Monthly Archives: maj 2006

Moc nadzmysłowego życia_1

Logo_Frangipane

Mamy obecnie dostępną ogromną ilość książek o tym jak rozwijać dary Ducha czy odkrywać cel, z których większość jest z pewnością warta naszej uwagi. Rozpoznanie swych darów i szkolenie w naszym indywidualnym powołaniu ku służbie dla Boga jest częścią wykonywania Jego woli. Istnieje jednak głębszy, bardziej istotny cel – cel, który ostatecznie jest daleko bardziej cenny dla Boga i dla nas samych. Mówię o szczerym pościgu za osiągnięciem podobieństwa do Chrystusa.

Zdumiewa nas życie Pawła. Oto człowiek, który napisał Pismo, który doprowadził tysiące do Chrystusa; założył liczne kościoły i był sprawny w działaniu wszystkich duchowych darów. A jednak to, co poganiało go w życiu do przodu to nie było powołanie, lecz pasja, aby być podobnym do Chrystusa. Wyraża to odważnie w Flp 3:10 :

Żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci”.

W ciągu ostatnich lat martwi mnie to, że widziałem zbyt wielu ludzi, którzy oddali siebie doskonaleniu swych darów czy służby, lecz zlekceważyli głębszy wyścig do kształtowania siebie na wzór Chrystusa. Czerpanie duchowego spełnienia z „naszej służby” i „obdarowania” to w rzeczywistości jest droga po ścieżce odwodzącej od tego spełnienia.

Pozwólcie, że podkreślę ten punkt dotyczący natury naszego powołania: moje powołanie nie jest istotą mojego przeznaczenia. Osobiste powołanie jest kombinacją boskiego przygotowania i obecnego przydziału. Powołanie często zmienia się w czasie życia. Jakkolwiek ważne jest twoje powołanie to istota naszego przeznaczenia nie jest w tym, co robimy dla Boga, lecz w podobieństwie mojego serca do serca Chrystusa. Podobieństwo do Chrystusa jest moim przeznaczeniem. Bóg może używać mojego powołania do doskonalenia chrześcijaństwa, lecz celem mojego istnienia jest stać się takim jak Chrystus. Duchowe dary i przydział służby to tylko pasażerowie tego pojazdu, w czasie mojej podróży do pełni Chrystusa.

Przeznaczeni do podobieństwa

Mówiąc o przeznaczeniu Paweł napisał: „Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci”.

Czy dostrzegamy to? Zostaliśmy przeznaczeni na to, „aby stać się podobni” do Syna Bożego. Gdy NT mówi o przeznaczeniu jest to niemal zawsze w kontekście stawania się podobnym do Chrystusa.

Powołanie” czy zadanie to może być służba jako pastor, nauczyciel czy gospodyni domowa, czy na nawet gdzieś na rynku miejskim, lecz bez względu na zewnętrzną odpowiedzialność, istotą mojego przeznaczenia – rzeczywistością, która trwa we mnie niewidoczna i bez względu na zewnętrzne okoliczności – jest uchwycenie życia „ukształtowanego na podobieństwo Syna Bożego”.

Widzisz, nasze przeznaczenie to nie to, co robimy dla Boga, lecz kim stajemy się w Nim. Gdy osiągamy podobieństwo do Chrystusa, nasza miłość dla Boga staje się większa, nasze świadczenie grzesznikom uzyskuje większą moc, nasze pragnienia są zakorzenione i zasilane przez podobieństwo do Niego..

Z dala od Niego, możemy myśleć, że robimy bardzo wielkie i ważne rzeczy, a jednak Chrystus mówi „Jeśli kto nie trwa we mnie, zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl” (p. J 15:1-8). Z Chrystusem, jednak, nawet w samym środku konfliktów, prób i pokuszeń możemy manifestować „życie Jezusa… w śmiertelnym ciele” (2 Ko. 4:8). To jest rzeczywiście nadzmysłowe życie Boże.

Dary i powołania

Jest to zawstydzające dla zachodu, że wiele z naszych seminariów nie skupia się na podobieństwie do Chrystusa, lecz raczej oddaje się w pierwszym rzędzie teologii i hermenutyce. Oczywiście, potrzebujemy właściwego biblijnego poznania, lecz potrzebujemy czegoś jeszcze więcej: podobieństwa do Chrystusa. Nawet w naszych kościołach pracujemy nad tym, aby ludzie byli uwalniani „w swoich darach” i obyśmy w tym nigdy nie ustali! Lecz nie lekceważmy bardziej fundamentalnej pracy jaką jest oglądanie podobieństwa do Chrystusa wbudowanego w zborową postawę.

Paweł nauczał, że dary i powołanie Boże były „nieodwołalne” (Rzym 11:29 w tłumaczeniach angielskich jest „bez pokuty” czyli niezależnie od pokuty – przyp. tłum.). Apostoł pisał o Izraelu i ich niepodważalnym miejscu jakie ma zapewnione w Bożej przyszłości, a jednak zasada, o której mówi jest prawdziwa dla nas: Boże powołanie w naszym życiu i Jego dary pozostają żywą rzeczywistością niezależnie od stanu naszego serca. Dary i powołanie Boże istnieją w nas „bez skruchy”.

Pastor nadal może głosić a nawet inspirować zgromadzenie, pomimo że jego życie trwa w poważnym grzechu. Jego „powołanie” jest niezależne od aktualnego stanu jego sprawiedliwości. Lider uwielbienia, który oddaje się cudzołóstwu w sobotnią noc może pobudzać zgromadzenie w niedzielę rano, ponieważ jego dar nadal funkcjonuje, „bez pokuty” (nieodwołalnie) za ten grzech. Ewangelista, który płacze, gdy dusze są zbawiane nawet jeśli spędził noc pijany, myśli, że Bóg usprawiedliwił jego bezprawie. A jednak, w czasie gdy Duch Święty działa poprzez jego dar, sam człowiek jest w śmiertelnym niebezp
ieczeństwie. Ponieważ, po tym, gdy spędził czas na głoszeniu innym, sam może zostać zdyskwalifikowany (p. 1 Kor. 9:27). Wszyscy widzieliśmy działania darów i powołań funkcjonujących nawet poprzez jednostki, które prowadziły podwójne życie, z sercami zniewolonymi w pułapce grzechu.

Fakt, że dary i powołanie Boże działa w jakiś sposób niezależnie od naszego charakteru, mówi o tym, że Bóg będzie używać niedoskonałych ludzi. Niemniej nadal musimy być czujni, bo może przyjść taki dzień, gdy będziemy spoglądać na nasze dary czy służbę i wołać: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów?A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie. (Mat. 7:21-23).

Widzisz, nasze dary są niezbędne a zrozumienie naszego powołania żywotne, lecz to zdobycie natury Chrystusa jest naszym przeznaczeniem. Umiłowani, w miarę jak się zbliżamy do końca wieków, dla Bożego ludu nastaje nowy priorytet: podsumowanie „wszystkiego w Chrystusie” (p. Ef. 1:9-10).

Zarówno dary jak i powołanie musi służyć naszemu przeznaczeniu, którym jest ujawnienie natury Chrystusa. Skupienie, które przynosi znaczenie i spełnienie to wewnętrzne upodobnienie do Chrystusa. Nasze życie ma stać się „miłą wonnością Chrystusową dla Boga” (2 Kor. 2:15). Tak, ścieżka podobieństwa do Chrystusa jest drogą do nadzmysłowego życie Bożego.

aracer

Dziesięć zmęczonych dziewcząt_02

To wszystko stanie się przed, swego rodzaju….

Lot, który jest nazwany przez Piotra „sprawiedliwym” co najmniej trzykrotnie, został „porwany” z Sodomy (2 Ptr. 2:6-8) nie dlatego, że był wzorowym świętym, lecz po prostu dlatego, że przez wiarę należał do Boga. Piotr mówi również o Noem. Noe był tym wszystkim, czym powinien być Lot, lecz nie był. Stan świata w czasach Noego mógł być nawet gorszy od tego jaki Lot obserwował w Sodomie i Gomorze. W każdym razie był to stan uniwersalny podczas gdy sytuacja Sodomy i Gomory lokalna. Piotr byłby w porządku nazywając Noego „sprawiedliwym”, lecz on idzie jeszcze dalej i opisuje go jako „zwiastuna sprawiedliwości” (2:5). Jakaż różnica! Nawet jeśli w życiu i świadectwie Lota było wiele negatywów (po prostu pomyśl sobie o epilogu Rodz. 19), nasz Pan sam używa zarówno Noego jak i Lota (Łuk 17:26-30) jako „precedensów” czy przykładów „Wielkiej Ucieczki”, porwania Jego kościoła, w którym wezmą udział miliony duchowych Noe i najprawdopodobniej miliony duchowych Lotów, wszyscy otrzymujący ostatecznie pełne dziedzictwo, do którego ich Duch Święty zapieczętował, gdy po raz pierwszy uwierzyli.

(Eph. 1:13-14).

Innymi słowy: „oliwne lampki” wielu „duchowych lotów” mogły poprzez stulecia wydać z knotów więcej „dymu” niż „płomienia”, a jednak Pan stwierdził, że on nie dogasi płomienia bez względu na to jak jest mały (Iz. 42;3; Mat. 12:20). Dymiące lampy potrzebują (jeśli jest w nich oliwa) regulacji knota. To zupełnie wystarczy, aby odnowić płomień. Zatem pytanie nie dotyczy oliwy; oliwa jest, lecz została zablokowana przez knot.

Zatem mamy obraz dwóch kategorii ludzi. Paweł wspomina o nich w 1 Kor. 2 i 3. Jest tam człowiek „naturalny” bądź „zmysłowy” oraz jest człowiek „duchowy”. Lecz przechodzi on do trzeciej kategorii, czy pod-kategorii: człowieka „cielesnego”, prawdziwego chrześcijanina, lecz takiego, który nie żyje nadnaturalnym życiem, bardziej pozwalając na to, aby ciało miało ostatnie zdanie w wielu kwestiach.

W naszej przypowieści również spotykamy się z dwoma pierwszymi kategoriami: głupie panny (bez oliwy, bez światła) oraz mądre (oliwa jest i, co normalne, ze światłem). Niemniej, tu właśnie odkrywamy tą trzecią kategorię: również wśród tych mądrych może wkraść się głupota. Knot nie oprawiany będzie przygasał, aż do chwili, gdy pozostanie tylko dym. W terminologii Pawła: Duch jest obecny, są duchowi, tj., naprawdę narodzeni z Ducha, a jednak ciało (cielesność) z łatwością może wkroczyć, a strach zwyciężyć. W ew. Łuk 9:27, Rzym 12:1-2, Gal 2:20; 5:16-26; 6:14 otrzymujemy instrukcje w jaki sposób zajmować się tym knotem, aby był starannie utrzymany, tak aby światło Pańskie i świadectwo mogły swobodnie świecić, stale podsycane przez oliwę zamieszkującego Ducha. Przy innej okazji, gdy ilustrował konieczność nieustannej gotowości, Pan powiedział uczniom, byli „przepasani” i aby ich „lampy były zapalone” (Łuk 12:35).

NAGŁY KRYZYS!!

Wszystkie panny wstały, gdy odezwał się dźwięk, wszystkie zaczęły oporządzać swoje knoty, a jednak, choć lampy głupich były właściwie oporządzone – pełne niepowodzenie: światła nie ma. Słowo zazwyczaj tłumaczone jako „oporządzić” może być również tłumaczone jako „światło”. Jeśli zapaliły swoje knoty to pojawiło się tylko chwilowe migotanie, lecz przeważnie dym. Brak oliwy sprawia, że każda dobra lampa jest bezużyteczna. Nawet jeśli trochę było, bardzo szybko skończył się. Tak zostaje nam to przekazane.

To powoduje, że zwracamy się myślami do tych „chrześcijan” o których mówi Hebr. 6:4-6, którzy zatrzymali się tuż przed prawdziwą pokutą i odnowieniem. Dwukrotnie jest o nich mowa, że „skosztowali”. Jest to kluczowe słowo tego fragmentu Pisma. Niezliczone tłumy na wszystkich kontynentach upiera się przy tym, aby nazywać ich „chrześcijanami”, lecz cały ich dorobek to „kosztowanie”

trochę tu, trochę tam. Oni nadal „kosztują” nawet nie pijąc. Istotne jest zwrócenie uwagi na to, że „skosztowanie” nie jest „piciem” (por. Mat 27:34). Moglibyśmy powiedzieć, że lampy i knoty głupich panien doświadczyły „smaku” oliwy, lecz oliwy brakowało! Prawdopodobny brak oliwy u chrześcijan musi zostać wzięty pod uwagę już od czasów Szymona czarnoksiężnika (Dz. 8:9-23), niemniej, teraz powinno być jasne, że sytuacja nabrała rozmiarów kryzysowych. Niezliczone miliony tak zwanych „chrześcijan”, błogo śpiących nie jest świadomych tego, co ich czeka a jest to ich własny kryzys paliwowy. Nie ma żadnego kryzysu jeśli chodzi o Tego, który oliwy dostarcza. Jego dostawy są nieograniczone dla tych, którzy odkryją jej potrzebę i przyjdą do Niego.

W chwili, gdy to pisze ciągle nie jest za późno…!!

My wszyscy razem!

Panuje teraz taka popularna myśl, że Pan przygotowuje obecnie Swój kościół do tych ostatecznych dni, na swój powrót. Dla wielu wynika stąd, że przed Jego przyjściem wybuchnie światowe przebudzenie. Myśl jest taka, że wielu tak przygotowanych pójdzie wraz z Nim w czasie porwania. Ci, którzy nie pozwolili się przygotować czy przebudzić, pozostaną. Byłoby to podobne do matki, która zazwyczaj opowiada o swojej dwójce dzieci, które ma w domu tak, jakby to były jej jedyne dzieci, jakoś zapominając o pozostałej ósemce, które dorosły i już pozakładały rodziny i są tak samo jej, jak te najmłodsze.

Tak wielu straciło z oczu fakt, że Pan zawsze przygotowywał Swój Kościół. Grupa zbawionych ciągle żyjąca na ziemi, gdy zabrzmi trąba, nie jest niczym więcej niż resztką całego Kościoła.

Oczywiście nie powinniśmy myśleć w ten sposób, że tylko współczesna resztka zostanie porwana. To będzie wydarzenie, w którym uczestniczyć będzie cały Kościół Chrystusa, wszyscy współcześni i wszyscy z przeszłości. Taki jest w rzeczywistości argument Pawła w 1 Tes. 4, że świeci, którzy żyją nie wyprzedzą tych, których ciała zasnęły w Jezusie. Raczej, gdy już powstaną z martwych WSZYSCY, razem pójdą na spotkanie z Panem na powietrzu!

Apostoł chce, abyśmy zrozumieli, że prawdziwi chrześcijanie „wszyscy są jedno w Chrystusie” Nie jest to idealna, lecz wspaniała duchowa  rzeczywistość, tym piękniejsza, gdy przypomnimy sobie o tym, że w czasie, gdy to pisał, zwracał się do tych cielesnych Galacjan (3:28). W Chrystusie nie może być podziałów ani na chrześcijan z przeszłości, ani na tych teraźniejszych, ani na tych duchowych czy cielesnych.

Z drugiej strony podziały wśród prawdziwych chrześcijan na ziemi nie dadzą się uniknąć. One są nie tylko oczywiste lecz bardzo bolesne i raniące. Te rzeczy zostaną doskonale przesiane, niemniej dokona tego Pan, gdy „staniemy się przed tronem sądu Chrystusowego” (2 kor. 5:10), lecz (i ponownie przez Jego łaskę) możemy stawać już teraz przed nim w modlitwie, starając się być użytecznymi dla Niego w uzdrawianiu niezrozumienia, zranień i rozdźwięków między wszystkimi Jego dziećmi. Równocześnie, zawsze, gdy wydaje się, że jest osiągana wśród chrześcijan jakiegoś szczególnego rodzaju jedność, zbudowana na kompromisie wobec Słowa Bożego to ci, którzy są „mądrzy i solidnie przebudzeni” będą wiedzieli jak cenić Boże Słowo ponad wszelkie ludzkie przekonywanie.

