Monthly Archives: wrzesień 2019

Jak bardzo jesteś utwierdzony 4

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Ciało Chrystusa Efezie zaczęło się od grupy kilkunastu mężczyzn (Dz. 19), ale niektórzy szacują, że już w ciągu 10 lat w mieście mającym 250.000 mieszkańców było około 25.000 wierzących. Około 10% mieszkańców stało się wierzącymi, do czego przyczyniły się cuda dokonywane przez Pana oraz 2-letnie nauczanie Pawła w szkole w Tyrannus. Boże poruszenie było tak silne, że wpłynęło na gospodarkę i sprawiło, że wytwórcy bożków doświadczyli spadku w ich sprzedaży.

Wielu nowych wierzących, w akcie pokuty, spaliło swoje książki okultystyczne. Poznanie Pana rozprzestrzeniło się na Azję Mniejszą – stosunkowo niewielki obszar leżący na wybrzeżu współczesnej Turcji. Poza Efezem, także w 6 innych dużych miastach Azji Mniejszej były duże grupy wierzących. Miasta te są wymienione w Księdze Objawienia 2 i 3: Smyrna, Pergamos, Tiatyra, Sardes, Filadelfia i Laodycea.

Wszyscy wierzący spotkali się w domach zgodnie z praktyką pierwotnego ruchu synagogalnego, który rozwinął się latach 200-100 pne i był kontynuowany po doświadczeniu Pięćdziesiątnicy przez uczniów Jezusa. 25.000 ludzi spotykało się po różnych domach; zmieniano kto dzisiaj prowadzi spotkanie a u kogo się ono odbywa. Wszystko robiono w prostocie: nauczanie, jedzenie, społeczność i modlitwę (Dz. 2:42).

Kiedy jednak czytasz List do Efezjan widoczne jest tam, że mieli oni oczywiste problemy z brakiem dojrzałości. Paweł powiedział im (rozdz. 4), że złodzieje powinni przestać kraść i zająć się pracą, aby mieli pieniądze na pomoc potrzebującym. W tym samym miejscu powiedział im, aby słońce nie zachodziło nad ich gniewem, lecz aby się wzajemnie kochali i pomagali. Dalej, w 4:19 powiedział, aby przestali oddawać się rozpuście, jak mieli to w zwyczaju zanim uwierzyli i aby przestali przeklinać i plotkować.

Wykonywanie czegoś w przeciwieństwie do poznania

Wierzyli w Pana, ale Paweł powiedział im w 4:20, aby przestali grzeszyć, gdyż nie tak nauczyli się Chrystusa. Powiedział, aby „zewlekli” starego człowieka z siebie i „oblekli” się w nowego (w.24). Oprócz tego dał im więcej wskazówek co robić a czego nie. To, że wierzyli w Chrystusa, było rzeczą oczywistą, ale również oczywiste było to, ze mieli problemy moralne i duchowe.

Mimo tego, mocno praktykowali to, w co wierzyli. W Obj. 2: 1-7 widzimy, jak Pan chwali ich za ich trud i wytrwałość i za dobre uczynki oraz za odrzucenie złych i fałszywych nauczycieli. Pochwalił ich też za wytrwałość w wierze nawet w obliczu sytuacji zagrażających życiu. Jednak zarzucił im (w.4), że porzucili swoją pierwszą miłość.

Spotkałem raz misjonarza, który poprosił mnie, abym modlił się o niektóre rzeczy z listy i przekazał mu wszystko, co mi o tym powie Pan. Opowiedziałem, ze to on sam powinien się o to pomodlić a nie ja. Usłyszałem wtedy, że jest zbyt zajęty swoją służbą, że nie ma już czasu aby się pomodlić”.
Taki właśnie był kościół w Efezie – dużo robił ale miał małe poznanie. Porzucili swoją pierwszą miłość – poznanie Jezusa.

Najwyraźniej byli tak zajęci robieniem różnych rzeczy, że porzucili poznanie.

Paweł nie powiedział im, aby zgromili diabła ani też, aby wypędzali duchy z ich dawnego życia pełnego okultyzmu i bałwochwalstwa. Nie obwiniał ich, że mają problemy w demonami, które przylgnęły do nich przez poprzednie pokolenia. On po prostu zrzucił całą winę i odpowiedzialność na nich samych mówiąc ‘byliście kiedyś grzesznikami; teraz jesteście nowym stworzeniem w Chrystusie – więc tak postępujcie!’

ALE … zanim zaczął mówić im co robić a czego nie, to poprzedził to modlitwą, aby poznali miłość, która przekracza wszelkie poznanie. Dzięki temu poznaniu żyjemy w Nim i dla Niego. Dzięki temu poznaniu wykonujemy dobre uczynki. Dzięki temu poznaniu, gdy przychodzą pokusy tego świata, to rozpływają się w nicość.

Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem… by sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy… zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą” (Ef 3:14-19).

Poznanie, które przekracza poznanie

Większość modlitw dotyczy czegoś, co można poznać i zobaczyć. Ale Paweł modlił się tutaj, aby poznali coś, co przekracza wszelkie poznanie.

Greckie słowo przetłumaczone tutaj jako „poznać” to „katalabesthai”, co znaczy „pochwycić, uchwycić”. Ale słowem użytym jako „przekracza poznanie” jest „gnoseos”, co oznacza „poznanie umysłem, zrozumienie”. Więc Paweł modlił się, aby „chwycili i przyjęli coś, co przekracza poznanie umysłem” – aby poznali miłość Chrystusową.

