Category Archives: Pozostałe

FtF_07.01.08 Nadzieja w środku depresji_01#Friend to Friend

#

logo

07 stycznia 2008

Nadzieja w środku depresji.

Część 1


Mary Southerland


Prawda na dziś.


Flp. 4:8
Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym,
co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne,
co jest cnotą i godne pochwały.


Przyjaciółka przyjaciółce

Ze wzrokiem
przykutym do telewizora, serce moje podążało za kobietą skutą kajdanami,
odzianą w pomarańczowy jednoczęściowy kombinezon, gdy cicho podążała za policjantem
eskortującym ją do więzienia. Żona pastora… oskarżona o zamordowanie swego
męża. Emocje błądziły mi między nimi, gniew rywalizował ze współczuciem,
zmieszanie z potępieniem, a sprawiedliwość z miłosierdziem – i z pewnością
nie byłam sama w tych emocjonalnych zmaganiach. Prezenter wiadomości chwiał
się w zrozumieniu tego straszliwego i bezdusznego aktu, który popełniła;
w końcu ta kobieta była żoną pastora. Członkowie kościoła byli zdumieni:
niektórym brakowało słów, inni mogli tylko gapić się przed
kamerami z dozą bólu i niewiary. Słowa takie jak „doskonała” i „idealna”
były używane do opisania rodziny Winklerów.

I wtedy stało
się. Mary Winkler podniosła nieco twarz, na tyle długo, abym mogła spojrzeć
w natrętnie znajome mi oczy, oczy wypełnione pustką i ciemnością. O ile nie
mogę zaakceptować czy nawet zrozumieć jej działania, rozumiem drogę, która
doprowadziła ją do tego ciemnego miejsca, gdzie czuła, że jedyną opcją jest
popełnienie tego ohydnego przestępstwa. Dół klinicznej depresji jest
miejscem zniszczenia – placem zabaw Szatana i jego piekielnych sił.
W 1995 roku sama znalazłam się na samym dnie takiego właśnie ciemnego dołu,
zrozpaczona za Bogiem, błagająca o uwolnienie. Po dwóch długich latach
bolesnej emocjonalnej pracy, ognistej duchowej walki i całkowitego złamania,
wyszłam na światło.

Gdy Bóg
pozwolił mi dzielić się moją historią z innymi, ze zdumieniem odkryłam jak
wiele kobiet zmaga się – w bolesnej ciszy – z depresją. Mam dla was dobrą
nowinę, moje przyjaciółki! Jest droga wyjścia z tego dołu i uwolnienie
od ciemności. W ciągu następnych dni, chcę podzielić się z wami prawdami,
których Bóg nauczył mnie w ciemności, a które zrewolucjonizowały
moje życie kierując je ku światłu. Jedną z najważniejszych prawd jest ta,
że możemy się zmienić tak, aby żyć i usługiwać przez zmianę swojego myślenia

Gdy siedziałam
w tym dole klinicznej depresji, zaczęłam dostrzegać to, że moje wzorce destrukcyjnego
myślenia stały się złośliwym cyklem samo potępienia i braku poczucia bezpieczeństwa.
Ten cykl musiał zostać złamany. Zaczęłam modlić się, prosząc Boga, aby przejął
kontrolę, wiedząc, że tylko On może dokonać tego, o co proszę. Poniższe kroki
przeprogramowały mój proces myślenia i dosłownie przemieniły moje
życie.


Krok pierwszy: Uznaj moc myśli. Księga Przypowieści

23:7 mówi o nich w tan sposób: Ponieważ
jak człowiek myśli, taki jest
(wg. Wersji ang. – przyp.tłum). Innymi
słowy: to o czym myślimy, tym się staniemy! Największym polem bitwy chrześcijanina
jest umysł. Myśli są rzeczywiste i potężne. Nasze działania, postawy, zachowania
rodzą się w umyśle – w naszym życiu wewnętrznym. Dosłownie można zmienić
swoje życie zmieniając to jak się myśli. W Księdze Izajasza znajdujemy obietnicę
26:3: Temu, który ufa Tobie zachowujesz pokój,
pokój temu, którego myśli skupiają się na tobie
(tłum.
z j.ang. NLT – przyp.tłum). Radość i pokój angażują zarówno
serce jak i umysł. Złe myślenie prowadzi do złego życia. Pierwszym krokiem
ku właściwemu myśleniu jest uznanie mocy naszych myśli.