Być „mądrymi pannami” to wierzyć w naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa z całego serca i być zapieczętowanym Świętym Duchem obietnicy (Ef. 1:12-14). Ta mądrość jest potwierdzana przez obecność Ducha Świętego w naszym życiu. Od chwili objęcia przez Niego miejsca zamieszkania w nas istnieje niepodzielna jedność WSZYSTKICH jego dzieci (bez względu na wyznanie, denominację, czy okres czasu). Ta doskonała jedność w Chrystusie nie może przestać być doskonała również w naszym udziale w zmartwychwstaniu, porwaniu i przed Jego sędziowskim tronem.

Istnieje, więc, ta niepodzielna jedność, lecz w Chrystusie jest również totalny podział, który nie może być zniweczony: oddzielenie od WSZYSTKICH, których nie zamieszkuje ten sam Duch Święty. Mogą oni wyglądać dokładnie tak samo jak inni, robić te same rzeczy, brać udział w tych samych spotkaniach i mówić te same słowa, lecz obecność bądź brak „oliwy” Duch Świętego ustala tą niesamowitą, wieczną przepaść między tymi dwoma grupami.


Chrześcijaństwo..?

Coż to za przedstawienie widzieć jak owe dziewczyny kładą się i zasypiają. Żadna z nich spać nie powinna. Punktem, który Pan tutaj podkreśla jest to, że nie znając czasu nadejścia Oblubieńca powinny były czuwać cały czas, wszystkie. Pięć z nich powinno pośpiesznie udać się gdzieś i nabyć brakującej oliwy, kiedy jeszcze miały na to czas. A pozostałe pięć? Cóż powinny były robić? Cóż jeszcze innego, jak nie szturchać stale te głupie, budząc je i przekonując o tym, że jest już późna godzina. Wszystkie posnęły, nie zauważając żadnej różnicy między sobą. Rzeczywiście, smutny spektakl. Podoba się czy nie, rozważ to, bo jest to proroczy i absolutnie realistyczny obraz całego współczesnego chrześcijaństwa w przededniu Jego powrotu. Jest to kulminacja wielu stuleci masowego odstępstwa. Rodzice jednego pokolenia, prawdziwi chrześcijanie, przestali traktować Pana i Jego Słowo poważnie. Wynik? Ich dzieci, następne pokolenie, choć ciągle upierając się przy nazywaniu siebie chrześcijanami najprawdopodobniej nigdy nie doznali osobistego przeżycia ze Zbawicielem.

Prowadzi nas to do słowa: APOSTAZJA (Odstępstwo). Widzimy, jak Pan mówi nam w tej przypowieści, że chrześcijaństwo jako całość znajdzie się w „odstępstwie”, gdy On przyjdzie. „ ODSTĘPSTWO????”

Może to chodzi o jedną z tych wysoko specjalistycznych doktryn, których nigdy całkiem nie rozumiałeś, lecz bałeś się zapytać? Paweł prorokował o tym w 2 Te. 2:3, co można przetłumaczyć jako „odpadanie” czy coś podobnego. W ew. Mat 25 to sam Pan maluje nam bardzo smutny obraz. Chrześcijańskie odstępstwo jest zawsze dwojakiego rodzaju, lecz w tej przypowieści znajdujemy oba równocześnie.

  1. Spora część chrześcijaństwa jest odstępcza w tym, że posiada nazwę, szczególne tradycje i wartości, lecz…nic innego! Jeśli nie ma Ducha Chrystusowego to „nie jest Jego’ (Rzym, 8:9). Może posiadać wiele formy, lecz jest ona pusta. To odstępstwo jest dobrze zilustrowane w postaci pięciu głupich panien, które noszą lampy, lecz nie mają oliwy.

  2. Inny rodzaj odstępstwa dzieje się wtedy, gdy indywidualny chrześcijanin (tzn. prawdziwy, który ma oliwę) czy chrześcijański domu, czy całe zgromadzenie zbłądzi od bliskiego naśladowania Pana. Często jest to wspominane w listach do siedmiu zborów w Obj. 2 i 3. Sposób przedstawienia różni się od skradającej się obojętności na ich Pana z pierwszego listu do pełnej niezależności od Niego w ostatnim. Pięć z siedmiu chrześcijańskich zborów ma „nawrócić się”.

Jak zobaczyliśmy powyżej, gdy to odstępstwo pojawia się wśród chrześcijan, którzy jeszcze do tego nie chcą pokutować, następne pokolenie niemal nieuchronnie przeżywa innego rodzaju odstępstwo, wspomniane jako pierwsze: nie będą już niczym więcej niż tak zwanymi czy nominalnymi „chrześcijanami”.

Pięć mądrych panien, zamiast pilnie czuwać, nasłuchując wezwania oblubieńca i w odpowiednim momencie obudzić swoje głupie przyjaciółki, również zdecydowały się na relaks, lekkie potraktowanie spraw, prawdopodobnie mówiąc do siebie: „W porządku, w końcu mamy oliwę, czym się przejmować?” Ten drugi rodzaj odstępstwa oczywiście nie przeżyje „kryzysu paliwowego”. Niemniej, jak już widzieliśmy, jest równie jasne, że każdy wierzący przeżyje „kryzys tronu sędziowskiego”. Interesujące, że słowo „kryzys” jest wzięte z greki i literalnie znaczy „kara” (orzeczenie, wyrok). Każdy z nas będzie musiał odpowiedzieć przed tym trybunałem za rzeczy uczynione w ciele, dobre czy złe (2 kor. 5:10).

Jezus przekazuje nam ogólny obraz śpiących chrześcijan w czasie Jego powrotu, bardziej jako stan „kościelnictwa” w chrześcijaństwie, obraz prawdziwych chrześcijan zmieszanych z pseudo chrześcijanami. Ta sytuacja przypomina nam okropne odstępstwo za czasów Eliasza, lecz chwila! Gdy juz wydaje się, że nikt nie pozostał, kto by szedł za Panem, poza jednym Bożym sługą, powiedziano mu, że jest jeszcze 7000 tych, którzy pododobnie jak on nie zgięli swych kolan przed Baalem (Rzym 11:3-4). Byli cudownym wyjątkiem od tej reguły.

Bóg szuka współczesnych wyjątków! Szuka „dziewic”, które nie tylko są mądre, ponieważ zabrały oliwę, lecz również są takie, ponieważ pilnie czuwają i wykonują swoją pracę! Jak zwykle, dość jest łaski, dla ciebie i dla mnie!

Pozostawimy was z ostatnim poleceniem, jakie Paweł przekazał Tymoteuszowi:

4:1
Proszę cię bardzo usilnie, odwołując się do powagi Boga i Chrystusa Jezusa, przyszłego Sędziego żywych i umarłych, przez wzgląd na Jego pojawienie się i Jego królowanie –

4:2
głoś naukę, upominaj, czy będzie ku temu stosowna okazja, czy nie; jeśli zajdzie potrzeba, pokazuj błądzącym, że są w błędzie, udzielaj pouczeń, podnoś na duchu. Nauczając staraj się być zawsze cierpliwym.

4:3
Przyjdzie bowiem czas, kiedy to wielu nie zechce już słuchać zdrowej nauki; pójdą za własnymi pożądaniami, gromadząc zresztą wokół siebie nauczycieli, którzy będą im mówić tylko to, czego sami zechcą słuchać.

4:4
Przestaną liczyć się z prawdą, odwrócą się od niej i pójdą za nieprawdopodobnymi baśniami.

4:5
Ty zaś czuwaj zawsze, nie ustawaj w trudach, prowadź dzieło głoszenia Ewangelii, spełniając w ten sposób swoje posługiwanie.

4:6
Moja krew ma być już wkrótce wylana na ofiarę; zbliża się chwila mojego odejścia.

4:7
Stoczyłem piękną walkę, bieg ukończyłem, wiary nie straciłem.

4:8
Teraz czeka mnie już tylko sprawiedliwie zasłużony wieniec zwycięstwa. Przekaże mi go w owym dniu Pan, Sędzia sprawiedliwy. Zresztą nagrodzi On nie tylko mnie, lecz także wszystkich, którzy z miłością oczekują na Jego przyjście.

Przypis:

Przez przyjście na ziemię, przez Jego życie, śmierć, zmartwychwstanie, Dzień Zielonych Świąt, Chrystus zdecydowanie ustanowił Swoje Królestwo jako „przyczółek” na tm, co Szatan, „książę tego świata” uważa za swoje terytorium. Jego „ekklesia”, zamieszkiwana przez Ducha Świętego- w świecie, lecz nie z tego świata (Jn 17) – jest tym „przyczółkiem”.

Możesz skontaktować się z
Jimem : presson@arrakis.es.

Więcej artykułów Jima na różne tematy znajduje się na www.ntmu.net.

© 10/00 Jim van
Heiningen, Apartado 31, 29700 Vélez-Málaga, Spain

deeo.ru

Dziesięć zmęczonych dziewcząt_01

Poważny kryzys paliwowy nachodzi

(Vast Oil Crisis Just Ahead)

Jim van Heiningen

Mat
25:1-13

Wtedy podobne będzie Królestwo Niebios do dziesięciu panien, które, wziąwszy lampy swoje, wyszły na spotkanie oblubieńca.
A pięć z nich było głupich, pięć zaś mądrych.|
Głupie bowiem zabrały lampy, ale nie zabrały z sobą oliwy.
Mądre zaś zabrały oliwę w naczyniach wraz z lampami swymi.
A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły.
Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie.
Wówczas ocknęły się wszystkie te panny i oporządziły swoje lampy.
Głupie zaś rzekły do mądrych: Użyczcie nam trochę waszej oliwy, gdyż lampy nasze gasną.
Na to odpowiedziały mądre: O nie! Gdyż mogłoby nie starczyć i nam i wam; idźcie raczej do sprzedawców i kupcie sobie.
A gdy one odeszły kupować, nadszedł oblubieniec i te, które były gotowe, weszły z nim na wesele i zamknięto drzwi.
A później nadeszły i pozostałe panny, mówiąc: Panie! Panie! Otwórz nam.
On zaś, odpowiadając, rzekł: Zaprawdę powiadam wam, nie znam was.25:13 Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny, o której Syn Człowieczy przyjdzie.

Przy okazji wstępu

Gdy czytamy i interpretujemy Boże Słowo, szczerze skupiamy się na samym Panu i prawdziwie poddajemy Jemu; gdy szukamy tego, co On chce nam objawić przez Pismo,

musimy być szczerzy i obiektywni. To, co objawia, zawsze powinno być wielkie lecz nigdy większe niż ważne dni naszego pokolenia. Zarówno sam Pan jak i jego apostołowie ostrzegali stale, że w dniach ostatecznych będzie wielu fałszywych proroków i nauczycieli, którzy ze wszystkich sił będą starali się odciągnąć świętych od prostoty Chrystusowej.

Nigdzie nie słyszymy, że ci „prorocy” i „nauczyciele” na pewno nie będą chrześcijanami. W rzeczywistości, jest nawet bardziej prawdopodobne, że każdy szczery i cenny sługa Najwyższego w jakimś punkcie źle interpretuje Pismo i do pewnego stopnia staje się instrumentem w rękach mistrza zamieszania. Z tego powodu Paweł zobowiązał swojego współpracownika Tymoteusza tak uroczyście jak to zrobił i z tego samego powodu Duch Święty zobowiązuje nas tak samo dziś (2 Tym 2:15 B.W-P):

Staraj się o to, byś zawsze mógł znajdować u Boga uznanie jako ten, kto nie musi się wstydzić owoców swojej pracy, ponieważ głosił jak należy słowa prawdy.

Modlimy się o to, aby ten bezpretensjonalny artykuł był takim „należytym słowem prawdy”, użytecznym dla Ducha Prawdy w zachęcaniu, błogosławieniu i pomocy dla wielu jego umiłowanych dzieci, aby były radosne i gotowe na dzień „objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa” – Tyt. 2:13.

Dziesięć zmęczonych dziewcząt

Czy fakt, że w większości wersji Biblii dziesięć młodych kobiet jest nazwanych „dziewicami” („pannami”) nie wywołuje u ciebie wrażenie czegoś niewypowiedzianego, czegoś, co musi być dobrym opisem chrześcijan. Pomyśl jeszcze raz o tym. Ten termin jest używany prawie zawsze w taki sam sposób współcześnie jak „dziewczyny” czy „młode panie”, a bardziej precyzyjnie „młode, niezamężne kobiety”, przyjaciółki panny młodej. Porównaj Dz. 21:9 oraz 1 Kor. 7:25-34 itd., gdzie używane jest to samo słowo. To, że były one niezamężne nie ma żadnego bezpośredniego znaczenia dla interpretacji przypowieści.

Wszystkie zdrzemnęły się; czy jest to znak nieprzygotowania się z ich strony? Z pewnością tak! Zatrzymaj się chwilę na tej myśli, to nie sen spowodował, że głupie panny były głupie, ani nie sprawił on, że mądre były mniej mądre. Okaże się to, gdy zrozumiemy dlaczego Pan niektóre nazwał głupimi, a niektóre mądrymi. Z 13 wersetu widać wyraźnie, że Pan chce, aby jego uczniowie „czuwali”, a nie „spali”. Lecz nie mówi, że „śpiący” chrześcijanie powinni być zaliczeni pomiędzy głupie dziewice. Gdyby tak było to wszystkie dziesięć byłoby nazwanych „głupimi”.

Tak więc mamy dziesięć niezamężnych dziewcząt, przyjaciółek panny młodej, czekających na narzeczonego, które zasnęły. Lecz na tym podobieństwo się kończy.

Razem, lecz po przeciwnych stronach

Często Pan porównywał swoich uczniów do ludzi, którzy są „albo tacy, albo tacy”. Lecz tylko w dwóch przypadkach nazwa ich mądrymi lub głupimi (Mat. 7:24-27; Łuk 6:47-49; Mt 25:1-13). Bardzo ważne jest, aby to uchwycić: mówimy o uczniach, o wszelkiego rodzaju uczniach. Tak, nasz Pan bardzo wyraźnie i zdecydowanie stawia między nimi linię podziału, która bardzo często nie jest tak wyraźna dla nas.

W pierwszej przypowieści Pan porównuje tych, którzy słyszą Słowo i być może rozkoszują się nim do mądrego lub głupiego budowniczego. Robi to porównanie w kontekście „wielu” uczniów, którzy wyznają Jego „panowanie” i robią różnego rodzaju cudowne rzeczy w jego imieniu, nie należąc do Niego. Mówi im, że jego ostatecznym werdyktem będzie: „Nigdy was nie znałem…” Jezus nigdy nie odrzucił ich religijności, lecz neguje to, aby była kiedykolwiek, jakakolwiek prawdziwa więź z Nim. Co więc, w osądzie Pana, powoduje, że są głupcami? Czy nie jest to fakt, że starali się budować bez właściwego fundamentu?

A co sprawia, że pozostali są mądrymi bądź prawdziwymi uczniami? Prosty fakt, że budowali na dobrym i solidnym „fundamencie”. Tym fundamentem jest Sowo Chrystusa, usłyszane (zasmakowane) i wykonane: osobista więź między uczniem i jego Panem.

Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że ci dwaj budowniczy reprezentują wszystkich chrześcijan lub po prostu całe chrześcijaństwo.

Lecz, czy poważny czytelnik Biblii może stwierdzić fakt, że obraz głupiego budowniczego, tego bez fundamentu, do którego przychodzi „świat” niszcząc go, ma na celu pokazanie nam obrazu narodzonych na nowo, aczkowiek odstępczych wierzących? Szczególnie w świetle dalszego wersetu z Mat 7:23? Zdumiewający dzień nadchodzi, gdy nasz Pan ogłosi, że nigdy ich nie znał. Mogą mieć wszelkie pozory prawdy, uczniostwa, być może świętości, czy nawet czynić cuda, lecz w „chwili prawdy” wszystko zawali się, a widoczna będzie rzeczywistość: zwykła sterta gruzu. Jedna absolutnie istotna część została pominięta: solidny fundament. Pan chce, abyśmy przynieśli wszystko co dotyczy naszego własnego stanu do Niego, lecz widzi również na wskroś piękne „domy”. Z pewnością chce nas nauczyć, abyśmy z pokorą rozeznawali brak prawdziwego fundamentu w życiu i domach naszych bliskich. W ten sposób Pan będzie mógł nas używać do ostrzegania naszych „wyznających” bliskich i przyjaciół zanim uderzy katastrofa.

