Wiem, że ten post będzie kontrowersyjny, zanim więc go przeczytasz, weź głęboki oddech i zrelaksuj się.
Nie możesz stanąć u bram Auschwitz i być kalwinistą ponieważ jeśli w taki sposób Bóg kontroluje ten Wszechświat to jest arbitralny i nie bardzo pomocny. Nie możesz stanąć u bram Auschwitz i być konserwatywnym ewangelikiem, ponieważ widzisz, jak Żydzi idą „z płomieni Hitlera do Bożych płomieni”. Nie możesz być pijany Duchem Świętym, stanąć u bram Auschwitz i czuć jedynie dobro, prawdę i piękno pośród najbrzydszego, ohydnego zła, dymu i popiołów. Nie możesz stanąć u bram Auschwitz i zaprzeczyć, że grzech istnieje, że nie ma czegoś takiego jak grzech czy „grzeszna natura”. Jak nazwiesz odgłos płaczących dzieci, które są rozdzielane od swoich rodziców i wysyłane do komór gazowych? Miliony ich.
Jeśli masz traktować Ewangelię poważnie, Auschwitz wrzuca nas w otchłań, do miejsca, gdzie irracjonalizm, chaos i śmiech oprawców są codziennością. Auschwitz, bądź powinienem powiedzieć Żydowskie Szoah, jest istotnym punktem zwrotnym w ludzkiej historii. W jakiś sposób można powiedzieć, że jest czymś unikalnym (sui generis). Na pytanie: „Gdzie jest Bóg?” można wskazać, podobnie jak Elie Wiesel na młodego chłopca, duszącego się wolno przy wieszaniu go. Auschwitz albo stawia ogromny znak zapytania co do Bożej mocy bądź Bożej miłości, czy obu naraz. W ramach standardowej zachodniej teologii chrześcijańskiej, czy to protestanckiej (w tym anabaptystów) czy katolickiej, u bram Auschwitz nikt nie może już więcej mówić o Bogu jako tym, który kocha, bądź dysponuje potęgą. Zostajemy uciszeni. Wszystkie nasze twierdzenia o Bożej możności kontrolowania Wszechświata czy o tym, jak bardzo Bóg kocha ludzi (czy to niektórych, czy wszystkich) również umierają.
Auschwitz nie da się wyjaśnić teologicznie, jest to największy znak zapytania jaki został kiedykolwiek postawiony chrześcijańskiej teologii. Jakkolwiek wygląda twoja teologia, jeśli nie możesz jej głosić, gdy stajesz u bram Auschwitz, tym którzy stracili swoje rodziny w piecach, nie masz nic do powiedzenia. Te same duchy ludzi, którzy umarli tam będą krzyczeć głośno i długo jeśli nie przyznasz im miejsca w twojej teologii.
Sugerowałbym, ze współczesne amerykańskie chrześcijaństwo w nadmiernej ilości jego form, nie jest pijane Duchem Świętym, nie demonstruje intelektualnej uczciwości ani integralności, a znacznie bardziej chodzi tam o naśladowanie czy socjalną tożsamość i akceptację niż o cokolwiek innego. Chrześcijaństwu w Ameryce nie chodzi o Ewangelię, lecz o skuteczną marketingową strategię i osobowości typu A. podobnie jak ponad 1500 gazet, 9000 stacji radiowych i 1500 stacji telewizyjnych jest w posiadaniu 6 głównych korporacji tak też ponad 40 000 denominacji jest w posiadaniu jednej korporacji, jednego teologicznego punktu widzenia, wspólnego dla nich: Korporacji dla Zaawansowanej Uświęconej Przemocy.
Współczesne amerykańskie protestanckie chrześcijaństwo jest w większość po prostu archaiczną kanibalistyczną religią w „chrześcijańskim” przebraniu. U swych fundamentalnych podstaw, początków i dogmatów jest zbudowane na dychotomii my – oni. Rozróżnienie pojawia się wyłącznie kosztem „innych”.
Może nie byłeś strażnikiem SS w Auschwitz, lecz nie możesz twierdzić, że tam nie byłeś, jeśli jesteś chrześcijaninem. To, co działo się przez nazistów w Auschwitz było wykonywane przez współsprawstwo chrześcijan, w szczególności Luteran. Z pewnością, możesz powiedzieć, że nie jesteś luteraninem, więc nie oskarżaj mnie o Auschwitz. Może taka być prawda, mogłeś nigdy nie być luteraninem, lecz możesz prawdopodobnie zastanowić się nad czymś takim: czy gdy stajesz u bram Auschwitz utrzymujesz „teologię chwały”?
