Lider nie jest szefem wizjonerem, ani dyrektorem naczelnym. Przywódca to ktoś, kto przyjmuje na siebie stress i napięcie aktualnej niewygody służby po to, by doprowadzić tych, którym służy, do pełni przeznaczenia.
Lider pracuje ciężko, z poświęceniem, jest regularnie krytykowany, rzadko wynagradzany, nie popada jednak w funkcjonalny ateizm, który polega na tym, że wierzy w to, że na nim spoczywa ostateczna odpowiedzialność za wszystko. Przywódca to ktoś, kto potrafi wyprowadzić zmartwychwstałe życie Chrystusa z tych sytuacji, z których inni tego nie zrobią. Niekoniecznie jest najbardziej poprawną teologicznie, obdarowaną, utalentowaną czy wykształconą osobą, która pasuje do tej pozycji.
Chrześcijański przywódca to ktoś, kto jest niezmiennie skoncentrowany na Chrystusie, kto posiada umiejętność doprowadzania innych do przymierza z Chrystusem i do celu jaki ma Chrystus w ich życiu. Jest to ktoś, kto psychologicznie dobrowolnie i fizycznie jest zestrojony i utożsamiony z interesami Królestwa Chrystusa w innych, a nie jest egoistycznie zainteresowanym innymi jako towarem służącym osobistym zdobyczom. Lider uzdalnia innych ludzi do tego, aby ewentualnie nie potrzebowali już jego przywództwa! Aż do Drugiego Przyjścia mogą trwać więzy miłości i dar wymiany lecz musimy wyrastać z zależności. Przywódca nie tworzy ani nie wymaga uczniów.
Odrzuć wszelkie zachodnie stereotypy przywództwa, które wyrastają z naszej kultury i świata biznesu. To, co działa na Madison Avenue nie ma zastosowania w Królestwie. Zignoruj oceany materiału na temat „przywództwa”, które zostały napisane z biznesowej i organizacyjnej perspektywy przy założeniu, że te wartości i metody przenoszą się równoważnie na królestwo. Tak nie jest. Odrzuć każdy model przywództwa,który traktuje ludzi jako podrzędnych poddanych – zwykły napęd dla „przywódczych” ambicji.
Jedyną platformą dla przywództwa w królestwie są relacje w rodzinie, pośród serc, które zostały w Boski sposób przeznaczone dla siebie nawzajem i zjednoczone w miłości. Kropka. Nie ma innej. Zdumiewające jest jak niewiele uwagi trzeba kłaść na przywództwo, gdy realizowany są boskie ustalenia i jedność w miłości. Ptak, który musi rozpoznawać samego siebie nie jest za bardzo ptakiem. To po prostu się po prostu wdziewa wraz z tym, co się robi, co zostało stworzone do zrobienia i każdy, kto ma rozum, może na to spojrzeć i powiedzieć: „Oto idzie ptak”. Tak samo jest z przywództwem. Ci, którzy funkcjonują w łasce będą rozpoznawani przez tych, którzy tą łaskę przyjmują i nie potrzeba, aby dużo gadki i paplania o tożsamości jak choćby: „Ja jestem przywódcą, poddajcie się mnie” i innych tego typu nonsensów.
Przywództwo jest powołaniem. Jest to dar i przywilej posiadania wpływu na innych. Jeśli nie jesteś powołany do tego, nie miej odwagi być liderem, a jeśli jesteś powołany – nie miej odwagi nim nie być! Nie pozwól na to, aby brak poczucia bezpieczeństwa i osobiste uprawomocnienie kierowały twoim dążeniem do przywództwa. Jeśli jedynym sposobem na to, abyś czuł się dobrze jest przewodzenie to prawdopodobnie nie powinieneś tego robić. Twoja wartość i tożsamość w Chrystusie jest podstawą twojego psychicznego dobrobytu, a nie to, co możesz dla Niego osiągnąć dzięki swoim darom i talentom. Musisz wiedzieć od kogo jesteś oddzielony, co możesz zrobić, osiągnąć, czy wykonać. Jeśli nie masz poczucia tego, że jako osoba jesteś oddzielony od swego zadania to powinieneś się zgłosić do opieki psychoterapeutycznej, a nie mówić innym, jak mają żyć. Nie ma pewniejszej drogi do duchowego kanału niż zaangażowanie się w chrześcijańskie przywództwo z nierozwiązanymi psychologicznymi problemami osobistej tożsamości.
Ściśle rzecz biorąc, 'bilijna’ terminologia dotycząca „lidera/przywódcy” mówi o kimś, kto sam jest uczniem Chrystusa, sam jest przykładem i kształtuje innych uczniów. Jest to coś, co może robić każdy powołany do tego. Niemniej, myślę, że naiwnością i niewłaściwą reakcją jest odrzucanie podstaw ludzkiej dynamiki, która należy również do dynamiki królestwa. O ile wszyscy możemy być powołani do kształcenia uczniów, o tyle jest oczywiste, że są tacy, którzy „idą z przodu” (gr. proestimi) i dzięki zamieszkującej w nich łasce Bożej (Rzm 12:7), są bardziej skuteczni od pozostałych.
Jeśli miałeś/masz w kościele jakieś złe doświadczenia z przywództwem, przyjęcie teraz filozofii: „Nie ma czegoś takiego jak przywództwo” to jak odrzucanie praw aerodynamiki tylko dlatego, że jakiś samolot z tobą na pokładzie rozbił się a ty przeżyłeś. Wypadek lotniczy to zaburzenie i błąd funkcjonowania. Nienormalne, dysfunkcyjne, uwłaczające przywództwo nie neguje tego, co jest wyraźnym darem Bożym i podstawą ludzkiej rzeczywistości. Musisz po prostu znaleźć kogoś, kto naprawdę cię kocha, kogo możesz kochać w zamian w rodzinie zaufania i wzajemnego szacunku, a przywództwo będzie oczywiste.
- Mogę nie być apostołem dla innych, lecz dla was jestem (1Kor 9:2); działanie przywództwa opiera się na relacjach panujących w rodzinie.
- Naśladujcie mnie, jak ja naśladuję Pana (2Tes 3:7, 9, Gal 3:1, 1Kor 11:1, etc): wpływ przywództwa kształtowany w obszarze rodzinnych relacji.
To takie proste,… i kosztowne.
Znakomity tekst. Szkoda, że tłumaczenie jest niedbałe. Byłoby dobrze, gdyby tłumaczenie zostało skorygowane.
Rewelacja ! Kaźdy powinien to przeczytać szczególnie liderzy.