Musimy teraz zadać sobie ważne pytanie: jeśli w żaden sposób nie potrafimy wyobrazić sobie tego, że głupi budowniczy reprezentuje prawdziwych wierzących; a nie tylko odstępców – a więc musimy przyznać, że Jezus przekazuje nam w ten sposób obraz sprytnych wierzących, „pozorantów – to co może nas doprowadzić do wniosku, że owe „pięć głupich panien”, w całkowitym kontraście, reprezentuje prawdziwych, narodzonych na nowo wierzących?

Uważaj na tą linię!

W przypowieści o dziesięciu pannach, jednej z ostatnich jakie opowiedział, scena jest całkiem inna, lecz ponownie całość dotyczy uczniów Chrystusa i ponownie, liczbowy podział następuje w połowie. Ponownie jest to sytuacja „albo, albo”. Albo jesteśmy chrześcijanami, którzy „mają”, albo tymi, którzy „nie mają”. Albo mamy „imię, że żyjemy”, albo „żyjemy” (Obj. 3:1). Albo jesteśmy tak zwanymi uczniami Chrystusa, albo nimi jesteśmy, koniec. Albo głupio udajemy, że czekamy na Oblubieńca, albo, dzięki łasce, czekamy na Niego, oczekując Go w każdej chwili, nawet jeśli nieświadomie przysypiamy, gdy Jego przyjście okazuje się późniejsze niż spodziewaliśmy się.

O ile głupi budowniczy został przedstawiony jako człowiek działający bez fundamentów, to głupie panny to ludzie działający bez oliwy. Jezus szczególnie wspomina je jako te, które nie zabrały oliwy wraz z lampami. To właśnie spowodowało, że określono je jako głupie.

Jaki budowniczy mógłby być tak głupi, aby budować dom na piasku, nigdy nie zastanawiając się nad warunkami pogodowymi? Jaka młoda kobieta, nawet przy całym swoim podnieceniu wielkim świętem, mogłaby być tak głupia, aby zabrać ze sobą lampę oliwną, na wypadek zaskoczenia jej przez noc, a nie przejmować się zabraniem oliwy? Uczymy się od Jezusa, że połowa chrześcijaństwa jest głupia. W pierwszej przypowieści Pan uczy nas, że jest tak dlatego, że Słowo nie jest traktowane poważnie. W przypowieści o „dziewicach” pokazuje nam, że jest tak dlatego, że Duch Święty nie jest brany poważnie, a Słowo i Duch idą zawsze w razem. Większość z nas musi przyznać, że my również tam byliśmy, po jednej stronie linii podziału. Zatem, być może całkiem nagle, być może stopniowo, nasze oczy otworzyły się i zobaczyliśmy, że dom naszego życia potrzebuje fundamentu. Zobaczyliśmy, że jesteśmy w ciemności i desperacko potrzebujemy światła, więc, również przez łaskę, poddaliśmy się naszemu Panu i Zbawicielowi. Dzięki Jego łasce staliśmy się „mądrzy” (2 Tm. 3:15; Tyt. 2:11-14)! Nie musimy już śpiewać: „Daj mi oliwy do lampy, utrzymuj mnie płonącym”. On JEST twoją oliwą.

Właściwa mieszanina!

Jedną ważną różnicą między tymi dwoma przypowieściami jest to, że te głupie i mądre są całkowicie wymieszane ze sobą. Gdybyś nie był świadomy obecności lub nieobecności oliwy to nie byłbyś w stanie ich podzielić. Nie ma żadnych wątpliwości, że Wielki Gawędziarz chce, abyśmy zwrócili uwagę na ten szczegół: największe przemieszanie. Chce, abyśmy byli świadomi, że choć Królestwo Boże jest wśród nas (p. przypis) to nie powinno nas to prowadzić do myślenia, że wielki przeciwnik jest już związany i znajduje się poza sceną. Jezus chce, abyśmy zdawali sobie sprawę z tego, że Szatan jest cały czas bardzo mocno obecny na tej scenie. Ta całkowita mieszania z przypowieści o dziewicach wskazuje wprost na to, co potwierdza ap. Paweł: „Tajemna moc nieprawości już działa…” (2 Tes 2:7). Musi nam to również przypominać cztery z siedmiu przypowieści o Królestwie z 13 rozdziału ewangelii Mateuszu. Tutaj znajdujemy inne obrazy namalowane nam przez Pana, wskazujące od samego początku i przez cały czas trwania tego wieku królestwa, że będą szatańskie negatywy, gorączkowo działające wśród wszystkich boskich pozytywów: „chwasty w pszenicy”, „ptaki na plantacji”, „kwas w cieście” i „sieć ze złymi i dobrymi rybami”. W każdej z nich daje nam najbardziej wartościowe nauczanie, abyśmy wiedzieli o tym, 'gdzie jesteśmy’ w tym czasie jeśli chodzi o Boże dzieło, jak i gdzie jesteśmy, jeśli chodzi o dzieło diabelski. Po czym niemal przy samym końcu swej ziemskiej służby, w przypowieści o dziewicach daje nam przebłysk końca wieku. Odkrywa ostatnie wydarzenia długo ciągniętego aktu, gdy fałsz jest oddzielany spośród prawdy, głupcy spośród mądrych. Punktem kulminacyjnym tego wieku jest, oczywiście, pojawienie się Oblubieńca. Wtedy mądre będą miały oliwę i światło, będą więc mogły Go zobaczyć (1 J. 3:2). Pójdą z nim na wesele. Głupie dziewczyny nigdy nie będą mogły nawet Go zobaczyć….

Oliwa, oliwa, oliwa...

Aby oliwa się nie rozlała ani mądre, ani głupie nie nosiły jej w lampach, lecz prawdopodobnie tylko niewielkie ilości zdolne do potrzymania płomienia konta na czas podróży, noszono drobnych „naczyniach” czy zbiorniczkach. Do lamp przelewano wszystko lub część, gdy pojawiała się taka potrzeba. Mądre były mądre, ponieważ miały te zbiorniczki napełnione oliwą.

Trzykrotne pojawienie się słowa „oliwa” w tej przypowieści (Mt. 25) to równocześnie pierwszy raz, kiedy ten termin w ogóle w ewangelii występuje i bez wątpienia symbolizuje on Ducha Świętego. Komentatorzy są zgodni co do tego, że taka jest prawdziwa biblijna perspektywa. Wynika z tego, że owe pięć panien bez oliwy to wyznający „chrześcijanie”. Mają lampy, lecz nie są wstanie wydawać światła. Po prostu zachowują pewien wygląd i nie reprezentują „posiadających” chrześcijan (takich, którzy mają oliwę w swoich lampach). Głupie reprezentują chrześcijan, o których ludzie mogą powiedzieć nad grobem: „Znaliśmy tego-a-tego, jako dobrego chrześcijanina”, lecz o których Oblubieniec powie: „Nigdy was nie znałem!”. Ten druzgocący werdykt jest praktycznie taki sam jak ten, który znajdujemy w siódmym rozdziale w 23 wersie. Tylko taki człowiek, który jest odnowiony, zamieszkiwany i zapieczętowany przez Ducha Świętego, gwarancję wiecznego dziedzictwa (Rzym. 8:9; Ef. 1:13-14), może usłyszeć: „zabierz oliwę”, a zatem może się znaleźć między pięcioma mądrymi pannami.

Innymi słowy: ogromna część „chrześcijaństwa” (pamiętaj: Jezus podzielił ich na dwie połowy), należy do „tego”, lecz nie do Niego. Dla nich chrześcijaństwo to nie Chrystus, lecz tradycja, liturgia, Sobota (lub Sabat) – „uwielbienie”, hierarchia, chrzest, inne „sakramenty”, skrucha, ofiara, dobre uczynki, prostota i wymień co jeszcze chcesz, być może nawet uczenie się w domu lub kościół domowy. Jakkolwiek wspaniale może wyglądać utrzymywanie dobrego wyglądu to jednak za fasadą jest pustka. „Oliwa” Ducha Świętego nie płonie w ich sercach. Nie świeci przez oczy, usta i ręce na zewnątrz w świecie ciemności dopóki nie pojawi się Oblubieniec. I rzeczywiście nie mogą płonąć, bo nie ma czym.

Szybciej niż w oka mgnieniu?

Musimy dojść do wniosku, że Pan mówi do nas w tej przypowieści o nadchodzącym porwaniu świętych, co będzie miało miejsce w czasie Jego przyjścia po nich. Musimy sprawdzić tylko tą przypowieść w świetle 1Kor.15 oraz 1Tes.4. „Oblubieniec” jest wystarczająco wyraźnym obrazem Samego Pana i nawet pomimo tego, że oblubienica nie jest nawet wymieniona w całej historii, jest to oczywiste, że panny (dziewice) reprezentują uczniów, tj., są one identyfikowane oblubienicą i oczekują wejścia na ucztę weselną przez otwarte drzwi.

Czy cały prawdziwy kościół Chrystusa zostanie porwany „w mgnieniu oka”, tj., wszyscy prawdziwie odkupieni, czy… powinniśmy wyglądać teraz jednego porwania a potem jeszcze innego, później w „drugim mgnieniu oka”? Czy „ostatnia trąba” musi zabrzmieć drugi raz? Jeśli „głupie panny” reprezentują prawdziwych chrześcijan, choć odstępczych, dla których drzwi będą zamknięte, to, oczywiste, że musimy wierzyć w częściowe porwanie czy, mówiąc bardziej precyzyjnie, w dwa częściowe porwania. Zatem połowa prawdziwych chrześcijan będzie z Oblubieńcem, świętując wesele Baranka, podczas, gdy druga połowa pozostanie, aby spotkać się z maltretowaniem przez Bestię w czasie Wielkiego Ucisku. Ewentualnie, ci którzy przyjmują takie rozwiązanie, wierzą, że będzie wystarczająco dużo „oliwy” i Oblubieniec „pozna” ich i otworzy im drzwi. Myśl jest taka, że „mądre panny” choć niedoskonałe, gdy pojawi się oblubieniec, są „wystarczająco czystymi” chrześcijanami. Mogą po prostu wejść w takim stanie, w jakim się znajdują, lecz „głupie panny” potrzebują nieco oczyszczenia, które zdobędą w czasie Wielkiego Ucisku, swego rodzaju „czyśćca” dla nich.

Problem polega na tym, że oddziela nas to od Ewangelii łaski Bożej. Czy proponujący tą ideę zbadali Pisma równie gorliwie jak barneńczycy z 17 rozdziału Dziejów Apostolskich? Jest tylko jedno żywotne pytanie, które MUSIMY zadać ponownie: „Co mówi Słowo rzeczywiście?” Jeśli nie zrobimy tego w pokornej i pełnej modlitwie postawie to wtrącimy się do doktrynalnego wrzątku.

Nie wymaga wiele czasu i wysiłku zbadanie TYCH wersów o porwaniu z 1 Tes. 4 (na przykład).
Mówiąc o zmartwychwstaniu świętych, o powstaniu z martwych z Chrystusem w chwili jego pojawienia się (wersy 14 i 16), Paweł wspomina, że są to ci, którzy „zasnęli w Nim” oraz „umarli w Chrystusie”. Czy to może oznaczać WSZYSTKICH chrześcijan, którzy w ciągu minionych stuleci prawdziwie narodzili się z Ducha? Jeśli bardzo wielu z tych „świętych”, przez większość swego ziemskiego, chrześcijańskiego życia, nie żyło świętym życiem, ale takim ledwie trzymającym się poziomu niższego od tego, który Pan dla nich zamierzył, to czy spowoduje to, że będą tylko w „połowie-w-Chrystusie” czy też w „jednej-trzeciej-w-Chrystusie”? Ogłoszono, że prawdziwi chrześcijanie są w Chrystusie, koniec i kropka. Paweł nie zajmuje się tutaj problemem cielesności, ani w innych rozdziałach, tylko tym faktem, że prawdziwi chrześcijanie „są w Chrystusie”, nawet jeśli pozornie zeszli ze sceny. Mówi nam, że oni będą naprawdę wzbudzeni i porwani w Chrystusie. Nie mówi o tym, że to wskrzeszenie i porwanie zdarzy się tylko jakiejś szczególnej części z nich.  Oczywiście, problemy ich niewierności, nieobecności, światowości itp., muszą zostać rozwiązane, lecz stanie się to przed tronem sędziowskim Chrystusa (1 Kor. 3). Interesujące jest to, że w następnej przypowieści w Mt 25, tej o talentach, sam Jezus zwraca nam na to naszą uwagę.

Powinno być jasne zatem, że termin „w Chrystusie” obejmuje wszystkich prawdziwych chrześcijan w powstaniu z martwych i porwaniu.

раскрутка

Dlaczego kochamy śmiertelny grzech gniewu?#Różne artykuły

Gdybyś tego nie zauważył to wiedz, że chrześcijaństwo jest religią, w której grzesznicy odbierają pełną korzyść. Oni mogą stawać ci na odcisk 50 razy, a ty masz się uśmiechać. Mogą mówić źle o tobie za każdym razem, gdy opuścisz pomieszczenie, a twoim zadaniem jest usprawiedliwić ich beznajmniejszej myśli o odpłacie. Ten ciężar spoczywa na tobie, ponieważ to tobie przebaczono i Bóg oczekuje od ciebie, że będziesz robił wobec innych to, co Bóg dla ciebie. Nie jest to zła motywacja do nauki przebaczania.#

Piątek,
8 Lipiec 2005 15:07:04

Dlaczego
kochamy śmiertelny grzech gniewu?

Dlaczego kochamy śmiertelny grzech gniewu? Oto pewne lekarstwo, które ja sam muszę stosować w swoim codziennym życiu. Być może jest w życiu innych ludzi również uzdrowieńcze namaszczenie, Gary, lecz dlaczego kochamy ten śmiertelny grzech?

(Trwaniew gniewie chroni nas przed ponownymi zranieniami, ale jak jest tego cena?)

Barbara Brown Taylor (Za „Gospel Medicine” wydwanej przez Cowley Publications, 28 Temple Place, Boston, Mass.)

Mat 18:21-22

Wtedy przystąpił Piotr do niego i rzekł mu: Panie, ile razy mam odpuścić bratu memu, jeżeli przeciwko mnie zgrzeszy? Czy aż do siedmiu razy? Mówi mu Jezus: Nie powiadam ci: do siedmiu razy, lecz do
siedemdziesięciu siedmiu razy.

Gdybyś tego nie zauważył to wiedz, że chrześcijaństwo jest religią, w której grzesznicy odbierają pełną korzyść. Oni mogą stawać ci na odcisk 50 razy, a ty masz się uśmiechać. Mogą mówić źle o tobie za każdym razem, gdy opuścisz pomieszczenie, a twoim zadaniem jest usprawiedliwić ich bez najmniejszej myśli o odpłacie. Ten ciężar spoczywa na tobie, ponieważ to tobie przebaczono i Bóg oczekuje od ciebie, że będziesz robił wobec innych to, co Bóg dla ciebie. Nie jest to zła motywacja do nauki przebaczania. Jeśli Bóg chce trwać przy mnie pomimo mojej nędzy, słabości, uporczywej własnej sprawiedliwości to kimże ja jestem, abym stawiała te same rzeczy przeciwko komuś innemu? Lepiej powinnam wyznać swoje grzechy niż śledzić drogi twoich grzechów, tylko że tak trudno jest skupiać się
na własnych słabościach, że o wiele łatwiej będzie mi przyglądać się twoim a szczególnie tym, które są dla mnie bolesne. Nieustanne gniewanie się na ciebie to jest sposób na moja ochronę przed tobą.
Niezgoda na przebaczenie ci nie tylko jest moją karą dla ciebie, lecz jest również sposobem na utrzymywanie ciebie w odpowiedniej odległości, abyś mnie nie zranił i w dziewięciu przypadkach na dziesięć to się sprawdza – tylko, że są pewne skutki uboczne.
Jest to zapuszkowane zgorzknienie, które może być straszliwą rzeczą dla ciała i ducha człowieka. Kiedyś, w czasie podróży do Atlanty, zatrzymałam się przy sklepie, aby kupić kilka ślubnych prezentów, takie mosiężne ramy do obrazów. Poprosiłem sprzedawczynię, aby mi je zapakowała.

