Kiedy Hunny opuścił mnie – 12

CHWYTAJĄC ŚWIATŁO W CIEMNOŚCI
22.11.2022
Wsiąkając w ciemność smutku i poddania, uchwyciłam następny poziom światła Królestwa we mnie. To było szokiem, że ciągle całkowicie tego nie rozumiem i chwytam się. Lecz miało to związek z odkrywaniem Ojca tam, w dole, w ciemności totalnego cierpienia. Stojąc tam przede mną, w miejscu, o którym nie sądziłam, że może wejść z taką łatwością, jak to robi w światłości. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że to również należy do Niego. Wszystko należy do Niego.
Tak więc, cierpimy generalnie tam, w głębi w ciemności. Niemniej okrywamy pewne ukryte zalety. Jakże cierpienie może wiązać się z czymkolwiek dobrym? Często się nad tym zastanawiałam, lecz było to zawsze prawdziwe w moim życiu. Gdy cierpię, gdy kończę podejmując krok do wewnątrz, ku wieczności. Krok, którego wydaje się nie jestem w stanie zrobić bez cierpienia. Podejrzewam, że jest tak dlatego, że mamy tak skrzywione pojęcie tego kim jest Bóg i gdzie przebywa, co nie różni się niczym od tego, kim byli ludzie od samego początku. Znajdujemy go zatem wtedy, gdy pozbędziemy się naszych ludzkich koncepcji i całkowicie poddamy się nie tylko temu, gdzie On jest i jaki chce dla nas być, lecz temu jaki rzeczywiście JEST.
Będę jednak mówić o tym personalnie, a nie jako o czymś uniwersalnym dla ludzkości, co wszyscy musimy robić. Szczególnie ze względu na to, że każdy z nas robi różne rzeczy inaczej. Nawet tą. A jednak, ironiczne,… doświadczenia pojawiają się te same.
Nie miałam pojęcia o tym, że trzymałam się tej percepcji Ojca, której nie pozbyłabym się, aby mógł Być w mojej świadomości, bardziej sobą. ZAWSZE jest więcej.

Kilka lat temu Odkrywanie Królestwa i mojej Tożsamości w nim zmieniło mój świat i całe moje wyobrażenia o tym w jaki sposób żyć tutaj na ziemi z Nim. Dostrzegałam wyraźnie i praktycznie te wszystkie nowe koncepcje każdego dnia. To było wspaniałe!
Myślałam, że je utraciłam. Jakoś nie mogłam ponownie dotrzeć do tego słodkiego punktu, ale, podobnie jak manna z wczoraj, nie nadawało się to już na dziś. Błagałam Ojca, aby mnie wrócił tam, gdzie byłam wcześniej, lecz On nie chciał tego – chciał kroku do przodu. Dokładnie tak, jak zapytał mnie kilka tygodnie wcześniej, czy jestem gotowa.
Nie miałam pojęcia jak ruszyć do przodu. Jak mam to robić? Frustracja była ogromna.

Jednak w końcu… gdy zatopiłam się głęboko w tej ciemności… gdy zmagania były większe niż moja wola… był tam, siedząc cicho i milcząco. Nawet nie zwróciłabym uwagi na Niego dyskretnie siedzącego w tym ciemnym rogu, gdyby mnie delikatnie nie klepnął w ramię i niemal bezgłośnie powiedział: „Patrz”. Właśnie tam, mojej ciemności. Siedząc cicho w tym rogu. Właśnie tam we mnie. Prawda.

……..
Zatraciłam siebie całkowicie w Hunny’m. Może „zatracić” to nie jest właściwe słowo; otoczyłam się nim tak bardzo. Ech, to będzie dobre? Nie wierzę, że są słowa, które są w stanie opisać, co się dzieje z dwojgiem ludzi, którzy żyli i kochali się razem przez tak długi czas, jak my.

Choć nigdy z całego okresu życie nie chciałbym wyjąć choćby najmniejszej joty, najdrobniejszego momentu, ponieważ będę cenić każdy z nich, jest w tej mieszaninie wyjątkowy JA JESTEM. Jest to jednostka, której głos brzmiał w tym „miksie” wraz z innym sercem tak długo, że ten dźwięk, który teraz odzywa się samotnym echem w kanionie rozpaczy, jest przedziwny i obcy. Kto to jest? Co ten ktoś ma do powiedzenia solo? Jak ten głos znajduje drogę w tej pustce?
Jakże przerażająca idea! Jak moja dusza może sobie w ogóle zacząć wyobrażać, że mogę brać w tym udział bez towarzystwa. Jak trudno jest śpiewakowi śpiewać bez instrumentów. Czy pisarzowi pisać bez papieru? Nie jest to niemożliwe, lecz wymaga uczenia się i praktyki dziwnej i obcej techniki. Mnóstwo nauki.
W międzyczasie, On nigdy nie odszedł. Jego znak jest nie do usunięcia. Ta jedność jest wieczna, Nie da się wymazać. Sprawia, że świadomość Jego obecności w subtelnych kosmykach słów, których używam, a które nie są moje. Jego. Tutaj wewnątrz mnie. Ciągle żywe. Ciągle świadome.

Kim więc jestem teraz? Jest to najgłośniejsze pytanie odbijające się cichym echem po pokoju.
Kim jest ten, który ciągle jest Jeden. Ten Jeden, którego stworzyli razem.

Jakaż dychotomia niemożliwości.

……..
Lecz jest tutaj…. Jaskrawo oczywista… PRAWDA.

Ona JEST tym Jednym.

I ona: „wędruje piękna jak noc”.

< W niezgodzie z przyjętym duchowym nauczaniem | >

Faith
FAITHLIVINGNOW@GMAIL.COM

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.