Michael Brown
W jaki sposób ujawnić błąd nie dokonując podziału ciała? Jak trzymać się własnych przekonań, szanując tych, którzy myślą inaczej? Są to pytania, których w następstwie konferencji Strange Fire, nie możemy ignorować.
Paweł udzielił takiego zdecydowanego ostrzeżenia Galacjanom: „Całe prawo streszcza się w tym jednym słowie: „Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego. Lecz jeśli jedni drugich kąsacie i pożeracie, baczcie, abyście jedni drugich nie strawili” (Gal 5:14-15).
Oto pięć ważnych zasad, których należy przestrzegać, aby uniknąć niepotrzebnych ofiar:
1. Potrzebujemy siebie nawzajem . Jest to podstawowa zasada działania ciała: „A tak członków jest wiele, lecz ciało jedno. Nie może więc oko powiedzieć ręce: Nie potrzebuję ciebie; albo głowa nogom: Nie potrzebuję was” (1Kor 12:20-21). Powiedziałem w audycji radiowej w rozmowie z Phillem Johnsonem, który należy do służby MacArthura i powtórzę to ponownie: „Szczerze wierzę w to, że potrzebuję Johna MacArthura a on potrzebuje mnie. Mówię to bez jakiejś przesady, szczerze z serca. (Jeśli w pierwszej chwili reagujesz z pogardą – w którąkolwiek stronę – to powiedziałbym, że musisz nad tym popracować.)
Arogancją byłoby myślenie, że jakaś grupa czy denominacja posiada wszystko – o ileż bardziej byłoby, gdyby jakiś jeden duchowny myślał, że posiada wszystko! – a prawdą jest, że my wszyscy mamy czarne plamy, jak też wszyscy mamy słabe i silne strony.
Zamiast gardzić tymi, którzy wyglądają na słabych w tych miejscach, które są naszą silną stroną, powinniśmy pytać: „Jak mogę usłużyć temu bratu czy siostrze? Co oni mają takiego, czego ja potrzebuję? Jak mogę nauczyć się czegoś od nich?”
Jezus potępił następującą postawę: „Boże, dziękuję ci, że nie jestem taki jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy albo też jak ten oto celnik” (Łu 18:11).
2. Chirurdzy tną ostrożnie. Czasami chcemy być pompatyczni i generalizujemy. Na pewno służy to zwiera oddziały, służy trzymaniu się mocno, no i, oczywiście, być dogmatycznym daje dobre samopoczucie. „Nie usłyszycie żadnych kompromisów z tej kazalnicy!”.
Niestety również bardziej rani niż pomaga, ponieważ malujemy w ten sposób tak szerokim pędzlem, że potępiamy niewinnych.
Jeśli zaczynam swoją usługę, mówiąc: „Pozwólcie, że powiem wam coś o tych baptystach” to praktycznie wszystko cokolwiek powiem potem, będzie nieprawdziwe, ponieważ nie wszyscy baptyści są tacy sami. Równie dobrze mógłbym powiedzieć tak: „Problem z tymi charyzmatykami jest taki, że…” Cokolwiek następuje dalej nie będzie trafne, nawet jeśli będzie dotyczyło sporej ilości ludzi. Będzie to również znaczyło, że winny jestem tego, że równocześnie mówię kłamliwe rzeczy przeciwko wielu innym.
Czemu nie możemy być bardziej wysublimowanie w słowach? Czy nie uczciło by Pana bardziej?
3. Nie spiesz się z nazywaniem innych fałszywymi prorokami czy fałszywymi nauczycielami. Według Nowego Testamentu fałszywy prorok jest zachłanny wilk w owczym przebraniu, a zatem piekielny grzesznik (Mt 7:15-20), a fałszywy nauczyciel to niewierzący (lub odstępca), który wprowadza do kościoła nikczemne herezje. (Patrz 2Ptr 2:1, gdzie czytamy, że „potajemnie wprowadzają niszczące herezje, zapierając się nawet Pana, który ich odkupił, sprowadzając na siebie rychłą zgubę”.)
Dlatego właśnie nie zgadzam się nazywać brata czy siostry w Panu fałszywym prorokiem czy fałszywym nauczycielem, nawet jeśli ich proroctwa są fałszywe (w takim przypadku potrzebują korekty, a są błędnie nazywani prorokami), nawet jeśli nauczają czegoś niewłaściwego (czy ktoś śmie twierdzić, że ma doskonałe doktryny we wszystkich punktach)?
