William Branham był ewangelistą działającym w poprzednim stuleciu, którego Bóg używał w potężny sposób przez pewien czas. W rzeczywistości nie powinno być wątpliwości co do tego, że został wyposażony w moc w stopniu w jakim rzadko spotykanym od czasów apostolskich i ciągle istnieją kontrowersje wokół jego osoby, życia, śmierci i nauczania. Dla niektórych z jego najbardziej zagorzałych zwolenników (którzy istnieją jeszcze do dziś), przybrał on status niemal pół-boski, zaś tragiczny upadek odstraszył wielu zdecydowanych chrześcijan od badania jego życia. Z drugiej strony nawet w jego czasach byli wierzący sceptyczni i podejrzliwi wobec ogromnej mocy i niezwykłych znaków i cudów jakie towarzyszyły jego służbie. Nie może być również wątpliwości, że Branham odszedł od swojej służby w późniejszym czasie swego życia. (Fakt, że Bóg zabrał go wcześniej i że z powodu wypadku samochodowego jego ciało zostało straszliwie zniszczone, choć żył jeszcze przez kilka dni – potwierdza to). Niemniej jednak, tak wierzę i wielu innych, którzy badali jego życie, że w początkowych latach swojej służby był jednym z najbardziej namaszczonych mężów Bożych jacy żyli we współczesnych czasach.
Jak napisał GordonLindsay w swej biografii w 1952 roku o początkowym okresie służby Branhama; „Historia życia Williama Branhama jest tak bardzo z poza tego świata i ponad wszelką normą, że gdyby nie było dostępnego mnóstwa niepodważalnych dowodów, które dokumentują i potwierdzają autentyczność, mógłby się ktoś od tego wymówić z powodu nierealności i nieprawdopodobieństwa. (G. Lindsay, 'William Branham – A man sent from God’, str. 9).
Nawet jego dzieciństwo było dla nich niezywkłe. Urodził się w 1909 roku w Kentucky, skąd jego rodzina wkrótce przeprowadziła się do innego stanu, Indiany, gdzie zamieszkali w pobliżu Jeffersonville. Branhamowie byli „najbiedniejszymi z biednych”. Gdy miał siedem lat przeżył pierwsze nawiedzenie: „Zdaje się, że było popołudnie. Zszedłem z drzewa i zauważyłem, że w pewnym miejscu wielkość baryłki, wiatr wiał przez liście. Po czym pojawił się głos mówiący: „Nigdy nie pij, nie pal, nie zanieczyszczaj swego ciała w żaden sposób, ponieważ Ja mam dla ciebie pracę, gdy dorośniesz” (str. 30).
Branham był posłuszny temu poleceniu, lecz ciągle nie był prawdziwie nawrócony. Gdy miał około 12 lat śmierć jego brata, Edwarda, zmusiła go znowu do powrotu myślami do Bożego powołania nad jego życiem. Niemniej jednak, nadal żył tak samo jeszcze przez kilka lat (zasadniczo z dala od Boga). W końcu bardzo poważnie zachorował i wylądował z zagrożeniem życia w szpitalu. Wtedy nagle nawiedził go Bóg ponownie: „Przyszedł jeszcze bliższy wiatr i głośniejszy, coraz głośniejszy… Usłyszałem ten sam głos, który powiedział: „nigdy nie pij i nie pal” i szelest liści, które słyszałem tamtego dnia były tymi samymi, które słyszałem na drzewie, lecz tym razem głos powiedział: „Powołałem cię i ty nie poszedłeś”. Powtórzone to zostało trzy razy. Powiedziałem wtedy: „Panie, jeśli to ty, pozwól mi wrócić na ziemię i głosić twoją ewangelię z progów domów, na rogach ulic. Powiem o tym każdemu!” Gdy wizja minęła, poczułem się lepiej” (str. 40-41).
Nie został jednak uzdrowiony tego dnia całkowicie, lecz został napełniony ogromnym pragnieniem Boga. „Zacząłem szukać Boga, chodziłem od kościoła do kościoła usiłując znaleźć miejsce, gdzie byłby ołtarz w starym stylu. Smutne było to, że nie mogłem znaleźć go wcale. Którejś nocy byłem tak spragniony Boga i prawdziwego przeżycia, że poszedłem do szopy na tyłach domu i usiłowałem się modlić. Natychmiast pojawiło się w szopie światło, które uformowało krzyż i głos pochodzący z krzyża przemówił do mnie w języku, którego nie mogłem zrozumieć. Gdy się modliłem zjawisko powtórzyło się. Wtedy poczułem jakby ciężąr tysiąca funtów został zdjęty z mojej duszy…
‘Wiedziałem, że jeśli Bóg chciałby, abym głosił to uzdrowiłby mnie również, zatem poszedłem do kościoła, w którym wierzono w namaszczenia olejem i zostałem natychmiast uzdrowiony. Wtedy zobaczyłem, że uczniowie mieli coś, czego współcześni kaznodzieje przeważnie nie mają. Uczniowie zostali ochrzczeni Duchem Świętym mogli więc uzdrawiać chorych i czynić potężne cuda w Jego imieniu. Zacząłem więc modlić się o chrzest Duchem Świętym. Któregoś dnia około sześć miesięcy później Bóg dał mi pragnienie do serca. Przemówił do mnie z wielkiej światłości, żebym głosił i modlił się o chorych, a On będzie ich uzdrawiał bez względu na chorobę jaką byliby dotknięci. Zacząłem więc głosić i robić to, co mi Pan powiedział (str. 41-42). Branham zaczął prowadzić namiotowe spotkania w swym rodzinnym mieście Jeffersonville i które, jak na 24-latka, który dopiero zaczynał, były zdumiewającym sukcesem, liczących do 3000 ludzi przyciąganych tutaj jednorazowo i mnóstwa nawróceń.
