Stan Tyra
27 października o 12:42 ·
Zostawienie w spokoju naszych religijnych przekonań miałoby sens wtedy, gdyby one działały, lecz my przecież nawet nie powinniśmy poddawać w wątpliwość ich działania. Wmawiamy sobie, że problem nie jest w naszych wierzeniach, lecz w niewierzących. Niestety, jest dokładnie odwrotnie, to wierzący są najbardziej zwiedzeni, podobnie jak ewangelia, która musi być głoszona „najpierw Żydom”. Problemem jest to, że wierzymy w te rzeczy i używamy ich jedni przeciwko drugim, aby stworzyć największy podział, który rodzi wszelkie podziały ludzkości. Nieustannie robimy to samo a spodziewamy się, że skutki się zmienią. Wydaje się, że tysiąclecia niepowodzeń historii niczego nas nie nauczyły.
Podobni do ptaków samobójców uderzamy w czystą okienną szybę, powtarzamy „amen” na religijny system, którego nie widzimy i dlatego też nie chcemy widzieć. Gdyby tak nie było, nie żylibyśmy na planecie, na której podziały są wszędzie, nienawiść jest standardową praktyką, nawet jeśli nadajemy temu inną nazwę. Nie gardzilibyśmy sobą nawzajem i nie nękali z powodu kilka głupich pozycji politycznych. Nie żylibyśmy na planecie, na której ludzie zabijają się nawzajem, aby osadzić swoje różnice; miliony nie cierpiały by z głodu, podczas gdy my wyrzucamy na tyle jedzenia, że można by było każdego dnia wyżywić połowę tej populacji.
Kwestia sprowadza się do tego czy chcemy zrobić najodważniejszą rzecz? Czy jesteśmy gotowi rzucić wyzwanie swoim najbardziej świętym wierzeniom? Czy będziemy chcieli zastanowić się nad tym, że jest to całkowite łajno i nie działa? Czy będziemy gotowi przemyśleć nowe idee i nowe opinie, nawet jeśli są sprzeczne ze wszystkim, co do tej pory wiedzieliśmy? Czy jesteśmy gotowi choćby rozważyć te możliwości? Czy też, pójdziemy dalej odrzucając każdy głos, który nie zgadza się z tym, co opowiadaliśmy sobie przez stulecia?
Na szczęście i jak zwykle, zawsze jest dostępna dobra nowina. Nawet dziś, w świecie, który ciągle boryka się ekonomicznymi kryzysami, politycznym zamieszaniem, cywilnymi niepokojami, społecznymi załamaniami, duchowym zamieszaniem i nieustającą wojną, ludzie wszędzie znajdują na tyle odwagi, aby NIE zostawiać swoich przekonań w spokoju.
Szturchają niedźwiedzia i przyznają, że „ich” bałwany nie są takie jak jest Bóg i dlatego nie służą im, czy komukolwiek – bardzo dobrze.
Być może powinniśmy przestać marnować tyle czasu na FB na czytanie milionów opinii na każdy temat, w tym również tej. Być może powinniśmy przestać marnować tyle czasu na siedzenie pod złym drzewem, pytając: „czy rzeczywiście Bóg powiedział…?” „Czy faktycznie Bóg to miał na myśli?” „Jakie jest prorocze spojrzenie w tym wersecie?” Słuchaj! To nie jest trudne. Kochaj Boga, kochaj siebie i kochaj kogoś innego… dziś. To jest to! Niczego więcej nie trzeba sobie wyobrażać.
Wydaje się, że tak lubimy nieustanne szukanie, nauczanie i liczne opinie, ponieważ tak naprawdę stanowią one źródło rozpraszania dla rzeczywistego zrobienia czegokolwiek pobożnego. Jezus nauczał w drodze i w czasie „robienia”. Nigdy nie siadał gromadząc więcej idei na temat Boga i starając się najpierw o oświecenie.
Chcesz ubrać ten świat? Dobrze! Idź do swej szafy, wyciągnij płaszcz i znajdź kogoś, komu możesz go dać. To jest pierwszy krok. Chcesz nakarmić ten świat? Cudownie!! Idź do swojej spiżarni wyciągnij jedzenie i znajdź kogoś, aby mu dać. Chcesz, aby na świecie był pokój? Znakomicie! Bądź dobry dla kogoś kto nienawidzi. Powtórzę: to nie jest skomplikowane, tylko po prostu trudno otrzymać na to zgodę od własnego ego.
NIC nie blokuje miłości bardziej niż poczucie wyższości, któremu towarzyszy poczucie sprawiedliwości opieczętowane imieniem Jezusa.