J. Lee Grady
Bóg nie chce, abyśmy żyli w izolacji. Zdałem sobie sprawę wiele lat temu z tego, że aby wypełnić mój cel, rozpaczliwie potrzebuję innych ludzi. Inwestowali w moje życie rodzice, nauczyciele, trenerzy, pracodawcy, pastorzy, dobrzy przyjaciele i ci, którzy byli wzorem dla mnie. Nie tworzę sam siebie i ty również nie. Każdy osiągnięty sukces jest wynikiem czyjegoś poświęconego nam czasu, aby pouczać, zachęcać czy upominać. To prowadzi do pokory!
Mentorstwo jest podstawową biblijną zasadą. Księga Przysłów otwiera się namową do słuchania nie tylko rodziców, lecz również „słów mędrców” (Przyp 1:6). Mojżesz mentorował Jozuego, Noemi mentorowała Ruth, Eliasz – Elizeusza. Jezus spędził większość Swego czasu z małą grupą uczniów a jeden z nich, Piotr, uczył swego duchowego syna, Marka (1Ptr 5:13), który napisał Ewangelię Marka na podstawie świadectwa Piotra.
Najlepszy sposobem na przekazanie przesłania Chrystusa jest proces mentorstwa. Niestety jest to sztuka, która zaginęła we współczesnym kościele. Jest tak częściowo z powodu rozpadu rodziny, a częściowo z powodu kultury obsesyjnie wynoszącej celebryckie wartości własnych starań i sięgania po wyniki natychmiast. Mentoring jest dla większości z nas procesem zbyt powolnym, ponieważ wolimy nagłe sensacje. Boże Królestwo budowane jest na żmudnym procesie, do którego nie starcza nam cierpliwości.
Niemniej jednak wierzę w to, ze możemy przywołać ponownie biblijne uczniostwo. Tak naprawdę to jestem przekonany o tym, że kościół, odrzucając oparte na programach, bezosobowe, budowane w telewizyjnym stylu pokazy z minionego okresu, radykalnie zawraca do pierwotnego Bożego planu. Gdziekolwiek się udaję, widzę ludzi spragnionych prawdziwych relacji, które uczą ich, jak być graczem w zespole i dojrzałym mentorem.