Category Archives: Grady J. Lee

Życie po Lakeland – porządkowanie zamieszania

Logo_Grady

Grady J. Lee

13
sierpnia 2008

Zapowiedź Todda Bentleya, że jego małżeństwo kończy się rzuciło nasz ruch w korkociąg – a na pytania należy odpowiedzieć.

Nie powinno było się to skończyć w taki sposób.

Ewangelista Todd Bentley ogłaszał przebudzenie w Lakeland jako największe zielonoświątkowe wylanie od czasów Azusa Street. Ze sceny swego gigantycznego namiotu na Florydzie, Bentley głosił do tysięcy, wielu z nich sprowadzając pod scenę do modlitwy. Wielu twierdziło, że na spotkaniach, których dzień po dniu odbyło się ponad 100 zostali uzdrowieni z głuchoty, ślepoty, problemów z sercem, depresji i dziesiątek innych przypadłości. Bentley ogłosił pewnie, że w czasie tego przebudzenia dziesiątki ludzi zostało wzbudzonych z martwych.

Lecz w tym tygodniu, kilka dni po tym, gdy kanadyjski kaznodzieja ogłosił zakończenie swojej wizyty w Lakeland, powiedział swemu zespołowi, że jego małżeństwo rozpada się. Nie oskarżając tempa przebudzenia za osobiste swoje problemy, jego grupa wydała publiczne oświadczenie mówiące, że on i jego żona, Shonnah, będą w separacji. Ta wiadomość zszokowała fanów Bentleya i zasmuciła tych, którzy kwestionowali jego wiarygodność od chwili wybuchu ruchu Lakeland na początku kwietnia.

Wszyscy
ci, którzy przyłączyli się do większości Lakeland,
sprzeciwiali się rozeznawaniu. Oczekiwało się od nich, że przełkną i
pójdą (ang. gra słów „swallow and follow” –
przyp.tłum.) Przesłanie było wyraźne: „To jest Bóg. Nie
kwestionouj”.

Jestem zasmucony. Jestem zniechęcony. I jestem zły. Oto kilka z moich wielu, wielu pytań o to fiasko:

Dlaczego tak wielu ludzi gromadziło się w Lakeland z całego świata, aby pędzić
za ewangelistą, którego poważne problemy z wiarygodnością od samego początku?

Mówiąc bez ogródek: byliśmy po prostu szczerze naiwni.

Od pierwszego tygodnia tego przebudzenia, wielu mających rozeznanie chrześcijan podnosiło pytania o wierzenia i praktykę Bentley’a. Czuli się niewygodnie, gdy powiedział, że rozmawiał w hotelowym pokoju z aniołem. Czuli, że coś jest nie tak, gdy nosił T-shirt z kościotrupem. Dziwili się, dlaczego mąż Boży miałby pokrywać się sam tatuażami. Byli przerażeni, gdy słyszeli o tym, jak sam opisywał, że zwarł się z mężczyzną i wybił mu zęba w czasie modlitwy.

Wszyscy ci, którzy przyłączyli się do większości Lakeland, sprzeciwiali się rozeznawaniu. Oczekiwało się od nich, że przełkną i pójdą (ang. gra słow „swallow and follow” – przyp.tłum.) Przesłanie było wyraźne: To jest Bóg. Nie kwestionuj”. Tak więc, zanim jeszcze wszyscy mogliśmy powiedzieć: Sheeka Boomba” (jak to Bentley często modlił się zza kazalnicy), wielu pojechało do domu, aby modlić się za ludzi i popychać ich na podłogę nierozważnie poddając się stylowi Bentleya.

Oskarżam o ten brak rozeznania, częściowo, surową żarliwość dla Boga. Jesteśmy duchowo spragnieni – co może być dobre, lecz czasami, głodni zjedzą wszystko.

Wielu z nas bardziej wolałoby oglądać hałaśliwe demonstracje cudów, znaków niż spędzić cichy czas z Biblią. Niemniej zostaliśmy dziś skonfrontowani ze smutną rzeczywistością tego, że nasza nieutemperowana żarliwość okazała się znakiem niedojrzałości. Nasze młodzieńcze pragnienie tego co szalone i zwariowane sprawia, że robimy to co głupie. Już był czas na nas, abyśmy dorośli.

Dlaczego nikt w Lakeland nie zdemaskował przychylnych komentarzy na temat
Williama Brahama, które poczynił Bentley?

To mnie zdumiewa. Branham pod koniec swojej służby, zanim zginął w 1965 roku, przyjął straszliwe zwiedzenie. Głosił, że jest reinkarnacją Eliasza, a jego dziwaczne doktryny ciągle są przyjmowane wśród naśladowców funkcjonujących jak kult. Gdy Bentley ogłosił światu, że tan sam anioł, który rozpalił uzdrowieńcze przebudzenie 1950 roku, przybył do Lakeland, całe audytorium powinno było pognać do wyjść.

Dlaczego nikt nie poprawił tego błędu z kazalnicy? Pobożni liderzy mają obowiązek chronić owce przed herezją, a nie karmić je łyżeczką zwiedzenia. Wyłącznie Bóg wie, jak daleko ta trucizna zawędrowała z Lakeland, aby zakorzenić się gdzieś indziej. Niech Bóg nam przebaczy za dopuszczenie do tego, aby Jego Słowo było tak nieprzyzwoicie splugawione.

Pewien znany mi, zielonoświątkowy ewangelista zadzwonił do mnie w tym samym tygodniu, w którym wiadomości o Bentleyu nabrały rozpędu.
Powiedział do mnie: „Teraz już jestem przekonany, że ogromna część charyzmatycznego kościoła pójdzie za antychrystem, gdy pojawi się, ponieważ oni nie mają żadnego rozeznania”. Ojć. Jak dobrze pójdzie, nauczymy się naszej lekcji tym razem i zastosujemy koniczną uwagę, gdy pojawi się oszust.

Dlaczego God TV mówi ludziom, że „wszelka krytyka Todda Bentleya
jest demoniczna”?

To śmieszne stwierdzenie było rzeczywiście padło na jednym z wstępnych pokazów God TV. Rzeczywiście, prowadzący sieć ostrzegał również słuchaczy, że jeśli będą słuchać krytyków Bentleya to stracą swoje uzdrowienia. W najgorszym wypadku jest to manipulacja w kultowym stylu. Biblia mówi nam, że Berejczycy byli szacownymi wierzącymi, ponieważ studiowali Boże Słowo codziennie, „aby zobaczyć, czy tak się rzeczy maja” (Dz. 17:11). A jednak w przypadku Lakeland, szczere intelektualne pytania były postrzegane jako znaki słabości. Oczekiwano od ludzi, że najpierw wskoczą, a potem otworzą oczy. Tylko dlatego, że wierzymy w moc Ducha Świętego nie znaczy, że zatrzymujemy nasz umysły przekraczając drzwi kościoła. Nakazano nam, abyśmy badali duchy.
Jezus chce, abyśmy kochali Go naszymi sercami i umysłami.

Skandalu z Lakeland, może spowodować, że ogromna ilość ludzi poczuje, że zostali przez Bentley’a poparzeni. Niektórzy mogą zrezygnować z chodzenia do kościoła i przyłączyć się do rosnących szeregów zgorzkniałych pozbawionych licencji chrześcijan. Inni mogą przeżyć totalne duchowe rozbicie. Można było tego uniknąć, gdyby liderzy odzywali się głośniej, mówiąc o swoich zastrzeżeniach i zachęcali ludzi do badania duchowych doświadczeń przez filtr Słowa Bożego.

Dlaczego grupa szanowanych przywódców 23 czerwca włożyła ręce na
Bentley’a i publicznie ordynowała go? Czy wiedzieli oni o jego osobistych problemach?

