Stan Tyra
1 grudnia
Każdy chce gdzieś należeć. Jest to wewnętrzne ludzkie pragnienie, aby należeć do czegoś większego niż my sami. Skoro to pragnienie jest tak silne, często próbujemy zaspokoić je dopasowując się do czegoś i szukając aprobaty. Nie tylko są to słabe substytuty, lecz stają się prawdziwymi przeszkodami na drodze do autentycznego przyłączenia i przynależenia. Prawdziwa przynależność może mieć miejsce wyłącznie wtedy, gdy daruję i całkowicie udostępniam prawdziwego siebie i niedoskonałe ja. Ponieważ zdarza się to tak rzadko, autentyczne więzi i przynależność niemal nie istnieją. Stąd później jesteśmy tak zaszokowani tym, że ktoś nas odrzuca z taką łatwością.
Zawsze staram się stworzyć dla moich pracowników bezpieczną przestrzeń (ale nie przestrzeń pozbawioną granic), aby byli autentyczni, ponieważ znam moc zespołu, który jest rzeczywiście połączony i pracuje razem w sensie prawdziwej przynależności. Jest to zespół, który uosabia ideę mówiącą, że suma jest czymś większym niż pojedyncze części.
Niestety, jednym z miejsc, w którym najczęściej mówi się o przynależności, jest tradycyjnie najmniej ku temu przychylne miejsce tj. lokalny kościół. Ponieważ wymaganie grupowego myślenia i posłuszeństwa, aby mieć tam swoje miejsce, należy do fundamentów większości kościelnych środowisk, nie istnieje autentyzm, co prowadzi do tego, że nie istnieje realna przynależność. Złam zasadę a dowiesz się jak bardzo rzeczywiście należysz.
Jeśli wydaje nam się, że to pozwoli nam należeć, zrobimy wszystko, od gangu do plotki, cokolwiek potrzeba, aby tylko dopasować się. Lecz to nie działa. Można należeć wtedy, gdy zaoferujemy najbardziej autentycznego siebie i gdy zaakceptujemy owe autentyczne osobowości innych.
4 grudnia
Czasami ludzi pytają mnie, czym jest moja „służba”. Zwykle zazwyczaj mówiłem żartem: „Jestem mówcą motywacyjnym”, co najmniej wydaje się utrzymywać otwarte drzwi do dalszej dyskusji. Teraz mówię: „jestem doradca uzależnień”. Oczywiście, następnym pytaniem jest: „jakiego rodzaju uzależnienia?” na co odpowiadam: „tego, o którym jeszcze nie wiesz, że jesteś uzależniony”.
Odkryłem, że większość największych uzależnień ludzi to te, na które większość jest ślepa. Mówią o uzależnieniu od tego, aby mieć rację, być w towarzystwie właściwej grupy. Racje co do czego? Czegokolwiek i wszystkiego.
Na przykład: ktoś zadał mi wczoraj pytanie i poświęcił dziesięć odpowiedzi, aby zdyskredytować i odrzucić moją odpowiedź. Nie były złośliwe czy agresywne, po prostu lekceważące. Zadane pytanie miało służyć wyłącznie potwierdzeniu, a nie poszukiwaniu mądrości, wejrzenia czy przemiany. W rzeczywistości zadane pytanie miało za zadanie powiedzieć: „oto, w co wierzę i chcę wierzyć w to jeszcze bardziej, daj mi kilka faktów, aby mógł potwierdzić, jak bardzo mam rację”.
Nie wykonują „jak to zrobić”. Kiedyś próbowałem, lecz kiedy mówisz o ukrytych głębokich rzeczach to nie działa. Te rzeczy są poza zasięgiem wzroku i umysłu, i tacy ludzie chcą, aby tam pozostały. Ludzie (my) nie chcą również czuć się skrępowanym. Chcemy szybkiej i łatwej listy „jak-to-zrobić” do oświecenia. Jesteśmy przekonani, że jeśli otrzymamy odpowiednie odpowiedzi, wszystko będzie w porządku. Jak to jest w twoim przypadku? Jeśli naprawdę chcemy żyć radosnym, powiązanym (z innymi – przyp. tłum.) i mającym znaczenie życiem, musimy odkryć te rzeczy, które w tym przeszkadzają i rozmawiać o tym. Kiedy już mamy swoja własną historię, widzimy, czym jest ta podróż, zaczynamy rozumieć i szanować ciemność, która daje kontekst i znaczenie naszemu poszukiwaniu światła.
5 grudnia
Jeśli chodzi o pytanie „jak to zrobić” nie jest to niczym innym jak tylko kuszącym skrótem. Chodzi mi o to, że po co wchodzić w ciemność, skoro możesz ją obejść, prawda? Lecz tu jest dylemat: dlaczego owe „jak to zrobić” jest tak pociągające, skoro, naprawdę, już wiemy „jak zrobić”, a jednak ciągle stoimy w tym samym miejscu tęsknoty za większym spokojem, przynależnością i większym znaczeniem.
Ewangeliczne chrześcijaństwo jest bardzo skupione na tym, aby coraz więcej i więcej się uczyć. Szkoły biblijne, nauczania, głoszenie, małe grupy istnieją z powodu przekonania, że taka jest droga do prawdy, bądź wie o tym, że jest to najlepsza droga do uniknięcia prawdy. Jeśli trwanie w prawdzie i poznanie jej jest drogą do wolności, a tak jest, to niestety fundamentalizm może preferować, abyś trwał w strachu i zniewoleniu. Powinien przyjść taki czas, gdy „… nie potrzebujecie, aby was ktokolwiek uczył…” (1 J 2:27).
