Faith living
Stałam pod prysznicem kipiąc złością i nienawiścią tak, jakby nagle, po przeczytaniu postu na blogu jednego z moich przyjaciół (Naucz się kochać tych, którzy czynią ci zło), wskoczyły na mnie. Z wielką pokorą opisywał to, że odczuwał czasami gniew i nienawiść do ludzi, którzy go obrażali i o tym, że musimy nauczyć się tego, jak ich kochać, ponieważ jest to dla nich jedyne lekarstwo.
Dobrze znając swoje własne chwile gniewu i nienawiści, całkowicie utożsamiałam się z tym. Dziwne było to, że tak w ciągu jednej chwili, gdy czytałam o tym, emocje wzbudzone we mnie zanurkowały w dół a ja, szykując się do pracy, nie mogłam się z nich otrząsnąć. Chciało mi się wrzeszczeć na wszystkich i uciekać jak najdalej od ludzi.
W końcu skończyłam się mydlić i pozwoliłam, aby woda swobodnie spływała po mnie. Zamknęłam oczy i w duchu zwróciłam się do Ojca, pytając Go, co się dzieje. W tym momencie przypomniał mi o objawieniach, z którymi walczyłam, a chodziło o napisanie o negatywnych emocjach i duchowych istotach. Ojciec zapytał: „Czyż nie powiedziałam ci, jak masz sobie z tym radzić?”
Przypomniałam sobie. Rozwiązanie przyszło dzięki zobaczeniu swojej tożsamości w twarzy Jezusa. Moje odbicie znajdowało się w Jego twarzy. Powiedział do mnie ponownie: „Patrzyłaś jakby przez zamglone okulary, lecz teraz twarzą w twarz z Nim, i widzisz wyraźnie”. Wyobraziłam więc sobie, że stoję przed Jezusem, patrząc w Jego twarz. W krótkiej chwili zostałam zalana Nim, Jego pokojem, Jego radością, On sprawił, że serce zaczęło śpiewać. W Nim odbijała się moja toga, moja korona, mój pierścień, cały mój piękny pakiet. Byłam wolna. Gniew i nienawiść odeszły daleko, a ja odetchnęłam oddechem oczyszczenia. Mogłam skończyć prysznic i iść do pracy.
W czasie jazdy, dziękowałam za Jego dzieło. Oderwało mnie to od komputera ku zupełnie innemu scenariuszowi, w którym było błogosławieństwo tego zagmatwanego dnia i byłam wdzięczny.
Pracowałam ze świeżo zatrudnionym pracownikiem, a on raczył mnie mistycznymi historiami o wizjach w czasie, które przeżywał kilka lat tamu. Przenosił się tam i z powrotem, z jednego życia do innego, do różnych światów i różnych rzeczywistości. Każda z tych około czterdziestu podróży była dla niego objawieniem, a w ostatnim przypadku stał twarzą w twarz z Bogiem w pokornej łasce i miłości. Było to fascynujący.
Zdałam sobie sprawę z tego, że to, co się działo w dzień, było potwierdzeniem objawień, które Ojciec we mnie zainspirował, jeśli chodzi o pisanie. Zmagałam się z tym, ponieważ potrzebowałam praktycznego potwierdzenia, że prawdą było to, o czym pisałam.
Teraz mogę wyjawić bez wahania, że te negatywne emocja, jak gniew i nienawiść są duchowymi bytami, jeśli wolisz: demonami. To nie są twoje własne emocje, ani też to nie nasze emocje ulegają wpływom. Negatywne emocje same są prawdziwymi demonami i nie należą do nas.
Nie zamierzam wchodzić tutaj w szczegóły, lecz chodzi o to, że nie da się ich tak po prostu strząsnąć z siebie – są mocne i nie odchodzą łatwo. Walczyliśmy z nimi nieskutecznie, ponieważ uważaliśmy je za część siebie. Słyszymy ich słowa szeptane do naszych uszu jako swoje własne myśli – nie, one nie należą do nas.
Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to jak zrzucanie z siebie odpowiedzialności, lecz próby brania jej na siebie i walki z gniewam i nienawiścią przy pomocy siły woli, czy modyfikacji zachowań, psychotropów, bądź terapii gniewu odnoszą minimalne skutki. Klasy kontroli gniewu nie rozwiązują istoty sprawy, a problem gwałtownie rośnie.
Prawdopodobnie powinniśmy zastanowić się nad tym, że coś pomijamy. Faktem jest, że staramy się modyfikować zachowania demonów, a to nie działa! Nawet służby uwalniania mają trudności z tymi szczególnymi potworami.
Ojciec powiedział mi, że antidotum jest to, aby przestać patrzeć przez zamglone okulary i patrzeć Jezusowi prosto twarzą w twarz. Tylko On przyszedł, aby kochać ten świat i uwolnić nas.
Zrobiłam to, co mi powiedział i zostałam uwolniona. Od teraz, chcę pamiętać o tym, aby spoglądać w Jego twarz i widzieć swoje odbicie w Jego oczach. Przede wszystkim, to On zawsze stoi tuż przede mną, gotowy spojrzeć mi w oczy i napełnić mnie Miłością.