  • W porządku, a na jaką okazję ten prezent? – warknęła.- Powie mi Pan, czy mam zgadnąć sama.

Spojrzałem na nią wtedy po raz pierwszy i zobaczyłem twardą kobietę w średnim wieku, której brwi wisiały nad dwoma twardymi, zimnymi oczyma. Kąciki jej ust opadły na dół, jakby właśnie spróbowała czegoś zjełczałego. Obie ręce opierała o szklaną ladę, zwisając nad nią z taką złośliwością, że pomyślałem sobie, że mogłaby ją na mnie przewrócić,
gdybym ją zirytowała choć odrobinę więcej. Ogólnie rzecz biorąc, wściekam się, gdy ktoś podchodzi do mnie w taki sposób, lecz tym razem przestraszyłam się, ponieważ zobaczyłam co gniew zrobił z nią i chciałam wyjść stamtąd, zanim zrobi z nią coś podobnego do tego, co zrobił ze mną. Faktycznie to coś znacznie silniejszego niż czysty
gniew wykrzywiło twarz tej kobiety. Sam w sobie gniew nie jest aż tak niszczący. Nie jest niczym więcej niż ten szybki podmuch adrenaliny, który czujesz, gdy stajesz się zagrożony. Mówi ci, że coś co jest dla ciebie drogie, znajduje się w niebezpieczeństwie – twoja własność, twoje wierzenia, twoje fizyczne bezpieczeństwo. Myślę o gniewie jako o migającym żółtym świetle. „Uwaga – mówi – coś się tutaj dziej. Zwolnij i zobacz czy możesz dojść do tego, co to jest”. Gdy zwolnię zazwyczaj mogę się czegoś z mojego gniewu dowiedzieć a jeśli mam szczęście, mogę wykorzystać jego energię do wymuszenia zmiany w sobie lub w moich relacjach z innymi.

Często widzę swoją własną część tego, co powoduje gniew i to mi pomaga, ponieważ jeśli trzymam na nim rękę to mogę skupić się na tym, aby ją cofnąć, zamiast napędzać swoje własne młyny oskarżenia. Innymi słowy: mogę wykombinować czego też mogę się z tego gniewu nauczyć i pozwolić mu odejść, lecz jeśli mój gniew trwa nadal i nie powoduje nauki czy zmiany czegokolwiek, wtedy nie jest to już czysty gniew; staje się zamiast tego zgorzknieniem. Stał się urazą, która jest, jak to nazywa moja przyjaciółka: „artretyzmem ducha”. Jest to zatem następny powód do tego, aby uczyć tego, jak przebaczać – nie tylko dlatego, że jesteśmy to winni Bogu, lecz dlatego, że jesteśmy to winni sobie, ponieważ uraza deformuje nas, ponieważ nieprzebaczenie jest jak bumerang. Używamy go, aby ochronić siebie – aby ranić, zanim zastaniemy ponownie zranieni – lecz w groźny sposób wraca ona do nas z powrotem, tak więc to my stajemy się ofiarami naszej własnej chorej woli. W letnim przeglądzie książek New Your Times’a była seria na temat śmiertelnych grzechów. Joyce Carol Oates napisała na temat rozpaczy, Gore Vidal o pysze i John Updike, z tych wszystkich ludzi, na pisał o pożądaniu. Esej Mary Gordon na temat grzechu był rzeczywiście wspaniały, głównie dlatego, że zechciała wspomnieć o tym, że wie na ten temat dużo.

Napisała, że w upalny, sierpniowy dzień była w kuchni przygotowując posiłek dla dziesięciu osób. Pomimo, że dom był pełen ludzi, nikt nie zaoferował jej pomocy w posiekaniu jarzyn, pomieszaniu zupy czy zastawieniu
stołu. Dusiła się w swym własnym sosie, gdy jej dwoje dzieci i 78 letnia matka uparli się, aby przestała robić to, co robi i zabrała ich popływać. Zajęli miejsca w samochodzie, wieszając się na klaksonie, wykrzykując jej imię przez okno, tak aby sąsiedzi mogli ich dobrze usłyszeć, jak przypominają jej, że obiecała wziąć ich na staw. Wtedy, jak rzekła, straciła panowanie. Wypadła na zewnątrz, wskoczyła na maskę samochodu, walnęła w przednią szybę i powiedziała
swojej matce i dzieciom, że nie zamierza nigdy więcej, nikogo z nich, gdziekolwiek zabierać, że nikt z nich nie będzie miał żadnego przyjaciela w jakimkolwiek jej domu, aż umrze, co, jak powiedziała, ma nadzieję stanie się wkrótce. Wtedy stała się przerażająca rzecz:

  • Stałam się ogromnym ptakiem – powiedziała – padlinożerną wroną. Ramiona stały się ciężkie jak kamienne ozdoby, oczy – bystre i nienawistne, wyrósł mi zabójczy dziób. Gęsto czarne skrzydła zajęły miejsce moich ramion. Machałam, machałam nimi… Zasłoniłam światło słoneczne tym machaniem.

Nawet potem, gdy została zmuszona do zejścia z maski samochodu, zajęło jej dobrych parę chwil, zanim wróciła do siebie i gdy to się stało, była zbulwersowana, ponieważ zdała sobie sprawę z tego, że szczerze wystraszyła swoje dzieci. Syn powiedział jej:

  • Byłem przerażony, ponieważ nie wiedziałem kim jesteś?

„Grzech powoduje, że grzesznik staje się nierozpoznawalny”. Do takiego wniosku dochodzi Gordon a jedynym antidotum na niego jest przebaczenie; lecz problem jest taki, że gniew jest tak ekscytujący, tak ożywiający, że przebaczenie wydaje się być bezwładnym poddaniem się. Jeśli kiedykolwiek miłowałeś urazę, wiesz dobrze, że pozwala ci ona na poczucie jakoby był na świecie ktoś, kto się całkowicie myli i ty w to wierzysz. Może nie stać cię na przyznanie tego, lecz, tak jest, najsilniejszą stroną wiary w posiadanie wroga jest to, że dobrze wyglądasz w porównaniu z nim. Pomaga również to, że masz kogoś kogo oskarżasz za to, że twoje życie nie jest takie, jak byś
spodziewał się tego. Kilka lat temu usłyszałam w radiu publicznym jak Linda Werheimer mówiła do korespondenta ze Środkowego Wschodu o zdumiewającym ruchu ku pokojowi między izraelitami i Palestyńczykami

  • Jak ludzie reagują? – zapytała go. – W końcu strata wroga jest równie przykra jak strata przyjaciela.

Nigdy o tym nie myślałam w ten sposób, a przecież miała. Gdy pozwolisz na to, aby twój wróg przestał nim być, zmieniają się wszystkie zasady. Wtedy nikt już nie wie jak dalej postępować, lecz przebaczenie jest aktem transformacji. Nie oferuje powiewu adrenaliny, ani poczucia siły jaka pochodzi z dobrze ugruntowanej urazy. Jest to cicha rewolucja tak łatwa do stracenia jak pierwsze rozwarcie zaciśniętej pięści, lecz zmienia ludzi w taki sposób w jaki gniew bardzo by sobie życzył.

Dlaczego więc nie robimy tego częściej?

Dlatego, że przerażające jest takie opuszczenie rąk, przehandlowanie z wymianą starego towaru na nowy twojej pychy i siły na wypadek, gdybyś mógł odkryć coś znacznie bardziej wartościowego niż tamte dwa. „Przebaczyć – pisze Mary Gordon – to porzucenie ekscytacji własną niepodważalną sprawiedliwością”. I nie ma w tym straty, tylko
jest strata iluzji, ale w zamian za to zyskuje się coś, co jest bezbłędnie rzeczywiste: jest to szansa na ponowne życie, wolność od zgorzknienia wysysającego z naszego życia słodycz, wykrzywiającego w grymasie nasze twarze i zamieniającego nas w padlinożerne wrony, który zasłaniają słońce swym trzepotaniem. Nikt inne nie zrobi tego
dla nas. My robimy to dla siebie, lecz nie musimy tego robić.
Otrzymujemy przebaczenie każdego dnia naszego życia.

Ktoś, kto zaaranżował to wszystko daje nam wolność tak, abyśmy czerpali wszystkie korzyści. Do nas należy wybór. My mamy wolę, ale mamy też adwokata, który zdaje się wiedzieć o tym, że my potrzebujemy zdobyć bardzo wiele praktyki w tym biznesie przebaczania. Jak często powinniśmy przebaczać? Czy siedem razy wystarczy? „Nie siedem
razy – mówi Jezus – lecz siedemdziesiąt siedem”. To nie jest harówka, to obietnica, ponieważ przebaczenie jest sposobem życia. Jest to Boże lekarstwo na ułomność, którą wywołuje w nas uraza. W taki sposób odkrywamy nasz prawdziwy kształt i za każdym razem, gdy to robimy stajemy się odrobinę bardziej żywi. To, o czym wie Bóg, a czego my nie wiemy, to fakt, że gdy się już raz wprawimy to siedemdziesiąt siedem razy dziennie nie będzie dość, nie
wspominając o siedmiu. Tak bardzo zostaniemy przez przebaczenie porwani, że z nadzieją będziemy liczyć na to, że się to nigdy nie skończy.

============

Włoskie przysłowie

Gniew może być kosztownym zbytkiem.

Święty Aureliusz Augustyn z Hippony (354-430):

Gniew jest ziarnem, nienawiść jest drzewem.

Arystoteles
(384-322 B.C.)

Każdy może się rozgniewać, to jest łatwe: lecz być zagniewanym wobec właściwej osoby, we właściwym stopniu i właściwym czasie, we właściwym celu i we właściwy sposób – nie każdy to potrafi i nie jest to łatwe.

Hiszpańskie przysłowie

Strzały przebijają ciało, lecz twarde słowa – duszę.

  • Kontroluj się! Gniew (ANGER) jest tylko o jedną literę krótszy od zagrożenia (D-ANGER).

  • Kto wierzga na sztorm, niech się spodziewa wzburzonej żeglugi.

  • Nie rozpalaj w piecu takiego ognia przeznaczonego dla twego antagonisty, który mógłby spalić ciebie.

  • Kucie sufitu jest najgorszym sposobem na dostanie się na górę.

Słyszałem, że gdy zapędzi się grzechotnika do rogu, może tak oszaleć, że może przypadkowo ugryźć samego siebie swym jadowitym kłem. Podobnie jest z człowiekiem, który nosi w sercu nienawiść: często jest raniony przez truciznę swej własnej napastliwości. Sądzi, że wyrażając swój gniew rani swoich nieprzyjaciół, lecz w rzeczywista rana jest zadawana głęboko w jego własnej duszy.

=============

topod.in

Wieczerza Pańska

Wieczerza Pańska: uczta czy głód?

Steve Atkerson

Ten posiłek składa się z tego, co, każdy przynosi, czym się podzieli ze wszystkimi innymi. Gdy pogoda jest dobra całe jedzenie jest umieszczane na długim składanym stole na zewnątrz, na jednym jego końcu znajdują się napoje, filiżanki, chusteczki itp. Kosze pełne lodu ustawione są na podłodze obok. Dzieci dziko biegają wokół ciesząc się ogromnie, tak że rodzice muszą łapać je i przymuszać do zjedzenia czegoś. Po modlitwie dziękczynnej ludzie rozmawiając i śmiejąc się ustawiają się w kolejce, aby napełnić talerze. Pośrodku całego jedzenie umieszczony jest pojedynczy bochen chleba tuż obok wielkiego plastikowego dzbana z winem owocowym. Każdy z wierzących uczestniczy w chlebie i winie w trakcie przechodzenia z kolejką wzdłuż stołu. Mniejsze dzieci zachęca się do zajęcia kilku miejsc przy stole i jedzenia. (One z pewnością nie wiedzą za bardzo o co chodzi.) Krzesła dla dorosłych (jest ich za mało dla wszystkich) są pogrupowane w kółka i w przeważnie zajmowane przez żeńską część społeczności. Kobiety jedzą dyskutując sprawy wychowania dzieci, ich szkolne problemy, coś tam o szyciu, zbliżającym się kościelnym spotkaniu towarzyskim, nowym kościele, który mamy nadzieję uruchomić itd. Większość mężczyzn stoi przy jedzeniu balansując talerzami ustawionymi na górze filiżanek. Zebrani w małe grupy rozwiązują światowe problemy czy też rozważają jakieś ostatnie gorące tematy teologiczne. Atmosfera jest bliska weselnemu przyjęciu. Jest to wspaniały czas społeczności, zachęcenia, budowania, przyjaźni, troski, nadrabiania zaległości, poznawania, modlitwy zachęty i dojrzewania. Jaka jest przyczyna tego wydarzenia? Gdybyś przypadkiem jeszcze nie rozpoznał to jest to Wieczerza Pańska w nowotestamentowym stylu!

Współczesnemu kościołowi może się to wydawać całkiem obcą myślą, lecz pierwszy kościół uczestniczył w Wieczerzy Pańskiej jak w przyjęciu zapowiadającym ucztę weselną Baranka. Dopiero po zamknięciu nowotestamentowej ery pierwsi ojcowie kościoła zamienili Wieczerzę Pańską z jej nieskazitelnej formy na nabożeństwo pamiątki. Orędujemy za powrotem do tego jak robił to Jezus Chrystus i Apostołowie.

FORMA I PUNKT SKUPIENIA; UCZTA I PRZYSZŁOŚĆ

Pierwsza Wieczerza Pańska jest także zwana Ostatnią Wieczerzą dlatego, że był to ostatni posiłek jaki Jezus dzielił ze swymi uczniami przed ukrzyżowaniem. Okazją do tego była Pascha. W tej Uczcie Paschalnej, Jezus i Jego uczniowie, układali się w pozycji półleżącej przy stole zastawionym stosami jedzenia (Wyj. 12, Powt. 16). Tradycja żydowska mówi nam, że ten posiłek trwał zazwyczaj godzinami. W czasie posiłku, „gdy jedli” (Mat. 26:26), Jezus wziął chleb i porównał go ze swoim ciałem. Wziął też kielich i rozdzielił między nich, aby pili. Później „po wieczerzy” (Łuk 22:20) Jezus ponownie wziął kielich i porównał go do swojej krwi, która miała być wkrótce wylana. Zatem, chleb i wino Wieczerzy Pańskiej zostały wprowadzone w kontekście pełnego posiłku (Paschy). Czy dwunastu mogło w jakiś sposób przypuszczać, że właśnie nowo ustanowiona Wieczerza Pańska nie miała być prawdziwym posiłkiem? Czy też raczej w naturalny sposób przypuszczali, że ma to być uczta, taka jak Pascha?

Pascha obchodziła dwa wydarzenia: uwolnienie z Egiptu oraz oczekiwaneprzyjście, uwolnienie Mesjańskie (Reinecker, Linguistic Key to the Greee NT, str. 207). Wkrótce po Ostatniej Wieczerzy Jezus stał się ostatecznym Barankiem Paschalnym, cierpiąc na krzyżu po to, aby uwolnić Swój lud od grzechów jego. Jezus gorąco pragnął spożyć tą Paschę ze swoimi uczniami, mówiąc, że nie będzie „jadł jej, aż się dopełni się w królestwie Bożym” (Łuk 22:16). Zauważ, że Jezus spoglądał w przyszłość na czas, gdy będzie mógł „jeść” Paschę „ponownie” w królestwie Bożym. „Wypełnienie” (Łuk 22:16) tego zostało wyraźnie zapisane przez Jana w Obj. 19:7-9. Tutaj, jak ogłosił anioł: „błogosławieni są ci, którzy zostali zaproszeni na ucztę Baranka!” Ostatnia Wieczerza i Wieczerzy Pańska pierwszego kościoła wszystkie były spoglądaniem w przyszłość na wypełnienie przez ucztę weselną Baranka. (A jakiż jest lepszy sposób na wyrażenie uczty niż uczta?)