Tak więc, niebiblijne jest nadawanie przezwiska „fałszywy prorok” czy „fałszywy nauczyciel” wierzącemu, który błądzi, można zaś zająć się skutecznie ich błędem, bez potępiania ich na piekło. (Czy masz 100% pewności, że nie są zbawieni? Bez wątpienia? Pamiętaj: Nie mówię tutaj o członkach kultów, lecz o kimś, kto twierdzi, że jest narodzony na nowo i wierzy w Jezusa.)
Oczywiście, bywa tak, że jest bezwzględnie konieczne zwrócić się do kogoś po nazwisku – starałem się robić to w ostatnich miesiącach w tych postach, w pobożny sposób – Bóg osądzi. W wielu przypadkach można zająć się sprawę bez wymieniania nazwisk, dzięki czemu można uniknąć niepotrzebnych podziałów i walk w ciele.
4. Zanim poróżnimy się ze sobą, musimy zrozumieć siebie nawzajem. Rozmawiając z drogim bratem, który uczestniczył w konferencji Strange Fire i sam wierzy w zanik darów, zauważyłem, że używając terminu „charyzmatyczny”, przypisywaliśmy mu całkiem inne znaczenie. Z łatwością można się było mijać w rozmowie.
Podobnie ma się sprawa z ewangelią sukcesu. Niektórzy uważają, że oznacza to iż: „Władny jest Bóg udzielić wam wszelkiego dobra w obfitości, abyście mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę” (2Kor 9:8), co jest oczywiście biblijną prawdą. Inni zaś ewangelię sukcesu rozumieją tak, że Jezus umarł po to, aby zrobić z nas bogaczy, i że sprawdzianem duchowości jest ilość posiadanych dóbr. To jest niebezpieczne i śmiertelne zwiedzenie (Łu 12:15; 1Tym 6:6-10).
Znam bogatych biznesmenów, chrześcijan, którzy są całkowicie oddani Jezusowi, żyją pobożnym życiem, wierzą, że Bóg dał im bogactwo po to, aby pomóc szerzyć ewangelię na całym świecie. Nie widzę, aby pociągały ich pieniądze, choć modlą się o powodzenie zgodnie z licznymi biblijnymi tekstami. Znam też innych ludzi, którzy są cieleśni i nastawieni po świecku, i dążą do tego powodzenia przy pomocy pewnych kaznodziei, manipulantów. (Click here for my 1990 chapter on “The Prosperity Trap.”)
Czemu by więc, zanim ogłosimy, że ktoś się myli, nie zapytać: „Czy możesz zdefiniować mi terminy, których używasz?” Może się okazać, że się zgadzacie!
5. Wyspecjalizuj się w tym, co ważniejsze (dosł.: Major on the majors.). Otrzymałem dziś email od kobiety, która wspiera finansowo moją służbę i słucha moich audycji radiowych każdego dnia. Jest również członkinią kościoła pastora MacArthura i różni się od niego w wielu kwestiach.
Regularnie mam kontakt z innymi słuchaczami, którzy mówią mi: „Bardzo lubię twoją audycję i zgadzam się z większością, choć nie zawsze”, a to jest właśnie to, czego oczekuję. (Jak powiedział kiedyś mój gość, dr Sam Storms: „Nie zawsze sam ze sobą się zgadzam!”)
Możemy mieć różne powołania i nosić różne ciężary, możemy dobrze przysługiwać się wielu z nich, lecz to nie znaczy, że nie jesteśmy członkami ciała, nie jesteśmy zbawieni przez tego samego Pana, pracując przeciwko diabłu, starając się zdobyć ten sam świat i nie zmierzamy w tym samym kierunku wiecznego przeznaczenia.
Jeśli zachowasz najważniejsze rzeczy w najważniejszym miejscu i skupisz się na prowadzeniu środkiem tej drogi to mniejsze będzie prawdopodobieństwa trafienia do dziury.
Niech fascynacja Panem Jezusa będzie naszą ostateczną pasją – na chwałę Boga i dla dobra ginącego świata – a okaże się, że mamy ze sobą znacznie więcej wspólnego, niż sobie wyobrażaliśmy. A wtedy dzielące nas biblijne osobliwości będą nas ubogacać.
Podsumowując: są błędy, którymi należy się zająć i są grzechy, które trzeba poprawiać, lecz można to robić w sposób, który niszczy lub buduje. Więc jak będzie?
——————————
Michael Brown is author of The Real Kosher Jesus and host of the nationally syndicated talk radio show The Line of Fire on the Salem Radio Network. He is also president of FIRE School of Ministry and director of the Coalition of Conscience. Follow him at AskDrBrown on Facebook or at @drmichaellbrown on Twitter.