David Kupelian
9 września 2006
W Starym Testamencie Bóg objawiał się wielokrotnie karząc dom izraelski, Jego często nieposłuszne dzieci, dopuszczając do inwazji barbarzyńskich krajów, plądrowania ich miast i zabijając wielu z nich mieczem. Właśnie tego, odwróciwszy się od Boga, doświadcza dziś zachodni świat, włączając w to Amerykę. Ten szalejący konflikt między islamem i Zachodem, to „zderzenie cywilizacji”, które wielu nazywa III Wojną Światową, jest wojną o duchowych korzeniach.
Powiedziano, że do walki z religią potrzebna jest religia. Mówiąc dokładniej, potrzebna jest prawdziwa wiara do pokonania fałszywej. Przez „prawdziwą wiarę” nie mam na myśli zestawu reguł, rytuałów i doktryn zestawionych w księdze, bez względu na to jaka to księga. Ale „prawdziwa religia” to szczera osobista wieź z jedynym prawdziwym Bogiem, to również naród takich ludzi, którzy postępują zgodnie z tymi samymi prawami sumienia, które Bóg włożył w serca każdego z nich.
Jaka jest odpowiedź na rozrastające się zagrożenie islamskim dżihadem? Prostą i przerażającą odpowiedzią jest to, że nie ma odpowiedzi, dopóki Ameryka w końcu nie zbudzi się i nie porzuci szalonego buntu przeciwko swoim własnym fundamentom i wartościom.
Dumni jesteśmy czcząc naszych przodków, pokolenie II Wojny, którzy wygrali ten straszliwy konflikt z inną formą demonicznego, ekspansjonistycznego faszyzmu. Lecz tamto „Największe Pokolenie” było inne od naszego – oni wierzyli w Boga.
Jeszcze raz, proszę? Mówisz, że my również wierzymy dziś w Boga?
Nie, nie wierzymy – jako naród.
Pokolenie II Wojny Światowej wierzyło w Boga. Oni wierzyli, że Bóg jest Bogiem Dziesięciu Przykazań i Kazania na Górze. Wierzyli, że ON stworzył nas na Swój obraz a zatem ludzkie życie jest święte, co oznacza, że nie mordujemy naszego potomstwa w łonie, ani nie zabijamy naszych rodziców, gdy się zestarzeją i rozchorują. Oni wierzyli w biblijną moralność, gdy chodzi o seks, co oznaczało, ze homoseksualizm, cudzołóstwo i życie „na kocią łapę” są grzeszne i złe.
Oni wierzyli również, że Bóg w wyjątkowy sposób pobłogosławił Stany Zjednoczone Ameryki, czymś co Alexis De Tocqueville nazwał „American Exceptionalism” – przekonanie, że amerykańska światła Konstytucja, potęga przemysłowa i militarna, nieprzeciętny standard życia i przede wszystkim legendarna wolność były bezpośrednim wynikiem błogosławieństwa Wszechmogącego dla tego szczególnego narodu. Wraz z tą wiarą domniemane było rozumienie tego, że podobnie jak w przypadku starożytnego Izraela, ten boski strumień niezasłużonego błogosławieństwa mógł zostać (i został) zamknięty w przypadku odwrócenia się od Boga.
Taka więc, to była narodowa jedność „Największego Pokolenia”, oparta na szeroko rozpowszechnionej kulturowej i religijnej wierności tym fundamentalnym prawdom – które nazywamy „judeo-chrześcijańskimi wartościami” – która dawała im przekonanie do walki, wytrwania i zwycięstwa bez względu na wysiłek i ofiary światowej wojny, z którą zostali skonfrontowani.
Dziś Ameryka i Europa zostały przemienione przez islam co jest wynikiem duchowej próżni panującej w tych niegdyś chrześcijańskich obszarach. Szczególnie dotyczy to Wielkiej Brytanii i Europy, gdzie inwazja islamu jest już bardzo zaawansowana. Analitycy przyznają, że jest to tylko kwestia czasu, kiedy w tych krajach zapanuje muzułmańska większość. Wtedy pojawi się prawo Szarjachu i totalna transformacja byłych chrześcijańskich krajów w represyjne islamskie stany.
Myślisz, że przesadzam? Holenderski minister sprawiedliwości, Piet Hein Donner, ostatnio ogłosił, że pozwoliłby na to, aby prawo Szarjahu zapanowało w jego europejskim kraju – już błyskawicznie napełniającego się muzułmanami – jeśli większość to przegłosuje. Podobnie jak w innych arabsko-muzułmańskich krajach pozostających obecnie pod rygorystycznym islamskim systemem prawnym, europejskie kraje pod szarjahem będą oglądać amputację kończyn – jak przewiduje Koran – jako karę za niektóre przestępstwa; kobiety publicznie chłostane, a czasami wieszane czy kamienowane na śmierć za cudzołóstwo, czy inne tak zwane „przestępstwa przeciwko czystości”; wyroki śmierci za odejście do islamu, czy nawet za głoszenie chrześcijaństwa, jak to sie zdarza w Pakistanie z jego stale funkcjonującymi „prawami bluźnierstwa”.
