29.11.2022
W niezgodzie z przyjętym duchowym nauczaniem
Moje życie wśród cudów zaczęło się, gdy zaczęłam prowadzić życie niezgodne z akceptowanym biblijnym nauczaniem i to nie dlatego, że zdecydowałam się iść wbrew, być buntowniczką czy niezależną.
To wszystko, czego nas uczą, aby NIE robić
Nie była to żadna z tych przyczyn, lecz jedna rzecz. Moje biblijnie solidne życie zawiodło mnie – żadna z tych tych rzeczy, które obiecywało, nie stała się, lecz zostałam dźgnięta w plecy, aby oberwać kopniaka.
Jednak jako dobra chrześcijanka wyobrażałam sobie, że to moja wina. Nie poddałam się wystarczająco Bogu. Tak więc, po rozwodzie, bankructwie i zajęciu mi obciążonej nieruchomości… poddałam wszystko. Powiedziałam Bogu, że najwyraźniej nie mam pojęcia jak cokolwiek robić właściwe, więc od teraz nie zamierzam podejmować żadnych decyzji. On musi to wszystko robić. Jeśli on tego nie zrobi, to po prostu odpadnę ze ściany, bo co za różnica. Już siedziałam na samym dnie zniszczenia.
Powiedziałam: „Boże, zamierzam pytać cię o wszystko, a cokolwiek mi powiesz jako pierwsze, zamierzam to zrobić. Zamierzam ufać twoim odpowiedziom pomimo wszystko. Wszystko teraz spoczywa na tobie”.
Tak więc, zadałam mu pytanie i powinien się rozświetlić billboard z odpowiedzią. Może jakaś piosenka z radia. Przyszła do mnie do biura pewna ateistka, która paplała nieustannie o czymś. Pośród tej paplaniny dała mi bezpośrednią odpowiedź na pytanie, które zadałam Bogu. Po czym kontynuowała swoją tyradę, nie mając pojęcia o tym, co właśnie powiedziała.
Odpowiedź przychodziła z różnych niepodobnych zupełnie źródeł.
Skutek tego był taki, że skończyłam wychodząc za alkoholika, spędzając czas każdego dnia w barze. Gdybym wam opowiedziała o wszystkim co zrobiłam dla Huny’ego prawdopodobnie przestalibyście czytać. Wszystko to działo się z całkowitym zaprzeczeniem wszystkiego, czego byłam nauczana z pism. Na szczęście, nie chodziłam w tym czasie do kościoła, ponieważ prawdopodobnie zgromili by mnie i próbowali wypędzać jakieś demony.
Lecz umowa jest umową. Postępowałam we wszystkim zgodnie z każdą odpowiedzią, którą dał mi Bóg. A dawał ich mnóstwo. Plus zaczęłam zwracać uwagę na przesłania, które pojawiały się w mojej głowie. Gdy pojawiały się tam spontanicznie i natychmiastowo to wydawało się, że również są od Niego. Po prostu tak wiele z tych przesłań było sprzeczne z tym, przed czym chrześcijanie powinni czy mogli się powstrzymywać. W głowie mi wirowało, nieustannie łamałam wszelkie zasady!
Niemniej, poważnie, żadne z ich rupieci i tak nie działały. Próbowałam rozmawiać z Hunny’m o pewnych rzeczach z artykułów dla AA. Ucinał to natychmiast i powiedział mi, że słyszał to od lat nie chce nigdy więcej słyszeć.
Wtedy, następnego ranka, usłyszałam Joyce Meyer, mówiącą, że Bóg powiedział jej, że nie do niej należy uczyć jej męża. To nie jej robota. No tak, zdecydowanie to było przesłanie do mnie. Gdy zapytałam, Ojciec powiedział, że mogę mówić Hunny’emu o tych Bożych rzeczach, które przydarzają mi się w ciągu dnia, lecz to wszystko.
W ciągu miesiąca małżeństwa, Hunny zobaczył jak czytam Biblię i wskazując na nią powiedział, że nie chce tego nigdy ponownie widzieć. Włożyłam ją na półkę i poszłam do łazienki płakać. Tam, Ojciec powiedział mi, żebym ukryła w łazience mały Nowy Testament. Myślałam, że to jakieś dziwne, Bóg z pewnością nie brał udziału w sprzeczkach. No, co najmniej w tym przypadku.
Kolejnego miesiąca spotkałam w pracy w jadalni kobietę, która dała mi książkę „God Calling”. Czytałam ją w czasie przerwy śniadaniowej przy stole, a Hunny nic nie powiedział. Kilka dni później zapytał mnie jednak o czym to było i chciał, żebym mu przeczytała tego dnia wstęp. Zrobiłam to. Nic na to nie powiedział ani wtedy, ani później.
