Category Archives: Tyra Stan

STan_20/21.05.2019

Chcę zacząć dziś nowy cykl postów, które nazwę: „Tu w ogóle nie chodzi o mnie”. Większość przyklasnęłaby chętnie postom zatytułowanym: „Tu wszystko kręci się wokół mnie”, ponieważ wolimy odbijać nasze narcystyczne myślenia na innych. W osłupienie wprawia mnie, gdy słyszę kogoś, kto osądza osądzającą postawę kogoś innego. „Będą bojkotował takiego a takiego, ponieważ on nie naśladuje moich wartości (bądź ich braku) i mojego sposobu życia!” Rzeczywiście? 

Czasami wydaje się, że ten świat jest przepełniony egoistami, którzy nawet nie pomyślą o nikim innym, chyba że w kontekście tego, jak ich wykorzystać do własnych celów, bądź jak skuteczniej ich ignorować, ponieważ są całkowicie nieważni, dopóki nie staną się użyteczni. Ich potrzeby są ważniejsze niż kogokolwiek innego i oczekują , że będzie się ich zadowalać pod każdym względem. Nie ma w nich świadomości większego obrazu czy zrozumienia tego, dlaczego nie powinni być pierwsi a ich opinie najważniejsze. Jeśli nie zrobi się dla nich miejsca czy też nie zostaną zadowoleni to wpadają we wściekłość, ponieważ nauczyli się, że takie okazywanie złości jest  skuteczne. Wszyscy znamy takich ludzi, lecz pytaniem na dziś jest, czy ja do nich należę? Będąc szczerymi wobec siebie, musielibyśmy przyznać, że wszyscy wykazujemy w pewnym stopniu tego rodzaju skłonności i zachowania .

W narcyzmie czy ruchu „najpierw ja i jedynie ja” nie ma niczego nowego. Zawsze istniały próżne, zachłanne, intryganckie charaktery, ludzie, którzy mają napompowane postrzeganie siebie samych i niewiele szacunku dla innych. To, co mnie niepokoi to stopień w jakim tego rodzaju słabości charakteru zyskały sobie powszechną aprobatę. Dziś nie tylko jest to tolerowane, lecz gloryfikowane! Prawdopodobnie zakładamy, że gdy tak zachowują się politycy czy celebryci ,na których głosujemy lub których podziwiamy, to słusznie robimy naśladując ich. Udając troskę o prawa innych, widać w swego rodzaju wielomówności i sposobie zachowania, że to nic innego jak pochłonięcie „Sobą”. Matka Teresa troszczy się o ludzi. Madonna nie, twoja polityczna partia też nie i najprawdopodobniej twoja religia czy kościół również nie. Jeden potępia, inni szybko kochają i służą. Jednemu rzeczywiście chodzi o prawa człowieka, inni są po prostu uwielbiającymi siebie samych palantami.

Tak więc, powtórzmy: każdy powinien zadać sobie pytanie, czy ja nie jestem jednym z nich?

Z definicji narcyzm – jedno z rodzajów zaburzeń osobowości – jest stanem umysłu, w którym człowiek ma zawyżone poczucie własnej wartości, głęboką potrzebę wygórowanej uwagi i podziwu, burzliwe relacje i brak empatii dla innych.

Najbardziej narcystyczne zachowania jakie taka osoba ukazuje to „kompleks wyższości”. Odkryłem, że za maską aroganckiego łobuza stoi słaba i bojaźliwa osoba, której brak samooceny. Ze względu na to, że zawsze czuje się przybita, usiłuje ponownie napompować siebie przez poniżanie, upokarzanie bądź zdegradowanie kogoś innego.

Continue reading

Stan_18/19.05.2019

Stan Tyra

Jedną z przyczyn tego, że wielu moich „chrześcijańskich” przyjaciół zmaga się ze spotkaniem i przemianą jest to, że ich Bóg da się znaleźć wyłącznie między Księgą Rodzaju a Księgą Objawienia. Podobnie jak do wywoływania dżina z butelki, dobrze wiedza jak wywoływać Boga w życiowych sytuacjach i wers po wersie wyjaśnić to, czego nie chcą widzieć i kogo nie chcą kochać.