Wszelkie próżne i pyszne fantazje o po-chrześcijańskich, świeckich, szanujących wielokulturowość Europejczykach sypią się w gruzy. Francja jest tak zastraszona muzułmanami, których jest około 10%, że paryska policja nawet nie wchodzi do dzielnic muzułmańskich społeczności na peryferiach stolicy. Po przehandlowaniu chrześcijaństwa swych ojców na samozadowolenie i państwo socjalistycznego dobrobytu znajdujące się w ekstazie samo-sprawiedliwości, nie mają oni żadnej duchowej siły, którą mogliby się sprzeciwić najeżdżającym hordom.
A co z Ameryką? Pomimo, że procentowy udział muzułman w tym potężnym kraju jest znacznie mniejszy niż w Europie, radykalny islam już uzyskał silne przyczółki w wielu częściach amerykańskiego społeczeństwa. Pomijając zupełnie oczywiste znaki – jak gwałtowne rozprzestrzenianie się w Stanach Zjednoczonych fundowanych przez Saudyjczyków meczetów, islamskich centrów i szkół uczących niezadowolenia a nawet nienawiści do Ameryki – rozważmy tylko jeden z wielu mniej oczywistych „obszarów wzrostu” – nasz system więziennictwa.
Stephen Schwartz w książce pt.: „Islam w Białym Domu” pisze: „Muzułmańscy kapelani ustanowili w amerykańskich więzieniach radykalny islamski rygor wobec muzułmańskich skazanych. Ci radykalni kapelani, wyszkoleni w obcej ideologii, zatwierdzonej w szkołach finansowanych z zagranicy i współpracujący ze sobą, aby narzucić ekstremistyczne zasady, zdobyli całkowity monopol nad islamską aktywnością religijną w amerykańskich stanowych, federalnych i miejskich więzieniach i aresztach”. Dodaje zimno: „Wyobraźcie sobie w każdym więzieniu islamską społeczność zorganizowaną za ścianami zakładu karnego, jak saudyjskie królestwo bez żadnych udogodnień. Skutecznie nakłonili amerykańskie władze, aby ustanowić formę „islamskiego państwa” czy „zatwierdzonego przez rząd islamu” w ramach systemu penitencjarnego”.
Na jakim koszmarze się to skończy? Skończy się to tylko wtedy, tak jak kończy się koszmar, gdy się przebudzimy.
Musimy powstać i pamiętać o tym, kim rzeczywiście jesteśmy. Musimy zdać sobie sprawę z najbardziej fundamentalnej rzeczywistości, że człowiek jest duchowym stworzeniem i będzie miał wiarę taką lub inną. Jeśli nie uchwyci się prawdziwej wiary to złapie za fałszywą. Nie dzieje się to automatycznie – taki jest Boży porządek.
Najbardziej wzruszająca scena z filmu „United 93” – kroniki wydarzeń prowadzących do 11 Września 2001 roku, wypadku feralnego odrzutowca na polach Pennsylwanii – zbliża się do końca, gdy zarówno pasażerowie jaki terroryści zostali przedstawieni w modlitwie. Było to tuż przed chwilą, gdy grupa odważnych pasażerów zbuntowała się przeciwko terrorystom i można było zobaczyć kilku z nich modlących się cicho; gorliwie powtarzających modlitwę Pańską, jakby prosili Boga o nadludzką siłę i skupienie, których potrzebowali do pokonania terrorystów w obliczu niemal pewnej śmierci. W tej samej chwili pilot terrorysta został ostrzeżony, że bunt pasażerów jest nieunikniony i również zaczął się modlić do swego boga, błagając Allaha o pomoc i siłę do wytrwania wobec wielkich trudności. Ten obraz dwóch śmiertelnych wrogów modlących się o zwycięstwo, każdy do swego boga był elektryzujący – doskonała kwintesencja konfliktu, w który zostaliśmy włączeni.
Nie możemy wygrać – i nie wygramy – tej wojny bez Boga. On wie, gdzie i kiedy jest planowany następny atak przeciwko Ameryce. On wie gdzie ukrywa się Bin Laden. Tylko On może dać nam nieziemską mądrość i moc konieczną do wytrwania i miłosierdzia, gdy konieczne będzie powstrzymywanie się – a brak miłosierdzia, gdy konieczne do pokonania wroga będzie pełne, mrożące krew w żyłach, szokujące zniszczenie. Przede wszystkim, wyłącznie szczera wierność Bogu da nam dar prawdziwej sprawiedliwości – cnotę z innego świata, która przeraża złych, inspiruje przyzwoitych i cudownie przekazuje zwycięstwo w ręce Jego ludzi.
Gdy Bóg ograniczał swoją ochronę starożytnego Izraela z powodu ich nieposłuszeństwa i niewierności Jego ludzi, było tylko jedno rozwiązanie: Musieli pokutować ze swej pychy i szaleństwa, i wrócić do Niego.
Czy jakoś spodziewamy się, że Wszechmogący znajdzie inny sposób dla nas?