Jeśli informacja i odpowiedzi są bramą do sprawności i odżywiania się to ja powinienem być niesłychanym przykładem tego. Wszyscy wiemy co wybierać jeśli chodzi o żywność, zdrowie i nasze pieniądze, a jednak… Jesteśmy najbardziej otyłymi, leczonymi i zadłużonymi Amerykanami. Dlaczego? Ponieważ nie chcemy mówić o tych głębszych rzeczach, które wchodzą w drogę, nie chcemy mówić o tym, co sprawia, że jemy tak dużo, że jesteśmy chorzy czy o tym, dlaczego byliśmy latami tak zaangażowani w działalność kościelną, a jednak ciągle mamy niewiele, o ile w ogóle, pokoju, radości i wiary.
Podobnie poganiacze Hebrajczyków z czasów Mojżesza, po prostu zwiększamy oczekiwania nakładane na siebie i innych; pracować ciężej jest po prostu naszym domyślnym stanem. Nikt nam tego nie musi mówić, stajemy się dla siebie samych największymi poganiaczami.
Wstyd, skrytość i potępienie to trzy atrybuty ogrodu doświadczeń Adama i Ewy, aby wyrwać się spod kontroli naszego życia, potrzebują partnerów: strachu,sekretów i osądu.
6 grudnia
Prawda nigdy nie negocjuje
Weźmy przypadek Adama i Ewy jako naszej dekoracji do zastanowienia się nad tą myślą. Gdy Bóg zobaczył, że się ukrywają, powiedzieli: „… obawialiśmy się”. Dlaczego się bali? Ponieważ zdecydowali się patrzeć na siebie samych przez inne okulary niż te, których używał Ojciec. Za każdym razem, gdy chcemy patrzeć na siebie poprzez okulary „dobra i zła” skutkiem jest wstyd, strach i ukrywanie się. Ukrywanie przed kim? Przed sobą samym, a zatem przed Bogiem, ponieważ nie możesz ukryć się przed Bogiem, nie ukrywając się przed swoim autentycznym ja.
Między wstydem a poczuciem winy jest ogromna różnica. Poczucie winy mówi: „zrobiłem coś złego”. Wstyd mówi: „ja jestem zły”. W tym kraju i w zachodnim fundamentalizmie zawstydzanie stało się narzędziem z wyboru. Słabi, bojaźliwi ludzie, nie chcą rozmawiać o tym, co zrobiłeś. Wolą mówić o tym, jak żałosny jesteś, a powód tego jest taki, że rozmawianie o tym, co zrobiłeś może prowadzić do odbudowy , a odbudowa nigdy nie jest celem. Zawstydzanie jest lepszym narzędziem, ponieważ przekreśla ciebie jako ludzką istotę jakiejkolwiek wartości. Większość ludzi nie chce odbudowy, chcą być więksi i dowodzić. Domaganie się poddania nie jest poddaniem. Tak więc, strach, skrytość i osąd są stałymi towarzyszami wstydu, skrytości i potępienia. Spójrzmy ponownie na historię z Ogrodu Eden. Ewa, przekonawszy samą siebie, że powinna stać się kim, kim już była, … jak Bóg, zjadła owoc sama. Adama z nią nie było. Podobnie jest z nami, gdy oddzielimy się wyłącznie z własnymi głosami w głowie, to są one uważane za prawdę, rzeczywistość jest zniekształcana, a nam zdaje się, że jesteśmy mądrzejsi od każdego innego. Tutaj ma miejsce to, że „każda droga zdaje się nam właściwa, a w końcu prowadzi do śmierci” (Przyp 14:12). Naturalny wzrost jest izolacją, która nie oznacza, że nie ma nikogo w pobliżu. Znaczy, że masz w swojej głowie dobrze okopaną narrację, którą uważasz za absolutnie prawdziwą. Twoja rzeczywistość jest więc odzwierciedleniem twoich myśli a każdy jest albo przyjacielem, dlatego, że się zgadza, albo, w przeciwnym wypadku, wrogiem. Z izolacji bierze się poczucie winy, następnie wstyd i ukrywanie się, co prowadzi do jeszcze większej izolacji, za którą idzie potępienie i osąd. Ewa oskarżyła węża, a Adam Ewę. Dalej przychodzi czas na tworzenie dla sobie kostiumów, ponieważ nie podoba ci się swój wygląd i nie chcesz zobaczyć prawdy, lecz raczej stworzone i projektowane ja. To wszystko dzieje się przy równoczesnym wypieraniu tego, że to wszystko zaczęło się we własnej głowie od kłamstwa o sobie. Zamiast przyznać się do tego, że się wierzy w kłamstwo, tworzy się nowe ja, równocześnie oskarżając wszystkich innych za ten chaos. Słabi, bojaźliwi ludzie są najbardziej rozzłoszczonymi ludźmi na tej planecie, ponieważ ich cała stworzona egzystencja zależy od przekreślania tych, którzy wyglądają inaczej. Dojrzała mądrość nie jest gniewna, ponieważ nie ma niczego do ochrony i nie żyje w udawanym świecie wyższości. Nie potrzebuje potwierdzania i nie jest dręczona krytycyzmem. Jest zupełnie zadowolona być tym, czym jest.
Tak, mógłbym znacznie więcej powiedzieć na ten temat, lecz mam nadzieję, że to na dziś wystarczy, aby zrobić krótką pauzę i chwilę na zastanowienie się.
< —- | —- >