Jasno wyjaśnia on, że chce, aby poznali rzecz przekraczającą zrozumienie. Ta modlitwa podobna jest do innej modlitwy (Ef. 1:17-19), o otrzymanie Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu Jego i oświecenie oczu ich serc, aby to rozumieli.

Wszystko kręci się tu wokół osobistego objawienia, które przychodzi poprzez osobiste poznanie Pana. Paweł nigdzie w swoich listach nie zachęcał wierzących, aby po prostu przyłączyli się do jakiegoś ruchu wiary – nie. Zawsze podkreślał, że celem jest poznanie Ojca, poznanie Pana, dostrzeżenie w samych sobie tego, co przekracza poznanie – o to właśnie chodzi w wierze. „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś”

O TO właśnie chodzi w naszej wierze. TO jest właśnie jej cel, żeby „poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego…” O to właśnie chodzi. Wszystko poza poznaniem Pana nie ma znaczenia. Następny temat kolejnym razem.

John Fenn
++

Stan 19/20.09.2019

19 września
Ciemną stroną obudzonej świadomości jest samoświadomość. Tutaj mamy zwyczaj działać na pokaz, dla publiczności, , a co najmniej dla tych, których uważamy za najważniejszych widzów. Samoświadomość wzbudza dużo niepokoju, ponieważ stale poddajemy w wątpliwość to, jak dobrze działamy, czyli projektując obraz tego, czego się od nas oczekuje. Łatwo sobie wyobrazić, że stanowi to poważne ryzyko dla autentyczności i obfitego życia w wolności.

W takim urojonym stanie tracę pragnienie odkrywania własnej autentyczności, czyli prawdziwego Ja, na rzecz tego ja, które zdobywa miłość, aplauz, szacunek i akceptację. Doszedłem do przekonania, że muszę być i zachowywać się w jakiś szczególny sposób. Przejście poza takie stworzone przez siebie „ja” i powrót do autentyczności, wymaga mnóstwa poważnych decyzji, odrzuconych uczuć i samotności.

Rozejrzyj się wokół i zobacz jak wiele rzeczy robimy tylko po to, aby przypodobać się tym, których cenimy najbardziej, a życie traci na autentyczności i praktyczności. Ponieważ strach przed odrzuceniem jest tak silny, nie mamy problemu z oddawaniem czci bożkowi akceptacji, a skutek jest taki, że oddajemy kontrolę innym, stając się bardziej mapetami niż uczestnikami.

Wszyscy znamy z doświadczenia to spoglądanie przez ramię w oczekiwaniu na opinię o nas. Niektórym wydaje się, że są autentyczni, lecz tak naprawdę to chcą być znani i zauważani za swoją „niezależność”, co dalej jest działaniem zgodnym z oczekiwaniem innych. Po prostu chce się w ten sposób upewnić, czy inni zdają sobie sprawę z naszej niezależności. Dalej chodzi o to, aby żyć zgodnie z oczekiwaniami innych, ponieważ ciągle chcemy bronić naszej reputacji.Jest to druga strona tej samej monety. Nigdy nie dowiesz się jak obciążająca jest twoja reputacja, dopóki jej nie stracisz. Mówiłem to już wielokrotnie, lecz warto to powtarzać stale i wciąż, że bałwanem jest wszystko, cokolwiek musisz zapytać o zgodę, zanim odpowiesz „tak” duchowi, w tym również jest to reputacja.

20 września
A temu, który może uczynić daleko więcej niż możemy sobie wyobrazić czy prosić, zgodnie z działającą w nas mocą (Ef 3:20).

Tragiczne jest to, że chrześcijaństwo zredukowało wiarę do zwykłego wierzenia / do przekonań. Nie lubimy tego, czego wymaga wiara, czyli „ponad wszystko, o cokolwiek mogę poprosić czy pomyśleć”. Wolimy wnioski niż to, czego wymaga wiara. Postępuje to w następujący sposób:
myśli zamieniają się w opinie, które stają się osądami, a te z kolei szybko wnioskami. Wnioski zaś stają się niepodważalnym i niezachwianym szkieletem naszego systemu wierzeń. Wiara nie jest wymagana.

Jestem przekonany, że naszymi największymi załącznikami, których musimy się pozbyć, są nasze wierzenia/przekonania. Mogą czasami być użytecznym narzędziami dopóki nie staną się naszą tożsamością. Tragiczne jest to, że „moje przekonania” to bardzo powszechnie występujący i zwodniczy bałwan w każdej religii i ten bałwan musi zostać strącony, a nie chcemy się go pozbyć, ponieważ to jest wszystko, co mamy.

Osobiście wiem, w jaki sposób wierzenie kształtują się w tożsamość. Przez wiele lat utożsamiałem się z moją teologią i trzymałem się kurczowo swego biblijnego zrozumienia jak cennej nagrody. Prowadzi to do wielkiej intelektualnej nieuczciwości, ponieważ moje pojmowanie prowadziło mnie do miejsc, w których musiałem unikać pytań, które zmusiły by mnie do wyjścia poza aktualny system wierzeń. Nie uderzało to w moją wiarę, ponieważ ona nie brała w tym udziału, lecz z pewnością wpływało na moje postępy ku większej świadomości. Jednak to wezwanie „głębina przyzywa głębinę” odzywało się we mnie. Powoli zacząłem pozwalać sobie na poddawanie się głosowi Ducha.

