Category Archives: Książki

Kilka książek przetłumaczonych w całości

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 07

Cullen Brad

VII Poświęć swój czas!

Przypomnij sobie numer trzeci z listy: brak zrozumienia wiary, niezbędny do działania w duchowym autorytecie i mocy oraz brak zrozumienia sposobu stosowania jej. Opowiedzieliśmy historię o uczniach, którzy nie mogli zrobić czegoś, czego Jezus od nich oczekiwał i co oni sami spodziewali się zrobić. Ta historia znajduje się w 17 rozdziale ew. Mateusza.

Jest nieco kontrowersji wokół tego fragmentu. Biblia Króla Jakuba stwierdza wyraźnie, że Jezus powiedział, że ten rodzaj (w kontekście jak również łatwo widoczne to jest w oryginalnym języku) demona wychodzi tylko wobec osoby, która spędziła dużo czasu przygotowując się przez post i modlitwę. Niektórzy twierdzą, że ta część fragmentu została dodana później i nie ma jej w oryginale, podczas gdy inni zaprzeczają, twierdząc, że jest w oryginale i prawdopodobnie została usunięta przez tłumaczy, którzy w to nie wierzyli.

Nie zamierzam wdawać się w ten spór, lecz wiem, że każdy z kim podzieliłem się tą zasadą a kto chciał wszystkiego, co Bóg dla niego/niej ma (otworzyć skarbnicę), nigdy nie wszedł do pełnej obecności i mocy Bożego Ducha Świętego w tej dziedzinie … dopóki nie doszedł do miejsca postu, gdzie mógł przez dziesięć dni lub więcej trwać w skoncentrowanej modlitwie i poście.

Nie znam również nikogo, kto trwałby w działaniu w mocy Bożej, kto nauczył się modlić, tak jak Jezus modlił się i cyklicznie nie pościł, aby odnowić tą zdolność. Zdecydowanie wierzę w to, że to dlatego Jezus nazwał swoich uczniów grupą (bandą) renegatów – ponieważ oni rozluźnili dyscyplinę postu i modlitwy, w związku z czym nie mieli dość wiary.

Sprzeczanie się o to do niczego nie prowadzi. Nie proponuję tego jako doktryny… po prostu stwierdzam to, co ja oraz wielu innych, doświadczyło. Lecz wyskoczyliśmy za bardzo do przodu… wróćmy do anty-wiary i spójrzmy na kilka możliwych, może lepiej powiedzmy, prawdopodobnych przyczyn, które powstrzymują ludzi.

Pamiętasz mojego przyjaciela kaznodzieję? On nie uwierzył dopóki nie stał się świadkiem demonicznej manifestacji. Jego system wiary nie pozwalał na takie rzeczy dopóki tego nie zobaczył. Zazwyczaj nie pozwalam na to, aby demony manifestowały się. Wzbudza to niepotrzebną sensację, egocentryzm i odwrócenie wzroku od Boga w stronę relatywnie słabej mocy przeciwnika. Przy okazji, Jezus powiedział:

– Daje wam wszelką moc nad dziełami wroga – słowa zapisane w oryginale są lepsze i bardziej wygodny przekład dla naszego zrozumienia brzmi tak:

„autorytet nad wszelkimi negatywnymi cudami przeciwnika”. Niezmiennie, gdy ludzie widzą na podłodze zielone wymiociny (na przykład) z częściami nowotworowej narośli, to mają tendencję bardziej do zapamiętania ordynarnej manifestacji demonicznej niż chwały Bożego cudu pozbycia się raka.

Obrzydliwe? Oczywiście… wszystko, co robi przeciwnik jest obrzydliwe. Czy jednak powinniśmy patrzeć na jakieś zewnętrzne przyczyny? Pamiętasz Corrine? „O, ja kocham Pana”. Religijny duch wywołuje niewiarę, samozadowolenie i bezsilność. Jak się tam dostał? Dzięki jej „poprawnemu” religijnemu wychowaniu w „wierzącym w Biblię” kościele! Podoba ci się to czy nie, taka jest prawda.

Gdybyś był świadkiem wszelkiego rodzaju „nieuleczalnych” chorób takich jak: epilepsja, rak, cukrzyca, astma i inne przypadłości odchodzących wraz z wypędzeniem demonów… zaczął byś rozumieć, co znaczą negatywne cuda przeciwnika. Czy wierzysz, że „większy jest ten, który jest w tobie, niż ten, który jest na świecie”? Czy jesteś gotów na zablokowanie ducha anty-wiary?

Jeden z autorów Ewangelii stwierdza wyraźnie – co widać w oryginalnym języku – że Jezus nie był w stanie (dosłownie) czynić cudów w swoim rodzinnym mieście z powodu niewiary, ponieważ ludzie tam myśleli, że wszystko o nim wiedzą. Chrześcijanie, którzy współcześnie wierzą w to, że wszystko wiedzą o Jezusie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo ograniczają Jego pracę w nich i przez nich z powodu swej niewiary. W miejscu, w którym powinny dziać się cuda, zazwyczaj nic się nie dzieje, z powodu szczerzącej się niewiary… zrodzonej i utrzymywanej przez ducha anty-wiary.

VIII Następny krok

продвижение с результатом

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 08

Cullen Brad

VIII

Następny krok

Jeśli zrozumiemy w jaki sposób duch anty-wiary przejął kontrolę nad tak znacznym obszarem naszego umysłu, zaczniemy chronić się przed przyszłymi szturmami tego zdradzieckiego ducha.  Wraz z moim przyjacielem i partnerem biznesowym podróżowaliśmy ostatnio kilka godzin samochodem dzieląc się naszymi doświadczeniami. Gdy opowiadaliśmy sobie rzeczy z rzeczywistości, którą ludzie zwykle nazywają jako cuda i nadnaturalność, był to czas odnawiający wiarę nas obu.
Przez chwilę rozmawialiśmy o tym, że część z tych historii byłaby nie do uwierzenia dla wielu ludzi, a szczególnie przez tych, którzy nazywają siebie sami „wierzącymi” i regularnie uczęszczającymi do kościoła według współczesnej tradycji i znaczenia tego terminu.

Dlaczego podnieśliśmy tą sprawę w taki sposób? Zawsze zdumiewa mnie to, że ludzie, którzy myślą, że mają wiarę i wierzą w Boga wynajdują najbardziej zwariowane wymówki, aby nie podjąć kroków ku zwiększeniu swej wiary. Wiary w tym sensie w jakim używamy tego słowa tj., tak jak Jezus używał tego słowa, aby wyjaśnić uczniom dlaczego nie byli w stanie wypędzić demona powodującego ataki podobne do padaczki. Odczuwam potrzebę małej dygresji w tym miejscu, aby podkreślić jego słowa.

Nawet stosowany przeze mnie opis tego, na co wielu uczonych upiera się, że chorobą chłopca była epilepsja, ma swoje powody w religijnej reakcji. Pisałem artykuł dla organizacji misyjnej na temat wiary i Mat 17 i odniosłem się do wydarzenia, w którym uczniowie Jezusa nie mogli wypędzić demona powodującego epilepsję. Wydawca przyszedł do mnie i powiedział:
– Bracie, nie możemy tego puścić w takim stanie jak jest teraz… w naszej organizacji mamy około 300 misjonarzy z epilepsją.

Ku mojemu zdumieniu zamierzał wyciąć cały artykuł! Dalej wyjaśnił mi, że jest to bardzo drażliwy temat w organizacji ponieważ epileptycy są zwyczajowo odsuwani od służby misyjnej w większości chrześcijańskich organizacji głównego nurtu chrześcijaństwa. Ta szczególna organizacja stała się niebem dla wszystkich cierpiących na epilepsję… i oni zdecydowanie sprzeciwiają się poglądowi, jakoby ta choroba była wywoływana przez demony. Zrozumiałe? Oczywiście.

Rozwiązanie tego problemu było łatwe, po prostu zmieniłem słowo „epilepsja” na słowo użyte przez tłumaczy Biblii Króla Jakuba… lunatyk (uwaga: inni tłumacze, co godne uwagi również Nowa Wersja Biblii Króla Jakuba używają słowa „epilepsja”). Podobnie jak w przypadku „Corinne”, gdy zapytała czy wierzę, że astma zawsze jest wywoływana przez demona, czy wierzę lub sugeruję, że epilepsja zawsze jest wywoływana przez demona? Absolutnie nie! Lecz zgodne z moim doświadczeniem jest to, że za każdym razem, gdy demon zostaje wypędzony z epileptyka… epilepsja odchodzi również!

Chcę tutaj szczególnie podkreślić mój punkt widzenia. Argumentowałem w rozmowie z wydawcą, że pozostawienie słowa „epilepsja” wraz z przypisem, który jasno stwierdzi, że jest to słowo w oryginale znaczące kogoś będącego pod wpływem cykli księżycowych, może sprawić, że ktoś z tych trzystu misjonarzy, którzy są dotknięci problemem, może zobaczyć, że jest bardzo prosta przyczyna tej choroby i proste lekarstwo na ich problem dzięki czemu zostaną „uwolnieni”.

Mógłbym (lecz nie chcę) podawać przykład za przykładem tego samego problemu. Religia staje się miejscem schronienia dla demonicznej aktywności. Często pod płaszczykiem etykiety: „My nie chcemy obrażać jakiejś szczególnej grupy ludzi”, a anty-wiara zdobywa warownie. Zatem, w taki właśnie sposób doszedłem do używania terminu „podobne do epileptycznych ataki” – po prostu po to, aby nie wdawać się w kłótnię na temat tłumaczeń i oskarżeń, że obrażam epileptyków.

Zostałem przez przyjaciela przedstawiony pewnemu bardzo skutecznemu biznesmenowi, którego nazwiemy sobie „Marvin”. Marvin zaczął towarzyszyć kilku z nas w czasie naszych wizyt. Jakieś trzy dni po raczej dramatycznym wydarzeniu w wielkim uniwersyteckim szpitalu, gdzie piętnastoletnia dziewczyna została „uwolniona” od powracającej, osłabiającej choroby, której lekarze nie byli w stanie zdiagnozować (teraz, około sześć lat później, nadal jest wolna i jest misyjnym lekarzem na Pacyfiku), Marvin zadzwonił do mnie do biura z prośbą czy mógłby się ze mną spotkać.
Zdecydowaliśmy się na pobliską restaurację a ja zabrałem ze sobą mojego partnera biznesowego, który również był wtedy w szpitalu. Czułem, że Marvin jest gotów na przełom i myślałem, że będzie dobrze jeśli mój partner pójdzie ze mną.

Gdy spotkaliśmy się, Marvin był bardzo poważny. Wyjaśniłem, że czuję iż wiem dlaczego chciał się ze mną spotkać. Był zdumiony wyjaśnieniu jakie podałem.

Wyraził to w taki sposób:
– Czuję się jak widz siedzący na sportowym stadionie i oglądający jak wszyscy inni biorą udział w grze, podczas gdy ja oglądam akcję.
Przyglądam się wam jak robicie te rzeczy, których ja nie mogę robić i nie rozumiem dlaczego nie mogę.
– Marvin – powiedziałem – zamierzam powiedzieć ci coś, co prawdopodobnie wprawi cię w szok, lecz wierzę, że jesteś gotowy, aby to usłyszeć. Czy chcesz Bożej woli w twoim życiu, bez względu na koszt?
– Absolutnie tak, tak, tak! – to była jego natychmiastowa i dobitna odpowiedź.
– Powiem ci dlaczego jesteś widzem, a nie uczestnikiem. Znajdujesz się pod przykryciem… kogoś, kto ma autorytet nad twoim życiem i kto nie wierzy w to, co widziałeś na własne oczy i co wiesz, że jest realne, że pochodzi do Boga. Ta osoba również jest pod przykryciem duchowego autorytetu. On nie zdaje sobie sprawy z tego, że ostatecznie jest pod przywództwem religijnego i niewierzącego ducha. Oto co otrzymałem, gdy modliłem się w drodze tutaj

Mój towarzysz przytakiwał głową, ponieważ podzieliłem się tym z nim już wcześniej i powiedziałem, że to będzie przedmiotem rozmowy. Mówiłem dalej:
– Jezus odnosił się do nas wszystkich jako owiec a o sobie mówił, że jest jedynym prawdziwym i prawym pasterzem. Powiedział też, że wszyscy inni pasterze są „uzurpatorami”, które to słowo oznacza tych, którzy biorą autorytet i moc, która im się prawnie nie należy. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że słowo „pastor” pochodzi od „pasterzowania” i oznacza tego, który dogląda trzody na pastwisku, innymi słowy jest pasterzem.

Marvin przyniósł z sobą Biblię i poprosiłem go więc, aby otworzył na 23 rozdziale Ew. wg. Mateusza. Wskazałem mu na fragment, który chciałem aby przeczytał, a następnie poprosiłem go, aby posłuchał interpretacji jaką, jak wierzę, Bóg dał. Niech modlił się o to, aby zobaczył czy to jest prawda.
Powiedziałem:

– Jezus mówi tutaj, że wszyscy mamy być równi… w tym samym sensie w jakim bracia są równi i wszyscy z nas mamy usługiwać sobie nawzajem w tej równości. Nie mamy odnosić się do kogokolwiek jako duchowego ojca, ponieważ jest tylko jeden Ojciec w duchowej rzeczywistości… i tylko jeden Nauczyciel, „Chrystus”, i abyśmy nie pozwalali nikomu odnosić się do nas jakimkolwiek tytułem, który sugeruje duchowy autorytet i zwierzchność.

UWAGA: O ile staram się unikać zarzucania tej drobnej pracy obszernymi fragmentami Pisma, czuję, że w tym miejscu musze zrobić dygresję. Niezmiennie na seminariach i w warunkach konferencyjnych jeden lub więcej profesjonalnych duchownych z pośród uczestników podnosi fakt, że Paweł odnosił się do siebie wobec młodego Tymoteusza jako jego „duchowy ojciec”. Pytanie, które zazwyczaj zadaję jako pierwsze brzmi: „Dlaczego teraz mówicie o tym?” Zazwyczaj wybucha gorliwa dyskusja, w której często duchowni sami są zdumieni tym, że łapią się sami na tym, że sami usprawiedliwiają swoją pozycję. Podczas jednej z wieczornych sesji, jeden z duchownych stał się tak destrukcyjny, że nie można było dalej kontynuować.

Około rok później wpadliśmy na siebie w jednym z bardzo ruchliwych centrów handlowych. Krzyknął:
– Cieszę się, że wpadłem na ciebie, masz minutkę?

Gdy usiedliśmy na względnie spokojnej ławce, powiedział:
– Chciałem poprosić cię o przebaczenie za moje zachowanie tamtego wieczora.

Zapytałem go dlaczego i wyjaśniłem, że nigdy nic przeciwko niemu nie miałem, a on powiedział:
– Jakieś sześć tygodni temu wyszedłem z kościoła i założyłem społeczność domową, gdzie kładziemy nacisk tylko na przywództwo Bożego Ducha Świętego. Chciałem cię od tej pory zobaczyć i zaprosić z jedną z twoich prezentacji. Bóg pokazał mi, że rzeczywiście byłem pod kontrolą religijnego ducha.
Po czym zadał mi zdumiewające pytanie:
– Czy jesteś przekonany, że ten sam rodzaj ducha chce przejąć kontrolę nad grupami domowymi?
Zapewniłem go, że mam również takie doświadczenia. Przeprowadziliśmy bardzo interesującą dyskusję na temat rzeczy, które robiły grupy, w których był zaangażowany, aby upewnić się, że ten duch nie buduje ponownie warowni.

– Marvin, odnosisz się do pewnego mężczyzny jako „Pastora” – prawda?

Marvin szybko potwierdził, że tak jest.
– Chcę ci coś zasugerować, lecz musisz to rozważyć bardzo ostrożnie i nie zgodzić się tak po prostu zrobić to, dopóki nie będzie to Bożą wolą, w porządku? – Marvin po prostu pokiwał głową ponownie.
– Sugeruję ci po prostu powiedzieć Jezusowi Chrystusowi, że chcesz, aby był twoim jednym i jedynym pastorem i że chcesz, aby Bóg był twoim jedynym Ojcem w duchowych sprawach.

Byliśmy na stoisku w tłumnej restauracji. Marvin przyglądał się mnie i mojemu towarzyszowi przez kilka sekund, po czym zamknął oczy i powiedział (trochę za głośno jak dla mnie )
– Jezu Chryste, chcę abyś był moim pastorem, Boże, mój Ojcze niebieski, ty jesteś moim jedynym Ojcem – po czym otworzył oczy, spojrzał na nas i zapytał podekscytowany:
– Czuliście to? To było tak, jakby koc został zerwany z mojej głowy!

Zaśmialiśmy się i zapewnili, że nie czuliśmy niczego, lecz on z pewnością tak.
– Jak teraz będę nazywał John’a? – zapytał.
– Kto to jest John? – zapytałem, nie łapiąc jeszcze, o co chodzi.

– John jest pastorem, o.., uh…, ee, liderem kościoła, do którego uczęszczam.
– Dlaczego nie miałbyś do niego mówić po prostu John?
– Niesamowite – mówił Marvin potrząsając głową – wyraźnie widzę, że nigdy więcej nie nazwę go „pasotr John”. Muszę się z nim zobaczyć i powiedzieć mu o tym, co mi się przydarzyło.