Tak często siadywałem i słuchałem nigdy nie kończących się życiowych opowieści uzupełnianych odpowiednimi faktami. Poruszają się jak neurochirurg pośród ludzi i okoliczności z wrażliwymi ranami. Jeśli dotrą do  wrażliwej rany, szybko przechodzą jak najdalej od bolesnego miejsca. Przeważnie pokazują swoje życie, jako życie ofiary, a czasami jako diabelskiego łobuza. Tak czy inaczej, główną postacią tej opowieści są oni.

Gdy już wreszcie zmęczą się gadaniem, a ja już przestałem wtrącać się i przytakiwać im, następuje niewygodna i groźna cisza. Przyzwyczajeni są do ludzi równie potrzebujących i zaabsorbowanych sobą, wtrącających się, sympatyzujących z nimi i oferujących szybkie odpowiedzi zmieszane ze swym własnym kolorytem zgorzknienia, dzięki czemu unika się tej niewygodnej ciszy.

Zwróć uwagę na tą ciszę na to, co chcesz usłyszeć od tego cichego miejsca. „Nawet głupiec uchodzi za mędrca, gdy milczy” (Przyp 17:28).

Chciałbym ci teraz zadać jedno pytanie, które zadałem w ciągu lat wielu: „Kim jest Bóg?” A teraz odpowiedz na nie nie korzystając z tego, czego dowiedziałeś się o Bogu z Biblii

Continue reading

Stan_16/17

Stan Tyra


Przemiana nigdy nie następuje z chwilą, gdy przychodzisz do Jezusa, lecz wyłącznie wtedy, gdy Chrystus przychodzi do ciebie… wtedy, gdy jest najmniej oczekiwany, najmniej mile widziany, a nawet niechciany. Boska przemiana ma miejsce nie wtedy, gdy zapraszasz Chrystusa do swego serca, lecz wtedy, gdy stajesz się na tyle pokorny, aby w danej chwili czasu przyjąć nieproszonego Chrystus. Jezus nie może przemienić życia twojego życia w takim stopniu w jakim pojawia się w danej chwili, po czym w kolejnych objawieniach. (dosł.: He cannot transform your life as much as he appears in this moment, and then the next and the next.)
Piotr jest dobrym i łatwym do zrozumienia przykładem na to, co mówię.

Nie nawrócił się wtedy, gdy odpowiedział na wezwanie Jezusa. To powinno być oczywiste. Chciał ściągać ogień z nieba na ludzi, próbował zabić człowieka, chciał wiedzieć, jaką będzie miał pozycję w niebie, był wyniosły, arogancki i … długo by jeszcze wymieniać.

Nie nawrócił się również wtedy, gdy zaczął widzieć i słyszeć Bożą rzeczywistość. Otrzymał największe z całej grupy uczniów boskie objawienie: „Ty jesteś Chrystus…” a jednak, nie miało to żadnego skutku. Widział liczne cuda, słyszał Kazanie na Górze największego nauczyciela wszech-czasów, był obecny na Górze Przemienienia, osobiście był świadkiem ukrzyżowania, a jednak pozostał tym samym, „starym”, Piotrem. Tak więc, doświadczenia, przeżycia, mogą podtrzymywać zainteresowanie podróżą, lecz nie wywołają przemiany.

Jesteśmy podobni do Piotra. Nasza podróż zdaje się zaczynać od wyznania wiary, lecz naprawdę to jest dopiero ustawienie sceny pod zbliżające się wyrzeczenie. Wszystko, co zrobiliśmy, wyznawaliśmy i osiągnęliśmy na religijnym gruncie to malowanie na biało płótna, na którym nasze wyrzeczenie będzie bardzo dobrze widoczne.

Transformacja zachodzi wtedy, gdy rozpoznajemy i przyjmujemy Chrystusa, który pojawia się w najbardziej wstydliwym dla nas miejscu, tam, gdzie najbardziej bronimy siebie. Miejsce, w którym nie chcemy spotkania, lecz izolacji. Nie chcemy być widoczni, staramy się zgubić. To miejsce, w którym zakładamy, że upadek, zachowanie i niewiara są silniejsze od bezwarunkowej miłości. Jest to jedyne miejsce, w którym następuje przemiana.