W miarę jak odpuszczałem swoje przywiązanie do przekonań, wielu ludzi ostrzegało mnie, że dryfuję w stronę liberalnych, heretyckich wód. Wiem, że moje poddanie było wielkim zagrożeniem dla nich i ich systemowi przekonań. Oni również musieli rozważyć to, co ja mówiłem, bądź odrzucić i zdystansować się do mnie. Większość wybrała to drugie. Nie widzieli dla siebie miejsca pośredniego, ponieważ ich teologia była zakorzeniona w dualizmie „ja i oni”, a ja stałem się „nimi”.

Nie mam już więcej potrzeby przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek. Mogę mieć wpływ na to, w co wierzysz, lecz to duch może zmienić to, co i jak rozumiesz. Pokuta to nie tylko zmiana swej opinii, lecz całkowite jej poddawanie i stawanie się większym w większym Wszechświecie.

Wielkim krokiem wiary jest trzymanie swej teologii w otwartych rękach pokory i nie mieszanie przekonań z prawdą. Czcisz to, czegokolwiek się trzymasz. Nawet Jezus powiedział: „nie trzymaj się mnie”. Smutne to i nudne, aby określać siebie samego w taki mały sztywny sposób, który ogranicza posuwanie się do przodu.

Z chwilą, gdy sprawimy, że nasze wierzenia/ przekonania stają się centrum naszej tożsamości, zaczynamy szukać innych, którzy dzielą te same przekonania. Szybko „jestem tym, w co wierzę” zamienia się w „jestem tym, czym jest moja grupa”. Jedyna rzecz bardziej urojona i niebezpieczna niż osobiste ego, to grupowe ego. Tym zajmę się jutro.

< | >

Stan 17/18.09.2019

Stan Tyra
17 września

Czy uzdrowienie Zranionego Własnego Ja, spowodowanego niezrozumieniem tej podróży to odrzucenie siebie za siebie? Nie, nie jest to prawda. Przebudzona dojrzałość to nie odrzucenie „ja”, lecz totalne wchłonięcie go, które prowadzi do jedności/niepodzielności. Nasza podróż obejmuje dojrzewanie i doskonalenie własnego ja. Jest to stałe i coraz bardziej pogłębiające się spotkanie zarówno z Bogiem jak i z własnym ja. Głębokie poznanie Boga i głębokie poznanie siebie są tak nierozerwalnie współzależne, że jedno nie może obyć się bez drugiego.  Wydawało nam się, że byliśmy duchowi, gdy wołaliśmy „cały Ty, a mniej mnie”, podczas gdy w rzeczywistości, poszerzaliśmy i pogłębialiśmy ranę.
Ta podróż ku Miłości musi angażować te złamane części nas i doprowadzić do uzdrowienia rozbicia  i braku autentyczności, którą spowodowała. Każde przeżyte uzdrowienie, bez względu na to, co uznamy za jego źródło, demonstruje pracę łaski w naszym życiu. Każde przebudzenie jest znakiem pędzla Bożego, natomiast każde spotkanie zwiększa nasze pragnienie, aby otrzymać więcej.

W Ewangelii Jana 8:32 Jezus powiedział, że prawda nas wyzwoli. Ta odkrywcza podróż ku „trwaniu we Mnie i Mnie w was” jest integracją straconych i przemieszczony części siebie. Za każdym razem, gdy znajdujemy to, co zostało zgubione, świętujemy. Jest to podróż odnowienia unikalnego siebie, które zostało stworzone na obraz i podobieństwo Boże.

Ostatecznie, możemy założyć, że uzdrowiona rana już więcej nie istnieje. Nie jest to całkowicie właściwe w tym przypadku. Uzdrowiona przez Boga rana to nie taka, która już w ogóle nie istnieje, lecz taka, którą inni mogą dotknąć i nie pojawia się potrzeba oskarżania innych czy projektowania swego bólu na kogoś innego. Jesteśmy przekonani, że unikanie bólu to to samo co uzdrowienie. Jeśli, podobnie jak Jezus, możesz zaprosić innych do tego, aby sięgnęli do twojego zranienia bez zgorzknienia i chęci odwetu z twojej strony, to jest to boskie zranienie, które stało się źródłem uzdrowienia dla Tomaszów, których spotkasz w życiu.

18 września
Ostatni z czterech poziomów podróży, których omawianie zacząłem w poniedziałek.
Jednoczenie Rozdrobnionej Świadomości ostatni aspekt, który jest odnawiany w czasie podróży ku Bogu, o którym chcę wspomnieć to świadomość. Stanowi problem, ponieważ choć już jesteśmy w Bogu a Bóg w nas, nie jesteśmy świadomi tego faktu. Tak więc, nie możemy być wolni zgodnie z tym, jak J 8:32 opisuje, dopóki nie nastąpi przemiana świadomości.

Główną przeszkodą na drodze do tego poznania jest dualizm, ponieważ mieszamy poznanie z danymi i rozumowaniem. Richard Rohr opisuje to w następujący sposób: jest to „ruch ze zwykłego systemu wierzeń do rzeczywistego wewnętrznego doświadczenia”. Jest to Pawłowe „trzecie niebo”,  czyli spotkanie z tym, czego nie da się opisać słowami (2Kor 12:2, 4). Zjednoczona świadomość jest to rozszerzona przytomność, która wchłonęła wszystkie rozbite części w jednolitą świadomość, co stanowi pełnie/zdrowie i zbawienie.