Tego wieczoru Jezus sporo myślał o Jego przyszłej uczcie weselnej. Wspomniał o tym po raz pierwszy na początku wieczerzy paschalnej (Łuk22:16) i ponownie podając kielich: „nie będę pił z owocu winnego szczepu, dopóki nie przyjdzie królestwo Boże” (Łuk 22:18). Następnie, już po wieczerzy, odniósł się do niej ponownie, mówiąc: „Dlatego Ja przekazuję królestwo wam,

Żebyście mogli jeść i pić przy moim stole w moim królestwie …” (Łuk 22:29-30).

O ile chrześcijanie dwudziestego pierwszego wieku kojarzą niebo z

chmurkamii instrumentami, Żydzi pierwszego wieku myśleli o niebie jako o czasie ucztowania przy stole Mesjasza. Idea jedzenia i picia przy stole Mesjasza była wspólnym wyobrażeniem w żydowskiej myśli w pierwszym wieku. Na przykład, pewien żydowski przywódca powiedział kiedyś tak do Jezusa: „Błogosławiony ten, który będzie spożywał chleb w Królestwie Bożym” (14:15). W ew. Mat 8:11 Sam Jezus powiedział, że: „wielu przybędzie ze wschodu i zachodu, i zasiądą do stołu z Abrahamem i z Izaakiem, i z Jakubem w Królestwie Niebios”.

Jedzenie towarzyszące przyjściu królestwa Chrystusa jest widoczne nawet w modlitwie Pańskiej z Mat. 6:9-11. W odniesieniu do królestwa Jezus uczył nas modlić się: „przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja…”, a zaraz w następnym wersie: „chleba naszego powszedniego daj nam”. Jest tutaj interesujące greckie podkreślenie, bardzo trudne do przetłumaczenia. Literalnie jest to coś przypominającego: „chleb nasz, który należy do nadchodzącego dnia, daj nam dzisiaj”. Łącząc 6:11 z 6:10, Jezus mógł uczyć nas tego, abyśmy prosili o to, aby chleb z Mesjańskiej (nadchodzącego królestwa) wieczerzy został nam dany dziś!

Najbardziej wyczerpujące podejście do Wieczerzy Pańskiej znajduje się w 1 Kor. 10-11. Głębokie podziały wśród wierzących w Koryncie spowodowały, że ich spotkania na Wieczerzy powodowały więcej szkody niż dobrego (11:17-18). Brali oni wieczerzę Pańską w „sposób niegodny” (11:27). Najwyraźniej bogaci, nie chcąc jeść razem z niższą społecznie klasą przychodzili tak wcześnie i zostawali tak długo, że niektórzy z nich się upijali. Co gorsza, do czasu, gdy przybyli ograniczani przez pracodawców wierzący z klasy pracującej, całe jedzenie już było zjedzone i ci powracali do domów głodni (11:21-22). Niektórzy z Koryntian zapomnieli, że Wieczerza jest świętym posiłkiem przymierza (11:23-32). Nadużycie było tak znaczne, że Wieczerza przestała być Wieczerzą Pańską, a stała się ich „własną” (11:21). Zatem Paweł pyta: „Czy nie macie domów, aby jeść i pić?” Jeśli celem było po prostu zjedzenie swojej własnej wieczerzy, to można to było zrobić w domu. Ich grzeszny egoizm całkowicie odtrącił samą istotę tego czym w ogóle jest Wieczerza Pańska.

Z natury ich nadużycia Wieczerzy Pańskiej jest oczywiste, że koryncki kościół regularnie ją spożywał, jako prawdziwy posiłek. W przeciwieństwie do tego, nikt we współczesnym kościele przychodząc na Wieczerzę Pańską, nie spodziewa się, że zostanie zaspokojony jego głód ani tego, że upiją się korzystając ze szklanek wielkości naparstków (a jeszcze mniej pijąc winogronowy sok). Niemniej, natchnionym rozwiązaniem dla nadużyć Wieczerzy Koryntian nie było zaprzestanie spożywania jej w postaci pełnego posiłku. Paweł pisze: „gdy się schodzicie, aby jeść, czekajcie jedni na drugich”. Tylko ci tak wygłodniali czy niezdyscyplinowani, czy egoistyczni, że nie mogli czekać na innych, zostali poinstruowani, aby „jeść w domu” (11:34). Paweł napisał do kościoła w Koryncie około dwudziestu lat po tym, jak Jezus po raz pierwszy zamienił swoją Ostatnią Wieczerzę w Wieczerzę Pańską. Podobnie jak Ostatnia Wieczerza była prawdziwym posiłkiem tak samo Koryntianie rozumieli Wieczerzę Pańską jako prawdziwy posiłek.

Dalej,słowo tłumaczone jako „wieczerza” (11:20) to deipnon znaczy „obiad, danie główne wieczorne, uczta”. Nigdy nie odnosiło się do czegokolwiek innego niż prawdziwy posiłek, jak towarzyska zakąska, przekąska czy przystawka. Jak to możliwe, abyautorzy NT używaliby deipnon, gdyby nie miał to być prawdziwy posiłek. Pierwotnie Wieczerza Pańska miała wiele aspektów dotyczących przyszłości. Jako pełny posiłek był on zapowiedzią uczty nachodzącego królestwa, weselnej uczty Baranka.

Opinie uczonych wyraźnie przeważają w stronę wniosku, który mówi, że Wieczerza Pańska pierwotnie była spożywanym pełnym posiłkiem. DonaldGuthrie w The Lion Handbook of the Bible, stwierdza, że „w pierwszych dniach Wieczerza Pańska miała miejsce w trakcie społecznego posiłku. Wszyscy przynosili jedzenie, to co mogli, idzielili się tym z resztą”. Dr John Drane, w The New LionEncyclopedia, stwierdził, że: „Jezus ustanowił ten wspólny posiłek w czasie Paschy w czasie ostatniej wieczerzy wraz z uczniami przed swoją śmiercią… Wieczerza Pańska spogląda wstecz ku śmierci Jezusa i patrzy w przyszłość na czas, gdy On powróci. W okresie nowotestamentowym Wieczerza była faktycznym posiłkiem, którym dzielono się w domach chrześcijan. Dopiero znacznie później przeniesiono ją do specjalnych budynków jak i modlitwy i uwielbienie, które wyrosło na gruncie nabożeństw synagogalnych oraz innych źródeł, które zostały dodane, aby stworzyć okazałą ceremonię”. J.G.Simpson, we wstępie do Eucharystii w The Dictionary of the Bible,zaobserwował, że „nazwa Wieczerzy Pańskiej, choć prawnie zaczerpnięta z 1 Kor. 11:20, nie jest tutaj stosowana do samego sakramentu, lecz do uczty miłości, posiłku upamiętniającego Ostatnią Wieczerzę jeszcze nie oddzielonego od Eucharystii, w czasach, gdy Paweł pisał”. Canon Leon Moriis, w swych Commentary on 1Corynthian for the Thyndale New Testament Commentaries upiera się przy tym, że 1 Kor. 11 „ujawnia, że w Koryncie Komunia Święta nie była po prostu znakiem posiłku jak to jest u nas, lecz faktycznym posiłkiem. Co więcej, wydaje się jasne, że był to taki posiłek, na który każdy uczestnik przynosił jedzenie”. I Howard Marshall w Christian Beliefs zauważył, że Wieczerza Pańska „była przestrzegana przez uczniów przede wszystkim jako część społecznego posiłku z niedzieli na niedzielę”.

FUNKCJE WIECZERZY:

  1. Przypominanie o Chrystusie.

Spożywanie chleba i wina jako integralnej części posiłku pierwotnie miało kilka ważnych funkcji. Jedną z nich było przypominanie obietnicy, że Jezus powróci. „Przypominanie” Bogu Jego obietnic jest całkowicie biblijną koncepcją. W przymierzu Boga z Noem, obietnica, że ziemia nigdy więcej nie zostanie już zniszczona potopem zostało zaznaczone pojawianiem się tęczy. Ten znak z pewnością jest przeznaczony do tego, aby przypominać nam o Bożej obietnicy, lecz Bóg ogłosił również: „Gdy tedy łuk ukaże się na obłoku, spojrzę nań, aby wspomnieć na przymierze wieczne między Bogiem a wszelką istotą żyjącą, wszelkim ciałem, które jest na ziemi” (Rodz 9:16). Nieco dalej w historii odkupienia, jako część przymierza z Abrahamem, Bóg obiecał wyprowadzić Izraela z przyszłej niewoli egipskiej. W związku z tym, w odpowiednim czasie: „usłyszał Bóg ich narzekanie. I wspomniał Bóg na swoje przymierze z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem. I wejrzał Bóg na Izraelitów: Bóg ujął się za nimi” (Wyj.2:24-25). W czasie niewoli babilońskiej, Ezechiel zapisuje, że „Bóg obiecał Jerozolimie, że „wspomnę o moim przymierzu z tobą” (Ez. 16:60).

Wieczerza Pańska jest znakiem nowego przymierza. Gdy Jezus wziął kielich i powiedział: „albowiem to jest krew moja nowego przymierza, która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów” (Mat. 26:28) i jak każdy znak, służy on przypominaniu. Tak też Jezus powiedział, że mamy brać chleb „na pamiątkę moją” (Łuk 22:19). Greckie słowo tłumaczone jako „pamiątka” to anamnesis i oznacza „pamiątka”. Dosłownie Jezus powiedział: „czyńcie to na moją pamiątkę”. Sprawą do rozstrzygnięcia dla nas jest to czy ma to być przede wszystkim korzyścią dla Jezusa, czy dla nas. Przyimek „moją” jesttłumaczony z greckiego słowa „emos”, które gramatycznie oznacza posiadanie (tj. pamiątka należy do Jezusa). Tak więc, kościół miał brać chleb Wieczerzy Pańskiej w szczególności po to, aby przypominać Jezusowi o Jego obietnicy powrotu i ponownego spożycia wieczerzy osobiście (Łuk 22:16,18). Rozumiane w ten sposób, było jakby modlitwą proszącą Jezusa o powrót („Przyjdź królestwo twoje” (Ma. 6:11). Podobnie jak tęcza przypomina Bogu o Jego przymierzu z Noem, jak narzekanie przypominało Bogu o Jego przymierzu z Abrahamem (Wyj. 2:24), tak też udział w chlebie Wieczerzy Pańskiej ma za zadanie przypominanie Jezusowi o jego obietnicy przyjścia. Colin Brown cytuje J. Jeremias’a, któryrozumie użycie przez Jezusa anamnesis w znaczeniu przypomnienia dla Boga, „Wieczerza Pańska będzie zatem wykonaną modlitwą” (NIDNTT, III, p.244).

W 1 Kor. 11:26 Paweł potwierdza tą myśl stwierdzając, że pierwszy kościół spożywając Wieczerzę Pańską „zwiastował śmierć Pańską, aż przyjdzie”. Komu oni zwiastowali śmierć Pańską i po co? Dyskusyjne, zwiastowali to Samemu Panu jako przypomnienie (pamiątkę)Jego powrotu. Znaczącym faktem jest to, że za słowem „aż”stoi greckie achri hou. Jeśli ten zwrot używany jest w trybie łącznym to gramatycznie oznacza cel (Reinker Linguistic Key to TheGree NT. p. 34). Zgodnie z angielskim użyciem tego słowa mogę używać parasola, „aż” przestanie padać, zwyczajnie zaznaczając w ten sposób ramy czasowe. (Używanie parasola nie ma nic wspólnego ze sprawieniem, aby przestało padać.) Niemniej, nie w ten sposób jest użyte greckie „aż” w 1 Kor. 11:26. Paweł poleca kościołowi, aby uczestniczył w chlebie i kielichu jako środkach zwiastowania śmierci Pańskiej (jako pamiątki) „aż” (aby, jako cel) do przekonania Go do przyjścia! Zatem, zwiastując Jego śmierć poprzez chleb i kielich, Wieczerza Pańska spogląda w przyszłość i oczekiwaniu Jego powrotu.

Ta myśl o staraniu się, aby przekonać Pana do powrotu nie jest podobna do wołania świętych męczenników z szóstego rozdziału Księgi Objawienia, którzy wołają: „kiedyż, Panie święty i prawdziwy, rozpoczniesz sąd i pomścisz krew naszą na mieszkańcach ziemi?” (Obj. 6:10). Co miał na myśl Piotr, gdy pisał, że czytelnicy powinni oczekiwać gorąco dnia Bożego i „czas się przybliża” (2 Ptr. 3:12). Gdyby daremnym było staranie się przekonania Jezusa do powrotu to dlaczego Jezus polecałby uczniom modlić się „Przyjdź królestwo twoje” (Mat. 6:10).

FUNKCJE WIECZERZY: B. Budowanie jedności

Te usilne naciski na Wieczerzę jako prawdziwy posiłek nie są po to, aby stwierdzić, że powinniśmy odrzucić chleb i kielich, reprezentujące ciało i krew naszego Pana. Wręcz przeciwnie, one przypominają żywotną część Wieczerzy (1 Kor. 11:23-26). Lecz podobnie jak ważna jest forma Wieczerzy (pełny wspólny posiłek, który jest zapowiedzią uczty weselnej Baranka) tak również forma chleba i kielicha jest ważna. Paweł wspomina o „tym” kielichu dziękczynienia i o „jednym bochenku” (1 Kor. 10:16-17). Korzystanie z jednego chleba i jednego kielicha jest ważne, „ponieważ jest jeden chleb, my, ilu nas jest, stanowimy jedno ciało, wszyscy bowiem jesteśmy uczestnikami jednego chleba” (1 Kor. 10:16-17). Jeden chleb nie tylko obrazuje jedność w Chrystusie, lecz zgodnie z 1 Kor. 16:17 nawet buduje jedność. Zwróć szczególną uwagę na słownictwo natchnionego tekstu. „Ponieważ” jest jeden chleb, zatem jesteśmy jednym ciałem, „to” wszyscy jesteśmy uczestnikami jednego chleba (1 Kor. 10:17). Współudział w kupce łamanych krakersów i duże ilości kieliszków soku owocowego jest obrazem braku jedności, podziału i indywidualizmu. A co najmniej, całkowicie zatraca symbolikę jedności. W gorszym przypadku, może to uniemożliwić Panu wykorzystanie jednego chleba do tworzenia jedności ciała wierzących.

FUNKCJE WIECZERZY:

Społeczność

Mówiąc do Kościoła w Laodycei, nasz wzbudzony z martwych Pan zaoferował, żeprzyjdzie i „spożyje” (deipneo) z każdym, kto usłyszy Jego głos i otworzy drzwi, co jest obrazem społeczności i komunii (Obj. 3:30). Idea społeczności i akceptacji uosabiana przez jedzenie razem jest wzięta nie tylko z kultury hebrajskiej czasów Jezusa, lecz również z wcześniejszych pism hebrajskich. Wyj. 18:12 pokazuje, że Jetro, Mojżesz i wszyscy starsi Izraela zeszli się na „jedzenie chleba” w obecności Bożej. Więcej takich boskich posiłków pojawia się na skraju przymierza Synai, gdy Mojżesz, Aaron, Nadab i Abihu oraz siedemdziesięciu starszych Izraela weszli na górę Synai, gdzie „mogli oglądać Boga, a potem jedli i pili” (Wyj. 24:9-11). Istotne jest tutaj to, że „Bóg… nie wyciągnął swojej ręki” na tych liderów (Wyj 24:11a). Zostali przez Pana przyjęci a na dowód tego jedli święty posiłek w Jego obecności.

Ta społeczność w spożywaniu posiłku jest kontynuowana w Księdze Dziejów Apostolskich, skąd dowiadujemy się, że pierwszy kościół był oddany „wspólnocie łamania chleba” (2:42 – tłumaczenie dosłowne). Zwróć uwagę na to, że jest w tym miejscu (Dz. 2:42) jest spójnik „i” między nauką apostolską a wspólnotą, oraz między łamaniem chleba i modlitwami, lecz nie ma go między wspólnotą a chlebem! W grece, słowo „wspólnota” i „łamanie chleba” są połączone razem jako czynności równoczesne. Mieli ze sobą nawzajem społeczności (wspólnotę) wtedy, gdy łamali razem chleb. Łukasz udziela dalszych informacji pisząc, że jedzenie odbywało się „z weselem i w prostocie serca” (2.46). Brzmi zachęcająco, czyż nie? Wiele komentarzy dotyczących Wieczerzy Pańskiej towarzyszy zwrotowi: „łamanie chleba”, w całej Księdze Dziejów. Jest tak dlatego, że Łukasz, który Dzieje napisał, zarejestrował w ewangelii, że Pan Jezusa wziął chleb i „złamał go” w czasie ostatniej wieczerzy (Łuk 22:19). Jeśli ten wniosek jest poprawny to pierwszy kościół uczestniczył w Wieczerzy Pańskiej jako czasie radości i społeczności, podobnie jak każdy, kto brałby udział w przyjęciu weselnym.