Później Marvin opowiedział nam zadziwiającą historię. John był pastorem największego kościoła znanej denominacji w mieście. John zrezygnował z kościoła i powiedział swojemu zgromadzeni, że Marvin miał przeżycie z Bogiem, dzięki czemu zrozumiał coś, o czym Jezus nauczał i czemu, jak odczuł, musi być posłuszny. Marvin i John zaczęli pościć i modlić się razem, zaczęli zakładać grupy uwielbienia, które szczególny nacisk kładły na to, że jedynym Nauczycielem i Liderem jest Boży Duch Święty. Jakiś miesiąc później Marvin zaprosił mnie na lunch. Powiedział mi, że Bóg działa w jego życiu w sposób w jaki nigdy wcześniej by nie uwierzył, że jest to możliwe. Powiedział mi, że właśnie poprzedniego dnia jego sekretarka przyszła do niego i powiedziała, że jest bardzo chora i musi iść do domu. Opowiadał, że zapytał się jej czy nie wolałaby raczej chce być zdrowa i pracować. Odpowiedziała mu, że woli być zdrowa i pracować, lecz jest zbyt chora.
Położył rękę na jej brzuchu i powiedział:
– W imieniu Jezusa Chrystusa bądź zdrowa!
Popatrzyła na niego zdziwiona i zapytała:
– Co zrobiłeś?

Powiedział z uśmiechem na twarzy:
– Natychmiast zacząłem się bać, że będę oskarżony o napastowanie seksualne… zapytałem jej, o co jej chodzi… Powiedziała, że była bardzo słaba i miała nudności, czuła, że miała gorączkę a teraz czuje się tak dobrze jak nigdy dotąd w swoim życiu.

– Takie rzeczy zdarzają mi się teraz ciągle i po prostu pomyślałem, że Bóg mówi mi, aby cię zachęcić abyś trwał, robił to, co robisz, abyś pozwalał Mu pracować przez ciebie, nie zatrzymuj strumienia ze względu na sprzeciw. John powiedział, że to dziwne, że kościół nie powstał i nie ukrzyżował cię! Zaśmiałem się, lecz on upewnił mnie, że John mówił poważnie.

Dalej Marvin opowiedział mi, że John był bardzo krytykowany przez denominację i członków swojego poprzedniego zboru za odejście, szczególnie, że odeszło z nimi kilku innych członków. Marvin był „starszym” i największym dawcą w kościele.

Czy John i Marvin mogli odejść w taki sposób, który nie spowodowałby tyle zniszczenia? Prawdopodobnie, lecz Marvin zapewnił mnie, że zrobili to, co zrobili w posłuszeństwie dla Ducha Świętego.  Wierzę, że Bóg mówi mi, aby nie czynić żadnych osądów na temat zorganizowanych kościołów. Czuję, że jestem zobowiązany do udzielania pomocy tym, którzy „mają uszy ku słuchaniu” i zrozumieniu czegoś.

Jeśli chodzi o hierarchię w zorganizowanym chrześcijaństwie, to:
Paweł swoim liście do grupy wierzących w Efezie (4:4 i dalej) pisze: „Jedno ciało i jeden Duch, jak też powołani jesteście do jednej nadziei, która należy do waszego powołania; Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest; Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich. A każdemu z nas dana została łaska według miary daru Chrystusowego….
I werset 11: I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami

To, co Bóg mi pokazał (a ty masz swobodę uwierzyć lub odrzucić Jego przesłanie) na temat „pięciorakiej służby w Duchu Świętym” to fakt, że zostały one odwrócone przez hierarchiczną organizację, co stłumiło przepływ i moc Bożego Ducha Świętego.  Ci, na których obecnie spoczywa apostolski płaszcz jak na prorokach, ewangelistach, pastorach i nauczycielach mają działać w obecności i mocy Bożego Ducha Świętego w Ciele Chrystusa nie z pozycji władzy i wyższości, lecz „z wszelką pokorą i łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w miłości Starając się zachować jedność Ducha w spójni pokoju” (Ef. 4.2-3).

Krótka uwaga na temat „cierpliwości” z powyższego wersetu. Oryginalny język i kontekst w jasny sposób pokazuje, że chodzi o zaangażowanie w szeroką walkę z duchowymi jednostkami. To dlatego niektórzy bardziej wolą wybrać termin „walka duchowa” niż „służba uwalniania”, aby przedstawić działalność pozbywania się aktywności demonicznej. Innymi słowy Pismo, które dało życie tej „pięciorakiej służbie” jest również w doskonałej zgodności z tym, co Jezus powiedział w ew. Mateusza 23, lecz religijna tradycja i błędne interpretacje powstały, aby zadusić działanie pięciorakiej służby poprzez stworzoną przez ludzi hierarchię.

Gdy Marvin został uwolniony od związania jakim jest trwanie „pod przykryciem pastora” został też uwolniony do obserwowania służby Ducha Świętego przez niego w cudownych dziełach, uzdrowieniach i ewangelizacji, podczas gdy John został uwolniony do apostolskiej roli i wizji zakładania kościołów domowych. Czy mogliby działać w tej mocy w swoich poprzednich, denominacyjnych kościołach? Wątpliwe. Choć wydaje się, że istnieje duża możliwość, że nauczyliby się tego, czego powinni byli obaj się nauczyć w tych kościołach, lecz później zostaliby z nich usunięci. Inni bez wątpliwości uczą się tego, co powinni pozostając tam. W między czasie nie możemy ani odrzucać ani uciekać od prawdy.

Przypominam sobie pastora, który przyszedł do mnie na konferencji misyjnej, na której przemawiałem, i który powiedział do mnie tak:
– Naprawdę chciałbym, abyś przyjechał do mnie do kościoła i mówił, lecz moi ludzie nie są jeszcze gotowi na pewne rzeczy, które masz do powiedzenia.

Tu właśnie leży problem w dużym skrócie. „Jego ludzie” byli pod jego ochronnym przykryciem. Z drugiej strony, pewni ludzie mogą wymagać takiej ochrony. Nie do mnie należy osądzenie, lecz każdy z nas musi się poddać osobiście w miłości jedni drugim i uczyć się nie zgadzać się w miłości i oddzielać się, podobnie jak apostołowie musieli nauczyć się tej samej lekcji.

A w końcu, na zamknięcie tego rozdziału, wyzwanie: Hebr. 5:12-14; 6.1
(BT).

Gdy bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych, i mleka wam potrzeba, a nie stałego pokarmu. Każdy, który pije /tylko/ mleko, nieświadom jest nauki o sprawiedliwości, ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła. Dlatego pominąwszy podstawowe nauki o Chrystusie przenieśmy się do tego, co doskonałe .

IX

разработка и продвижение сайтов москва

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 09

Cullen Brad

IX

„Przeniesienie się do tego, co doskonałe” do doskonałości jest trochę trudne z wielu powodów. Przede wszystkim ludzką tendencją jest opieranie się zmianom. W ostatnich latach widziałem wielu mężczyzn będących na „stanowiskach pastorów” w tradycyjnych kościołach, którzy doszli do prawdy, którą w tej małej książeczce objawiamy, tylko po to, by spotkać się z tak twardym oporem ze strony żon (mniej prawdziwe, gdy mąż i żona są współ-pastorami), innych członków rodziny i członków zgromadzenia, że niestety odwrócili się od prawdy.

Poddali się procesowi racjonalizacji i samousprawiedliwienia, które w końcu służą tylko przeciwnikowi.  Wierzę, że gdyby niektórzy z nich odważnie wyszli na spotkanie prawdy i po prostu poprosili i oświadczyli Bogu, że potrzebują prowadzenia Ducha Świętego co i jak mają zrobić, to on pokazałby im w jaki sposób odpocząć w Jego obecności i mocy, aby „przejść od podstaw nauki o Chrystusie do rzeczy doskonałych” – zamiast robić wymówki i używać wyświechtanych doktryn, aby ukryć, że nadal robią to, co Pan wyraźnie powiedział, żeby nie robić… i dlaczego nie mogą robić tego, co On powiedział, że prawdziwy wierzący może i powinien robić.

Czy „przeniesienie” koniecznie oznacza opuszczenie tradycyjnego kościoła? Nie znam ogólnej odpowiedzi na to pytanie. Wiem dokładnie, że sam usłyszałem wezwanie do wyjścia. Słyszałem również wezwanie do nie osądzania i krytykowania tradycyjnego kościoła. Wiem również, że opuściłem takie sytuacje, w których mogłem i powinienem był się nauczyć lekcji, których musiałem się uczyć w nowej sytuacji. Pozostawałem czasami w sytuacjach, w których powinienem był odejść. Klucz do właściwego działania? Idź za wskazówkami Ducha Świętego. Jeśli jestem zły i zgorzkniały z powodu tego, jak ludzie potraktowali mnie i dlatego odchodzę to.. nie nauczyłem się jeszcze lekcji Ducha Świętego dla mnie. Muszę nauczyć się „uwalniać” od tego tak, abym miał wolność w słuchaniu prowadzenia Ducha Świętego, aby pozostawał w obecności i mocy Jego bez względu na to, czy pozostanę czy wyjdę. Zajmiemy się tym w późniejszym rozdziale.

Nie popełniajcie tutaj błędu. Jezus wezwał nas do kochania naszych nieprzyjaciół. Mam trudności w kochaniu mojej własnej rodziny i przyjaciół z powodu oczekiwań jakie mam wobec nich – zamiast ufać Bogu. Opuszczenia przed ukochaniem stało się powodem mojej osobistej tragedii. Pozostanie zaś, gdy Bóg pobudza do opuszczenia, tworzy wiele samozadowolenia i brak wiary. Widziałem również „domowe kościoły” które były pod wpływem tego samego ducha religijnego, który uciskał kościół, od którego się oddzielili. Spotykanie się w domach nie jest antidotum na truciznę, która podkradła się w tradycyjnym kościele, dopóki Duch Święty sam nie strzeże spotkań.

Dla tych, którzy szukają prawdy dotyczącej ich własnego życia i mają niespokojne uczucia wobec swojego zaangażowania w kościele a chcieliby mieć pewne biblijne referencje i być może historyczną perspektywę, oto one:

Niektórzy sugerują czytanie całego 17 rozdziału Księgi Objawienia, ostatniej księgi Nowego Testamentu. Badaj cały rozdział uważnie i z modlitwą – proś Ducha Świętego, aby usunął wszelkie uprzedzenia. W szczególności nie bierz się za działania na podstawie przesłania, które ja otrzymałem dopóki Duch Święty nie potwierdzi ci tego dla ciebie.

Uczeni reformacji wierzyli i pisali o tym, że Matka wszetecznic w tym fragmencie odnosi się szczególnie do Rzymsko Katolickiego Kościoła. Czy jest to tylko intelektualne podparcie dla „protestantyzmu” każdy musi znaleźć dla siebie samego. Są pewne przekonujące argumenty w szczególności oparte na pewnych symbolach znajdujące się w tym fragmencie, które są raczej zdumiewające. To, co ja zobaczyłem, gdy po raz pierwszy zacząłem przyglądać się temu rozdziałowi w modlitwie… to, słowo „matka” wszetecznic wyskoczyło na mnie ze strony. Natychmiast zobaczyłem, że jeśli Rzymsko Katolicki Kościół jest wszetecznicą, jak wielu protestanckich uczonych twierdzi, to córki… jej protestanckie owoce „córki” – były znacznie bardziej przebiegłe i bardzie zwodnicze niż matka.

Nie gwarantuję, że powyższe jest prawdziwe lub nieprawdziwe, ja tylko oferuję kamienne schody ku świadomości. Znaczący krok w mojej własnej duchowej świadomości był wynikiem pobytu na delegacji z kościoła, w którym byłem członkiem, na centralny zjazd ich denominacji. Tym razem tematem głównym było „odnowienie kościoła”.

Tego szczególnego wieczoru mówca skoncentrował się na „kościele laodycejskim” (Obj. 3: 14-21).
Mówił o potrzebie odnowienia denominacji, które może przyjść wyłącznie jako rezultat odnowienia każdego pojedynczego kościoła a to odnowienie może się zdarzyć wyłącznie wtedy, gdy poszczególni członkowie będą odnowieni. Skupił swoje uwagi na 16 wersecie i wskazał na trudności ze słowem „wypluję”, które brzmi tak, jakby Chrystus miał wypluć letnich ze swoich ust. Słowo to w oryginale dosłownie znaczy „zwymiotuję”. Zasadniczą tezą jego wystąpienia było to, że wymiotowanie jest czynnością mimowolną w przeciwieństwie do dobrowolnego „plucia.” Wskazał na to, że ludzie na Środkowym Wschodzie dobrze rozumieją to, że woda, która nie jest ani zimna, ani gorąca, lecz letnia… smakuje wstrętnie i często wywołuje mdłości.  Jaskrawość z jaką zobaczyłem letniość swoich religijnych doświadczeń spowodowała wielkie poruszenie. Gdy mówca zaczął skupiać się na Obj. 3.20, wskazał na to, że ten fragment miał na celu wstrząśnięcie letnich z ich samozadowolenia, lecz niestety był używany niemal wyłącznie przez ewangelistów do wywoływania „decyzji dla Chrystusa”.

Gdy kaznodzieja jeszcze mówił, zacząłem sobie wyobrażać jak wracam do mojego pokoju hotelowego i widzę siebie jak klęczę przy łóżku i zapraszam Jezusa Chrystusa, aby przejął kontrolę nad moim życiem, ku odnowieniu. I wtedy, spadło to na mnie,… Jezus jest ten sam, wczoraj, dzisiaj, na zawsze… On jest ze mną tutaj i nie muszę czekać na później. Cicho wyznałem Mu moją potrzebę i prosiłem, aby przyszedł i przejął kontrolę nad moim życiem całkowicie, w każdej dziedzinie.

Od tego wieczoru ponad trzydzieści lat temu aż do teraz… jestem głęboko poruszony w mym duchu tym, że Jezus Chrystus jest zawsze dostępny dla mnie ku przebudzeniu. Jezus Chrystus przychodzi do mnie teraz, z mocą i siłą tak, że nie piszę tego jako jakieś intelektualne ćwiczenie, lecz jestem otwarty na obecność Ducha Świętego i moc, która wywiera wpływ na wszystkich czytelników otwartych na przyjęcie kierunku od Niego… i na ciebie.

Jedną z wielu przyczyn, dla których nie „posuwamy się ku doskonałości” jest samo słowo. Tłumaczone jako „doskonałość” w oryginale jest również różnie tłumaczone w innych miejscach jako „zupełność” i „zbawienie” w zależności od kontekstu. Jest to greckie słowo „sozo”. Zapytałem greckiego właściciela sklepu spożywczego w południowej dzielnicy San Francisco, co oznacza to słowo. Ten człowiek był również rybakiem i łowił większość ryb, które sprzedawał w sklepie. Powiedział mi, że to słowo używa się gdy naprawa łodzi jest skończona. Oznacza to ponownie złączone, skończone. W ciężko akcentowanym angielskim powiedział, łącząc ze sobą płasko ręce:
– rozdzielone i ponownie złączone – sozo!

Później w nocy zobaczyłem to wyraźnie. Oddzielony od i ponownie połączony z Bogiem! Nasze słowo „zbawienie”, „doskonałość” i „zupełność” nawet w części nie oddaje istoty. Opowiadanie komuś o tym, że jest grzesznikiem i musi zostać „zbawiony (sozo) ze swoich grzechów” przez wiarę w Jezusa Chrystusa nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje faktu, że Jezus Chrystus chce wejść do naszego życia, tak abyśmy mogli być połączeni ponownie z Ojcem! Zajmiemy się kilkoma słowami, które całkowicie zmienią naszą świadomość, lecz wcześniej spójrzmy na to, kogo i co zapraszamy, abyśmy mogli żyć naszym życiem w obecności i mocy Bożego Ducha Świętego.

Gdy sam zacząłem rozumieć w jaki sposób i dlaczego religijna tradycja okradła nas z naszego dziedzictwa zacząłem zadawać zebranym grupom dwa pytania:
1) Kim jest Jezus Chrystus?
2) Gdzie Jezus Chrystus jest obecnie?

Tradycjonalistyczny chrześcijanin odpowie:
1) Synem Boga.
2) Po prawicy Bożej.

Te odpowiedzi nie są błędne, lecz niekompletne! Z mojego doświadczenia wynika, że zanim ktokolwiek może zacząć działać w obecności, mocy i autorytecie Bożego Ducha Świętego, najpierw musi zrozumieć kim Jezus Chrystus jest, co On zrobił w preegzystencji.. oraz gdzie jest TERAZ.

Autorzy dwóch ksiąg Nowego Testamentu, zarówno Ewangelii wg. Jana jak i listu do Kolosan wierzyli i napisali, że historyczna postać określana jako Jezus Chrystus był, zanim stał się człowiekiem, Duchem, który stworzył wszechświat i wszystko, co w nim.  Powtórz to kilka razy i niech zacznie to przenikać twój umysł: „Jezus Chrystus jest Stworzycielem wszechświata i wszystkiego, co w nim jest.
W następnych rozdziałach będziemy przyglądać się temu, jak modlić się w taki sam sposób jak Jezus modlił się. Nauczanie oparte na słowach Jezusa: „O cokolwiek poprosicie w imieniu moim, tylko wierzcie, że stanie się wam, a otrzymacie” sprawiło, że miliony chrześcijan kończy swoje wyświechtane modlitwy słowami: „w imieniu Jezusa, amen.”