Ta świadomość przenosi mnie z małostkowości do większego i obejmującego wszystko świata, do którego należy wszystko.
Istota jedność jest wynikiem niepodzielności, gdzie już nie próbujemy dzielić i konkurować tylko po to, aby uzyskać szybką ulgę dla swego ego. Nie pędzimy już ku dualizmowi i porównaniom, aby szybko zdobywać punkty.
Prawdopodobnie najprostszą ilustracją na jaką mnie stać jest to, że podróżujemy ku poznaniu, które pozwala nam widzieć rzeczy takimi jakimi są, a nie takimi, jakimi my chcielibyśmy je widzieć. Niemniej, nie dochodzimy do tego przy pomocy strategii czy osiągnięć, ponieważ nie jesteśmy w stanie uzdrowić siebie samych. Bardziej chodzi tu o otwarcie siebie na Ducha Świętego, który jest naszym jedynym nauczycielem w tych sprawach i który prowadzi nas ku całej prawdzie. Jest to istota „niech mi się stanie…”
Wspaniałą książką na ten temat jest: „The Naked Now” Richarda Rohr’a.

<|>

List otwarty do rodzica, który stracił dziecko

Cameron Cole

13 września 2019

Drogi Rodzicu,
Jako rodzic, którego dziecko zmarło 4.5 roku temu, chciałbym zaoferować ci budzące nadzieję słowo o pewnej ranie na sercu, która nie zostanie uzdrowiona po tej stronie wieczności.

W ciągu roku po tym, gdy mój syn, Cam, nagle zmarł cierpienie i smutek ścisnęły moje serce z taką siłą, o której nigdy nie miałem pojęcia, że to możliwe. Pamiętam, że tak bardzo cierpiałem, że czasami nawet oddech sprawiał fizyczny ból. Podstawowe funkcje jak wyjście z samochodu czy wstanie z kanapy wydawały się przytłaczające.

Gdy byłem pogrążony w rozpaczy jego nieobecnością, emocjonalny smutek dominował w moim życiu. Żyłem w stałej obawie, że ten ból nigdy nie ustąpi. Jak to możliwe, aby tak intensywny ból kiedykolwiek odszedł? Jak mogę dać sobie radę z tym zniszczeniem emocjonalnym? Obawiałem się, że zostałem złapany w pułapkę przygnębienia na resztę życia.

Bóg jest uzdrowicielem

Dziewięć miesięcy po śmierci Cam udaliśmy się z żoną, Lauren, na kilkudniowe spotkanie rodziców, którzy stracili dzieci, które prowadzili David i Nancy Guthrie. Nancy powiedziała do nas, rodziców, coś prostego i przejmującego:

Bóg jest uzdrowicielem”.
Dotychczas akceptowałem intelektualnie tą doktrynę. Wiedziałem, że jedno z hebrajskich imion Boga, Jehowa Rafa, znaczy Bóg, Który Uzdrawia. Niemniej, usłyszeć coś takiego od kobiety, która straciła swoje dziecko piętnaście lat przed moją stratą, było czymś namacalnie pocieszającym. Nancy wyraziła tą prawdę jako funkcjonująca, zdrowa osoba. Nie była „uszkodzonym towarem” czy zrujnowana. Z pewnością, ta matka nadal nosiła w sercu, ranę, która nie zniknie w tym życiu całkowicie, lecz jej słowa dawały i mnie nadzieję na to, że Bóg może rzeczywiście uzdrowić mój smutny stan. Po jakimś czasie mogłem robić postępy.

Moje pierwsze słowa nadziei dla ciebie: Nancy ma rację. Bóg jest uzdrowicielem. Jeśli zaufasz Panu, wypłakuj łzy, przeżywaj żal, Bóg posunie cię do przodu. Zaczniesz robić postępy. W przyszłości będziesz patrzył wstecz, tam gdzie obecnie jesteś i z wdzięcznością będziesz mógł zobaczyć, że Bóg w pewnej mierze uzdrowił ci serce. Jest to obietnica, która może dać nadzieję.

Ten pochłaniający wszystko smutek, który zdominował moje dni w pierwszy roku, już nie rządzi więcej moim życiem. Przychodzi w różnych sytuacjach, przy okazji rocznicy, w okresie przejściowym, w nieoczekiwanych chwilach. Zawsze jest obecny tuż, pod powierzchnią, lecz Bóg uzdrowił mnie do tego stopnia, że normalnie funkcjonuję w życiu, którego głównym celem nie jest przetrwać kolejny dzień i przetrzymać ogromny żal.

Drugie słowo nadziei: W tym życiu Bóg nie uzdrowi cię całkowicie

Jakkolwiek może to brzmieć szalenie, przyjdzie taki dzień, gdy twoje obawy zmienią się. Możesz martwić się tym, że ten ból odejdzie i będziesz zmagał się z tym, aby pamiętać o swoim dziecku.
Trzy miesiące po odejściu Cam spotkałem Martina, który słyszał o tym, że straciłem swego syna. Przedstawił mi się i powiedział, że miał córkę, którą stracił 18 lat temu.
Rozpłakał się, gdy stojąc na podwójnej białej linii spokojnej osiedlowej uliczki, opowiadał mi o nagłej śmierci Mary Katherine. Martin wyjaśnił: „Jestem tak wdzięczny za te łzy. Widzisz, Bóg uchronił tą małą cząstkę mego serca przed uzdrowieniem. Gdy przychodzą takie chwile, gdy ponownie spotykasz się z bólem i płaczesz, jak ja teraz, to jesteś błogosławiony tym, że możesz zobaczyć, jak bardzo nadal kochasz swoje dziecko. Ta nieuzdrowiona część twojej rany jest darem od Boga”.
Martin ma rację. Ta trwała rana, która ropiejąc trzyma się w sercu i pojawia od czasu do czasu jest błogosławieństwem.

