Category Archives: Viola Frank

Żyj spokojnie w niespokojnym czasie

Frank Viola
Rozmowy o koronawirusie zamieniły się w festiwale obwiniania. We wszystkich mediach socjalnych „chrześcijanie” sprzeczają się, narzekają i wskazują palcami.

Oczywiście, chrześcijanie powstrzymali rozpowszechnianie tych szalonych teorii konspiracji, ponieważ przeczytali mój Przewodnik Przetrwania (Survival Gudie), w którym odarłem je wszystkie ze skóry (i wyjaśniłem w jaki sposób niszczą umysłowe, emocjonalne i duchowe zdrowie – nie wspominając o twoim świadectwie)

Tak więc, nie musimy już więcej oglądać  tych, którzy wyznają Jego Imię ponad wszystkie imiona, zniżając się w mediach do tych szalonych teorii.

Tak?

Eghm!

Nawet jeśli tak, to emocjonalna temperatura stale podnosi się na całym świecie w miarę jak kwarantanna i socjalne dystansowanie się utrzymuje się. Niektóre stany otwierają się nieco, co może oznaczać więcej infekcji.

(Zabawny fakt: wyraz „kwarantanna” pochodzi od włoskiego terminu ”quaranta”, który został wymyślony w XIV w. w czasie zarazy czarnej ospy.

Continue reading

Przemyślenia nad „cichym czasem”

Frank Viola Unfiltered

Nie wiem, kto wymyślił termin „cichy czas’, lecz prawdopodobnie ktoś z was jest w stanie prześledzić to gdzieś tam wstecz historii. Jeśli to zrobisz to dodam tą informację do niniejszego artykułu. Z koncepcją „cichego czasu” wiążą się trzy główne problemy, którymi chciałbym się zająć w tym artykule. Przyjrzymy się im kolejno i proszę nie ślizgać się po tekście, aby nie stracić niuansów.

1) W ewangelicznych kręgach tzw.: „cichy czas” był źródłem źródłem poczucia winy przez całe dziesięciolecia.
Tak to funkcjonuje: pastor mówi ci, że Bóg chce, abyś codziennie spędzał „cichy czas” – co w zasadzie oznacza modlitwę i czytanie Biblii.
Zainspirowany jego słowami zaczynasz z gorliwością. Po tygodniu czy dwóch wypada ci jeden dziań, po czym następny i zaczyna się wpadanie w pułapkę poczucia winy.

W głowie powtarza ci się następujące myślenie:

„Bóg jest niezadowolony ze mnie. Gdybym Go rzeczywiście kochał nie straciłbym cichego czasu. Jezus umarł za moje grzechy, a ja nie mogę spędzić z Nim codziennie 10 minut? Kiepska wymówka dla chrześcijanina. Tak naprawdę to Bóg właśnie skończył wycinać sobie kij bejzbolowy, którym mnie zleje do upadłego. Zasługuję na to”.

Poczucie winy, które czujesz z powodu opuszczonego cichego czasu jest teraz przeszkodą stojącą na drodze między tobą a twoim Panem, a jest to przeszkoda, która prowadzi do tego, że pomijasz kolejne.
Mijają miesiące, pastor głosi kolejne kazania na temat wagi modlitwy i czytania Biblii. Więcej poczucia winy, lecz tym razem jesteś zmotywowany.
Próbujesz kolejny raz – idzie świetnie… przez tydzień. Znowu się nie udało i znowu pułapka poczucia winy.
Po kilku miesiącach spędzonych pod ciężarem ton potępienia z powodu „straconego-cichego-czasu”, potrzebujesz kogoś, któremu mógłbyś wręczyć wszystkie godziny spędzone w potępieniu.
Mijają lata i, jeśli chodzi o twój cichy czas, nic się nie zmienia. Ciągle polega to na tym, że „trafiasz i pudłujesz”. Po prostu przyzwyczaiłeś się żyć pod stosem poczucia winy, co kończy się szkodą dla twojej relacji z Jezusem Chrystusem – bez względu na to czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy nie.