Twoja podróż jest właśnie tego rodzaju podróżą. Nieważne jak bardzo ukrywasz ją czy okuwasz słowami, jest to droga od myślenia, że to ty przyszedłeś do Chrystusa do skandalu Chrystusa przychodzącego do ciebie. Nie zapraszasz Chrystus do swego życia jako potwierdzenia swojej determinacji, lecz w pokorze poddajesz się Jego życiu w swej słabości. Tylko w takim miejscu może się manifestować Jego moc.

Nawrócenie jest procesem, a nie decyzją. Jest to trwająca całe życie podróż wchłaniania, opróżniania, formowania, deformowania i reformowania. Jest to stały proces rodzenia się na nowo, rodzenia na nowo i znowu rodzenia się na nowo, stale i wciąż. Jedynie dla ego jest to zła wiadomość, ponieważ ono chce misji do zrealizowania i nagrody do zdobycia. Tak naprawdę jest to dobra wiadomość, ponieważ objawia życie, które nigdy się nie kończy.

Bez względu na to, co mówi twoja historia czy kościół, bądź jak może to czasami wyglądać, duchowość nie jest zestawem wierzeń, nie jest to również lista zakazów i obowiązków, ani program samo-rozwoju duchowego. Jest to podróż, która nigdy nie odbywa się po linii prostej. Jest to podróż ku jedności z Bogiem, który krok po kroku ujawnia i zwycięża twoją iluzję oddzielenia, aż do czasu, gdy zdasz sobie sprawę z tego, że nigdy nic nie oddzielało cię, ani nie oddzieli od Boga (Rzm 8:35-39).

Twoja podróż nie prowadzi do miejsca, lecz do osoby. Niebo nie jest jakimś geograficznym położeniem, lecz boską jednością współdzielonej o przeżywanej jedności z Bogiem. Na ziemi jest jak w niebie, więc w niebie jest jak na ziemi. Jedno i drugie muszą być równie prawdziwe.

Podróż prowadzi cię do „pełni Chrystusa” (Ef 4:13) – do postępującej jedności z Bogiem. Nie chodzi tutaj o osiągnięcia, lecz o relację. Chodzi o świadomość niewiedzy.

Jedność to nie fuzja. Stawanie się jedno z Chrystusem nie prowadzi do anihilacji mnie jako jednostki, lecz raczej do odkrycia najbardziej prawdziwego, najgłębszego i autentycznego siebie w Chrystusie. Nie chodzi o to, aby było mniej mnie, a więcej Jego, lecz bardziej o to, abym ja w pełni znalazł się w Nim.

Oto moja modlitwa za nas wszystkich:

 Proszę, abyście byli wkorzenieni i ugruntowani w miłości, a zatem zdolni do zrozumienia ogromu i globalności tej niezawodnej, skandalicznej i bezwarunkowej miłości. Abyście zdali sobie sprawę z tego, że ta miłość przewyższa wszelkie poznanie i aby napełniła was do miary pełni Bożej (Ef 3:16, 19).  

To wypełnienie jest najgłębszej tęsknoty waszej duszy.

Stan_26.04.2019

Stan Tyra

Niewypróbowana wiara zazwyczaj wydaje bardzo mechaniczną, bezosobową i idealistyczną duchowość, w której jest mnóstwo wierzeń, idei i wniosków. Natomiast dojrzała wiara jest pełna niepewności i zawsze cechuje ją paradoks i tajemnica co do niej samej, zostawiając w ten sposób miejsce na Boga, objawienie i większą wiarę. (Cóż za nowa myśl, hę?) Tak naprawdę, jeśli tych atrybutów nie ma w obfitości, nie powinno się jej słuchać ani ufać.

Na przykład, Ewangelia jest takim wywróceniem do góry nogami, że Bóg zbawia i odnawia ludzkość kochając ją, a nie karząc. My zwyciężamy zło dobrem, a nie atakując. Wznosimy się uniżając i otrzymujemy przebaczenie, przebaczając.

Ewangelia i Królestwo
Komuś niedoświadczonemu i „zdroworozsądkowemu” legaliście Ewangelia i Królestwo zawsze będą się wydawać drogą do porażki. 

Ewangelia jest naprawdę dziwna w tym, że z krzyża uczy nas w jaki sposób wygrywać, przegrywając i jak doświadczać miłości, kochając. To dlatego trudno jest ją sprzedać tym, którzy są zainteresowani idealistycznymi odpowiedziami, siłą, dominacją, zwyciężaniem, wymuszaniem przekonań i wniosków.

