Francis Frangipane
Kształtowanie służby
„A gdy nastał wieczór, przystąpili do niego uczniowie jego i rzekli: Miejsce to jest puste, a godzina już późna; rozpuść więc ten lud, aby poszedł do wiosek i kupił sobie żywności. A Jezus im rzekł: Nie trzeba, żeby odchodzili, dajcie wy im jeść. Oni zaś mu powiedzieli: Mamy tutaj tylko pięć chlebów i dwie ryby'” (Mat. 14:15-17).
Chciałbym opowiedzieć dziś o tym, jak Pan wzbudza dojrzałych Bożych mężczyzn i kobiety, rozpala pragnienia i postawy, które przymuszają człowieka do pełnego oddania się chodzeniu z Jezusem Chrystusem. Ważne jest, aby od samego początku zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli chodzi wykonywanie Bożej woli, zarówno osoba Boga jak i Jego środki zawsze będą wydawać się niewystarczające. Och, będziesz przygotowywany w jakiś sposób. Będziesz studiował i modlił się, lecz za mało, będziesz wiernie oddawać swój czas i finanse, lecz nic z tego, co robisz nie jest godne zaufania i rzeczywiście, gdy już zrobiłsz wszystko, co tylko może, będziesz mamrotał Panu, coś takiego jak uczniowie: „Mamy tutaj tylko pięć chlebów i dwie ryby”.
Świadomość swojej niewystarczalności jest olbrzymim plusem w duchowym wzroście, jest to milowy krok na drodze do prawdziwej duchowości, która jest zrodzona z zależności od Boga, a nie z ludzkiej samowystarczalności. Gdy już raz człowiek uświadomi sobie swoją niewystarczalność, nie będzie marnował lat na dochodzenie do tego.
Nie ma dnia, abym nie miał świadomości swojej słabości. Oprócz zmagań z 'uczuciami’ niewystarczalności, dokładnie wiem, że jestem taki. Wiem bardzo dobrze, o tym że nawet największe moje wysiłki są całkowicie niewystarczalne, a z chwilą, gdy pomyślę inaczej, gwarantuję sobie upadek. Pan ma wiele sposobów na pobudzanie mojego duchowego wzrostu, ale okresy największego wzrostu przychodzą niemal zawsze wbrew mnie samemu. Proces zaczyna się z chwilą, gdy Pan objawia pewne zadania czy potrzeby, które są zarówno absolutnie niezbędne jak i totalnie niemożliwe dla mnie do wykonania. Pierwszą moją reakcją jest modlitwa: „Panie, wzbudź kogoś innego, kto to zrobi”, lecz kiedy nikt się nie pojawia, zdaję sobie sprawę z tego, że Pan chce, abym to był ja. Gdy tylko zrobię pierwszy krok, szybko słyszę jak mówi to samo, co powiedział do uczniów: „Wy dajcie im jeść„. Czasami ukrywam się za „znanymi” zadaniami, które wiem, że mogę wykonać, lecz zbliża się czas rozliczenia. Zazwyczaj jest to czas nacisku, presji zaczynający się od odkrycia mojej kruchości, a kończący się złamaniem i oczekiwaniem na Pana. To właśnie tutaj, tu gdzie narzekam na to jak żałośnie mało jest „pięć chlebów i dwie ryby”, które oferują Jezusowi, On mówi do mego serca: „Przynieś je do mnie” i tutaj zaczyna się cud łaski.
Gdy się poddaję na nowo w Jego ręce zaczyna się pojawiać nowy wymiar mojego chodzenia z Bogiem, czas nadnaturalnego pomnażania. „Wziął pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, pobłogosławił, potem chleby łamał i dawał uczniom, a uczniowie ludowi. I jedli wszyscy, i byli nasyceni„(w.19).
Cokolwiek dajesz Jezusowi, On to błogosławi i łamie. Prawdziwy uczeń zawsze cechuje się tymi dwoma wyraźnie przeciwstawnymi cechami: znam Jego cudowne, niezasłużone błogosławieństwo i złamana jest w nim pycha, samowystarczalność i duma. Pan daje nam bezwzględnie do zrozumienia, że dla nas, jako chrześcijan, jest wyłącznie jedno źródło mocy. Im szybciej zdamy sobie sprawę z tego, że nasza skuteczność nie jest z nas, lecz z Chrystusa, tym szybciej będziemy przeżywać cuda, które On stwarza. Rzeczywiście, On objawia nam nasze słabości, ale tylko po to, aby przygotować nas na przyjęcie większej Jego mocy.
Zastanów się: Gdy Jezus uczynił cud rozmnożenia chlebów i ryb, zarówno On sam jak i uczniowi byli zmęczeni i potrzebowali wzmocnienia (p. Mk 6:31). Doszła do tego przykra wiadomość o ścięciu głowy Jana chrzciciela. Pan szukał miejsca, aby zabrać gdzieś uczniów, aby mogli odpocząć chwilę. Właśnie w takich warunkach osłabienia, Pan dokonał tego wielkiego cudu łaski.
Podobnie jak z Jezusem jest z nami: to wtedy, gdy odczuwamy naszą słabość najbardziej, Bóg może nas używać najpotężniej! Pan stale będzie nam stawiał zadania, których nigdy wcześniej nie robiliśmy. Będzie wymagał od każdego z nas oddania wszystkiego, bez względu na to jak bardzo nieodpowiednie będzie nam się to wydawać. W królestwie Bożym nie będzie „rycerzy w lśniących zbrojach”. Nasze zbroje będą pogięte i porysowane. Wspaniali hollywoodzcy herosi nie pognają na ratunek, lecz zrobią to właśnie ci zmęczeni święci, którzy patrzą na Boga i w swej słabości znajdują wzmocnienie Chrystusa. Jest to rzeczywista istota królestwa Bożego; boska wielkość przejawiająca się przez zwykłych ludzi. W dniach, które są przed nami, Pan pokarze ci jakoś potrzebę, której spełnienie będzie wydawać się absolutnie poza twoimi możliwościami. Naturalną reakcją na to będzie: „Jestem tylko zwykłym człowiekiem z ograniczonymi możliwościami. Nie mogę zrobić tego, o co mnie prosisz”. Jeśli jednak będziesz spokojny, szybko usłyszysz cichy głos Mistrza, mówiący „Przynieś tą potrzebę do Mnie”.
Rób, co ci mówi, ponieważ gdy dasz Mu niedostatki swoich umiejętności i swoje żałosne możliwości, On zacznie błogosławić i łamać cię, po czym cudownie rozmnoży to, co do Mu przyniosłeś. Przez wszystkie lata mojej służby nie poznałem żadnej innej mocy skuteczniejszej w przemianie niż ta, działającej pomimo naszych braków; gdy jesteśmy Bogu posłuszni w obliczu tego, co niemożliwe.