2) Po spędzonym cichym czasie zostawiasz Jezusa Chrystusa za sobą.

Ci, którzy są na tyle zdyscyplinowanie, że udaje im się spędzać cichy czas regularnie, nie zdają sobie sprawy z tego, że dzieje się coś innego. Zaczynasz dzień z Panem, lecz zostawiasz Go za sobą, gdy cichy czas się kończy.
Innymi słowy: ruszasz do swych codziennych zajęć nie biorąc Go w ogóle pod uwagę ponownie, dopóki ktoś nie wspomni o Nim czy nie włączysz chrześcijańskiej muzyki.
Tak więc, świetnie zdajesz egzamin z konsekwentnego spędzania cichego czasu, lecz słabo ci idzie życie w obecności Pana w ciągu całego dnia.
Dlaczego? Ponieważ nikt cię nigdy nie nauczył, jak to robić.

3) Koniec końców twój cichy czas, wcześniej czy później, wietrzeje.

Jak powtarzam wielokrotnie i powtórzę ponownie: ostatecznie wyczerpuje się wszystko z wyjątkiem Jezusa Chrystusa. Dotyczy to również każdej duchowej dyscypliny, którą ludzie kiedykolwiek wyobrażali sobie czy praktykowali (to jest: czytanie Biblii, modlitwa, śpiewanie, poszczenie, wstawiennictwo, mówienie językami itp.).
Wszyscy, ty i ja, potrzebujemy nabywać do naszej duchowej skrzynki narzędziowej coraz więcej narzędzi tak, abyśmy za każdym razem, gdy jakaś duchowa praktyka uschnie, mogli sięgnąć po następne narzędzie, aby zastąpić tamtą. W ten sposób zawsze utrzymujemy świeżość.

Jakie jest rozwiązanie?

Lekarstwo na poczucie winy jest proste. Zająłem się tym dokładnie w książce Jesus Now, (http://frankviola.org/jesusnow/)
Główną przyczyną poczucia winy przypadku pomijania kolejnych okresów cichego czasu jest to, że nieświadomie opieramy swą wartość przed Panem na naszych uczynkach, zamiast na Jego w ten sposób przyjmując narrację skoncentrowaną na człowieku, zamiast na Bogu.
Jeśli zrozumiesz wartość krwi Chrystusa i to, co sprawia, że jesteś wartościowy w Bożych oczach, na zawsze zostaniesz uwolniony ze świadomości poczucia winy jeśli chodzi o jakąkolwiek duchową czy religijną działalność.
Faktem jest, że Bóg kocha ciebie tak samo bez względu na to, jak często się modlisz czy czytasz Biblię. Jego miłość nie opiera się na żadnej z tych czynności.
Kolejną ważną rzeczą, nad którą się trzeba zastanowić, jest to, że nigdy nie wolno traktować nieregularnego odbywania „cichego czasu” tak jak się traktuje grzechy wyraźnie opisane w Biblii (jak kłamstwo, plotka, kradzież, oszczerstwo itp.). Nie ma przykazania mówiącego: „Będziesz codziennie spędzał cichy czas na czytanie Biblii i modlitwę”.
Prawda jest taka, że 90% chrześcijan żyjących w Iw. nie potrafiło czytać i tak było przeważnie do około XIX. Nawet dziś około miliarda ludzi jest analfabetami (tj około 26% całej populacji). Czy mamy ich potępiać?
Jak wyjaśniłem w SPIRITUAL GRAFFITI: Galatians in 3D Master Class, wielu ewangelicznych wierzących po prostu dokonało aktualizacji faryzeizmu przy pomocy zawsze zmiennej Miszny behawioralnych oczekiwań, które nazywam: „Chrześcijańskimi oczekiwaniami” – czego niesławny ‘cichy czas’ jest częścią. Na szczęście, Jezus Chrystus zniszczył ten cały kod i dał nam coś lepszego. Continue reading

TAK bardzo zostałem przekonany

viola
Znalezione obrazy dla zapytania frank viola

Frank Viola

Oryg.: TUTAJ
Często powtarzam, że dobrzy kaznodzieje zostawiają cię z wrażeniem: „Ależ wspaniałe kazanie!” podczas gdy wielcy kaznodzieje – z myślą: „Łał, co za Chrystus!”