Następnego dnia przeczytałam sobie ten wstęp i zamknęłam książkę. Hunny powiedział: „Nie zamierzasz przeczytać mi tego? Nie chcesz, żebym miał dobry dzień?” Tak więc, skończyło się na tym, że czytałam głośno każdego dnia.
Ciągle był alkoholikiem. Niewiele zmieniło się poza tym, że powiedział, że nie chce chodzić do baru sam i chce, żebym, poszła z nim. Więc poszłam. Ojciec sugerował, abym zgadzała się ze wszystkim, co Hunny mówi. To mnie zmartwiło. Co powinnam zrobić jeśli każe mi zrobić coś nielegalnego. Ojciec powiedział, że mnie z tej strony ochroni.
Po roku Hunny zdecydował, że przeprowadzamy się. Kupiliśmy więc dom w nowym miejscu i wykonaliśmy pierwszą drogę wypakowani pękiem naszych gratów. Było to absurdalnie ciężkie a większość drogi pokonaliśmy w strugach deszczu. Kiedy przyszła pora na następny transport Hunny powiedział, że pójdziemy do najbliższego salonu z ciężarówkami i poprosimy kogoś, żeby jakiś młodszy pracownik udał się z nami po nasze rzeczy. Ryzyko było wielkie, więc chciał się pomodlić na parkingu przed udaniem się do środka. Pomodliliśmy się.
To był taki cudowny ruch i zyskaliśmy wspaniałego nowego przyjaciela.
Niemal po dwóch latach naszego małżeństwa Hunny został uwolniony od alkoholu w ciągu nocy. To było coś dzikiego, mistycznego, nadnaturalnego. Nie miałam z tym nic wspólnego. Co najmniej w zwykłym tego sensie.
Nie będę opowiadać o wszystkich cudownych zdarzeniach rok po roku, lecz stało się to sposobem naszego życia przez 30 lat. Hunny zdecydował się na regularne chodzenie do kościoła, dopiero po spotkaniu z Zenonem, który wyglądał jak stary hippis i prowadził nabożeństwa w każdą niedzielę. Jedyne czego nauczał to była Miłość. Hunny przepadał za nim a rok później Zenon przeszedł do wieczności. Tak też skończyło się chodzenie Hunny’ego do kościoła, lecz nie skończyło się życie wśród cudów. To działo się każdego dnia, każdego tygodnia, każdego roku.
Uprościłam tą historię na rzeczy zwięzłości, ponieważ każde cudowne zdarzenie i spotkanie było historią samą w sobie. Głównie chodzi mi o to, że niemal każde z nich miało w sobie jakiś aspekt niezgodny z powszechnym chrześcijańskim sposobem życia. W zasadzie wydawało się, że wprawiało w zamieszanie większość chrześcijan. Nie są w stanie uwierzyć, że to mogło być dzieło Boga czy pochodzić od Niego. Zdecydowanie też nie byliby w stanie żyć w taki sposób.
Tak, przypominam sobie, jak to było, gdy żyliśmy takim powszechnym chrześcijańskim życiem. Wychowałam się w tym. Ojciec był duchownym, jak tez i mój brat, lecz nigdy nie widziałam cudów. Nie wierzę, że miało to cokolwiek wspólnego z samym kościołem, lecz właśnie z tym stylem życia. Tak wielu ludzi jest pośrednikami Boga. Pastorzy, liderzy, grupy. Nasze modlitwy, decyzje, nasza codzienność porusza się w tej sieci.
Moja zaczęła się na własny rachunek: po prostu Bóg i ja. Gdy już raz ruszyłam koła maszyny, On przyprowadził Hunny’ego i to było wszystko, czego potrzebowaliśmy.
Jak to się stało, że przeszłam z chrześcijańskiego stylu życia do tego? To, jak przypuszczam, już zupełnie inna historia. Nie było to coś jednorazowego. Zajęło całkiem sporo lat zycia, lecz Ojciec zawsze był w pobliżu. Zawsze.
Mogę tylko powiedzieć… bądź pewien, że ciągle do Niego mówisz, bądź co najmniej pamiętasz, że on stale mówi do ciebie. Jest to najważniejszy klucz do życia. Kropka.
On jest wszystkim. On jest wszystko. Ten: Ja Jestem.
< Wizja we śnie | Chwytając światło w ciemności >
Faith
FAITHLIVINGNOW@GMAIL.COM