Category Archives: Frangipane Francis

W obliczu tego co niemożliwe

Francis Frangipane

Kształtowanie służby

A gdy nastał wieczór, przystąpili do niego uczniowie jego i rzekli: Miejsce to jest puste, a godzina już późna; rozpuść więc ten lud, aby poszedł do wiosek i kupił sobie żywności. A Jezus im rzekł: Nie trzeba, żeby odchodzili, dajcie wy im jeść. Oni zaś mu powiedzieli: Mamy tutaj tylko pięć chlebów i dwie ryby'” (Mat. 14:15-17).

Chciałbym opowiedzieć dziś o tym, jak Pan wzbudza dojrzałych Bożych mężczyzn i kobiety, rozpala pragnienia i postawy, które przymuszają człowieka do pełnego oddania się chodzeniu z Jezusem Chrystusem. Ważne jest, aby od samego początku zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli chodzi wykonywanie Bożej woli, zarówno osoba Boga jak i Jego środki zawsze będą wydawać się niewystarczające. Och, będziesz przygotowywany w jakiś sposób. Będziesz studiował i modlił się, lecz za mało, będziesz wiernie oddawać swój czas i finanse, lecz nic z tego, co robisz nie jest godne zaufania i rzeczywiście, gdy już zrobiłsz wszystko, co tylko może, będziesz mamrotał Panu, coś takiego jak uczniowie: „Mamy tutaj tylko pięć chlebów i dwie ryby”.

Świadomość swojej niewystarczalności jest olbrzymim plusem w duchowym wzroście, jest to milowy krok na drodze do prawdziwej duchowości, która jest zrodzona z zależności od Boga, a nie z ludzkiej samowystarczalności. Gdy już raz człowiek uświadomi sobie swoją niewystarczalność, nie będzie marnował lat na dochodzenie do tego.

Nie ma dnia, abym nie miał świadomości swojej słabości. Oprócz zmagań z 'uczuciami’ niewystarczalności, dokładnie wiem, że jestem taki. Wiem bardzo dobrze, o tym że nawet największe moje wysiłki są całkowicie niewystarczalne, a z chwilą, gdy pomyślę inaczej, gwarantuję sobie upadek.  Pan ma wiele sposobów na pobudzanie mojego duchowego wzrostu, ale okresy największego wzrostu przychodzą niemal zawsze wbrew mnie samemu. Proces zaczyna się z chwilą, gdy Pan objawia pewne zadania czy potrzeby, które są zarówno absolutnie niezbędne jak i totalnie niemożliwe dla mnie do wykonania. Pierwszą moją reakcją jest modlitwa: „Panie, wzbudź kogoś innego, kto to zrobi”, lecz kiedy nikt się nie pojawia, zdaję sobie sprawę z tego, że Pan chce, abym to był ja. Gdy tylko zrobię pierwszy krok, szybko słyszę jak mówi to samo, co powiedział do uczniów: „Wy dajcie im jeść„.  Czasami ukrywam się za „znanymi” zadaniami, które wiem, że mogę wykonać, lecz zbliża się czas rozliczenia. Zazwyczaj jest to czas nacisku, presji zaczynający się od odkrycia mojej kruchości, a kończący się złamaniem i oczekiwaniem na Pana. To właśnie tutaj, tu gdzie narzekam na to jak żałośnie mało jest „pięć chlebów i dwie ryby”, które oferują Jezusowi, On mówi do mego serca: „Przynieś je do mnie” i tutaj zaczyna się cud łaski.

Gdy się poddaję na nowo w Jego ręce zaczyna się pojawiać nowy wymiar mojego chodzenia z Bogiem, czas nadnaturalnego pomnażania.  „Wziął pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, pobłogosławił, potem chleby łamał i dawał uczniom, a uczniowie ludowi. I jedli wszyscy, i byli nasyceni„(w.19).

Cokolwiek dajesz Jezusowi, On to błogosławi i łamie. Prawdziwy uczeń zawsze cechuje się tymi dwoma wyraźnie przeciwstawnymi cechami: znam Jego cudowne, niezasłużone błogosławieństwo i złamana jest w nim pycha, samowystarczalność i duma. Pan daje nam bezwzględnie do zrozumienia, że dla nas, jako chrześcijan, jest wyłącznie jedno źródło mocy. Im szybciej zdamy sobie sprawę z tego, że nasza skuteczność nie jest z nas, lecz z Chrystusa, tym szybciej będziemy przeżywać cuda, które On stwarza. Rzeczywiście, On objawia nam nasze słabości, ale tylko po to, aby przygotować nas na przyjęcie większej Jego mocy.

Zastanów się: Gdy Jezus uczynił cud rozmnożenia chlebów i ryb, zarówno On sam jak i uczniowi byli zmęczeni i potrzebowali wzmocnienia (p. Mk 6:31). Doszła do tego przykra wiadomość o ścięciu głowy Jana chrzciciela. Pan szukał miejsca, aby zabrać gdzieś uczniów, aby mogli odpocząć chwilę. Właśnie w takich warunkach osłabienia, Pan dokonał tego wielkiego cudu łaski.

Podobnie jak z Jezusem jest z nami: to wtedy, gdy odczuwamy naszą słabość najbardziej, Bóg może nas używać najpotężniej! Pan stale będzie nam stawiał zadania, których nigdy wcześniej nie robiliśmy. Będzie wymagał od każdego z nas oddania wszystkiego, bez względu na to jak bardzo nieodpowiednie będzie nam się to wydawać. W królestwie Bożym nie będzie „rycerzy w lśniących zbrojach”. Nasze zbroje będą pogięte i porysowane. Wspaniali hollywoodzcy herosi nie pognają na ratunek, lecz zrobią to właśnie ci zmęczeni święci, którzy patrzą na Boga i w swej słabości znajdują wzmocnienie Chrystusa. Jest to rzeczywista istota królestwa Bożego; boska wielkość przejawiająca się przez zwykłych ludzi.  W dniach, które są przed nami, Pan pokarze ci jakoś potrzebę, której spełnienie będzie wydawać się absolutnie poza twoimi możliwościami. Naturalną reakcją na to będzie: „Jestem tylko zwykłym człowiekiem z ograniczonymi możliwościami. Nie mogę zrobić tego, o co mnie prosisz”. Jeśli jednak będziesz spokojny, szybko usłyszysz cichy głos Mistrza, mówiący „Przynieś tą potrzebę do Mnie”.