Drogi Efa 🙂
Tacy przyjaciele jak ja są fajni wyłącznie na papierze. W życiu codziennym są bardzo… trudni. Co prawda nie staną przeciw Tobie, przybiegną w środku nocy aby cię ratować lub spędzą z Tobą na skypie 5 nocnych godzin na rozmowie i modlitwie, będą wierzyć w ciebie nawet gdy ty sam stracisz tę wiarę ALE: nie będą ich interesować zewnętrzne zachowania za to zawsze będą czepiać się motywacji, nie można przy nich pobiadolić więcej niż 5 minut, nie można ponarzekać na innych a obmowa wręcz kończy się niemiłą uwagą, ktoś cię prześladuje a ty usłyszysz, że musisz się uniżyć przed Bogiem i pozwolić Mu zmieniać ciebie a na wszystkie swoje pomysły usłyszysz sakramentalne: pytałeś Pana? 😉
Czy z kimś takim można się przyjaźnić? ;D
Dzięki Mona, twój komentarz mi się podoba.Chciałbym mieć takich przyjaciół jak Ty
Artykuł jest po prostu trochę skrajny w tym, że upatruje tylko w jednym elemencie problem i rozwiązanie. „Problem” z głosami Mona dobrze opisała.
Fakt, że pomógł w jednym przypadku więc może pomóc i innym. Nie jest typowe podejście do radzenia sobie z gniewem.
Oddzielenie grzechu od siebie samego jest jak najbardziej biblijne: „nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie”.
Co do oglądania twarzy Jezusa, jest to prawdopodobnie odniesienie do wersu:
„My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem”, (2KOr 3:15)
w połączeniu z
„Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym”. (2Kor 4:6).
Jak dalece można to interpretować dosłownie, wizualizować, to jedna sprawa, że przemiana dokonuje się jednak w przemienieni z chwały w chwałę, oglądając chwałę Pana.
PS. Bardzo się cieszę, że ten artykuł został zamieszczony – to dobre ćwiczenie 🙂
Co do „kosmiczności” artykułu – mam podobne odczucia, nie podoba mi się duch w jakim został ten artykuł napisany. Wygląda jak pomieszanie prawdy z metodami new age.
Natomiast sam temat wart jest porządnego artykułu, bo złości czy nienawiści jest dookoła nas i w nas coraz więcej. Komentarz to nie miejsce na artykuł więc spróbujmy chociaż trochę:
Emocje (część duszy), jako że związane są z ciałem (dusza ciała związana jest z krwią )(nie jestem świadkiem Jehowy 😉 ), bardzo łatwo wywołać przy pomocy najzwyklejszej chemii. Są leki antydepresyjne, które wywołują polepszenie nastroju u osoby z depresją i depresję u osoby zdrowej. “Głupi Jaś” – wywołuje rozweselenie. Jest to kwestia „naciśnięcia odpowiedniego guzika” w naszym organizmie. Normalnie dzieje się to za pomocą odpowiednich hormonów uwalnianych do krwiobiegu, mózg nieźle sobie z tym radzi.
Istnieją takie demony jak Lęk, Nienawiść, Krzywda, Żal, Kłótliwość, Złość, Pożądliwość czy Wzgarda, które wywołują swoją obecnością dokładnie takie odczucia jak mówią ich imiona. Nasze ciało i dusza reagują na nie tak jak na hormony – przyspiesza tętno, wzrasta ciśnienie, poci się skóra, odczuwamy lęk czy pożądliwość – wszystko wygląda absolutnie na nasze własne i najzupełniej realne, dopóki nie zwiążemy demona, lub nie odetniemy się od osoby, która usiłuje wzbudzić nasz lęk, czy pożądanie.
W normalnym życiu rozeznawanie powinno być czymś najzupełniej naturalnym, tak jak podstawy z przepisów drogowych czy wypełnianie PITa. Człowiek powinien umieć rozróżniać, czy wścieka się, bo ma nie uleczoną ranę, nieprzebaczenie w sercu, bo, ktoś mówi, że on się stale wścieka lub po prostu jest to demoniczna obecność. Dlaczego? Bo postępowanie w każdym przypadku jest inne, mimo, że problem niby ten sam. Na nic ci się nie przyda pokuta ze złości, kiedy jesteś ofiarą czarów. Możesz się wtedy „zapokutować” na śmierć – to po prostu nie działa. W takim przypadku trzeba związać czary. Nie pomoże związywanie demonów złości (lub pomoże na krótką chwilę), jeśli masz w sercu urazę lub nieprzebaczenie. Wtedy potrzebna jest pokuta.
Paweł wyraźnie pisał w Hbr 5:14 bw „pokarm zaś stały jest dla dorosłych, którzy przez długie używanie mają władze poznawcze wyćwiczone do rozróżniania dobrego (wola Boża) i złego (dzieła wroga).
Problem polega na tym, że w rzeczach duchowych jesteśmy jak dzieci, uczeni stałej zależności od tych bardziej duchowych, stajemy się z czasem bezwolni i zastraszeni. Nie słyszymy głosu Ducha Świętego, nie rozróżniamy między Jego głosem, głosem naszego ducha, naszej duszy (ta to dopiero jest gadatliwa 😉 ), głosów innych ludzi czy wreszcie głosów demonów, zaś księża i pastorzy boją się ich i straszą nimi ludzi 🙁
A tymczasem nawet małe dzieci mają władzę związywania demonów – moja trzyletnia córka rozkazywała duchom lęków aby się wynosiły i one musiały odejść!
Darem Boga jest zbawienie w Jezusie. Jest to olbrzymi, potężny dar…
Jakis kosmiczny artykuł jeden z gorszych które przeczytalem…uff. Ta autorka jest co najmniej dziwna.Jej argument ze deomu są zlymi emocjami?? co to jest??? rany i uwolnieniem ma byc „patrzenie w twarz Jezusa’? wiekszego ogólnika juz nie mogla wymyslec.Co to znaczy ? Zrobila wizualizacje w umysle twarzy jezusa?Lepiej niech nie bierze sie za nauczanie bo nie ma do tego zasobów..