W ekonomii Chrystusa rozumiemy i doświadczamy miłość przez rany. Po powstaniu ze śmierci Jezus wziął uwielbione ciało jako pierwszą radość zmartwychwstania. Miał całkowicie odkupione ciało, lecz zachował ostateczny znak swej miłości dla ludzkości; rany na rękach.

Co powiedział Jezus, kiedy Tomaszowi potrzebne było potwierdzenie tego tajemniczego mężczyzny, który przed nim stał, czy to jest rzeczywiście Jezus Chrystus.

Dotknij mych ran”.
Te rany mówią nam o głębokiej miłości, którą Ojciec żywi do swych zgubionych ludzi. Mówi nam o bólu, który zniósł Syn, aby przyprowadzić grzeszników do społeczności ze świętym Bogiem. Mówi nam o tym, że Bóg również cierpiał z powodu dziecka.

W 5 rozdziale Księgi Objawienia apostoł Jan widzi triumfującego Baranka, który wziął grzechy tego świata. Jak opisuje tego Baranka, który stoi zwycięsko? Wyglądał na „jakby zabitego” (Obj 5:6). Pełen chwały syn Boży nosie na sobie dowód w postaci własnych ran.

Po jakimś czasie ta rana, która być może dziś paraliżuje cię, zacznie zdrowieć dzięki łasce Bożej. Będziesz szedł do przodu i wynurzysz się z tego przygniatającego wczesnego bólu. Niemniej, ta rana, która dziś wydaje się być twoim wrogiem, gdzieś po drodze stanie się błogosławieństwem.

Będzie to rana, na którą będziesz wskazywać swemu dziecku, aby pokazać jak bardzo i głęboko ciągle je kochasz. Kiedy miną dziesięciolecia, w czasie których nie widziałeś swego dziecka, ta trwała rana sprawi, że będziesz czuł się związany z nim, ponieważ przypomina o tym, jak bardzo ciągle kochasz swoje drogocenne dziecko.

Twoja rana stanie się twoim przyjacielem.

—Cameron

Jak bardzo jesteś utwierdzony 3

The Church Without Walls

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

Pewnego dnia czytałem reportaż na temat pewnego dyrektora, który zrezygnował z kierowania dużą międzynarodową firmą z powodu „osobistego kryzysu”. Powiedział on, że osiągnął w swoim życiu punkt, w którym zdał sobie sprawę z tego, że cały ten biznes prowadził z jednego tylko powodu – odkąd skończył 12 lat, starał się zadowolić ojca – gonił za czymś, czego nie mógł nigdy osiągnąć. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, zniknęło wszystko, co go napędzało w biznesie i zostawił to.

Wielu chrześcijan i pastorów funkcjonuje jak ten dyrektor, szukając osobistego utwierdzenia, że robią dobrze, że są kochani, że są akceptowani, poprzez strukturę zwaną „kościołem”. Próbują sięgnąć tego, co uważają, że jest Bogiem lub tego, czego myślą, że Bóg chce, niż faktycznie Go znają. Mamy podążać za Jego głosem i odpowiadać nań, a nie ślepo gonić za tym, co naszym zdaniem może być Bogiem w nadziei, że to Mu się spodoba.

Niektórzy chrześcijanie nigdy nie dochodzą do osobistego poznania Boga. Dobre samopoczucie daje im to, co robią w kościele zamiast tego, że znają Pana. Myślą, że bycie ‘w służbie’ = byciem prawym. Jako że emocje zastąpiły namaszczenie, wielu chrześcijan nie może odebrać prowadzenia Ducha Świętego w swoim duchu. Ludzie ci starają się bardziej wierzyć, zamiast starać się bardziej poznać Pana.

A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” Jan. 17:3.

Jak to mówią – w tym cały sęk

Powinniśmy przejść od ‘tylko wierzenia’ do ‘poznania’, co doprowadzi nas do tego, że w naszej wierze utwierdzi nas sam Ojciec i sam Jezus. Będzie tak, bo Ich poznamy. CI, którzy osobiście poznali Boga ‘wiedzą, że wiedzą’, że przyjdzie dzień, gdy Jezus stanie obok nich i powie do Ojca: „Znam ich a oni znają mnie”.

Hamlet powiedział w swoim słynnym monologu „Być albo nie być” oraz „Umrzeć – zasnąć, może śnić? W tym sęk cały”.

To jest jak z piłką, która tocząc się trafia na ‘sęk’ co powoduje, że zmienia swoją ścieżkę. Biorąc ten przykład- wierzący zaczynają swój bieg mający doprowadzić ich do poznania Pana, ale w pewnym momencie trafiają na coś, co delikatnie zmienia tor ich biegu i zaczynają poruszać się nieco w innym kierunku. Ta zmiana jest tak mała, że nawet nie zauważają, że zmierzają w innym kierunku, dopóki różnica między tym, w co wierzą a osobistym poznaniem nie staje się oczywista i widoczna.

Pewnego dnia budzą się i uświadamiają sobie, że tak naprawdę nigdy nie poznali Ojca, że nigdy tak naprawdę nie poznali Jezusa. Z przerażeniem zaczynają zastanawiać się, jak do tego doszło?

