Być pastorem w stylu Królestwa


Kingdom Pastoring

Dr  Stephen Crosby

Ubłocenie administracyjną melasą to nie to samo, co bycie pastorem w Królestwie. Wiele z „dobrze prowadzonych” społeczności trwa w duchowym bezwładzie i myli administracyjną skuteczność z życiem Królestwa. Może wydawać się, że las jest miejscem chaotycznym, lecz tam roi się życie. Jeśli zaś dobrze się przyjrzeć, ten pozorny chaos charakteryzuje porządek życia. Z drugiej strony, dobrze oporządzony cmentarz jest szczytem przyzwoitości, szacunku, skuteczności, przewidywalności oraz braku zakłóceń. Nic się tam nie zmienia poza rosnącą trawą. Jest to również królestwo martwych. Słabe zarządzanie/ organizacja nie jest cnotą, dobra administracja jest korzystna, ale one w żaden sposób nie określają tego czym jest istota bycia pastorem w Królestwie.

Dla wielu, „doskonały pastor” powinien być podobny do wiernego kustosza cmentarnego, najlepiej z męską anatomią i kobiecą psychiką… nieszkodliwa zamyślona dusza, która nigdy nie prowokuje, ani nie sprzeciwia się, nie da się go wyprowadzić z równowagi a jego uśmiech daje do zrozumienie, że bez względu na to, co robimy, lub czego nie robimy, . . . Jezus kocha nas i jest w porządku. Bóg chce nas błogosławić, uszczęśliwić i zrealizować nasze marzenia, jeśli tylko będziemy postępować zgodnie z Jego podręcznikiem szczęścia: Biblią. Korzystanie z ludzkiej siły czarującej osobowości, ciepłego uśmiechu, łagodnego głosu, kupieckich zdolności promocyjnych i rynkowych wzmacnia ten system wartości i skuteczność gromadzenia ogromnych ilości ludzi w budynku, lecz są to cechy powołania pastora Królestwa.

Pasterze Królestwa są powoływani i namaszczani przez Jezusa, aby troszczyć się o ludzi w unikalny sposób, przy pomocy unikalnych darów. Pasterze są ludźmi „łagodzącymi duszę” – bezpośrednimi opiekunami dusz, a nie dyrektorami administracyjnymi, którzy delegują zadanie troski o ludzi liderom małych grup, sami zajmując się zarządzaniem organizacją. Naprawdę tak jest, że na pewnych seminariach, przyszli „pastorzy” są uczeni tego, że ich obowiązkami są duszpasterstwo i administracja.

To nie jest pastorowanie, które cechuje Królestwo.

Nie można być pastorem ludzi na odległość. Można przekazywać tłumowi wykłady/kazania, Jezus często tak robił, lecz nie można paść tłumu. Jeśli „pastor”, jak jakiś Czarownik z Krainy Oz, spędza więcej czasu na prowadzeniu”systemu” zza sceny, pociągając za różne dźwignie mechanizmów organizacji, zamiast angażować się bezpośrednio w pracę z ludźmi, to taki osobnik pomylił powołanie, a tak naprawdę to nigdy go nie miał. Zastanowienie się nad sobą i pokuta są w takim wypadku właściwe.

Praca z rzeczami i systemami ma w sobie wielki urok. Szczerze mówiąc: jest łatwiejsza. Wysiłek jest zazwyczaj uznawany i nagradzany. Na systemie można wymusić porządek i doprowadzić do działania jeśli włoży się w to pewien wysiłek. Z drugiej strony, ludzie,… wiecie, tak zazwyczaj tak nie reagują. Kiedy system dobrze działa a plany są realizowane ludzkie ambicje są dobrze karmione, natomiast jeśli trzeba stać się nawozem przemiany czyjegoś życia to krzyżuje ambicje. Być pobudzonym przez Chrystusa do troski o ludzkie dusze jest świętym i wysokim powołaniem, o wiele bardziej wyzywającym niż sprawdzanie czy ostatni batonik w barze w foyer jest właściwie ułożony na niedzielę i realizacja planu pięcioletniego. Biblijne pasterzowanie jest zdefiniowane krzyż Chrystusa, a nie Wharton School of Business.1 (Szkoła Biznesu).

