Na polach bitw duchowej walki prawdziwi herosi często nie są widoczni dla świata. To ci, którzy są często dotknięci przez niebiosa,
którzy oddychają zarezerwowanym dla elit powietrzem schronienia Najwyższego.#
Na
polach bitw duchowej walki prawdziwi herosi często nie są widoczni
dla świata. To ci, którzy są często dotknięci przez niebiosa,
którzy oddychają zarezerwowanym dla elit powietrzem
schronienia Najwyższego. Do takich należał Ojciec Nash, partner o
wiele bardziej znanego ewangelisty Charles’a Finney’a w czasie
Drugiego Wielkiego Przebudzenia.
Zaczynał
jako kaznodzieja na północy stanu Nowy Jork. Nie był tam
szczególnie zauważony. W wieku 48 lat postanowił oddać się
całkowicie modlitwie za spotkania Finney’a. Nesh przybywał po cichu
do miasteczka na trzy, cztery tygodnie przed spotkaniami. Zabierał
kilku innych, podobnie myślących chrześcijan ze sobą, wynajmował
pokój i zaczynał modlitwę o sprowadzenie nieba na ziemię. W
pewnym mieście nie mógł znaleźć niczego poza wilgotną, ciemną
piwnicą, lecz wkrótce, gdy zamienił ją w miejsce modlitwy,
oświetlało ją święte światło.
Finney
relacjonuje:
Gdy
przyjechałem do miasta, aby zacząć przebudzenie, skontaktowała się ze
mną kobieta, która prowadziła pensjonat. Powiedziała: "Bracie
Finney, czy znasz ojca Nash? On i dwaj inni mężczyźni są od trzech
dni w moim pensjonacie, lecz nie nic nie jedzą. Otworzyłam drzwi i
zerknęłam na nich, ponieważ słyszałam jak jęczeli i zobaczyłam, że
leżą na twarzach. Są tak już wyciągnięci na podłodze od trzech dni i
ciągle jęczą. Myślałam, że przydarzyło im się coś okropnego. Bałam
się wejść i nie wiedziałam, co robić. Czy mógłbyś przyjść i
zajrzeć do nich?"
"Nie
ma takiej potrzeby – odpowiedziałem. – Oni po prostu wykonują
mozolną pracę".
Zazwyczaj,
gdy spotkania zaczynały się, Ojciec Nasz nie brał w nich udział, lecz
nadal modlił się w swym ukryciu o moc przekonywania Ducha Świętego,
aby spadł na tłum i rozmiękczył ich serca. Gdy pojawiała się
opozycja, modlił się jeszcze usilniej.
Kiedyś
grupa młodych mężczyzn obiecała, że rozbije spotkanie. Nash modlił
się w pobliżu. Wyszedł z cienia i zapowiedział: "Zwróćcie
teraz uwagę na mnie, chłopaki! Bóg rozbije wasz gang w czasie
krótszym niż tydzień czy to nawracając niektórych z
was, czy posyłając do piekła. Zrobi to z całą pewnością, jak Pan jest
moim Bogiem!"
Finney
pomyślał, że jego przyjaciel stracił zmysły, lecz we wtorek rano
nagle pojawił się przywódca grupy i wyznał swoje grzeszną
postawę Finney’owi i przyjął Jezusa. "Co powinienem zrobić p.
Finney" – zapytał. Finney powiedział mu, żeby wrócił do
swoich kompanów i opowiedział im o tym, jak Chrystus zmienił
jego życie. Zanim skończył się tydzień, niemal wszyscy z pierwotnej
grupy przyszli do Chrystusa.
W 1826
roku spalone zostały kukły Finney’a i Nash’a. Przeciwnik rozpoznał
skutki działania modlitw ojca Nash na jego drogi zła.
Na
krótko przed śmiercią w 1831 roku Nasz napisał:
"Jestem
o tym przekonany, że jest to mój obowiązek i przywilej, i że
obowiązkiem każdego chrześcijanina jest modlić tak wiele o zstąpienie
Ducha Świętego, jak modlono się w dniu Pięćdziesiątnicy, a nawet
znacznie więcej. Ciało odczuwa bóle, lecz jestem szczęśliwy w
moim Bogu… Zaledwie zacząłem rozumieć, co to znaczy, o co chodziło
Jezusowi, gdy mówił: "Wszystko, o cokolwiek prosić
będziecie w modlitwie, tylko wierzcie a otrzymacie".
Warto
zwrócić uwagę na to, że w ciągu czterech miesięcy od śmierci
ojca Nash, Finney porzucił pola ewangelizacyjne i wziął pod opiekę
kościół w Nowym Yorku. Odszedł jego przyjaciel, który
szturmem brał nieprzyjaciela. Gdy ten, którego modlitwy były
mocą kampanii ewangelizacyjnych odszedł do wiecznego domu, strata
mocy była odczuwalna.
Grób
ojca Nash znajduje się na zaniedbanym cmentarzu, niemal pod samą
granicą Kanady na północy stanu Nowym Jorku. Na tablicy jest
napis:
Daniel
NASH
Współpracownik
Finney’a
Potężny
w modlitwie
List.
17, 1775 – Grudz.. 20, 1831
Daniel
Nash nie został zauważony przez gazety tamtych czasów; Elita
jego dni, nie zauważyła go. Zauważono natomiast tego pokornego
mężczyznę w niebie. Podobnie jak w przypadku ap. Pawła, demony znały
jego reputację. W jego sercu mieszkał w pełni płonący Duch Święty.
Wielka jest jego zapłata w niebie.
Ludu
Boży! Czy naszym celem może być cokolwiek mniejszego
od
płomienia takiej pasji do szerzenia
Królestwa
Bożego?!