Po pewnym czasie, gdy Braham chrzcił 130 nawróconych w rzece Ohio, pojawiło się nad nim niebiańskie światło, jak błyszcząca gwiazda w chwili, gdy miał ochrzcić siedemnastą osobę.
Światkami tego były tłumy liczące 4000 stojące nad brzegami rzeczy i przyglądające się. Niektórzy z nich uciekli ze strachu podczas, gdy inni krzyczeli lub mdleli. Relacje z tego niezwykłego zjawiska pojawiły się w lokalnej prasie, wkrótce potem. Przekazywano również, że z światła odezwał się głos mówiący: „Jak Jan Chrzciciel został posłany przed przyjściem Pana, tak Ja posyłam ciebie jako poprzedzającego Jego drugie przyjście”. Pewne jest to, że widoczne było światło z nieba i to, że coś w tym rodzaju zostało powiedziane nad nim.
W tym samym, 1933 roku, Branham otrzymał sporo znaczących wizji. W czerwcu 1933 roku otrzymał serię siedmiu wizji dotyczących światowych wydarzeń, które miały się szybko wydarzyć (a on przekazywał te wizje swemu zborowi). W pierwszej z nich zobaczył włoskiego dyktatora Mussoliniego zwycięsko najeżdżającego Etiopię, lecz ostatecznie dochodzącego do strasznego upadku – zamordowanego i oplutego przez jego własnych ludzi.
W drugiej wizji zobaczył Ameryką wciągniętą w światową wojnę przeciwko Niemcom, a rozpoczętą przez Austriaka. Wojna ostatecznie miała obalić tego przywódcę i miał on skończyć w tajemniczy sposób.
Trzecia wizja pokazywała trzy światowe „izmy” – Faszyzm, Nazizm i Komunizm oraz to, że pierwsze dwa do niczego nie dojdą, lecz komunizm będzie obfitował. Powiedziano mu: „Uważaj na Rosję, będzie miała potężną moc”. W Czwartej wizji pokazano mu pewne niesamowite osiągnięcia naukowe, które pojawią się po II Wojnie Światowej.
W piątej wizji pokazano gwałtowny spadek moralności na świecie, w szczególności odnoszący się do kobiet. Pokazano mu, że spadek od samego początku feministycznego ruchu wolnościowego końca XIX wieku i stopniowo zdobywającego światową moc przez kobiety, aż do wyboru „chłopca prezydenta” (być może Kennedy – znanego z tego, że został wybrany głosami kobiet) a dalej postępujący upadek w sposobie ubierania się kobiet – dobrowolnego pokazywania ich ciał coraz bardziej i bardziej w stale wzrastającej bezwstydnej zmysłowości.
Przy niewielkiej cenie prawdziwej kobiecości, przyjdzie na świat straszliwe upadek, pojawią się wszelkie formy perwersji tak, jak to prorokowano o Dniach Ostatecznych.
W szóstej wizji powstała w Stanach Zjednoczonych piękna kobieta, ubrana znakomicie, królewskie stroje – kobieta, które dano wielką moc, bardzo piękna – a jednak zła, przebiegła i zwodnicza. Panowała nad swoją ziemią swym autorytetem, Branham czuł, że ona reprezentowała albo jakąś osobę, albo szczególną organizację (być może kościół Katolicki?)
Niemniej, może być również, że reprezentowała wielkiego ducha „Izabel”, który dominuje nad ziemią? W siódmej, ostatniej wizji, był świadkiem wielkiego wybuchu, który rozdał całą ziemię i pozostawił Amerykę tlącą się, w chaosie i ruinach i bez widocznej obecności ludzi.
Ta ostatnia wizja znikła. (To ostatnie przypomina mi o innej wizji-proroctwie Branhama, do którego wracał często w tychlatach, a która pokazywała, że nadejdzie taki dzień, że całe stan Kalifornia, zachód San Andreas Fault, zostanie zmieciony i wtrącony do Pacyfiku przez potężne trzęsienie ziemi).
Zdumiewające jest to, że wizje zostały dane Branhamowi w czasie (czerwiec 1933), gdy nie mógł on w żadne sposób dojść do takich wniosków na podstawie zwykłego zgadywania. W 1933 roku Niemcy w ogóle nie szykowały się do wojny, Rosja w żaden sposób nie był dominującą siłą na świecie a komunizm był relatywnie pomniejszą siłą na świecie. Niektóre podane w wizjach szczegóły były zbyt nadzwyczajne, aby przejść nad nimi do porządku (Patrz. „The Acts of the Prophet’ Pearry Green str. 48-51). Faktem jest również to, że owe wizje zostały dane niewykształconemu, prostemu człowiekowi, gdzieś na boku Indiany, człowiekowi, który niewiele rozumiał z politycznych komplikacji. I faktem jest, że co najmniej pięć z tych wizji zostało w precyzyjny sposób wypełnionych, co oznacza, że i pozostałe z pewnością się wypełnią.
Po licznych chrztach, wybudowano dla Branhama kościół, aby był pastorem w Jeffersonville. Następne lata były owocnym czasem jego życia i służby. W tym czasie ożenił się z piękną chrześcijanką, z którą mieli dwoje dzieci. Jednak w ciągu kilku lat później Branham stanął na rozdrożu i podjął kilka błędnych decyzji, które miały bardzo poważne reperkusje dla jego rodziny i służby. Gdy po raz pierwszy wziął udział w Konferencji Zielonoświątkowej (do tej pory był niezależnym baptystą), Branham został poproszony o to, aby został podróżnym ewangelistą i odczuł, że to właśnie jest ostateczne jego powołanie Boże. Pozwolił jednak na to, aby przyjaciele przekonali go, że zielonoświątkowcy to „śmieci” (byli wówczas znani jako „holy rollers” (dosł. „święci kręćkowie” – przyp. tłum.)– najmniejsi z najmniejszych) i wycofał się z przyłączenia się do nich.
