„Józefie, synu Dawidowy, nie lękaj się przyjąć Marii, żony swej, albowiem to, co się w niej poczęło, jest z Ducha Świętego. A urodzi syna i nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego” (Mat. 1:20-21).
Podobnie jak wielu mężczyzn, których spotykają problemy, Józef udał się do swego warsztatu, aby przemyśleć niektóre pomysły. Plątał się w kółko z kawałkami drewna, młotkiem i trzema dużymi gwoździami, ale nie mógł nic wymyślić, więc odłożył je na bok na następny dzień. Powłóczył nogami bez celu po warsztacie, licząc czas rozrywany między smutkiem, a gniewem. Świeca już się kończyła a narożne łóżko przywoływało go. Józef wsunął się pod koc, westchnął raz czy dwa i zamknął o czy, nie przyszło to z trudem, już były zapuchnięte od płaczu.
Józefowi często trudno było zasnąć czy to z powodu zmęczenia pracą, czy emocjonalnym wyczerpaniem takich niepokojących wiadomości, bądź jakąś ich mieszaniną. Przysypiał na chwilkę tylko po to by nagle zerwać się zbudzony jakimś nocnym hałasem, które nawiedza nasze domy; pękające ściany, kapiąca woda, ocierające się gałęzie, nieustanny kurant wiatru czy szczekanie głupiego psa sąsiada. Czasami, o wczesnych godzinach rannych, gdy jeszcze dziwaczny spokój spoczywał na mieście, Józef ostatecznie popadał w głęboki sen. To wtedy odwiedził go anioł Pański we śnie i powiedział:
„Józefie, synu Dawidowy, nie lękaj się przyjąć Marii, żony swej, albowiem to, co się w niej poczęło, jest z Ducha Świętego. A urodzi syna i nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego„.
Józef obudził się i wszedł do historii. Postąpił dokładnie według poleceń anioła i był bardzo szczęśliwy, że mógł tak zrobić, ponieważ naprawdę kochał Marię. Był też najbardziej uprzywilejowanym człowiekiem, który ten, który pierwszy wypowiedział błogosławione imię Jezus.
Jezus ~ Jego imię zostało objawione we śnie, a poznanie go to sen, który się spełnia!