W tym fragmencie słowo tłumaczone z oryginalnego języka jako „IMIĘ” literalnie oznacza: „charakter i autorytet (władza)”. Zapytajmy więc, jaki jest autorytet (jaka jest władza) Jezusa Chrystusa? On jest Stworzycielem Wszechświata! Jaki jest charakter Jezusa Chrystusa? On pragnął wyłącznie wypełniania woli Swojego Ojca niebieskiego!  Czy zaczynamy już widzieć coś tutaj? Gdy ja „modlę” się w imieniu Jezusa Chrystusa, rozumiem i wiem, że to się stanie… modlę się jak Stworzyciel Wszechświata… chcąc wyłącznie Bożej woli i niczego innego i wypowiadam (powołuję) to istnienia!

Kim jest Jezus Chrystus?
Kol. 1:15-19 (BW)
On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone.
On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane,
On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy, Ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełnia boskości.
A następnie, gdzie On jest…. „Chrystus w was!” (Kol. 1:27)

Płacąc rachunek w kasie w supermarkecie zostałem zapytany przez młodą kasjerkę:
– Jak się Pan dzisiaj ma, proszę pana?
– Doskonale – powiedziałem – a pani?
– Proszę nie pytać – powiedziała marszcząc się.
– Dlaczego? – zareagowałem.
– Powiem panu coś: z pewnością nie jest doskonale!

Bez zastanowienie wyrzuciłem z siebie:
– O, a kto mieszka wewnątrz, w pani?

Wyprostowała swoje ramiona i spojrzała mi prosto w oczy, po czym powiedziała:
– Jezus Chrystus!
– A – powiedziałem mierząc jej wzrok wprost – to dlaczego nie pozwala pani Jemu mówić?
– O – rzekła ze zdziwieniem na twarzy – więc o to panu chodzi!

Poszła za mną do drzwi powtarzając:
– Tak się cieszę, że pan przyszedł, dziękuję bardzo, że się pan tym ze mną podzielił!

Jak to jest, że pozwalamy przeciwnikowi myśleć za nas, zamiast Stworzycielowi, który jest w nas? Kto mieszka we mnie? Jezus Chrystus mieszka we mnie. Jezus Chrystus jest największy, jest Stworzycielem, jest doskonały. Oddaj się temu, aby to On mógł wypowiadać prawdę twoimi ustami. Następnym razem, gdy ktoś zapyta cię jak się masz, powiedz: „doskonale”. Nie jest to jakieś wytarte religijna zawracanie głowy, to duchowy dynamit, niech to przeniknie twojego ducha i odnowi twój umysł!
W następnym rozdziale będziemy przyglądać się różnym sposobom wprowadzania biblijnego nakazu, aby „wszystko poddawać w posłuszeństwo Chrystusowi” po to, aby odnowić nasze umysły. Lecz najpierw zacznijmy rozumieć to, że gdy zapraszamy Jezusa Chrystusa do naszego życia, to jest w nas Stworzyciel Wszechświat i wszystkiego, co w nim.

Cytowany werset (Kol 1,27) nie jest jedynym miejscem w Biblii, gdzie można to znaleźć, lecz nie musimy zapamiętywać dwudziestu różnych wersetów, aby uchwycić się tej prawdy. Czy powiedziałeś Mu, że chcesz by zapanował nad twoim fizycznym życiem, aby przyszedł i odmienił cię całkowicie?
On mów: „Zaprawdę powiadam wam, oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim miał intymną społeczność, tak jak przyjaciele, którzy wspólnie jedzą posiłek”. Jest to prawda mało znana przestarzałym tłumaczeniom i tradycji.

Jezu Chryste, przyjdź do mojego życia teraz. Ochrzcij (zanurz) mnie ponownie w Bożym Duchu Świętym, usuń wszelkie moje założone z góry pojęcia o Tobie i tego, co to znaczy całkowite przejęcie przez Ciebie kontroli nad moim życiem. Chcę Bożego Ducha Świętego, aby panował nad każdą dziedziną mojego życia.

Jako wstęp do następnego rozdziału „Odnawianie umysłu”. Jedna z najpotężniejszych rzeczy, jakich potrzebujemy, aby zmienić skupienie naszej uwagi z rzeczywistości fizycznej (widzialnej) na duchową (niewidzialną) jest zrozumienie tego, co rzeczywiście znaczy słowo „prosić” w miejscach, gdzie Jezus nauczał na temat modlitwy. Jest ono tłumaczone ze słowa, które oznacza zuchwałe domaganie się, bez respektu. Nasze religijne uwarunkowanie i niewłaściwe tłumaczenia uniemożliwiają nam pójście za tym, co Jezus rzeczywiście powiedział, abyśmy robili. Przejdźmy do następnego rozdziału i zacznijmy proces przemiany w życie życiem w Jego mocy i obecności przez proste posłuszeństwo temu, czego On sam nauczał. Gotowi?

deeo.ru

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 10

Cullen Brad

X

Odnawianie umysłu

Jezus przekazał nam ilustrację tego, w jaki sposób się modlić. W Biblii

Króla Jakuba jest tak:

Łuk. 11:5-13 (BW)

Któż z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy powie mu: Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, Albowiem przyjaciel mój przybył do mnie, będąc w podróży, a nie mam mu co podać. A tamten z mieszkania odpowie mu: Nie naprzykrzaj mi się, drzwi już są zamknięte, dzieci moje są ze mną w łóżku, nie mogę wstać i dać ci. (?)

Powiadam wam, jeśli nawet nie dlatego wstanie i da mu, że jest jego przyjacielem, to dla natręctwa jego wstanie i da mu, ile potrzebuje. A Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą. Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą.

Słowo przetłumaczone jako „natręctwo” w oryginalnym języku oznaczało „zuchwałość” i brak szacunku, a czas użyty (w oryginale) sugeruje stałe powtarzanie, stale i znowu i wciąż…tj., wytrwale. Pamiętaj również, że słowo tłumaczone jako „prosić” literalnie oznacza domagać się bez okazania szacunku lub respektu.

Oto ta historia we współczesnym języku:

O północy przyjeżdża przyjaciel.  Prosta i wyraźna metafora nieoczekiwanego problemu, który pojawia się w naszym życiu.  Nie mamy czym go nakarmić.  To metafora tego, że nie mamy żadnego rozwiązania tego problemu.  Idziemy z naszym problemem do sąsiada, w tym przypadku, do dobrego przyjaciela – przyjaciela tak dobrego, że wiemy o tym, że możemy pukać do jego drzwi nawet w środku nocy wtedy, gdy on i cała jego rodzina już śpią.

Początkowo jest tak, jakby kazano nam odejść… odmowa. Pomimo tego, że jest to dobry przyjaciel (oczywista metafora Boga) nie daje nam tego, czego potrzebujemy. A jednak z powodu naszego uporczywego, zuchwałego domagania się, całkowicie bez szacunku dla naszej względnej pozycji, On ostatecznie daje nam rozwiązanie.

Jezus podkreślił takie rozumienie „modlitwy” przez to, że powtórzył je z naciskiem (11:9):  „A Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam – czyli zuchwale i uporczywie domagajcie się, a otrzymacie to, czego się zuchwale i uporczywie domagacie. Róbcie to tak długo, aż w waszej fizycznej rzeczywistości stanie się to jako rzecz dokonana. Stukajcie do Bożych „drzwi” stale i nie przestawajcie, dopóki nie zostanie wykonane.”

Jeszcze dalej Jezus nie pozostawia tego jako pojedyncze potwierdzenie, mówi dalej:

„Każdy, kto uporczywie domaga się i stuka dopóki problem nie zostanie rozwiązany, otrzyma rozwiązanie problemu na płaszczyźnie fizycznej, gdzie będzie mógł je zobaczyć.

Musimy się tutaj zatrzymać na chwilę, aby coś zobaczyć. Gramatyczna struktura czy składnia oryginalnego języka nie pozostawia najmniejszych wątpliwości dla tych, którzy wymagają tłumaczenia dosłownego – słowo w słowo, lub słowo po słowie na język angielski. Jest to wymaganie, które tworzy wypaczenie dla mówiących językiem angielskim i powoduje, że ginie siła uderzenia słów oryginału.

Weźmy na przykład tytuł starego filmu: „Throw your mother from the train a kiss”. Dla osoby mówiącej tylko językiem angielskim jest to bardzo humorystyczne zdanie

(Przyp. tłum: to zdanie dosłownie trzeba by było przetłumaczyć: „Rzuć swoją matkę z pociągu, całus”). Jest tak ze względu na widocznie niewłaściwy porządek wyrazów. Dla większości ludzi, dla których angielski jest drugim językiem ten humor ginie. Sam tytuł, jak mi powiedziano, pochodzi z dawnego j. węgierskiego, który zasadniczo może być przetłumaczony na angielski tak: „Zanim udasz się w podróż nie zapomnij przekazać matce wyrazów szacunku i uczucia, aby wiedziała, że ją kochasz” (coś w tym rodzaju). Europejczyk, który mówi po angielskim jako językiem dodatkowym, choć mówi nim biegle, nie musi przechodzić przez całe „kołowanie”, które robi Amerykanin, aby właściwie przetłumaczyć zdanie: „Throw your mother from the train a kiss”. Każda inna osoba, nie wychowana w anglojęzycznej kulturze traci humor płynący z tego zdania, ponieważ struktura zdania wydaje się być całkiem właściwa i nie jest niczym szczególnym.

Aby podkreślić istotę bądźmy nieco szyderczy przez chwilę. Jeśli jestem osobą o legalistycznych tendencjach i wymagam od siebie ścisłego przestrzegania bardziej „litery” niż ducha to… zobaczmy, co się dzieje. Jeśli powiedzenie: „Throw your mother from the train a kiss” jest mi przekazane jako zasada mojego życia, to następują taki scenariusz. Jestem w pociągu, widzę swoją matkę, która, jak mi się wydaje, nie może mnie pożegnać i stojąc na peronie macha do mnie ręką. Zeskakuję z pociągu, podbiegam do niej, łapię ją i wciągam do pociągu. Następnie zrzucam ją z pociągu, podbiegam do niej i całuję jej połamane, broczące krwią ciało, po czym wskakuję do pociągu, aby udać się w moją podróż. Cały czas mając przekonanie, że to, co robię, w sposób doskonały spełnia wymagania oddania czci i traktowania z honorem mojej matki. Śmieszne? Oczywiście. Czy wystarczająco śmieszne, abyśmy mogli zobaczyć, że dokładnie tak samo dzieje się z nami, gdy trzymamy się uparcie tradycji powstałych z archaicznych tłumaczeń Biblii? Mam nadzieję, że tak.

Jezus przekazał swoje polecenia nie tylko w alegorycznym i metaforycznym opisie, lecz przy pomocy długich, obrazowych historii, które nie trafiają do współczesnych wzorców kulturowych Amerykan. Co więcej, budowa zdań aramejskich i hebrajskiego języka, którym mówiono, oraz greki, którą posługiwali się autorzy Ewangelii, mówią nam tak: „Throw your mother from the train a kiss”. Tłumaczenie słowo w słowo całkowicie tego nie oddaje. Co więcej istota tej alegorii w grece i aramejskim pojawia się na końcu, zaś w j. angielskim (polskim również) powinien być na początku.

Cały fragment ginie z powodu kilku oczywistych przyczyn. „Oczywiste”, jeśli zaczniesz myśleć w świetle trudności związanych z przenoszeniem myśli z jednego języka na drugi. Jest to szczególnie prawdziwe jeśli zlekceważymy kulturowe i myślowe wzorce dawnych czasów.

Istotą tego fragmentu we współczesnym języku mogłoby być zdanie:

„Jeśli potrzebujesz Bożego Ducha Świętego do pomocy…. oto jak się o to wystarać”.

Ani słowa na temat „szukania, pukania i pytania”, zaledwie w narracji widzisz wymienionego Ducha Świętego. Ponieważ jeszcze tam nie dotarliśmy! A jesteśmy dopiero w dwóch trzecich fragmentu! Mamy trochę ważnych rzeczy do omówienia, zanim tam dojdziemy.

Zatem Jezus mówi nam, abyśmy byli wytrwali i domagali się rozwiązania naszego problemu. Już wskazałem na fakt, że rozwiązaniem jakie Pan daje jest rezygnacja z poszukiwania rozwiązania przy pomocy naszych ograniczonych umysłów, a zaangażowanie Bożego Ducha. Spójrzmy teraz na to, co Pan mówi na temat sposobu zaangażowania Ducha zamiast umysłu.

Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą”.

Słowo „Ojciec” użyte tutaj przez Jezusa na określenie Boga jest bardzo osobistym, intymnym słowem, nie mającym nic wspólnego z szacunkiem. W amerykańskim byłoby to „daddy” – „tatusiu” jest dokładnym i właściwym tłumaczeniem, a może nawet „papa” – jeśli to słowo jest wygodne. Mówimy o intymności! Intymność z Bogiem jest trudną koncepcją dla większości religijnych ludzi, których umysły po prostu nie mogą pojąć tego, co Jezus tutaj mówi. Mówimy o odnowieniu umysłu, pamiętasz??

Istotą tego, co Jezus tutaj mówi jest to, że dziecko nie przychodzi do swojego ojca, prosząc go o coś co potrzebuje mówiąc:

– O wielce, szanowny, wspaniały ojcze… czy, jeśli ci się to spodoba, dałbyś mi taką to a taką rzecz?

Nie, maluch jeszcze nie nauczył się takiego pojmowania. On po prostu chce coś i chce, aby to jego pragnienie było znane i nie zrezygnuje dopóki nie otrzyma tego, co chce. Otrzymuje to, co chce, ponieważ jest nieustępliwy, dopóki nie dostanie. To jest istota, a czym jest „to” czego zuchwale, stale domagamy się? Jest to Duch Święty naszego jedynego i doskonałego Tatusia, On rozwiązuje każdy problem, który pojawia się w naszym życiu. Jezus nie powiedział: „Bóg dał wam umysł, więc teraz, do rozwiązywania swoich problemów, używajcie swojego doświadczenia i dojrzałości oraz umysłu.

NIE! NIE! NIE! Taką koncepcja byliśmy karmieni przez religijnych ludzi, którzy sami nie wiedza w jaki sposób modlić się, aby uzyskać wyniki zgodne z doskonałą Bożą wolą dla nas. Nie znają sposobu w jaki uczył tego Jezus, a który prowadzi nas do takich wyników.

Nie tylko mam stać się jak małe dzieci, konsekwentnie domagając się czegoś, dlatego że wiemy, że nasz Tatuś da nam cokolwiek o co prosimy, jeśli tylko będziemy prosić dostatecznie długo… lecz zwróćmy uwagę na prostotę: Nasz doskonały Ojciec nie da nam niczego, co może nam zrobić krzywdę.

Czy słyszałeś kiedyś taki aksjomat, żeby uważać na to, o co prosimy, ponieważ możesz to po prostu dostać (?). Nasz problem w duchowej (niewidzialnej) rzeczywistości jest taki, że nie rozumiemy tego iż jest dwój ojców – jeden, który da nam wszystko, czego potrzebujemy, a w szczególności jeśli to nas zniszczy, ponieważ Jezus powiedział, że to właśnie ów „ojciec” jest zdecydowany czynić. Jeśli przyjrzymy się przez chwilę słowu „pożądanie” (ang. „desire”) to zaczniemy rozumieć o co chodzi.

Przedrostek „de” oznacza „z” lub „od”, „sire”, jak wszyscy wiemy, oznacza ojca. Zatem „desire” (pożądać, pragnąć) znaczy po prostu „z ojca” lub „od ojca”. Tak zwane „złe” pragnienia pochodzą od tego, którego Jezus nazwał „ojcem kłamstwa”. Czysty, Święty Duch czerpie pragnienia z naszego doskonałego Ojca. Obaj ojcowie należą do rzeczywistości duchowej.

Czy teraz jesteśmy już gotowi „zobaczyć’ klucz, który odnowi nasze umysły?

Cytowany fragment pochodzi z Ewangelii wg św. Łukasza z 11 rozdziału 4-13.

Zrekapitulujmy to we współczesnym języku:

Jeśli pojawi się niespodziewany problem, którego nie potrafisz rozwiązać, lub problem, który ostatecznie ściąga twoją uwagę… idź do swojego doskonałego Tatusia, tak jak poszłoby dziecko i domagaj się nieustannie, aby dał Ci Swojego Ducha Świętego, aby rozwiązał problem. Nie przestawaj żądać i stukać do Jego drzwi dopóki nie zobaczysz rozwiązania. Twój Tatuś nie da ci nic innego jak tylko Ducha Świętego, który jest tym czego właśnie potrzebujesz.

Czy chcemy, aby Duch Święty prowadził wszystkie nasze życiowe decyzje? Prosta odpowiedź wynikająca z naszych uwarunkowań (wychowaniem, nauczaniem, kulturą) jest, nie. Ten rozdział mówi o odnawianiu naszych umysłów, pamiętasz? Nasze uwarunkowaniem jest przyjąć, uwierzyć, że nasz umysł pochodzi od Boga.

Na początku było to prawdą. Co się stało? Nasze umysły oddzieliły nas od Boga. Pamiętasz „sozo” – połączeni znowu razem. To właśnie pokazuje nam Jezus, jak zostać naprawionym, połączonym ponownie z Bogiem.