Ta kontrowersyjna ceremonia została zorganizowana przez Peter Wagnera, który czuł, że

jedną z największych potrzeb Bentley’a było właściwe duchowe okrycie (covering). Poprosił pastorów z Kalifornii: Che Ann i Billa Johnsona oraz kanadyjskiego pastora z Johna Arnott, aby włożyli ręce na Bentleya i wzięli go pod swoją opiekę.

Z pewnością Bentley potrzebuje takiej ochrony. Żadna współczesna służba nie powinna być pozostawiona sama sobie; życiu w izolacji bez czeków, bilansów i mądrej porady. Godne pochwały było to, że Wagner wyszedł do Bentleya, i że Bentley uznał swoją potrzebę posiadania duchowych ojców, zgadzając się poddać temu procesowi. Pozostaje jednak pytanie, czy było to mądre, aby polecać Bentleya w czasie zamówionej transmitowanej telewizyjnie usługi, która w tym czasie wyglądała bardziej na koronację króla. Spoglądając w przeszłość, wszyscy widzimy, że byłoby znacznie lepiej, wziąć Bentleya na bok i porozmawiać z nim o jego osobistych sprawach.

Biblia mówi nam, że ordynacja duchownego niesie ogromną odpowiedzialność. Paweł napisał: Rąk na nikogo pochopnie nie wkładaj, nie bądź też uczestnikiem cudzych grzechów (1 Tym. 5:22). Możemy być kuszeni do przyspieszania tego procesu, lecz apostoł ostrzegał przed szybką ordynacją – i on powiedział, że ci, którzy polecą do służby osobę nieprzygotowaną do swego zadania, będą nosić część winy za jego upadki.

Ufam, że Wagner, Ahn, Johnson i Arnott nie wiedzieli o problemach Bentleya przed jego ordynacją. Jestem pewien, że są zasmuceni wydarzeniami tego tygodnia i kontaktują się z Bentleyem i jego żoną, aby podjąć kroki ku uzdrowieniu i odnowieniu. Lecz wierzę, że oni, wraz z Bentleyem i właścicielami God TV winni są Ciału Chrystusa otwarte, publiczne przeprosiny za przedwczesne powierzenie służby Bentleya światłom reflektorów. (Być może takie przeprosiny powinny być nadane w God TV.)

Czy może z tego wyjść cokolwiek dobrego

To zależy od tego, jak ludzie zareagują. Jeśli mężczyźni mający nadzorować Bentleya zaoferują pełne miłości lecz zdecydowane skarcenie i jeśli Bentley zareaguje z pokorą, ustępując ze służby na pewien czas rehabilitacji, możemy być świadkami zdrowego przypadku zastosowania dyscypliny kościelnej w taki sposób, jak to należy robić. Jeśli ci wszyscy, którzy byli tak gorliwi w promowaniu Bentleya będą równie szybcy w pokucie za ich błędne osądzenie, to reszta z nas może głęboko odetchnąć – a wiarygodność naszego ruchu zostanie odnowiona.

Nadal wierzę, że Bóg pragnie nawiedzić nasz naród nadnaturalną mocą. Wiem, że On chce uzdrawiać tłumy i nadal będę modlił się o to, aby uzdrowieńcze przebudzenie zalało Stany Zjednoczone. Lecz musimy walczyć o to, co prawdziwe, nie o imitację.
Prawdziwemu przebudzeniu musi towarzyszyć złamanie, pokora, szacunek i pokuta – a nie arogancja, aktorski talent i pusta wrzawa, które często były widoczne w Lakeland.

Jesteśmy dziś wystawieni na niespotykany czas moralnego upadku i duchowego kompromisu w naszym kraju. Nalegam na każdego w charyzmatycznym świecie, aby modlił się za Bentleya; jego żonę Shonnah; trójkę małych dzieci; zespół Bentleya; mężczyzn i kobiety, którzy służą mu swoimi radami i duszpasterstwem. Módlmy się, aby Bóg zamienił tą kłopotliwą klęskę w możliwość cudownego odnowienia.

J. Lee Grady jest redaktorem magazynu Charisma.

aracer

Zmierzasz w stronę Niniwy … czy Tarszysz?

Grady

Grady J.Lee

Jonasz uciekł sprzed oblicza Bożego, ponieważ nie chciał być prorokiem dla zgubionego świata. W którą stronę ty płyniesz?

W VIII w. przed Chrystusem Jonasz wziął udział w jednym z najbardziej niezwykłych spotkań modlitewnych w historii. Zdarzyło się ono na dnie może wewnątrz gigantycznej ryby. Z mokrymi wodorostami owiniętymi wokół głowy, skórą wybieloną sokami trawiennymi, prorok renegat siadł na na zamulonej membranie żołądkowej, złapał oddech paskudnego odoru krabów, skorupiaków,…w całkowitej ciemności Jonasz modlił się ze słonej głębokości: Ci, którzy trzymają się marnych bożyszczy, opuszczają swojego Miłościwego, lecz ja pragnę ci złożyć ofiarę z głośnym dziękczynieniem, spełnię, co ślubowałem, U pana jest wybawienie”
(Jon. 2:9-10, NASB).

Czasami musimy zanurzyć się w najgłębszym miejscu, zanim wrócimy do Boga. To zrobił Jonasz. Otrzyma drugą szansę na posłuszeństwo w miejscu, które mogło stać się jego wodnym grobowcem.

Czy
uciekasz przed Bożym powołanie na twoim życiu? Czy wynająłeś
wspaniały statek,

aby
zabrał cię do wygodnej strefy, gdzie nie będziesz musiał myśleć o
potrzebach twojej Niniwy?

Ta ryba przepłynęła setki mil na wschód, z powrotem na fenickie wybrzeże, aby wypluć pokutującego proroka na suchą ziemię. Wtedy słowo Pańskie dotarło do Jonasza po raz drugi: Wstań i idź do tego wielkiego miasta, Niniwy (3:2). Nie był to łatwy proces, lecz Jonasz zrozumiał swoje priorytety. Gdy w końcu dotarł do Niniwy ogłosił swoje przesłanie i wzbudził w całym mieście poruszenie. W ciągu kilku godzin wszyscy mówili o żydowskim proroku, ogłaszającym Boski sąd. Wszyscy mieszkańcy asyryjskiej stolicy wraz z królem założyli wory i wzywali imienia Boga Izraela dzięki odważnemu ostrzeżeniu Jonasza. Bóg dotknął całe miasto swym cudownym przebaczeniem, ponieważ oporny mężczyzna w końcu wypełnił swoje boskie zadanie. Wszyscy możemy się w jakiś sposób odnieść do tej historii. Wszyscy jesteśmy wezwani do usługiwania niewiernym Niniwijczykom naszego pokolenia – w pracy, akademiku, sąsiedztwie, mieście i dalej. Każdy z nas jest wezwany do tego, aby być misjonarzem o specyficznym zadaniu, lecz często zwracamy się w przeciwnym kierunku, ponieważ boimy się niepowodzenia, naszych słabości, zniechęcenia doświadczeniami z przeszłości czy po prostu czystego egoizmu.

Jonasz wynajął statek, która zabrał go do Tarszysz (Naukowcy biblijni twierdzą, że było to w Hiszpanii, prawdopodobnie w pobliżu Gibraltaru.), lecz nigdy nie dotarł do ujścia Morza Śródziemnomorskiego. Bóg znalazł go śpiącego na dnie okrętu i wywołał burzę, aby go obudzić. W ciągu kilku godzin został wyrzucony za burtę i skończył jako pożywienie dla ryby. Czy możesz odnaleźć siebie w historii Jonasza? Czy uciekasz przed powołaniem Bożym na twoim życiu? Czy usiłujesz zagłuszyć wołanie zgubionych ludzi? Czy nająłeś luksusowy statek, aby zabrał cię do bezpiecznej strefy, gdzie nie myślisz o potrzebach twoich niniwijczyków?

