24 lutego
Mówimy ludziom, że aby doświadczyć Boga, muszą „uwierzyć” w Boga. Fundamentalizm twierdzi, że nie możesz być „zbawiony”, bez wiary. To, co rzeczywiście mamy na myśli to, że musisz uwierzyć w specyficzną wersję Boga, a jeszcze konkretniej, że musisz uwierzyć w „moją” wersję Boga, bo inaczej to nie jest prawdziwy Bóg. Jeśli powiesz tylko, że wierzysz w Boga to nigdy nie przejdziesz sprawdzianu autentyczności (dosł.: smell test) większości zachodnich religii i zostaniesz określony jako New Age i heretyk. Jednak Pismo wyrażnie mówi, że Bóg jest obecny i pracuje na wiele sposobów, których nie rozpoznajemy.
„Oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani nie przeszło to przez ludzki rozum” (1Kor 2:9).
Dlatego właśnie nauczyłem się, i codziennie się uczę, tego, żeby ufać każdej indywidualnej podróży. Tylko dlatego, że „nie widzę” nie znaczy, że „to” nie jest obecne, ponieważ moje kryteria są zbyt egoistyczne i małe. Prawdziwa duchowość nie szuka formalnej doskonałości czy biletu do następnego życia lecz jest poszukiwaniem boskiej jedności teraz. Tym wspaniałym odkryciem jest to, że to, czego szukamy już zostało dane. Ja tego nie znajduję; to znajduje mnie. „Bóg był we mnie, a ja nawet o tym nie wiedziałem”.
Bądź cierpliwy i ufaj swojej podróży. Jeśli nie zaufasz swojej, a większość nie ufa, nigdy nie zaufasz podróży tych, którzy są wokół ciebie, a powodem dla którego nie ufasz jest to, że ty ją stworzyłeś i zdefiniowałeś: „Taki jest Bóg, tak Bóg myśli i tego od ciebie oczekuje”. Zwróć uwagę na to, że pominąłem to, co Bóg oczekuje ode mnie, ponieważ łatwiej jest skupić się na sobie. Wydajesz się wtedy sobie taki ewangeliczny 🙂
25 lutego
Wydaje
się, że często „tracimy” się w strachu i rozproszeniu. Jeśli poddasz
się strachowi i niepewności, życie staje się zestawem ubezpieczeniowych
polis, w którym całe przeżywanie życia jest małe i sprowadza się do
ochrony samego siebie. Oto otaczamy ochronnym murem to, czego możemy być
pewni i myślimy, że kontrolujemy sytuację, a nawet Boga. Prowadzi nas
to do iluzji, jakobyśmy nawigowali na bezpiecznych bocznych drogach,
zwróceni w określonym z góry kierunku. Gwarantuje mi to, że
„bezpiecznie” dotrę do jakiegoś miejsca, w którym już byłem i które jest
mi dobrze znajome.
Dla zbyt wielu ludzi, którym nie jest do życia
potrzebna podróż, ponieważ wydaje im się, że już posiadają wszystkie
odpowiedzi. „Mój kościół mówi, moja rodzina mówi,… mój pastor mówi…
Biblia mówi” itp.
Raz już okopane życie w tej rzekomej „bezpiecznej”
strefie, staje się cyklem wyprodukowanych dramatów, edukacji,
przedstawień oraz różnorodnych taktyk, których celem jest pomoc, jak
uniknąć rzeczywistości oraz jakichkolwiek znaczących pytań. Tutaj
jesteśmy zajęci studiowaniem Biblii, uczestnictwem w nabożeństwach i
próbami „zbudowania większych stodół”. Są to zwykłe próby uniknięcia
obecności, czym jest intymność ze samym sobą, innymi i Bogiem. Niestety
większość z nas pozostaje w bezruchu w ramach pęku intelektualnych
formułek, systemów przekonań/wierzeń i wniosków, gdzie wiara nie jest
potrzebna.
Podróż wiary jest czymś zupełnie przeciwnym polega na
pozostawieniu za sobą wszystkiego, co wiesz, wszelkich kocyków
bezpieczeństwa i skierowanie się ku „ziemi, której nie znasz”.
Piekielnie przerażające?? Załóż się, że tak jest! Właśnie dlatego
wszystkie biblijne spotkania zaczynają się od „nie bój się”. Warte tego?
O mój Boże!!! Tak !!!
26 lutego
Czy zwróciłeś kiedykolwiek
uwagę na to, że najbardziej poirytowani, gniewni i zgorzkniali ludzie to
ci, którzy najwięcej zainwestowali w swoje własne ego, najbardziej go
potrzebują, bądź się obawiają. Z chwilą, gdy prawda przestanie być twoją
osobistą własnością, radość i pokój przychodzą znacznie łatwiej.
Celem duchowości nie jest osiągnięcie intelektualnie doskonałej odpowiedzi, której następnie trzeba bronić, lecz wzbudzenie szczęśliwej, miłującej i bystrej jednostki ludzkiej. Tak musi wyglądać „zbawienie”.
27 lutego
W Chrystusie wszystko jest „tak” (1Kor 1:19).
Kiedy
dzieci są malutkie jednym z oczekiwanych milowych kroków ich wczesnego
rozwoju jest oczekiwanie na to „jakie słowo powie najpierw?” Tak więc,
mówimy do dzieci dziecięcym językiem próbując zachęcić je do
powiedzenia: „mama” czy „tata” w nadziei, że takie będzie to pierwsze
słowo.
Obawiam się, że to samo robimy w naszych religijnych
instytucjach a z pewnością tak jest w kościele fundamentalistycznym.
Nieustannie zachęcamy „dzieci” w podróży, aby powiedziały; „nie”. Szybko
gotowi jesteśmy z tym „nie”, a staje się ono „tak” tylko wtedy, gdy
wszystkie moje pytania mają satysfakcjonujące mnie odpowiedzi, co
zresztą nigdy się nie staje. Została nam dana lista podstawowych rzeczy,
na które powinniśmy powiedzieć „tak”, a na wszystko inne: „nie!”.
Z powodu tego wpojonego anty Chrystusowego sposobu myślenia zachodnia duchowość zaciągnęła hamulce na duchowy rozwój, ponieważ Duchowy rozwój zawsze musi zacząć się od „tak” na podstawową akceptację. Znaczy to, że spieszysz się przylepianiem etykiet, krytykowaniem, analizowaniem czy kategoryzowaniem co jest dobre, a co złe, na wszystko, z czym się spotykasz. Masz mnóstwo miejsca na „rzeczy”, objawień, których oko nie widziało, ucho nie słyszało, ani co przez serce ludzkie nie przeszło”
Wydaje się, że ego wzmacnia się przez zwężanie (metafora węża) i przez sprzeciwianie się niemal wszystkiemu, podczas gdy duchowość wymaga otwartości i zgody otoczonej wiarą. Ten kościół zakochał się w słowach i ideach dotyczących Boga, zamiast w samym Bogu. Problem jest taki, że nie możesz kochać słów, możesz jedynie myśleć o nich. Miłość musi poprzedzać poznanie, nigdy też nie jest przeżywana tam, gdzie ma miejsce osądzanie, ponieważ wtedy chcesz tylko zrozumieć, naprawić i kontrolować przedmiot, na którym się koncentrujesz, zanim oddasz mu siebie samego .