Raymond Ibrahim
1 września 2011
Oryg.: http://www.meforum.org/3030/muslim-radicalization
Ponieważ zwrot “muzułmańska radykalizacja” staje się coraz bardziej popularny w amerykańskich dyskusjach, wypada raz na zawsze ustalić, co to znaczy. Bez uzgodnienia definicji może się okazać, że mówimy o różnych rzeczach, bądź, co gorsze i bardziej prawdopodobne w ogóle o niczym.
Większość słowników wyraz „radykalizacja” i „radykalizować” definiuje jako: „stawanie się stanowczym i bezkompromisowym w poglądach i sposobach działania” (T.Karpowicz, Słownik ortograficzny j. polskiego). Wyraz „radykał”, szczególnie w socjo-politycznym kontekście, oznacza „skrajny”, „fundamentalny”, a jako rzeczownik oznacza: „osobę, która trzyma się i postępuje według zdecydowanych przekonań bądź skrajnych zasad, ekstremista”.
Powiedzmy dla naszych celów, że „muzułmański radykał” to ktoś, „kto utrzymuje przekonanie i postępuje według silnych [muzułmańskich] przekonań bądź skrajny zasad”.
Taka definicja, którą prawdopodobnie większość ludzi ma na myśli, mówiąc “muzułmańska radykalizacja” jest najeżona problemami i pełna przyjętych założeń. Na przykład: kto decyduje o tym, które muzułmańskie przekonania czy zasada są „ekstremalne” bądź „radykalne”, a które nie?
Niemniej niektórzy mieszkańcy zachodu mówią o „muzułmańskiej radykalizacji” tak, jakby była jakaś podstawa normalności, co do której wszyscy się zgadzają, jakby była jakaś linia graniczna, po przekroczeniu której zarówno muzułmanie jak niemuzułmanie zgadzają się, że jest to zachowanie „zradykalizowanie”.
Czy jednak tak jest? Czy jest jakiś uniwersalny standard dla wszystkich ludzi, muzułmanów i niemuzułmanów, ludzi Zachodu i innych części świata, którego można by się trzymać? Tak naprawdę, o ile jest coś wspólnego to będą to również skrajne, to jest „radykalne”, odmiany wrodzone w każdej kulturze. Sugestia, jakoby termin „radykalizacja” odnosił się do czegoś, co jest powszechnie uzgodnione, zawodzi jeśli chodzi o uwzględnienie faktu, że większość tego, co ludzie uznają za dobre lub złe, słuszne lub nie – i, tak, umiarkowane czy skrajne – jest wynikiem ich kulturowo wszczepionego światopoglądu, produktem epistemologii.
Jak może zaświadczyć każdy antropolog istnieją całe kultury i społeczności, których zachowania określilibyśmy jako „radykalne”, pomimo że dla nich jest to zwykła norma. I rzeczywiście, jeśli przyjmiemy, że „radykalizacja” odnosi się do skrajnych poglądów czy praktyk, to dla wielu kultur Zachód –zaczynając od jego płciowej neutralności do świeckiego humanizmu – jest „radykalny”.
Zgódźmy się co do tego, że postrzeganie radykalnych zachowań – dla muzułmanina będzie to normalizacja homoseksualizmu, dla mieszkańców Zachodu – zabijanie apostatów – zależy od światopoglądu obserwatora. Gdyż już raz to przyjmiemy, oczywiste staje się to, że „muzułmańska radykalizacja” to po prostu inny sposób powiedzenia „ściśle muzułmańskie zasady”.
Weźmy pod uwagę Arabię Saudyjską. Cały jej światopogląd i kultura – zaczynając od całkowicie zakrytych kobiet do drakońskich kar takich jak kamienowanie – są „skrajne” według zachodnich standardów. A jednak dla przeciętnego Saudyjczyka takie postępowanie, zbudowane na tysiącletnich zasadach szariatu, jest nie tylko normalne, lecz wręcz umiarkowane (późny Osma bin Laden zwykł się chwalić tym, że szariat jest najbardziej „umiarkowanym” systemem.). Podobnie, Saudyjczycy patrzą na zachodni styl życia i widzą zepsucie i degenerację czy, jednym słowem – radykalizm.
Wielu będzie upierać się przy tym, że saudyjskie „wahabi” jest nienormalnością i nie jest reprezentatywne dla przeciętnego muzułmańskiego światopoglądu czy kultury, lecz są konkretne argumenty za odrzuceniem tego mainstreamowego poglądu.
Po pierwsze: brzmienie takich słów jak „wahabizm” (i „salafizm”) są nieco mylne, ponieważ sugerują nowe odstępstwo w islamie. Jednak przesłanie wahabizmu, które mówi, że muzułmanie muszą powrócić do czysto islamskich zasad, istniało wiele stuleci przed Ibn Wahhab’em, który żył w XVIIIw. Jeden przykład: klasyczny i wpływowy muzułmański prawnik, Ibn Hanbal, żyjący w VIIIw., tysiąc lat przed Wahhab’em, nauczał dokładnie tak samo „radykalnie”.
Co więcej, światopogląd Wahhabi/Salfist przesiąka myślenie muzułmanów na całym świecie, głównie dzięki temu, że produkowana za saudyjskie fundusze religijna literatura i oprogramowanie, przenika muzułmański rynek i media, w tym również w Europie i Ameryce. Taki jest podwójny saudyjski spisek: o ile literatura „radykalizuje” muzułmanów w Ameryce to ich ‘dotacje” pomagają podkopywać amerykańskie zrozumienie tego zagrożenia.
A jednak stale słyszymy z ust zachodnich polityków o „de radykalizacji” muzułmanów. Nie różni się to niczym, powiedzmy, od chińskich polityków mówiących od niechcenia o „de-radykalizacji” (de Wsternizing) ludzi zachodu, a chodzi im o to, aby ci przestali myśleć i zachowywać się w ściśle zachodni sposób.
Tak wiec, zamiast arogancko odsuwać mający długie stulecia islamski światopogląd, który w swej istocie istnieje poza wszelkimi rozmowami na temat „de radykalizacji” muzułmanów, zachodni przywódcy zrobili by lepiej, gdyby poświęcili czas na poznanie szczegółów tej religii.