CZĘSTOTLIWOŚĆ: tygodniowo

Zobaczyliśmy więc jaka była pierwotna forma (pełny wspólny posiłek z jednym kielichem i chlebem) i jej skupienie uwagi (spoglądanie w przyszłość). Należy rozpatrzyć jeszcze jeden końcowy i ważny aspekt: częstotliwość. Jak często nowotestamentowy kościół brał udział w Wieczerzy? Rzymscy katolicy mają w tym miejscu rację, pierwsi wierzący spożywali Wieczerzę Pańską co tydzień i było to główny cel ich schodzenia się w Dzień Pański.

Pierwszym dowodem jest gramatyka. Techniczny termin „Dzień Pański”jest wzięty z unikalnego greckiego zwrotu kuriakos, który występuje w NT wyłącznie w Obj. 1:10 oraz w 1 Kor. 11:20, gdzie Paweł używa go w odniesieniu do „Wieczerzy Pańskiej” czy„Wieczerzy należącej do Pana” (kuriakon deipnon). Związku między tymi dwoma miejscami nie wolno nam stracić! Jeśli celem cotygodniowych spotkań kościoła jest przestrzeganie Wieczerzy Pańskiej to ma to sens tylko wtedy, jeśli ta wieczerza należąca doPana będzie spożywana w dniu należącym do Pana (pierwszy dzień tygodnia). Objawienie Jana (Obj. 1:10) ewidentnie nastąpiło w pierwszym dniu tygodnia, dniu w którym Jezus powstał z martwych i dniu, w którym pierwszy kościół spotykał się, aby spożywać Wieczerzę, która należy do Pana. Powstanie z martwych, dzień i wieczerza są wszystkie należą do tej samej grupy

Po drugie, jedyną przyczyną daną kiedykolwiek kościołowi jako cel regularnych spotkań jest spożywanie Wieczerzy Pańskiej. W Dz. 20:7 Łukasz informuje nas, że „pierwszego dnia po sabacie, gdy się zebraliśmy na łamanie chleba,…” . Słowo „na” jest znane jako bezokolicznik celu i wskazuje on na cel lub obiekt. Dziś moglibyśmy powiedzieć, że ich spotkanie było grilowaniem. Innym miejscem, gdzie Nowy Testament wskazuje na cel zgromadzeń kościoła znajduje się w 1 Kor. 11:17-22. „Spotkania” (11:17) bardziej szkodziły niż przynosiły pożytek, ponieważ gdy „schodzili się razem jako kościół” (11:18a) to wynikały z tego podziały tak głębokie, że „nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej” (11:20 BT). Na podstawie tego jest oczywiste, że podstawową przyczyną gromadzenia się kościoła było spożywanie Wieczerzy. Niestety, nadużywanie przez nich tej wieczerzy było tak ogromne, że przestała ona być Wieczerzą Pańską, choć oficjalnie gromadzili się oni co tydzień, aby obchodzić Wieczerzę. Trzecie i ostatnie odniesienie do przyczyn zgromadzeń znajduje się w 1 Kor. 11:33: „A gdy się schodzicie, czekajcie jedni na drugich…” Jak i wcześniej, wskazuje to na fakt, że powodem schodzenia się było „jedzenie”. Choć może się to wydawać robieniem „z igły wideł”, niemniej należy zdawać sobie sprawę z tego, że nie istnieje przekazana nam w Piśmie żadna inna przyczyna regularnego, cotygodniowego gromadzenia się kościoła.

Społeczność i zachęcenie, w których bierze udział każdy członek w takim zgromadzeniu jest ogromne. Jest to chrześcijański ekwiwalent sąsiedniego baru. To jest prawdziwie szczęśliwy posiłek i szczęśliwa godzina. Jest to czas, którego Bóg używa do budowania jedności chrześcijan i ten aspekt chrześcijańskiego zgromadzenia nie powinien być wykonywany w pośpiechu ani zastępowany niczym innym. Z pewnością jest to właściwie, aby odbywała się również faza zgromadzenia zapisana w 1 Kor. 14 (wzajemny czas nauczania, czci, śpiewu, świadectw, modlitwy, itd.), lecz nie kosztem cotygodniowej Wieczerzy Pańskiej.

ROZWAŻANIA PRAKTYCZNE

Praktykowanie Wieczerzy Pańskiej jako pełnego posiłku dziś może być wielkim błogosławieństwem dla kościoła. Oto kilka praktycznych uwag na temat tego w jaki sposób zastosować ją.

Postawa:
Upewnij się, że kościół ma świadomość tego, że Wieczerza Pańska jest głównym celem cotygodniowych zgromadzeń. Nie jest ona opcjonalna ani drugorzędna wobec „uwielbiania”. Nawet jeśli kościół ma Wieczerzę jednego tygodnia to wypełnił podstawowy cel zbierania się w tym tygodniu.

Jedzenie:
Jeśli to tylko możliwe niech będzie to posiłek z tego wszystkiego, co kto może przynieść. Jedzcie wszystko co się w ten sposób pojawi a to spowoduje, to że rozporządzenie jedzeniem jest znacznie łatwiejsze. Zaufaj Bożej suwerenności! W ciągu dziesięciu lat takiego działania w naszym kościele tylko raz zdarzyło się, że wszyscy przynieśli desery i nawet wtedy rozwiązaliśmy problem po prostu zamawiając pizzę! Nadmierne planowanie posiłku może odebrać wiele radości i sprawić, że będzie to uciążliwe. Jedna rzecz jest wcześniej planowana, mianowicie kto przyniesie jeden chleb i winno. Zawsze dostarcza tego rodzina, która jest gospodarzem spotkania.

Dawanie:
Ponieważ celebracja posiłku jest nowotestamentowym wzorem i czymś ważnym w życiu właściwie funkcjonującego kościoła, pieniądze wydawane przez poszczególne rodziny na jedzenie, które przynoszą, jest faktycznym, legalnym wydatkiem. Zamiast dawać co tydzień pieniądze na tacę w kościele idź do sklepu i nakup najlepszej żywnością jakiej możesz. Przynieś to na Wieczerzę jako dar ofiarny!

Sprzątanie:
Aby pomóc przy sprzątaniu możesz zastanowić się nad używaniem papierowych talerzyków i serwetek. W naszym kościele używamy plastykowych widelców i kubków, które trzeba umyć, lecz używamy ich, ponieważ co tydzień ludzie czasami nieuważnie wyrzucają nakrycia razem z resztą śmieci. Lepiej niech zostanie wyrzucony sprzęt kuchenny plastykowy, a nie metalowy!

Logistyka:
w ciepłe dni może być lepiej zjeść na świeżym powietrzu, w cieniu zadaszenia czy podwórka. Nieuniknione są przypadki rozlania napojów czy spadnięcia jedzenia z talerze, łatwiej więc sprzątać je na zewnątrz. Można umieścić wielki składany stół tam, gdzie trzeba po czym przechowywać go gdzie indziej po spotkaniu. W zimne dni, gdy jedzenie wewnątrz staje się koniecznością, rozważ sposób nakrycia wszystkich mebli o ładniejszej tapicerce folią. po czym zetrzyj szmatką. Ponieważ dzieci robią najwięcej zamieszania oddziel dla nich jakieś widoczne miejsca do siedzenia i konsekwentnie pilnuj, aby ich używały!

Kielich i chleb:

W niektórych przypadkach okazało się, że spożycbr /br /ie wina i chleba przed posiłkiem oddziela je nadmiernie od niego jako jakiś oddzielny akt, jak gdyby Wieczerzą Pańską był chleb i wino, a wszystko pozostałe po prostu obiadem. Aby uniknąć tej dychotomii spróbuj umieścić kielich i chleb na stole pośród innego pożywienia Wieczerzy Pańskiej. Można wcześniej wskazać na kielich i chleb, przed rozpoczęciem spotkania, lecz umieścić je na stole wraz ze wszystkim innym. W ten sposób, ludzie mogą mieć udział w nich, gdy przechodzą wybierając coś dla siebie. Jest to kwestia wolności.

Czy chleb powinien być niekwaszony a owoc winny bezalkoholowy? Żydzie spożywali niekwaszony chleb w czasie Paschy na pamiątkę pośpiechu w jakim Bóg wyprowadził ich z Egiptu. Z pewnością Jezus używał chleba niekwaszonego w czasie pierwszej Wieczerzy. Niemniej jednak Nowy Testament niczego nie mówi o tym, aby pogańskie kościoły używały niekwszonego chleba. Choć czasami drożdże są łączone w NT ze złem (1 Kor. 5:6-8) to są również używane do reprezentowania Królestwa Bożego (Mat. 13:33)! Jak więc widzimy jest to kwestia wolności. Jeśli chodzi o wino, to wyraźnie wskazuje nam 1 Kor.11, że było ono używane (niektórzy upili się). Niemniej nie ma żadnych wyraźnych teologicznych przyczyn w żadnym fragmencie Pisma, aby tak robić (choć zastanów się nad: „ Rdz. 27:28; Iz. 25:6-9; Rzym. 14:21). Podobnie jak w przypadku niekwaszonego chleba jest to kwestia swobodnego wyboru.

Niewierzący:
Czy niewierzący powinni być dopuszczeni do udziału w Wieczerzy Pańskiej? Ma ona jako święty posiłek przymierza znaczenie tylko dla wierzących, dla niewierzących jest to zwykłe jedzenie dla żołądka! Jasne jest z 1 Kor. 14:23-25, że niewierzący będą okazjonalnie uczestniczyć w kościelnych spotkaniach. Bywają oni głodni podobnie jak wierzący zatem zapraszajcie również do jedzenia. Wkochaj ich w Jezusa! Niebezpieczeństwo jedzenia Wieczerzy w sposób niegodny dotyczy wyłącznie wierzących (1 Kor. 11:27-32).

Jeśli chodzi o jeden kielich i jeden chleb jeśli niewierzące dziecko chce napić się soku winnego tylko dlatego, że lubi go to wszystko jest w  porządku. Niemniej, jeśli rodzice świadomie dają go niewierzącemu  dziecku jako akt religijny to będzie pogwałceniem tego wszystkiego  czym Wieczerza Pańska jest. Będzie to blisko spokrewnione z błędem chrzczenia niemowląt.

Ordynowani duchowni: Niektóre tradycyjne kościoły uważają, że tylko  ordynowani duchowni mogą pełnić obowiązki przy stole Pańskim. Jest to  oczywisty pozostałość katolicyzmu. Nowy Testament nie podaje takiego wymagania.

____________________________________

Wniosek

Skoro  nowotestamentowa forma Wieczerzy Pańskiej została solidnie  ustanowiona to następne pytanie, któremu wierzący musi wyjść  naprzeciw dziś dotyczy zamiarów Pana wobec kościołów, które przyszły  później, po pierwszym wieku. Czy pragnieniem Jezusa wobec Jego ludu  jest, aby obchodzili Wieczerzę Pańską w taki sam sposób, jak było to  w NT, czy też może to być Mu obojętną sprawą? Czy mamy prawo do  swobodnego zmieniania pierwotnej formy Wieczerzy Pańskiej, jako  prawdziwej uczty? Apostołowie wyraźnie byli zadowoleni, gdy kościół  postępował zgodnie z ich tradycjami (1 Kor. 11:2) a nawet nakazywali, aby tak robili (2 Tes. 2:15). Nie mamy prawa do zmieniania jej.

Aby  podsumować wszystko, co zostało powiedziane, należy powiedzieć, że  Wieczerza Pańska jest podstawowym celem dla którego kościół gromadzi  się co tydzień w Dniu Pańskim. Spożywana jako pełny posiłek Wieczerza  Pańska jest uosobieniem weselnej wieczerzy Baranka i jako taka jest  oczekiwaniem, wyglądaniem w przyszłość. Ma być brana jako święto w  radosnej, weselnej, a nie poważnej i grobowej atmosferze. Główną  korzyścią Wieczerzy jako uczty jest wspólnota i zachęcenie jakiego  wszyscy członkowie doświadczają. W kontekście tego pełnego posiłku ma  być jeden kielich i jeden chleb, z których wszyscy czerpią. Jest to  symboliczne przedstawienie ciała i krwi Jezusa, i służy do temu, aby  przypominać Jezusowi obietnicę Jego powrotu. Jeden chleb ma być  używany nie tylko po to, aby symbolizował jedność ciała wierzących,  lecz również dlatego, że Bóg będzie używał go do budowania jedności w  ciele wierzących.

раскрутка сайта

Ewangelizacja

 

         Uważamy, że ostatnie słowo człowieka jest niezwykle ważne. Członkowie rodziny gromadzą się wokół umierającego, aby usłyszeć jego ostatnie słowo i przywoływać je później stale i wciąż w późniejszych lata. Sugeruję, że ostatnie słowa Jezusa Chrystusa przed Jego wstąpieniem do nieba były niezwykłej wagi. Przekazał je nam, we wszystkich czterech ewangeliach oraz w Dziejach Apostolskich.

Mat. 28:18-20

A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te słowa: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi.  Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.

Mar. 16:15-16

I rzekł im: Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto
uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony.
  

Łuk. 24:46-49

I rzekł im: Jest napisane, że Chrystus miał cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać i że, począwszy od Jerozolimy, w imię jego ma być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów. Wy jesteście świadkami tego.  A oto Ja zsyłam na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż zostaniecie przyobleczeni mocą z wysokości.

 

Jan 20:21

I znowu rzekł do nich Jezus: Pokój wam! Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam.

Dzi. 1:8

ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi.

  Zwróć uwagę na to, że w każdym przypadku, Jezus podkreśla odpowiedzialność apostołów za rozszerzanie Królestwa. To oni mają czynić uczniami wszystkie narody, głosić ewangelię wszelkiemu stworzeniu, ogłaszać pokutę (upamiętanie) ku przebaczeniu grzechów wszystkim narodom, być posłanymi jak Jezus został posłany przez Ojca i być świadkami w najdalszych częściach ziemi. Jezus przekazuje pewne podstawy na pięć różnych sposobów po to, aby apostołowie nie mieli wątpliwości co do tego, jakie będzie ich zajęcie po Jego odejściu. Pozostawił te słowa brzmiące w ich uszach. Jest jedna rzecz, którą Pan chciał, aby została wyryta w ich umysłach. To tak jakby mówił:

–         Jeśli wszystko inne czego was nauczyłem zapomnicie to nie wolno wam nigdy zapomnieć o tym!

Ci z nas, którzy spotykają się w kościołach domowych, muszą z odpowiedzialnością zająć się ostatnimi słowami Jezusa. Teoretycznie, mamy większą przewagę nad tymi, którzy spotykają się na bardziej tradycyjnych zasadach. Ponieważ my zazwyczaj nie wykorzystujemy naszych pieniędzy do wynajęcia pastora i opłacenia budynku, powinniśmy mieć całe nasze finanse do dyspozycji na ewangelizację naszych miast. Co więcej, kościół domowy jest znacznie łatwiejszy do reprodukowania niż tradycyjny. Aby założyć następny kościół domowy nie musimy wynajmować wyszkolonego duchownego, budować jakiegoś specjalnego, religijnego gmachu zwieńczonego krzyżem, bejcowanymi oknami, kazalnicą, ławami i organami. Wszystko, czego rzeczywiście potrzeba do założenia kościoła domowego to garstka ludzi, którzy kochają Jezusa i chcą razem iść za Nim. Z drugiej strony cała dynamika kościoła domowego może sprzeciwiać się nakazowi Chrystusa, aby wychodzić z Jego ewangelią. Często, gdy ktoś przychodzi do kościoła domowego to cieszą się oni tak bogatą i intymną społecznością wierzących, że mają tendencję do skupiania się tylko na tym, lekceważąc inne równie ważne sprawy jak ewangelizacja, uczniostwo, zakładanie kościołów. Nasze kościoły nie mogą funkcjonować tylko w oparciu wewnętrzny kierunek rozwoju, konieczny jest również zewnętrzny, ewangelizacyjny kierunek działania.

