Znalezione w necie – świadectwo
Zygmunt Krzywodajć
Jeżeli ktoś Ci uratował życie to będziesz mu wdzięczny i będziesz mówił o nim każdego dnia do końca życia .Może twoja historia też komuś uratować życie.❤️🔥
Jezus mnie uratował .
Dwadzieścia pięć lat temu trafiłem piąty raz do zakładu odwykowego. Przez alkohol i zniewolenie diabeł zniszczył moje życie.Okradł mnie z rodziny, straciłem dom, zdrowie i nie chciało mi się żyć. Szukałem wszędzie pomocy. Moje mieszkanie to była melina. Wchodzili do niego ludzie gdzie mogli wypić alkohol, robić różne złe, niedobre i plugawe rzeczy. Kiedy Ci ludzie odchodzili rano z mojego mieszkania ja siedziałem na wersalce i płakałem ale kiedy wychodziłem na miasto wkładałem „maskę” pokazując, że jest wszystko w porządku ale w środku we mnie było czarne i beznadziejne.
Próbowałem wszędzie szukać pomocy w różnych poradniach, zakładach odwykowych i wtedy trafiłem cztery razy do tego samego zakładu odwykowego , który może jednorazowo przyjąć 200 osób. Ten zakład otwarty był dopiero dwa miesiące. To był początek jego działalności. Kolega zabrał mnie z rynku w Wodzisławiu Śląskim i mówi: „choć pojedziemy”. Ja wyglądałem fatalnie. Strasznie wglądałem. Kiedy pojechaliśmy tam i zaprowadzono mnie do terapeuty zwaliła mnie z nóg jedna wiadomość, że jest się alkoholikiem do końca życia i nie ma na to lekarstwa i to jest prawda.
Narkomanów i alkoholików izoluje się tylko w zakładach odwykowych od towarzystwa, nie jesteś wolnym człowiekiem. Ja tam byłem cztery razy. Mój okres abstynencji się kończył po miesiącu i dalej wracałem do tego stylu życia. Dalej wiedziałem, że coś jest nad moim życiem, jakaś zła siła, która mnie pcha do tego czego nie chcę robić. Zniewolenie było tak silne, że pewnego dnia napadłem człowieka żeby zdobyć pieniądze na alkohol i poszedłem za to do więzienia. Po odbyciu kary więzienia moje życie się nie zmieniło. Wróciłem znowu do swojego starego stylu życia i powiedziałem tak: „albo mnie kiedyś zabiją albo się zapije na śmierć”. Bóg miał inny plan. On widział to moje pragnienie zmiany. Przyrzekając sobie, że nie pójdę tam już więcej pojechałem piąty raz, sam nie wiedząc po co ale wiedziałem, że Bóg kierował już moim życiem. Kiedy trafiłem do tego zakładu odwykowego piąty raz pewien kolega powiedział do mnie: „ choć pójdziemy na spotkanie chrześcijańskie”. Zaświeciło mi się wtedy światełko, że to jest chyba dla mnie nadzieja, że to jest szansa, której nie mogę zmarnować. Poszedłem na to spotkanie w tym zakładzie odwykowym, był wspaniały wieczór, trwało spotkanie chrześcijańskie a ja stanąłem sobie z boku i słuchałem co Ci ludzie mówią. Oni śpiewali radosne pieśni, oni mówili o swoich przeżyciach z Bogiem. Kobiety opowiadały jak były na dnie, mężczyźni opowiadali jak byli na totalnie życiowym dnie a ich życie się zmieniło dzięki Jezusowi. Ja stałem z boku, łzy mi leciały i wiedziałem, że nie znalazłem się tam przypadkowo. Kiedy Ci ludzie zaproponowali modlitwę na koniec ja byłem pierwszy na środku. Miałem jedną świadomość, że więcej takiej szansy mogę nie mieć. Już tyle razy mogłem zginąć, powiedziałem, że muszę spróbować tego jedynego ostatniego leku, którego nie próbowałem, którym jest Jezus Chrystus. Głupotą by było kiedy widzisz, że rak Cie zżera i nie ma lekarstwa a ktoś Ci mówi: „ słuchaj jest jeden lek” a Ty mówisz: „ nie, zobaczę z jakiej apteki, jaki jest skład” tylko bierzesz bo Twoje dni są policzone. Wybiegłem na środek do Jezusa i powiedziałem: „ Jezu ratuj mnie! ”. Kiedy Ci ludzie się pomodlili o mnie, ja tylko westchnąłem… ja wiedziałem, że w środku już nie jestem ten sam. Ja wiedziałem, że jestem wolnym człowiekiem.
