do przodu po modlitwę, w nadziei, że ten jeden akt załatwi problem. Wielu odchodzi w lepszy stanie, lecz gdy budzą się następnego ranka w takim samym stanie jak wcześniej, kończą potępiając siebie samych za niewystarczającą wiarę, bądź wracając do domu i „tracąc swoje uzdrowienie”.
Ten temat wracał wielokrotnie w rozmowach w czasie mojej ostatniej podróży. Spotkałem tak wielu ludzi zniechęconych, zamieszanych i sfrustrowanych tym, że wydawało się, że nie mogą znaleźć wolności w Boga, której tak rozpaczliwie szukają. W miarę jak słuchałem, wydawało mi się, że wielu z nich wpadło w pułapkę oczekiwania natychmiastowego działania i traciło ten postęp, który Bóg czynił w ich sercach i umysłach. Każdy przypadek trwałego zmagania wydawał się zrzucać ich z drogi prowadzić do wniosku, że Bóg nie działa. Zamiast wzrastać w nadziei, poddawali się desperacji, ponieważ ich uzdrowienie nie następowało natychmiast i wywoływało w nich zdziwienie, czy Bóg lekceważy ich, czy też oni sami jakoś to uniemożliwiają.
W miarę jak obserwuję ludzi, którzy latami dochodzili do coraz większej wolności i emocjonalnego zdrowia, jestem przekonany bardziej niż kiedykolwiek, że większość ludzi nie rozumie tego, że uzdrowienie jest procesem. Jest tak dlatego, że Bóg nie usuwa problemu, lecz przemienia nasz sposób myślenia i życia od wewnątrz. Większość bólu pochodzi z wewnątrz, a nie z okoliczności, które o to oskarżamy. Te sytuacje mogły go spowodować, lecz on żyje w nas z powodu naszych niegodnych myśli o Bogu i nas samych. Uzdrowienie przychodzi przez przemianę tych fałszywych myśli o Nim i o nas samych, bądź uwalniając nas od naszego fałszywego poczucia bezpieczeństwa, które uzyskujemy dzięki sposobom radzenia sobie z sytuacją, a to wymaga czasu.
Tak więc, zamiast wpadać w zniechęcenie, gdy uzdrowienie jeszcze nie jest pełne, trwamy w nim w tym przemieniającym procesie, który nie tylko wyprowadzi nas na wolność, lecz również przemieni nasze życie.
To, czego szukam w tym procesie to nie natychmiastowość, lecz wzrastająca wolność. Tak więc, bez względu na to, w jaki sposób twoje złamanie przejawia się, czy to przez niepokój, rozpacz, strach, zranienie, złe wspomnienia, bolesne uczucia czy cokolwiek innego, po prostu trwaj, polegając na Bożej rzeczywistości. W miarę jak to będziesz czynił, odkryjesz, że ból …
będzie coraz mniej intensywny,
będzie trwał przez coraz krótsze okresy czasu,
i ostatecznie odkryjemy coraz większe przerwy między cyklami bólu.
W konsekwencji, będziesz odkrywał, że rosnący w takim sam sposób czas radości. Chwiel radości i wolności …
będą pojawiały się coraz częściej,
będą trwały coraz dłużej,
ostatecznie będą stawały się coraz bardziej realne.
W taki właśnie sposób wygląda odnawianie umysłu. Przechodziłem przez ten proces z kilkoma osobami i zawsze oglądanie tego sprawiało radość. Jeśli jest się skupionym wyłącznie na celu, to nigdy nie będzie się go oglądać, za to będzie się czuć coraz większe zniechęcenie. Jeśli można obserwować proces, w którym pojawiają się cheerleaderzy i przyjaciele, wtedy człowiek jest zachęcony samym procesem, aż do chwili, gdy ból staje się coraz bardziej odległy i ostatecznie bezsilny.
My sami pomagamy w tym, przez to, że jesteśmy coraz mniej przejęci naszym uzdrowieniem, ucząc się cieszyć się nim każdego dnia i rozumiejąc co On ma dla nas, zamiast starać się go przekonać, aby zrobił to, co my chcemy. Wtedy będziemy w stanie zaufać Mu całkowicie i będziemy z Nim współpracować.
Jeszcze był ślepiec wędrujący do sadzawki Siloam, kolejny, któremu dwa razy Jezus oczy śliną czy błotem mazał, 10 trędowatych, z których jedynie samarytanin wrócił aby podziękować, Tymoteusz mający problemy z żołądkiem – Paweł nie mógł nic z tym z robić, mimo, że trudno posądzać ich obu o brak wiary… Więcej nie pomnę 😀
W czasach Jezusa i Apostołów uzdrowienia miały miejsce wskutek wiary wytworzonej w słuchaczach, którym zwiastowano Dobrą Nowinę.
Ten artykuł brzmi mi bardziej jak psychologiczna porada niż Boża ingerencja.Zgodzę się z tym, że są w Ewangeliach przypadki, gdy Jezus mówi :
(13) I rzekł Jezus do setnika: Idź, a jak uwierzyłeś, niech ci się stanie! I został uzdrowiony sługa w tej godzinie.
Setnik nie widział natychmiastowo uzdrowienia, lecz Słowo Boże mówi, że sługa został uzdrowiony w tej godzinie.
Czy przeoczyłem w NT fragmenty, gdy ludzie musieli czekać na uzdrowienie jakiś czas?
Podobnie i Apostołowie uzdrawiali natychmiastowo.
Co się zmieniło w ciągu 2000 lat?
Bóg? Nie sądzę.
Ludzie?
Podstawą każdego uzdrowienia była wiara w wypowiedziane słowa.
Słowa w autorytecie , najpierw samego Syna Bożego, potem w autorytecie Jego Imienia.
I rzekł Piotr: Srebra i złota nie mam, lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, chodź !!!
Dzisiaj Nie ma w fizycznej postaci Jezusa i Apostołów, którzy z Nim chodzili. Dziś też nie słyszymy fizycznie Jego głosu, lecz Jego słowa brzmią lub powinny brzmieć w naszym duchu.
Co zatem sprawia, że pojawiają się takie artykuły?
Czekać na uzdrowienie Boże !!!
Ile czasu?
Aż pojawi się ktoś kto będzie wierzył w słowa Jezusa zapisane w Ew. Marka 16:15- 20 ?
) I rzekł im: Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. (16) Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony. (17) A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą, (18) węże brać będą, a choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją. (19) A gdy Pan Jezus to do nich powiedział, został wzięty w górę do nieba i usiadł po prawicy Boga. (20) Oni zaś poszli i wszędzie kazali, a Pan im pomagał i potwierdzał ich słowo znakami, które mu towarzyszyły.
Musi być jakiś powód tego, że skazujemy siebie nawzajem na czekanie na uzdrowienie.
1)Brak tych, którzy uwierzyli słowom Jezusa z Ew. Marka 16 – wykonawców tego słowa?
2)Słowa, które mówią kaznodzieje nie są tymi, które mówili Apostołowie, więc nie są Ewangelią?
A może powszechna niewiara?
Jest nad czym się zastanowić !!!