     Zbyt często kościoły funkcjonują z mentalnością fortecy. Widzimy moc Szatana i jego demonów i chcemy się zabezpieczyć przed mocą i zanieczyszczeniem grzechu, wycofujemy się i zbieramy razem w strachu. Niemniej, zamiast bronić siebie, powinniśmy być w ofensywie!  Jezus powiedział, że bramy piekła nie przemogą Jego kościoła (Mat. 16:18). W tym fragmencie kościół jest w ofensywie, a piekło jest stoi na ofensywnym stanowisku! Rozumiem to w ten sposób że, jeśli kościół odważnie i agresywnie zaatakuje królestwo Szatana przy pomocy ewangelii Jezusa Chrystusa to diabeł nie będzie w stanie skutecznie opierać się naszemu szturmowi. My zwyciężymy. My mamy moc i autorytet do inwazji na królestwo ciemności przy pomocy prawdy ewangelii i piekło nie jest w stanie zatrzymać nas. Niech ta prawda pochodząca z ust Chrystusa zachęci i podbuduje cię do owych ewangelizacyjnych wyczynów!   

     Jeśli to wszystko jest prawdą to w jak powinny się zaangażować domowe kościoły w zadanie zdobywania straconych i zakładanie nowych kościołów? Aby uzyskać jakieś wskazówki dla naszych kościołów, spójrzmy na to jak i gdzie pierwszy kościół ewangelizował.

    

     Gdzie ewangelizował pierwszy kościół?

 Często współczesna ewangelizacja polega na zapraszaniu niechrześcijan na

nabożeństwa. W tym popularnym podejś
ciu niedzielne spotkanie nastawiane jest na niechrześcijan w ten sposób, że wprowadzona jest profesjonalna muzyka, pantomima, praktyczne przesłania kierowane bezpośrednio do niewierzących i mówiące o takich sprawach jak finanse, stres, praca i rodzina. W ten sposób ma się nadzieję, że niewierzący zostaną pociągnięci do Chrystusa. Po ich nawróceniu zachęcani są do wzięcia udziału w odbywającym się w ciągu tygodnia studium biblijnym, gdzie będą mogli wzrastać w wierze. Niemniej podejście nowotestamentowe jest całkowicie przeciwne. Zamiast zapraszać straconych na kościelne spotkania, większość ewangelizacji odbywała się w ciągu tygodnia, gdy niewierzący spotykali się z wierzącymi, oraz były związane z apostolskimi pracownikami głoszącymi Chrystusa w publicznych miejscach. Spotkania kościoła były przeznaczona do budowania wierzących, a nie na rozmowy z niewierzącym (1 Kor. 14:3,5,12,17,26). Oczywiście, czasami niewierzący brali udział w zgromadzeniach kościoła (1 kor. 14:24-25), lecz spotkania nigdy nie były dla nich przeznaczone, lecz raczej miały wzmacniać kościół. Wydaje się, że w biblijnym modelu spotkanie jest po to, aby głosić Chrystusa innym w miarę jak Pan udziela możliwości przekazywania świadectwa i wtedy gdy ktoś przychodzi z wiarą do Chrystusa, zaprasza się go, aby zaczął spotykać się z innymi wierzącymi na naszych zbiorowych zgromadzeniach.

 

W jaki sposób ewangelizował pierwszy kościół?

        Pierwszy kościół potraktował słowa Jezusa poważnie i starał się być im posłuszny. Robili to na dwa sposoby. Mówiąc w ogólny kategoriach, apostołowie (ludzie zakładający kościoły) i ewangeliści starali się zdobywać tych, których nie znali przez głoszenie publicznie, podczas, gdy inni członkowie kościoła starali się docierać do tych, których znali w toku codziennych relacji. Apostolscy pracownicy głosili Chrystusa w Synagogach, na rynkach i brzegach rzek (Dz. 13:5, 14;  17:17;  16:13). Z drugiej strony reszta kościoła świadczyła przede wszystkim poprzez swoje codzienne kontakty z niewierzącymi. To dlatego Paweł napisał do nich (Kol. 4:5-6): „Z tymi, którzy do nas nie należą, postępujcie mądrze, wykorzystując czas. Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą, abyście wiedzieli, jak macie odpowiadać każdemu” Piotr nawołuje podobnie: „Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej,… (1 Ptr. 3:15). Członkowie pierwszego kościoła mieli odpowiadać postronnym i być zawsze gotowi do obrony wobec każdego kto pyta. Te trzy fragmenty zdają się wskazywać na to, że pierwszy kościół zazwyczaj świadczył o przemieniającej życie mocy ewangelii tym, którzy byli już znani członkom a ewangelizacja była stylem życia, podczas gdy apostołowie (zakładający kościoły) mieli bardziej agresywne podejście w ogłaszaniu Chrystusa tym, których nie znali.         Jakie z tego wypływają implikacje dla kościołów domowych? Oznacza to, że ci, którzy z pośród naszych kościołów, których Pan obdarzył szczególnie i powołał do pracy ewangelizacyjnej (ewangeliści i zakładający kościoły) będą szukać miejsc do zwiastowania ewangelii Chrystusa tym, których nie znają. Być może zaangażują się oni w głoszenie na otwartym powietrzu, ewangelizacji ulicznej, świadczeniu od drzwi do drzwi czy rozdawaniu traktatów. Być może będą mieli okazję głosić w czasie różnych wydarzeń ewangelizacyjnych. Ponieważ gram na banjo wielokrotnie miałem okazję głosić do ogromnego tłumu świeckiej publiczności na koncertach i festiwalach.

Z drugiej strony inni członkowie zboru powinni modlić się i szukać sposobności do mówienia słowa Chrystusowego tym, z którymi mają kontakty jak uczniowie z klasy, sąsiedzi, współpracownicy, krewni, klienci i znajomi. Co więcej, powinniśmy regularnie starać się bywać w miejscach, gdzie możemy spotykać się z innymi nie-chrześcijanami. Możemy wziąć udział w jakiejś sąsiedzkiej działalności, grupie cywilnej czy grupie tańca ulicznego, aby nawiązywać kontakty. Możemy otworzyć nasze domy w czasie wakacji i zapraszać naszych sąsiadów. Możemy zapraszać niewierzących na obiad, możemy zacząć dochodzeniowe studium biblijne z którymś z naszych niezbawionych przyjaciół, który jest na tyle otwarty, aby dowiedzieć się, co Biblia ma do powiedzenia. Możemy poprosić naszych niewierzących przyjaciół, że możemy modlić się o ich życie. Byłem zdumiony odkrywając jak wielu naszych sąsiadów było prawdziwie samotnymi ludźmi, którzy przyjęli otwarcie pełną miłości przyjaźń. Gdy Bóg nam daje możliwość zaprzyjaźnienia się z niewierzącym, powinniśmy być po prostu sobą i pozwolić na to, aby nasze światło świeciło. Możliwości do okazywania ludziom miłości jest mnóstwo i w ten sposób stać się przyczyną wiecznej przemiany w ich życiu.

         Dodatkowo nasze kościoły powinny modlić się i obficie udzielać tym, których Bóg obdarował i powołał do ewangelizowania i zakładania kościołów. Apostoł Paweł często namawiał lokalne zgromadzenia, aby modliły się za niego i jego pracę ewangelizacyjną (Ef. 6:19-20;   Kol 4:3-4). W tych tekstach Paweł napomina wierzących, żeby modlili się za niego o odwagę do zwiastowania tajemnicy ewangelii oraz, aby Bóg otworzył drzwi ewangelii dla świata, aby mógł głosić tajemnicę Chrystusa. Co więcej, Paweł konsekwentnie nakazuje tym kościołom, które hojnie udzielają ze swoich finansów, aby wspierali jego ewangelizacyjne dzieło (Flp. 4:14-19;  2 Ko 8:1-5). Módlmy się za tych ludzi i dawajmy pieniądze tym, którzy zostali przez Boga wychowani jako ewangeliści i zakładający kościoły dziś.

         Ze wszystkich ludzi, którym kościół świadczy niektórzy będą już przez Boga przygotowani do przyjęcia Chrystusa i zbawienia. Co wtedy? Ten, kto przyprowadził kogoś do Chrystusa, jeśli to możliwe, powinien zacząć proces uczniostwa spędzając z nim czas, zachęcając go, odpowiadając na pytania jakie mogą mieć i będąc dla nich przykładem służby Chrystusowi. Gdy Bóg zbawia nowych wierzących możemy ich dodać do istniejącego kościoła lub zacząć zakładać nowe. Ponieważ kościoły domowe są ograniczonych rozmiarów (tylu ile może pomieścić dany dom), prawdopodobnie zaczniesz doświadczać trudności związanych ze wspólnym spotykaniem się, gdy liczba członków przekroczy 35 czy 40 osób. W tym momencie załóż nowy kościół! Możesz to zrobić przez rozdzielenie istniejącego lub przenieść kilka osób i zacząć nowy kościół, pozostawiając równocześnie poprzedni w znacznej części nietknięty. Osobiście wolę tę drugą metodę. Gdy ludzie zaczynają nawiązywać silne przyjaźnie w kościele, może być traumatycznym doświadczeniem rozdzielenie ich. Może się okazać znacznie mniej stresujące wziąć kilku nowych wierzących i obdarowanego w zakładaniu kościołów brata i uruchomić nowe spotkania w nowym miejscu. Można uczyć ich tego jak funkcjonować jako kościół i jak zdobywać swój socjalny krąg ewangelią Chrystusa. O ile szczęście dopisze, po jakimś czasie, Bóg wzbudzi z tej gr
upy nowych wierzących braci, którzy będą mogli służyć jako starsi, aby pasterzowali trzodzie. Teraz zakładający kościoły jest wolny, aby oddać się zakładaniu następnego nowego kościoła i w ten sposób proces zaczyna się od nowa.

         Oby Bóg pobudził tych z nas z domowych kościołów, aby pracowali nad wypełnieniem Wielkiego Nakazu, aby Jezus otrzymał chwałę i aby Jego królestwo rozszerzało się na cały świat.

Niektórzy wierzący są w nadnaturalny sposób obdarowani do ewangelizacji i/ lub  zakładania kościołów. Ich istnienie i służba ma nowotestamentowe wzorce, szczególnie w pionierskich przypadkach. Niemniej, nie wynika z tego, że każdy nowy kościół musi być zapoczątkowany przez prawdziwego pracownika zakładającego kościoły, ponieważ nie byłby to prawdziwy nowotestamentowy kościół. O ile ich praca jest potężną pomocą w zakładaniu kościołów to nie jest ona istotą, szczególnie tam, gdzie ewangelia już  była głoszona, a kościół jest dobrze ustabilizowany – wydawca.

 

/iпродвижение сайта

Kobiety niech milczą w zborze (NIE)

 

 1 Kor 14:34 

niech niewiasty na zgromadzeniach milczą,

bo nie pozwala się im mówić; lecz niech będą

poddane, jak i zakon mówi

    Niektórzy używają fragmentu z 1 Kor. 14:34-35 jako podstawy do uciszenia kobiet podczas zgromadzeń świętych. Z pewnością można zbudować z tego wersetu przypadek na uciszenie kobiet, niemniej wierzę, że są poważne powody ku temu, aby nie wyciągać takiego wniosku z tego tekstu.

    Zanim pójdziemy dalej, myślę, że będzie korzystne zastanowić się nad interpretacyjnymi decyzjami, jakie podejmujemy, gdy chodzi o Pismo. Dlaczego tak jest, że wierzący czytając tą samą Biblię dochodzą do bardzo różnych opinii na wiele tematów? R.C.Sproul może badać Pismo i napisać książkę zatytułowaną Chosen By God (Wybrani przez Boga), a Dave Hunt patrząc na to samo Pismo i pisze „What Love Is” (Czym jest miłość), a jego wnioski są diametralnie przeciwne do Sproul’a. Norman Geisler przystępuje do tego samego tematu w Chose But Free (Wybrani lecz wolni) i usiłuje znaleźć „zrównoważony punkt widzenia na boskie wybranie”. Jest oczywiste, że coś bardzo tajemniczego tutaj dzieje się, gdy ludzie interpretują Biblię. Gdyby każdy z was przeczytał tą książkę to okazało by się, że znajdują się tam pewne argumenty, które są przekonujące, inne, które sieją zamieszanie, jeszcze inne, które denerwują oraz takie, które są zupełnie nowe i takie, które są po prostu słabe. Wszyscy twierdzimy, że chcemy, aby Duch Święty objawiał nam prawdę Chrystusową, a jednak musimy być świadomi tego, że istnieją w każdym z nas złowrogie siły, które starają się powstrzymywać nas, w różnym stopniu, od poznawania myśli Pańskiej. Nawet ci o najszczerszych motywacjach mogą dojść do błędnych wniosków opartych na ograniczonej perspektywie i niepełnych informacjach. To prowadzi nas ponownie do dostrzeżenia wagi pokory,  gdy zajmujemy się Słowem wraz z naszymi braćmi i siostrami. Pokorna osoba jest prawdziwie otwarta na naukę, gotowa do słuchania innych możliwych poglądów i mająca pragnienie, aby zmieniać swoje stanowisko wobec przekonujących dowodów. To co powoduje, że staram się, aby  przekonywał mnie ten sposób myślenia, który wydaje mi się „jasny”, choć ty sam możesz pozostać nie przekonany, ponieważ wydaje się to „niejasne”, jest zjawiskiem niełatwym do rozwikłania. Jednak nadal musimy słuchać siebie nawzajem w miłości i modlić się, aby Duch przełamywał nasze uprzedzenia i ciemności światłem Jego prawdy.

    Mając te podstawowe myśli w pamięci, chciałbym zasugerować kilka powodów, dla których używanie tekstu z 1 Kor. 14:34-35 do uciszania kobiet na zgromadzeniach świętych jest bardzo wątpliwe. Po pierwsze, wydaje się, że proroctwo z Dz. 2:17-18 musi być jakiegoś rodzaju hermeneutycznym priorytetem w tej dyskusji. Czytamy, że w erze Mesjasza Duch będzie pobudzał mężczyzn i kobiety do prorokowania. Jeśli więc Paweł pragnął, aby prorokowanie zajmowało centralne miejsce na zgromadzeniu świętych to czy może nas to prowadzić do wniosku, że tylko mężczyźni mogą prorokować na takich spotkaniach? Czy nie byłoby naturalne i zgodne z Dz. 2:17-18, aby obie płci brały udział w prorokowaniu? Piotr wyraził wypełnienie proroctwa Joela 2:28 wskazując na kobiety i mężczyzn w nadnaturalny sposób mówiących obcymi językami. Twierdzi się, w reakcji na to, że dzień Zielonych Świąt nie był zgromadzeniem kościoła. To nie jest prawda. 120 uczniów, mężczyzn i kobiet, modliło się w górnej komnacie (Dz. 1:13-15). Zielone święta wydarzyły się w atmosferze zbiorowego zgromadzenia z gorliwą modlitwą przekazywaną przez przedstawicieli obu płci. Kobiety nie milczały w górnej komnacie i nie milczały w dniu, gdy formalnie rozpoczął swoje istnienie ekklsia.