Teraz, krótkie spojrzenie na to oddzielenie i jego zachowanie współcześnie. Adam i Ewa zjedli owoc z drzew poznania dobra i zła i zobaczyli, że są nadzy, co oddzieliło ich od Boga. Ukryli się przed Nim, ponieważ teraz znali już różnicę między dobrem, a złem. Chwileczkę! Uzyskali świadomość czegoś, co Bogu nie przeszkadzało ani odrobinę, zanim uzyskali wielkie zrozumienie nowej moralności. Widzisz to? Religia podkreśla edukację, po to abyśmy zobaczyli rzeczy, które zostają objawione przez zjedzenie owocu z tego samego drzewa, z którego Adam i Ewa, za namową węża, zjedli. To właśnie ich oddzieliło. To właśnie oddziela nas dziś. Musimy zostać naprawieni – ponownie złączeni – z naszym jedynym doskonałym Tatą.

To czemu jeszcze nie przyjrzeliśmy się to fragment z ew. Łukasza 11:5-13. Istotą naszej dyskusji jest kontynuacja nauczania Jezusa, które tradycja wprowadziła nam jako „Modlitwa Pańska”. Dopóki nie zrozumiemy podstępnego wypaczenia „Modlitwy Pańskiej” spowodowanej przez religijną tradycję, nie będziemy w stanie odnowić naszego umysłu tak, jak powinniśmy. Nie staniemy się tym, czym Bóg chce, abyśmy byli. Czy jesteś gotowy wykonać skok? Łuk 11;5-13 nawet w swojej najbardziej prawdziwej formie nie może być traktowany w próżni. Jezus ustawia scenę dla zdumiewającej prawdy na temat tego, jak mieć Bożego Ducha Świętego.

Jaki był powód nauczania przez Jezusa „Modlitwy Pańskiej”? Jak to możliwe, że jej znaczenie zostało tak zniekształcone i rozcieńczone…ograbione ze jej mocy?

Najpierw to, co najważniejsze. W codziennej praktyce Jezusa było udawanie się rano na modlitwę. Po swym zwykłym czasie „modlitwy”, któregoś ranka, jego uczniowie zażądali: „Dlaczego nie nauczysz nas modlić się, tak jak ty się modlisz. W końcu Jan (pierwszy kuzyn Jezusa) nauczył swoich uczniów modlić się”. Zatem Jezus powiedział im…. w amerykańskim angielskim (lub polskim języku). Lecz problem, jak pamiętasz jest w składni – „Throw your mother from the train a kiss,” a pogłębił się jeszcze przez stałe powtarzanie słów, które są bez znaczenia, a z których układa się nawet pieśni. Pieśń, która jest śpiewana czy szantowana poważnym tonem w uroczystych zgromadzeniach i powoduje, że czujemy się tak, jakbyśmy coś osiągnęli – podczas gdy w rzeczywistości takie praktyki NICZEGO nie osiągają, poza zachowaniem martwych religijnych praktyk!

Weźmy ja tak, jak tego zostaliśmy nauczeni:

Ojcze nasz, który jesteś w niebie. Święć się imię twoje, przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja, jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam na każdy dzień. Przebacz nam nasze grzechy jak i my odpuszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego”.

Bez wchodzenia w nieefektowne rozkładanie na każde słowo, oto jest bardzo dokładne tłumaczenie, zarówno z duch jak i litery. Pamiętaj, że Jezus usiłuje odnowić umysły swoich uczniów, tak aby mogli modlić się w sposób w jaki On się modlił codziennie.

Dosłownie: Nasz jeden jedyny doskonały tatusiu…” to co następuje jest stanowczym żądaniem, jak postawienie czyjejś stopy lub użycie pięści do podkreślenie żądania, które ma być wykonane i żądania, aby było wykonane.

„Miejsce z którego Ty jeden rządzisz jest mocno ustabilizowane we mnie. Dlatego będę wypowiadał (powoływał) do istnienia w fizycznym wymiarze to, co ty już ogłosiłeś w duchowej rzeczywistości, a co jest Twoim pragnieniem i celem. Chcę Twego doskonałego pożywienia, chleba żywota, Twojego Ducha Świętego, abym mógł wypowiadać teraz (powoływać) twoje pragnienia i cele do istnienia.

Uwalniam i oddalam wszelki sąd i krytycyzm wobec tych, którzy uważam, słusznie czy nie słusznie, wykorzystali mnie. Prowadź mnie z dala od pokuszenia osądzania kogokolwiek więcej. Uwolnij mnie od wszelkich dzieł złego, który chce skupić moją uwagę na tym, co złe w innych.

Powiem wam na podstawie mojego własnego doświadczenia, że zrozumienie wersów 5-13 i zastosowanie wersów 2-4 jak powyżej, w sposób regularny, ma moc odnowienia i przemiany. Co więcej, to jest Bożą wolą. Bóg chce, abyśmy zostali napełnieni Jego własnym Duchem. Wszystko w naszej „naturze” buntuje się przeciwko temu a religia wzmacnia ten bunt w imieniu „dobrego”.

Dzięki Tatusiu, że objawiłeś mi to. Dzięki Ci, za to, że jestem robiąc to, robię z Twojej woli i znajduję się w Twojej woli. Dzięki Ci za to, że Twoja obecność i moc są nade mną i że nie mam i nie pragnę niczego innego i żadna inna myśl ani uczucie nie będzie miało we mnie miejsca. Ja JESTEM!

Czy to jest dziwaczne? Czy rozumiemy właśnie to, do czego Jezus wzywa nas, czym mamy być i co robić?

Naszą pierwszą przeszkodą w osiągnięciu głównego przełomu, od praktykowania religii do życia w obecności i mocy Ducha Świętego, w byciu „na wzór Chrystusa” jest częściowo związane z tym, jak wyobrażamy sobie bycie podobnym do Chrystusa. Niektórzy noszą w sobie obraz postaci podobnej do wróżki w białej długiej szacie, ślizgającej się przez życie stopami ledwie, o ile w ogóle, dotykającymi ziemi. Z pewnością nigdy nie okazującą zniecierpliwienia ludźmi, nigdy nie sprzeczającą się, nigdy nie wypowiadającą złych słów, ani nigdy werbalnie nie atakującą nikogo. Zawsze będącą posłańcem błogosławieństwa, pokoju i skrajnej uprzejmości.

Jednak on sam nazwał swoją, własnoręcznie zebraną grupą bandą „niewiernych degeneratów” w oczywistym zniecierpliwieniu, ponieważ nie mogli zrobić tego, czego od nich oczekiwał, że zrobią. Powiedział religijnym przywódcom tamtych czasów, że ich matki były wężami i że, w najlepszym przypadku, nie są niczym lepszymi niż grobowymi znakami pomalowanymi na biało, które ukrywają, że są paskudne, szare i martwe. Powiedział liderom religijnym swoich czasów, że ich cześć jest daremna.

Najwyraźniej zapomniał poczytać, co znaczy być podobnym do Chrystusa? Co więcej, spędzał czas w tym, co współcześnie jest nazywane barami z dziwkami i rzymskimi celnikami. Ci ostatni byli notorycznymi złodziejami i jeszcze gorzej. Jedna religijna grupa tak zirytowała się tym faktem, że nazwali go „pijakiem i żarłokiem”. O, czyżby imprezowy facet?

Skąd wzięliśmy inny obraz? Co takiego dobrego mają w sobie te obrazy? Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wykrzywiają prawdę o tym, jaki Jezus był jako człowiek i o tym, co powiedział, że będziemy robić, gdy stracimy naszą osobowość i staniemy się jak On. nNa tej uwadze zakończymy ten rozdział. W pierwszym rozdziale Dziejów, piątej księdze Nowego Testamentu, widzimy jak Jezus mówi najbliższej grupie swoich uczniów, co będą robić, gdy Duch Święty zstąpi na nich. Niektórzy z nas wierzą, że to samo jest prawdą dla nas i dziś.

Gdy Duch Święty spocznie na was, otrzymacie dunamis, to jest zdolność czy moc do czynienia cudów”.

Od słowa „dunamis” wywodzi się dynamit. Następna część tego wersetu jest bardzo dziwnie tłumaczona … „i będziecie mi świadkami..”.

W oryginalnym języku słowo przetłumaczone jako „świadkowie” to „martus”. Jest to słowo, od którego wywodzi się nasza „marytrologia” – męczennictwo. Oznacza ono tych, którzy oddali się sprawie (zasadzie) tak dalece, że byli gotowi za nią umrzeć. Lecz jest to nasze słowo. Innym zaś, dosłownym, znaczeniem tego słowa jest bycie tak przejętym przez inną moc, że traci się własną osobowość i staje się kimś innym. To jest literalne znaczenie tego słowa. W kontekście, to co Jezus tutaj rzeczywiście mówi, to stwierdzenie faktu, że jeśli ktoś został ochrzczony w, przez lub (uczeni zdają się mieć skłonność do spierania się o mleko używania przedrostków, zamiast zająć się mięsem), Duchem Świętym – to osoba taka traci swoją własną tożsamość i ludzie widzą w niej Jezusa Chrystusa.

W języku oryginalnym jest to bardzo wyraźne. Dlaczego i w jaki sposób zostało to tak zniekształcone w tłumaczeniach? Jak i dlaczego ten pogląd jest zachowywany? Jak możemy rozpoznać w kimś Jezusa Chrystusa jeśli mamy tylko obrazek kogoś ubranego w długą szatę, afektownego mężczyznę z długimi włosami tańczącego walca przez całe życie i dotykającego wszystkich pączkiem róży?

Pamiętaj, że celem tego rozdziału jest odnowienie umysłów. Pierwszą rzeczą, z którą większość ludzi zgadza się, która musi się wydarzyć, zanim ktokolwiek może się zmienić, jest rozpoznanie potrzeby tej zmiany. Jeśli powyższe fragmenty spowodowały, że czułeś się wystarczająco niewygodnie, aby zacząć co najmniej kwestionować religijne uprzedzenia i szukać swojego objawienia od boga i trwać w tych poszukiwaniach, aż do chwili, gdy poznasz prawdę dla siebie samego to następny rozdział ma właśnie to na celu. Bóg, poprzez proroka Jeremiasza powiedział pewną wspaniałą rzeczy:

Szukajcie Mnie, a znajdziecie, jeśli będziecie Mnie szukali z całego serca”.

Z powodu mojej koncentracji na mocy, na tym, że Jezus powiedział, że wierzący w niego będą czynić te same rzeczy, a nawet większe nad te, niektórzy religijni kaznodzieje, nauczyciele oskarżyli mnie o to, że mam niewłaściwy cel. To jest całkiem możliwe. Sugeruję każdemu, kto ma problem z tym, o czym napisałem… spal to. Nie warto się tym martwić. Następnie zakreśl koło wokół siebie i zacznij domagać się od twojego doskonałego Ojca, żeby On ci dał prawdę, którą ma dla ciebie i nie wychodź z tego koła dopóki nie będziesz wiedział, że masz Jego prawdę. Jezus to obiecał.. Jeremiasz obiecał.. większość ludzi chodzi do kaznodziejów, aby połaskotali ich w uszy, żeby nie musieli spotykać się z niewygodą prawdy. To nie prawda jest niewygodna… prawda jest czystą radością… jest to dla nas najczęściej szokujące, ponieważ tak rzadko się zdarza, że ją dostajemy!

Ostatecznie, prawda, którą otrzymasz od swojego doskonałego Tatusia, może nieco różnić się od tej, którą ja otrzymałem od tego samego doskonałego Ojca. Dlaczego? Ponieważ jak każdy ziemski ojciec wie On, że aby być skutecznym w wychowaniu dzieci, każde dziecko musi być traktowane indywidualnie według tego, jakie jest. To, na co jeden jest gotowy, dzięki cnocie dojrzałości ( lub jej brakowi), inny może nie być gotowy przyjąć.

XI Realna wiara (jak ją osiągnąć?)

раскрутка

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 11

Cullen Brad

XI

Realna wiara (jak ją osiągnąć?).

Sugestia: przejrzyj rozdział 2. W szczególności ostatni paragraf i zadaj sobie pytanie:
Czy chcę zacząć postępować według polecenia Jezusa z Łuk 11:5-13, tj., wytrwale domagać się otrzymania więcej Ducha Bożego…wytrwale stukać (spróbuj, podczas domagania się więcej z Ducha Bożego, stukać fizycznie w podłogę czy inną powierzchnię) AŻ DO chwili, gdy zaczniesz zauważać lub „widzieć” dowody znaczącego wzrostu wiary.

Po dokonaniu odkrycia na temat tego, co literalnie ten fragment znaczy w oryginalnym języku zacząłem dzielić się tym i byłem zdumiony tym, że niektórzy ludzie byli źli na to, ponieważ było to wbrew tradycji. Jest taka szerząca się doktryna, czasami nawet w całej denominacji, że jeśli Jezus Chrystus już raz wszedł do naszego życia, to mamy wszystko czego potrzeba.

Jest to oczywiście sprzeczne z tym, co Jezus wyraźnie powiedział – żeby konsekwentnie i zuchwale domagać się więcej Ducha … ponieważ to jest to, czego Bóg dla nas pragnie. Oto co mówię: czy jeśli ktoś przyprowadzi do ciebie dziecko z wyraźnymi objawami demonicznych wpływów, to czy demon wywołujący te zaburzenia wyjdzie natychmiast, gdy go zgromisz, aby dziecko było natychmiast uzdrowione?

Pamiętaj, że Jezus powiedział, ze każdy kto wierzy w Niego będzie czynił te same „cuda”, które On czynił. O ile ci z nas, którzy rozumieją i używają autorytetu do wypędzania demonów, nie klasyfikują tego jako cuda, to być może jest to dobry początek, który poprowadzi do woli Bożej w przypadkach innych uzdrowień. Przywracanie głuchym słuchu (uwierzcie, usłyszenie jak człowiek, który przez czterdzieści lat był głuchy, krzyczy na cały głos: „słyszę, słyszę, słyszę”, jest jedną z najbardziej poruszających rzeczy, jakie wierzący może doświadczyć… wiedząc, że to jest moc Boża, a ty byłeś zwykłym narzędziem). Być Bożym narzędziem i sprawiać, że ślepi widzą… Jedno zdarzenie wyraźnie pamiętam, a dotyczyło sześćdziesięcioletniej kobiety, którą lekarze zdiagnozowali jako mającą nieodwracalną ślepotę spowodowaną chemioterapią. Tego wieczoru ona również zaczęła krzyczeć: „patrzcie na gwiazdy, one są piękne!” Nie chodziła i nie widziała od sześciu miesięcy! A oto teraz chodziła tam i z powrotem po chodniku przed swoim domem wykrzykując jak piękne są gwiazdy. Nie wzbudziłem jeszcze nikogo z martwych.. zatem mam jeszcze mnóstwo pracy przed sobą. Nie chodzi o porównywanie się z kimkolwiek innym, lecz o porównywanie swojej niemożności czynienia – z tym, co powiedział Jezus, że możemy czynić jeśli uwierzymy. W następnym rozdziale zaczniemy badać kilka praktycznych rzeczy, które trzeba zrobić (jak robił to Jezus), aby przygotować się do wzrostu naszych zdolności do doświadczania prawdziwej cuda czyniącej wiary.

Niepokojące mnie pytanie to: dlaczego ktoś, kto twierdzi, że wierzy w Jezusa Chrystusa i że wierzy w to, co Biblia mówi, że jest prawdziwe, nie może jednak robić tego, co Biblia i Jezus mówią, że będzie robić jeśli uwierzy, a nawet odmawia podjęcia próby zrobienia tego, na podstawie jakichś kościelnych doktryn i tradycji.

Spójrzmy na następny budujący wiarę fragment. Jezus idzie drogą do Betanii. Jest głodny i widzi drzewo figowe w oddali. Podchodzi do niego i spostrzega, że nie ma na nim fig (ew. Marka dodaje: ponieważ nie było to sezon na figi). Jezus ze wstrętem mówi: niech nikt na wieki nie je z ciebie owocu.”
Następnego dnia idzie wraz z uczniami tą samą drogą. Piotr przygląda się drzewu i krzyczy:
– Ej, patrzcie! Drzewo, które wczoraj przekląłeś uschło od korzeni do szczytu.Dalsza część jest w oryginalnym języku jasna i wyraźna. Natomiast to, co się stało z tekstem w procesie tłumaczenia zdumiewające. Przejdźmy do Wersji Króla Jakuba (niemal uniwersalnie tłumaczone tak samo we „współczesnych” wersjach), czytamy:

– Miejcie wiarę w Boga – odpowiedział Jezus.

Przez lata nawet nie kwestionowałem tej odpowiedzi, a czemu miałbym to robić? Jezus uczynił cud i mówi im, żeby nie byli zdziwieni i „mieli wiarę w Boga” – to raczej naturalna odpowiedź. Prawda?  Błąd! Ponieważ PAN TEGO NIE POWIEDZIAŁ!  Nie bierzcie mnie za słowo. Będziecie to mogli z łatwością sprawdzić sami. To, co powiedział w oryginalnym języku, literalnie znaczy (nie zapominajcie tego przykładu z „throw your mother from the train a kiss”)

– Miejcie wiarę Bożą .

W kontekście wydarzenia Jezus mówi im:
– Wy też możecie to robić tzn., miejcie tą samą wiarę, która widzieliście u mnie w działaniu.