Poznanie Ojca i „Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” wymaga osobistego wysiłku, a nie jest sprawą jakiegoś grupowego wydarzenia. Nie trzeba do tego żadnej książki, nagrania, strony internetowej, służby czy nauczania. Nie trzeba też pastora, nauczyciela, proroka ani twojego najlepszego przyjaciela, który doprowadził cię do wiary w Pana – nie. To jest twój osobisty wysiłek, twoja osobista droga. Wszystko, co cię od tego odsuwa, tak naprawdę nie przynosi korzyści, lecz jest tym sękiem, na którego trafiłeś i co sprawia, że zbaczasz z drogi.

Dobre jak i złe przykłady utwierdzenia kogoś w tym, w co wierzy.

W czasie jednego środowego nabożeństwa, gdzie było zgromadzonych może 1500 osób, otrzymałem od Pana słowo (wiedzy) dla jednej kobiety (nie wiedziałem, której), która była tam obecna i myślała o popełnieniu samobójstwa tej nocy. Ojciec był bardzo konkretny więc podzieliłem się ze zborem, co usłyszałem od Ducha Świętego:

„Kiedy byłaś młoda, matka powiedziała ci, że nie jesteś zbyt ładna i nie jesteś zbyt mądra, więc będziesz musiała ciężko pracować przez całe życie. Uwierzyłaś, że jesteś brzydka, a to pozbawiło cię nadziei. Poczułaś się zniechęcona i zezłoszczona na siebie. Zaczęłaś się nienawidzić. Zniechęcenie doprowadziło do przygnębienia – całkowitego braku nadziei. W końcu pojawiła się depresja i myśli o samookaleczeniu. Było kilka prób samobójczych. Ojciec i Pan Jezus chce, abyś wiedziała, że to było kłamstwo i że Ojciec ma dla ciebie plan… ” i tak dalej, powtórzyłem to, co usłyszałem od Niego tamtej nocy.

W następnym tygodniu, tuż przed środowym nabożeństwem, gdy szedłem przez korytarz, zatrzymała mnie kobieta i powiedziała, że to słowo było do niej. Tamtej nocy poszła na nabożeństwo, mówiąc: „Panie, jeśli dzisiaj nie będziesz miał dla mnie żadnego słowa, to po powrocie do domu zabiję się raz na zawsze.” Pokazała mi blizny na nadgarstkach pozostałe po nieudanych próbach samobójczych. Powiedziała, że po tym, jak pomodliłem się (po przekazaniu tego słowa wiedzy), myśli samobójcze odeszły, wiedziała że Pan ją kocha, poznała Go i po raz pierwszy, odkąd była młoda, doświadczyła pokoju. Gdy widziałem ją trzy miesiące później w dalszym ciągu było z nią wszystko w porządku.

Została utwierdzona w negatywny sposób jako dziecko. Każde spojrzenie w lustro utwierdzało ją w słowach, które usłyszała od matki. Dlatego wierzyła, że jest brzydka. W każdej klasie w szkole utwierdzała się w tym, że nie jest zbyt mądra. Każda impreza, na którą nie została zaproszona utwierdzała ją w tym, że nie jest ani ładna ani mądra. Wszystkie te rzeczy potwierdzały jej, że jest brzydką dziewczyną bez przyszłości. Dlaczego więc nie miała z tym wszystkim skończyć?

Dla niej „przyjście do Jezusa” oraz każde nauczanie, każdy nurt wiary, każdy ruch zwany Bogiem – wszystko to było wysiłkiem nakierowanym na to, aby zostać uzdrowioną. Tej nocy jednak, z osoby która wierzyła, stała się osobą, która poznała Pana. To poznanie ją uzdrowiło.

Jak byłeś młody, jak byłeś utwierdzany w tym, co myślałeś? Czy podobnie doświadczyłeś biegania za różnymi „poruszeniami Boga”, różnymi nurtami wiary, chcący zostać uzdrowiony ze wszystkich zranień z okresu dzieciństwa? Wiedziałeś, że Ojciec i Pan Jezus uzdrowią te rany, ale jak to miałeś osiągnąć?

Paweł modlił się, abyśmy poznali miłość, która przekracza poznanie – tę serię zakończę w przyszłym tygodniu.

Jak bardzo jesteś utwierdzony 4

John Fenn

Nepal, Boże połączenie

Oto historia Bożego działania. Przekazałem kontakt do pastora Prema Tamang z Nepalu, „znajomemu” z FB, który wybierał się do Nepalu. Oto krótka relacja z ich spotkania w stolicy, Katmandu.
Wspieram pracę Prema od wielu lat, co jakiś czas zamieszczam tutaj relacje z jego wyjazdów w góry do małych społeczności, którymi się opiekuje, ale … jego świadectwa nie słyszałem nigdy. Oto ono.

Radek Siewniak

Poznanie Prema, pastora jednego z kościołów w stolicy Nepalu, nadzorującego około setkę innych kościołów w kraju najwyższych gór świata uważam za bardzo ważne i przyszłościowe w niesieniu Słowa Życia w Nepalu. Widzę w tym połączeniu Boży zamysł nie tylko dla mnie, ale w połączeniu polskiego kościoła z nepalskim. O tym będę jeszcze pisał.