Rób, co ci mówi, ponieważ gdy dasz Mu niedostatki swoich umiejętności i swoje żałosne możliwości, On zacznie błogosławić i łamać cię, po czym cudownie rozmnoży to, co do Mu przyniosłeś. Przez wszystkie lata mojej służby nie poznałem żadnej innej mocy skuteczniejszej w przemianie niż ta, działającej pomimo naszych braków; gdy jesteśmy Bogu posłuszni w obliczu tego, co niemożliwe.

seo оптимизация сайтов

Brama Nadziei

Francis Frangipane

Często mamy tendencje do pysznienia się wiarą, minimalizując wartość nadziei. Jednak „wiara jest gruntem tych rzeczy, których się spodziewamy i dowodem rzeczy niewidzialnych” – BG).

Bez żywej nadziei w Bogu nasza wiara jest bez znaczenia. Pierwszym stadium przemiany jest przebudzenie nadziei.

Niemniej, nawet po tym, gdy już przyjdziemy do Chrystusa, ciągle upadamy. Często pojawia się spirala w dół, gdy grzech otwiera drzwi potępienia, a potępienie tłumi głos nadziei. Zastanówmy się nad historią walki Izarela o Kanaan. Pan miał udzielić im powodzenia całym bogactwem Kanaanau, lecz tylko wtedy, jeżeli wszystkie łupy z pierwszej ich walki o Jerycho zostałyby poświęcone Bogu. Jeden mąż, Achan, przeciwstawił się rozkazowi Pana, zabrał srebro, złoto i płaszcz babiloński, i wszystko ukrył w swym namiocie. Ten grzech spowodował, że 36 wojowników zginęło w następnej bitwie a Izraelici zostali pokonani i upokorzeni przez małe miasteczko Ai. Gdy Pan ujawnił sprawcę, Achana, Jozue wziął go, całą jego rodzinę, wszystko co posiadali i zaprowadził do doliny. Tam przywódca Izraela powiedział: „Po cóż ściągnąłeś na nas takie nieszczęście! Oto dziś Jahwe ześle nieszczęście na ciebie. I ukamienowali go synowie Izraela. [Wszystkich z jego rodziny] spalili, przedtem ich ukamienowawszy. … Na pamiątkę tego wydarzenia miejsce owo nazywa się po dzień dzisiejszy doliną Achor.” (Joz. 7:25-26 B.W-P).  Słowo „Achor” oznacza „nieszczęście”. Reprezentuje problem i ból jaki grzech jednej osoby sprowadził na wielu innych. Z pewnością najgorsze dla Achana było to, że jego grzech stał się przyczyną śmierci jego żony i dzieci. Gdy skupili się razem, oczekując straszliwego sądu, wina i żal, które zalały umysł Achana, musiały być nie do zniesienia.

Osobisty upadek

W tym czasie Dolina Achor stała się symbolem najgorszej kary. Była miejscem śmierci i spustoszenia. Oczywiście, dziś nie kamienujemy tych, którzy grzeszą czy tych, którzy są odpowiedzialni za ból innych, jednak grzech nadal pozostawia swoje konsekwencje i choć może nie jesteśmy już fizycznie kamienowani za upadek, skutki publicznego potępienia mogą być równie niszczące dla ducha ludzkiego. Niestety zbyt wielu z nas poznało osobistą dolinę Achor, gdzie nasze moralne zaniedbanie bądź źle pokierowane działania spowodowały cierpienie wielu.

Być może było to cudzołóstwo i od tej pory żona i dzieci są zrujnowani. Może to niespokojne i nieuważne prowadzenie samochodu spowodowało wypadek, doprowadzając do wielkiego cierpienia czy nawet czyjejś śmierci. Może brak dobrego chrześcijańskiego wzorca sprawił, że dzieci odwróciły się od Boga. Nieskończona jest lista możliwości popełnienia błędu, lecz skutki są niemal zawsze takie same: coś jakby przekleństwo spoczęło na twoim życiu.    Już wystarczająca złe jest to, że potępia cię twoje serce, lecz są jeszcze ci, którzy wiedzą o twoim upadku, których krytyczny chór przekonuje cię o twoim beznadziejnym stanie. Publiczna cenzura, zimne spojrzenia, osądzające postawy innch mają taki sam skutek dla duszy, co kamienie dla ciała Achana, tylko tym razem umiera nadzieja. To, co kiedyś było wyczekiwaniem przyszłości, teraz jest blokowane przez ból serca i żal.  Jedynie cnota, oczyszczona i wzmocniona przez prawdziwą pokutę, może zastąpić ciężar samo potępienia. Tak więc, jedyną prawidłową reakcją na złe zachowania i ich konsekwencje jest przemieniające działanie Ducha Świętego.

Niestety, przeciwnik uwięził wielu chrześcijan w niewierze i samo potępieniu. Wiedzą, że to, co zrobili jest złe, nienawidzą tego, lecz nie potrafią zdjąć tego ciężaru poczucia winy z siebie. Pamiętajmy, nasz Zbawiciel przyszedł, aby ogłosić wolność tym, którzy są w „więzieniu” (p. Iz 61:1). Czy chodziło tylko o tych, którzy znajdują się w zakładach karnych? Nie, Jego misja skierowana jest do wszystkich, którzy zostali uwięzieni w swych upadkach z przeszłości. Bóg chce, abyśmy się uczyli na naszych błędach, a nie zostali przez nie zniewoleni. Jezus przyszedł uwolnić i odbudować tych, których marzenia zostały pogrzebane w dolinie Achor.

