Codzienne rozważania_07.04.2017
Hebr 5:5-6.
TAK I CHRYSTUS NIE SAM SOBIE NADAŁ GODNOŚĆ ARCYKAPŁANA, LECZ UCZYNIŁ TO TEN, KTÓRY DO NIEGO POWIEDZIAŁ: JESTEŚ MOIM SYNEM, DZISIAJ ZRODZIŁEM CIEBIE; JAK I NA INNYM MIEJSCU MÓWI: TYŚ KAPŁANEM NA WIEKI WEDŁUG PORZĄDKU MELCHISEDEKA.
Ponieważ Aaron i jego potomkowie byli słabi, okazywanie współczucia grzesznym wyznawcom nie stanowiło dla nich większej trudności. Jednak w jaki sposób boski Syn, który nie był ani słaby ani grzeszny, mógł takim osobom współczuć i stać się arcykapłanem, którego potrzebują grzesznicy? Odpowiedź jest oczywista: nauczył się posłuszeństwa. Aby to zrozumieć, istotne jest, aby umieć odróżnić uczenie się od wiedzy. Różnica ta przypomina kontrast między wiedzą i mądrością. Ta ostatnia oznacza wykorzystanie informacji w praktyce. Polega ona na staniu się uczniem. Uczenie się to sztuka życia. Syn wiedział o pewnych rzeczach, których zwykłe ludzkie istoty nie znały i znać nie mogły. Będąc Synem Bożym, wiedział, co tkwi w człowieku oraz kim jest On sam, skąd pochodzi i dokąd zmierza. Ponadto miał świadomość dlaczego przybył na ten świat. Czego mógł się jeszcze więcej nauczyć? Jedynie tego, co kryło w sobie wykonanie woli Jego Ojca. Jednak nie przez mówienie, że będzie ją czynił, lecz przez realizowanie tego, co stwierdził w wieczności, że uczyni.
Kiedy się tego nauczył? „Przez to, co wycierpiał”. Posłuszeństwo Bogu w upadłym świecie i ciele podlegającym słabościom nigdy nie jest łatwe, nawet dla osoby bez grzechu. Całonocna modlitwa zamiast snu i odmawianie sobie pokarmu przez czterdzieści dni nie było proste. Znoszenie słabości i doświadczenie przeciwności stanowiło nowe przeżycie dla Bożego Syna. Choć nie było ono czymś, czego się nigdy nie spodziewał, nie mógł go doznać zanim nie nadeszło Betlejem. Cierpienia te charakteryzowały całe Jego życie od łona aż po grób, a stały się one dotkliwe i intensywne ponad wszelką ludzką miarę, gdy zbliżał się ku końcowi swej lekcji w szkole męki.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.
To, co o krzyżu najważniejsze

Richard Murray
Jeśli chodzi o krzyż to najważniejsze jest to, że nie ma już na nim Jezusa.
Jezus, jako żywy okład zaabsorbował na krzyżu wszystkie nasze grzechy – trucizny. Następnie rozproszył te toksyny, wyczyścił z naszych dusz przez Swą śmierć, zmartwychwstanie i wstąpienie do nieba, po czym posłał Ducha Świętego, aby zstąpił i w pełni zamieszkał w centrum naszej istoty tak, aby grzech już nigdy nie mógł wrócić i zdominować nas.
Niestety, wielu nie otrzymało tego zawiadomienia.
Jest dział teologii, zwanej progresywną,, która z niewyjaśnionych przyczyn utrzymuje Jezusa zawsze przypiętego do krzyża, zawsze milczącego, zawsze niezdolnego do ruszenia się na krzyżu. Jezus zawsze cierpiący i zawsze wzywający nas do cierpienia razem z Nim. Progresywna ewangelia zatrzymuje się w tym miejscu nie przechodząc do tego, co najlepsze – Jezusa będącego PONAD grzechem, śmiercią, hadesem, zwierzchnościami, mocami i władzami – dzięki któremu postępuje rozkwit naszego życia w jedności z Nim, teraz, w tym wieku, a prowadzącego do ekstatycznej jedności w wieku przyszłym. Dzięki temu zwycięstwu my wszyscy TERAZ zasiadamy z Nim w okręgach niebieskich. Patrząc z tego patrystycznego punktu widzenia, z którym się zgadzam, Krzyż nie jest już postrzegany jako symbol skrajnego cierpienia, lecz jako zwycięstwo nad skrajnym cierpieniem.
Sumienie każe nam zapytać: KTÓRA wersja Ewangelii jest pełniejsza i właściwa. Ta, która jako apogeum krzyżuje Chrystusa (i nas wraz z Nim), czy też tak, która gloryfikuje Jezusa jako Chrystusa Zwycięzcę (i nas wraz z Nim)?
