R. Loren Sandford
Przyszło nam żyć w takich czasach, gdy większość ludzi z naszej kultury nie myśli. Zamiast myśleć, „czują”, i wierzą, że to co czują, jest prawdą. Większość tego, co widzimy w telewizji (zarówno w wiadomościach jak i rozrywce), czytamy w magazynach, na blogach i w książkach jest tak 'uszyta’, aby wzbudzała emocjonalne reakcje. Fakt, że „czujemy to” ułatwia przyjęcie tych uczuć jako prawdy. Krytyczne myślenie – obiektywne rozpoznanie tego, co jest właściwe i oddzielanie tego od tych wewnętrznych, emocjonalnych reakcji – jest zwyczajnie pomijane. Wpływa to na moralny osąd, co z kolei otwiera nas na moralny kompromis, gdy w wyniku nieustannych obiekcji, którym jesteśmy poddawani, „czujemy”, że taki kompromis wydaje się nam w porządku, bądź wtedy, gdy się nam to jakoś opłaca.
Ten bałwochwalczy stosunek do emocji sprawia, że jesteśmy w stanie przyjąć każde usłyszane kłamstwo, jeśli tylko kłamca potrafi pokierować właściwie naszymi emocjami, czy to ekscytacją, gniewem, oburzeniem, poczuciem wartości własnej, czy nawet miłością. Na przykład, w polityce ta partia zdobywa elektorat, które najlepiej potrafi poruszyć emocje, bez względu na logikę przedstawianych spraw (bądź jej brak). W kościele sprawy moralne i standardy sprawiedliwości spadły do stanu hurtowego zepsucia, ponieważ uczuciowe bałwochwalstwo mówi nam, że jeśli coś odczuwamy jako dobre to, to jest dobre, bez względu na wyraźne nauczanie Słowa Bożego.
Otaczająca nas kultura niezmordowanie wywiera presję, sięgając do naszych doktryn, praktyk i poczucia sprawiedliwości, subtelnie je podważając, choć powinno być dokładnie na odwrót. To my, jako kwas królestwa Bożego, powinniśmy mieć wpływ na kulturę.
Nieuniknionym skutkiem tego kulturalnego wpływu i czczenia uczuć stało się zniszczenie licznych służby i rozbicie życia tak wielu ludzi, którzy teraz pomniejszają wartość moralnej odpowiedzialności w oczach świata, na który próbujemy wpływać. Kultura mówi nam, że nie ma już żadnych moralnych absolutów i bez względu na to w co wierzysz, jest to twoja własna prawda, jeśli tylko „skuteczna dla ciebie”. Niestety, zbyt wiele z chrześcijańskiego świata również zaadoptowało standardy opierające się nie na wiecznym pionie, lecz na naszych własnych, zmiennych nastrojach i uczuciach.
W czasie ostatniej dyskusji na temat zachodzącej ważnej zmiany kulturalnej, która jest wbrew wyraźnym biblijnym, moralnym zakazom, ktoś zapytał mojego syna i drugiego pastora: „A dlaczego nie mielibyśmy po prostu iść wraz z kulturą?” Mój syn dał znakomitą odpowiedź: „Właśnie to sprawiło, że w czasie II Wojny Światowej 6 milionów Żydów zostało eksterminowanych”. Wobec braku absolutnego prawa Bożego ucieleśnionego w Piśmie, prawdą staje się to, co masy czują, w zależności od tego jak ich emocje są codziennie manipulowane przez media. Społeczeństwu, które oddziela siebie od standardów Bożego Słowa, grozi nieuchronna destrukcja.
Pobożne myślenie rozróżnia co prawe i nakazuje za tym iść uczuciom. Uczucia są dobrą rzeczą, darem od Boga, lecz tylko wtedy, gdy znajdują się pod dyscypliną Bożego wiecznego Słowa, którego każdy wers jest natchnioną Bożą miłością, której celem jest zapewnienie nam dobrego życia i unikania niepotrzebnego cierpienia.
Prorok wołał: „Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż może je poznać” (Jer 17.9). Jak więc powinniśmy funkcjonować? Apostoł Paweł znał tą prawdę: „Bo któż poznał myśli (umysł) Pana, Któż może go pouczać? Ale my jesteśmy myśli (umysłu) Chrystusowej”(1Kor 2:16).
Sugerowałbym, że Bóg dał nam emocje po to, abyśmy korzystali z przyjemności, byli ostrzegani przed niebezpieczeństwami i stanem wewnętrznego człowieka – a nie po to, aby na ich podstawie podejmować decyzje. Do podejmowania decyzji Bóg dał nam umiejętność logicznego myślenia, abyśmy na podstawie Słowa Bożego mogli obiektywnie rozpoznawać to, co prawe, po czym tak kierować naszym sercem, aby zgodnie z tym postępowało. Przy takiej dyscyplinie serce postępuje zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez odkupiony umysł. Emocje, pozostawione sobie, oszukują. Czy będziemy myśleć naszymi emocjami, czy też natchnioną przez Ducha Świętego zdolnością do rozsądnego myślenia?
Krótko mówiąc: w tych kluczowych dniach Bóg wzywa nas do odrzucenia emocjonalnego bałwochwalstwa panującego w otaczającej nas kulturze i do powrotu do pionu Pisma – do poprawnego rozumienia go – i dostrzeżenia w nim śladów serca Ojca, Jego miłości i Jego błogosławieństwa. „Chodźcie, razem przemyślimy, mówi Pan” (Iz 1:18 wg wersji ang.).
Nie jest to duch religii i nie jest to legalizm. W każdym wersie Pisma objawiona jest bezinteresowność krzyża, miłości Ojca i sposób a dobre przeżycie życia, na zdrowie i pokój. Jest to dar łaski przez Ducha Świętego i jest to skuteczne.
Bądźmy światłem w ciemności, do czego wzywa nas Jezus. Bądźmy ludźmi, którzy zbierają i uzdrawiają tych, którzy zostali zniszczeni przez zwiedzenie tego świata. Korzystajmy z naszych emocji i ceńmy to, co nam dają, lecz w przeciwieństwie do otaczającej nas kultury, nie podejmujmy na ich podstawie decyzji, które szkodzą naszemu życiu i wierze.
———————————-
R. Loren Sandford jest założycielem i pastorem seniorem New Song Fellowship w Denver. Jest autorem pieśni, liderem uwielbienia, nagrywa płyty, jak też autorem kilku książek, np. : Understanding Prophetic People, The Prophetic Church oraz najnowsze: Renewal for the Wounded Warrior.