Boże odnowienie zawsze jest taktowne, skandalicznie cierpliwe i miłosierne, stąd o wiele bardziej przemieniające niż wymuszone wyznania i wymuszone posłuszeństwo.

Stan_24/25.04.2019

Stan Tyra

24 kwietnia o 07:28 ·

Emocje są ważne, lecz nie możemy się nadmiernie do nich przywiązywać ani od nich uzależniać. Wygląda na to, że próby pomagają nam uwolnić się od tego przywiązania i zbyt poważnego ich traktowania . W miarę jak odpuszczamy coraz więcej powierzchownych emocji, robimy miejsce na głębsze , żarliwe emocje, dzięki czemu możemy zrobić coś więcej niż tylko domagać się, kłócić, wrzeszczeć, dąsać czy płakać.

Im bardziej wzrastamy w wierze tym mniej emocjonalnych dodatków będzie nam towarzyszyć. Jednym ze wspólnych trendów pojawiających się w każdym poruszeniu Bożym jest to, że stajemy się bardziej  uzależnieni od emocjonalnych przeżyć, jak od prochów, i wzrastającej potrzeby, aby się zadowolić. Na przykład, ruch charyzmatyczny zaprosił nas do wyjścia z istniejącego stanu rzeczy, lecz później nadano temu nazwę i wielbiono. Jeśli nabożeństwo nie było przepełnione emocjonalizmem, uzdrowieniami i ciałami na podłodze to nie było „namaszczenia”, co znaczyło, że lider nie był namaszczony i musiał żyć w grzechu. Miałem raz w zborze kobietę, która uważała mnie za kogoś na tyle prostego i płytkiego, żeby mi powiedzieć: „Stan, aby zostać nakarmioną, zamierzam iść do innego zboru”. Powiedziałem jej, że moje dzieci, wówczas 5 i 9 lat, były w stanie same zrobić sobie kanapki i nakarmić się, i że nie zdawałem sobie sprawy z tego, że nie jest na tyle dojrzała. Nie muszę mówić, że nie była uszczęśliwiona mną i tą odpowiedzią.

Wielu może wydawać się to dziwne, lecz im więcej wiara,którą masz, a której nie da się zdobyć żadnymi własnymi środkami, wzrasta, tym mniej faktów i przeżyć potrzebujesz, aby przekonać cię do wiary. Po jakimś czasie nie musisz widzieć cudu na własne oczy, czy dokonanego własną ręką, ponieważ możesz podróżować dalej, wiedząc, że twój cień czyni cuda za tobą i w twojej obecności.

Ta samo dotyczy potrzeby otrzymywania odpowiedzi, od czego tak wielu jest uzależnionych. Im większy pokój panuje w tobie i im bardziej komfortowo czujesz się z niewiedzą tym więcej widzisz i rozumiesz. Wszystko, w Królestwie jest paradoksalne. Wyłącznie ego, aby uwierzyć, domaga się tego, aby widzieć, dotknąć, przeżyć lub poczuć (powierzchowna i intelektualna percepcja). Ewę doprowadziło do zwiedzenia co „zobaczyła” i wydało się jej „smaczne”, a co następnie uznała za „dobre”.

Ego kocha odpowiedź, aby sobie przypisać, przynajmniej częściowo, uznanie za wynikające z niej „otrzymane” zrozumienie. Prawdziwa wiara ufa, że duch wie, kiedy czego potrzebuję i nigdy niczego nie zatrzymuje dla siebie, lecz daje swobodnie, potrzęsione, ubite i zawsze we właściwym czasie.

Duch nigdy się nie spóźnia, lecz nigdy nie jest wcześniej. To prowadzi nas do szaleństwa. Wyluzuj się! Nigdy nie będziesz bardziej oddany twojej przemianie niż On jest. Jakimi ignorantami musimy być, aby sądzić inaczej.

25.04
Mistyk to ktoś, kto ceni sobie bardziej doświadczenie niż słowa, tajemnicę bardziej niż wnioski i słuchanie bardziej niż mówienie. Mistyk korzysta ze słów tylko wtedy, gdy jest to konieczne i nie chce ich używać jako palika do przywiązywania wszelkich doświadczeń i prawdy. Rozumie, że słowa stają się ciałem bądź są tylko słowami.
Dlatego Jezus powiedział uczniom: „nie mówcie nikomu, coście widzieli”. Nie chciał, aby zbytnio uprościli w słowach to, co przeżyli. Jeśli to, co przeżyłeś żyje w tobie to nie musisz przekonywać innych słowami, że coś rzeczywiście przeżyłeś. Twoje świadectwo mówi przez ciebie o tym, jaki jest Bóg, a nie słowa, których użyjesz, aby opisać je przez grupą ludzi.