Wielu dzisiejszych amerykańskich chrześcijan znajduje się w łodzi Jonasza.
Nie chcemy słuchać kazań o ewangelizacji. Nie jesteśmy zainteresowani w ukrzyżowanym życiu, unikamy ofiary. Zamiast zrobić z Wielkiego Nakazu nasz priorytet, zasnęliśmy z iPodami grającymi zuchwałe przesłania o powodzeniu i prosperity.

Lecz słyszę dźwięk wiatru i fal, Bóg posyła sztorm, aby obudzić oszołomiony i nieposłuszny kościół z jego drzemki. Musimy podjąć te same kroki, które zrobił Jonasz:

1. Zbudź się. Nieposłuszeństwo Jonasza wywołało niebezpieczeństwo dla marynarzy. Czy zdawałeś sobie sprawę z tego, że jeśli uchylamy się przed naszą odpowiedzialnością, aby głosić ewangelię Chrystusa, inni giną? Musimy zwlec się z naszych łóżek duchowego letargu i przestać ignorować wołania niewierzących. Dzisiejszy charyzmatyczny kościół ignoruje wezwanie do ewangelizacji. W wielu kościołach większe jest zainteresowanie otrzymaniem osobistego proroctwa, niebiańskimi odwiedzinami, interpretacją snów czy oglądaniem złotego pyłu, niż zdobywaniem dusz. Straciliśmy naszą pierwszą miłość. Wrastamy sami w siebie i jesteśmy zaabsorbowani sobą! Lecz dźwięk alarmu już słychać!

2. Spójrz w górę. Czasami Bóg dopuszcza trudne okoliczności, aby doprowadzić Swój kościół do pokuty. Czy może to być powodem, że nasza ekonomia wyciska nas soki, aż do punktu przełomu? Czy Bóg posłał sztorm, aby zdmuchnął materializm, który sprawia, że jesteśmy pyszni i tłuści? Jonasz został rozebrany do niezbędnego minimum, zanim wylądował w brzuchu ryby. Przeszedł przez straszny proces trawienny, a jednak miłujący Bóg czuwał nad nim. Wielu z nas spotyka się taką samą ciemnością i niewygodą, zanim wynurzymy się umocnieni na nadchodzący okres przebudzenia.

3. Podejmij swoje powołanie. Gdy Jonasz pokutował, ogłosił: U Pana jest wybawienie (2:10). Jakże rozpaczliwie amerykański kościół musi dziś uchwycić się ponownie przesłania o zbawieniu. Musimy przestać biegać, Bóg chce użyć nas wszystkich do zdobywania ludzi dla Chrystusa. Pan dał nam wszystkim przesłanie pojednania i musimy odebrać je na nowo.

Chrześcijańskie życie nie kręci się wokół ciebie i twoich uczynków – jest to powołanie do wyrzeczenia się siebie, do dzielenia się przebaczeniem Jezusa ze wszystkimi wokoło. Jeśli jesteś uciekinierem przed powołaniem Bożym, proszę, zawróć dziś.

J. Lee Grady jest wydawcą magazynu Charisma.

поисковые запросы слова

Bądź trąbą Pańską

Logo_Grady

23
lipca 2008

Słuchając starego kazania Billy Grahama zostałem wyzwany do tego, aby być wiernym heroldem czystej ewangelii.

Kilka tygodni temu oglądałem zabytkowe kazanie Billy Granama, które było pokazywane w telewizji w latach 50 tych. Powiedziałem do przyjaciela, który był razem ze mną, że rzadko kiedy słyszę dziś ewangelię wyartykułowaną tak wyraźnie, jak zostało to zrobione przez tego wspaniałego ewangelistę. Kilka dni później, na moje urodziny mój kumpel przysłał mi trzy nagrane usługi Grahama, które są teraz dostępne na DVD.

W zeszłym tygodniu oglądałem jedno z przesłań z krucjaty Grahama z 1971 roku w McCormick Place w Chicago. Kręcone czupryny, jasne poliestrowe materiały publiczności wyglądały dziwacznie, płynęła ze sceny przed kazaniem muzyka niemal prehistoryczna (Norma Zimmer z The Lawrence Welk Show!). Kulturalne odniesienia sięgały do opery Jesus Christ Superstar oraz hipisowskiej ballady lat 70 tych “Put Your Hand in the Hand.” Ale gdy Graham podniósł w górę swoja wielką Biblię i głosił na tej wypchanej po brzegi arenie (ciągle największa hala wystawowa w kraju) o unikalności Jezusa Chrystusa, nic nie wydawało się przestarzałe. Kazanie mogło być nagrane wczoraj. Jego przesłanie, wydawało się tak naprawdę bardziej właściwe niż mnóstwo chrześcijańskich książek, filmów wideo, blogów i wypełnionych prezentacjami PP nauczań, które rozpowszechniamy w 2008 roku.

Serce
mam przepełnione wołaniem, aby amerykański kościół przestał
mieszać,

tłumić,
obniżać wartość, wypaczać i handlować czystą ewangelią.

uchanie Grahama pobudza we mnie coś głęboko: pasję do głoszenia prawdy i bycia heroldem prawdy dla mojego pokolenia. Serce mam przepełnione wołaniem, aby amerykański kościół przestał mieszać, tłumić, obniżać wartość, wypaczać i handlować czystą ewangelią. Jakże potrzebujemy powrotu do prostoty ewangelii, która przenika serce, wywołuje pokutę i objawia Syna Bożego. Przez kilka tygodni prosiłem Pana, aby uczynił mnie swoją trąbą. W tym moim poszukiwaniu, Pan pokazał mi kilka cech, które ukształtowały biblijnych proroków w Jego rzeczników. Modlę się o to, abyśmy wszyscy przyjęli te same cechy.

1. Prorok jest odważny. Prawdziwi prorocy mieli stalowe kręgosłupy i czoła z krzemienia. Nie ukrywali się, gdy większość nie zgadzała się z nimi. Podobnie jak apostoł Paweł, byli pobudzani do głoszenia, ponieważ święty niepokój burzył się w nich. Oni byli w posiadaniu Boga i musieli przekazywać ten ogień z wnętrza. Czy będziesz modlił się o tą odwagę i powiesza za Izajaszem: „Oto jestem, poślij mnie” (Iz. 6:8) – nawet jeśli wiesz, że będzie sprzeciw?

2. Prorok jest biblijny. Tak wiele z tego, co jest dziś przekazywane jako proroctwo można znaleźć w codziennym horoskopie. Tak zwany „ruch proroczy” we współczesnym kościele został splugawiony przez głupie fanaberie i charyzmatyczne czarownictwo. Na jednej z emailowych list proroczych znalazło się ostatnio słowo mówiące, że ze ścian naszych kościołów zostały zbudzone uśpione anioły (Nie jest to nawet z dala biblijne). Inne przewidywało, że Bóg zacznie mówić do ludzi przez nazwy cukierków i dżinsów.
Tak wiele z naszego proroczego słownika brzmi jak ciepłe i kręte wróżbiarstwo. Tego rodzaju „imitacja proroctwa” może łaskotać i wywoływać dreszcze w łaskotliwych uszach, lecz jest znakiem firmowym dla dzieci, które nie chcą dorosnąć. To czego potrzebujemy to słowa, które wbije się w nasze zęby – prawdziwego mięcha, którym jest Słowo Boże.

