Czy kiedykolwiek musiałeś znieść mniej niż budujące tzw.: nabożeństwo „świadectw? Ja z pewnością tak, a do niektórych się przyłożyłem! Są to jedne z moich najbardziej męczących i bolesnych kościelnych doświadczeń – czy to składając je czy słuchając. Jakże bym pragną przewinąć wstecz kilka rzeczy.
Powiedzmy, że przeżyłeś potwierdzoną, cudowną, boską interwencję jeśli chodzi o fizyczne uzdrowienie, zaopatrzenie czy cokolwiek innego. Wstajesz i mówisz o błogosławieństwie Pańskim, o tym jak jest wielki itp., itd. Tak jakby robienie tego „dawało chwałę Bogu”.
Robisz to jednak bez odrobiny świadomości, przekonania czy wrażliwości wobec innych, którzy tkwią latami w okropnej sytuacji a nie doświadczyli przełomu uzdrowienia czy boskiej interwencji, jaka tobie się zdarzyła to twoje świadectwo nie będzie dla nich w ogóle błogosławieństwem. Wprowadzi ich w depresję, zniechęci i spowoduje rozpacz.
Oddawanie Bogu chwały polega na właściwej trosce o innych: „Cokolwiek uczyniliście najmniejszemu, Mnie uczyniliście”. Bogu oddają chwałę przynoszące owoce posłuszeństwo i ukrzyżowane życie, a nie pozbawione wrażliwości świadectwo.
W Piśmie mnóstwo rzeczy jest trudnych i niejasnych. TO nie jest. Apostolskie napomnienie skierowane do Koryntian miało na celu uświadomienie im ich obowiązku kochania społeczności, tego w jaki sposób zachowanie jednostki wpływa na całość. „Niech wszystko będzie u was czynione ku zbudowaniu”, a nie indywidualny pęd adrenaliny w nadmiernie duchowy skutek.
Zazwyczaj fałszywką jest to, że twoje świadectwo ma na celu sprowokowanie wiary , w domyśle ” oni mogą uzyskać to samo, co ty otrzymałeś, jeśli po prostu _„. Wypełnij wolne pole czymkolwiek z cielesnej dziedziny duchowości Koryntian, według swego wyboru.
Banialuki. Jeśli nie kochaliście się nawzajem, twoje świadectwo jest irytującym dzwonkiem.
Maria, matka naszego Pana, doświadczyła błogosławieństwa wszystkich błogosławieństw i zachowała to dla siebie. Jeśli chodzi o te sprawy, powinniśmy iść za jej przykładem.
W porządku, powiesz, czy może być coś „złego” w podzieleniu się dobrocią Bożą? Tak. Jeśli ma to wpłynąć negatywnie na innych. Możesz dzielić się tym prywatnie wśród bliskich znajomych tam, gdzie szkielet miłości i wzajemnego zrozumienia jest w stanie właściwie unieść to i gdzie później może mieć miejsce dialog, modlitwa i dyskusja. Tak to powinno wyglądać. Nie ma w Biblii niczego na poparcie tego, że musisz się dzielić dobrocią Pańską na „spotkaniu”.
– No, po prostu czuję, że muszę się tym podzielić…
– No, wszyscy muszą to usłyszeć…
– Nie, ani ty nie musisz, ani oni.
Jest to po prostu mowa wynikająca z braku poczucia bezpieczeństwa i ubieranie tego w super-duchowy język. Poza tym, jeśli jest to rzeczywiste, inni zobaczą skutki (nie da się długo ukrywać ciąży!) czy cokolwiek z tego, co przeżyłeś i zapytają: „Co się stało u ciebie?” W ten sposób masz zgodę jednostki, która dodaje słuchaczowi godności a nie narusza twojej – skądinąd wprowadzonymi w błąd dobrymi intencjami. Nie karmisz zbiorowo na siłę swoim błogosławieństwem ludzi, którzy mogą być nieprzygotowani w danej chwili do zniesienia go.
Budowanie w społeczności szkieletu troskliwej miłości jest nieskończenie ważniejsze niż ogłaszanie twojego cudu, jeśli ono szkodzi innym, a najczęściej tak właśnie jest.