John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Wszyscy zgadzamy się ze stwierdzeniem, że Chrystus jest w nas, ale wtedy też stajemy przed pytaniem: „czy mogę coś do tego dodać, co w Nim mam?”
Dzisiaj poruszymy sprawę ruchu mesjanistycznego: jak daleko możemy posunąć się w poznawaniu żydowskich korzeni, aby nie zacząć błądzić w swojej wierze?
Był pewien człowiek, który był hojny we wszystkim. Był powszechnie lubiany, kawaler, prowadził swój własny biznes i który bardzo kochał Pana. Stało się raz, że chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o żydowskim Jezusie, udał się do lokalnego mesjanistycznego zboru.
Po pierwszym spotkaniu dwóch liderów z tego zboru umówiło się, że odwiedzą go w domu. W czasie tej wizyty i wielu, wielu kolejnych (czasem 3-5 razy w tygodniu) liderzy go nauczali. Wyjaśnili mu, że był ‘niekompletny’ w swojej wierze, że był nieposłuszny Panu w tym, że nie przestrzegał prawa Mojżeszowego i sprawili, że człowiek zaczął się nawet bać tego, czy nie rozminął się z Bogiem.
Tamci liderzy nauczyli go, aby ignorował List do Galacjan, 1 List Jana i wiele innych rzeczy. Początkowo człowiek ten często dzwonił do mnie i pisał mejle, aby uzyskać moją opinię na temat tego, czego go nauczyli, ale… oni tam byli z nim na miejscu a ja mieszkałem w innym stanie więc nie odpuszczali i w końcu go przekonali.
W następstwie tego człowiek opuścił swój kościół domowy, do którego uczęszczała także jego rodzina, a w końcu nawet zerwał kontakty ze swoją rodziną. Zaczął coraz bardziej żyć w sposób, w jaki nauczali go liderzy jego mesjanistycznego zboru. Obecnie w ograniczonym zakresie odbudował relacje rodzinne. Jedyną prawdziwą relację utrzymuje wyłącznie z członkami swojej synagogi.
Nasz kontakt urwał się od tamtego momentu. Nawet gdy odwiedziłem jego rodzinę nie spotkał się ze mną. Oczywiście smutno mi, że straciłem przyjaciela, ale to była jego decyzja a nie moja. Z tego, co do mnie dociera, to jest on intelektualnie pełny, jednak pusty duchowo, jednak chce uczyć się jeszcze więcej.
Mógłbym wam opowiedzieć dziesiątki historii o mężczyznach i kobietach, którzy stopniowo przed długi czas podążali tą samą drogą, co mój przyjaciel, którzy zachwycili się mesjanistyką i odrzucili wszystko inne. Oczywiście jest wiele osób które zachowują w tym równowagę. W jaki sposób gorliwe i pobożne pragnienie, by dowiedzieć się więcej o żydowskości Jezusa, staje się niezdrową obsesją? (Moje nauczanie w tym miesiącu „Duchowe uzależnienia 2” szczegółowo opisuje drogę do duchowych uzależnień)
Paweł napisał w Liście do Rzymian 10: 2-4:
„Wiem, że mają entuzjazm (gorliwość) dla Boga, ale gorliwość nie opartą na zrozumieniu. Nie rozumieją bowiem, że Chrystus umarł aby pojednać ich z Bogiem. Zamiast tego starają się okazać wystarczająco dobrymi, aby przypodobać się Bogu, zachowując żydowskie prawa i zwyczaje, ale to nie jest Boży sposób zbawienia. Nie rozumieją, że Chrystus daje tym, którzy mu ufają, wszystko to, co oni sami próbują uzyskać, zachowując jego prawa. On jest końcem tego wszystkiego” (TLB)
Przyjrzyjmy się jak wygląda proces, który przechodzi osoba podążająca tą ścieżką. Pierwszą rzeczą wspomnianą przez Pawła jest to, że człowiek ma gorliwość dla Boga. Greckie słowo „zelon” oznacza gorliwość, zazdrość, a nawet furię. Korzeń tego słowa to „zeo” co znaczy „bąbelkować lub gotować się”. Oznacza zaangażowanie w coś, a także silne uczucia wobec przedmiotu ich pożądania.
Ludzie ci są gorliwi – kipią pragnieniem Boga i wszystkich Bożych rzeczy. Ale on mówi, że jest to źle skierowana gorliwość, ponieważ nie jest ona zgodna z (objawionym) poznaniem.
Słowo użyte aby powiedzieć, że „nie jest to zgodne z poznaniem” to ‘kat’, które jest zaprzeczeniem, negacją – w tym kontekście ‘negacją poznania’. Ich gorliwość jest tak wielka, że ignorują to, co już jest nam objawione, na rzecz bardziej skomplikowanego ‘wyższego poznania’ – a przynajmniej ich gorliwość podpowiada im, że jest to o wiele większe i głębsze poznanie.
Paweł mówi, że z powodu źle ukierunkowanej gorliwości, ignorując to, co mają – Chrystusa w nich, próbują ustanowić swą własną sprawiedliwość. Ich mesjanistyczne podejście staje się strukturą przez którą przychodzi się do Boga, przez którą ogląda się Boga. Ignorują, że Chrystus umarł, aby pojednać ich z Bogiem, że Chrystus już w nich jest.
Podobnie wyglądało na popularnych parę lat temu spotkaniach ‘otwartego nieba’, gdzie wielu chrześcijan, mając całkiem dobrą motywację, spotkało się na konferencjach obiecujących otwarte niebo, ignorując to, że Chrystus już w nich jest i mogą śmiało podejść do tronu łaski. Byli gorliwi, ale nie według objawionego (już) poznania.
Powodem, dla którego wielu z nich było skłonnych ignorować to, co wiedzieli, że jest prawdą, na rzecz modnego ruchu jest to, że ludzie ci szukali szybkich odpowiedzi i prostych rozwiązań swoich problemów i sytuacji. Chrystus w nich kazałby im przechodzić przez problemy, wzrastając w Nim i wzrastając jako osoba – ale to jest ciężka, nieprzyjemna praca. O wiele łatwiej jest pobiec na spotkanie ‘otwartego nieba”, co wydaje się tak duchowe, i co daje nadzieję na szybką poprawę sytuacji. Jednak to nie działa w ten sposób.
Ludzie korzystają z formuł i rytuałów, ponieważ nie znają Pana wystarczająco dobrze. Powiedziano nam, że wiara chrześcijańska polega na wzrastaniu w chrześcijańskim charakterze (II Ptr 1: 5-8) i chodzeniu w owocach Ducha / ducha (Gal 5: 22-23), co sprawia, że żyjemy pobożnie. Możemy to uczynić, ponieważ Chrystus jest w nas. Chrystus w nas jest wszystkim!
Nie ma nic złego w poznawaniu aspektów tego, że Jezus był Żydem, poznawaniu kultury Biblii, czytaniu na temat świąt i postów. Jednak jeśli osoba w swej gorliwości porzuca prostotę Chrystusa, ignoruje objawioną już prawdę i zaczyna żyć rytuałami i zewnętrznymi przepisami, które to Chrystus już wypełnił, popełnia błąd. Do tego właśnie odnosił się Paweł w Liście do Galacjan 3, ale to omówimy kolejnym razem\