“To właśnie w tym czasie namaszczenie Boże jakie miałem opuściło mnie. Nigdy więcej w ciągu następny pięciu lat nie wróciło… Wszystko szło źle. Mój kościół topniał a ja nie wiedziałem, co robić. Wtedy zaczął się ciemny okres mojego życia, gdy nadszedł wylew rzeki Ohio, która zabrała tak wiele istnień, i spowodował śmierć tej dwójki, która był mi najdroższa na świecie (G. Lindsay, 'William Branham – A man sent from God’, str. 51). Ogromna powódź rzeki Ohio w 1937 roku zażądała życia jego żony i niemowlęcia. Branham, któremu pozostał jeden syn, był załamany. Było to zaledwie osiem miesięcy po tym, jak odszedł od posłuszeństwa Bogu i przyłączenia się do zielonoświątkowców, a on sam uznał ten tragiczny związek.
Przez kilka lat później Branham nadal głosił i podejmował się różnych prac. Ponownie ożenił się i gdy powtórnie otrzymał nawiedzenia aniołów Bożych w 1946 roku, pracował w stanowy strażnik przyrody w stanie Indiana. Był to początek jego międzynarodowej służby cudów: „muszę powiedzieć ci o aniele i przyjściu Daru.
Nigdy nie zapomnę tego czasu, 7 maja 1946 roku, piękna pora roku w Indianie, gdzie ciągle pracowałem jako strażnik. Wyszedłem na lunch… Gdy szedłem koło domu i przechodziłem pod klonem wydawało się, jakby cały szczyt drzewa zerwał się; wydawało się, że coś zeszło w dół przez to drzewo jak potężny wiatr. Żona wyszła przestraszona z domu i zapytała, co się dzieje. Usiłując się opanować usiadłem i powiedziałem jej, że po tych dwudziestu różnych latach świadomości jakiegoś dziwnego uczucia, nadszedł czas na to, abym dowiedział się o co w tym wszystkim chodzi. Zbliżył się kryzy.
“Tego popołudnia poszedłem na odosobnienie, aby się modlić i czytać Biblię. Wszedłem tak głęboko w modlitwę, że wyglądało na to, że moja dusza oddzieli się ode mnie. Płakałem przed Panem, położyłem się twarzą do ziemi.. spoglądałem w górę na Boga i wołałem: „Jeśli mi przebaczysz za to, co zrobiłem, spróbuję lepiej. Czy przemówisz do mnie Boże w jakikolwiek sposób? Jeśli mi nie pomożesz, nie mogę już dalej.. Wtedy w nocy, około dwunastej, już przestałem się modlić i siedziałem, gdy zauważyłem światełko błyszczące w pokoju.. światło rozszerzyło się na podłogę, stając się szersze.. Gdy spoglądałem w górę była tam wielka gwiazda. Nie miała jednak pięciu ramion jak gwiazdy, lecz bardziej podobna była do kuli ognistej lub światła świecącego w dół na podłogę. Wtedy usłyszałem kogoś idącego po podłodze…
Przebijając się przez światło dostrzegłem stopy mężczyzny idącego do mnie, a było to tak naturalne, jakbyś ty sam do mnie przyszedł. On okazał się być człowiekiem, który mógł mieć około 100 funtów wagi, ubranym w biała szatę. Miał delikatną twarz, bez brody, ciemne włosy spływające wzdłuż ramion, raczej ciemną i miłą twarz. Gdy podszedł bliżej nasze oczy spotkały się. Widząc jak bardzo się bałem, zaczął mówić: „nie bój się. Zostałem posłany z Obecności Wszechmogącego Boga, aby ci powiedzieć, że twoje osobliwe życie i twoje niezrozumiałe drogi miały na celu wskazanie, że Bóg posłał cię, abyś zaniósł dar boskiego uzdrawiania ludziom na świecie. JEŚLI BĘDZIESZ SZCZERY I POTRAFISZ SPRAWIĆ, ABY LUDZIE CI UWIERZYLI, NIC NIE STANIE NA DRODZE TWOJEJ MODLITWY, NAWET RAK (str. 76-77).
Anioł powiedział Brahamowi, że od teraz dwa szczególne znaki i dary udzielone przez Boga będą działały w jego życiu. Pierwszy uzdolni go do wykrywania czy rozróżniania chorób u ludzi – widzialna, ostra reakcja w jego lewej ręce, która będzie się stawała czerwona i spocona w kontakcie z chorobą. Drugi znak będzie darem, który pozwoli mu na rozróżnianie myśli i uczynków z przeszłości poszczególnych ludzi – szczególnych grzechów, z których trzeba pokutować itd. Bardzo często zdarzało się, że Branham wyzywał ludzi ukazując im specyficzne grzechy. Ludzie ci wyznawali grzechy Bogu i byli regularnie uzdrawiani czymkolwiek byli dotknięci zanim nawet zdążył na nich włożyć ręce.
Ta anielska manifestacja zaznaczyła początek niesamowitej, międzynarodowej służby cudów Branhama jak też poprowadziła bezpośrednio do Wielkiego Amerykańskiego Przebudzenia Uzdrowieniowego 1947-55, w którym pojawiło się wielu znanych sług, a tysiące tysięcy ludzi zostało zbawionych i uzdrowionych. Jak sam Branham powiedział: „Wielkie rzeczy, które miały miejsce w tych miesiącach są zbyt liczne, aby je można było spisać, lecz Bóg potwierdzał słowa anioła wiele razy. Głusi, niewidomi, niemowy i wszelkiego rodzaju choroby były uzdrawiane, a tysiące świadectw jest spisanych. Nie mam żadnej mocy sam z siebie, aby to robić… Bóg zawsze ma coś czy kogoś, przez kogo tą pracę wykonuje, jestem tylko narzędziem używanym przez Niego (str. 78).