    Dalej trzeba zauważyć, że aby utrzymać stanowisko o milczeniu kobiet, należy czytać list Pawła od końca ku początkowi. Z przebiegu myśli Pawła 1 Kor 11:1 do 14:34-35 nigdy nie doszedłbyś do tego, że kobiety mają milczeć na zgromadzeniu opisanym w rozdziale 14. W 1 Kor. 11:2-16 Paweł przedstawia swoją troskę o to, aby kobiety modliły się i prorokowały poprawnie. Pogląd jakoby 1 Kor. 11:2-16 nie zakładał spotkania świętych obu płci jest bardzo mniejszościowy. Znakomita większość egzegetów i komentatorów – nawet wśród tych, którzy całkowicie wierzą w to, że kobiety mają milczeć – zgadza się, że jest tutaj na uwadze „służba uwielbienia”. Zgodnie z Dz. 2:17-18Paweł nie miał problemu z kobietami modlącymi się i prorokującymi na zgromadzeniu. Przedmiotem jego troski było to, aby było to czynione właściwie. W następnej części, 1 Kor. 11:17-34, oczywiste jest założenie, że kobiety biorą udział w Wieczerzy Pańskiej. W rozdziale dwunastym nacisk jest położony na to, że każdy święty jest obdarowany i ma coś ważnego do udzielenia, aby ciało było zdrowe. Z tego punktu widzenia nie ma wyłączenia z tego kobiet. W rozdziale trzynastym Paweł pokazuje centralną wagę miłości w naszym podejściu do siebie nawzajem w Ciele. Z pewnością kobiety nie są z tego wyłączone! Następnie w rozdziale czternastym mówi o zgromadzeniu braci i dokonuje korekty pewnych rzeczy, które były niezrównoważone. Ta korekta wydaje się zakładać, że całe Ciało, kobiety i mężczyźni, bierze udział: „kto mówi językami,… kto prorokuje,… chciałbym, abyście wszyscy mówili językami,…niech ten, kto mówi językami,… Jeśli tedy cały zbór [mężczyźni i kobiety] zbiera się na jednym miejscu i wszyscy językami niezrozumiałymi mówić będą,…lecz jeśli wszyscy prorokują,… gdy się schodzicie, każdy z was ma dar śpiewania hymnów, łaskę nauczania (B.T),…wszyscy możecie kolejno prorokować, aby się wszyscy czegoś nauczyli…” Nie ma w Pawła argumentacji aż do tej chwili niczego, co sugerowało by, że tylko wierzący mężczyźni biorą czynny udział. Jest bardzo naturalne, gdy całe ciało wnosi jakiś wkład. Po to, aby zachować pozycję o milczeniu kobiet i uniknąć tego jasnego wniosku, że dla Pawła uczestniczą wszyscy wierzący, trzeba stwierdzić, że „bracia” w tym kontekście oznacza wyłącznie mężczyzn. Taki odzew jest arbitralny i całkiem poza Pawłowym systemem wnioskowania. Czytanie tego listu do przodu daje udział wszystkim. Rozpoczęcie od 1 Kor.  14:34-35 i pójście wstecz skutkuje ukazaniem 11:34-35 jako środka do usunięcia naturalnego przepływu myśli w kontekście, który wydaje się obejmować wszystkich świętych, co jest bardzo wątpliwym sposobem interpretacji Pisma. Bardziej prawdopodobnym wnioskiem wydawało by się założenie, że zakaz 11:34-35 ma jakieś inne wyjaśnienie i nie miał służyć całkowitemu uciszeniu sióstr na zgromadzeniu.

  &nb
sp; Dalej, wydawało by się bardzo dziwną sytuacją, gdyby kobiety mogły prorokować wszędzie indziej, poza tym miejscem, które Paweł widział jako najbardziej liczące się – na zgromadzeniem świętych. Bardzo wyraźnie przypisuje on centralne miejsce proroctwa na zgromadzeniach świętych. Czyni takie stwierdzenia jak: „gdy się zbieracie i wszyscy prorokują”, a stanowisko milczenia kobiet każe nam wierzyć, że są one wykluczone z takiej aktywności na zgromadzeniu. Czyż nie byłoby bardziej naturalne założenie, że jeśli mężczyźni i kobiety prorokują w Mesjańskiej erze to będą to robić tam, gdzie liczy się to najbardziej – na zgromadzeniach typu 1 Kor 14?   Co z czterema córkami, dziewicami Filipa, które prorokowały (Dz. 21:9)? Czy mamy przypuszczać, że te obdarowane niewiasty nie prorokowały w kontekście zgromadzenia świętych, gdzie taka aktywność ma być centralnym punktem? Powtórzmy, naturalnym  byłoby założyć, że prorokujące kobiety mają swoje miejsce w 1 kor. 11:2-16. Zachowanie pozycji „milczenia kobiet” prowadzi nas do nienaturalnego wniosku, jakoby prorokowanie kobiet mogło mieć miejsce tylko poza miejscem, które Paweł widział jako najważniejsze, wewnątrz zgromadzenia ciała opisanego w 1 Kor. 14.

    Sprzeciwia się to dokładnie temu, za czym wszyscy stoimy – otwartych zebraniach o wzajemnym współudziale. W tym wszystkim, niemal połowa kapłaństwa ma być cicho. To faktycznie sprowadza się do spotkań, w których biorą udział wyłącznie mężczyźni. Z drugiej strony, Paweł mówi, że (B.W-P) „Kiedy się razem zbieracie, ma każdy z was [hekastos] już to dar śpiewania hymnów, już to łaskę nauczania..” (1 Kor. 14:26). Jest to następny powód do tego, aby wątpić czy korzystanie z 1 Kor. 14:34-35 do uciszania sióstr jest właściwe. Wydaje mi się, że Paweł pragnie, aby kobiety brały udział w błogosławieństwie ich mężów, choć w poddaniu im.

    Może okazać się pomocne rozważenie ogólnej służby Słowa w zgromadzeniu. Chrystus rządzi ekklesia przez Swoje Słowo. To Słowo ma wiele celów – zachęta, pociecha, nawoływanie, karcenie – i pojawia się różnymi sposobami – śpiew, nauczanie, prorokowanie, różne słowa, którymi bracia się dzielą. Pamiętaj, że w NT nawet śpiew jest częścią nauczania i wymiaru strofowania naszego wspólnego życia (Ef. 5:19; Kol. 3:16). Paweł nie ma problemu ze śpiewającymi czy prorokującymi kobietami, lecz kobiety, zgodnie z 1 Tym 2:11-12 nie mają publicznie nauczać zgromadzenia. Siostry biorą udział w służbie powszechnego nauczania w kościele na wiele różnych sposobów, ponieważ nawet wtedy, gdy prorokują inni czegoś się uczą. Służba Słowa Chrystusowego jest dana całemu zgromadzeniu i jest wyrażana różnymi sposobami. W tym wszystkim, nie wydaje się, aby od kobiet wymagano milczenia.

    O czym więc 1 Kor. 14:34-35 mówi? Badałem to przez wiele lat i najbardziej sensowne, co mogę z tego uzyskać zawiera się w podsumowaniu uczynionym przez dr Richard’a Pratt’a i R. McLaughlin’a: „w miarę jak zaczyna [Paweł] definiować te sprawy coraz wyraźniej (w 1 Kor. 14:26) ogłasza ogólną politykę, która mówi, że wszyscy powinni przychodzić na uwielbienie przygotowani do wykorzystania swoich duchowych darów … Z punktu widzenia Pawła nie powinno być widzów w tym czasie. Każdy powinien przynieść jakiegoś rodzaju dar czy to zwykły (np. hymn), czy to nadzwyczajny (np. objawienie)… Cała aktywność na zgromadzeniu musi być kierowana ku zbudowaniu i wzmacnianiu kościoła… Paweł stosuje tę generalną zasadę do takich rzeczy jak: mówienie językami (14:27-28); proroctwa (14:29-33); kobiety (14:34-35). …Polecenie, aby rozważać to, co jest mówione (14:29) podnosi szczególną sprawę dotyczącą żon. Jest prawdopodobne,  że Paweł miał tutaj (jak w 11:2-16) na myśli żony, a nie kobiety w ogóle. W jaki sposób żony mogą szanować swoich mężów, którzy prorokują i równocześnie osądzać to, co ich mężowie mówią? …Należy pamiętać o tym, że Paweł nie wierzył w to, że kobiety nie powinny nic mówić w kościele. W 11:5,13 wyraźnie uznaje ich prawo do modlitwy i prorokowania. Raczej, nie powinny zadawać pytań… W tym kontekście, w szczególny sposób zabrania żonom kwestionować swych mężów w kościele. Wydaje się, że najlepiej czytać ten fragment pamiętając o sprawie żon szanujących swych mężów w czasie publicznego zgromadzenia… było ważne, aby żony nie wprawiały w zakłopotanie swoich mężów przez kwestionowanie ich proroctwa publicznie. („Love is Our Guide: 1 Kor. 14:1-40” IIIM Magazine Online, 24:4, 2002, pp 8,9; www.thirdmill.org/files/english/new_testament/;another excellent study, “What Did the Apostle mean By, “a kobiety niech milczą w zborze”, by RustyEnterkin, can be seen at www.thingstocome.org/silence.thm)

    Kluczowym założeniem stanowiska milczenia kobiet jest to, że 1 Kor. 11:2-6 nie odnosi się do takich zgromadzeń jak opisane w 1 Kor. 14. Pomimo, że większość egzegetów zgadza się z tym, że ten tekst odnosi się do takich zgromadzeń, adwokaci milczenia kobiet utrzymują, że większy kontekst prowadzący do 1 Kor. 11:2016 dotyczy jedzenia posiłków w prywatnych okolicznościach, a nie dotyczy spotkań kościoła. Nie wydaje się to być całkowicie prawdziwe. W 1 Kor 10:14-22 Paweł szczególnie wspomina Wieczerzę Pańską, „nie możecie mieć społeczności ze stołem pańskim i z demonami”. Dalej, w 11:2, „A chwalę was, bracia, za to, że we wszystkim o mnie pamiętacie i że trzymacie się pouczeń, jakie wam przekazałem”, co sugeruje zmianę tematu, którym Paweł dalej zamierza się zająć. Ten temat, jak zauważa Ben Witherington III, odnosi się do „modlitwy i prorokowania na chrześcijańskim zgromadzeniu” (Conflict & Community in Korinth, Eerdmans, 1994 , p.235).

    Trudność w ułożeniu wszystkiego w czarno-białych kolorach może być pokazana na przykładzie Steve Atkinson’a, który sugeruje, że „to milczenie jest ograniczone do mówienia”. Wierzy on, że „kobieta ma nie czynić komentarzy przeznaczonych dla całego zgromadzenia”. Lecz Ef 5:19 określa śpiew jako „mówienie jedni do drugich”. Czy znaczy to zatem, że kobieta nie może śpiewać na zgromadzeniu? Mówi się również, że układanie pieśni ma zawierać „nauczanie lub ponaglenie” (Kol. 3:16). Co więc, jeśli Pan da siostrze do zaśpiewania w zgromadzeniu pieśń? Czy to jest złe? Czy ma ona nauczyć męża, aby mógł to zaśpiewać grupie? Znamy taki fakt, że kobiety głośno wyrażały modlitwy słyszane przez 120 uczniów  w Górnej Komnacie i że wybuchły obcymi językami, cudownym dziełem Bożym, w dzień Pięćdziesiątnicy. Sugerować, że siostry mogą oferować tylko mówioną modlitwę bezpośrednio do Pana, lecz niesłyszalną dla całeg
o kościoła, jest skrajnym i nieuprawnionym ograniczeniem.

    Wielu uważa, że ważne jest to, że zaczynając od ojców kościoła przez późniejsze czasy kościół generalnie miał zwyczaj uciszania kobiet. Oczywiście, będąc uczciwym, należy powiedzieć, że mieli oni również zwyczaj uciszania w kościele także mężczyzn! Zablokowali oni kapłaństwo wierzących i hierarchia przejęła całą służbę. Nie wydaje mi się, aby Steve powiedział również, „warte zwrócenia uwagi jest również to, że ojcowie kościoła praktykowali chrzest niemowląt, Wieczerzę Pańską jako sakrament i supremację biskupa”. Ci ojcowie zachowywali bardzo niebiblijny pogląd na kobiety jako osoby, trudno jest więc cytować ich jako wartościowy przykład na uciszanie kobiet w kościele (cf. Uta Ranke-Heinemann, Eunuchs for the Kongdom of heaven: Women; Sexuality & the Catholic Church, Penguin, 1990, 360pp). Skoro ci pierwsi ojcowie kościoła tak bardzo mylili się w tak wielu kluczowych kwestiach to można po prostu rozważać to, że ich postrzeganie roli kobiety w kościele mogło być błędne.

    Steve sugeruje, że ów fragment ograniczający służbę kobiet oznacza „zabezpieczenie kobiety przed ciężarem przywództwa i przejmowania funkcji mężczyzn”. Skoro Paweł sankcjonuje modlitwę i prorokowanie sióstr w 1 Kor. 11:2-16 to wierzę, że jest błędem wyznaczać te funkcje jako męskie. Dz. 2:17-18, 1 Kor 11:5 i Dz. 21:9 udziela możliwości modlitwy i prorokowania kobietom, a nie tylko mężczyznom. Odpowiedzią na to, aby kobiety nie przyjmowały funkcji przywódczych w kościele nie jest utrzymywanie ich w milczeniu, lecz to, aby się modliły, prorokowały pod nadzorem i z błogosławieństwem swoich mężów. Postulowanie, jakoby wypowiadanie przez kobiety słów do całego zgromadzenia miało być funkcjonowaniem jako mężczyzna jest bez biblijnego poparcia. Mężczyźni i kobiety mają mówić do siebie nawzajem jako sługi ku zbudowaniu.

    Skoro tok myśli Pawła w 1 Kor. 11-14:33 wyraźnie obejmuje kobiety to byłoby mądrzej przyjąć, że 14:34-35 nie ma na celu całkowitego ich uciszenia. Skoro proroctwo jest jednoznacznie centralnym punktem zgromadzenia opisywanego w 1 Kor. 14 to byłoby w tym kontekście naturalne widzieć kobiety prorokujące, a przecież współudział mężczyzn i kobiet jest z pewnością sugerowany przez uniwersalny język jak Paweł stosuje: „wszyscy prorokują”. Zatem ścisłe zastosowanie nie jest uzasadnione i konieczne, wobec poważnych kontekstowych rozważań. Biblijne „pełne miłości” podejście pozwoli kobietom mówić we właściwy sposób i brać poważnie wyrażane przez Pawła obawy. Wziąć ograniczenie z wersów 14:34-35 i wczytywać je wstecz do poprzednich rozdziałów nie jest solidną heremeneutyczną metodą. Bracia czytali list do przodu, a nie wstecz. Kobiety są obecne aż do 14:33, zatem ścisłe zastosowanie wyciąga złe wnioski z bardzo dyskusyjnego wykorzystania tego tekstu.

    Powtórzmy, wracamy do tego, w jaki sposób każdy z nas jest przekonywany przez pewne dowody, gdy podejmujemy interpretacyjne decyzji co do tekstów z Biblii. Dla mnie jest oczywiste, że kobiety są obecne w toku rozważań Pawła, a zatem jest dopuszczeniem do nieczystej interpretacji tego, co czyste, wyciąganie wniosku, jakoby Paweł miał na myśli całkowite uciszenie ich w 14:34-35. Wierzę, że waga dowodów przeważa w stronę właściwego współuczestnictwa kobiet, a nie ku ich milczeniu. Prawda jest taka, że możesz wyciągnąć widoczne przypadki z tekstów zarówno o uczestnictwie jak i milczeniu sióstr. Wobec bezpośredniej zapowiedzi w dniu Pięćdziesiątnicy, że bracia i siostry będą prorokować, i wobec faktu, że proroctwo ma być w centrum spotkania typu 1 Kor. 14, wierzę, że lepiej jest, popełnić błąd po stronie zgody na funkcjonowanie sióstr, niż podejmowanie prób rozwiązania sprawy przez ich uciszenie.

/spanPowtórzmy, wracamy do tego, w jaki sposób każdy z nas jest przekonywany przez pewne dowody, gdy podejmujemy interpretacyjne decyzji co do tekstów z Biblii. Dla mnie jest oczywiste, że kobiety są obecne w toku rozważań Pawła, a zatem jest dopuszczeniem do nieczystej interpretacji tego, co czyste, wyciąganie wniosku, jakoby Paweł miał na myśli całkowite uciszenie ich w 14:34-35. Wierzę, że waga dowodów przeważa w stronę właściwego współuczestnictwa kobiet, a nie ku ich milczeniu. Prawda jest taka, że możesz wyciągnąć widoczne przypadki z tekstów zarówno o uczestnictwie jak i milczeniu sióstr. Wobec bezpośredniej zapowiedzi w dniu Pięćdziesiątnicy, że bracia i siostry będą prorokować, i wobec faktu, że proroctwo ma być w centrum spotkania typu 1 Kor. 14, wierzę, że lepiej jest, popełnić błąd po stronie zgody na funkcjonowanie sióstr, niż podejmowanie prób rozwiązania sprawy przez ich uciszenie.

сайта