Category Archives: Przywództwo

Władza w kościele

bjcorbin

Słyszałem kilka niedzielnych kazań, w których mowa było o „KRÓLU” i kilka innych zajmujących się świętością. Przypomniało mi się coś, co napisałem wiele lat temu. Wydaje mi się, że nigdy dotąd nie publikowałem tego, ponieważ musiałem to wygrzebać ze starego notatnika.

Zobaczyłem obraz Brytyjskiego Parlamentu i odczułem pytanie: „Czy w Anglii jest monarchia czy demokracja?” Może się to wydawać całkiem nie duchowym pytaniem, lecz zacząłem zastanawiać się nad odpowiedzią. W pierwszej chwili chciałem powiedzieć, że jest to monarchia, lecz obraz parlamentu przypomniał mi o tym, że w rzeczywistości jest to demokracja. O ile Anglia posiada „Królewską Rodzinę” to faktycznie nie funkcjonuje ona w ramach współczesnego prowadzenia państwa. Może ktoś twierdzić, że nadal stanowią „monarchię” to jednak nie stanowi to sposobu rządzenia.

Gdy dalej zastanawiałem się w tym duchu padło kolejne pytanie: „Dlaczego Anglicy chcą płacić koszty utrzymania królewskiej rodziny, skoro nie ma ona żadnego istotnego udziału w rządzeniem krajem”. Wydało mi się, że odpowiedź leży w tym, że ludzie utożsamiają się z monarchią. Ta cała pompa i dodatkowe atrybuty królewskiej władzy sprawia, że ludzie czują się po królewsku sami, jakby to wyróżniało ich kraj spośród innych. Pomyślałem sobie, że gdyby Anglicy rzeczywiście wierzyli w koncepcję monarchii (tj.; w to, że królewska rodzina była Bożym zarządzeniem i rasą liderów) to nie chcieliby, aby ktokolwiek inny rządził ich krajem, a jednak zdecydowali się na to, aby demokracja było formą rządzenia krajem.

Na pewno Amerykanie mogą cenić demokrację, ponieważ jako obywatele chcemy, aby nasze przekonania i pragnienia znajdowały odbicie w przywództwie naszej społeczności, staniu i tego kraju. Nie ma niczego złego w tym, że Brytyjczycy wybrali demokrację ponad monarchią, lecz chęć utrzymywania tych dodatkowych zewnętrznych przywilejów buduje interesującą iluzję; dzięki temu mogą patrzeć na siebie jak na kogoś innego, niż są.

Continue reading

Czy potrzebna ci jest duchowa ochrona?


Oryg.: https://www.lifestream.org/do-you-need-covering/

Wayne Jacobsen, nowy rozdział z książki, którą obecnie pisze pt.: The Phenomenon of the Dones

Używany wielokrotnie w oryginalnym teście wyraz „covering” ma wiele znaczeń, m.in.: zabezpieczanie, krycie (przed ostrzałem), pokrycie, powłoka, warstwa, przykrycie, okrycie, nakrycie, ukrycie, zakrycie, zasłonięcie.

Prawdopodobnie nie ma nauczania, które byłoby bardziej wykorzystywane do zniewalania woli jednego człowieka przez drugiego niż to mówiące o duchowym autorytecie/ duchowej ochronie/zasłonie (dosł.: spiritual covering). W rzeczywistości, pod pozorem duchowego autorytetu, zaleca się ludziom posłuszeństwo religijnemu liderowi, nawet wtedy, gdy dzieje się to kosztem posłuszeństwa samemu Jezusowi.