3. Prorok nie poddaje się kompromisom. Natan był gotów skonfrontować grzech króla Dawida, pomimo że jako prorok był na utrzymaniu dworu. A jednak dziś praktykujemy zasadę: „podrap mnie w plecy, a ja podrapię twoje”. Prorokujemy to, co ludzie chcą usłyszeć, abyśmy mogli otrzymać honorarium i zaproszenie do powrotu. Takie podejście spowodowało, że całe grupy prorocze zbiorowo spadły na dno. Strzeżcie się mentalności tłumu! Nie wierzcie naiwnie i nie idźcie za nimi. Nie wolno iść za czymś dlatego, że wszyscy inni to robią, lub głoszą. Trzymaj się blisko Pana, rozwiń umiejętność rozeznawania i słuchaj strofującego głosu swego sumienia.

4. Prorok jest współczujący. Niektórzy współcześni prorocy odmawiają konfrontowania ludzi, ponieważ są zbyt mili. Inni mówią pochopnie „jak cięcie mieczem” (p. Przyp. 12:18) a ich słowa są przekazywane w zgorzkniałym, karzącym duchem.
Ani jedni, ani drudzy prorocy nie otrzymają swojej zapłaty. Musimy mówić prawdę i musimy robić to w miłości. Większość ludzi myśli, że prorok Jeremiasz był zły i osądzający, lecz w rzeczywistości on płakał, gdy konfrontował grzechy Izraela. Nie wystarczy prorokować słowo Pańskie – musimy mieć na celu to, aby mówić Jego tonem głosu. Musimy być gotowi, aby wstawiać się i utożsamiać z tym, których konfrontujemy.

5. Prorok utrzymuje siebie w czystości. Gdy Mojżesz zrobił świątynie, Bóg powiedział mu, żeby uczynił srebrne trąby, które miały być „kute” (IV. Moj. 10:2). Jeśli chcemy mówić dla Niego, musimy chcieć znosić proces wytapiania.
(Innymi słowy: przygotowania do kucia!). Zanim Izajasz stał się skutecznym prorokiem, jego usta musiały zostać dotknięte węglem wyjętym spod ołtarza Bożego (p. Iz. 6:6-8). Musimy być gotowi do odwiedzenia niewygodnego pieca uświęcenia. Bóg nie jest bardzo zainteresowany głosem koniunkturalnym, pobudzającym, charyzmatyczną czy technologiczną umiejętnością, których oczekujemy dziś od sławnych kaznodziejów. To, co się liczy to czysta zawartość, a może ona przepływać tylko przez czyste naczynie.

6. Prorok wiernie trzyma się powołania. Jonasz usiłował uciec jak najdalej od Niniwy, lecz Bóg drugiej szansy wykorzystał dziwne naczynie, aby zawrócić proroka na właściwy kurs. Wymagało to odwiedzin w brzuchu ryby, gdzie prorok spędził trzy dni w ciemności, dusząc się w sokach trawiennych. Gdy ryba zwymiotowała go, był lepiej przygotowany, aby wypowiadać słowa z niebios. Podobnie jak Jonasz, amerykański kościół odszedł od swej ewangelizacyjnej misji.
My, charyzmatycy podniecamy sie proroctwami, aniołami, uzdrowieniami, wizjami, snami, złotym pyłem i prosperity, lecz gdy przychodzi do zdobywania dusz to nie jesteśmy zainteresowani. Podobnie jak Jonasz, amerykański kościół zaokrętował się na statek w stronę Tarszysz – narażamy niewierzących na niebezpieczeństwo z powodu naszego nieposłuszeństwa.

Teraz jest czas na to, abyśmy odebrali naszą rolę jako trąby Pana. Obyśmy wzięli szatę Billy Grahama i mówili do naszego pokolenia z odwagą, biblijną spójnością,charakterem, współczuciem, czystością i wiernością.

J. Lee Grady jest redaktorem magazynu Charisma. DVD Billy Grahama można
zamówić na billygraham.org.
стоимость веб аналитики

Prawdziwi bohaterzy chrześcijaństwa XXI w.

Logo_Grady

Grady J. Lee

17 lipca 2008

Czerpię głęboką inspirację z przykładu odważnych chrześcijan, których spotykam w rozwijającym się świecie. Pozwólcie, że przedstawię wam kilku z tych zdumiewających ludzi.

Kim chcesz być – bohaterem czy znakomitością?

Nasza narcystyczna kultura kusi nas do tego, aby sprzedawać swoje dusze za pięć minut sławy w reality show. Niewiele różnią się od tego współczesne kościoły, gdzie rozwinęliśmy kulturę znakomitości, która przekształca pastorów w motywacyjnych guru, a liderów uwielbienia w gwiazdy popu. Kiedy jednak odwiedzam takie miejsca jak Kenia, Nigeria czy Chiny, nie spotykam typowych chrześcijańskich znakomitości. Znajduję tam pokornych bohaterów, prostych ludzi, którzy wstrząsnęli moim światem. Oni to stają się dla mnie wzorami.

Kiedy
jednak odwiedzam takie miejsca jak Kenia, Nigeria czy Chiny, nie
spotykam typowych chrześcijańskich znakomitości. Znajduję tam
pokornych bohaterów, prostych ludzi, którzy wstrząsnęli
moim światem. Oni to stają się dla mnie wzorami .

Kelechi jest moim najodważniejszym afrykańskim przyjacielem. Samotny zaczął w Nigerii kilka lat temu służbę, która skupia się na ewangelizowaniu niebezpiecznych zbrojnych gangów. Niektóre z tych paramilitarnych grup porwały w zeszłym roku pracowników firmy wydobywającej ropę naftową w bogatym w nią obszarze tego kraju.
Lecz Kelechi nie boi się ich pistoletów i maczet. On sam pozwolił się porwać po to, aby odbyć twarzą w twarz rozmowę z przywódcą gangu.

Kelechi szkoli również uczniów koledżu w zdobywaniu przywódców nigeryjskiego kampusu „kultów”. Ta tajemnicza braterska organizacja wykonuje różne okultystyczne rytuały a jej członkowie są czasami zaangażowanie w składanie ofiar z ludzi.
Jednak Kelachi i jego przyjaciele ryzykują życiem każdego dnia, dzieląc się Chrystusem z tymi ludźmi.

29 letniego Jeet’a spotkałem w czasie podróży do północnych Indii w lutym. Jego hinduski ojciec wyrzekł się go, gdy Jeet nawrócił się na chrześcijaństwo w wieku 17 lat. „Mój ojciec powiedział, że jeśli odrzucę Jezusa to mogę wrócić do domu” – powiedział Jeet stanowczym tonem. Nie był w domu rodzinnym od 14 lat. Jest wątłej budowy, lecz jego serce płonie ogniem odwagi. Zakłada kościoły w dwóch hinduskich najbardziej opornych stanach – Bihar and Orissa. Właśnie ostatniego Bożego Narodzenia grupa hinduskich fanatyków zaatakowała go i nakazała mu zakończyć prowadzenie spotkań. Straszyli również śmiercią jednego z jego kolegów. „Powiedzieli mi, że nie ma potrzeby, aby głosić tutaj ewangelię – powiedział Jeet. – lecz ja powiedziałem im, że jest to nakaz od Jezusa, aby głosić wszystkim ludziom”.

Gwatemalskiego pastora, Otoniela, spotkałem siedem lat temu w czasie mojej pierwszej podróży do tego kraju. Mieszka na terenie, który został głęboko poraniony przez gwatemalską 36 letnią wojnę domową.
Gdy został ochrzczony w Duchu Świętym, założył w 1980 roku kościół w mieście El Rosario. Wzrastający kościół stał się latarnią nadziei w tym będącym w potrzebie regionie.

Dziś, ze swego nowoczesnego, trzypokojowego mieszkania dokarmia większość biednych dzieci w tym mieście, prowadzi sierociniec i centrum szkolenia zawodowego, codziennie głosi ewangelię przez radio.
„Któregoś dnia pójdziemy do innych narodów i rozszerzymy ewangelię” – powiedział mi.