Biblijne bycie pastorem obejmuje dwa elementy: terapię i przemianę. Terapia składa się z uzdrowienia, żywienia, trosko, łagodności i zagnieżdżanie. Transformacja to z kolei: uczniostwo, wyzwania, wzrost i misja. Jeśli troska o tych w gnieździe jest większa od gromadzenia tych spoza to pojawia się stagnacja a często izolowany elitaryzm. Jeśli misja zdobywania zgubionych przerasta troskę o już obecnych, cierpi na tym wzrost osobisty a na horyzoncie pojawia się rozpad relacji. Aby właściwie reprezentowane były pasterskie zainteresowanie Jezusa ludźmi, jedno i drugie musi być obecne w każdej społeczności,

Na szczęście zgadzamy się co do tego, że Jezus jest dla nas wzorem pastora/pasterza. Powiedział, że być „dobrym pasterzem” to znaczy zostawić 99 owiec, które są już w zagrodzie, aby znaleźć jedną, której tam nie ma (Łk. 15:1-7). Ten fragment rutynowo jest źle interpretowany jako usprawiedliwienie dla „pastora”, aby ganiał za każdym niezadowolonym, zdenerwowanym nieobecnym członkiem społeczności, aby błagać go i nakłaniać do powrotu do regularnego uczestnictwa w spotkaniach (sprowadzając razem z nim jego pieniądze!). Nic bardziej mylnego. Przypowieści z 15 rozdziału Ewangelii Łukasza są MISYJNE: zgubiona owca (mam takie owce, które nie są w tej owczarni – Jn10:16), zgubiona moneta, zgubiony syn. Zajmują się one TYM, CO ZGUBIONE, a nie wiecznym kojeniem tych, którzy są już zgromadzeni.

Dobry pasterz robi coś znacznie więcej niż dostarczanie żywności obecnym. Dobry pasterz jest źródłem przemian i misji, tak jak TEN Dobry Pasterz. Jeśli jednostka z pasterskim powołaniem nie ma osobiście siły w kategoriach przemiany, prowokowania i misji ŻYWOTNĄ sprawą jest wprowadzenie tych łask do obiegu krwi społeczności przez innych obdarowanych łaską członków. Jeśli ktoś nie ma poczucia bezpieczeństwa, jest człowiekiem terytorialnym i kontrolującym to nigdy się to nie zdarzy.

Jest powód, dla którego Chrystus dał wszystkie dary w 4 rozdziale Listu do Efezjan. Nie jest możliwe właściwe reprezentowanie Jezusa przez Jego Ciało na ziemi, jeśli nie ma wkładu każdej z nich. Wynikiem pięciuset lat protestantyzmu uznającego podział na duchownych i laików, nadmiernego podkreślania, chorej definicji i kulturalnie określonego sposobu funkcjonowania „bycia profesjonalnym pastorem” i bezpodstawnej teologicznie eliminacji dwóch spośród 4 darów z Ef. 4 przez większość kościoła, jest jego katastrofalna sytuacja.

Żyjemy w dniach, gdy Duch Pański wprowadza zmiany i korektę kierunku Swego kościoła. O ile ekscytujące jest żyć w takich czasach, nie znaczy to, że pewne dobrze okopane interesy nie będą się sypać czy już się nie sypią.

Duch Pański zaczyna inaczej kroić Swoje ciasto. Niektórym ubędzie, innym przybędzie a to po to, aby całość skorzystała. Jako społeczności chodzących martwych mężczyzn i niewiast, lepiej uczynimy uczestnicząc w boskim planie przeorganizowania, zamiast brać udział w próżnych walkach o strefy wpływów.

________________

1. W zeszłym tygodniu naprawdę usłyszałem w lokalnym chrześcijańskim radiu pewnego „dobrze prosperującego” pastora, który beztrosko twierdzi: „Prowadzenie kościoła niczym nie różni się od prowadzenia biznesu. Chodzi tylko o to, aby pozyskać do ławek „klientów”, ponieważ bez finansów nie da się prowadzić skutecznie kościoła”. Zarówno on sam jak i gospodarz programu z całego serca zgadzali się z tym, że to, co czuli jest tak oczywiste, że tylko głupiec może się z tym nie zgadzać. Niemniej, uważny słuchacz powinien płakać. Ta opinia jest dokładnym odzwierciedleniem stanu dużej grupy amerykańskich kościołów ewangelicznych.

– – – – – – – – – –

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu pod warunkiem, że ta informacja o prawach autorskich będzie znajdować się na wszystkich kopiach, duplikatach i referencjach.

topod

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *