4 września
Pozwólcie, że przypomnę wam fundamentalną prawdę poruszania się do przodu na drodze przemiany:
Musisz opuścić dom!
Musisz opuścić to znajome miejsce nawet jeśli ten „dom” był domem tylko na krótką chwilę. Widzę zbyt wielu ludzi, którzy mówią, że chcą żyć życiem stałego przebudzenia, a którzy po prostu ruszają ku nowemu długoterminowemu domowi. Życie przemiany jest koczowniczym duchowym życiem. Wchodzisz do jakiegoś miejsca, doświadczasz pełnie doświadczeń dostępnych tam i ruszasz ku następnemu nieznanemu miejscu. Jeśli zainwestujesz bardzo w budowę swojej ostatniej duchowej wieży powodzenia i wartości własnej, nie będziesz chciał jej opuścić. Thomas Merton nazwał to budowaniem własnego osobistego „projektu zbawienia”.
Gdy już sobie raz pozwolisz na opuszczenie aktualnego domu twoja podróż będzie miała swoje własne życie i śmierć. Nie musisz wiedzieć, dokąd idziesz, po prostu musisz iść. Właśnie te słowa zostały przekazane Abrahamowi i Sarze w Rdz 12:1: „wyjdź ze swego kraju, swojej rodziny i domu swego ojca, do ziemi, którą Ja ci wskażę”.
Echem odbijają się te słowa, gdy Jezus mówi o opuszczeniu ojca, matki, żony, dzieci, braci, sióstr a nawet, tak właśnie, własnego życia, bo w przeciwnym razie nie możesz być uczniem (Łk 14:26, Mt 4:22). Nie mówi o budowani nowej religii, przyłączeniu się do nowej denominacji i stworzeniu nowego systemu bezpieczeństwa.
Tak więc, pytanie, które każdy z nas powinien sobie zadać jest takie: Czy dążę do tego, co nieznane dla mnie? Czy wiem, dokąd zmierzam? Jeśli tak, to w rzeczywistości nie zmierzam nigdzie. Co takiego czytam, co brzmi dla mnie w 99% jak herezja co powoduje nieustanne uczucie „wkurzenia”? Kogo takiego słucham, że brzmi tak, jakby stracił rozum?
Mamy tendencję do wybierania tego, co znamy i pobudzamy innych, aby to prezentowali w taki sposób, jakby było czymś nowym i sprawiało, że czujemy się oświeceni.
5 września
Musi być co najmniej jedna taka sytuacja, w której nasze życie jest nie do naprawienie, nie da się kontrolować, zmienić czy choćby zrozumieć. Dla uczniów Jezusa takim kamieniem potknięcia było Jego ukrzyżowanie.
Zamiast uczyć prawdy o krzyżu i cierpieniu religia zamieniła to w mechaniczną „teorię zastępczego zadośćuczynienia”, aby dopasować go do narracji rewanżu. Zdaje się, że religia zawsze woli jakiegoś rodzaju porządek od duchowego patrzenia i przemiany.
Trudno jest opuścić kolektywną plemienność. To, co często nazywamy duchowością nie jest niczym więcej, niż tym co myślą wszyscy dookoła. Bez prawdziwej wewnętrznej pracy większość ludzi nigdy nie wyjdzie poza te systemowe pranie mózgu. Niektórzy mogą się przeciwko temu buntować, lecz nie są przez to przemieniani. Konieczne jest solidne pchniecie, ogromne wątpliwości, wiele cierpienia i odrzucenia zanim nasza własna dusza znajdzie się poza kolektywnym myśleniem grupy.
Pozostaje pytanie, jak dużo fałszywego ja chcesz zrzucić z siebie, aby ponownie odkryć autentycznego i wiecznego siebie.
Stratą czasu jest sianie swego ziarna na twardą skałę, kamienistą czy zachwaszczoną ziemię, a jednak większość spędza swoje życie robiąc właśnie to. Wielu ludzi jest zszokowanych, gdy ich blokuję czy przestają być „znajomymi”. Uważają, że powinienem być bardziej cierpliwy i dalej docierać do nich siejąc na nieowocny grunt. Tego Jezus nie uczył (Mt 13:4-9). Robić tak dalej to bardziej chcieć być słyszanym niż mieć wpływ. Jest to rzucanie swych „pereł przed wieprze”, tzn umieszczenie tego, co dla ciebie cenne w miejscach, o których wiesz, że nie będzie cenione, a nawet „zdeptane nogami” (Mt 7:9).
Wydaje się, że wielu woli mieć tysiące „znajomych” na FB zamiast czekać na dobrą glebę u kilku. Usunąłem już tysiące i muszę usunąć tysiące więcej.
Dziś znajduję taką dobrą glebę w najbardziej niespodziewanych miejscach i zdecydowanie poza kościołami i większością fejsbukowego świata. Sam Jezus powiedział, że: „Ludzie tego świata są mądrzejsi od dzieci światłości” (Łk 16:8) i dlatego to grzeszników, wyrzutków, pogan, Samarytankę, biedaka, rybaka i szaleńca, który mieszkał wśród grobów, trędowatego uczynił bohaterami swych opowieści.
Nie próbuj przekonywać ludzi o czymkolwiek! Po prostu znajdź jedną czy dwie osoby o umyśle początkującego, którzy są ciekawi wszystkiego i nie mają czego bronić. To jest płodna gleba, która zaprasza Cię do siania. Nie, nie będziesz powszechnie znany czy chwalony, (czy nienawidzony co jest również techniką ego mówiącego: patrz na mnie), lecz będziesz starszym, tym, który pomnaża i przemienia.