Jeyasingh jest odważną hinduską niewiastą, które nie pasuje do żadnych schematów. W narodzie, w którym kobiety ciągle cierpią niewyobrażalną dyskryminację i wykorzystanie, ona pracuje niezmordowanie jako przywódca wśród wzrastających zielonoświątkowych kościołów. Mająca obecnie 54 lata, Jeyasingh, szkoli młodych pastorów ze swej odizolowanej szkoły w stanie Bihar, na północy Indii, gdzie hinduskie tradycje są bardzo silne. Jej szczególną troską jest, aby wykształcić więcej kobiet; te, które nawracają się na Chrześcijaństwo dodatkowo zmagają się z nauką Biblii, ponieważ odmawiano im edukacji.

Widziałem w oczach Jeyasingh ogień, który nie często udaje mi się spostrzegać w moim kraju. Była to mieszanina świętej odwagi z nieugiętą miłością. „Cały ten kraj będzie ogarnięty ogniem” – powiedziała o przyszłości Indii.

Xuan zakłada kościoły w Chinach. Spotkałem go na tajnej konferencji szkoleniowej, która odbywała się w pobliżu Hong Kongu siedem lat temu. Opowiedział mi o tym, jak uzbrojeni buddyści zaatakowali go średniowiecznymi mieczami, gdy starał się ewangelizować na północy Chin kilka lat wcześniej. W czasie konferencji oszczędzał mydło i szampon z hotelowego pokoju, aby je zabrać na misyjne podróże.
Nie miał pieniędzy, lecz jego wiara była wielka.

Ci ludzie są moimi bohaterami. Oni wyrzekli się siebie i wzięli na siebie krzyż. Oni znoszą prześladowania rządowych urzędników, złych wieśniaków i członków rodziny – a jednak żyją, jedzą i oddychają z pasją: aby Chrystus został poznany przez złamany świat.

W książce „A Time for Heroes” (Czas na bohaterów), duński ewangelista brat Andrzej rzucił wezwanie nam wszystkim, abyśmy raczej stali się bohaterami, niż znakomitościami. Napisał: „Bracia i siostry, teraz jest czas. Chrystus idzie przed wami, towarzyszą Mu liczni bohaterzy wiary, którzy szli wcześniej. Pouczeni ich przykładem baczmy na Boże wezwanie, aby być bohaterami wiary, abyśmy mogli powiedzieć wraz z apostołem Pawłem: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem”

J. Lee Grady redaktor naczelny Charisma.

вирусный маркетинг продвижение

Znaki prawdziwego przebudzenia_02

logo

Julio Ruibal, został zabity za swoją wiarę 1995 roku, pozostawiając nam spuściznę przebudzenia. Wdowa po nim, Ruth, dzieli się w tym wywiadzie tym, w jaki sposób ewangelia przemieniło Boliwię wlatach 70tych, a następnie Kolumbię w latach 90tych.

W zeszłym tygodniu dzieliłem się z wami pierwszą częścią wywiadu z Ruth Ruibal, wdowy boliwijskiego ewangelisty Julio Ruibal – który znany był jako „apostoł And”. Ruth opisywała w jaki sposób ewangelia przemieniła Boliwię w latach 70tych. W drugiej części opowiada o porywających nawróceniach, które działy się w czasie tego przebudzenia i o tym, jak to rozpaliło wzrost kościoła. Przekazuje również kilka słów ostrzeżenia dla  amerykańskiego kościoła.

Charisma:
Żyłaś w czasie wspaniałego okresu przebudzenia w Boliwii. Co do tego doprowadziło? Czy było dużo modlitwy i postu?

Ruth Ruibal: przed przebudzeniem największy ewangeliczny kościół w La Paz, w Boliwii, liczył 90 członków. Misjonarze z różnych denominacji pracowali przez dziesięciolecia z małym skutkiem. Wiem, że Pan uczcił te lata pracy, wytrwałości i modlitwy.

Rozpaczliwie potrzebujemy przebudzenia w Stanach Zjednoczonch. Niemniej historycznie, przebudzenie zaczyna się od pokuty.

Julio przeżył nawrócenie w Kalifornii jako bardzo głęboką pokutę, uwolnienie i wewnętrzne uzdrowienie. Gdy wrócił do Boliwii w rok później, znalazł kilku misjonarzy, lecz oni myśleli, że oszukuje, ponieważ dzielił się obietnicą jaką otrzymał do Pana, że „nawet stadiony będą za małe, aby pomieścić tłumy”. Przede wszystkim, to oni byli tu od dziesięcioleci, a rezultaty nieliczne.

Julio był mężem modlitwy, postu i posłuszeństwa nawet w wieku 19 lat, gdy przebudzenie się zaczęło. Gdy założyliśmy w 1974 roku kościół, uczyliśmy młodych ludzi, po czym oni szli wieczorem do domowych grup i uczyli tego, czego się nauczyli. Potem schodziliśmy się znowu razem na spotkania i modliliśmy się o ludzi ze zgromadzenia. To znaczy modlitwa trwała od 22.0 do 2.30 czy 3.00 rano, codziennie. Było mnóstwo modlitw.

Charisma:
Oczywiście, gdy wybuchło przebudzenie, było wiele nawróceń. Opowiedz nam o tych liczbach ludzi, którzy przychodzili do Pana.

Ruibal:
To się zaczęło na stadionie w La Paz, gdy tysiące przyszły. Po spotkaniach, policja brała Julio ze stadionu w ambulansie dla jego bezpieczeństwa. Wracał do domu, aby słuchać radia jeszcze przez kilka godzin. Słyszał wtedy o wszystkich cudach, które jeszcze się działy na stadionie! Za sceną on spędził wiele dni na poście i modlitwie.

Pewnego dnia spotkanie miało zacząć się o 10 rano, lecz policja zadzwoniła do Julio, aby prosić o radę. Tłum zjawił się około 5.00, aby zająć miejsca na stadionie, lecz gdy dotarli, okazało się, że stadion jest już pełen. Ludzie spędzili tutaj całą noc i cały tłum liczył teraz 40.000. Policja obawiała się rozruchów. Tego dnia Julio głosił do tłumu na stadionie, a potem ze ściany stadionu do tych na zewnątrz. Cuda działy się, gdy ludzie pokutowali i przychodzili do Jezusa.

Od tej chwili stadiony były za małe, aby pomieścić tłumy. Spotkania prowadzono na wzgórzach i placach. Nie było takiego systemu nagłaśniającego w tym czasie, aby dotrzeć do tysięcy ludzi. Przynosili więc radia tranzystorowe i włączali je tak głośno jak tylko się dało.

Ponieważ spotkania były przekazywane drogą radiową, każdy mógł usłyszeć, co głoszono. Zbory Boże (Assemblies of God – amerykański  kościół zielonoświątkowy) sprzedały 33.000 Biblii i Nowych  Testamentów w zaledwie w ciągu 2 tygodni. W końcu Argentyńskie  Towarzystao Biblijne i inne sklepy również musiały wysyłać swoje zapasy magazynowe.

Charisma:
Jakie był najbardziej zdumiewający cud, jaki zdarzył się w tamtych latach?

Ruibal:
Zwykle Julio przychodził do domu i mówił, do mnie i córek:  „Dziewczyny nie uwierzycie, co dziś Jezus zrobił!” i  opowiadał nam, w jaki sposób Pan dotykał niektórych  potrzeb ludzkich. Niemniej, dla Julio największym, najbardziej  niezwykłym cudem było to jak Pan może wejść w nasze życie i przemienić nas.

Nawrócenie  jest rzeczywiście największym cudem. Czyż nie tak powiedział Jezus?  Powiedział nam: „Nie radujcie się z tego, że duchy są wam  podległe, lecz cieszcie się z tego, że wasze imiona są zapisane w  niebie” (Łk. 10:20). To cieszyło go najbardziej – cud przemienionego życia, nie tylko fizyczne cuda.