Osobista tragedia

Ciężary, które nosimy mogą nie mieć nic wspólnego z moralnym upadkiem, lecz mogą pochodzić z jakichś życiowych kataklizmów. Jednym z najgorszych doświadczeń ludzkiej duszy jest śmierć kogoś bliskiego. Taka strata może zostawić nadmierny ciężar i zamknąć w pułapce przeszłości. Historia ojca Abrahama, Teraha, daje nam wgląd w sytuację człowieka, który nie potrafił zerwać z bólem po stracie kochanej osoby.  Terah miał trzech synów: Abrama, Nahora i Harana. Biblia mówi nam, że „Charan zmarł w obecności swojego ojca Teracha na swojej ziemi ojczystej, w Ur w Chaldei” (Rdz. 11:28 B.W-P). Strata własnego syna może spowodować straszliwy ból serca; śmierć syna na rękach ojca może doprowadzić do skrajnego zniszczenia.  Terach zabrał rodzinę, opuścił Ur Chaldejskie w poszukiwaniu nowego przeznaczenia w Kanaanie. Niemniej po drodze musiał przechodzić przez miasto, które nazywało się tak samo, jak jego zmarły syn: Haran. Zamiast iść dalej do Kanaanu, Pismo mówi, że: „Gdy przybyli do Haranu, zamieszkali tam” (w. 31).

Tęsknota za bliskim zmarłym jest normalna, niemniej życiowe tragedie powodują również wzbudzanie fałszywego poczucia lojalności, które uniemożliwia złagodzenie bólu. Całkowicie bez ostrzeżenia jakaś twarz na lotnisku czy pieśń w radio zalewa serce i, nagle, zostajemy pochłonięci przez smutek. Jakże szybko ponownie wchodzimy do swojego miejsca bólu; jak łatwo nam osiąść w takim miejscu, „I umarł Terach w Haranie” (w. 32).  Nie tylko osiedlił się tam, lecz również umarł. Są to bardzo ważne i prorocze słowa. Być może to fałszywe poczucie winy trzymało go w niewoli: Gdybym tylko zrobił tak i tak, na pewno mój syn nie umarłby!

Bez względu na przyczynę Terach nie był już w stanie żyć poza śmiercią Harana. Musimy widzieć również to, że jakkolwiek bolesna jest strata kochanej osoby, nie wolno nam dopuścić do tego, aby rany z przeszłości unieważniały to, co Bóg ma dla nas w przyszłości. Nawet jeśli wchodzimy kulejąc, nie wolno nam poprzestać na niczym, co jest mniejsze i nie należy do naszego przeznaczenia. Boża łaska jest zawsze dostępna. Z Jego pomocą, musimy podjąć podróż do Kanaanu, ponieważ w przeciwnym wypadku również umrzemy w Haranie.

Czas na uzdrowienie

Te dwie rzeczy, osobisty upadek i prywatna tragedia, mogą stanowić straszliwy ciężar ucisku i poczucia winy w naszej duszy. Boża odpowiedź na naszą potrzebę jest taka, że oprócz przebaczenia naszych grzechów, On składa na Chrystusie „winę za nas wszystkich” (Iz. 53:6). Bez względu na to czy nasze poczucie winy jest usprawiedliwione, czy nie, musi zostać zabrane z naszych ramion i umieszczone na Chrystusie.

Dziś odnowienie następuje w różnych częściach świata; Bóg odnawia u Swych ludzi radość. Wielu z tych, których Pan dotknął, było przybitych ciężarem – podobnie jak może być z tobą – czy to moralnym upadkiem, czy osobistą tragedią. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym nasze ustępujące nadzieje wywołują ból serca, Chrystus jest tutaj, aby „pocieszyć serca strapionych” (Iz. 61:2). Tam, gdzie kiedyś rządził smutek i obciążenie, On daje „zawój zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty żałobnej, pieśń pochwalną zamiast ducha zwątpienia” (Iz. 61:3).

Już więcej udział w kościele nie będzie pokutą za upadki. Od teraz powinieneś wejść w Jego bramy z dziękczynieniem. Naprawdę: każdemu chrześcijaninowi walczącemu z ciężarem nie do zniesienia Pan mówi: nadal jesteś Moją oblubienicą.

Naprawdę, mówiąc o tej właśnie dolinie nieszczęścia, Pan obiecuje: „Dlatego teraz Ja zwabię ją i zaprowadzę na pustynię, i przemówię do jej serca. I dam jej tam winnice, a z doliny Achor uczynię bramę nadziei, i śpiewać mi tam będzie jak w dniach młodości i jak w dniach swej młodości” (Oz. 2:16-17, wg wersji ang. -przyp.tłum.).

Od dzisiejszego dnia, realizacja Bożego błogosławieństwa zacznie wzrastać, a w „dolinie Achor”, miejscu twoich najgłębszych ran i najgorszych upadków, Pan umieścił dla ciebie „bramę nadziei”. Jego celem jest odnowić ciebie do stanu pieśni pochwalnej dla Pana, abyś mógł ponownie śpiewać „jak za dni swej młodości”.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Przesłanie zostało zaadoptowane z książki F. Frangipane pt.: „The Days of His Presence (Wydanej przez Kingdom Books).

продвижение сайта

Bóg gór i dolin


Francis Frangipane

Bitwy, z którymi mamy do czynienia to często intensywny czas osłabienia, ucisku i zamieszania. Gdyby nasze życiowe wydarzenia ująć w grafiku to te zmagania byłyby zaznaczone jako najniższe punkty. Jednak Bóg tak samo jest z nami w czasie trudności, jak i w innych chwilach. Tak naprawdę, doliny często w równiej mierze są częścią planu Bożego, jak i szczytowe przeżycia.

W Biblii jest historia, która mówi o tej prawdzie wyraźnie. Izrael pokonał Aramejczyków w górskiej bitwie. W 1 Księdze Królewskiej czytamy ( 20:22-23):

Wtedy znowu przystąpił do króla izraelskiego prorok i rzekł do niego: Idź! Zbierz siły i dobrze się zastanów, co masz czynić, gdyż w przyszłym roku król Aramu ruszy na ciebie. Lecz dworzanie króla Aramu rzekli do niego: Ich bogowie są bogami gór, dlatego nas zwyciężyli. Gdybyśmy stoczyli z nimi bitwę na równinie, może zwyciężylibyśmy.

Wróg stwierdził, że Bóg Izraela jest Bogiem gór, lecz jeśli podejmą bitwę z Żydami w dolinach to pokonają ich. Dalej czytamy (w. 28):

Wtedy znowu przystąpił mąż Boży do króla izraelskiego i rzekł do niego: Tak mówi Pan: Ponieważ Aramejczycy powiedzieli: Pan jest Bogiem gór, a nie jest On Bogiem dolin, przeto wydam cały ten ogromny tłum w twoją rękę i poznacie, żem Ja Pan.