Krok drugi: Poznaj Boże standardy dotyczące naszych myśli.


Pierwszy standard: myśli prawdziwe.

„Prawdziwe” literalnie oznacza „szczere, autentyczne lub rzeczywiste”. Gdy
umieszczamy w naszym umyśle Słowo Boże, ono zmieni myśli destruktywne na
zdrowe. Nie trać swojej cennej energii starając się być z innymi, którzy
oczekują od ciebie, że będziesz starać się zdobyć akceptację wszystkich innych
poza Bogiem. Bądź prawdziwa!


Standard drugi: myśli szlachetne.

„Szlachetne” literalnie oznacza „warte szacunku i czci”. Słowo „szlachetne”
(ang. noble) jest używane w Nowym Testamencie tylko 4 razy i za każdym razem
jest powiązane z samokontrolą, w szczególności z kontrolowaniem języka.


1 Tym. 3:11
Kobiety powinny być szanowane przez
innych. Nie wolno im źle mówić o innych. Muszą być opanowane i wierne
we wszystkim
(NCV – z ang.).


„Godne podziwu” (ang. admirable) jest podobne do słowa „szlachetne” i literalnie
oznacza „mówiący w porządku” lub „godny mówienia o nim”. Innymi
słowy: jeśli myślimy właściwie, będziemy również mówić właściwie!
Statystyki mówią, że przeciętny człowiek spędza około 1/5 swojego
życia mówiąc! (Dla nas kobiet może to być nieco wyższy procent!).
Gdyby nasze słowa wydrukować, to jeden dzień zapełniłby 50 stronicową książkę,
a w ciągu roku przeciętny obywatel wypowiada słowa, którymi można by
zapisać 132 książek o objętości 200 stron każda! Jaką książkę dziś piszesz?
Czy jest to coś zachęcającego czy potępiającego, o miłości czy nienawiści,
pokoju czy gniewie?


Przysłowia Salomona przypominają nam, o tym, że (16:24)
Miłe słowa są jak plaster miodu, słodyczą dla duszy, lekarstwem dla ciała.

Słowa są jak ziarno, co siejesz, to i żąć będziesz.


List Jakuba 3:2
Dopuszczamy się wszyscy wielu uchybień;
jeśli ktoś w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i
całe ciało może utrzymać na wodzy.


Starożytna baśń mówi o Proteusie, potworze, który miał niezwykłą
moc. Mógł przyjmować dowolne kształty i wygląd. Mógł stać się
drzewem i kamykiem, lwem i gołąbkiem, wężem i barankiem, i bez żadnych trudności
przekształcać się z jednej postaci w drugą. Proteus przypomina mi ludzki
język, który może błogosławić jak i przeklinać. Może wyrażać chwałę
i szeptać oszczerstwa, może wypowiadać słowa zachęty i stać się instrumentem
zniszczenia! Za kontrolą języka stoi umysł! Cuglami naszego języka jest kontrolowane
myślenie,… myśli, które są godne podziwu, szacowne, myśli wypełnione
światłem, a nie ciemnością.  


Pomódlmy się


Ojcze, badam swoje myśli i wiedze ciemność ukrywającą się w nich. Myśli negatywne,
krytyczne, pełne pychy,…lecz Panie, poddaję moje myśli Tobie. Daję Ci pełną
zgodę na przygwożdżenie tych myśli, które nie podobają się Tobie.
Proszę, abyś mi dał siłę do pokonania tych myśli i pokazał źródło,
z którego one pochodzą. Naprawdę chcę myśleć właściwie i życie właściwie.


W Imieniu Jezusa. Amen


Teraz twoja kolej

  • Czytaj 
    i zapamiętaj werset z Listu Jakuba 3:2: Dopuszczamy 
    się wszyscy wielu uchybień; jeśli ktoś w mowie nie uchybia, ten jest 
    mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy. 
    Jak ta prawda funkcjonuje w twoim codziennym życiu i służbie? 

  • Zbadaj
    swoje myśli w poszukiwaniu wzorów/schematów myślenia, które
    niszczy.

  • Czy możesz
    znaleźć źródło tych schematów? Przejdź poza same myśli i dotrzyj
    do korzeni tego źródła. Wykorzeń je! Usuń!