Continue reading
Codzienne rozważania_01.04.2017
Hbr 5:1-4
ALBOWIEM ARCYKAPŁAN, WZIĘTY SPOŚRÓD LUDZI, BYWA USTANOWIONY Z RAMIENIA LUDZI W SPRAWACH ODNOSZĄCYCH SIĘ DO BOGA, ABY SKŁADAŁ DARY I OFIARY ZA GRZECHY I MÓGŁ WSPÓŁCZUĆ Z TYMI, KTÓRZY NIE WIEDZĄ I BŁĄDZĄ, SKORO I ON SAM PODLEGA SŁABOŚCI.
Z POWODU NIEJ POWINIEN TEŻ ZARÓWNO ZA LUD, JAK I ZA SAMEGO SIEBIE SKŁADAĆ OFIARY ZA GRZECHY.
A NIKT SAMEGO SIEBIE NIE PODNOSI DO TEJ GODNOŚCI, TYLKO ZOSTAJE NA NIĄ POWOŁANY PRZEZ BOGA, JAK AARON.
Główny nacisk w tym fragmencie został położony na miłościwej i łaskawej logice ukrytej za Bożym ustanowieniem. Miała ona na celu dodać otuchy osobom potrzebującym, aby przychodziły do Boga. arcykapłan wybierany był spośród ludzi a nie aniołów. Wyznaczenie kogoś z grona ludzi miało na celu wyrażenie dwóch rzeczy: że dla grzeszników był sposób, aby przystąpić do Boga przez dary i ofiary, oraz że arcykapłan obchodził się z nimi w łagodny sposób, Bóg postąpiłby podobnie. Aaron i jego potomkowie „podlegali słabości”. Sami byli grzesznikami i nie zostali zwolnieni od składania za siebie ofiar. I właśnie tacy – słabi, a jednak wyznaczeni przez Boga – byli przysposobieni do tego, by obchodzić się z tymi, którzy „nie wiedzą i błądzą” w sposób, w jaki Bóg chciał, aby się obchodzili – łagodnie. Wyrażenie nie „wiedzą i błądzą” dotyczy osób, które zgrzeszyły nieświadomie i bezwiednie, a w rezultacie odstąpiły od Bożych ustaw. Grzechy te obejmowały wszelkie czyny naruszające przykazania, za które składane były ofiary. Nie dotyczyły one głównych wykroczeń lub świadomych i rozmyślnych grzechów, o których mowa w Hebr 10:26. „Współczucie”, którego oczekiwano od Aarona i jego potomków w stosunku do współwyznawców, wynikało ze świadomości jego własnej słabości, a zgodnie z wszelkimi przepisami tak zawsze powinno się dziać. Wszelka skłonność do krytyki, chłód lub surowość ze strony Aarona miała zostać ukryta tak, aby potrzebujący wierny mógł mieć przed sobą przejaw Boga, który cieszył się z jego przybycia, lub nawet z jego przybycia po raz kolejny – aż do „siedemdziesięciu siedmiu razy” (Mat 18:22).
Pozdrawiam i życzę wypełnionego Bożą miłością dnia.
Codzienne rozważania_31.03.2017
Hbr 4:16
PRZYSTĄPMY TEDY Z UFNĄ ODWAGĄ DO TRONU ŁASKI, ABYŚMY DOSTĄPILI MIŁOSIERDZIA I ZNALEŹLI ŁASKĘ KU POMOCY W STOSOWNEJ PORZE.
Hebrajczykom brakowało ufności, a więc klucza do prawdziwej wytrwałości. Nie jest to ufność pokładana w sobie lub innych, jak np w autorze Listu, lecz zaufanie Chrystusowi, wielkiemu arcykapłanowi i Jego nieustającej pomocy w podnoszeniu swoich ludzi, aby mogli trzymać się wiary i nadziei. Autor pragnie by byli pewni, że mogą o taką pomoc prosić – nawet jeśli ich słabość pojawiła się częściowo na skutek ich grzesznej opieszałości. Nie powinni się wahać w swojej deklaracji wiary ani w przystępowaniu do Boga. Mieli przychodzić do Niego z odwagą, tak jak z odwagą stawali w Jego obronie. Być przedmiotem czyjegoś miłosierdzia oznacza znajdowanie się w beznadziejnej i godnej pożałowania sytuacji. Gdy ludzie proszą o litość, to znaczy, że ich zasoby są wyczerpane, a ich jedyna nadzieja to wzbudzenie czyjegoś żalu. Zazwyczaj dokonują tego błagalnym językiem. Nasz arcykapłan czuje się jednak poruszony litością zanim do Niego przyjdą ze swoimi problemami i prośbami. Jego miłosierdzie cechuje się łagodnością, co oznacza, że nie towarzyszy Mu uraza Raduje się, gdy może okazać i czynić to wielokrotnie. Choć Jego miłosierna dobroć jest czymś wspaniałym, potrzebujemy czegoś więcej. Brakuje nam siły, a możemy z niej korzystać. Pamiętając o chwilach gdy był w potrzebie na ziemi, oraz gdy doznał pociechy i posilenia od niebiańskiego Ojca niesie On teraz pomoc swojemu ludowi przechodzącemu przez pokusy i doświadczenia. Jego lud nie powinien sądzić, że słabość dyskwalifikuje ich w momencie, gdy do Niego przystępują. Wręcz odwrotnie. On nie tylko w pełni zrozumie i zaspokoi ich potrzebę, lecz uczyni to za darmo. Jego miłosierdzie ich utuli, a Jego moc postawi na nogi.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.