Bez względu na to, co przeciwnik chce ci wmówić, Chrystus jest Bogiem Gór i Bogiem dolin i nie przestał być Bogiem, ponieważ przydarzyła ci się na drodze dolina. On jest Bogiem chwały, jak to widać w Jego mocy i cudach. Gdy przebywasz w dolinach Bóg objawia Siebie Samego jako Osobę wierną i lojalnie oddaną w czasach trudów i ucisku; we wszystkim On jest naszym Bogiem.

Gdy znajdujemy się na „szczytach górskich” naszego chrześcijańskiego doświadczenia, widzimy naszą przyszłość wyraźnie, mamy daleką perspektywę i głębokie przekonanie. Gdy znajdujemy się w życiowych dolinach, zasięg wzroku jest ograniczony a przyszłość wydaje się schowana, a jednak to doliny są najbardziej płodnymi miejscami na ziemi.

Doliny wydają owoce. Gdy Bóg mieszka w tobie w czasach wędrówki po dolinach, możesz spodziewać się, że zostaną wydane dobre owoce charakteru.

Gościniec na Syjon

Szczęśliwi, których moc jest w Tobie, którzy w swym sercu mają gościńce na Syjon. Przechodząc doliną Baka, przemieniają ją w źródło,,..” (Ps. 84:6-7 wg wersji ang.)

Baka oznacza: „płacz”. Każdy z nas przeżywa okresy płaczu, gdy wydaje się, że serce i nadzieje legły w gruzach. Ponieważ jednak Bóg umieścił w naszych sercach „gościńce na Syjon”, dlatego przechodzimy przez te doliny, a nie zamieszkujemy w nich.

Przechodząc przez dolinę Baka,….

Gdy już znajdziemy się za doliną płaczu, nasz Zbawiciel sprawia, że doświadczenie doliny zamienia się w „źródło”. Właśnie te rzeczy, które nas przytłoczyły, w odpowiednim czasie, staną się źródłem naszego odświeżenia. Bez względu na to czy przeżywamy szczyty powodzenia i mocy, czy jesteśmy w dolinie słabości i rozpaczy, Pan jest stale naszym Bogiem!

Czy przeciwnik oddzielił cię i wywołał wątpliwości co do Bożej miłości? Nie zapominaj o tym, że gdy jeszcze byliśmy grzesznikami, Chrystus umarł za nas. Nawet włosy na naszej głowie są policzone. On troszczy się o nas, to Jego miłość do nas odkupiła nasze trudności i nie tylko wyprowadza dobro z tego, co miało być dla nas złem, lecz uczy nas, jak pomagać innym.

Jak przygotował się Jezus do tych wspaniałych dzieł? Częścią Jego wyszkolenia było cierpienie. Chrystus był mężem boleści, doświadczonym w cierpieniu. Jednak to Jego cierpienie było środkiem, przez który Ojciec zaznajomił Go z tym, jak ludzkość odczuwa prawdziwe potrzeby i ból. Ponieważ cierpiał to samo, co my cierpimy, może służyć jako wierny kapłan. Jeśli poddamy się Bożemu planowi kształtowania Chrystusa w nas, Bóg wykorzysta nasz ból i rozszerzy nasze serca. Gdy już zapoznamy się z cierpieniem, możemy zostać namaszczeni współczuciem, aby pomagać innym.

Próby Józefa.

Przypomnijmy sobie życie Józefa. Był drugim synem Jakuba i ulubieńcem swego ojca. Jego chodzenie z Bogiem zaczęło się od snów i wizji. Życie Józefa jest wzorem dla wielu, którzy mieli autentyczne powołanie od Boga. Nasze chodzenie z Bogiem również mogło zacząć się od zestawu snów i wizji, w których Bóg daje nam pewien obraz Swego przeznaczenia dla nas. Nie widzimy jednak tego w jaki sposób te obietnice zostaną zrealizowane. Józef został zdradzony przez braci i skazany przez nich na śmierć. Został niesprawiedliwie potraktowany, gdy żona Potyfara chciała go uwieść. Znalazł się w więzieniu zapomniany przez wszystkich z wyjątkiem Boga, który cierpliwie obserwował i badał jak Józef reaguje na trudności.

Bogaty czy biedny, błogosławiony czy bity, Józef służył Bogu. Był sprawdzany, lecz zaliczał kolejne testy. Został osądzony przed ludźmi, lecz okazał się niewinny przed Bogiem.

Ostatecznie i we właściwym momencie Pan nagle wykorzystał wszystkie doświadczenia Józefa. Wszystko, przez co przeszedł wydawało się okrutne i niesprawiedliwe z wyjątkiem tego, że to Pan kształtował męża odpowiedniego do Swego planu. Bóg wykorzystuje wszystko przez co przechodzimy dla dobra przyszłego celu, który wyłącznie On widzi. Będąc w dolinie nie widzimy Jego ostatecznego celu. Musimy pamiętać wizje i ufać temu, co Bóg nam obiecał.

Podobnie jak w przypadku Józefa, któremu Bóg pozwolił przejść przez wiele prób, tak pozwoli na to, abyśmy również przechodzili przez wielkie zmagania. On wie, że nasze życie, to co przeszliśmy dzięki Jego łasce, pomoże innym znaleźć schronienie w Najwyższym Bogu.

Pierworodnego nazwa Józef Manases, ponieważ powiedział: Bóg mi dozwolił zapomnieć o wszelkiej udręce mojej i o całym domu ojca mego” (Rdz. 41:51).

Bóg pozwolił zapomnieć Józefowi o wszystkich trudnościach i całym bólu. Jest coś cudownego w tym, że Bóg może wykorzystać wszystko ku dobremu. Z Jezusem w sercu zawsze w końcu przychodzi taki czas, że Bóg pozwala nam zapomnieć o wszystkich problemach z przeszłości.

A drugiego nazwał Efraim, bo powiedział: Rozmnożył mnie Bóg w ziemi niedoli mojej” (Rdz. 41:52).

Bóg rozmnożył go dokładnie w tych dziedzinach, które gnębiły go. W ziemi twojej niedoli, wśród twoich bitw, jest takie miejsce, gdzie Bóg przysporzy ci owoców.