Tuż przed końcem swego życia Willian Branham został odnowiony dla swojej przejrzystości, prostoty prawdziwej pokory. Bez wątpienia było to również związane z początkowym okresem jego życia, trudnościami, złamaniem i ubóstwem – wielkimi korzyściami jeśli chodzi o jego ewentualną służbę. Czytałem kilka z jego pierwszych usług i wydawało się być tylko niewiele więcej niż osobistymi świadectwami, którym towarzyszyło
bardzo proste (a jednak skuteczne) przesłanie ewangelii. Nie było najmniejszego znaku czegoś dziwnego, dzielącego, czy kontrowersyjnego w jego późniejszym nauczaniu. Przede wszystkim anioł powiedział mu, że częścią jego zadania jest pomóc ZJEDNOCZYĆ chrześcijan z różnych kościołów. Mówiąc o „niezwykle pokornym duchu” Branhama pewien obserwator napisał: „Nie ma w nim niczego niesfornego ani aroganckiego. Jest cichym i pokornym człowiekiem. Wszyscy go kochają. Nikt mu nie zazdrości ani nie jest zawistny o jego ogromną popularność” (David Harrell Jr, 'ALL Things are Possible’, pg 39).
Przez następne miesiące i lata Branham podróżował wiele po USA Europie, Płd. Afryce itd. Tysiące przychodziły do niego z daleka, aby usłyszeć jego kazania i być świadkami wielu nieprzeciętnych uzdrowień, cudów i „słowa wiedzy”, które towarzyszyły jego służbie.
Często wywoływał imiona, miasta pochodzenia i informacje o wychowaniu ludzi znajdujących się na spotkaniu, których nigdy nie spotkał, którzy przyszli, aby usłyszeć jego usługę i zostać uzdrowionymi. Z pośród tysięcy takich „słów wiedzy”, które dał nie jest znany ani jeden przypadek błędu lub nietrafności. Jego dar był uznawany za 100% dokładny. Głusi byli uzdrawiani, ślepi odzyskiwali wzrok i martwi wskrzeszani. Było wiele takich spotkań, na których Branham był fotografowany z jasnym „halo” i dziwnymi światłami wokół jego osoby. Stała się dla niego standardem obecność anioła Bożego stojącego obok niego i często czekał na jego przybycie zanim zaczął. Normalne było również to, że Branham widział pewne szczególne cuda dziejące się w wizji na kilka dni zanim się wydarzyły, gdy więc znalazł się dokładnie w takich samy okolicznościach jakie wystąpiły w wizji, dokładnie wiedział, co robić. Zdumiewające! I wszędzie, gdziekolwiek pojechał, Bóg był uwielbiony w najbardziej wspaniały sposób.
Nie może być żadnych wątpliwość co do tego, że Branham był pionierem i kluczowym przywódca wielkiego przebudzenia uzdrowieniowego 1947-55. W czasie tego Przebudzenia powstało dosłownie tysiące usługujących uzdrowieniem w całej Ameryce, wielu szeroko znanych i wielu mało, lecz oni wszyscy byli zainspirowani przez przykład Branhama i innych. Tysiące zostało zbawionych i uzdrowionych nie tylko w Ameryce, lecz w wielu innych krajach również. wielkie argentyńskie przebudzenie 1954 roku pod przywództwem Tommy Hinks’a (ze spotkaniami gromadzącymi do 400.000 ludzi) również miało zdecydowane powiązania z tym Przebudzeniem. Nawet wśród najlepiej znanych ewangelistów, którzy stali się w tym czasie sławni (jak Oral Roberts, T.L. Osborn, A.A. Allen, Jack Coe itp.) William Branham był uznawany za kogoś szczególnego – coś nadzwyczajnego. „Młodsi ewangeliści mający dar uwalniania uważali go za kogoś oddzielnego, jako Mojżesz. Był „numerem jeden”, pisze Richard Hall, „powszechnego biegu ewangelistów, których mamy teraz. Weź ich dwudziestu z jednej strony i jego samego z drugiej to z pewnością przeważy ich wszystkich. (Winkie Pratney, 'Revival’, str. 220-221).
Po koniec lat 50-tych, gdy spora liczba ewangelistów uzdrowieniowych dryfowała w stronę pokazów, doktryny „prosperity” (powodzenia) i żebrania o pieniądze, Branham nie poddał się żadnemu z tych trendów. Był niezmienny w swej postawie wobec tych przeżyć, aż do samego końca. Pewien obserwator napisał o nim w 1959 roku: „Przy okazji swojej ostatniej wizyty wspomniałem o tym, jak bardzo amerykańscy kaznodzieje są „samochodo-świadomi”, niemal osądzając ludzkie powodzenie według posiadanego samochodu. Na tej konferencji , gdzie głównym mówcą był Brat William Branham, wszyscy oni pojawili się w swoich miłych samochodach, taki obraz elegancji, lecz Brat Branham przyjechał ciężarówką. Nie wyglądał tym wcale na zmartwionego … (D. Harrell Jr, 'ALL Things are Possible’, str. 162).