Wewnątrz tak obszernej i głębokiej świadomości paradoksy przyjmuje się łatwo a logiczne sprzeczności wydają się zanikać. Dlatego właśnie mistycy potrafią przebaczać, okazywać miłosierdzie i kochać wrogów z taką łatwością. Nie starają się w irytujący sposób przekonywać innych o „tej prawdzie”. (Ewangelizować). Rozumieją to, że sami są słowem uczynionym ciałem i nie muszą do tego dodawać niczego, aby było to bardziej prawdziwe. Są wolni, mogą być światłem, solą i zakwasem, które dodają więcej smaku i są bardziej widoczne, gdy funkcjonują poza zasięgiem wzroku, od wewnątrz na zewnątrz. Ego nienawidzi być niedostrzegane czy niesłyszane. A tak nawiasem: sól jest widoczna wyłącznie wtedy, gdy jest trzymana w pojemniku. Brzmi znajomo? 🙂 Gdy zostanie dosypana do życia jej obecności nie widać, lecz nadaje smaku. Ludzie wokół ciebie mogą wtedy „spróbować i zobaczyć, że Pan jest dobry”.

Jezus używał przypowieści, aby zmienić nasz nieświadomy sposób patrzenia na Boga i odwróconą do góry nogami rzeczywistość oraz ukazać nam jej złudę. Przypowieści, jeśli faktycznie „słuchamy” ich, powinny wywoływać u nas odrobinę niepewności. Jeśli zgrabnie dopasujemy je do naszego świata, systemu-wiary-jak-zwykle, to nie spełniły swego zadania i nie uwolniły swej przemieniającej mocy. Przypowieści powinny otwierać punkt widzenia od wewnątrz. Przez stulecia kościół prowadzi moralne i doktrynalne nauczanie ludzi, nie zmieniając ich światopoglądu. To nie działa, lecz produkuje legalistów, rytualistów, minimalistów i ludzi literalnie traktujących Pismo, którzy zabijają ducha wszystkich i wszystkiego.

Przypowieść konfrontuje nas z naszym światem i podważa go. Nie wzywa do dyskusji, debaty czy pytania, ponieważ nie jest to Boża informacja, a raczej Boże zaproszenie. Zaprasza nas do wyjścia poza nasze zaślepienie i zrozumienie. Nie jest to zaproszenie do nieskończonych analiz czy biblijnego studium. Przypowieść jest albo mgnieniem zrozumienia, albo nie ma żadnego znaczenia. To nie coś w rodzaju humoru, który „łapiesz/rozumiesz”. Przypowieść łapie ciebie. Ty jej nie otwierasz, ona otwiera ciebie.

Stan_23.04.2019

Stan Tyra

Zbyt długo skupialiśmy się na Bożej ręce równocześnie ślepi na Boże serce. Nasze modlitwy, przepełnione rzeczami z naszej kosmicznej listy zakupów, odzwierciedlają tą obsesję. Daj mi to, daj mi tamto, odpowiedz na to, pomóż mi, błogosław mnie, uzdrów mnie… Prosimy również o przebaczenie, lecz tak naprawdę to nie wierzymy, że je otrzymamy ponieważ, gdyby było inaczej, nie trwalibyśmy sami w takim stanie nieprzebaczających dupków. Przyjąć przebaczenie i przebaczać to dwie strony tej samej monety, więc prosimy Boga: „przebacz nam nasze winy, JAK I my przebaczamy sobie nawzajem” (Łuk 11:3).

Opowieść, którą lubimy nazywać „Przypowieścią o Synu Marnotrawnym” jest obrazem wszystkiego, o czym wyżej wspomniałem. Powinna być historią o miłującym Ojcu, bądź o aroganckim członku kościoła ! Ci, którym Jezus opowiadał tą historię muszą widzieć siebie również w starszym bracie a jednak jest to zdumiewające, jak pominęli tego brata (siebie) i szybko umieścili siebie w młodszym, „grzesznym” bracie.