    Proś
    Ducha Świętego, aby umocnił cię, gdy stajesz przeciwko niemu!

Girlfriends in God
P.O. Box 725
Matthews, NC 28106
info@girlfriendsingod.com
www.girlfriendsingod.com

основы сео продвижения

Czego o miłości nie rozumiesz?

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite
david.vancronkhite@gmail.com

Czyją miłością jest ta miłość, którą rzeczywiście nakazuje się nam przekazywać dalej? Co to za miłość, której świat może być świadkiem i poznać rzeczywistość Jezusa?

Mamy pełną gwarancję zniechęcenia jeśli będziemy usiłowali kochać człowieka przez nasze filtry, wyobrażenia i według naszych sposobów. Wszystko, co widzimy w tych, których usiłujemy kochać to braki, które w najlepszym wypadku są przebaczone, lub zapomniane. Wszystko, co możemy mierzyć to czas jaki jest potrzebny na to, aby wykazać, że ci, którym, jak powiedzieliśmy, wierzymy ponownie okazali się niegodni zaufania i miłości. Być może ponownie zdobędą nasze zaufanie, miłość, lecz wyłącznie wtedy, gdy wykażą się na tyle, że nie stanie się to ponownie. W zależności od głębokości rany, pogwałcenia czy grzechu – rzeczywistego czy postrzeganego – ja i wyłącznie ja trzymam w ręce wszystkie karty tego, jak i kiedy kochać ponownie. To ja stawiam zasady sądu oczyszczenia i odnowienia miłości.

Nie błądźmy, jeśli jest to nasza miłość, jest ona drugiego rodzaju, a w rzeczywistości jest bezwartościowa. Nasza miłość, jakkolwiek wielka by mogła być, zawsze będzie miała ograniczenia, tak długo dopóki mamy jakąś formę cielesność w nas. Lecz co by było, gdyby była możliwość dawania Jego miłości? Co by było, gdybyśmy poszli do niebios, spędzili jakiś czas z Nim, zobaczyli i usłyszeli Jego, po czym postanowili być tacy jak On w Jego miłości i sposobach wyrażania jej?

Co by było, gdyby Bóg, Ten, który ustanowił współczucie, miłość, miłosierdzie i łaskę, powiedział: „Moje drogi są wyższe. Je nie jestem człowiekiem, który kłamie, czy synem człowieczym, abym zmieniał zdanie. Ja jestem wierny, Ja to zrobię, Ja jestem Bogiem wielkiej miłości, wielkiego miłosierdzia. Jeśli chcesz, możesz to nazwać tanią łaską, jeśli chcesz kleistą, błotnistą miłością, lecz jeśli będziesz dawał miłosierdzie i miłość tak, jak Ja daje miłosierdzie i miłość, i będziesz miał miłosierdzie, okaże się, że twoje relacje wzmocnią się, a nie zostaną zniszczone.

Czy mógłby tak powiedzieć? Czy śmiałby? Czy świat mógłby znieść miłość tego rodzaju? Czy osąd (świata) nie zatriumfowałby nad taką miłością, aby nas dostosować do siebie, aby trzymać nas w strachu i nisko skłonionych?

Czego mógłby Bóg miłości, Bóg, którego imię jest Zazdrosny, chcieć od nas? A co z miłością? Odpowiedzią musi być absolutna, bezwarunkowa miłość, albo On wcale nie jest Bogiem.

Dlaczego mówi: „Przebaczam ci wszelkie złe uczynki, które są teraz tak daleko jak wschód od zachodu?” Czy On, ten Bóg miłości, nadal prowadziłby polowanie i tropił tych, których kocha stałym przypominaniem im grzechów zamiast udzielania Jego stałego daru miłości i łaski, miłosierdzia i dobroci?

My, zwykli ludzie, posiadamy miłość zrodzoną z serca tak zwodniczo złego, że myślimy, że jesteśmy całkiem dobrzy, gdy faktycznie nawet nie zbliżyliśmy się do miejsca, do którego On nas przeznaczył.