Parę słów o pastorze Premie. Jego historia spotkania się ze Zbawicielem pokazuje, jak Bóg działa w tym rejonie świata. Prem pochodzi z rodziny buddyjskiej. Jego ojciec i dziadek byli mnichami buddyjskimi. On sam przygotowywał się do zostania mnichem. W tym czasie jego brat, prawdopodobnie opętany demonicznie, w wyniku demonicznych manifestacji poważnie zachorował na 20 dni i pomimo buddyjskich egzorcyzmów zmarł. Fakt ten zrodził w Premie pytania, dlaczego ludzie w jego wiosce, praktykujący buddyzm, również uznani buddyści, cierpią biedę, stosują przemoc, są alkoholikami. Dlaczego buddyzm niczego w nich nie zmienia. W tych dniach dostał od znajomego chrześcijanina traktat pt. „Czy jesteś szczęśliwy?” Rozważał jego treść przez parę miesięcy.

Jednego dnia razem ze znajomymi wybrał się do innej wioski, poprzeszkadzać w głoszeniu ludziom, którzy zwiastowali Słowo. To, co tam usłyszał sprawiło, że padł na ziemię płacząc, doświadczył przekonania o mocy grzechu w swoim życiu i postanowił oddać swoje życie Zbawicielowi, ze świadomością, że to będzie wiązało się między innymi z zostawieniem pracy jako sekretarz w klasztorze buddyjskim.

Kiedy po paru miesiącach rodzice dowiedzieli się, co się stało a Prem powiedział im, że poznał żywego Boga, rodzice pobili go i kazali mu się wynosić. Przy tym musiał podpisać dokument, w którym jego rodzice wyrzekli się go jako syna i jednoczenie go wydziedziczyli.

Przez następne trzy lata Prem mieszkał w kościele. Potem rozpoczął naukę w szkole biblijnej, którą kończył w Indonezji. Tam tez chciał zostać, dlatego, że widział możliwości służby i swojego osobistego rozwoju. Bóg miał jednak inny plan i wezwał go do Nepalu, do którego nie chciał wracać ze względu na bolesną przeszłość i trudne warunki życia pastorów. Jego żona powiedziała mu jednak: „Nie chcę być żona Jonasza. Jeśli Bóg nas tam wzywa, to się o nas zatroszczy”. Tak powrócił do swojego kraju.

Kiedy jego ojciec zachorował, opiekował się nim, głosząc mu zbawienie. Na początku spotkał się z niechęcią ze strony ojca, ale tuż przed śmiercią jego tata zawierzył swoje życie Zbawicielowi. Jego mama i starsza siostra widząc świadectwo życia syna i brata, widząc że choć oni wyparli się jego, to on nie wyparł się ich – również przyjęli Wybawcę.

Obecnie Prem jest pastorem kościoła oraz nadzoruje działania wielu innych kościołów w Nepalu. Pracuje wśród wierzących w rejonach, gdzie praktykowany jest handel ludźmi. Zajmuje się niesieniem Słowa Życia w najbiedniejszych terenach górskich. Szkoli liderów i pastorów. W pewnym momencie naszej rozmowy powiedział: „Robię wszystko, co mogę a o resztę się modlę”.

Ludzie, tacy jak pastor Prem, to Boży generałowie, przywódcy wizji i strategii, pełni mocy i pokory. Dziękuję Bogu za takie połączenia.

Zmierzamy do Ap 5:9

Stan 13/17.09.2019

Stan Tyra
13 września
Gdybym musiał zdefiniować cztery najistotniejsze poziomy podróży, którą przebyłem do tej pory, byłyby to:
… nauka zaufania do ciemności,
… uzgodnienie głowy z sercem,
… uzdrowienie zranionego ja,
… zjednoczenie podzielonej świadomości.

W nadziei, że będzie to zachęcające na waszej drodze, omówię je
pokrótce w ciągu następnych kilku dni.

Zaufanie do ciemności.
Chwilom duchowego przebudzenia towarzyszą rozbłyski boskiego pokoju, niezrozumiałej radości i wielkiej nadziei. Niemniej, z czasem wejdziesz również w okres, który wygląda tak, jakby te światła nagle zgasły. Zmagania, zniechęcenie i cierpienie zajmują miejsce nadziei, pokoju i radości, lecz jest to również bardzo istotna część tej podróży.
Do egoistycznej tendencji należy próbowanie unikania ciemności i nad tym
właśnie pracuje niedojrzała religia, promując to jako wezwanie do
świętości. Dojrzała duchowość, nie polega na unikaniu, lecz na rozeznaniu i poddaniu się „nadzwyczajnej obfitości” łaski w takiej chwili. To wiara świeci z ciemności, ufając obecności, bez względu na to w jakim okresie życia znajdujemy się. Pamiętaj o tym że w czasie stwarzania Bóg nie nazwał „dobrym” rozdzielenia światła od ciemności, a stało się tak dlatego, że to nie jest dobre.
Taki okres boskiej ciemności jest jedynym sposobem na to, aby nauczyć
się „żyć przez wiarę, a nie patrzenie” W Ewangelii Jana 14:27 Jezus
obiecał, że teraz pokój dominuje nad niepokojem a nadzieja góruje nad
rozpaczą. Na tym polega odkrywanie Boga ponad ideologią i oklepanymi
odpowiedziami. Nauka ufania Bogu w tej ciemności jest potężnym
przemieniającym przebudzeniem. Nawet Jezus czuł się „porzucony”.
Mogę wraz z Dawidem powiedzieć „choćbym szedł przez dolinę cienia
śmierci, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś za mną i twoja obecność pociesza
mnie bardzo”.
C.d.n.