Zapytajmy siebie sami, dlaczego to zostało źle przetłumaczone? Jest to wyraźne i łatwe do wykazania błędne tłumaczenie. Zatem dlaczego? Dlaczego również współcześni tłumacze utrzymują ten błąd? Co jest uderzające to fakt, że tak samo jest w Biblii Nowego Świata… wersji przetłumaczonej przez Stowarzyszenie Strażnicy (Światków Jehowy). Z pewnością jest tam „Miejcie wiarę w Boga”. Dlaczego jest to uderzający przykład? Z dwóch powodów. Po pierwsze Strażnica jest bardzo dumna z tego, że może poprawnie tłumaczyć z greckiego Nowego Testamentu na angielski. Faktem jest, że w większości przypadków wielu uczonych twierdzi, że Strażnica zrobiła olbrzymią pracę w tym tłumaczeniu. Po drugie, ich własny grecko-angielski interlinearny tekst (pokazujący tekst angielski słowo po słowie nad tekstem greckim), poprawnie oddaje przymiotnik „Bożą”, a nie „w Boga” w tekście angielskim nad greckim, lecz w nieprzerwanym tekście drukowanym na marginesie powracają do „miejcie wiarę w Boga”. Gdy następnym razem traficie na Świadków Jehowy zapytajcie, gdzie można dostać Interlinearne Tłumaczenie z Nowego Świata, zazwyczaj dadzą wam jeden egzemplarz lub sprzedadzą po cenie druku.

Wróćmy do Marka 11:22 i przeczytajmy fragment, gdzie znajduje się tłumaczenie „miejcie wiarę w Boga”. Spójrzmy teraz na miejsce, gdzie wers jest tłumaczony w ich wersji tego wersu.. z pewnością jest to „miejcie wiarę w Boga”. Niektóre interlinearne grecko-angielskie tłumaczenia podają „miejcie Bożą wiarę” – tak samo– zmieniając jednak działanie na przedmiot systemu wierzeń.

Zadajmy ponownie pytanie, dlaczego? Czy możemy wysunąć wniosek, że ma miejsce jakaś konspiracyjna działalność mająca na celu wykrzywienie przesłania, które poucza nas w jaki sposób zdobyć „Bożą wiarę”, do czego swoich uczniów i nas Jezus zachęcił.
Chwileczkę, chwileczkę, może raczej zamiast zastanawiać się dlaczego, zapytajmy się dlaczego robię tyle hałasu o tak drobną sprawę, jak powiedział mi to zaprzyjaźniony kaznodzieja, gdy po raz pierwszy odkryłem tą prawdę. Zapytałem go czy mam rację czy nie. Powiedział, że, rzeczywiście, nie ma innej możliwości przetłumaczenia tego. Gdy zapytałem, jak sądzi, dlaczego tak subtelnie a jednak zdradziecko osłabia się moc tego przesłania, odchylił się wstecz na krześle i uśmiechnął, po czym powiedział coś, czego prawdopodobnie tłumacze Wersji Króla Jakuba obawiali się:
– Jeśli wielu ludzi złapie tą koncepcję to będą chodzić wokół i uśmiercać drzewa owocowe. – po czym znów powtórzył, że robię wiele zamieszania z niczego.

Dlaczego więc robię wielką sprawę z małej zmiany? Ponieważ ona nie jest mała. Musimy zdać sobie sprawy z tego, że Jezus mówił do uczniów (a przez to i do nas), że mogą robić to samo, po czym natychmiast udzielił im instrukcji, które są bezpośrednio związane z przykładem uschniętego drzewa prostym stwierdzeniem, że nikt nie będzie z niego już jadł owoców.

Te instrukcje następujące zaraz po zdarzeniu tracą znacznie na swej mocy uderzeniowej, jeśli nie są bezpośrednio związane z tym wydarzeniem. Rozważmy te instrukcje, które następują zaraz po okrzyku: „Spójrzcie na drzewo!”

W amerykańskim angielskim (właściwie przetłumaczonym z oryginalnego języka):
– Wy możecie robić to samo, jeśli będziecie mieli taką samą Bożą wiarę, jaką widzieliście, że ja pokazuję. Ponieważ powiadam wam, że ktokolwiek rzekłby tej górze „ usuń się i rzuć w morze” i nie wątpił w swoim sercu, lecz wierzył że to, co mówi stanie się, to stanie się cokolwiek mówi.”

Słowa oryginału wymagają wiele wyobraźni… a w rzeczywistości słowa, z których pochodzą angielskie „wyobraźnia” (imagery) i „wizualizacja” znajdują się w tym miejscu w oryginale.

W tym fragmencie „góra” jest mataforą „duchowej przeszkody”. Literalnie Jezus mówi, że mamy sobie wyobrazić podniesienie tej przeszkody nad naszymi głowami i wrzucenie jej do morza. Następne zdanie sprawia współczesnym tłumaczom problemy. Słowo „wątpić” w XVI w. oznaczało wahać się w swej opinii między dwoma przeciwnymi punktami widzenia. Współcześnie w naszej amerykańskiej kulturze zasadniczo znaczy nie mieć wiary w to, że coś się będzie się działo.

Wątpienie w sercu jest parafrazą używaną przez tłumaczy na słowo „diakrinos” znaczące rozdzielenie między dwa różne duchy. Tłumacze przełożyli to samo słowo w Liście Jakuba jako „rozdwojona dusza”. Zarówno w praktyce jak i literalnym znaczeniu, słowo to po prostu znaczy, aby skoncentrować się na usunięciu duchowej przeszkody i nie dopuszczeniu żadnej innej myśli czy ducha do odciągnięca nas od stałego domagania się, aby znikła, równocześnie wyobrażając to sobie jako wrzucenie do morza. Tak długo aż do całkowitego zniknięcia. Przeszkoda do czego? Do działania w Bożej wierze. Weźmy pod uwagę przeszkodę, która w poważny sposób ogranicza zdolność każdego z nas do działania w takim samym autorytecie i zobaczmy czego Jezus naucza nas tutaj. Pod koniec tego rozdziału zobaczymy przedmiot (podobnie jak to było z przykładem „throw your mother from the train a kiss”).

Przejdźmy do wersu 25 (ew. Marka.11)
A gdy stoicie i zanoście modlitwy
[w taki sposób jak was tutaj uczę]
odpuszczajcie, jeśli macie coś przeciwko komuś, aby i Ojciec wasz, który jest w niebie, dopuścił wam wasze przewinienia. Bo jeśli wy nie odpuścicie i Ojciec wasz, który jest w niebie, nie odpuści przewinień waszych” [i wasza modlitwa nie będzie miała sensu].

Tutaj przeszkodą jest nieprzebaczenie… ze wszystkimi składniowymi (językowymi) problemami. Literalnie powinno być tak:
Kiedykolwiek uświadomisz sobie, że nie możesz pozbyć się tej przeszkody [coś masz przeciwko komuś innemu] – ważne jest tutaj zaznaczyć, że dwa słowa w oryginale, które tłumaczone są jako „przebaczyć” literalnie znaczą odprawić i uwolnić. Jak wielu ludzi jest związanych przez swoje słowa… mogę przebaczyć, lecz nie mogę zapomnieć. W tym sensie, w jakim Jezus mówił w oryginale, jeśli nie możesz zapomnieć, to nie „przebaczasz’, a zatem nie możesz żyć w przebaczeniu, które Bóg dla ciebie zapewnił.

Mówi nam w jaki sposób to zrobić.
Przez taki obraz: aby całe emocje, które trzymasz w sobie, zawodu, rozczarowania, złości za coś co uważasz, że ci zrobiono, aby to podnieść nad głowę i rzucić do morza. Wielokrotnie dawać temu nakaz, bezustannie nakazywać temu odejść, aż do skutku, aż przestanie przeszkadzać. Ważne jest, aby zdać sobie sprawę z tego, że nasze rozczarowanie innymi ludźmi jest spowodowane faktem, że nie spełnili naszych oczekiwań. Innymi słowy, poddaliśmy się czemuś, o czym Jezus mówi, aby nie robić tego… osądzanie innych.

Jest takie odgałęzienie tej idei w terapii mentalnej zwanej Gestault (z niemieckiego „ukończenie”), które było modne jakieś dwadzieścia lat temu. Jedna z odmian używana przez terapeutów wyglądała w ten sposób: pacjent, który był niepokojony przez tłumiony gniew na rodziców, miał sobie wyobrazić, że jego rodzic siedzi na krześle a on sam wykrzykuje nieprzyzwoitości w stronę wyobrażenia rodzica. Innym sposobem pozbycia się gniewu i zgorzknienia było uderzanie a nawet kopanie krzesła. Bardzo odległe od tego, co powiedział Jezus. Rzuć górę gniewu… a nie obiekt gniewu.

Pamiętacie mojego przyjaciela psychiatrę Jima? Odrzucił tą szczególną metodę terapeutyczną po wypróbowaniu jej, ponieważ powiedział, że, zgodnie z jego doświadczeniem, tworzy zbyt wiele konfliktów i w rzeczywistości zaostrza problemy niektórych jego pacjentów.

Czasami Jim dzwonił do mnie, gdy zajmował się jakimś szczególnym pacjentem, który okazywał się być chrześcijaninem. Swoją prywatną praktykę ograniczył niemal wyłącznie do pacjentów o chrześcijańskim pochodzeniu. Faktycznie, na biurku miał kopię J.B.Phillips New Testament i mówił każdemu nowo przysłanemu pacjentowi, że dopóki nie zdecydują się na przyjęcie, że wszystko, co Biblia mówi jest prawdą… to prawdopodobnie lepiej będzie, aby poszedł do kogoś innego.
Zasadniczo Jim przygotowywał pacjentów do mojego współuczestnictwa w terapii mówiąc, że ma przyjaciela, który jest takim „rodzajem czubka”, który czuł, że pewne problemy są wywoływane przez demony… jeśli zatem pacjent chciałby, aby wziął udział w terapii, to on mnie zaprosi. Czasami, żeby ułatwić poznanie, po prostu zapraszał mnie na wspólny posiłek.
Któregoś wieczoru zadzwonił do mnie i zapytał czy jestem wolny. Powiedziałem, że tak. Okazało się, że był z pacjentką, która przychodziła do niego przez dwanaście lat i po prostu powiedział jej o swoim przyjacielu „czubku” a ona chciała się ze mną spotkać.
– Czemu nie miałbyś wziąć swojej Biblii i przyjść – powiedział przez telefon.

Po krótkim przedstawieniu się powrócili do rozmowy. Zrobiłem kilka notatek nic nie mówiąc. W końcu Jim zwrócił się do mnie mówiąc:
– Widzę, że coś notujesz. Dlaczego nic nie mówisz.
– Nie chciałem przerywać sesji – odpowiedziałem.
– Właśnie po to cię tu zaprosiliśmy. Maria (imię zmienione) jest coraz bardziej przekonana o pewnych rzeczach, takich jak słyszałeś przed chwilą o jej babce, a ja podzieliłem się twoją koncepcją przebaczenia z Mk. 11.
– Moją koncepcją? – zapytałem.
– No, nie szukaj dziury w całym – powiedział nieco zirytowany – ten facet tak zawsze – zwrócił się do niej machając lekceważąco ręką.
– Właśnie dlatego kochasz mnie – zażartowałem i spędziliśmy kilka minut na dokuczaniu sobie nawzajem, aż w końcu zwróciłem się do niej…
– Czy jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za to, co się stało pomiędzy tobą a twoją babką?
– Czyś ty zwariował? – zapytała z błyskiem w oczach – To ona mnie wykorzystała.
– Rozumiem to,… ale czy ty jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za to?
– O czym ty mówisz? To nie ma żadnego sensu.
– W porządku, bawiłaś się w to przez wiele lat, masz już ponad pięćdziesiątkę i ciągle jesteś zła na babkę. Widzisz konieczność przebaczenia jej dla swojego własnego dobra, tak czy nie?
– Doktor Jim mówił mi o tym… to znaczy, zapytał mnie, czy będzie w porządku, jeśli zaprosi cię?
– Zadam ci raczej dziwne pytanie, Mary. Czy chcesz Bożej woli w twoim życiu, bez względu na koszty?
– Oczywiście, co innego…
– Czy wierzysz, że jest Bożą wolą, abyś całkowicie przebaczyła twojej babce za to, co zrobiła?
– Tak, doktor Jim pokazał mi to.
– Jim – zapytałem – czy nie dbasz o to, aby stracić Mary jako pacjentkę, a zyskać siostrę i przyjaciela?
– Oczywiście, że nie, w końcu tym w zasadzie jest.
– Mary, czy chcesz przestać nazywać Jima doktorem a po prostu postrzegać go jako duchowego brata i przyjaciela?
– To trochę trudne, czy tak powinnam zrobić doktorze……?
– On mówi, Mary – odpowiedział Jim – to, że Jezus powiedział nam, abyśmy byli jak rodzeństwo usługujące sobie nawzajem jako równi, a nie odnosili się do siebie przez jakiekolwiek tytuły. Całkiem dobry moment, żeby zacząć do mnie mówić Jim.
– Czy to znaczy, że już nie mogę tu przyjść więcej i zobaczyć cię? – zapytała bez jakiejkolwiek obawy w głosie.
– To znaczy, że możesz do mnie dzwonić kiedy tylko chcesz i możemy się spotykać jako przyjaciele i brat i siostra, i oboje patrzeć na Jezusa, a nie na mnie, jako na lekarza.
– Naprawdę, doktorze Jim?
– Spójrz na niego, Mary – wtrąciłem się – i po prostu powiedz: Jim, dziękuję ci, za to, że byłeś dobrym przyjacielem i usługiwałeś mi. Chcę być twoim przyjacielem i usłużyć również tobie.
– Nie sądzę, aby doktor Jim potrzebował mojej usługi…

Podniosłem rękę, żeby jej przerwać:
– Mary, po prostu powiedz teraz: Jim, dziękuję ci, za to, że byłeś dobrym przyjacielem i usługiwałeś mi. Chcę być twoim przyjacielem i usłużyć również tobie.

Nie bez silnej zachęty ze strony Jima w końcu powiedziała to.

– Teraz, wróćmy do twojego przejęcia odpowiedzialności za twoją relację z babcią, Okay?
– Ciągle nie widzę tego, że mam wziąć na siebie odpowiedzialność, podczas gdy to ona wykorzystała mnie. – powiedziała to intensywnie i z gniewem.
To, co przydarzyło się Marii, gdy była całkiem młoda i z najwyraźniej zablokowało jej pamięć aż do niedawna, to była zła opieka babki w czasie, gdy matka wychodziła do pracy. Uświadomiła sobie ostatnio dwie rzeczy. Po pierwsze, że jej babka zabrała ją do satanistycznego kościoła, gdzie kapłan satanistów naciął jej piętę i ofiarował jej krew Szatanowi. Druga sprawa, która ożyła w jej pamięci po pond pięćdziesięciu latach to fakt, że jej babka robiła jej codziennie lewatywy, dla swojego własnego (babki) seksualnego zaspokojenia.

– Coś ci powiem, o czym wiem, Mary i założę się, że Jim wie to również, zarówno z wykształcenia jak i doświadczenia. Po prostu wiem o tym. Pytam cię o to, czy jesteś gotowa do wzięcia odpowiedzialności za tą relację, po to, abyś zobaczyła zarówno praktyczną jak i duchową potrzebę przebaczenia jej… a wtedy będziesz mogła również zapomnieć. Przede wszystkim nie pamiętałaś o tym przez ponad pięćdziesiąt lat.  Zatem, skoro mogłaś zapomnieć w tak niezdrowy sposób, który spowodował twoje emocjonalne problemy, powinnaś zobaczyć to, że zapomnienie tego w zdrowy sposób nie jest całkowicie niemożliwe.

A teraz, o co mi chodzi. Jedna z przyczyn stłumienia pamięci o tych rzeczach jest taka, że jako małe dziecko, cieszyłaś się z każdej formy zwrócenia na ciebie uwagi. Po drugie, przeżywałaś pewien dreszczyk emocji z faktu, że twoja babcia zaspokajała się seksualnie. Wierzę, że przyczyna zapomnienia tych rzeczy to nie tylko horror bycia wykorzystaną, lecz również to, że czułaś się winna poczucia częściowej odpowiedzialności.
– Bingo – powiedział Jim, znacznie głośniej niż szeptem.
– Jeśli chodzi o duchową stronę, to musisz zobaczyć to, że skoro twoja babka miała nad tobą władzę (autorytet), została udzielona duchowi zgoda na zbudowanie warowni w tobie i wierzę, że to było przyczyną twoich emocjonalnych problemów. Czy chcesz się pozbyć tego wszystkiego i chcesz traktować Jima jako przyjaciela, zamiast potrzebować lekarza?
– O, tak!
– Chcę, abyś powtórzyła coś za mną, lecz tylko wtedy, gdy będziesz czuła, że jest to właściwe. Przerwij mi za każdym razem, gdy będziesz uważała, że idę w stronę, w którą nie chcesz iść, w porządku? Po pierwsze, pozwólcie, że pomodlę się chwilę. Ojcze, dziękuję ci za twojego Ducha Świętego, który, zgodnie z obietnicą Jezusa, prowadzi nas do wszelkiej prawdy. Nie chcemy polegać na naszych umysłach, lecz na Tobie. Duchu Święty, dziękuję Ci za Twoją obecność i moc. Dziękuję Ci, Jezu Chryste, za udzielony mi autorytet nad dziełami diabła. Związuję wszelkie duchy obecne w tym pokoju. My wszyscy, Mary, Jim i ja, przyznajemy, że chcemy wyłącznie wypełnienia woli Bożej. Czy możecie oboje zgodzić się ze mną mówiąc „tak” ?

Oboje zgodzili się.