Charisma:
Zakładanie kościołów również było produktem ubocznym  przebudzenia. Czy masz jakieś pojęcie, jak wiele nowych kościołów zostało zapoczątkowanych w wyniku tego, co działo się w Boliwii?

Ruibal:
Ekklesia, kościół, który zaczął się w La Paz ma obecnie  ponad 23.000 członków. Ma ona już kościoły-córki w  każdym stanie kraju. Są również kościoły w Stanach  Zjednoczonych, Kolumbii i myślę, że w Argentynie, które  wyrosły z niego. Mogą nie być one organizacyjnie powiązane z La Paz,  lecz wyszły one z tego kościoła. Jest około 15 kościołów,  które zostały zapoczątkowane w samym La Paz w wyniku tego przebudzenia.

Charisma:
Wraz z mężem przeprowadziliście się do Kolumbii i wtedy został zabity  w 1995 roku. Prześladowania i męczeństwo są również produktami  ubocznymi przebudzenia, o czym nie chcemy mówić. Jak śmierć twojego męża rozpaliła przebudzenie w Kolumbii.

Ruibal:
Gdy Julio został zabity, kościół w Cali, zjednoczył się w  modlitwie, najpierw w koloseum z udziałem 20.000 ludzi w marcu 1995  roku, a następnie z 40.000 w sierpniu i 45.000 w listopadzie. Gdy zaczęliśmy się modlić razem, miało miejsce kilka rzeczy:

Kościoły  zaczęły rosnąć i ewangelia sięgnęła po następna grupę społeczną –  biznesmeni, prawnicy, nauczyciele, politycy, nowi osiedleńcy i wielu  innych przychodziło do poznania Pana. Generalnie atmosfera w mieście  zmieniła się i był świeży głód Pana wśród większej  populacji. W pierwszych dziewięciu miesiącach (marzec – listopad)  sześciu z siedmiu głównych narkotykowych panów w Cali  zrezygnowało, a ostatni nawrócił się w dziewięć miesięcy  później. Przestępczość w mieście spadła i było to zupełnie inne miasto.

Jedno z  najbardziej historycznych zdarzeń miało miejsce na pogrzebie Julio.  Prezes stowarzyszenia duchownych poprosił, że skoro Julio był tak  silnie nastawiony na jedność, żebyśmy właśnie tam razem zawarli  przymierze jedności. Wyszli wszyscy pastorzy, chwyciliśmy się  nawzajem i wypowiedzieli krótkie przymierze, którego  słowa są wpisane głęboko w nasze serca nawet dziś: „Jesteśmy jedno i nic nas nie podzieli”.

Generalnie  Cali przeżywa nowy dzień. Widzieliśmy jak przestępczość spada,  widzieliśmy jak ludzie przychodzili do Pana w ogromnych ilościach i  widzieliśmy mocnego chrześcijanina na urzędzie. Niemniej wiemy, że Pan ma dla nas znacznie więcej.

Charisma:
Co powiedziałabyś o amerykańskim kościele dziś, w czasie gdy szukamy prawdziwego przebudzenia?

Ruibal:
Rozpaczliwie potrzebujemy przebudzenia w Stanach Zjednoczonych.  Myślę, że większość z nas zgadza się z tym. Niemniej, historyczne  przebudzenia zaczynają się od pokuty. Musimy przejść ponad ogólnymi  potrzebami kościoła i bardziej osobiście zaangażować się w szukanie  Jego oblicza. Gdy już raz ujrzymy Jego świętość, wtedy możemy prawdziwie pokutować.

Żyjemy w  czasach, gdy wiele ze świata przeniknęło do kościoła. Paweł mówi  nam, że te ostatnie dni są niebezpieczne, lecz nie jest to  niebezpieczeństwo w rodzaju terroryzmu. Niebezpieczeństwo ostatnich  dni to ludzkie serce, które jest egoistyczne, miłujące siebie,  wywyższające siebie, niezależne i nieposłuszne. Serce człowieka kocha  Pana, lecz jeszcze bardziej światowe przyjemności. W dniach ostatnich ludzie będą religijni (możesz ich spotkać w kościele i na chrześcijańskich spotkaniach!), lecz będą odrzucać moc życia prawdziwym chrześcijańskich życiem.

Słowo  mówi nam, że świętość nie jest opcjonalna. Nie chodzi mi tutaj  o listę, co robić, a czego nie robić, lecz o serce. Gdy wchodzimy do  Jego obecności i widzimy więcej Jego świętości, zdajemy sobie sprawę  z tego, jak niegodni i grzeszni jesteśmy i jak wielka jest Jego  miłość. Gdy przeżywamy głęboką pokutę, możemy poznać Jego moc  uzdrowienia – najpierw wewnętrznego człowieka, a potem i zewnętrznego.

Musimy  nauczyć się szukać Go tylko dla Niego samego, a nie dlatego, co może  nam dać. Gdy już nasze priorytety są właściwe, gdy już raz  rzeczywiście padniemy na kolana w pokucie, wierzę, że przebudzenie  przyjdzie, a za nim pójdą znaki i cuda, i to przebudzenie wpłynie na całe społeczeństwo i uzdrowi również naszą ziemię.

Prawdziwe przebudzenie zmieni kierunek naszego kraju. Jeśli nie mamy takiego przebudzenia, obawiam się, że jesteśmy na drodze do zniszczenia.
Niech Bóg błogosławi Amerykę i ma dla niej miłosierdzie.

deeo

Znaki prawdziwego przebudzenia_01

logo

Julio Ruibal, któr został zamęczony za swoją wiarę 1995 roku, pozostawił nam spuściznę przebudzenia. Wdowa po nim, Ruth, dzieli się w tym wywiadzie tym, w jaki sposób ewangelia przemieniło  Boliwię w latach 70tych.

Większość amerykańskich chrześcijan zna Julio Ruibal, pokornego kaznodzieje z Boliwii, który był znany w Płd. Ameryce jako „apostoł Andów”. Został zabity w 1995 roku w Cali, Kolumbia, gdzie wraz z żoną, Ruth, zakładali kościół i mobilizowali kościoły do jedności po to, aby powstrzymać potężne kartele narkotykowe kontrolujące miasto.

Wiele lat przed tym, zanim kryminaliści zastrzelili Julio na ulicach Cali, był on używany przez Boga do rozpalenia duchowego przebudzenia, które wstrząsnęło jego rodzinną Boliwią po same fundamenty. Na początku lat 70tych, po swym nawróceniu w Los Angeles, Julio wrócił do miasta La Paz w Boliwii i zaczął dzielić się Chrystusem. Kiedy zasadnicza grupa młodych ludzi przyszła do Pana, nawrócenia zaczęły się pomnażać, aż do chwili gdy było ponad 5000 nowych chrześcijan.

Gdy wieści o tym duchowym wybuchu rozszerzyły się po tym przeważnie katolickim kraju, Ruibal spotkał się z prezydentem Boliwii, Hugo Bánzer Suárez. Prezydent wraz z żoną modlili się z Julio i pozwolili mu na ewangelizowanie całego kraju – dając mu do wykorzystania stadiony i prosząc burmistrzów, aby ogłaszali dni wolne, gdy młody ewangelista przybędzie do ich miast, aby głosić.

Kościoły wyrastały
wszędzie, a ubóstwo zmniejszało się, szczególnie wśród
chrześcijańskich rodzin, które nauczyły się dawać dziesięcinę.

W ciągu następny kilkunastu lat, setki tysięcy ludzi nawróciło się do Chrystusa. Ci, którzy badają historię misji, tutaj stawiają wyraźną linię między czasem „przed Rubial’em” i „po Ruibal’u”. Dziś, ewangeliczna populacja Boliwii wzrosła do ponad 11%.