Zastanów się nad tymi obszarami twojego życie, w których dokonują się największe zmagania. W tej dziedzinie Bóg rozmnoży cię w taki sposób, że serce twoje zostanie zaspokojone w pełni, a Boże serce uwielbione. Ostatecznie, Pan dotknie wielu innych tym, co ty zdobyłeś. W świecie, który jest powierzchowny, Chrystus stworzy w tobie coś, co jest głębokie i żywe.

Bóg nie obiecywał nam, że zachowa nas przed dolinami i cierpieniem, lecz obiecał nam, że tam wydamy owoc. Niewątpliwie każdy z nas, zanim osiągniemy ostateczny cel w Bogu, przechodzi przez doliny. Gdy trwamy wierni Jemu w czasie tych prób, zacznie pojawiać się w naszym duchu charakter i natura Chrystusa Jezusa i Chrystus zostanie objawiony tym wokół nas. Bóg chce, aby twoje życie stało się kluczem otwierającym Boże miejsce schronienia dla innych.

Panie, Ty jesteś Bogiem gór i dolin. Wiem, że Twoja wierność jest moją tarczą i moim murem. Dziękuję Ci za odkupienie moich życiowych starć, wielbię Ciebie za uzdrowienie mnie i zapomnienie traumy z przeszłości. Pomóż mi Panie zapamiętać to, czego się nauczyłem. Spraw, abym pamiętał, że życiowe kryzysy są zawsze poprzedzają wzbogacenie mojego życia. Pomóż mi rozpoznać to, że moje miejsce owocowania jest w cierpieniu. W imieniu Jezusa. Amen.

~ ~ ~ ~ ~ ~

Ten fragment został zaadoptowany z jednego rozdziału nowej książki pastora Frangipane „The Shelter of the Most High” (Wydanej przez Charisma House). Więcej informacji na temat tej książki na stronie Arrow Bookstore: http://www.arrowbookstore.comtopod

Podobni do Chrystusa

(Dosł.: Christ-Responders)

Francis Frangipane

Kiedyś wybrałem się rano na przejażdżkę rowerową, gdy nagle usłyszałem po lewej stronie straszliwy huk wypadku samochodowego, który wydarzył się około 25metrów ode mnie na światłach. Odwróciłem się dokładnie w tym momencie, aby zobaczyć jak jeden samochód ślizga się bokiem, a drugi z rozbitym grillem i budą pchnięty jak mops, kiwał się tam i z powrotem od uderzenia.

Zupełnie nie wiedziałem, co robić w takiej nagłej sytuacji, poza tym, jak się wybiera numer na policję. Podchodząc do miejsca wypadku, okazało się, że zmagam się ze barierą strachów i obaw: Co tam zastanę? Czy pasażerowie będą krwawić, czy będą poważnie ranni, a może martwi? Co zrobię, jeśli samochód stanie w ogniu? Gdy tam dotarłem, okazało się, że w wypadku brało udział tylko dwóch kierowców. Na szczęście obaj byli mocno wstrząśnięci, ale nikt nie był ranny.

Jednak, ze mnie nie wszystko było w porządku. Zmartwiła mnie moja niezdolność do szybkiej reakcji. Gdy przybyła policja, odszedłem zastanawiając się nad swoją reakcją na ten wypadek. Zdałem sobie sprawę z tego, że spory udział w moim strachu odgrywał brak przeszkolenia. Brak umiejętności w zakresie pierwszej pomocy spowodował, że byłem nieprzygotowany na radzenie sobie w takiej trudnej sytuacji. Bez wiedzy i umiejętności jakie dają odpowiednie szkolenia, jedyne co mogłem zaoferować to telefon na policję.

Dlaczego piszę o tej historii? Wielu z nas, jako chrześcijanie, nie jest przygotowanych na zajmowanie się nagłymi duchowymi przypadkami życiowymi. Jesteśmy „zbawieni”, potrafimy się modlić, co jest duchowym odpowiednikiem telefonu na 997, lecz nie zostaliśmy przeszkoleni w zajmowaniu się kryzysowymi i życiowymi sprawami. Nieliczni są adeptami walki duchowej; reszta nie ma pojęcia jak doprowadzić do pojednania, gdy pojawia się podział; nie są przekonani w usługiwaniu uzdrowieniem czy rozeznaniem spraw.

Widzisz, przeżycie zbawienia jest pierwszym krokiem w życiu nieustannego duchowego szkolenia i wyposażania. Nie wszyscy będą pastorami czy misjonarzami, lecz i tak wszyscy powinni wiedzieć, jak reagować w nagłych sytuacjach.

Pomyślmy o królu Dawidzie. Powiedział, że Pan „zaprawia moje ręce do walki” (Ps. 18:34). Dawid nie tylko walczył, rzucając się na wiatr, lecz Bóg szkolił go tak długo, aż Dawid potrafił napiąć łuk ze spiżu i stał się mężny w boju. Gdy inni uciekali wystraszeni spojrzeniem Goliata, Dawid planował ścięcie jego głowy. Skąd miał tyle przekonania? Bóg szkolił go w czasie wcześniejszych spotkań z niedźwiedziem i lwem. Dawid wiedział, co robić w kryzysowej sytuacji.

Żyjemy dziś w stanie narodowego kryzysu (USA), lecz większość chrześcijan wykręca tylko 997 w modlitwie. Musimy jako siły pierwszego reagowania być ludźmi, którzy znają Boga i potrafią dokonywać Bożych wyczynów (p. Dan. 11:32).

Naprawdę każdy widzi, że społeczeństwo i ekonomia upada, lecz Bóg powołuje nas do odbudowy starożytnych ruin, a nie do przechadzania się wśród nich i dziwienia, co też takiego się stało. Jesteśmy powołani na naprawiaczy wyłomów, odnowicieli ulic, w których mamy mieszkać (p. Iz. 58:12). Duch Święty ma odpowiedzi na problemy naszych miast i sąsiedztw, twórcze środki, które przywrócą pokój i powodzenie naszym społeczeństwom.

Są cierpiący ludzie, których Bóg chce przez nas dotknąć, a jednak zanim będziemy mogli wyjść do nich, najpierw Duch Święty musi nas wyszkolić. Pan mówi w Iz. 50:4: „Wszechmogący Pan dał mi język ludzi uczonych, abym umiał spracowanemu odpowiedzieć miłym słowem, każdego ranka budzi moje ucho, abym słuchał jak ci, którzy się uczą„. Chrystus chce, aby nasze języki były wyszkolone, abyśmy mówili jako Jego przedstawiciele. Ludzie są zmęczeni, a Pan chce usłużyć sercem w serca tym, którzy są wyczerpani bitwą.