– A teraz, Mary, powiedz za mną: Dziękuję Ci, Jezus Chryste, za obietnicę, że nigdy nie opuścisz mnie, ani nie porzucisz. Chcę, abyś przejął panowanie nad moim życiem całkowicie. Pragnę wyłącznie woli Bożej i odbieram z powrotem cały grunt, który oddała Szatanowi. Będę rozkazywać wszelkim duchom mającym imiona i nienazwanym, aby wyszły i gdy to zrobię, wy wszystkie odejdziecie dokądkolwiek was Jezus Chrystus pośle. Nie będziecie wywoływać żadnych niedogodności w czasie wychodzenia. Dzięki Ci Jezu, za to, że dałeś mi wszelką władzę (autorytet), aby to zrobić… W szczególności mówię do duchów wywołujących poczucie winy, gniew, zgorzknienie, depresję i nie zgadzam się więcej na te stany emocjonalne – opuście mnie teraz i nie wracajcie…
Babciu, całkowicie uwalniam cię od odpowiedzialności za te rzeczy, które pamiętam, że mi zrobiłaś. Kocham cię i przebaczam ci całkowicie. [W tym miejscu Mary przerwała mi mówiąc, że je babcia nie zmarła kilka lat temu. Powiedziałem jej, że to, co robimy nie jest dla jej babki, lecz dla niej.] Wszystkie duchy, atakujące mnie w taki sposób, że nie byłam tego nawet świadoma, wyjdźcie teraz przez krew Jezusa Chrystusa – Mary powtarzała za mną krok po kroku.

– Zobaczymy teraz, Mery, kilka rzeczy. Przede wszystkim co czujesz w stosunku do babki?
– Wiesz, że to bardzo interesujące. Nie czuję niczego prócz totalnej Bożej miłości do niej. Jest mi trochę żal, że nie mogłam jej powiedzieć twarzą w twarz, że ją kocham i przebaczyłam jej. Przez lata, miałam te dziwne uczucia wobec niej i nie chciałam nawet być w jej pobliżu. Teraz myślę, że mogłybyśmy być wielkimi przyjaciółkami. To jest cudowne, czuję taki pokój. Nie mogę uwierzyć, że oskarżałam ją. To robi nieprzyjaciel. On wywoływał problemy, po czym sprawiał, że oskarżałam samą siebie czy kogoś innego o to, co pozostawało ukryte jako
rzeczywisty sprawca.
– Bingo – powiedział Jim ponownie, tym razem zupełnie nie szeptem.
– Mary, chcę, powiedzieć ci kilka rzeczy, których nauczyłem się z doświadczenia. Jeśli cokolwiek z tych rzeczy, z którymi przychodziłaś do Jima będzie wydawało się powracać, w szczególności uczucia depresji…to przy pierwszym tego odcieniu, pojawi się myśl: „O, nie znów wróciło”. Jeśli tak się zdarzy to nie tłumacz się w żaden sposób, ani nie próbuj intelektualnie z tym cokolwiek robić. Po prostu powiedz: „Nie, to kłamstwo, wynoś się i zostaw mnie w spokoju.” Wyjaśnię ci pewną dynamikę duchowego działania. Duchy, które powodowały twoje  mocjonalne problemy odeszły. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, jest to prawda. Często inne duchy są wysyłane, aby zająć ich miejsce. One nie mają warowni. Dopóki trzymasz się swojej pozycji – nie mają władzy ani zezwolenia, aby ci siać zamieszanie. Zatem usiłują zasiać ci kłamstwo w umyśle i spowodować, abyś powiedziała „O nie, wróciło”. Bardzo ważne jest, abyś zamiast tego powiedziała do tych myśli, do wywołujących te myśli: „To jest kłamstwo. Wynoście się w imieniu Jezusa. Chcę wyłącznie Bożej woli i Bożego Ducha Świętego, aby mnie prowadził. Nic do mnie nie macie!” Zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć dziwacznie, lecz to jest prawda – powiedziałem do niej.
– Gdybyś mi to powiedział wczoraj, to prawdopodobnie pomyślałabym, że jesteś szalony, lecz z tego jak się czuję, wiem, że cokolwiek powodowało to, odeszło…i to wszystko w jakiś sposób ma zupełnie sens.
– I – zakpiłem – to wszystko tylko dlatego, że poznał nas dobry doktor, prawda?
– To jeszcze jedna rzecz, którą zrozumiałam… no, zdaje się, że rozumiem, że to jest złe słowo, lecz rozumiem, że musza wziąć odpowiedzialność za moją relację z Bogiem.

Zadzwoniła do nas następnego dnia, z bardzo interesującą informacją. Gdy, po odejściu od nas, weszła do domu, została ogłuszona przez muzyką nastawioną na bardzo głośne granie. Urządzenie było połączone z włącznikiem światła, tak że muzyka włączała się w z chwilą jej wejścia do domu. Cierpiała na utratę słuchu, szacowną na około 60%. Okazało się, że odzyskała go całkowicie. Musiała odpowiednio zmniejszy głośność.

Mary pracowała jako zawodowy doradca dla uczniów starszych klas w średniej szkole. Uświadomiła sobie, że okulary jej przeszkadzają i musiała je zdjąć. W drodze do domu musiała prowadzić samochód bez okularów, ponieważ w okularach miała problemy. Odkryła, że jej wzrok poprawił się na tyle, że lepiej jej było bez okularów! Śmiałem się z niej, gdy mi opowiadała, że niemal chciała wziąć taksówkę, ponieważ w jej prawie jazdy wpisane było wymaganie jazdy w szkłach korekcyjnych.

Pamiętajcie, jak Jezus zgromił demona i demon opuścił chłopca, który miał ataki podobne do padaczki i został uzdrowiony? Mary, nie tylko została uzdrowiona z depresji. Jim powiedział jej, że prawdopodobnie leki, które jej przepisywał już nie będą potrzebne. Wyrzuciła je i czuła się „wspaniale”, ale to nie było wszystko – doznała równocześnie uzdrowienia słuchu i wzroku. Widzimy takie rzeczy stale i wciąż.

Idźcie i czyńcie podobnie.

XII Stosujemy polecenia Jezusa

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 12

 раскрутка сайта

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 12

Cullen Brad

XIIStosujemy polecenia Jezusa

 

A teraz, przejdźmy do tego w jaki sposób praktycznie zastosować to, co  powiedział Jezus. Wróćmy do mojego przyjaciela Jim, psychiatry.

Gdy Jim zobaczył pewne zdecydowane rezultaty modlitwy, zgodnie z nauczaniem Jezusa, zaprosił mnie do małej grupy przyjaciół i rodziny, aby się tym z nimi podzielić. Pewnego wieczoru zebrała się u nich w domu grupa przyjaciół jego syna, członków tego samego kościoła. Mówiłem o korzyściach płynących z postu i przerwał mi Jim.
– Zawsze podnosisz sprawę postu,  czy rzeczywiście myślisz, że to
konieczne?
– Nie wiem – odpowiedziałem – lecz mogę powiedzieć na podstawie doświadczenia swojego i innych, że nigdy nie zdarzył się prawdziwy przełom w działaniu w wierze dopóki nie nauczyliśmy się tego, że nie potrzebujemy jedzenia przez kilka dni.

Jim spojrzał na chłopców, którzy w większości siedzieli lub leżeli na podłodze i wyjaśnił im, że przez post rozumiem trwanie bez jakiegokolwiek jedzenia i picie wyłącznie wody przez kilka dni.

– Powiem wam coś – zwrócił się do nich – obserwuję tego gości – wskazał na mnie zewnętrzną stroną kciuka – jak robi pewne rzeczy, których ja nie potrafię.
– Czy przypisujesz swoje zdolności postowi?
– Przede wszystkim, ja nic nie mogę. Poczekajcie chwilkę, a pokażę wam coś, czego, założę się, nie widzieliście dotąd.

Poprosiłem jednego z chłopaków, który miał przed sobą Biblię, żeby głośno przeczytał J. 14:10 i zapytałem każdego, co widzi w tym fragmencie, co wywiązało kilkuminutową dyskusję wokół sąsiednich wersetów.

– Jim powiedziałeś, że mam zdolność do robienia pewnych rzeczy, których ty nie możesz robić. Czy wierzysz, że to co robię jest z Boga?
– Bez wątpienia – powiedział w zamyśleniu…
– Wiesz co? – zapytałem i zatrzymałem się na kilka sekund, aby to, co powiem rzeczywiście zapadło głęboko
– Jezus nie czynił cudów, które oglądali ludzie. Czyż nie widzieliśmy już tego? Ojciec w Nim dokonywał cudów – powiedziałem z wielkim naciskiem, ale tak aby to nie brzmiało zbyt dramatycznie. – Potem czytaliśmy wers 12, gdzie Pan  powiedział, że każdy, kto wierzy w Niego będzie dokonywał tych samych cudów. Jeśli On nie czynił cudów, tylko Ojciec w Nim je dokonywał, to każdy wierzący w Niego będzie czynił to samo, jeśli… w jaki sposób ja to robię?
– Czy już widzicie to? – wszyscy, włącznie z Jimem wpatrywali się we mnie – Ojciec we mnie czyni to, co Jim widzi, że ja czynię.
– W porządku – powiedział Jim – łapię to – i zaangażował chłopaków w raczej zajadłą dyskusję na temat tego, co to znaczy przyjąć Jezusa Chrystusa (1:12) i stać się dzieckiem Bożym i być współdziedzicem Jezusa.
– Okay – zwrócił się do mnie – a co to wszystko ma wspólnego z postem?
– Jak już wam pokazałem, Jezus powiedział, że to przygotowanie powoduje, że można wypędzić demony, które zazwyczaj nie wychodzą łatwo. – zatrzymałem się i zrozumiałem, że Jim ma problem.

Zapytał go:
– Coś cię gryzie, Jim. W czym problem?
– Cierpię na niski poziom cukru we krwi i za każdym razem jak próbuję wytrzymać bez jedzenia przez dłuższy czas, mam problemu.
– Czy chcesz się pozbyć się tych problemów? – zapytałem. – Oczywiście. Powiedziano mi, że dla mnie jest niebezpieczne pościć i że mogę być nawet fatalne reakcje na post. Co ty mówisz na to?
– To kłamstwo. Czy rzeczywiście wierzysz w to, że Jezus nakazałby nam robić coś, co mogłoby nas zabić? Mogę ci zasugerować coś takiego. Nauczyłeś modlić się w mocy i widziałeś wiele efektów nowego rodzaju modlitwy, prawda?
– Z pewnością – powiedział przytakując.
– To jest proste Jim… módl się i domagaj, aby otrzymać Bożego Duch

Świętego, aby pokierował tobą czy i jak pościć. Jeśli Duch Święty powie ci nie, to czy sądzisz, że będę się z Nim sprzeczał? Lecz powiem ci, że u podstaw wszelkich problemów z postem jest to, że zazwyczaj są przeprowadzane połowicznie. Ludzie piją trochę soku, lub jakiś suplement i tak dalej. Nie jedz niczego i pij dużo wody. Nie widziałem dotąd nikogo, kto przeżyłby cokolwiek więcej niż pewna niewygoda spowodowana wycofaniem się z uzależnienia, ponieważ jedzenie z pewnością tym jest. Lecz ja cię nie chcę przekonywać, po prostu módl się o to! Jeszcze coś, jest jeszcze jedna przyczyna tego, że wierzę, że post jest tak ważny. To dlatego, że gdy przez kilka dni pozostaniesz bez jedzenia, to przekonasz się jak bardzo jesteśmy przywiązani do ziemskich rzeczy. Powiem ci, że rzeczy tej ziemi związują nas z ziemią. Post jest jednym z zaczątków wolności.

Zmieniliśmy temat, pograliśmy i porozmawiali z chłopcami, po czym poszedłem do domu.

Cztery dni później zadzwonił. Jim powiedział mi, że jest już czwarty dzień w poście i nie ma żadnych problemów z wyjątkiem żony (powiedział to ze śmiechem), która myśli, że nie powinien tego robić.

– Gdy już to przeszedłem, to powiem ci coś jeszcze niedocukrzenie odejdzie!
– O, a jak długo będziesz pościł? – zapytałem.
– Tak długo, aż będę wiedział, że jest dość. Nie jestem nawet głodny, czuję się wspaniale! – niemal krzyczał mi to w słuchawkę.

Oto mój argument: Jim powie wam, że nie ma innej drogi do przełomu ku robieniu tego, co Jezus robił i o czym mówił, bez postu. Ja tego nie mówię, ja po prostu przekazuję to, co powiedział doktor nauk medycznych Jim. Słyszałem wielu ludzi mówiących, że poszczenie jest niebezpieczne lub, że nie jest konieczne. Może nie jest, lecz jeśli naprawdę potrzebujesz jedzenia i innych cielesnych „konieczności” to nie żyjesz jak ktoś, kto mówi: „Ja mam pokarm, o którym wy nie wiecie”.

Czy jedzenie jest złe? Oczywiście nie. Jezus jadł i pił do tego stopnia, że religijni ludzie tamtych czasów nazwali go „żarłokiem i pijakiem”. Musiał nieco jeść i pić. My również musimy! To śmieszne. Pan nawet ustanowił wspólny posiłek, jeśli już przy Nim jesteśmy. Zredukowany przez ludzi do religijnego  rytuału uroczystego siedzenia i siorbania odrobiny soku owocowego, aby spłukać komunijny wafelek. Tak, Paweł przekazywał poprawki do praktyki, która wymknęła się z ręki na zgromadzeniach w Koryncie. Napominał ich za to, że robili sobie kpinę z „Wieczerzy Pańskiej” tym, że się upijali i przejadali.

Chcesz więcej radości… więcej prawdziwej, cudownej radości? Jedz posiłek ze swoim starszym bratem.. czcij go i jedz, i pij, i raduj się w innym towarzystwie w Jego mocy i żywej obecności… i przeżyj resztę swojego życia w ten sposób. W Jego obecności i mocy… i w Jego obietnicy dzięki przestrzeganiu kilku prostych poleceń. Wypędzaj demony, uśmiercaj drzewa figowe, wzbudzaj ludzi z martwych, patrz jak ludzie śleponarodzeni odzyskują wzrok…

I przestań otwierać skarbnicę bez odpowiedniego szyfru.

Kiedyś przemawiałem do grupy w Tulsa (st. Oklahoma). Przyszedł do mnie później pewien mężczyzna i powiedział, ze pościł przez czterdzieści dni i nic się nie wydarzyło.
– Jaki był cel twojego postu. – zapytałem.
– Po prostu chciałem udowodnić, że to jest możliwe. – odpowiedział to bez okazania jakichkolwiek emocji.
– Czego jeszcze oczekiwałeś. – zapytałem.
– Znaczy, mówisz o tym wszystkim, co ty i inni wraz z tobą możecie robić… dlaczego ja tego nie mogę…?
– Ponieważ to nie był twój cel. Twoim celem było udowodnić, że możesz to zrobić i zrobiłeś. Całkiem niezłe osiągnięcie  moim zdaniem. Jesteś pierwszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem, która zdecydowała się pościć czterdzieści dni tylko po to, aby wykazać, że to jest możlie. Myślę, że to jest wielkie.  Spojrzał na mnie z wyrazem zdziwienia na twarzy. Zapytałem go więc czy chce żyć w Bożej woli, czyniąc to, co Bóg chce, aby czynił i będąc tym, czym Bóg chce, aby był.

– Przypuszczam, że tak – odrzekł nieprzekonująco.
– Czy słyszałeś kiedykolwiek o tym, że można robić coś z nastawieniem na odebranie z tego tytułu chwały – zapytałem
– Oczywiście, a o co chodzi? – zapytał wzruszając ramionami.
– Zgodnie z moim doświadczeniem konieczne są dwie rzeczy, aby dokonać przełomu i żyć bardziej na poziomie ducha niż ego.

Po pierwsze – pragnienie zmiany. Mam na myśli głębokie, wewnętrzne pragnienie czegoś więcej niż „trochę więcej”, pragnienie oglądania Bożego działania w twoim życiu.

Po drugie – domaganie się tego, aby się wydarzyło i utrzymywanie stałego domagania się, aż się zdarzy. Nie dlatego, że Bóg nie chce dać… lecz dlatego, że bóg tego świata usiłuje utrzymać nas w samozadowoleniu, letargu i nastawieniu na ego. Twoje czterdzieści dni postu to była klasyczne szukanie potwierdzenia swojego ego.

Spojrzałem na niego przez chwilę i ostatecznie powiedziałem:
– Czy jesteś zły na mnie?
– Ani trochę. – powiedział – Nigdy w życiu niczego nie dostałem, czego naprawdę nie chciałem. Dokonałem czegoś w sporcie i biznesie, ponieważ chciałem sukcesu. Co za idiota!
Zaczął się śmiać:
– Jakże śmieszne może to być? Czterdzieści dni postu tylko dlatego, że chciałem udowodnić, że mogę to zrobić. Dzięki bracie, Bóg użył ciebie, aby zmienić moje życie. Chcę tej zmiany i wiem, że On jest jedyną osobą, która może tego dokonać.

Odszedł potrząsając głową i chichocząc z tego, co zobaczył. Nie mam żadnych wątpliwości, co do tego, że pościł i modlił się wiele, wiele razy, aby Bóg przygotował go do pracy w obecności i mocy Ducha Świętego. Czy może być coś bardziej fascynującego niż to?  Mam nadzieję, że tak… ponieważ jeśli ciągle jeszcze jesteś przy płocie, czytając to swym umysłem…. oto poprawna kombinacja otwierająca skarbiec.