Wiedziałem , że już nie będę kradł, nie będę bił ludzi. Wiedziałem, że już teraz moje ręce będą pomagać innym. Bóg uczynił cud. To była jedna modlitwa dwadzieścia pięć lat temu. W moim mieście znano mnie jako jednego z niebezpiecznych ludzi. Kiedy wyszedłem z zakładu odwykowego w Gorzycach, Bóg włożył we mnie pragnienie aby pojechać do swoich rodziców i prosić o przebaczenie. Nie ma drogi z Jezusem bez przebaczenia. Bóg mi wybaczył.
Zrozumiałem to bardzo wyraźnie, że Bóg darował mi moje grzechy… to co zrobiłem, te wszystkie świństwa, te plugastwa i zapomniał więc ja muszę pojechać do tych, których skrzywdziłem i przeprosić ich. Pojechałem do byłej żony, do dzieci, które były już dorosłe i powiedziałem: „ wybaczcie mi bo kiedy mnie potrzebowaliście to mnie nie było”. Miałem łzy w oczach, ale wiedziałem, że muszę to zrobić. Całą winę wziąłem na siebie. Do byłej żony powiedziałem: „nie jesteś niczemu winna, cała wina jest moja, po mojej stronie, wybacz mi ”. Nie oczekiwałem, że ona powróci, nie oczekiwałem na nic.
Ja wiedziałem, że jeżeli chcę iść za Jezusem muszę mieć serce wolne, musze mieć serce przebaczające. Bóg dał mi zdolność brania całej winy na siebie. Dzisiaj w służbie przez te wszystkie lata odniosłem wielkie błogosławieństwo i wielki sukces ale to dzieje się w sercu człowieka.
Napisane jest w Biblii: „ czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca bo z niego tryska źródło życia”. Przez całe swoje lata każdego dnia badałem swoje serce. Wychodząc z zakładu odwykowego zapytałem Boga: „ Panie co mam czynić, co mam robić?” a Bóg powiedział: „idź i opowiadaj jak wielkie rzeczy Pan Ci uczynił”. Moje pierwsze kroki skierowałem do społeczności do kościoła w Jastrzębiu. Tam przez dwa lata byłem słuchaczem, byłem obecny na każdym spotkaniu modlitewnym, na każdym nabożeństwie. Jako duchowy niemowlak słuchałem nie mogłem od razu pewnych rzeczy czynić ale potrzebowałem miłości i przytulenia. Okazano mi tam miłość, mogłem tam wzrastać, słuchałem. Byłem zawsze gotowy aby pomagać pastorowi aby uczestniczyć we wszystkim. W składaniu krzeseł, pomaganiu przy budowie i moje serce się radowało kiedy mogłem brać urlop, budować kościół i jeździć z taczką.
Wiedziałem, że Słowo Boże mówi aby iść i głosić ewangelię. To jest wizja i nakaz przez Jezusa dla kościoła. Kiedy Bóg zmienił moje życie, wlał w serce moje miłość wiec nie mogłem wtedy być obojętny wobec tych, którzy giną. Miałem tą świadomość, że Ci którzy przyjechali do Gorzyc, Ci ludzie oni mogli zostać w Wiśle, w swoich fotelach przed telewizorem w ciepłych papciach, przy kawie. Jednak postanowili przyjechać tam do tego zakładu odwykowego gdzie było niebezpiecznie i przywieźli tę dobrą nowinę mnie.
Kiedy byłem świeżo wierzącym człowiekiem postanowiłem, że będę służył, że będę mówił wszędzie. Od tego momentu dla mnie wielką pasją jest składanie świadectwa i mówienie co Jezus uczynił. Świadectwo ma wielką moc. Każde wasze świadectwo jest wielką mocą ku temu aby pomagać ludziom bo każde świadectwo ma moc przez Ducha Świętego aby dotrzeć do każdego serca. Każde świadectwo jest inne ale ono ma wielką moc ponieważ to świadectwo mówi jak Jezus zmienił Twoje i moje życie.
Pastor Zygmunt Krzywodajc