Widzisz, nie wystarczy być Chrześcijaninem i po prostu starać się być dobrym, musimy być wyszkoleni. Takie szkolenie może pochodzić bezpośrednio od Ducha Świętego lub Duch Święty może użyć już wyszkolonych ludzi, aby nas uczyli. Zaprawdę, jeśli widzimy kogoś, kto jest podobny do Chrystusa w jakiejś szczególnie dziedzinie, kto reaguje na życiowe sytuacje z cichym autorytetem, nie powinniśmy się wahać lecz poprosić go o to, aby nas uczył w tej dziedzinie, w której jest dojrzały (p, Ef. 4:11-12). List do Hebrajczyków przynagla nas, abyśmy „pamiętali na wodzów waszych, abyście rozpamiętując ich koniec, naśladowali wiarę ich” (Hbr. 13:7).

Naszym zadaniem nie jest kopiowanie innych, lecz po uważnym zbadaniu ich zalet – rozważając wpływ ich życia – starali się od nich uczyć. Sam Jezus powiedział: „Nie masz ucznia nad mistrza, ale należycie będzie przygotowany każdy, gdy będzie jak jego mistrz” (Luke 6:40).

Umiłowani, mamy być podobni do Chrystusa. Skupieni na Nim, nie uważajmy za słabość poszukiwania duchowego szkolenia u tych, których On posyła. Podobnie jak ja chciałem poznać zasad pierwszej pomocy, tak też musimy wiedzieć jak usługiwać w nagłych duchowych przypadkach.

Obecny stan naszego świata to nie tylko osąd Boży, lecz całe mnóstwo możliwości do wykorzystania przez kościół. Ten stan świata sprawia, że ludzie są podatni na ewangelizację a Bóg potrzebuje uczniów, którzy będą wyszkoleni i sprawdzeni. Nie możemy stać sparaliżowani przez strach, obserwując katastroficzne wydarzenia jakie otwierają się przed nami.

Musimy być ludźmi reagującymi jak Chrystus.

продвижение сайта

Każdy kto szuka, znajduje

Logo_Frangipane

Francis Frangipane

Nietrudno jest rozpoznać kogoś, kto spędza dużo czasu na śledzeniu najnowszych informacji; jego rozmowy przepełnione są dramatyzmem ostatnich wydarzeń. Nie jest również trudno rozpoznać, że jakaś osoba właśnie wyszła z jakichś sportowych rozgrywek, ponieważ jej twarz pokazuje, jaki był wynik. Podobnie jest z ludźmi, którzy spędzają dużo czasu na szukanie Boga.  Niewzruszony pokój strzeże ich serc a ich wygląd promieniuje światłem, jak poranna rosa niebios. Umiłowani, wszystko powinno się sprowadzać do szukania Boga

Pieczęć wieczności

To wstyd, że w naszych czasach nabożeństwo w kościołach nie są bardziej skupiona na prawdziwym szukaniu Boga, Tak, czcimy Boga i dziękujemy Mu za to, co zrobił. Słuchamy kazań i, być może, cieszymy się ze społeczności z innymi, jednak rzadko kiedy opuszczamy nasze zgromadzenia z ogniem wieczności bijącym z twarzy. Zamiast tego napełniamy się informacjami o Bogu, zupełnie się do Niego nie zbliżając, a większość z nas nadal nie jest świadoma Jego obecności.

O ile potrzebujemy właściwych programów kościelnych, społeczności, czasu na szkolenie w służbie, nie wolno nam automatycznie przyjmować, że religijna indoktrynacja zastąpi szukanie Boga. Często przeżywam błogosławieństwo słuchając współczesnej chrześcijańskiej muzyki, niemniej nawet pobożne przedstawienie nie zastąpi mi mojego osobistego spotkania z Bogiem.

Zadajmy więc sobie pytanie: Czy jest miejsce i czas w moim duchowym życiu, na poszukiwanie Boga? Co będzie jeśli Boży Duch naprawdę pragnie zamanifestować się w czasie naszego nabożeństwa? Czy Pan będzie musiał czekać aż skończymy przewidziany program? Szanuję i uznaję konieczność porządku, potrzebujemy zaplanowanego czasu na ogłoszenia i określone cele, które obecnie zajmują niedzielne poranki, lecz czy robimy miejsce dla Samego Boga?

Nie wiedział, że jego twarz promieniowała.

Gdy po raz pierwszy zdecydujemy się zbliżyć do Boga, może wydawać się, że niewiele mamy do zaoferowania, lecz bądźcie pewni: nawet myśl o szukaniu Boga jest krokiem ku przemianie. Może jednak być tak, że nie będziemy w stanie zauważyć pierwszych znaków duchowej odnowy, ponieważ w miarę jak wzrastamy w świadomości Boga, równocześnie spada poczucie świadomości samych siebie. Choć możemy nie dostrzegać tego, że się zmieniamy, inni na pewno dostrzegą.

Zastanówmy się nad doświadczeniem Mojżesza. Sługa Pański wstąpił na Górę Synaj i tam stał przed żywym Bogiem. Oczy Mojżesza naprawdę zostały napełnione podobną do Słońca chwałą Bożą; rzeczywiście usłyszał fizycznie głos Pański. Jednak, gdy wrócił do ludzi, Biblia mówi, że „nie wiedział, że skóra na twarzy jego promieniowała od rozmowy z Panem” (Wyj. 34:29). Gdy Izraelici zobaczyli ogień Bożej chwały na twarzy Mojżesza „bali się przystąpić do niego” (w.30). Zobaczyli, że był z Bogiem.

Kościół potrzebuje ludzi, którzy, podobnie jak Mojżesz, wspięli się bliżej Wszechmocnego, ludzi, którzy stają w świętym ogniu Bożej obecności. Tymczasem, jesteśmy wyczerpani sporami o marginalne doktryny czy rodzaj muzyki granej na nabożeństwach.

Być może są pewne korzyści z nieustannego debatowania doktrynalnych szczegółów, lecz czy faktycznie bardziej pragniemy rzeczywistości Bożej?