Nie słyszę już wiele na ten temat na miejscu, w Stanach, choć wiem, że jest tutaj obecne, lecz często pojawiało się w czasie mojej ostatniej podróży przez Południową Afrykę. Duchowa ochrona/autorytet jest ideą, która mówi, że jako wierzący musisz mieć coś lub kogoś nad sobą, aby cię chronił przed zwiedzeniem i błędem. Jedne tradycje uczą, że taką ochroną jest to twój lokalny pastor bądź zgromadzenie. Dopóki podążasz za ich nauczeniem i poddajesz się im w krytycznych decyzjach, uchronią cię przed ześlizgnięcia się z wąskiej drogi. Inni twierdzą, że są chronieni przez denominację czy denominacyjną radę kierowniczą czy nawet samego papieża.
Zakłada się, że Bóg pracuje wyłącznie przez struktury hierarchicznego przywództwa i jeśli nie idziesz za nimi, nie podążasz za Chrystusem. Jeśli masz jakąś ochronę, Bóg będzie cię strzegł i błogosławił. Jeśli nie masz, jesteś buntownikiem i nie tylko przeciwnik może cię zwieść, lecz również Bóg nie będzie troszczył się o ciebie.

Uczący tej fałszywej doktryny używają jej do wykorzystywania ludzi i żądania ich niekwestionowanego posłuszeństwa. Ci zaś, którzy w nią wierzą zostają sparaliżowani strachem, szczególnie wtedy, gdy Duch przebywający w nich usiłuje ostrzec przed liderami, którzy ich wykorzystują czy przed nauczaniem, przy pomocy którego manipuluje się nimi. Kiedy to, co Bóg objawia im idzie wbrew pragnieniom liderów, ludzie tracą orientację. W takich chwilach łatwiej im jest uwierzyć w to, że muszą się mylić i wziąć wzgląd na domniemane namaszczenie, wykształcenie czy charyzmę danego lidera. Nic dziwnego, że mamy tak wielu słabych i zmieszanych chrześcijan, którzy są uzależnieni od tego, co ktoś innym im powie, w co mają wierzyć czy co robić.

Zdumiewające jest to, jakie uznanie ta doktryna zdobyła przez stulecia, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie ma absolutnie żadnego biblijnego wsparcia! Dodajmy do tego to, że to właśnie ci, którzy tego nauczają, ciągną z tego zyski, czy to, aby zaspokajać swoje ego, czy to zgarniając dochody. Nie ma w Piśmie niczego, co wskazywało by na to, że jesteśmy bezpieczniejsi idąc za ludzkim przywódcą niż wtedy, gdy idziemy za Samym Jezusem przez Ducha. Tak naprawdę to wiele tam napisano rzeczy, które zaprzeczają takiemu pomysłowi.

Jedyne miejsce w Piśmie, w którym wspomniana jest ochrona/zasłona znajduje się w opisie zdarzenia, jak Adam i Ewa po upadku wykorzystali listki figowe. Wstyd spowodował, że szukali czegoś do zasłonięcia się przed Bogiem i przed sobą nawzajem. Dlaczego więc, pierwsza ich reakcja na grzech stała się wzorcem bezpieczeństwa, skoro to przed Bogiem usiłowali się ukryć. Dokładnie to dzieje się pod wpływem teologii ochrony/osłony. Oznacza to postawienie kogoś lub czegoś między tobą, a Bogiem, aby chronił cię przed Nim, a ty abyś poddał swoje posłuszeństwo innej słabej ludzkiej istocie. Nic dziwnego więc, że dzieli ona również ciało Chrystusa tak, jak dzielimy się na oddzielnych feudalnych lenników, chronionych przez panów.

Jedynym wersem jaki słyszę cytowanym w obronie doktryny ochrony jest Hbr 13:17: „Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę”. Pierwsza część jest celowo tak tłumaczona, aby nadmiernie podkreślić kościelną władzę. Pierwsi uczniowie nie mieli zinstytucjonalizowanych struktur czy ludzi, którzy nimi zarządzali, którym mieli się bezdyskusyjnie poddawać. Wiązały ich relacje z bardziej dojrzałymi uczniami i ten wers zachęcał do tego, aby poddawali się mądrości, którą tamci pozyskali idąc za Bogiem. Ci liderzy nie mówili ludziom, co mają robić, lecz uczyli ich, jak angażować Boga i podążać za Nim.