Pamiętasz sowo „de-sire” (pragnienie, pożądanie) z Ojca. Jeśli nie mogę powiedzieć, że chcę woli Bożej bez względu na koszty to donikąd nie dojdę. Jeśli nie mogę tego powiedzieć, to stoję przed przeszkodą, która tkwi na drodze do życia w pełni Jego obecności i mocy. Pierwszym krokiem jest przyznanie się, że tak naprawdę to nie pragniesz Bożej woli tak strasznie. Zwykle potrzebne jest więcej szczerości niż to przeciętny nominalny chrześcijanin jest w stanie nazbierać. Lecz to jest w porządku… możemy dać sobie z tym radę.

Postarajmy się zrozumieć w czym jest problem. Jeśli nie mogę stwierdzić, że ze wszystkich moich sił, z całego wnętrza  pragnę woli Bożej, bez względu na koszty, to nie rozumiem, kim jest Bóg. Mam fałszywy obraz tego, kim On jest i czym jest Jego doskonała wola dla mojego życia. Właściwa tłumaczeniem „Modlitwy Pańskiej” – i ja bardzo usilnie podkreślam fakt, że jest to moja „prywatna interpretacja…” Jezus mówi nam, że Bóg jest naszym jedynym, unikalnym Tatusiem. Jest to dokładne znaczenie użytego w oryginale słowa. Ponownie pojawia się : „Throw your mother from the train a kiss,” pamiętawsz?

„Święć” jest tłumaczeniem słowa, które po prostu znaczy unikalny i doskonały, jeden jedyny. „Ojciec” to przekład bardzo intymnego słowa, które może być poprawnie tłumaczone jako „Tatuś”. Nasz jedyny, doskonały Tatuś, który mieszka w niewidzialnej rzeczywistości duchowego świata, pragnie, aby Jego dzieci były wolne od pęt tego świata.  On pragnie panować nad nim i zwyciężać wszelkie dzieła (dosłownie „negatywne cuda” ) złego.  Naszym zadaniem jest wprowadzać Jego królestwo i wolę do rzeczywistości na tej płaszczyźnie. Właśnie na to przyszliśmy. Po to jesteśmy, aby uzdrawiać chorych, uzdrawiać różnorodne choroby i wypędzać demony, które powodują to cały bałagan.

Nie przyszliśmy tutaj po to, aby żyć w pułapce ciał, w których mieszkamy, lecz aby kontrolować i pokonywać śmieszne nonsensy, które przeciwnik stawia na naszej drodze, aby nam przeszkadzać. Nasz jedyny doskonały Tatuś wyposażył nas… abyśmy odziedziczyli ziemię i cieszyli się jej owocami. Nauczyli nas religijni nauczyciele, że życie w Bożej woli jest walką. Oto istota…. jedyną walką (zmaganiem) jest wejście w obecność naszego Tatusia, tak aby mógł uprawnić nas do życia w radości. Nie jest to smutna podróż, lecz podróż w mocy i radości. Nauczenie się trwania w Jego obecności jest jedynym zmaganiem, ponieważ to my musimy zmienić swój paradygmat i zdać sobie sprawę z tego, że to przeciwnik nas zatrzymuje. Nie otrzymaliśmy Ducha Świętego po to, aby siedzieć raz na tydzień, aby słuchać bezsilnych nauczycieli, którzy mówią nam o tym, jak nie robić tego, co Jezus powiedział, żebyśmy robili.
Dokonaj przełomu TERAZ.

Pierwszym krokiem w tej kombinacji jest zdanie sobie sprawy z tego, że nie pragnę żyć w Bożej woli, ponieważ zostałem oszukany przez agentów wroga, że życie w Jego woli pociąga za sobą siedzenie w ciemnej komorze i jedzenie szpinaku i rzepy przez cały dzień.

Następną częścią   tej sekwencji jest po prostu wykonanie poleceń Jezusa, aby zdecydowanie wypowiadać to, co ma się stać prawdą, tak jak gdyby już istniało.  Chce twojej woli Tatusiu, chcę Twojego Ducha Świętego i niczego więcej.

Zacznij wypowiadać to i powtarzać stale i wciąż, dzień po dniu, aż stanie się to częścią twojego wnętrza.

A oto tajemnica tego wszystkiego… nie musisz skupiać się na argumentach za lub przeciw postowi i modlitwie. W miarę jak będziesz wypowiadał te słowa stale i wciąż, będziesz po prostu wiedział, co masz robić. Jeśli okaże się, że myślisz o tym, że nie chcesz wejść w taką dyscyplinę, powiedz duchowi, który cię okłamuje, aby się wyniósł, ponieważ on okrada cię z jedynej czystej radości, jaka jest dostępna tutaj na ziemi.

Mój jedyny doskonały Tatuś… Chcę być coraz bardziej i więcej kontrolowany przez Twojego Ducha Świętego. Oddaję ci moje pragnienia. Chcę aby te pragnienia były dla mnie ważniejsze niż cokolwiek innego i domagam się tego, aby przeciwnik odstąpił od tego; mojego najważniejszego skarbu!

Proste wyznanie…
Brat, z którym razem pracuję i z którym modlę się, musiał dać mi dziś klapsa, w tym samym dniu, w którym napisałem to wszystko o mocy do życia. Nie było przyjemne usłyszeć prawdy o tym, jak mijam się z Bogiem w pewnej dziedzinie mojego życia. Dlaczego mówię o tym w tej chwili? Ponieważ Duch Święty prowadzi mnie do tego. Jezus, pół-brat Jakuba powiedział, że jeśli wyznajemy nasze upadki jedni drugim, to będziemy uzdrowieni. Moim problemem jest to, że często potykam się, upadam i ukrywam się przed wszystkimi, ponieważ nie chcę, aby wiedzieli jaki jestem zły i w ten sposób uniemożliwiam uzdrowienie. Wyznałem, więc jestem uzdrowiony!

Modlitwa, która zawsze otrzymuje odpowiedź, jak twierdził Jezus, to sytuacja, gdy ktoś bije się w piersi i mówi: „Panie, bądź miłościwe mnie grzesznemu.” Moja pierś jest całkiem zapadnięta, lecz wiem, że kończę ten rozdział w sprawiedliwości Bożej. Alleluja! Jeśli jest nadzieja dla takiego grzesznika jak ja… to komu Pan odmówi!

I podsumowanie

Pragnieniem autora jest dać zachętę każdemu, kto szuka chodzenia w obecności i mocy Bożego Ducha Świętego.

Pamiętaj: „Jezus Chrystus wczoraj, dziś i na wieki ten sam” (Hebr. 13:8) i
Słowa Jezusa: „wszystko, co mi Ojciec dał przyjdzie do Mnie i nikogo kto do mnie przychodzi nie odrzucę precz”.

Jeśli masz jakieś komentarz czy pytania na temat tej książki to możesz napisać do autora pod następujący adres

Brad Cullen at: bradcullen@hotmail.com

topod

Duch Faryzeusza_1

Autor nieznany

Ponieważ są wśród nas tacy, którzy mają aspiracje, ponieważ są czasy i chwile takie jak dziś i wcześniej, ponieważ jest Bóg, który kiwa na nas z wysokości, to wszystko, i wiele więcej, stało się powodem napisania tej książki. W każdym wieku i na każdym miejscu jest ktoś, kto się sprzeciwia temu. Zawsze, gdy synowie Boży stawali przed Bogiem, stawiał się tam szatan. Na każdym miejscu, gdzie udzielana jest łaska, jest również stawiane prawo jako przeciwieństwo. Gdy czasy i chwile Boże wprowadzają Syna Człowieczego zawsze oczekuje na to Smok. Naszym celem jest zidentyfikowanie smoka, zdemaskowanie diabła i ostrzeżenie podróżnego.

Jest ktoś taki, który sprzeciwia się we wszystkich.
Stosowne jest to, że nie walczymy z „ciałem i krwią” ponieważ jesteśmy, w środku, duchowymi ludźmi. Nie aspirujemy do jakiegoś świeckiego nieba, lecz do samego serca Bożego, a ponieważ nie zwróciliśmy naszego wzroku na finansowe bezpieczeństwo czy dobrze ugruntowane religijne przeżycia czy reputację wśród braci to możemy być swobodnie zaliczeni do radykałów naszego pokolenia.

Lecz musimy – po prostu musimy – trzymać się wiarą z tymi, którzy szyli przed nami, jak również z tymi, którzy mogą przyjść po nas.

Musimy również trzymać się wiarą ze sobą.

Nie do pomyślenia jest zatrzymanie się i niepowodzenie.

Lecz bądź spokojny, gdzieś na drodze spotkamy tego, który stoi w bramie i usiłuje odmówić nam wejścia. W tym wieku, ten ktoś nie jest jakimś złudzeniem z przeszłości, lecz dającą się zidentyfikować istotą, z imieniem, charakterem oraz długą historią intryganta.
Może on zostać wezwany do rozliczenia! Ten, który „obracał w perzynę” może zostać sam obrócony w perzynę, ponieważ Ten, który ‘pojmał jeńców” ciągle działa.

A więc mówimy…

Sen

To był bardzo mocny obraz. Na scenie w jakiś sposób zawieszonej między niebem a ziemią, młody człowiek był zaangażowany w bardzo żarliwą rozmowę, najpierw z jedną osobą, potem z następną. Przedmiotem dialogu była religia i to jakie ma ona zadanie w życiu człowieka i jak tenże musi w końcu przyjść do poznania Boga i Jego powołania dla życia ludzkiego.

Młody człowiek wydawał się być całkiem przekonujący. Niektórzy przystawali, aby posłuchać. Niektórzy nawet się zgadzali, tych zabierał delikatnie za rękę na bok i wprowadzał ich do tej religii, której system reprezentował.

Lecz było w tym coś znacznie więcej niż było widać. Z pewnością był tam młody człowiek. No i, tak również, usiłował nawrócić innych. Lecz (i to było dziwne) nad nim, coś jakby reżyser poruszający się na miotle, unosiła się zjawa.
Mówię unosiła, ponieważ tak właśnie to wyglądało. Mówię zjawa ponieważ to nie posiadało takich przymiotów jakie mógłby ktoś przypisać stworzeniu z ciała i krwi.
Nie. Było bardziej jak dżin, który wyskoczył z lampy Alladyna, jak to się ilustruje w bajkach dla dzieci.

Ponad sceną, unosząc się, nierealny a jednak bardzo rzeczywisty. Tak rzeczywisty, że faktycznie i dosłownie dominował nad całą sceną. Tak realny, że można było zdać sobie sprawę z tego, że faktycznie był to (zjawa) reżyser wszystkiego, a ci wszyscy na scenie (włącznie z młodzieńcem) zwyczajnie odgrywali role. Tylko wtedy, gdy to uchwyciłeś, byłeś w stanie ustalić rzeczywisty stan i niemal mechaniczne akcje i reakcje graczy na scenie nabierały sensu.

Słowa młodzieńca były żarliwe, tak jego styl był szczery. Jednak, gdy tylko zacząłeś rejestrować to, co jeszcze przed chwilą było ukryte, okazywało się, że jego serce takie nie było. To była tylko rola do odegrania. Faktycznie, jego działanie było podobne do dobrze wyćwiczonej istoty, która wykonuje kroki nakazane przez właściciela. Były do niego przyczepione niewidzialne sznurki i był manipulowany przez lalkarza unoszącego się nad nim.
W miarę gry stawało się wyraźne, że młody człowiek nie jest zadowolony z roli, którą odgrywał. Rzeczywiście, więcej niż jeden raz ruszał w kierunku zewnętrznych granic sceny, jak gdyby w jakiś sposób chciał uciec od tej sytuacji, lecz zawsze był sprowadzany z powrotem przez niewidzialne sznurki.

I wtedy, stało się.
Młody człowiek nie tylko dotarł do brzegu sceny, lecz nagle odwrócił się tyłem do przedstawienia i zaczął odchodzić. Równie nagle zjawa zdawała się odczuwać, że jej moc nad młodzieńcem została zmniejszona. Jej reakcja była natychmiastowa a widok był straszny. Krzyknęła na niego:
– Patrz – wrzeszczała – spójrz w górę na niebo!

Młody człowiek popatrzył w górę.

Wszystko, co zobaczył to smuga białej chmury na tle niebieskiego nieba.  – Patrz – krzyczała – i to wiedz: nigdy nie będziesz znał twojego Boga inaczej jak tylko jako nieuchwytną smugę, substancję z pary, jak ta mała chmurka w górze!

Na to oświadczenie, bez zastanowienia młody człowiek przyspieszył:  – Nie – krzyknął, a słowa zdawały się wypływać z jego ust – O nie! Poznam Go! Ponad religijną nieuchwytną smugą, będę Go znał!

Bez ostrzeżenia, słowa jego usta, niezrozumiałe w tym momencie, zmieniły się w to, co nie było niezrozumiałe. Inne słowa. Słowa dziwnie brzmiące. Słowa pełne-mocy. Wypełniły jego język i przeskoczyły odległość między nim a zjawą.  W czasie jak jego żarliwa mowa trwała, stało się coś dziwnego.

Zjawa znikła! Jednej chwili była tam, a za moment, puuf, nie było jej.   Na jej miejscu zaś pojawiło się coś, co wyglądało na stalowy dźwigar, na którym młodzieniec postawił swoje nogi.

Wtedy już wiedział.  Był wolny. W końcu, nareszcie był wolny!  Nie tylko od zjawy, lecz również od swych własnych ograniczeń!

Daleko za nim ziemia i ludzie ziemi. A on wiedział o tym, że może zejść z dźwigara jednym gigantycznym krokiem, zejść na powierzchnię planety, teraz odległą o tysiące metrów pod nim! Młody człowiek obudził się ze snu.
Dziwił się.

I pytał o to swojego Boga.

I jego Bóg dał mu zrozumienie.

– Jak było na imię zjawie – pytał – która miała moc nade mną i moim działaniem?
– Ona ma żydowskie imię – odpowiedział Pan.

– Tak! – krzyczał młodzieniec – Wiem, że to było żydowskie imię, lecz kim ona jest, co reprezentuje?

I oto przyszła odpowiedź:

– To jest duch faryzeusza.

CHOROBA

Od samego początku było coś, co stało na drodze celów Bożych dla człowieka. Nazywane wieloma imionami zasłużyło sobie w pełni na reputację najbardziej przebiegłego przeciwnika. Dla celów tego opracowania nazwę go Duchem Faryzeusza i upodobnię do choroby. Nie takiej zwykłej choroby wybranej z całego bogactwa tychże, lecz – bądź tego pewien – takiej, która jest zawsze i na każdym miejscu śmiertelna. Bardzo podobna do raka w naszych współczesnych czasach okrada w ciemności, ponieważ dzięki niej działa najskuteczniej.
Co zadziwiające: nie jest to choroba, która uderza wszystkich. Jest raczej zarezerwowana dla tych spośród nas, którzy będą „bogaci”, tych, którzy aspirują do wyższego myślenia i tych, którzy oddali się ponad przeciętność. To w czasach Jezusa, zwanego Chrystusem, zdobywamy wyraźny, najbardziej złożony obraz choroby w pełnym rozkwicie.
Rzeczywiście wygląda to tak, jakbyśmy byli obecni przy samym obrządku inicjacji faryzeizmu i jakby Ten Święty sam pokazywał nam i ostrzegał nas przed najbardziej niebezpieczną chorobą – duchową pychą.

To jest ta, która dzięki ambicjom przejmuje życie króla.
Początkowo nie wygląda to na nic większego niż właściwe poczucie własnej wartości, lecz komórki zaczynają się dzielić i guz rośnie a choroba rozprzestrzenia się. Do czasu, aż…

W świeckim świecie często uświadamia się nam coś, o czym mówimy jako o pysze lub wierze w siebie. Podobnie jak z arszenikiem pewne małe ilości mogą być korzystne. W psychiatrii wałkowanie wiary w siebie jest często narzędziem a zdrowy szacunek do siebie jest uważany za istotny dla emocjonalnego zdrowia. Faktycznie, wątpliwe jest czy cokolwiek dobrego przyszło do ludzkości poprzez negatywne emocje.
Żaden „robak ziemski” nie namalował sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, ani nie poprowadził swojego statku na nieznane wody. Żaden więdnący fiołek nie przypiął swych tez do kościelnych drzwi, ani żaden podwładny nie podniósł w powietrze Kittyhawk’a. Brytania rządziła falami morskimi nie tylko dlatego, że miała wiele statków, lecz również dlatego, że wierzyła w siebie, swoje instytucje i swoje przeznaczenie.

Poczucie własnej wartości!
Duma, które nie zdegenerowała się do arogancji!
Jakie miłe, faktycznie. Jak odświeżające. Jak potrzebne! Niechby Bóg sprawił, aby wszyscy Jego ludzie pili z tej studni i pożywali z tego stołu. Lecz jest też druga strona tego medalu i jest dolna strona góry a jest nią wypaczenie ideału. Jest to przebranie miary, nadmiar tego co dobre. To jest to, co wykrzywia, wykręca i wynaturza ideę wartości własnej do monstrualnych rozmiarów, obcej zasady. Jest to sieć zarzucana pod nogi każdemu, kto ma aspiracje.
Każdy, kto kiedykolwiek służył w takim wymiarze, który stawia go „ponad” towarzyszami zna go. Każdy podoficer, każdy porucznik, każdy sędzia i każdy duchowny. Być może powinniśmy dodać – szczególnie każdy duchowny. Oczywiście mówimy o Niszczycielu. O Duchu, który niszczył, nadal niszczy i będzie niszczył, ponieważ taka jest jego natura. Posyłany jest w szczególności przeciwko tym, którzy w każdym wieku będą wstępować na „Świętą Górę” Pana.

