PK LANGLE
14.06.2020
Trwamy w odkrywaniu koła. Pewne wspaniałe idee uderzają w nas a my ruszamy do lokalnego sklepu, kupujemy młotek, dłuto i zaczynamy wykuwanie tego koła, bardzo zafrapowani końcowym wynikiem. Wypełnieni marzeniami o przyszłości, myślimy sobie o tym, jakie to wspaniałe w końcu budować i pracować wspólnie ku nieuchronnemu celowi
Ponowne odkrywanie kosztów narzędzi, całego mnóstwa narzędzi! Były takie okresy w moim życiu, gdy walczyłam w oddziale narzędziowym. Nie miałam wszystkich niezbędnych narzędzi, gdy więc pojawiał się jakiś projekt, było to wymówką i okazją do tego, aby kupić najnowszy, ostatni gadżet. Wiedziałam, że jeśli nie będę miała tego szczególnego narzędzia, tego, który pożerałam wzrokiem, to robota będzie znacznie trudniejsza. W przeszłości mozoliłam się, pociłam, płakałam i klęłam, próbując coś zrobić. Narzędzia znacznie ułatwiają życie.
W tym wyjątkowym świecie przy naszych wyjątkowych fascynacjach wydaje się, że łatwiej jest po prostu iść i kupić narzędzie, które pomoże nam wykonać jakoś pracę samemu. Komu w tym świecie potrzebny jest ktoś inny, gdy mamy do dyspozycji narzędzia. Tak myślałam i tak myśli mnóstwo ludzi.
Ponowne odkrywanie i budowanie czegoś własnego.
Czyż nie tak właśnie powinniśmy robić? Budowałam służby i znałam wiertło. Pierwszą rzeczą, jaką robisz to uzyskać wizję i dobrą nazwę. Kupujesz domenę, stronę w necie bądź używasz jakichś darmowych produktów po czym starasz się, aby wyglądało to przyjemnie. Wieszasz wywieszkę i zaczynasz mówić innym o swojej wizji, o tym, jak „będzie” wspaniale. To twoje zadanie, aby przekonać ich, zmotywować do pracy dla ciebie, pomimo że jest to wspólna praca budowania twojej wizji. W taki sposób się to dzieje. Ci ludzie stają się twoimi narzędziami, których używasz, aby budować coś wspaniałego (pracownicy).
Odkrywanie tego, co już jest zmęczy cię
Jestem zmęczona. Jestem zmęczona ponownym wymyślaniem koła. Co więcej, jestem zmęczona trzema miliardami blogów i 37 milionami podcastów i tymi wszystkimi „służbami” z ich własnymi małymi zajęciami. Ach, służą jakiemuś celowi i robią dobre rzeczy. Nie kopię w to. Wierzę w zajmowaniem się dobrymi czynami. W swej istocie to wszystko może się kręcić i nie będzie mi to przeszkadzać. Po prostu ja chcę więcej.
To wideo mówi o znajdowaniu plemienia (napisy w j.polskim – przyp.tłum.); za tym tęsknię. Czuję, że moglibyśmy tak wiele więcej. Inspirujące jest nawet przyglądanie się powstaniu ruchu Black Lives Matter i ich osiągnięciom jako głos ludzi. Tak bym chciała, abyśmy mogli to robić jako wierzący.
Widzę to w taki sposób, że jesteśmy jak rój pszczół, miliony nas pracujących razem. Pewnego dnia stało się coś strasznego, rozklekotały się nasze latarnie i nikt nie wraca do gniazda. Zamiast wychodzić i szukać siebie nawzajem, wszyscy, zbiorowo i indywidualnie zaczęliśmy ponownie odkrywać koło. Każdy z nas zaczął budować własne sieci. Wiemy, że czegoś brakuje, lecz nie możemy dojść do tego, czego. Tak naprawdę nie jest tak bardzo źle, ale mogłoby być lepiej. Czy nie moglibyśmy?
Łączenie, a nie odkrywanie na nowo
A gdybyśmy tak wszyscy połączyli się i dawali sobie nawzajem? Gdybyśmy wszyscy dzielili się ze sobą i budowali jedni drugich? Czy istnieje gdzieś taki świat, w którym wszyscy współpracujemy w jedności i miłości?
Czy naprawdę istnieje? Gdybyśmy się tak połączyli z tymi, którzy są w najbliższym naszym małym kręgu, zlikwidowali wszystkie indywidualne nazwy służb i organizacji, i po postu budowali nasze wspólne plemię?
Czy to w ogóle jest możliwe, czy też śnię?
Lepszy świat bez odkrywania wszystkiego na nowo
Myślę, że gdyby tak się stało to świat byłby lepszy.Gdybyśmy budowali plemienne połączenia poza religią a te plemiona stały by się kwitnącymi, współpracującymi społecznościami. Chciałabym to zobaczyć w czasie mego życia.
A wy?