Niemniej, była główna słabość w praktyce I służbie Branhama, która w tragiczny sposób zaczęła się ujawniać w połowie lat 50-tych. W 1955 roku, przeważnie wskutek niedbałości i braku dobrego zarządzania jego samego, Branham popadł w finansowe problemu. Zawsze był nonszalancki, niemal naiwny wobec spraw biznesowych. „Czasami zapominał o umówionych spotkaniach I był zupełnie nie zainteresowany biznesowymi szczegółami. Niektórzy jego towarzysze, biznesmeni, czuli, że jest on całkowicie nieodpowiedzialny. W każdym razie, Branham w końcu napisał tak: „Przez dziewięć lat, Pan zaspokajał wszelkie potrzeby bez potrzeby naciskania na pieniądze, po czym nagle w 1955 roku, na wszystkich trzech wielkich zgromadzeniach przychody spadły znacznie poniżej wydatków a inne zaczęły przynosić deficyt…” jeszcze większe komplikacje finansowe pojawiły się w 1956 roku, gdy Internal Revenue Service (Wydział Podatkowy) podjęła przeciwko niemu sprawy podatkowe.
Nieskomplikowany Branham, widocznie niewiele interesował się osobistym bogactwem, nie czynił systematycznych starań o konta dla tysięcy dolarów, które przepływały przez jego służbę”. (Ibid, str. 39-40). Przez resztę życia Branham pracował pod ciężarem 40.000.000$ długu wobec IRS (co było kolosalną kwotą pieniędzy w tamtych czasach).
Było oczywiste, że Bóg niewiele mógł błogosławić dłużej służbę Branhama ze względu na jego brak troski o sprawy finansowe i wątpliwy stan ich zarządzania. Wyraźnie stało się to „otwartymi drzwiami” poprzez które diabłem mógł niszczyć i związywać jego służbę i jednym z dewastujących ją efektów było to, że podczas, gdy inni znani ewangeliści byli powoływani do służby w wielkich, przenośnych namiotach (których Bóg używał bardzo skutecznie w tamtych czasach), Branham nie był w stanie tego przeskoku dokonać w związku ze stanem swoich finansów. W ten sposób jego służba zaczęła natychmiast tracić impet i wydawało się, że nie jest już na samym przedzie tego, co robił Bóg.
Do 1958 roku William Branham (wraz z wielu innymi uzdrowieniowymi ewangelistami) głęboko szacował swoją służbę. Było już widoczne, że wielkie Uzdrowieniowe Przebudzenie skończyło się już na dobre i nie było żadnych wątpliwości, że służba Branhama poddała się temu. Nigdy nie można dopuścić do straty takiego przywódcy jakiegokolwiek poruszenia Bożego, jak pokazuje wyraźnie historia. To właśnie wtedy Branham stopniowo wycofywał się do swego małego kręgu, gdzie otrzymywał adorację i lojalność (Zasadniczo ten krąg składał się z zielonoświątkowców „Onenness” i „Jesus-Only”). Wtedy, zamiast początkowej postawy nie mówienia o pomniejszych, spornych sprawach, zaczął stopniowo naciskać na takie rzeczy coraz bardziej w swoich kazaniach. Powoli, jego nauczanie stawało się coraz bardziej i bardziej skrajne i alarmujące.
Na początku 1957 roku Branham otrzymał sen, w którym usługiwał w “białym dysku” unoszącym się nad piramidą. Głos z niebo ogłosił, że żaden inny człowiek nie może stanąć w dysku „dopóki nie umrze albo nie zostanie zabity” i Branham był „jedynym, który może i będzie stał tam”. Branham najwyraźniej dopatrzył się w tym śnie „duchowego znaczenia”.
(Ibid, str. 41). Do roku 1960 doszedł do wniosku, że on jest “Eliaszem” końca czasów I prawdziwym “Posłańcem Przymierza”, a adorujący go uczniowie z jego wąskiego kręgu z pewnością nie zamierzali mu się sprzeciwić. Wielu pisarzy
wierzy, że to właśnie w chwili, gdy Branham wziął na siebie służbę „nauczania” popadł w błąd. Było wyraźnie, że miał namaszczenie i powołanie Boże, aby prowadzić proroczą / ewangelizacyjna służbę, lecz nigdy nie nauczania i jak tylko wszedł w obszar nauczania doktryn, zaczął wkraczać w dziedziny, do których Bóg nigdy go nie powołał, otwierając w ten sposób się na stale wzrastające zwiedzenie. Zostało stwierdzone, że pod koniec, niektóre z jego nauczań niemal sięgały okultyzmu. Niemniej jednak, początkowe obdarowanie czynienia znaków, które dał mu Bóg nigdy go nie opuściło, aż do jego śmierci w 1965 roku.
Było wielu, którzy usiłowali ostrzec Branhama i przywrócić go do pewnej równowagi, wraz z szanowanym przez niego kolegą szkolnym Gordonem Lindsay’em, lecz Branham nie słuchał. „Brat Lindsay powiedział: „Błagałem go, aby nie nauczał. Powiedziałem: „…Zostaw biblijne nauczanie nauczycielom. Po prostu idź i głoś i praktykuj słowo wiedzy i dary uzdrowień jak Duch chce i bądź błogosławieństwem dla Ciała Chrystusa”. Ten prorok powiedział do brata Lindsay’a: „Wiem, że nie jestem nauczycielem, ale chcę nauczać i będę to robił!”. „Niebezpiecznie jest wkraczać w służbę, do której nie zostałeś powołany. W Starym Testamencie, jeśli ludzie weszli do świętego miejsca, które było zarezerwowane dla tych, którzy mieli szczególny urząd, natychmiast ginęli. Pod łaską, ludzie nieposłuszni mogą trwać przez pewien czas, lecz, wcześniej czy później, ci którzy wkroczyli w służbę, do której nie zostali powołani, będą osądzeni. Jest to niebezpieczne wkraczać w służbę innego człowieka (K. Hagin, 'He Gave Gifts unto Men’, str. 164-170).