Druga część tego wersu często jest wykręcana tak, aby nauczać wierzących, że są odpowiedzialni wobec ludzkich przywódców, podczas gdy wyraźne znaczenie tego wersu jest takie, że to liderzy są odpowiedzialni przed Bogiem za to, czego nauczają i jak traktują swoich ludzi. Nigdy nie było zamiarem Jezusa, aby ci, którzy prowadzą w Jego królestwie wchodzili między Niego, a jego ludzi. Chwałą Nowego Przymierza jest to, „aby poznali go od najmniejszego do największego” i aby byli w stanie podążać za Nim, dlatego że On wypisze Swoje drogi na ich sercach i umysłach (Hbr 8). Prawdziwy przywódca wyposaża ludzi do tego, aby poznali Chrystusa i szli za Nim, a nie zmusza ich do posłuszeństwa wobec siebie.

W „Finding Church” napisałem o przyjacielu z Australii, który znalazł ogromną różnicę między starszymi w kościele I wieku, a tym, czym się stali w drugim pokoleniu. Ignacy, uczeń apostoła Jana, pomógł w dokonaniu tego skrzywienia. Przed Ignacym starsi byli postrzeganiu jako strażnicy daru – „Chrystus w tobie nadzieja chwały”. Każdy wierzący był świątynią, w której mieszkał Chrystus, a starsi strzegli tego daru przed każdy, kto usiłował poddać wierzących swojej własnej wizji czy pragnieniom. W miarę jednak jak pierwsi wierzący zaczęli kształtować hierarchiczną piramidę władzy, Ignacy domagał się lojalności wobec starszych i jako strażników prawa wiary i praktyki. Tak więc, w jednym pokoleniu przywództwo zmieniło się z tych, którzy wyposażali wierzących do posłuszeństwa Duchowi, który jest w nich, na takich, którzy kształtowali ich według zewnętrznych zasad i doktryn. Zamiast służyć ludziom w duchowej podróży stali się policjantami, którzy zmuszali ludzi do tego, aby robili to, co im się wydaje najlepsze.
Continue reading

Cel wszelkiej służby

Doskonalenie świętych oznacza to inaczej ich dojrzewanie, proces prowadzenia od duchowej niedojrzałości do skoncentrowanej na Chrystusie dojrzałości i to jest właśnie celem wszelkich darów usługiwania.

On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej” (Ef 4:11-13).

Po co Bóg dał apostołów, proroków, ewangelistów, pastorów i nauczycieli? Wers 12 mówi nam, że są oni po to, aby „aby doskonalić świętych do dzieła usługiwania, do budowania ciała Chrystusowego” (w wersji ang.) . Nie oznacza to święci mają być doskonali w tym sensie, że nigdy nie popełniają błędu bądź nie uczynią czegoś złego. „Doskonalenie” oznacza tutaj „dojrzałość” i dobrze byłoby pamiętać po prostu o tym, że wszędzie, gdzie spotykamy się z wyrazem „doskonałość” w tym kontekście, powinniśmy myśleć: „duchowa dojrzałość”.

Nie rodzimy się dojrzali, musimy „wzrastać w łasce i poznaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa” (2Ptr 3:18a). W biblijnym języku być „doskonałym” oznacza być w pełni rozwiniętym. Na przykład: „Moc bowiem w słabości się doskonali” (2Kor 12:9 in. BT). Co to znaczy? „Moja moc dojrzewa poprzez twoje słabości i rozwija się w pełni w tym, kto dochodzi do kresu swoich naturalnych możliwości”.

Po niemal 20 latach chrześcijańskiego życia Paweł wyjaśnia, że ani tego nie osiągnął, ani już nie jest doskonały (p. Flp 3:12a). Wyraźnie widać, że oczekuje na to, że któregoś dnia będzie doskonały, lecz jeszcze tego nie osiągnął. Niemniej, do czego zmierza? Do bezgrzesznej doskonałości? Nie. Zmaga się z dojściem do duchowej dojrzałości, którą określa jako praktyczną, intymną i całkowicie rozwiniętą relację z Jezusem Chrystusem („aby poznać Go”). Następnie mówi, że wszyscy, którzy są doskonali (tj.: duchowo dojrzali) będą podobnie myśleć o swym dążeniu do poznania Chrystusa.

