Stan Tyra
Zwykle to, w jaki sposób robimy jedną rzecz, pokazuje jak robimy wszystko inne.
Z tego powodu często funkcjonujemy korzystając z mądrości, którą czerpiemy z sadzawki aktualnej wiedzy, wierzeń i opinii, co z kolei powoduje, że nasza tożsamość zamienia się jezioro utworzone w starorzeczu. Jest to jezioro, które powstaje wskutek powodzi, a które po cofnięciu się jej z zalanych terenów, zostaje odcięte do świeżej wody. Po jakimś czasie następuje stagnacja, wszelkie życie zamiera i zaczyna śmierdzieć.
Tak samo dzieje się z nami, jeśli nie utrzymujemy kanału dopływu do siebie nowej i świeżej wody. Wszystkie wielkie poruszenia Boże zaczęły się od powodzi nowego objawienia, które często skutkowało narodzinami nowej denominacji. Niestety, po czasie zamieniały się one w jezioro zalewowe, nie przyjmując nic „więcej”. Wielu liderów, którzy byli wykorzystani do zrodzenia tego nowego ruchu, stawało się największymi wrogami następnego poruszenia. Odrzucali wszystko, co nowe, a zamiast tego bronili tego, co mieli. Ten smród jest najwyraźniej odczuwalny wszędzie, poza miejscem skąd pochodzi.
Znam wielu ludzi zadowolonych z obecnego bajorka myśli, do których mają dostęp w ramach swego umysłu czy plemienia. Nie interesuje ich słuchanie nikogo spoza, ponieważ są przekonani, że już znaleźli narożnik wszelkiej prawdy. Każda myśl(i) spoza bajorka jest uważana za zagrożenie, któremu należy się sprzeciwić.
Sam osobiście byłem w takiej kałuży kręcącej tą samą zastałą wodę. Teraz już znam ogromną wartość słuchania tego, co wychodzi poza aktualną świadomość i bezpieczną strefę. Zaczynam słuchać nawet bardziej uważnie wszystkiego, co „uraża” mnie i aktualny system przekonań. Zaczynam postrzegać urazę jako czerwoną flagę, która przypomina mi, że mam coś, czego się trzymam i co chciałbym bronić. Odkryłem, że nowe objawienie i mądrość najczęściej obrażają moje ego, zanim dam jakąkolwiek szansę na oświetlenie nim mego serca. Tak więc, uraza staje się wartościowym narzędziem dla mnie i dla mojej nieustannej przemiany.
Ludzie często próbują trzymać mnie z dala od wszystkiego, co nowe, mówiąc, że ta „uraza”, którą czuję, jest w rzeczywistości rozeznaniem i że to Bóg mnie chroni. Doszedłem do tego, że nie jest to prawda.
Nauczyłem się tego, jak wartościowe są głosy i perspektywy inne od moich czy też tych najlepiej mi znanych oraz jakie bogactwo niesie spotykanie się z ludźmi odmiennymi i unikalnym, a nie jedynie z takimi samymi. W jaki sposób wchodzimy do rzeki świeżej wody, a wychodzimy z bajorka? O tym będzie jutro.
Trzymajcie rękę na pulsie :).