Codzienne rozważania_28.03.2017
Hbr 4:15
NIE MAMY BOWIEM ARCYKAPŁANA, KTÓRY BY NIE MÓGŁ WSPÓŁCZUĆ ZE SŁABOŚCIAMI NASZYMI, LECZ DOŚWIADCZONEGO WE WSZYSTKIM, PODOBNIE JAK MY, Z WYJĄTKIEM GRZECHU.
Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł, oznacza to, mamy tego, który może. Dlaczego autor wyraża to w formie przeczenia? Czyni tak, aby podkreślić, że Jego zwierzchnictwo nie umniejsza Jego współczuciu oraz że adresaci potrzebowali zdać sobie z tego sprawę. Arcykapłan, którego mieli, nie tylko nie mógł już być dla nich wyższy, lecz również nie mógł być im bliższy! Jakże wielką przychylnością cieszyli się ci ludzie – a wraz z nimi także i my dzisiaj. Nasz arcykapłan nie może już być bliżej Boga i nas samych. Nie potrzebujemy Jego ziemskiej matki, ani żadnej innej osoby, by była wobec Niego naszą przedstawicielką! Precz z taką myślą! Ten który był i jest boskim Synem w niebie, nie tylko przebywał kiedyś na ziemi, ale nadal pamięta jak ten pobyt wyglądał. Mając to na względzie usługuje swojemu ludowi. Nie tylko nie trzyma się On od nas z daleka, lecz jest kimś więcej niż nawet troskliwy obserwator. Doświadczył słabości i przeciwności. Okazuje On autentyczne miłosierdzie, współczuje i cierpi ze swym ludem potrzebującym. Był On „doświadczony” w słabościach i odniósł nad nimi triumf. Wiedział, co to jest potrzeba, lecz nigdy nie popełnił grzechu. Hebrajczycy myśleli, że pozostali sami, lecz to nie była prawda. Nie jest to również w naszym przypadku.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.
Codzienne rozważania_27.03.2017
Hbr 4:14
MAJĄC WIĘC WIELKIEGO ARCYKAPŁANA, KTÓRY PRZESZEDŁ PRZEZ NIEBIOSA, JEZUSA, SYNA BOŻEGO, TRZYMAJMY SIĘ MOCNO WYZNANIA.
Co wielkiego znajdujemy w Jezusie jako arcykapłanie? Zwierzchność najwyższego rzędu. Istnieją dwa aspekty powyższego zwierzchnictwa. Pierwszy dotyczy tego, że Jezus „przeszedł przez niebiosa”. Z tego powodu już więcej nie można Go zobaczyć. W dalszej części Listu autor wskazuje, że wszystko co mogli uczynić inni kapłani, to udać się poza uszytą przez ludzi zasłonę do miejsca najświętszego, które zostało skonstruowane z ziemskich materiałów. Jezus wstąpił do „nieba”, tzn. znajduje się ponad tym wszystkim, co dla Boga jest zewnętrzne i przebywa obecnie „przed obliczem Bożym” dla dobra swojego ludu oraz „po prawicy tronu”. Oznacza to, że On jest wykonawcą Bożych celów dotyczących Jego ludu. Po drugie, jest On „Synem Bożym”. Jego niezniszczalne bóstwo daje Mu podstawę zarówno do dzieła przebłagania w ludzkim ciele, jak i do wstawiennictwa w niebie. Sprawuje więc najwyższą władzę i rozdziela błogosławieństwa.
Mając to na względzie, powinno być rzeczą zbędną wspominać, że Jezus jest 'wielkim” arcykapłanem. Niestety jednak, zarówno wtedy jak i dzisiaj, trzeba wskazać na Jego odmienność względem wszystkich innych kapłanów żyjących w przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości. Nikt nie dorównuje Mu rangą w Bożej ocenie, więc również według oceny chrześcijan nikogo nie należy stawiać na równi z Nim.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.