Pod tym względem niektóre kościoły stworzyły kulturę poczucia winy. Każde kazanie jest osądzane według tego jak bardzo słuchacze czują się winni. Im więcej poczucia winy, tym lepiej. Jeśli tego nie ma to kazanie było do niczego. W tych kościołach poczucie winy jest określane terminem „przeświadczenie”. (w oryginale: „conviction” – przyznanie, przeświadczenie; udowodnienie winy; prawniczy wyrok skazujący, zasądzenie kary – przyp. tłum.)

Wyobraźmy to sobie. Jim (25), Bill (28) oraz Tom (32) są członkami takiego kościoła.

Bill nie był na nabożeństwie w niedzielę z powodu pracy. W poniedziałek wieczorem dzwoni do Jima. Posłuchaj rozmowy:

– Hej, Jim, podle się czuję, że nie byłem wczoraj w kościele. Jak było?

– Chłopie, było wspaniale. Byłem TAAAAAK przekonany (o winie – przyp. tłum.) Co za wspaniałe kazanie! – odpowiada Jim.

– O rany, to muszę tego wysłuchać z internetu. – mówi Bill.

Bill dzwoni do Toma:

– Tom, Jim powiedział mi o wczorajszym kazaniu. Paskudnie, że straciłem je!

– Kazanie było niesamowite. Było TAK cholernie przekonujące (o winie – przyp. tłum.)!!!” – odpowiada Tom.

To, z czym mamy tutaj do czynienia to fakt, że Jim, Bill i Tom są uzależnienie od poczucia winy. Ono ich motywuje do naśladowania Jezusa Chrystusa.

To, co nazywają „przekonaniem” jest w rzeczywistością poczuciem winy.

Bez jakiegoś kopa w portki poczuciem winy (co sprowadza się do tego: „Bóg jest święty, a ty nie, więc staraj się bardziej”), ich duchowe życie byłoby całkowicie bezpłodne.

W przeciwieństwie do tego, zapierające dech w piersiach ukazanie Jezusa Chrystusa wzbudza szczerą miłość do Pana. A ta miłość staje się napędem i motywacją do naśladowania Go i służenia Mu.

Gdy pokazywany jest Chrystus, nie ma poczucia winy czy potępienia. Z pewnością czasami Duch Święty zaświeci Swym światłem na Chrystusa i wskaże na pewne obszary naszego życie, które należy zmienić. Sumienie zostaje w nas pobudzone i otrzymujemy moc do naprawienia tego, co wymaga korekty. Na tym polega oświecenie Ducha Świętego.

Duch Święty przekonuje tych, którzy nie znają Chrystusa (J 16:8).
Duch Święty oświeca tych, którzy są w Chrystusie.

To coś więcej niż zwykła semantyka. Objawienie Chrystusa w głoszeniu będzie skutkowało wolnością w Duchu, oczyszczonym sumieniem, podniesieniem ciężarów (nie dodaniem) i sercem pobudzonym do kochania Chrystusa, co wynika z pojawienia się Jego piękna i chwały.

Jest to coś zupełnie innego od kultury poczucia winy.

Jak wykazywałem w broszurce „Jesus Now”, jedynymi ludźmi na tym świecie, którzy NIE powinni żyć w poczuciu winy są chrześcijanie. Chrześcijański kociokwik w postaci poczucia winy i uzależnienia od niego jest po prostu znakiem tego, że tak naprawdę nie widzieliśmy jeszcze Tego, który jest ŻYCIEM i WOLNOŚCIĄ.

Na zakończenie polecę, przesłuchajcie Rethinking Discipleship. Ufam, że twoje serce zostanie uwolnione i pobudzone do kochania Pana jak nigdy wcześniej. Bez poczucia winy czy potępienia.