14 września
Pomimo tego, że korzystamy z takich wyrazów jak: mistyk, mistyczne,
misterium, są to tylko słowa, które wskazują na ten punkt podróży.
Doświadczenie samo w sobie nie jest celem i, o ile jest ono o wiele
ważniejsze od wiedzy, tylko Bóg JEST celem. Jeśli mamy kochać Boga z
całego serca, duszy i umysłu, nie możemy pragnąć niczego innego, jak
tylko Boga (Mt 22:36 40).

Pogoń za niebem,wizjami, porwaniem i głębokim badaniem Słowa może
stanowić niebezpieczne rozproszenie tej podróży. Jedynym „celem”
naszej podróży jest poznać Boga w miłości! Dokładnie to! Ponieważ Bóg jest
miłością, więc może być poznany tylko w miłości, a nie myślami czy
wierzeniami (przekonaniami przyp. tłum.).
WOLNO przeczytaj modlitwę Pawła, w której prosi aby Bóg w swej
nieskończonej chwale, abyś: „przez Ducha Bożego mógł wzrastać
w wewnętrznym człowieku, aby Chrystus przez wiarę zamieszkał w twoim
sercu i abyś zakorzeniony w miłości i zbudowany na miłości mógł wraz ze
wszystkimi świętymi uchwycić szerokość, wysokość, długość i
głębokość miłości Bożej, aż poznamy w pełni miłość Chrystusową, która
przewyższa wszelkie poznanie i jest wypełnieniem całej pełni Bożej” (Ef 3:17 19).
To jest jedyny cel jaki mamy: ponad wszystkim innym poznać Boga w
miłości. Pomimo, że doświadczenie jest ważne, obyśmy tęsknili : aby poznać Bożą miłość tak głęboko, żebyśmy zostali wypełnieni całą pełnią Bożą. Takie poznanie jest poza wszelkimi przemyśleniami, poza tym, co możemy pomyśleć, o co poprosić, lecz nie jest irracjonalna, jest przemieniająca i jest kontemplacyjna.
Kontemplacja to pojmowanie niezagracone przez myśli czy słowa. Opiera
się na spotkaniu z obecnością. Prawdopodobnie nie będziesz w stanie
opisać tego, ani wyjaśnić, lecz będziesz pewien tego. O tych najgłębszych rzeczach, jak powiedział Jezus Piotrowi, Janowi i Jakubowi, nie należy mówić. Nie dlatego, że to jakaś tajemnica, lecz dlatego, że są nie do wyjaśnienia. Doszedłem do tego, że ci, którzy najwięcej mają do powiedzenia o boskich rzeczach, nie spotkali się z nimi na głębokim poziomie. Tych, którzy milczą należy słuchać. To, że są cisi i milczący, nie znaczy, że nie można ich słuchać.

16 września
Uzgodnienie głowy i serca.
Podróż ku Bogu musi zmienić zarówno serce jak i głowę i, jak często mówię, umysł jest świetnym uczniem, lecz strasznym liderem.
Centrum twojego jestestwa jest serce i to Jezus miał na myśli, gdy
mówił o myślach i emocjach wypływających z serca (Mt 15:19). Umysł, sam w sobie, nie jest zdolny poznać Boga, może tylko wiedzieć o Bogu. Jeśli
chodzi o mnie, to aby chodzić w prawdzie, muszę poddać umysł mądrości
serca.
Uzgodnienia serca i głowy nie da się osiągnąć naszym staraniem, lecz
czymś, co się osiąga przez poddanie się doświadczeniu. Wielką
arogancją jest myśleć, że możemy posiąść prawdę;, mistyczna nadzieja to coś, czego możemy doświadczyć będąc opanowani przez prawdę. Jest to coś
zupełnie innego niż posiadanie myśli i wniosków na temat prawdy.

Powiedziano nam: „niech umysł Chrystusa będzie w was…” (Flp 2:5),
choć nie jesteśmy w stanie przywdziać umysłu Chrystusa dopóki nie będziemy chcieli przyjąć serca Chrystusa. Zmiana myśli, zmiana zachowań i
zrozumienie pewnych idei bardzo nędznie zastępują odnowienie w miłości
i przez miłość.
Nasz umysł musi zostać odnowiony przez prawdę serca a serca musi poznać prawdę umysłu oba muszą brać wspólnie udział w procesie przemiany.
Jest to jedyny sposób na to, aby otrzymać boską miłość i pozwolić jej
dalej płynąć przez nas do innych.

W Księdze Jeremiasza 17:9-10 czytamy, że serce jest złe i nie można mu
ufać, a my mamy pokutować i zmienić swoje umysły. Wydaje się dziwne,
ze uzgodnienie obu, może być sprawą religijną, lecz w jakiś sposób jest.

Jedność jest potężnie przemieniająca. Faktem jest, że jest tak
mistycznie potężna, że zwodnicze serce i zwiedziony umysł właściwie
sprzymierzone ze sobą mogą stać się dobrym źródłem życia.
Jest to zaledwie drobne siorbnięcie z oceanu świadomości. Moim celem nie
jest informować was, lecz wskazać na coś, nad czym możecie się chwilę
zastanowić. Nie tylko umysł i serce muszą zostać zjednoczone, lecz tak
samo mózg i umysł muszą stać się jedno. Więcej na temat Mind Brain
Connection odesłałbym was do YouTube do Kay Fairchild i już ponad rok
trwającego cyklu na temat powiązania umysł-mózg. Jest to wspaniałe
wejrzenie w boską tajemnicę, która ukrywa się przed naszym
wzrokiem, a my o tym nie wiemy.

<|>