Dzień po dniu naszym celem jest,a by być bliżej Boga. On nakazał, abyśmy z odwagą przychodzili do tronu łaski. Aby przyjąć pomoc, której potrzebujemy, najpierw musimy przyjść do Jego tronu. Pamiętaj również o tym, że przekonanie pochodzi wyłącznie z Samego Chrystusa. On obiecał, że „Każdy kto szuka, znajduje, kto puka, temu otworzą” (Mt. 7:8).

Chcemy życia o wzrastającym oddaniu, a może się to zacząć okresem zbliżania się. Pomimo naturalnych i duchowych trudności, gdy trwamy, Pan zapewnia nas: „O ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy Go proszą„!  (Matt. 7:11).

Jeśli nie ustaniemy w szukaniu i pukaniu, odkryjemy wzrastające stopnie intymności z Bogiem. Nawet teraz, ON zbliża się. Pan obiecuje: „Każdy kto szuka,…znajduje” (Mat. 7:8).

Mistrzu, celem mojej egzystencji jest, aby mieć więcej Ciebie. Zbliż się, błogosławiony Zbawicielu, spełnij Swoje pragnienia wobec mnie, spełniając moje pragnienia wobec Ciebie.

deeo.ru

Bliskość naszego Boga

Logo_Frangipane

Francis Frangipane

W Psalmie 73, Asaf mówi o swoich zmaganiach, które czasami możemy odczuwać i my. Kwestionuje to, że złym ludziom dobrze się powodzi, podczas gdy sprawiedliwi są karani. Cała ta sprawa sprawiała mu problemy dopóki nie wszedł do świątyni Bożej. Gdy już znalazł się w obecności Boga, zdał sobie sprawę z pomyłki. Gdy porównał siebie do niewierzącego, zobaczył, że bez Bożego działania w życiu, nie ma się czym chlubić. Powiedział: „Gdy rozgoryczone było moje serce w nerkach czułem kłucie, byłem głupi i nierozumny, byłem jak zwierzę przed tobą” (21-22).

W końcu, jego dusza rozświetliła się, gdy zastanowił się nad tym, że jedynie Bóg jest jego zbawieniem, a jego więź z Bogiem jest jego siłą. Napisał: „Bo przecież ja zawsze jestem z Tobą, prowadzisz mnie według rady swojej, a potem przyjmiesz mnie do chwały swojej. . . Kogóż innego mam w niebie, jeśli nie ciebie? I na ziemi w nikim innym nie mam upodobania! Bóg jest opoką serca mego i działem moim na wieki” (23-26).

Końcową myślą objawienia Asafa jest wers 28, gdzie napisał: „Lecz moim szczęściem być blisko Boga„.

Niech ta prawda zostanie raz na zawsze ustabilizowana: to bliskość Boga wydaje w naszym życiu dobro. Chrześcijaństwo nigdy nie było przez Boga zaplanowane tak, aby było podtrzymywane przez miłych ludzi starających się wyglądać na dobrych. My nie jesteśmy dobrzy, nie jesteśmy mądrzy i nie jesteśmy sympatyczni. Jedynym, co podtrzymuje prawdziwe chrześcijaństwo jest prawdziwa jedność z Jezusem Chrystusem. To Jego bliskość we wszystkim wydaje nasze duchowe owoce.

Jeśli jesteśmy uczciwi to przyznamy, że bez Bożego działania nie ma niczego moralnie wyższego czy znacząco pozytywnego w naszym życiu. Nasze ciało ma takie same cielesne pasje, jak ludzi w świecie; nasza dusza nosi w sobie ten sam bark poczucia bezpieczeństwa i obawy. Tak więc, bez wpływu jaki wywiera na nas Chrystus, nie ma żadnej różnicy między chrześcijanami, a nie chrześcijanami (poza tym, że chrześcijanie żyjący bez Bożej obecności, mogą być bardziej nieznośni). To nasza relacja z Panem ratuje nas przed spełnianiem pożądliwości i pragnień własnego ciała, ponieważ bez Niego nie możemy zrobić nic (Jn. 15:5).

Tak więc, nasza siła nie pochodzi z nas samych; jest raczej wynikiem więzi z Chrystusem. Nasza prawość, jeśli możemy być w ten sposób określeni, bierze się stąd, że nauczyliśmy się stawiać na pierwszym miejscu szukanie Boga; nasz charakter wyrasta z naszej jedności z Jezusem. Chodzi mi o to, że Jezus nie tylko jest pierwszy na naszej liście priorytetów, lecz że Jego wpływy dotykają wszystkich priorytetów. On inspiruje miłość w relacjach; Jego głos buduje integralność. Bóg uczynił „Chrystusa Jezusa” dla nas „mądrością i sprawiedliwością, poświęceniem i odkupieniem” (1Kor. 1:30). Tak więc, szukający Boga pragnie, aby Pan miał upodobanie w każdym aspekcie jego duszy. Wie również o tym, że jeśli jakakolwiek dziedzina serca jest oddzielona od Boga, to będzie on podatny na manipulacje przeciwnika w tej dziedzinie. Chciałbym więc podkreślić prawdę wyrażoną przez psalmistę i powiedzieć na cały głos z przekonaniem: to bliskość Boga jest naszym szczęściem.

O, Boże. Ciebie kocha moja dusza. W Swej wierności wyciągnąłeś swoje ręce ku mnie, a jednak wiele razy dryfuję i oddalam się. Mistrzu, dziś chcę przyznać, że najcudowniejszy czas to ten, który spędzam blisko Ciebie. Gdy serce moje jest blisko ciebie, wtedy korzystam z nektaru życia.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Zaczerpnięte z najnowszej książki pastora Frangipane pt.: And I Will Be Found By You.продвижение сайта оплата за результат

Chodźcie i zobaczcie

Logo_Frangipane

Dwaj synowie Zebedeusza zaczęli swoje duchowe oddanie jako uczniowie Jana Chrzciciela. To Jakub i Jan stali obok proroka, gdy Jezus przechodził. „Oto Baranek Boży” – ogłosił Jan Chrzciciel i od tej chwili ci dwaj zaczęli podążać za Jezusem (Jn. 1:35-37). Jest to głębokie zdarzenie. Jest to również osobiście spisane świadectwo tego, w jaki sposób Jan przyszedł do Syna Bożego, ale też Jan miał coś znacznie głębszego do ujawnienia, niż sam historyczny fakt. Zamierza nam objawić to, czego i my powinniśmy ostatecznie szukać, gdy przychodzimy do Chrystusa.

