John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Cześć druga (ostatnia)
Zakończę nasze rozważania tym:
Wykorzystanie sądów – droga na skróty, aby uzyskać to, czego się chce
Ci, którzy walczą o uznanie swoich „praw”, nauczyli się wykorzystywać do tego system sądowniczy, nie zaś Kongres, który stanowi prawo. Orzeczenia sądowe stają się de facto natychmiast prawem, co dobrze służy liberalnej lewicy. Prawa ofiar stają się punktem ciężkości, co wyłącza prawa drugiej strony sporu. Naturalnym tego rezultatem jest cały naród ofiar, które starają się, aby ich głos był usłyszany w systemie sądowniczym.
W następstwie tego rząd nie chroni już praw nadanych ludziom przez Boga, lecz zapewnia prawa tym, którzy w jakiś sposób ucierpieli.
Piekarz, który jest chrześcijaninem, stał się celem liberałów, gdy wybrali go spośród wszystkich innych piekarni w okolicy wiedząc, że odmówiłby upieczenia tortu weselnego dla homoseksualnej pary i aby wtedy mógł w to zainterweniować sąd. Sądy niższej instancji i rząd stanął po stronie pary homoseksualnej, która była „ofiarą” dyskryminacji.
Co jeśli…
… podczas szkolnego lunchu wszystkie dzieci otrzymywały ciasteczka, które zostały ułożone na stole, aby każde dziecko przechodząc mogło jedno wziąć. Wtedy jeden łobuz napastuje jedno z dzieci, które usiadło chcąc zjeść swoje ciastko. Co by się stało gdyby dziecko sprzeciwiło się łobuzowi i nie oddało mu ciastka? Sprawa piekarza wyglądała by jak nauczyciel broniący łobuza, który twierdził że przecież ma prawo zabierać ciastka innym dzieciom…
Nie była by to mądra rzecz ani też nawet zdrowy rozsądek. Jednak rząd bronił sprawy „ofiar” i uznał ich prawa. Na szczęście Sąd Najwyższy ostatecznie odrzucił orzeczenie sądu niższej instancji i uznał, że piekarz ma prawo prowadzić własną piekarnię zgodnie ze swoimi przekonaniami religijnymi.
W tym momencie
…tracąc z oczu rolę rządu, którą jest ochrona praw nadanych przez Stwórcę, urzędnicy państwowi podejmują arbitralne decyzje w oparciu o własne przekonanie, że to DO NICH należy stanowienie prawa. To jeden z powodów, dla których chrześcijanie i konserwatyści coraz bardziej zaczynają angażować się w rząd – chcą przywrócenia tradycyjnego rozumienia jego roli.
Mądrość i kompromis to sposób, w jaki wszystko należy robić, ponieważ wymaga to zdrowego rozsądku i chodzenia w miłości
Na co dzień kompromisy wychodzą rządowi najlepiej. To naturalny sposób prowadzenia polityki w Republice Reprezentantów, takiej jak USA. (Republika reprezentantów oznacza, że obywatele wybierają urzędników, aby ich reprezentowali. USA nie są demokracją.)
Oczekujemy, że przywódcy, których wybraliśmy, będą nas reprezentować używając do tego własnej mądrości i biorąc pod uwagę wszystkie dostępne opcje. Wybieramy ich, aby nas reprezentowali, aby mogli podejmować mądre decyzje, biorąc pod uwagę prawa wszystkich stanowiących społeczeństwo. Chcemy, aby rozumieli oni, że to Bóg dał prawa, a rząd musi pilnować ich dla dobra swoich obywateli.
Alexis de Tocqueville powiedział o Ameryce w swoim dwutomowym dziele „Demokracja w Ameryce” (1835/1840), że każdy w Ameryce ma „szansę popełnienia błędów, które jednak można naprawić” i jest to przywilej jej obywateli. Napisał, że to definiuje Amerykę bardziej niż jakakolwiek inna rzecz. Mamy szansę popełnić błędy, które można potem naprawić i ponownie spróbować, ponieważ rząd w czasie, kiedy to pisał w 1835 r., działał na rzecz zabezpieczenia niezbywalnych praw swoich obywateli.
W obecnych czasach rząd nadaje prawa określone przez najniższy wspólny mianownik – ktokolwiek czuje się ofiarą wierzy, że jego prawa powinny być wyniesione ponad prawa innych. Teraz wydaje się, że każdy musi stanąć przed rządem, jako przed najwyższy dawcą praw. To nijak się ma do Dokumentów Założycielskich i to kolejny powód, dla którego chrześcijański patriotyzm rośnie w siłę w naszym kraju – aby ponownie przywrócić historyczną perspektywę.
To z kolei prowadzi do tego, że ludzie widzą tylko swój własny punkt widzenia i odrzucają jakikolwiek inny, że nie są w stanie wziąć pod uwagę opinii innych ludzi, piszą historię na nowo nie chcąc wysłuchać tych, którzy nie zgadzają się z ich przekonaniami.