Ruct Ruibal niesie dziś pochodnię swego męża. Oprócz tego, że prowadzi ich służbę w Kolumbii, przemawia na całym świecie o potrzebie prawdziwego przebudzenia i jego przemieniającej mocy. W tymdwuczęściowym wywiadzie, dzieli się z magazynem Charisma tym czego, jak wierzy, należy sie spodziewać, gdy modlimy się o to, aby  przebudzenie zalało nasz kraj.

Charisma:
Wydaje się, że pokuta jest znakiem charakterystycznym prawdziwego przebudzenia. Jaki poziom pokuty oglądaliście w czasie  przebudzenia w Boliwii?

Ruibal:
Nawrócenie Julio była bardzo dramatyczne a jego pokuta głęboka. Leżał w pokoju na podłodze mówiąc: „Jezu, znalazłem Ciebie, znalazłem wszystko”. Aż do tej pory Julio zarabiał na prowadzeniu akademii jogi. Wszystkim swoim studentom powiedział o swym nawróceniu i połowa studentów nawróciła się, a połowa odeszła. Zamknął akademię i od tego dnia przez całą resztę życia, żył z wiary.

Większość ludzi starałaby się zachować akademię lub czekać, aż będą mieli coś innego do zrobienia, lecz Julio był radykalnie posłuszny. Widziałam owoce nawrócenia w Boliwii. Ludzie jednali się ze sobą, naprawiali wyrządzone szkody i radykalnie odstępowali od grzechu
Ponieważ pokuta była częścią życia Julio, ludzie zbawieni pod jego usługą również to widzieli. Pokuta była jego stylem życia.

Charisma:
W jaki sposób przebudzenie wpłynęło na kraj i kulturę?

Ruibal:
To było suwerenne działanie Boże w tym kraju, nie jakiegoś jednego kościoła, który został przebudzony. Aż do tego czasu, Boliwia miała więcej prezydentów niż lat niezależności. Było tak wiele przewrotów, że w pewnym momencie było czterech prezydentów jednego dnia.

Niemniej, wraz z prezydentem Bánzer otworzyły się drzwi dla ewangelii i on był u władzy przez osiem lat. Tak było po raz pierwszy w Boliwii. Kraj przeżył ekonomiczny boom. Kościoły wyrastały wszędzie, biedy ubywało, szczególnie wśród chrześcijańskich rodzin, które nauczyły się dawać dziesięcinę.

Charisma:
Wielu wierzy, że nadnaturalne znaki i cuda muszą towarzyszyć prawdziwemu przebudzeniu. Jakie cuda miały miejsce w czasie boliwskiego przebudzenia.

Ruibal:
Cuda były tak charakterystyczne i obfite, że trudno to właściwie opisać. Jednym z wyjątkowych cudów był przypadek kobiety umierającej na raka kości. Przykuta do łóżka i nie można było ruszyć już jej ręką z powodu braku kości. Jej syn poprosił Julio o modlitwę o nią. Przyprowadził ją do Pana a następnie modlił się o uzdrowienie. Wtedy Julio odczuł, że Pan mówi mu, aby postawił ją na nogi. Pomógł jej przekręcić się i stanęła. Bóg zastąpił zżartą przez raka kość!

Inny rodzaj cudu miał miejsce w Santa Cruz mieście o gorącym klimacie. Tego szczególnego dnia tłumy oczekiwały na rozpoczęcie spotkania, lecz był bardzo gorący dzień i wielu zaczęło mdleć, a karetki wywoziły ich. Widząc to, Julio został poruszony współczuciem i modlił się, aby Pan zmienił pogodę. Pan posłał z północy chmury, aby potwierdzić, że to On przynosi tą ulgę. (Normalnie w ten  rejon docierają chłodne wiatry z południa, z Anatarktyki, a nie z północy). Pan posłał również lekką mgłę, jako swego rodzaju klimatyzację. Było to tak zdumiewające, że świeckie gazety pokazywały zdjęcia chmur i informowały o tym cudzie.

Widzieliśmy  jak koślawe stopy były prostowane, chromi chodzili, garbaci ludzie prostowali się, ludzie przynoszeni w kocach i dywanach wstawali i wychodzili zdrowi, ślepi otrzymywali wzrok, głusi słyszeli, wszelkie choroby były uzdrawiane i otrzymywano na to medyczne poświadczenia, niemi mówili, nogi wydłużały się, a ludzie byli uwalniani od demonów. W pewnym czasie ludzie byli uzdrawiani nawet wtedy, gdy cień Julio padał na nich.

Były też i innego rodzaju cuda. Jedzenie rozmnażało się. W czasie obiadu ryby pojawiły się na talerzach przed kilkunastoma starszymi. Kiedyś, pieniądze tak się rozmnożyły, że mogliśmy nakarmić liderów, którzy przybyli usługiwać

Charisma:
Bardzo wielki nacisk kładzie się współcześnie wśród charyzmatyków na oglądanie aniołów i komunikację z nimi. Czy ten czynnik był obecny w przebudzeniu w Bliwii?

Ruibal:
Wierzę, że wszyscy doświadczamy usługiwania aniołów znacznie częściej niż mamy tego świadomość. Jak często widzimy to, że zostajemy uratowani przed niemal pewnym wypadkiem samochodowym i nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że to był cud. Prawdopodobnie aniołowie zostali posłani, aby nam pomóc. Julio opowiadał mi o kimś, kto zaoferował mu za darmo drzewo do budynku, przy którym pracował. Gdy poszedł tam ze swym przyjacielem, aby je zabrać, okazało się, że znajduje się ono na samym dole stosu, który sięgał niemal do sufitu sklepu. Julio i ten młody człowiek rozmawiali o tym, co zrobić i pomodlili się. Wydawało się, że nie uda się wydostać drewna bez poświęcenia kilku dni na usunięcie sterty z góry, aż do tych bali, których potrzebowali. Gdy wrócili ponownie, aby rozważyć sytuację, okazało się, że ich drewno było teraz na górze sterty, nad całym pozostałym! Mogli tylko przypuszczać, że anioł przesuną je tam. Niemniej, nigdy nie widzieli aniołów, nigdy z nimi nie rozmawiali, a nie nie potwierdzili ich obecności – co najwyżej komentowali, jak w tym przypadku, że mógł to być anioł, który poprzestawiał drewno. Wszelka chwała i dziękczynienie kierowane były do Jezusa, On jest Tym, którego kochali u uznawali.

Charisma:
Jest współcześnie również nacisk na egzotyczne manifestacje takie jak złoty pył, pióra, olej pojawiający się na Bibliach, szlachetne kamienie pojawiające się na podłogachkościołów. Czy działy się takie rzeczy w Boliwii?

Ruibal:
Od samego początku działo się mnóstwo różnego rodzaju cudów i trwały one przez całą służbę Julio, aż do końca. Były to głównie znaki i cuda, wszelkiego rodzaju uzdrowienia. Czasami ludzie padali w czasie modlitwy, lecz nie było to coś, czego szczególnie chcieliśmy. Nie było złotego pyłu, piór, klejnotów, kul, czy oleju wyciekającego z rąk czy czegokolwiek w tym rodzaju, nie szukaliśmy tego. Szukaliśmy Jezusa i Jego woli

aracer

Bam!Bam! Gdy służba modlitwy dziczeje

logo

Bam! Pow! Gdy służba modlitwy dziczeje

(When Prayer Ministry Gets Violent)

Lee J. Grady

Niezwykłemetody modlitwy lidera przebudzenia w Lakeland, Todda Bentley’a, wzbudziły pytania o etykietę Ducha Świętego.