Continue reading

Brakujący składnik

Logo_TheSchoolOfChrisChip Brogden

Ja zaś jak najchętniej sam na koszta łożyć będę i samego siebie wydam za dusze wasze. Czy tak ma być, że im więcej ja was miłuję, tym mniej przez was mam być miłowany?

Nie ma takiego tematu, poza modlitwą, który były tak często omawiany i mniej funkcjonujący w praktyce niż kochanie siebie nawzajem. Wszyscy wiemy, że mamy się nawzajem kochać. Słyszeliśmy to z kazalnic tysiące razy, lecz różnica między tym, że zna się Drogę, a nią idzie, jest duża.

Chciałbym mówić dziś o miłości szczególnie w kontekście „służby”. Ten wyraz, „służba”, jest obecnie przeładowany, i komuś, kto używa go, trzeba zadawać pytania, aby mieć świadomość, co rzeczywiście dla niego znaczy. Myślę, że większość ludzi zgodzi się z tym, że to, co uchodzi współcześnie za „służbę”, bardzo niewiele przypomina służbę, którą widzimy w Nowym Testamencie. Nie odnoszę się tutaj do jakiegoś rodzaju sposobów czy stosownej techniki. Tym „brakującym składnikiem” nie jest coś tak powierzchownego jak spotkania w domach naprzeciw spotkaniom w budynkach. Jak daleko odeszliśmy, sądząc, że tajemnicę nowotestamentowego życia można znaleźć w sposobie prowadzenia spotkania.

Przywództwo istnieje w Biblii i przywództwo istnieje w Kościele. Nie da się tego obejść. Jezus pokazał nam, zarówno w słowie jak i w uczynku, że Jego idea przywództwa opiera się na służbie Bogu i innym. Pytaniem, które powinniśmy zadać jest to, co konstytuuje pobożne, prowadzone przez Ducha, skoncentrowane na Chrystusie, służebne przywództwo? Co sprawia, że ktoś jest duchowym ojcem? Co rzeczywiście daje kwalifikacje na apostoła, proroka, ewangelistę, pastora czy nauczyciela?

Mógłbyś powiedzieć, że jest to powołanie Boże. Być może, lecz wielu jest powołanych, a nieliczni wybrani. Wielu jest powołanych, lecz nie odpowiadają na to powołanie. Trzeba czegoś więcej niż powołanie.

Continue reading

Przewodzić czy nie przewodzić? Oto jest pytanie

crosby2
Stephen Crosby

Lider nie jest szefem wizjonerem, ani dyrektorem naczelnym. Przywódca to ktoś, kto przyjmuje na siebie stress i napięcie aktualnej niewygody służby po to, by doprowadzić tych, którym służy, do pełni przeznaczenia.
Lider pracuje ciężko, z poświęceniem, jest regularnie krytykowany, rzadko wynagradzany, nie popada jednak w funkcjonalny ateizm, który polega na tym, że wierzy w to, że na nim spoczywa ostateczna odpowiedzialność za wszystko. Przywódca to ktoś, kto potrafi wyprowadzić zmartwychwstałe życie Chrystusa z tych sytuacji, z których inni tego nie zrobią. Niekoniecznie jest najbardziej poprawną teologicznie, obdarowaną, utalentowaną czy wykształconą osobą, która pasuje do tej pozycji.
Chrześcijański przywódca to ktoś, kto jest niezmiennie skoncentrowany na Chrystusie, kto posiada umiejętność doprowadzania innych do przymierza z Chrystusem i do celu jaki ma Chrystus w ich życiu. Jest to ktoś, kto psychologicznie dobrowolnie i fizycznie jest zestrojony i utożsamiony z interesami Królestwa Chrystusa w innych, a nie jest egoistycznie zainteresowanym innymi jako towarem służącym osobistym zdobyczom. Lider uzdalnia innych ludzi do tego, aby ewentualnie nie potrzebowali już jego przywództwa! Aż do Drugiego Przyjścia mogą trwać więzy miłości i dar wymiany lecz musimy wyrastać z zależności. Przywódca nie tworzy ani nie wymaga uczniów.