W tezach heidelberskich Marcin Luter odróżnił „teologię chwały” od „teologii krzyża”. Oto te tezy:
- Teza 18: Pewne jest to, że człowiek musi całkowicie zwątpić w siebie, by przygotować się na przyjęcie łaski Chrystusa.
- Teza 19: Nie ten jest godzien miana teologa, kto niewidzialną istotę Boga ogląda w dziełach i poznaje umysłem (Rzym 1,20, 1Kor 1:21-25),
- Teza 20: Ten tylko godzien jest miana teologa, kto widzialną i objawioną (człowiekowi) istotę Boga postrzega przez krzyż i cierpienie.
- Teza 21: Teolog szukający nieukrytej chwały Boga nazywa zło dobrem a dobro złem. Teolog krzyża nazywa rzeczy po imieniu.
- Teza 22: Mądrość, która postrzega niewidzialną istotę Boga w tym, co stworzone, nadyma, zaślepia i zatwardza serce.
Luter mówi, że: jeśli wierzysz, że Bóg jest ujawniany w historycznych procesach (wystąpieniu Hitlera w Niemczech, wyborach urzędników), naturalnych katastrofach czy plagach, bogactwie, sławie czy władzy, to nie widzisz Boga, tylko bałwana swojej własnej produkcji. Dałeś się kupić przez deuteronomiczną hermeneutykę (Bóg błogosławi dobrych, a przeklina złych) i uświęciłeś również myślenie, które usprawiedliwia przemoc w takiej czy innej formie. Jest to teologia, która wymaga deus ex machina, Boga, który interweniuje w ludzkiej historii na rzecz „Bożej własności” (oczywiście, zawsze postrzeganej jako „moje grupa). Jest to teologia dominująca w amerykańskim protestanckim chrześcijaństwie i jej zainfekowanych odpowiednikach na całym globie.
Tego rodzaju teologia zostaje zdziesiątkowana u bram Auschwitz. Auschwitz jako wydarzenie historyczne jest największym znakiem zapytania konsumpcyjnego chrześcijaństwa, w którym wszystko dotyczy mojego dobrego czucia się, mojej duchowości, mojej drogi, … , ja, mnie, mi, moje. To narcystyczne podejście do chrześcijańskiej wiary (oparte na „romantycznym kłamstwie autonomicznego indywidualizmu) jest przyczyną tego, że marketing i szufladkowanie stały się ważniejsze od solidarności z cierpiącymi, odrzucanymi i wykluczanymi. Nie wolno nam zapominać o tym, że problem, którym były dotknięte kozły z przypowieści z 25 rozdziału Mateusza jest również naszą chorobą dziś. Kochalibyśmy Boga w innych, lecz hej, nie widzimy Boga w tych, których wyrzucamy czy traktujemy jak kozły ofiarne. Dlaczego? Ponieważ w oczywisty sposób nasi wrogowie są wrogami Boga.
Teologia Krzyża widzi Boga w cierpieniu. Teologia krzyża uznaje istnienie ofiar, więc płacze i zawodzi. Teolog krzyża nie stoi na Kalwarii podskakując w górę i w dół z radości, ani nie pojawia się tutaj Jaguarem czy w błyskotkach. Teolog krzyża pokazuje się na Golgocie w worku pokutnym i popiele.
Zanim się na mnie zezłościsz, zrozum, proszę, że zadaję tutaj bardzo trudne pytanie. Luter zadał je w XVII wieku. Calvin, Zwingli i Bullinger poszli w całkowicie innym kierunku. Gdyby pastorzy w Niemczech potraktowali Lutra poważnie, kościół mógł być potężną siłą. Niestety, ani Rzym, ani żadna kościelna zinstytucjonalizowana biurokracja nie znalazła odwagi na to by wziąć Lutra pod uwagę, pomimo tego, że Barth, Niemöller oraz Bonhoeffer starali się to robić.
W Ameryce jesteśmy postawieni wobec wyboru: albo idziemy dalej za naszą „teologią chwały” i w ten sposób ignorujemy miejsce objawienia siebie Boga w krzyżu Jezusa zamieniając je w inny ofiarny mechanizm, albo możemy przyjść do Krzyża dokładnie tak, jak przyszlibyśmy do bram Auschwitz i uznali, że robienie z innych kozłów ofiarnych nie jest Bożym sposobem działania. Nie chodzi o to, co mówi Biblia, lecz o to, co Bóg mówi w Chrystusie, gdy Syn cierpi z rąk nieludzkiej ludzkości. Czy twoja teologia może temu podołać? Jeśli nie, to może już czas na to, aby zastanowić się czy rzeczywiście znasz Boga, czy też jakąś religijną kopię dostarczoną przez tą instytucję.