Przez PEŁNE DWA LATA przed śmiercią Branhama, Kenneth Hagin, który był w tym czasie znany ze swej precyzyjnej służby proroczej otrzymał proroctwo dotyczące Branhama, które przekazał bratu G.Lindsay. Proroctw brzmiało tak: „Przed upłynięciem roku 1965 ten, który stał na czele służby uzdrawiania jako prorok zostanie zabrany. Uczynił fałszywy krok i Szatan zniszczył jego życie, lecz jego duch będzie zbawiony a jego dzieło pójdzie za nim. Gdy przyjdzie rok 1966 jego już nie będzie”.
Przekazałem to proroctwo bratu Linday, ponieważ jest to biblijne, aby inni duchowi mężowie rozsądzali proroctwo. Nigdy nie robiłem tego publicznie. Prorocy błądzą publicznie przekazując niektóre z tych rzeczy”. Później Bóg powiedział Hagin’owi: „Musiałem dopuścić do tego, aby został usunięty z powodu zniszczenia jakie czynił dla Ciała Chrystusa…”
“….Brat Lindsay odnosząc się do czegoś innego, co się wydarzyło z tym prorokiem, powiedział mi:
W zeszłym roku, modliłwm się z moją żoną i siostra Schrader o dzieło służby (siostra Schrader była prorokinią, która odeszła, aby być z Panem). Modliliśmy się o różne projekty naszej służby, gdy w samym środku modlitwy, siostra Schrader wykrzyknęła: „Ostrzeż Brata [Branhama].. on zginie”.
Lindsay powiedział:
przeszło obok mnie. Nie ostrzegłem go jak powinienem. Później moja żona, ja i s.Schrader ponownie modliliśmy się o służbę i ponownie s.Schrader wykrzyknęłą w samym środku modlitwy „Idź, ostrzeż Brata [Branhama] .. on zginie. On idzie drogą Dowie”.
Po tym porannym spotkaniu brat Lindsy powiedział: „Rozmawiałem z nim jak mi polecił Pan, lecz widziałem, że nie posłucha… (K. Hagin, 'He Gave Gifts unto Men’, str. 164-170).
Proszę pamiętajcie, że Dowie również popadł w błąd, głosząc, że on jest “Eliaszem” końca czasów.
Wydarzenie przekazane przez K.Hagin’a potwierdza również żona Lidnsay’a: “Pewnego dnia, przyszedł do naszego biura Kenneth Hagin. Wręczył Gordonowi kartkę papieru, na której napisane było proroctwo, która, jak powiedział, dał mu Pan. Proroctwo stwierdzało, że przywódca ruchu będzie wkrótce zabrany, ponieważ poddaje się błędowie i Pan musi go usunąć ze scen z tego powodu. Gordon wziął to proroctwo i położył na swoim biurku. Gdy Hagin wyszedł zapytałam:
Co o tym myślisz? Czy to jest Branham?
Gordon odpowiedział smutno:
Tak, to jest Branham, On błądzi. On sądzi, że jest Eliaszem. On myśli, że jest posłańcem przymierza. Smutne jest to, że ludzie bez skrupułów wokół niego wkładają mu w usta słowa, a w związku z jego ograniczonym wykształceniem on je przyjmuje. (Mrs Gordon Lindsay, 'My Diary Secrets’, Sixth Edition, str. 152).
Dwa lata później, prowadząc samochód do Tuscon w stanie Arizona, William Branham zderzył się czołowo z pijanym kierowcą. Jego żona doznała poważnych obrażeń, a ciało Branhama został straszliwie zmasakrowane. Żył jeszcze w szpitalu przez kilka dni, pomimo że głowę miał napuchniętą i był podłączony do aparatu oddechowego. William Branham zmarł w Boże Narodzenie 1965 roku, tuż przed nowym rokiem, dokładnie tak, jak przewidywało proroctwo.
„Jak wielcy upadają”. Szatan ponownie odniósł zwycięstwo „zabierając” jednego z wielkich Bożych sług i nie może być wątpliwości co do tego, że pełnia Bożych celów dla życia Branhama i służby co najmniej częściowo nie wypełniła się. Wśród niektórych uczniów Branhama mówiło się, że może on powstać z martwych w ciągu kilku dni, lecz jest oczywiste, że tylko względnie mała grupa ludzi wierzyła w to (Tak zwani branhamowcy są ciągle na świecie dziś. Niektórzy z nich czczą go z gorliwością graniczącą z bałwochwalstwem – jest to smutne i tragiczne epitafium dla byłego, potężnego męża Bożego).
LEKCJA jaką musimy przyjąć:
Niektórzy ludzie wierzą, że nadejście poruszenia Bożego będzie tak potężne i tak niesamowite, że będzie niemal niemożliwe, aby usługujący w nim słudzy popadli w błąd lub grzech. Osobiście nie mogę się z tym zgodzić. Historia wyraźnie pokazuje, że im większa moc tym większy potencjał do subtelnego wejścia pych i błędu. To dlatego Bogu zajęło tak wiele czasu przygotowanie Jego przyszłych (obecnie jeszcze ukrytych) sług na nadchodzące poruszenie. Proszę pamiętać, że sam Szatan był kiedyś najbardziej znakomitą i potężna częścią Nieba – „namaszczonym Cherubinem” najwyższego porządku i chodził w samej obecności Bożej. Jeśli takie stworzenia jak on – chodzący w samej obecności Bożej – mógł odpaść od łaski to możemy również i my, nawet będący na najwyższej z udzielonych przez Boga służb.