Wśród tych rzeczy, których Bóg nienawidzi najbardziej, ta jest największa. Tuż za kłamliwy językiem jest dumny wzrok. Faktycznie w Przyp. 8:13 zły jest sam zdefiniowany jako „buta i pycha” i „przewrotny język” Pan ogłasza, że tego nienawidzi. Ponownie w Przyp. 14:3 (BT) „W ustach głupiego rózga na jego pychę”. Izajasz mówi „biada koronie pyszałków” a Jeremiasz o nim jako o zwodzicielu -„Pycha twego serca zwiodła cię” (tłum z ang. – przyp. tłumacza).

Lecz dla nas to za mało, aby przytaczać ci tutaj właściwe cytaty. Wszyscy mniej lub bardziej mamy jej świadomość. Znamy ostrzeżenia rozsiane po całej Księdze. Nikt z nas nie jest na tyle ignorancki, aby nie wiedzieć, że kiedy pycha w pełni zostanie w nas rozwinięta, to nieszczęścia i katastrofy z całą pewnością są w drodze. Pycha, faktycznie, „idzie przed zniszczeniem” a „wyniosły duch przed upadkiem”.
Lecz choroba nie pojawia się od razu w pełnym rozkwicie. Na początku jest naszą radością i sposobnością. To dopiero wtedy, gdy ‘syn jutrzenki’ został wyniesiony do swej potężnej mocy i znaczącego piękna, odkryto u niego ten grzech (ambicje).
Wtedy, i tylko wtedy, starał się wstąpić wyżej i został pobudzony do rzucenia wyzwania suwerenności Bożej.

Faryzejstwo było unikalnym indywiduum. Unikalnym w tym sensie w jakim unikalna była wdowa z groszami; jak unikalna była upadła kobieta, która umyła stopy Jezusa łzami. Bóg wiedział, że nie był to pierwszy pyszny mężczyzna, podobnie jak nie była pierwsza kobieta, która ze swego skromnego zapasu ofiarowała na utrzymanie domu Bożego.
Nie.
Byli unikalni, ponieważ w nich zostały zmieszane, skodyfikowane i skrystalizowane różnorodne elementy człowieka. Teraz i na zawsze później, my, którzy idziemy po nich, będziemy w stanie zrozumieć zasadę. U wdowy widzimy, tak długo, jak długo trwa życie, ducha prawdziwego dawania. W faryzeuszu – ducha religijnej bigoterii i duchowej pychy. Oni nadawali kształt jej formie.

Dzięki ci, Boże, za faryzeusza.
W nim i przez niego zamanifestowałeś to, co było wcześniej przed nami ukryte. W jego myślach, zachowaniach i działaniach spotykamy się twarzą w twarz z samymi sobą. Jak ty sam zamanifestowałeś w nas wszystkich to, co było podobieństwem do Chrystusa, tak przez niego zamanifestowałeś to wszystko, co w nas wszystkich jest Anty-Chrystem.
A teraz już wiemy i nie mamy żadnej wymówki. Podobnie jak twój Duch trwa w nas pomimo wielu lat jakie upłynęły od wydarzeń zapisanych w ewangeliach, tak też jego duch trwa w nas szepcząc do nas, zwodząc nas, sprowadzając na nas sąd, stale i wciąż, i wciąż, i wciąż, i wciąż.

Dzięki ci, Boże, za faryzeusza!
Kogoś, kto musiał odegrać dla Ciebie rolę prostego człowieka.
Kogoś, kto musiał dla Ciebie stanowić puentę.

Oczywiście, starożytna sekta znikła już dawno, a nawet gdyby trwała do dziś to wątpliwe jest czy ktokolwiek otwarcie przyznałby się do członkostwa w niej. Do tradycji katolickiej? Tak. baptystycznej, metodystycznej, zielonoświątkowej? O, tak, lecz nie faryzejskiej. Dlaczego? Z dwóch prosty przyczyn. Nazwa stała się symbolem czegoś zupełnie innego niż to było w czasach, gdy żył Syn Człowieczy. W tamtych czasach dla większości ludzi faryzeusz był kojarzony z człowiekiem czy grupą ludzi, którzy traktowali swoją religię bardzo poważnie; nawet poważniej niż zwykły Żyd. Ich gorliwość był legendarna, ich oddanie i poświęcenie co najmniej „objawiało” słowo ich Boga (zakon Mojżeszowy) w sposób nie do pokonania przez kogokolwiek. Sam apostoł świadczył o nich, ich oddaniu każdemu szczegółowi i ich „sprawiedliwości” opartej na zakonie. Byli tymi „odłączonymi”.
Dziś mam zupełnie inne spojrzenie. Współcześnie ta nazwa oznacza kogoś, kto jest nietolerancyjny, bigoteryjny, pyszny i arogancki. To ten, któremu sprawia przyjemność odkrywanie (i szybkie wskazanie na to), że jest „inny” od zwykłych ludzi, którzy zamieszkują tą planetę wraz z nim.

Faryzeusz, który wszedł do świątyni modlić się, choć to tylko przypowieść opowiedziana przez Jezusa, jest doskonałym przykładem. Jest to zapisane w ew. Łukasza 18. Jezus mówi do pewnych ludzi (18:9), „którzy pokładali ufność w samych sobie, że są sprawiedliwi, a innych lekceważyli”:
Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak się w duchu modlił:
– Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu. Daję dziesięcinę z całego mego dorobku.
A celnik stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją, mówiąc:  – Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”.

Kiedy sięgniemy nieco ponad słowami to robi się trochę parno.

Ponieważ słowa wypowiedziane przez faryzeusza z przypowieści Jezusa, są tym, co jego przodkowie wypowiadali (lub myśleli) i jest to postawa, która sama w sobie jest dobrze znana (tak bolesne) większości z nas. Jest to postawa, która sugeruje, że my, religijne postaci, jesteśmy z natury „lepsi” niż bliźni. O, Boże, jestem tak szczęśliwy, że nie zaciągam się papierosami ani nie wzdycham do ściskania cudzych zgrubień skórnych i jestem zadowolony z tej żony, którą mi dałeś. Jestem tak zadowolony z tego, że upodobało ci się uczynić mnie troszkę bardziej moralnym, troszkę bardziej starannym jeśli chodzi o wykonanie twojego prawa i troszkę bardziej ‘duchowym’ niż ten oto celnik. Wiem, że on modli się przy tym samym ołtarzu, co i ja, lecz, Boże, my obaj wiemy o tym, że należy robić różnice, nawet między tymi, którzy oddają cześć przy tym samym ołtarzu.

Tak, różnica została poczyniona, lecz zrobił ją Jezus. Łajdacki (w oczach faryzeusza) celnik odszedł do domu usprawiedliwiony, a nie, sprawiedliwy we własnych oczach, faryzeusz. Oczywiste jest, że Jezusowi nie chodziło o to, że nasz przyjaciel faryzeusz byłby zamożniejszy, mówiąc duchowo, gdyby wydusił ostatnio trochę pieniędzy, oszukiwał troszkę na podatkach czy zawlókł żonę sąsiada w krzaki.
Nie.  Jezus powiedział tutaj, że ten człowiek (faryzeusz) nie miał żadnego pojęcia o łasce Bożej, zbyt silnie zaufał swojej ‘zdolności’ do zachowywania zakonu Mojżeszowego, był zarozumiałym człowiekiem o własnej sprawiedliwości i że ten świętoszek będzie miał największe trudności z dostaniem się do królestwa!

Jesteś chorym człowiekiem! Znacznie bardziej chorym niż ten celnik, na którego patrzysz z góry!

W szczegółowym opisie tej choroby znajdujemy jeden rozdział wśród pism Nowego Testamentu, który wykłada tą sprawę dla nas. Jest to 23 rozdział ew. Mateusza. Być może Mateusz zarejestrował starcie Jezusa z faryzeuszami znacznie bardziej dokładnie dlatego, że sam będąc celnikiem był bardziej wrażliwy na niuanse. W każdym razie Mat. 23 jest jednym nieszczęściem (biada) postawionym na szczycie innego.

Biada! Biada! Biada!
Oskarżenie, zarzut, poniżenie, zdemaskowanie. Po tym szczególnym ‘kazaniu’ nie dziwi mnie w końcu, że „chcieli go zabić”. Żaden faryzeusz godzien swojej szaty nie mógł znieść takiej tyrady bez choćby cienia skurczu na twarzy. Po prostu posłuchajmy:

23:4-7
Bo wiążą ciężkie brzemiona i kładą na barki ludzki, ale sami nawet palcem swoim nie chcą ich ruszyć.
I dalej:
Wszystkie swe uczynki czynią, bo chcą, aby ich ludzie widzieli.

Lubią też pierwsze miejsce na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach.

I pozdrowienia na rynkach i tytułowanie ich przez ludzi: Rabi tj. nauczycielu lub mistrzu

(Wstyd za tych ludzi, prawda?)

A teraz kilka biada, oto nadchodzą nieszczęścia!

23:13-
Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy (hipokryci), że zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi, albowiem sami nie wchodzicie ani nie pozwalacie wejść tym, którzy wchodzą.

Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że pożeracie domy wdów i to pod  pokrywką długich modlitw…

Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Ponieważ obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami
(Tak wiele dla misyjnych wyjazdów).

Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że dajecie dziesięcinę z mięty i z kopru, i z kminku, a zaniedbaliście tego, co ważniejsze w zakonie: sprawiedliwości, miłosierdzia i wierności; …

Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda.

(O, mój Panie, my. To jest cios poniżej pasa.)

Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości. Ślepy faryzeuszu ! oczyść wpierw wnętrze kielicha, aby i to, co jest zewnątrz niego, stało się czyste.

(Zdaje się, że mamy z tym poważny problem, czyż nie?).

Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości.
(O, jej. To wszystko.. to, o mnie!)

Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że budujecie grobowce prorokom (tj. martwym) i zdobicie nagrobki sprawiedliwych (tj. świętym, którzy odeszli), i mówicie: gdybyśmy żyli za dni ojców naszych, nie bylibyśmy ich wspólnikami w przelaniu krwi proroków.

Jest w tym założeniu coś szczególnie tragicznego. Jestem pewien, że faryzeusze byli szczerzy. Ani przez chwilę nie sądzę, aby oni sami uważali siebie za zdolnych do zrobienia czegoś takiego jak zabicie Abla, czy ukamienowanie Zachariasza, lecz nie rozumieli tego, nawet my tego nie pojmujemy, że ani oni ani my nie walczymy z ciałem i krwią, lecz raczej z duchem.

A ci, którzy są zdominowani przez tego ducha i są poddani mu, BĘDĄ „zabijać Abla” i „kamienować Zachariasza” tj. będą to robić we współczesnym wydaniu. To dlatego Jezus mógł przypuszczać, że gdy będzie posyłał do tamtego pokolenia (lub do tego) „proroków, mędrców i uczonych w Piśmie” to oni będą rzeczywiście „zabijać i krzyżować” niektórych z nich, a innych będą biczować w synagogach i przepędzać z miasta do miasta”.

Król

W starożytnym Izraelu mieszkał sobie młody człowiek z plemienia Banjamina. Był typowym młodym Izraelitą, dobrym, liczącym się z innymi i posłusznym swemu ojcu Kiszowi. Któregoś dnia ten młodzieniec trafił na takie okoliczności, które zmieniły całe jego życie. W czasie poszukiwań oślic, które zginęły, zdecydował się zapytać Jasnowidza. Gdy tam poszedł, ku jego zdumieniu, jasnowidz wbił w niego swoje oczy i powiedział (1 Sam. 9:20. w wersji ang. – przyp. tłum.):

– Czyż nie dlatego Pan namaścił cię, abyś był królem nad wszystkim co pożądania godne w Izraelu.

Wiecie, to nie było coś, co ten młody Beniaminita słyszał codziennie i szok jaki przeżył słysząc to oświadczenie był oczywisty. Odpowiedział:
– Czyż nie jestem Beniaminitą, więc z najmniejszego plemienia izraelskiego, a ród mój jest najmniejszy z rodów plemienia Beniamina. Dlaczego więc (w świetle tego) mówisz do mnie takie rzeczy?

Lub, czy jesteś pewien, że trafiłeś na właściwą osobę?

Oczywiście słowo prorocze wytrzymało (jak to zawsze bywa) reakcję młodego człowieka. Saul został wybrany, namaszczony i służył jako król nad Izraelem.

Lecz to nie jest jeszcze w żadnej mierze koniec tej historii.

Nie.  Idźmy dalej za tym młodzieńcem, jeśli chcesz, zaczynając od jego skromnego początku, aż do jego największych triumfów (a wiele ich było), a zobaczysz, że wkrótce po koronacji coś się stało się z tym chłopcem, coś strasznego. Ponieważ ten, który zabił swój „tysiąc” spotkał się z czymś, czego zabić nie mógł, czymś znacznie głębszym w nim samym, czego nie mógł pokonać.

Jego odrzucenie przez Boga jest jednym z najbardziej poruszających zdarzeń w całym Bożym dramacie.

Ponieważ to nie był obcy król ani pogański książę. Był to człowiek wybrany przez Boga spośród domostwa Bożego. To sam Bóg umówił spotkanie a prorok Boży wylał olej na jego głowę. To ludzie Boży okrzyknęli go królem. Jako że to wszystko było z Boga, młody król otrzymał zachętę i mądrość do rządzenia swym domem.

To również Bóg, ten sam Bóg, zdetronizował go.
Historia króla Saula nie należy do przyjemnych zarówno przy czytaniu, jak i rozważaniu jej. Większość z nas szybko przebiega ten szczególny przykład. Przede wszystkim, czyż nie należymy do ekipy „Dawida”?

Kiedy mamy do czynienia z Saulem?

Lecz Saul jest przyjacielem i jego historia nie jest po prostu historią młodzieńca, któremu powierzono pozycję autorytetu zanim był w stanie unieść jej odpowiedzialność. Nie. Jest to historia każdego człowieka a jej symbolika względnie stała w szczególności jeśli chodzi tych spośród nas, nad którymi zostało wypowiedziane słowo a wino wylane na głowę. Ponieważ Saul, tak jak my, nie zaczął tego kontaktu z Bogiem – został wyznaczony. On nie aspirował do tronu – został na niego wyniesiony. Dalej, jest to historia człowieka, który czynił dobrze (przez pewien czas) i czcił swego Boga (czasowo), lecz który zapomniał, lub nigdy nie rozumiał tego jako czegoś ważnego, że moc/władza ma moc  niszczenia a aplauz jest mocnym winem!

Niektórzy przypuszczają, że Bóg został nieco zmuszony do wyznaczenia króla Izraelowi, przez ich żądanie, lecz nigdzie nie znajdziemy sugestii, że nie mógł po prostu powiedzieć: nie.  Nie. Fakt jest taki, że Bóg zdecydował zrobić to, co zrobił i wybrał tego młodzieńca.

Saul był naczyniem wybranym dla Boga.

Był wybranym naczyniem, które początkowo wszystko wykonywało jak należy. Faktycznie, na początku propozycja nie pociągała go wcale. Gdy przyszli po niego na ceremonię koronacyjną to nie mogli go znaleźć. Pismo mówi nam, że „schował się w taborze”. (Nie wygląda na to, że pragnął tej pozycji, prawda?).

Gdy w końcu został znaleziony i przekonany, aby przyjął szatę przywódcy, zostało również zapisane, że zachowywał się podziwu godnie i z czcią, zarówno przed ludem jak i przed Bogiem, oraz przed wrogami ludu Bożego. Dopiero po tym, gdy odniósł swoje pierwsze rzeczywiste zwycięstwo i zasmakował na krótko „skutków ubocznych” królowania, znalazł się po niewłaściwej stronie, dyskutując z tym samym człowiekiem (Samuelem), który go namaścił na króla. Tym razem spotkanie nie było serdeczne ani okazja radosna. Teraz prorok miał dla niego zupełnie inne posłanie.

Wydaje się, że nasz młody król został zarażony i nabawił się jednej z najbardziej śmiertelnych chorób wszech czasów – zarozumialstwa. Niezadowolony z odgrywania wyznaczonej mu roli króla Izraela celowo i dobrowolnie wprowadził siebie samego w urząd kapłana. Co jest zdumiewające to fakt, że nawet nie uważał tego zdarzenia za godne uwagi. Dopiero, gdy nadszedł Samuel i przemówił do niego, zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że choć był królem, ciągle musiał odpowiadać za swoje działania przed swoim Bogiem.

– Popełniłeś głupstwo. – powiedział królowi prorok. – Nie zachowałeś przykazań twojego Boga. Gdybyś był dochował przykazania Pana, Boga twego, które On ci nadał, Pan byłby utwierdził królestwo twoje nad Izraelem na wieki. Lecz teraz, królestwo twoje nie utrzyma się…

Przydałoby sie nieco oburzenia, bo przecież ten człowiek popełnił zło i otrzymał to,  na co zasłużył. Koniec sprawy.

Lecz sprawa nie jest jeszcze zamknięta, nieprawdaż?

Wy, którzy zostaliście złapani w tym dniu, wiecie, nieprawdaż? Każdy z was, komu została powierzona w zaufaniu praca na Bożej scenie w tym czasie, ma tego świadomość, prawda? Saul nie był pierwszym ani ostatnim „królem”, który nadużył mocy swego urzędu.

Nie. Duch „pychy i arogancji” ciągle w nas tkwi bardzo mocno.

Część Druga

 раскрутка сайта