8 cech współczesnego faryzeusza

ViolaFestival

F. Viola

Oglądam sagę „Wojny Gwiezdne” od 1977 roku i oczekuję mającej wkrótce pojawić się nowej serii. To taki smakowity kąsek na rozpoczęcie tekstu poniżej.

Choć to było „dawno, dawno temu w odległej galaktyce” kiedy faryzeusze spotykali się w „Centrum Jeden”, robiąc problemy Bożym posłańcom to faryzeusza i faryzeizm są jednak ciągle obecne z nami.

Oni są jak ubodzy: Zawsze będą z wami.

O ile faryzeizm bardzo mocno współcześnie podupada (przeżywając zaawansowane stopnie stężenia pośmiertnego) to faryzejski duch ciągle istnieje i jest powodem tego, że tak wielu niechrześcijan nie chce mieć nic wspólnego z Jezusem.

W wieku 18 lat spędziłem mnóstwo czasu z grupą, która mnożyła faryzeuszy jak króliki i ze wstydem przyznaję, że byłem jednym z nich.

Niemniej, dzięki Bogu, przeżyłem życiową pralnię, która wypłukała sporo (bądź, mam nadzieję, wszystko) z tego faryzeusza ze mnie. Niestety, nie każdemu się to zdarza. Wielu chrześcijan marnuje swoje cierpienia i pozostają tak samo zatwardziali, zgrubiali, sprawiedliwi we własnych oczach i osądzający, jak byli jako młodzieńcy.

Oto 8 cech charakterystycznych „chrześcijańskich” faryzeuszy:

1. Faryzeusze spędzają więcej czasu na tym, czego nienawidzą niż na tym, co kochają.

A faryzeusze nienawidzą ludzi. No, tych, którzy grzeszą inaczej niż oni sami. (Czyż to nie jest wygodne, że Bóg nienawidzi tych samych ludzi, co faryzeusze?). Eghm.

W umyśle faryzeusza uczniowie Jezusa, którzy trzymają się innej teologii nie powinni być w ogóle dopuszczani do dzieci i małych zwierząt domowych. Jeśli mówisz takiemu: „Nie zgadzam się z tobą” to on uważa, że „ewangelia jest zagrożona” i skacze z wysokiego klifu w kulturalno-teologiczną wojnę przeciwko tobie i twoim przyjaciołom.

To z powodu faryzeizmu chrześcijanie znani są głównie z tego, czemu się sprzeciwiają, zamiast być znani z tego za czym stoją. Jest tak dlatego, że określenie „ewangelikalny” zaczęło oznaczać fanatycznych zelotów, którzy do perfekcji doprowadzili taktyki „kulturowej wojny” i reprezentują groteskowo nienawistną wersje chrześcijaństwa powszechnie powszechnie wyrażaną przez ambitnych polityków.

2. Faryzeusze powiększają grzechy innych, minimalizując, czy nawet ignorując, własne.

Jezus powiedział, abyśmy strzegli się faryzeuszy, którzy są hipokrytami. A.W. Tozer ujął to tak: „Faryzeusz jest twardy dla innych, lecz delikatny dla siebie, lecz duchowy mąż jest miękki dla innych, a twardy dla siebie”.

3.Faryzeusze wierzą w (i rozpowszechniają) oskarżenia przeciwko innym, nie zwracając się do nich bezpośrednio, czego przecież domagałbyś się, gdybyś to ty był szkalowany (Mt 7:12).

Niestety, „chrześcijańscy” faryzeusze produkują więcej jadowitej krytyki i szerzą więcej trucizny niż katastrofy takie jak wybuch elektrowni jądrowej w Czernobylu. Szerzenie oszczerstw jest w biblii określane jako „trucizna”, ponieważ naraża ona niewinne dusze na toksyczne substancje, które są duchowo zabójcze.

Faryzeusze są biegli w oczernianiu, bombardując innych tym, że „Bóg jest po naszej stronie”, a tak naprawdę to nie wiedzą, co ze sobą zrobić dopóki nie 'walczą’ dla Jezusa.

Continue reading