Całymi tygodniami blogi aż skwierczą od komentarzy za i przeciw niezwykłemu stylowi usługiwania Todda Bentley’a, lidera przebudzenia w Lakeland na Florydzie. Tysiące ludzi ogląda wytatuowanego ewangelistę wykrzykującego : „Bam! Bam!”, gdy modli się o chorych i rozmawia z tymi, którzy zostali natychmiast uzdrowieni.

Nikt nie może oskarżyć Bentley’a o brak żarliwości. On sam zawsze oddaje chwałę Jezusowi za uzdrowienia, które ogłasza codziennie na God TV. Niemniej dostał się jednak pod ogień krytyki z powodu filmów wideo z jego usług, na których twierdzi, że Duch Święty powiedział, mu aby używał siły jako środka do uzdrawiania ludzi. Usłudze głoszonej w Lakeland i umieszczonej na YouTube Bentley demonstruje jak (1) trzaska kaleką nogą kobiety „jak kijem bejsbolowym” na scenie; (2) chwyta i dusi mężczyznę uwalniając go od demona; (3) popycha Chińczyka na podłogę, aby się modlić o niego (powodując, że ten mężczyzna stracił zęba); (4) kopiestarszą kobietę w twarz butem, aby ją uzdrowić; (5) wykonuje“leg-dropped”  na pastorze — taktyka zawodowych zapaśników (wrestling – wolna amerykanka) spopularyzowana przez Hulk Hogana, która polega na tym, że napastnik wyskakuje w powietrze i ląduje na swoim przeciwniku z wyciągniętą jedną nogą.

Dlaczego wydaje nam się, że więcej ciał rozłożonych na podłodze oznacza „więcej namaszczenia’ – szczególnie wtedy, gdy ewangelista popycha ludzi lub daje im głupie klapsy?

Gdy zapytaliśmy Bentley o jego nieortodoksyjne metody a on zapewnił nas (magazyn „Charisma”), że nikt z tych ludzi nie został zraniony a wielu było uzdrowionych. Wyjaśnił również, że brytyjski ewangelista, Smith Wigglesworth, legenda z hallu sławy zielonoświątkowych kaznodziei, używał podobnych sposobów. Jeśli więc Wigglesworth uzdrowił mężczyznę waląc go pięścią w brzuch i Bentley ma podobne wyniki używając technik zapożyczonych z World Wrestling Entertainment (organizacja zapasów zawodowych – wrestling) czy to znaczy, że powinniśmy uczyć wszystkich usługujący, aby byli bardziej agresywni? Wiem o tym, że ludzie są uzdrawiania na spotkaniach w Lakeland.

Wiem o kobiecie z Południowej Karliny, która została uzdrowiona z mukowiscydozy, gdy siedziała na jednej z usług Bentley’a. (Nikt się o nią nie modlił.) Znam również mężczyznę z Kalifornii, który został uzdrowiony z zaburzeń snu podczas oglądania przebudzenia Lakeland w telewizji. Zdecydowanie, Jezus nadal działa w dziedzinie uzdrawiania. Wiem też, że Bentley nie wykonuje akrobatycznych figur Hulk Hogana na scenie Lakeland co wieczór, lecz skoro komentarze na temat tych gwałtownych modlitw są tak szeroko rozpowszechniane, musimy wezwać do ich zakończenia i wyjaśnić, że uderzanie ludzi jest złe i koniec, kropka. Nauczanie Bentleya na temat nieortodoksyjnych metod powinno być opatrzone ostrzeżeniem: „NIE RÓBCIE TEGO W DOMU”.

Oto trzy powody dlaczego:

1. Duch Święty jest łagodny. Jezus odważnie wypędził biczem handlarzy ze świątyni, lecz gdy się modlił o chorych nie ma żadnych zapisanych przypadków, że uderzał głową czy zarzucał na kogoś nogę. Gromił złe duchy z autorytetem, lecz nigdy nie uderzał, nie dusił, nie dosiadał ani nie kopał ludzi. Był łagodny, co oznacza, że wiedział w jaki sposób kontrolować Swoją moc i nigdy nie rzucał się wokół. Gdy polecił swoim uczniom, aby szli uzdrawiać chorych, powiedział im, aby „wkładali” ręce na nich (Mr 16:18). Ponieważ łagodność jest jednym elementów z owocu Ducha Świętego (wraz z dobrocią -p. Gal.5:22-23), nasza służba powinna być temperowana miłosierdziem i troską.

2. Jeśli usługujemy w ciele, będziemy żąć ciało. Kilka lat temu siedziałem w pobliżu platformy w czasie wielkiego zebrania, gdy odwiedzający ewangelista powiedział, że chciałby się modlić za wszystkich usługujących znajdujących się tam. Natychmiast pomocnicy wytargali mnie na platformę i ten mąż Boży podbiegł, aby się „modlić” o mnie. Zanim się zorientowałem, zostałem napadnięty w imieniu Pańskim. Buch! Ten gość uderzył mnie tak silnie, że upadłem, chowając twarz w dłoniach, aby ukryć grymas. Skóra na karku paliła mnie. Gdy w końcu wróciłem na swoje miejsce podbiegł do mnie przyjaciel, aby mi pogratulować, mówiąc: „Wow, widziałem jak padłeś pod mocą!” Musiałem zacisnąć zęby i prosić Pana, aby mi pomógł przebaczyć temu kaznodziei, którywywołał ból, zamiast świętego przekazania. Dlaczego uważamy, że więcej ciał na ziemi oznacza „więcej namaszczenia” – szczególnie, gdy ewangelista popycha ludzi na ziemię lub daje im głupie klapsy? Budowanie służby na takich głupich trikach to ufać w siłę ciała.

3.
Ktoś zostanie zraniony.
Przekazywaliśmy w zeszłym tygodniu, że pewien mężczyzna z Tennessee oskarżył swój charyzmatyczny kościół, ponieważ grupa liderska nie zapewniła właściwych „łapaczy”, gdy w zeszłym roku upadł w czasie spotkania modlitewnego. Matthew Lincoln z Knoxville powiedział, że uderzył się mocno o podłogę świątyni głową, co pogorszyło jego problemy z dyskiem i skończyło się koniecznością podjęcia operacji.

Nie znam szczegółowo tej sytuacji z Knoxville i być może ów kościół zrobił wszystko, co możliwe, aby zatroszczyć się o właściwą atmosferę na swoich spotkaniach. Dodatkowo, ten mężczyzna oskarżający kościół nie mówi, że ktoś go uderzył. Lecz poważne wypadki będą się zdarzały, jeśli nie będziemy naciskać usługiwanie w łagodności i mądrości. W naszym zwariowanym charyzmatycznym świecie często pozwalamy na to, aby nasza żarliwość zdziczała. Bywałem na usługach, na których wszelkiego rodzaju zranienia zdarzały się. Kiedyś oglądałem jak 138  kg (300 funtów) mężczyzna przewrócił się na drobną  kobietę. Widziałem jak głowy uderzały w metalowe krzesła. Widziałem  ewangelistów depczących po ramionach i nogach ludzi. Możemy mówić, że to Duch Święty się porusza, lecz – o wiele  częściej niż chcemy przyznać – ten nasz chaos może być znakiem niedojrzałości.

Proszę, zrozumcie mnie. Ogromnie pragnę, aby moc Boża   nawiedziła nasze kościoły. Byłem na spotkaniach, gdzie chwała Pańska   była tak gęsta, że nikt nie mógł ustać. Czułem ciężar Jego   obecności spadający jak koc na zgromadzenie. I pamiętam upadanie na   podłogę, jakie zdarzyło mi się o metr od pokornego Indiańskiego  kaznodziei, który podczas modlitwy ledwie dotykał ludzi w   czoło. Nie możemy wymuszać tego, aby coś się działo. Boża moc jest realna. Obyśmy nigdy nie poprzestawali na ludzkich imitacjach.

aracer.mobi