Stan Tyra
Stan Tyra
6 września
Wbrew retoryce tylko niewielu pragnie przemiany i nieliczne kościoły witają ją z radością. Wolimy, aby proces przebiegał zgodnie z naszym planem, pod naszą kontrolą i był ograniczony do drobnego majsterkowania przy naszych religijnych projektach samorozwoju.
Jednym z powodów tego, że tak naprawdę nie chcemy przemiany jest to, że w trakcie tej podróżny napotykamy na opór w tych miejscach, w których zazwyczaj spodziewalibyśmy się wsparcia. Rodziny, przyjaciele i kościół często współpracują ze sobą, aby nas uchronić przed autentycznością, a utrzymać mocno w miejscu podporządkowania się normom. Właśnie dlatego chrześcijaństwo w większości swych form jest bardziej plemienne niż przemieniające – brak mu cierpliwości do znoszenia twojej marnotrawnej podróży i z pewnością chce uniknąć przykrych sytuacji, jakie może ona sprawić. Reputacja jest ważniejsza niż przemiana, wymagania zaś są proste: bądź dobrym starszym bratem, trzymaj się domu i bądź posłuszny.
Szczera przemiana jest procesem zmiany, który nie podlega naszej kontroli. W przeciwieństwie do dyscypliny, przemiana jest powstrzymywana staraniami, a przyspieszana przyzwoleniem. Jeśli w naszym wnętrzu ma nastąpić głęboka zmiana, musi pochodzić z jakiegoś miejsca spoza naszego ego. Każda próba kierowania czy kontrolowania go wyłącznie wzmacnia fałszywe ego, a wtedy prawda o naszym życiu jeszcze bardziej oddala się od nas.
7 września
Przemiana wpływa na naszą tożsamość w taki sposób, że ujawnia nasze „załączniki”. Jesteśmy tym, z czym najbardziej się utożsamiamy. Jeśli utożsamiam się z systemem przekonań (wierzeń) wtedy jestem moim systemem wierzeń. Jeśli jest to historia to jestem moją historią. Jeśli jest to rasa, płeć, reputacja, osiągnięcia, upadki czy cokolwiek innego jeszcze zdołasz wymienić, tym jestem. „Jak człowiek myśli w sercu swoim, taki jest” (Przyp 23:7). Jestem tym, do czego jestem najbardziej przywiązany, ponieważ właśnie to, do czego jestem tak przywiązany, decyduje o tym, co myślę. Jest to klasyczne definicja bałwana, a bałwanem jest wszystko do czego musisz się zwrócić o pozwolenie, gdy usłyszysz głos Ducha wzywającego cię do wyjścia poza miejsce, w którym jesteś ku większemu, autentycznemu ja.
Wielu ludzi utożsamia siebie z osobistą historią wykorzystania czy traumy. Przyjmują na siebie coś, co nazywamy tożsamością ofiary. O wiele bardziej tragiczne jest stać się własnym bólem, niż tylko znosić ten ból. Łatwo również utożsamić się z życiowymi okolicznościami i powiedzieć: „to ja, taki jestem, to jest moje życie”.
Być tym, co niosą własne myśli, wierzenia i przekonania skutkuje znacznie mniejszym ja i jest bardziej niebezpieczne od tylko posiadania myśli, wierzeń i przekonań. Na przykład: każdy z nas zna kogoś, kto utożsamił się ze swymi religijnymi wierzeniami. Nie da się z nim przeprowadzić istotnej rozmowy o czymkolwiek, ponieważ jego osobista, wewnętrzna przestrzeń już jest przepełniona jego opiniami i przekonaniami. Ma zawsze gotowy system obronny, ponieważ czuje, że nie tylko kwestionujesz jego wierzenie, lecz to, kim jest, jego tożsamość.
Gdy pytam kogoś: „Powiedz mi coś o sobie” to niemal bez wyjątku zaczyna mi opowiadać, co robi. Jestem matką, ojcem, mężem, żoną księgowym chrześcijaninem…?? Zmagamy się z przemianą i przejściem na wyższy poziom świadomości, ponieważ utknęliśmy w małej przestrzeni tego, co robimy i co myślimy. Wielu przylgnęło do Jezusa pomimo tego, że On mówi: „przestań, nie trzymaj się mnie” (J 20:17). Jeśli trzymamy się kurczowo Jezusa nigdy nie wzniesiemy się do chrześcijańskiej świadomości, gdzie jest miejsce na wolność do „życia, poruszania się i bycia” (Dz 17:28).
Życiem wiary jest reagowanie na życie przez „tak i amen”, równocześnie idąc dalej w pokoju, z akceptacją i wdzięcznością. Wiara jest czymś znacznie więcej niż zgodą na wierzenia i koncepcje. Wiara jest jedyną rzeczą, która może cię przygotować do najbliższego upadku swobodnego i towarzyszyć ci dalej w tym, co jest częścią następnej przemieniającej podróży. Ta podróż stawania się nie jest powolnym wspinaniem się wzwyż na starą transformacyjną górę, lecz wygląda tak: trzy kroki w górę, utrata równowagi i spadek dwa kroki wstecz. To ten jeden zyskany krok nadaje impet do dalszego marszu.
Musimy wypuścić na wolność nasze życie, co dotyczy również nasze wierzenia i przekonania, bądź Jezus powiedział, że „stracisz życie”, zanim je rzeczywiście znajdziesz. Musimy odpuścić, przejść przez stan niewiedzy, aż dojdziemy do takiego stanu, że ta wiedza nie jest nam potrzebna. To, że nie musisz wiedzieć, jest wskaźnikiem obecności autentycznej wiary. Znaczy, że zostałeś z jakiegoś powodu, którego nie rozumiesz, doprowadzony do miejsca, którego nie znasz i to w podróży, której nie możesz kontrolować.
Proces przemiany nie jest dla lękliwych, a ci, którzy zawsze mają szybkie religijne odpowiedzi, nie doświadczą go. Jest dla poszukiwacza obecnego w każdym z nas, który wie, że to, co jest ukryte w całym rozgardiaszu naszych załączników i tożsamości to autentyczne JA, które jest większe, rozleglejsze i bardziej miłujące niż wszystkie, wymyślone przez siebie pomysły na owo „ja”.
8 września
Jednym ze sposobów uodparniania się na przemianę jest to, że prowadzimy życie zbyt zajęte, aby mieć czas na ciszę i samotność. To nasze zapracowanie rozprasza nas tak, że nie możemy się spotkać z naszym wewnętrznym ja. Wolimy rozpraszanie i relaks niż przestrzeń na obecność i spotkanie. Właśnie unikanie tych rzeczy jest źródłem naszego uzależnienia i utrzymuje nasze religijne życie spięte w desperackim kieracie obowiązków i krzątania.