Przeżywam ostatnio zdumiewające zjawisko. Niemal 25 lat temu napisałem książkę, która była błogosławieństwem dla nielicznych, i z pewnością nie należała do ekonomicznych sukcesów. Straciłem na ten trud tysiące dolarów, których wówczas nie miałem. Jakoś tak się stało, że dzieci i wnuki tych, którzy wówczas byli moimi rówieśnikami w grupie, z której wyszedłem 40 lat temu, odkryły tą książkę i stała się ona ogromnie im pomocna w procesie wychodzenia z tego samego rodzaju kultowej grupy, w której byłem 40 lat temu. Otrzymuję emaile z podziękowaniami za jej napisanie od ich dzieci i dzieci ich dzieci. Trzy pokolenia później wysiłek, który uznałem za całkiem bezużyteczny, jest ważny dla ratowania i uzdrowienia wnuków tych samych ludzi, którzy byli źródłem niewyobrażalnego cierpienia dla mnie – niemal niszcząc po drodze moja rodzinę. Przetrwaliśmy dzięki niezgłębionej łasce Bożej, choć zajęło mi 6 lat pozbieranie się z tego, co nam uczyniono. Przebaczyłem i zapomniałem lata temu – a tu, znikąd, przychodzą emaile. Jest to dla mnie zaskoczeniem na kilka sposobów: Jak nasz Ojciec może zrekompensować dla swojej chwały i korzyści innych niewyobrażalny ból w 40 lat później! Jakże jest to skuteczna lekcja odrzucania KAŻDEJ NIEUKRZYŻOWANEJ MIARY SUKCESU, które w naszej kulturze – zarówno CYWILNEJ JAK I KOŚCIELNEJ - są nam wpychane do gardeł. –
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]