To, na co chcę dziś zwrócić uwagę to fakt, ze obaj synowie żyli z tego, co udzielała im ręka ojca, lecz żaden z nich nie znał jego serca. Wydaje się, że, podobnie jak młodszy brat, musimy wydać wszystko, co jest w ręce Boga, zanim zechcemy odkryć Jego serce. Można przyciągać tłumy głosząc rękę Boga, lecz już nie tak wiele, głosząc Jego serce. Młodszy syn miał mnóstwo przyjaciół dopóki były zasoby pochodzące z kieszeni ojca.

Korzystanie z ręki Bożej buduje dufne poczucie nabycia prawa, wrażenie, że coś mi się należy. „Daj mi to, co jest moje!” – domagał się młodszy. „Przez wszystkie te lata służyłem ci, a nigdy nic mi nie dałeś…” – wyjąkał starszy. Wygląda na to, że jedynie brak odpowiedzi, zaopatrzenia i przyjaciół zmusi nas do tego, abyśmy wyruszyli do domu i odkryli serca Ojca.

Jak niedojrzałe dzieci skomlemy (modlitwa), aby nasz Bóg, nasz kosmiczny hotelowy boy, dał na jedną rzecz po drugiej. Wiem, że tego nie lubimy, lecz musimy odejść od tego, że coś nam się należy i czegoś oczekujemy. Zazwyczaj wracamy do domu korzystając z nowych słów, lecz motywy pozostają te same: jak zostaną zaspokojone moje potrzeby?. Tylko wtedy odkryjemy, że Ojciec nie jest zainteresowany nasza „modlitwą grzesznika”.

 

Stan_21.04.2019

Stan Tyra

Większość bożków, z którymi mieliśmy do czynienia, to tylko projekcje i powiększone obrazy nas samych. Katolicki Bóg wygląda jak Rzymianin, charyzmatyczny – jest niezwykły, zielonoświątkowy – gniewny a amerykański jest plemienny i osądzający.

Aby znaleźć swoje odbicie wykonane przez Boga w Chrystusie musi nastąpić pewien stopień wycofania się z przejściowego korytarza luster. Wydaje się, że kościelne nabożeństwa są ostatnim miejscem, gdzie takie coś się dzieje, ponieważ mamy zwyczaj odzwierciedlania zbiorowych uczuć i systemów wiary, zamiast odkrywać siebie w Chrystusie.

Niestety, kościół zdominowany jest przez bardzo kruche ego uczestników, powierzchowną duchowość, emocjonalizm, pełen jest automatycznych reakcji, bardziej odpowiadający denominacyjnej doktrynie niż dobrej nowinie o Jezusie Chrystusie, Ewangelii.

Jezus nie kierował najtwardszych słów przeciwko „grzesznikom”, lecz przeciwko kościelnym przywódcom, a w drugiej kolejności przeciwko tym, których życie kręciło się wokół ich posiadłości. Tak więc, władza, prestiż i posiadłości leżą na samym szczycie listy czynników powstrzymujących rozpoznanie i przyjęcie Królestwa Bożego. 
Gdy mówi do „dobrych uczestników kościoła” ci reagują oburzeniem, nazywając go diabłem, ponieważ mają zbyt wiele do zachowania i obrony.

Wyłącznie ci, którzy nie mają niczego do utrzymania i obrony rozpoznają i przyjmują Królestwo – nie chronią obrazu siebie, reputacji, teologii, swego kościoła czy własnych wniosków. Do tych, którzy nazwani zostali przez Jezusa „ubogimi”, rzeczywiście należy Królestwo (Łuk 6:20).

Oświecenie, nawrócenie i przemiana nie są sprawą przynależności do właściwego kościoła, cytowania odpowiednich wersów czy życia we właściwej moralności. Ten system rozpada się,i tak być musi. Jedyne, co wielu z nas uzna to fakt, że życie jest czymś większym niż my, a Bóg większy niż nasz system wierzeń. Droga do prawdziwej władzy/mocy wiedzie przez bezsilność, co wyraźnie jest wyrażone w śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu.

Jeśli więc jesteś gotów czekać w pokoju bez odpowiedzi to Bóg ma miejsce na stworzenie wiary. 
Ucisz się i wiedz.



Stan Tyra