Spójrzmy na to wydarzenie. Jakub i Jan, usłyszawszy i uwierzywszy mesjańskiej proklamacji o Jezusie, idą teraz, być może w pośpiechu, aby złapać Jezusa. Znajdują się w zasięgu głosu.

A gdy Jezus się odwrócił i ujrzał, że za nim idą, rzekł do nich:Czego szukacie? A oni odpowiedzieli mu: Rabbi (to znaczy: Nauczycielu), gdzie mieszkasz? Rzek im: Pójdźcie, a zobaczycie?” (Jn 1:38-39)

Wiele jest różnych powodów, dla których ktoś przychodzi do Chrystusa. Możemy szukać Go z powodów zdrowotnych czy dla zdobycia kluczy do powodzenia. Być może potrzebujemy uwolnienia, bądź jesteśmy obciążeni troską o bliskich. Podobnie jak Pan zapytał Jakuba i Jana, pyta również każdego z nas: czego szukasz w życiu? Jakie cele cię poruszają? Jakie jest twoje podejście do ostatecznego okresu twojego życia, czy to, co osiągnąłeś da się przelać na wieczne konto, czy też spędzasz czas i energię na to, co jest pozbawione prawdziwego życia?

Jezus zapytał: Czego szukacie? To bardzo ważne pytanie, Pan chce, abyśmy zrobili przegląd tego, co nas pasjonuje, naszych celów a następnie wykreślili kurs życia zwrócony ku niebiańskim wartościom. Widzicie, wielu mówi, że kochają Jezusa. Może mają na myśli to, że mają nadzieję, że może kiedyś Jezusa pokochają, choć teraz mało co Go znają i nigdy nie spędzają czasu na szukaniu Go. Dowodem na to, że Go kochamy, jest zachowywanie Jego przykazań (Jn. 14:15). Co musi Jezus myśleć, gdy tak wielu mówi, że kocha Go, a w rzeczywistości, nie kocha Jego tylko romansuje ze światem? Boże, okaż miłosierdzie.

Jednak, nie tak ma się sprawa z tobą. Pomimo wszystkich twoich słabości i braków, szczerze pragniesz mieć więcej Boga. Ocknąłeś się z tych wszystkich problemów przeszłości i, choć jakby przez ogień, masz serce spragnione bliskiego chodzenia z Panem. Naprawdę, Chrystus widzi to święte pragnienie i dla Niego jest to najcenniejsza część ciebie.

Serce Pana jest również zwrócone ku tym, którzy idą za Nim, choć może kulejąc. Dla tych, którzy zostali poranieni przez niesprawiedliwość bądź skutki grzechu obietnica Pana jest wierna: „Trzciny nadłamanej nie dołamie, a lnu tlejącego nie zagasi, aż doprowadzi do zwycięstwa sprawiedliwości” (Iz. 42:3; Mat. 12:20).

Podobnie jak Jakub i Jan również my „ujrzeliśmy Baranka Bożego” i podobnie jak zapytał ich, Pan zada nam pytanie: Czego szukacie?

Odpowiedź na to testowe pytanie wydaje się dziwna. Nie prosili Go o większą moc czy duchowe dary, lecz prosili Go o coś znacznie bardziej osobistego i intymnego: „Gdzie mieszkasz?

Chciałbym przyjrzeć się ciętości ich odpowiedzi. Chcieli wiedzieć, gdzie Jezus mieszka. Czasami pytanie przerasta proste granice intelektualnego zdumienia i naprawdę ujawnia życiowe poszukiwania człowieka i tak też jest w tym przypadku: szukali możliwości życia z Jezusem; poszukiwali miejsca zamieszkania Boga.

Nie jest złem pragnąć duchowych darów czy prosić Boga o szczególne błogosławieństwo bogactwa i finansowego powodzenia. Nie jest to złe, lecz jest to za mało. Wewnątrz, w sercu szukającym Boga, jest dążenie do czegoś znacznie większego. Często, poszukujemy „miejsca zamieszania” Boga. Tak naprawdę, nasze serca zostały bosko zaprogramowane, są w nich „drogi na Syjon” (Ps. 84). Naszym przeznaczeniem jest jedność z Chrystusem. Wszelkie owocowanie bierze się z duchowego życia w jedności z Jezusem. W przeciwieństwie do tego, wszystko, cokolwiek oferujemy jako ofiarę Bogu, co nie jest wynikiem naszej jedności z Chrystusem, to próżna praca; słaba pociecha. Ponieważ bez Niego nic nie możemy uczynić.

Jan mówi nam w swym pierwszym liście, że ci, którzy mówią, że przebywają w Nim powinni „tak postępować, jak On postępował” (1Jn 2:6). Mieszkanie z Jezusem prowadzi do życia jak Jezus. Umiłowani, mamy jeszcze bardzo dużo do nauczania się i odkrycia jeśli chodzi o naszego Pana! Musimy strzec się duchowego samozadowolenia. Przypomnicie sobie modlitwę Mojżesza. Pod koniec swego życia, po tym, gdy został użyty przez Boga do skonfrontowania i pokonania bożków Egiptu, po zamieszkiwaniu w chwale Pańskiej i po 40 latach wykonywania wielu cudów, Mojżesz modlił się: „Zacząłeś ukazywać swemu słudze swoją wielkość i możną rękę swoją” (Pwt. 3:24).

Czy zacząłeś? Bez względu na to ile osiągnęliśmy, bez względu na objawienia Bożej chwały, zaledwie zaczęliśmy oglądać Jego chwałę. Uczniowie bystro odpowiedzieli: „Rabbi, gdzie mieszkasz?„. Niech będzie to również nasza modlitwa: Gdzie mieszkasz Synu Boży? Gdzie jest miejsce Twego pobytu? Do wszystkich, którzy mają podobne uczucia, Jezus mówi nam to samo, co obiecał im: „Chodźcie i zobaczcie„.

Drogi Mistrzu, zwracam się do Ciebie, Ty jesteś moim największym życiowym celem, pragnę żyć z Tobą i trwać w cudownym życiu zjednoczonym z Tobą.

помогите продвинуть сайт