Ważne jest, aby zdawać sobie sprawę z siły i przebiegłości naszego adwersarza. Diabeł miał dosłownie tysiące lat na badanie ludzkości i nauczanie się manipulowania ludzkimi jednostkami w najskuteczniejszy sposób. Widział jak Przebudzenia powstawały i odchodziły. On powodował upadki wielkich mężów Bożych i potknięcia czy niespełnienie potencjału innych. On jest byłym mistrzem sztuki duchowej walki i on gra TWARDO, bez sumienia i
miłosierdzia. Ma za sobą tysiące lat doskonalenia swoich technik wywoływania upadków ludzkich, zastawiania pułapek, które czasami dopiero po miesiącach czy latach przynoszą owoce, lecz ostatecznie wabią ludzi do oddania im życia czy służby. On to wszystko widział. A jednak ciągle, dzięki mocy Bożej ciągle można go bić i to dobrze, lecz nie wolno nam być ignorantami wobec jego podstępów i pułapek. Musimy nauczyć się lekcji historii, której ona uczy.
DUCHOWA PYCHA
Duchowa pycha jest głównym, lecz często bardzo subtelnym ukrytym korzeniem wielu zwiedzeń i upadków wielu znanych sług. Jeden z moich przyjaciół, który zajmował się tym tematem powiedział mi, że w ciągu ostatnich 30 lat osobiście znał co najmniej tuzin namaszczonych mężów Bożych, którzy stracili swoje namaszczenie i służbę. Mówi, że niektórzy skończyli nawet martwi i w więzieniach.
Jak napisał Paul Billhemier:
PIACH CZASU SYPIE SIĘ WRAZ Z WRAKAMI WIELU ZŁAMANYCH ISTNIEŃ; TYCH, KTÓRZY KIEDYŚ BYLI POTĘŻNIE PRZEZ BOGA UŻYWANI, LECZ ROZBILI SIĘ O SKAŁY DUCHOWEJ PYCHY.
Oczywiście, ci którzy są zaangażowani w potężną służbę są szczególnie wystawieni na pychę, z powodu zdumiewających rzeczy, które codziennie zdarzają się w ich służbie, a wielkie jest pokuszenie do tego, aby część tej chwały przyjąć na siebie czy, aby zacząć myśleć o sobie jako o kimś „szczególnym” – zapominając o tym, że wszystko, co mają, jest darem od Boga.
Taka pycha może być niezwykle subtelna a diabeł lubuje się w wystawianiu takich służb na takie ‘naciski’ tak często jak to jest tylko możliwe. Niemniej jednak, ważne jest, aby pamiętać o tym, że Bóg nie pozwoli na to, abyśmy byli kuszeni ponad to, co możemy znieść (1 Kor 10:13).
Ważne jest zwrócenie uwagi na to, że William Branham był wyraźnie człowiekiem cichymi prawdziwie pokornym do samej śmierci, a jednak diabłu udało się wprowadzić subtelną pychę do jego umysłu i serca w kilku krytycznych dziedzinach. Ośmielił się być nauczycielem pomimo tego, że widoczne było to, że nie było to jego powołanie i ostatecznie doszedł do rozdętych „Eliaszowych” objawień o sobie samym i swojej „szczególnej” pozycji, ogłaszając to swoim uczniom. Jak napisał ap. Paweł, nie mamy myśleć o sobie „więcej niż powinniśmy) Rzym 12:3). Mówiąc o upadku Lucyfera, Bóg powiedział: „Twoje serce było wyniosłe z powodu twojej piękności, zniweczyłeś swoją mądrość, skutkiem swojej świetności (Ez 28:17).
Bardzo ważne jest również pamiętać o tym, że często wtedy, gdy odnieśliśmy nasze największe zwycięstwa w Bogu, jesteśmy najbardziej podatni na ataki przeciwnika. Widzimy to szczególnie w przypadku Aleksandra Dowie, jedno stulecie temu. To właśnie wtedy, gdy przebił się do okresu sukcesów i powodzenia w służbie, poluzował swoje czuwanie i został zwiedziony do „WIARY W KŁAMSTWO”, że jest „Eliaszem” Bożym i w taki sposób jeden z największych sług uzdrowieniowych wszystkich czasów popadł w wielki błąd i stał się rozbitkiem.
Z Pisma wyraźnie wynika, że w Dniach Ostatecznych, będą chodzić „w mocy i duchu Eliasza”, niemniej jak napisał Lindsay Gordon w biografi Dowie’go: „GDYBY BYŁ TYM ELIASZEM TO JAKIŻ OGROMNY BŁĄD ZOSTAŁ POPEŁNIONY, ŻE OGŁOSIŁ SIĘ TAKIM! Janowi Chrzcicielowi wystarczyło, gdy ogłaszał siebie jako „głos wołającego na pustyni”. Gdy pytali go, czy jest Eliaszem, powiedział, że nie. A jednak Chrystus później potwierdził, że był nim! (Mat. 11:14). Jezus pochwalił pokorę Jana, który powiedział: “On musi wzrastać ja zaś stawać się mniejszym” (G. Lindsay, 'John Alexander Dowie’, str. 190).
To stara historia, aby unikać niebezpieczeństw „złota, dziewcząt i chwały”. Innymi słowy, wielu zostało rozbitych przez pieniądze, kobiety, a szczególnie przez odbieranie chwały należnej tylko Bogu. Diabeł potrafi używać tych wszystkich pokuszeń znacznie subtelniej niż jesteś w stanie w to uwierzyć. Jest mistrzem w tego typu zwiedzeniach. Niech każdy z nas uważa! Tylko dzięki Bożej łasce będziemy w stanie wytrwać w tych dniach ostatnich.
Niech cię Bóg błogosławi.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników, odkupionych wierzących Panu Jezusowi oraz poszukujących zbawienia. Z uwagą przeczytałem ten pamflet i w kilku zdaniach chcę dać świadectwo Prawdzie.
