Stephen Crosby
26 lutego 2013
Wyobraź sobie, że jesteś członkiem kochającej się, zdrowej, obszernej rodziny. Każdego roku na Boże Narodzenie ta rodzina zbiera się w domu Babci i Dziadka. Dają sobie prezenty, śpiewają kolędy, wspólnie jedzą posiłek, miłość wzajemna odnawia się, serca zostają dotknięte, powstają międzypokoleniowe więzi, opowiada się historię, przewijają się różne opowiadania, wszyscy spędzają wspaniały czas. Nawet szalony wujek Eddie, który drażni wszystkich i nigdy się nie zamyka, ma swoje chwile, gdy jest kochany i tolerowany przez innych, którzy uczą się …. wzrastać w miłości i tolerancji!
Czy nazwałbyś takie zgromadzenie „spotkaniem”? Oczywiście, że nie. A dlaczego nie?
Ponieważ, gdy zbiera się rodzina, nie jest to „spotkanie”.
(Maniacy, uwaga!) Wyobraź sobie próbę uruchomienia Windows 8 na platformie MAC OS 10. Jaki byłby wynik? Nie działało by to – niewłaściwy kod do tej platformy. Nie inaczej jest w „świecie kościoła”. Wiele frustracji i dysfunkcji przeżywanych wewnątrz „chrześcijaństwa” jest związanych z tym, że usiłuje się wprowadzić Królestwo Boże do działania na platformie, której On nigdy nie dopuścił do współpracy z Królestwem. W rzeczywistości, Bóg sprzeciwia się (Jk 4:6 w wersji Biblii Króla Jakuba 'resist’ – staje w szyku bojowym przeciwko) „skutecznemu zastosowaniu”, ponieważ On jest zainteresowany we wzbudzeniu rodziny, a nie organizacyjnej franczyzy. Walczy przeciwko wszystkiemu, co uniemożliwia pojawienie się Jego rodziny, nawet jeśli są to wysiłki mających dobre intencje ignorantów.
Organizacje mają „spotkania”, a rodziny są do siebie przyciągane, ponieważ są…. rodzinami. Więzy relacji i miłości przymuszają ich do zbierania się. Z czystej definicji każde rodzinne zebranie technicznie rzecz biorąc może być spotkaniem, lecz nie każde spotkanie musi być rodzinnym zgromadzeniem. O różnicy między nimi decydują powiązania wzajemnych uczuć. „Dzieci, idziemy do kościoła, już czas. Czas na spotkanie” – nie takie są rodzinne więzy królestwa. Nie jest to Boża ekklesia.
W zorganizowanym/instytucjonalnym i tak zwanym 'organicznym’ chrześcijaństwie „spotkania” fatalnie zastąpiły rodzinę. Królestwo Boże to rodzina, której motorem działania są serca, a sprawiedliwość opiera się na miłości, a stowarzyszeniem kierowanym z kazalnic i przy pomocy projektów i programów.
Boża ekklesia składa się z członków rodziny: braci, sióstr, ojców, matek, wujków, kuzynów, dziadków itd. a nie „zajmujących stanowiska” (gdzie w Piśmie użyty jest w ogóle wyraz „stanowisko”). CEO, administratorzy, pomocnicy, autorytety, rządzący, duchowni itp. potrzebni są do prowadzenia organizacji, a nie rodziny. Boża rodzina jest zarządzana, lecz jest zarządzana poprzez rozpoznanie darów i dobrowolną wymianę darów miłości, szacunku oraz służby, a nie mandatów i polityki. Sporą część nieszczęść sami na siebie ściągamy z powodu paradygmatu, według którego sami chcemy żyć, a jest to niewola na własne życzenie.
Można powiedzieć: „Wszyscy jesteśmy rodziną w Chrystusie”. W ostatecznym duchowym i metafizycznym sensie to prawda. Nie o tym tutaj mówię.
Problem polega na tym, ze rodzina bez prawdziwego uczucia przejawianego do siebie nawzajem (co grecy nazywają storge – miłość rodzinna) nie jest prawdziwą rodziną. Nie jest autentyczna. Dzięki legalnej przynależności powstaje pewnego rodzaju „legalna więź”, lecz nie jest to prawdziwa miłość. Z prawnego punktu widzenie jest to rodzina, lecz w emocjonalnym sensie może to być wszystko, tylko nie rodzina. Ponieważ wszystko w królestwie funkcjonuje w oparciu o relacje przez miłość (we wszystkich jej przejawach apage, fileo, storge) jeśli więc brak jest miłości to, z definicji, nie jest to autentyczne Królestwo Boże.
Potrząśnięcie komuś ręki w środku czy na końcu „spotkania”, w „czasie przywitania” i powiedzenie: „Jak się masz?” nie jest przejawem miłości rodzinnej. W ramach tego, z czym mamy do czynienia, gdy istnieje plan, ograniczenie czasu do spotkania, jest to najlepsze, co można zrobić.
Tak wiele z naszej chrześcijańskiej religii, szczególnie w ramach protestantyzmu, jest bardziej poprawne „prawnie i legalnie”, niż ma związek z rodzinną atmosferą i takimi relacyjami. Nie ma prawdziwych więzi miłości. Bardziej jesteśmy związani teoriami – „przekonaniami co do doktryn z Biblii” – niż więzami miłości przez Ducha. Myślimy o sobie i innych, raczej w kategoriach kryminalnych niż rodzinnych. Możemy reagować na polecenia dyrektora, aby regularnie wychodzić do ogrodu w czasie obowiązkowej godziny przeznaczonej na rytmikę – ja muszę być obok ciebie, ponieważ to jest „czas” na to, aby być obok ciebie – lecz nie jest to relacyjna infrastruktura rodziny.
Nie chodzi tu o formę naszych spotkań, instytucjonalną czy organiczną. Zmiany formy bez zmiany serc są jak umieszczenie arszeniku w nowej butelce w oczekiwaniu na to, tym razem nie uśmierci. Tu chodzi o to, co jest w naszych sercach. Pod koniec dnia wyłącznie to się liczy, i zawsze tylko to będzie liczyć
_______________________________________
Copyright 2013, Dr Stephen R. Crosby http://www.swordofthekingdom.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać zgodę. Kontakt:
Służba utrzymuje się z dobrowolnych ofiar naszych partnerów i tych, którzy wierzą w przesłanie radykalnej łaski w rozumieniu Nowego Przymierza. Jeśli ten artykuł jest błogosławieństwem dla ciebie, przemyśl z modlitwą czy nie zachciałbyś wesprzeć nas przez PayPal. Dziękujemy, niech was Bóg błogosławi.