Pastor Cecil A. Thompson
„Sól, to dobra rzecz, ale jeśli sól zwietrzeje, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w samych sobie i zachowujcie pokój między sobą” (Mk 9:50).
Słyszałem kiedyś pewnego kaznodzieję, który użył wspaniałej ilustracji. Powiedział coś takiego: „Możesz przyprowadzić konia do wody, lecz nie jesteś w stanie zmusić go do picia. Możesz, jednak, solić mu owies”. Sporo z nas, będących w chrześcijańskiej służbie, próbuje zmusić ludzi do picia, pomimo że oni nie wykazują do tego zapału,
a tak naprawdę to odmawiają. Zrzucamy na nich poczucie winy, bądź ogień, lecz dalej nie słychać odgłosu chłeptania. Co jest odpowiedzią? POSOLIĆ OWIES! Po prostu! Jak to robimy? To dobre pytanie i zasługuje na solidne przemyślenia.
Sól jest cenna i przez stulecia służyła wielu celom. Była używana do konserwowania i przyprawiania żywności, posiada nawet pewne lecznicze właściwości. W czasach rzymskich żołnierze byli opłacani solą. Stąd wziął się wyraz „salary” (ang. wypłata – przyp. tłum.). Solą płacono za niewolników, a powiedzenie (w j.ang.); „Nie jest wart swej soli” odnosiło się właśnie do zapłaty, którą otrzymywano.
Mając to w pamięci, zastanówmy się w jaki sposób stajmy się słonymi chrześcijanami? Czy byłeś kiedykolwiek w pomieszczeniu, gdzie znajdowało się kilka osób i udałeś, że ziewasz? Wiesz, co się dzieje? Inni też zaczynają ziewać. Być może dałoby się powiedzieć, że „zasoliłeś” odruch ziewania. Musimy solić ten owies duchowo!
Nie da się żyć miernym chrześcijańskim życiem i równocześnie być solą i światłem dla ludzi wokół nas. Jeśli tak jest to straciliśmy słony posmak i nie posiadamy już powabu, który pociąga innych do chodzenia blisko Chrystusa. Czy solisz owies?
Wiele błogosławieństw, Drogie Serca. Zbliżcie się dziś do Boga, zaufajcie Mu całkowicie i bądźcie błogosławieństwem!
– – – Pastor Cecil