Pan Jezus sam potwierdził służbę i życie swojego proroka, jak nikogo dotąd. W czasach swojej służby powiedział o faryzeuszach, że nie mieliby grzechu, gdyby ktoś przed NIm przyszedł i dokonał tych spraw, które uczynił przez Niego Ojciec. Bóg nigdy nie dopuścił, aby ten Dar, który powierzył Kościołowi w celu przygotowania Oblubienicy na przemianę ciała i pochwycenie, upadł lub „stał się rozbitkiem”, jak sugeruje autor artykułu. Jednocześnie przyznaje on, że William Branham pozostał miłujący Pana, oddany i pokorny do końca życia. I znów Pan Jezus powiedział: „Nie błądźcie, nie może wydawać złe drzewo dobrych owoców, ani złe dobrych. Jeśli owoc jest dobry, to i drzewo jest dobre.”
Jako dowód „upadku Branhama” podje się tu doktrynę, która nie jest zgodna z doktrynami kościołów. Pan Jezus również został opuszczony przez idące za Nim tłumy, a nawet owych wybranych i powołanych 72 kaznodziejów, gdy wygłosił doktrynę picia krwi i jedzenia ciała, która wydała się im herezją. Jako powód zamordowania Pana Żydzi podali: „herezję” i „bluźnierstwo przeciwko Bogu”. Pan powiedział, że jeśli ktoś chce iść Jego drogą, to spotka go ten sam los. William Brahnam pozostał wierny Słowu i Panu do ostatniego dnia życia, które oddał za swoją nieugięta postawę. NIe dbał o to, że kaznodzieje i kościoły mają go za nic.
Dalej autor w ogóle nie rozumie czym jest „dar proroka” i czym się różni to od „daru proroctwa, czy poznania i wiedzy”. Pismo nie podlega prywatnemu wykładowi, bo jest prorocze i przyniesione przez proroków i Piotr jasno mówi, że może być wykładane tylko przez proroka. Takim prorokiem Nowego Testamentu był Paweł, o czym czytamy w Dziejach i jego listach i to on otrzymał objawienie Słowa dla Kościoła z Pogan. William Branham otrzymał najwyższe powołanie przekazania objawienia Siedmiu Tajemnic Biblii ukrytych pod siedmioma pieczęciami. Jego służba została opisana w Biblii i jeśli nie wypełnił Słowa o Eliaszu który miał przyjść, to proszę mi wskazać kto to wypełnił lepiej.
Kolejnym dowodem na jego „upadek” podaje się świadectwo pewnej kobiety, proroctwo Hygina i opinię Lindseya. NIe powiem złego słowa o Bożym mężu Godronie Lindseyu. Paweł pisze pod koniec życia: „Wszyscy mnie opuścili” nawet Demas i Tytus. Nikogo przy nim nie było w jego ostatniej obronie. Ale dokąd doszedł Hygin, gdy sprzeciwił się poselstwu proroka? Wprowadził swoich uczniów do ekumenii z papieżem Rzymu, a na zgromadzeniach przejawiały się moce, oraz manifestacje, których nie znajdujemy nigdzie w Biblii. Apostazja od Słowa ku bajkom, emocjom, mocom i papieżowi. Nie ja go osądzam, ale jego własne świadectwo i owoce.
Ci świadkowie oskarżenia są niewiarygodni.
Na koniec. Powodem odrzucenia przez kościoły objawienia Słowa, podanego przez Ducha Chrystusowego w służbie proroka Pańskiego Williama Branhama, jest jego nieugięta postawa względem doktryn i dogmatów Rzymskiego katolicyzmu zaadoptowanych przez protestantów i ruch charyzmatyczny. Jako jedyny w latach 1962-1965 przeciwstawiał się Soborowi Watykańskiemu 2, którego celem było odzyskanie władzy Katolicyzmu nad Protestantyzmem! Gdy Sobór skończył obrady, jak zniszczyć i wchłonąć przebudzenie uzdrowieniowe, Branham po miesiącu leżał martwy w szpitalu.
Dziś modne stały się teorie spiskowe, które wskazują w jaki sposób można pozbyć się niewygodnych ludzi. Prekursorem ujawnień na temat illumiantów i ich związków z Rzymem był John Todd. W swoich licznych świadectwach ujawniał w zborach, jak Illuminaci przejęli kontrolę nad przebudzeniem przez teczki z milionami dolarów, szantaż lub inne metody. Wskazał na jedynego nieprzekupnego człowieka, na którego nie mieli wpływu i „dlatego musiał zostać usunięty”. Jego świadectwo jest spójne z ujawnieniami których dokonał były Jezuita ojciec Albert Rivera.
Odpowiedz sobie na pytanie: gdzie doszedł ruch wiary, charyzmatyczny? Gdzie jest? W apostazji, w której przewyższa katolicyzm o wiele lat świetlnych! Największy ich przywódca Ceny Hin w dostanim czasie przyznał, że nigdy nikogo Bg tak nie potwierdził jak Williama Branhama i odesłał swych uczniów do studiowania Poselstwa Williama Branhama.
Bóg wezwie każdego swego sługę na sąd chrystusowy i każdy z nas będzie sądzony. Dla mnie Brat Branham to wielki przykład oddania, pokory i wiary oraz posłuszeństwa Panu we wszystkim, aż po oddanie życia. Boży mąż i wierny prorok Słowa. W ostatnich kazaniach żegna się z wierzącymi i mówi jak Paweł: „Poślubiłem was Jednemu – Jezusowi Chrystusowi, teraz odejdę, bo On musi w was wzrastać, a ja stawać się mniejszym. Nie możemy obaj być w tym samym czasie na scenie.” Wiedział, że odejdzie i jak odejdzie. A ci, którzy kłamią na jego temat niech wezmą do serca Słowo Pana: „Nie podnoście rąk na moich proroków i nie tykajcie moich pomazańców.” To wielki występek, który jest określony przez Pana „grzechem przeciwko Dcuhowi Świętemu”, który nigdy nie zostanie odpuszczony.
Szalom. Pan jest blisko! <3