Kiedy Prawo staje się absolutem…
…wtedy wszelkie wybory, dyskusje czy własna logika używana między różnymi grupami w celu rozwiązania sporów nigdy nie ma miejsca. Sztuka debatowania zniknęła. Straciliśmy sztukę rozmawiania i kompromisu. Każda grupa po prostu stoi twardo przy swoich prawach i nie widzi potrzeby rozmawiania o tym, czy też szukania kompromisu. Staliśmy się narodem plemion, które zwalczają się nawzajem i nie biorą przy tym jeńców. Jest to całkowicie sprzeczne z chrześcijańskim punktem widzenia. Naszą kulturą było zawsze chodzenie w miłości, rozmawianie ze sobą, modlitwa o innych.
We współczesnym świecie prawo nie wymaga już ludzkiego udziału, ponieważ wszystkie trudne rozmowy nigdy nie muszą mieć już miejsca. Nie umiemy już w uprzejmy sposób dyskutować naszych odmiennych opinii, ponieważ Prawo sprawia, że nie trzeba zajmować się zrozumieniem różnych kwestii, problemów, różnic lub dostępnych rozwiązań. Obecne pokolenie – dotyczy to niestety również chrześcijan – potrafi jedynie reagować odruchowo; straciło zdolność używania zdrowego rozsądku i nie potrafi przedstawiać w dyskusji swojego punktu widzenia bez zaatakowania drugiej strony.
Stoi to w opozycji do życia w Duchu Bożym. W Nowym Testamencie mówi się nam, abyśmy skłaniali się jeden do drugich, abyśmy byli cierpliwi, uprzejmi, przebaczający. Kiedy rząd myśli, że jest dawcą praw, wtedy traci się miłość. Serca wielu stają się zimne z powodu wspieranego przez rząd wzrostu nieprawości, gdy nazywa się to czymś normalnym i domaga zaakceptowania tego przez wszystkich.
Ojciec założyciel – James Madison napisał:
„…w tworzeniu rządu ludzi nad ludźmi największa trudność polega na tym: Musisz umożliwić rządowi kontrolować tych, którymi rządzą, a w następnej kolejności zobowiązać go do samokontroli”.
Rząd staje się niezdolny do funkcjonowania, przygnieciony swym własnym ciężarem
Rząd staje się wtedy molochem, którego nikt nie kontroluje, gdzie nikt nie bierze odpowiedzialności za nic, ponieważ każda grupa, każde plemię ma swoje prawa, których przecież nie można naruszyć, więc jeden biurokrata przerzuca papierkową robotę następnemu biurokracie i nikt nie ma ani autorytetu ani też nawet chęci posłużenia się zdrowym rozsądkiem, mądrością aby uczynić jakąś zmianę – nie, teraz trzeba tylko po prostu egzekwować Prawo.
W taki sposób Prawo podważa decyzje, które sprawiają, że demokracja działa. Po co wybierać kogokolwiek, gdy nic się nie zmienia? Niby mówimy o ludziach, lecz bezduszna Machina pracuje dalej i prawa wydane przez rząd muszą być przestrzegane, nawet gdy nie mają nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem czy sprawiedliwością.
Do amerykańskiego chrześcijanina…
Jednakże my – Amerykanie, możemy powrócić do trzech pierwotnych punktów, o których mówiliśmy na początku: To Stwórca nadaje prawa, a nie rząd. Prawa te nie mogą być przenoszone ani naruszane. Dlatego każda osoba jest odpowiedzialna za własne życie. To jest chrześcijański punkt widzenia i tradycyjna kultura amerykańska. Niestety stoi to w sprzeczności z tym, co wielu próbuje teraz czynić w Ameryce i innych krajach zachodnich.
Paweł napisał, że powinniśmy się modlić
„… za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością” (1 Tym. 2:2). Większość ludzi tego właśnie pragnie – chcą żyć w społeczeństwie, w którym uczciwa praca i pobożne życie pozwala wszystkim żyć w pokoju. Wymaga to wzięcia osobistej odpowiedzialności za własne życie, by żyć zgodnie z pewnymi moralnymi normami.
Paweł żył w czasach, gdy rządził Rzym, a wierność Cezarowi była obowiązkowa. Chrześcijaństwo było kontrkulturą, ponieważ mówiło o braniu odpowiedzialności za własne życie, ponieważ jednego dnia stanie się przed Bogiem, który jest większy od Cezara, aby zdać przed Nim sprawę. Zmagania między Cezarem, a kulturą chrześcijańską trwają do dziś dzień i wszyscy jesteśmy tego częścią.
Mam nadzieję, że powyższe było pomocne w zrozumieniu, dlaczego w ruch Chrześcijańskich Patriotów w Ameryce przybiera na sile.
Wiele błogosławieństw
John Fenn