Continue reading

W obronie przywództwa kobiet

J. Lee Grady

Tłum: B.M.

Silnym mężczyznom nie zagrażają uzdolnione kobiety. Jeśli chcemy dotrzeć do świata z Jezusem, musimy wzmocnić kobiece przywództwo.

Abby Olufeyemi

Moja przyjaciółka Abby Olufeyemi jest jednym z moich ulubionych pastorów. Jest Nigeryjką mieszkającą w Anglii, więc jej brytyjsko-afrykański akcent sprawia, że jej kazania tym bardziej fascynują słuchaczy. Poza jej oczywistym namaszczeniem jako kaznodziei, jest także wzorem chrześcijańskiej uczciwości. Przechodziła przez poważne próby łącznie z utratą męża, Alfreda, który zginął w katastrofie lotniczej, więc prowadzi ludzi w łasce i współczuciu.

Na szczęście Abby znajduje wsparcie ze strony swojej denominacji Redeemed Christian Church of God, największej rodzimej sieci kościołów w Nigerii, i jednej z najszybciej rozwijających się grup zielonoświątkowych na świecie. Ale kiedy mówię ludziom, że współpracuję z kobietami pastorami spotykam się ze spojrzeniem pełnym zdziwienia. Wielu chrześcijan, którzy kochają Boga i Biblię wierzą, że kobiety nie mogą usługiwać w duszpasterstwie.

Staje się to szczególnie widoczne, gdy Charisma publikuje artykuł na ten właśnie temat. Trzy tygodnie temu moja rubryka „Sześć Mitów na Temat Płci w Kościele” wywołała burzę protestów. Ale nie spieram się z ludźmi na forach internetowych, ponieważ (1) szanuję prawo każdego człowieka do wyrażania poglądów, oraz (2) nie mogę spędzać całego swojego czasu odpowiadając na krytykę, podczas gdy jest tyle dusz, które powinny być przyprowadzone do Chrystusa i tak wiele kobiet, które chcą do nich dotrzeć.

Ale przebywanie z Abby w Londynie uświadomiło mi, że wielu Amerykanów sprzeciwia się kobietom liderom, bo po prostu nie widzieli wielu takich przykładów. Zaryzykuję pewne uproszczenie i wymienię powody, dla których uważam, że potrzebujemy dzisiaj w służbie więcej kobiet na pierwszej linii frontu:

Continue reading

Pożegnaj się z mentalnością giermka

J. Lee Grady

Tłum: B.M.

Aby wyszkolić nowe pokolenie do służby, musimy wyzbyć się pychy i pretensjonalności.

Mój przyjaciel Charles potrzebował mentora. Chciał się dowiedzieć jak usługiwać, więc poprosił starszego pastora o wyszkolenie. Pastor zgodził się, ale Charles szybko zorientował się, że człowiek potrzebował służącego, nie ucznia. Charles stał się giermkiem.

Ten człowiek nigdy nie wziął Charlesa na wizyty do szpitala, nie zaangażował do żadnego zadania w służbie i nie modlił się razem z nim. Zamiast tego Charles miał nosić jego teczkę, przynosić kawę i zabierać stroje do pralni bez żadnego wynagrodzenia. W tym przypadku słowo ‘giermek’ to uduchowiony odpowiednik  ‘niewolnika’.

Ten dziwaczny trend stał się popularny w kościołach 20 lat temu, ale nadal kwitnie. Jest atrakcyjny dla niepewnych siebie przywódców, którzy potrzebują otoczenia pozwalającego im poczuć się kimś ważnym. Niektórzy pastorzy wyznaczają nawet stażystów, którzy służą jako ochroniarze w ciemnych okularach i ukrytą bronią. Ci młodzi ludzie są poinstruowani, aby utrzymywać innych z dala od pastora, tak, żeby ten nie musiał z nikim rozmawiać po nabożeństwie (bo przecież biedny kaznodzieja może być „pozbawiony swojego namaszczenia” jeżeli zbrata się z pospólstwem).

Przepraszam, ale tu robi mi się niedobrze!

Continue reading