Gdyby stawiał przed nami nasze serca – naszą nieuczciwość, brak poczucia winy wobec grzechu zaniedbania, nasz sposób traktowania bliźnich i obcych, wdów i sierot; sposobu w jaki łapiemy tych o złamanych sercach w nasze systemy przedstawień i rytuałów; nasze faworyzowanie i klasowość, ujawniany w niesprawiedliwych pensjach płaconych naszym pracownikom; nasze definicje, etykietki, wyceny grzechu i świętości, zapominanie o tym, że jeśli łamiemy najmniejsze przykazanie, jesteśmy tak samo winni jak okropni przestępcy, homoseksualiści i cudzołożnicy – tak,… lecz dobrą wieścią jest to, że On tego nie robi!

Być może zadaje ci tylko pytanie: „Czy kochasz mnie (ponieważ dlatego ja ciebie ukochałem pierwszy)?”, po którym pada następne: „Czy przekazujesz moją miłość?”

Bóg nigdy nie prosi nas, abyśmy dawali naszą miłość, Jest ona zbyt splugawione, zbyt domagająca się, zbyt kosztowna i manipulująca.

Lecz, och, Jego miłość!

„Czy przyjąłeś Moją miłość ?” woła Pan!

„Czy przekazałeś ja dalej?” płacze.

A my odpowiadamy: „Tak, przyjęliśmy ją, lecz to, co dajemy, nie wygląda, nie odczuwa się ani nie działa tak jak Twoja. Nasza jest uwarunkowana i manipuluje. Twoja pociąga, Ty dajesz pierwszy, lecz my najpierw żądamy”. I tak dalej, i tak dalej.

Jak więc ten miłosny romans między nami się odbywa? Wydaje się, że On mówi tak: „To ma być, to ma iść w nadnaturalny sposób, nie ma to nic wspólnego z tym, co znasz z natury. Możesz to otrzymać wyłącznie ode Mnie. Musisz zacząć do wspinania się tutaj do Mnie na górę. Wyjdź na górę! Pospiesz się! Czy idziesz?”

Pan tworzy drogę, po czym mówi: „Teraz, gdy już widziałeś i słyszałeś Mnie, i doświadczyłeś Mnie, jakiej części miłości nie rozumiesz? Tu nie ma niczego z podręcznika, tu nic nie działa według prawa ani nie jest przedstawieniem. A z całą pewnością nic, co by wypływało z poczucia winy i wstydu tym, że otrzymałeś ode mnie i możesz dawać. Moja miłość jest z wysokości i obezwładnia sprawiedliwością, pokojem i radością, a jest to wyłącznie w Duchu Świętym! Ja kocham ciebie miłością, która jest niezgłębiona, abyś ty mógł kochać Mnie i bliźniego. Gdyby tak nie było, nie powiedziałbym ci, że tak jest, a Ja jestem wierny i robię to. Teraz zaś pokaże ci drogę jeszcze doskonalszą! Teraz jesteś gotów. Teraz Ja będę, Ja będę, Ja będę. Lecz czy uwierzysz mi?”

A wszystko, co mogę powiedzieć to: „Tak! Tak! Tak! Wierzę! Wierzę! Wierzę! Ponieważ Ty byłeś tak wierny, tak miłujący, tak przebaczający, tak miłosierny, tak pełen łaski i cudowny, i wspaniały. Jestem zdumiony Tobą i zdumiony tym cudownym wyrazem Twojej istoty, którą tylko ty wyrażasz, Twojej cudownej miłości!

Ponieważ TY, o Boże, jesteś Miłością!”

продвижение оптимизация

FtF_05.01.08 Bóg zaś…#Friend to Friend

#

logo

05 stycznia 2008

Bóg zaś...
Część 2

Sharon
Jaynes


Prawda
na dziś
.

Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy
byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł

(Rzm. 5:8).

Przyjaciółka Przyjaciółce
Wczoraj dzieliłam się z wami tym, jak wyrastałam wśród domowego
zamieszania, które pozostawiło mnie w niewoli uczuć poczucia
braku bezpieczeństwa, niewystarczalności, niepewności. Jeśli nie
czytałaś poprzedniej części
kliknij tutaj

Dziś chcę opowiedzieć wam resztę tej historii.

Gdy miała 12 lat zaprzyjaźniłam się z dziewczyną z sąsiedztwa, Wandą
Henderson.  Znałyśmy się od pierwszej klasy, lecz tak naprawdę
związałyśmy się w szóstej. Mama Wandy wzięła mnie pod swoje
skrzydła i kochała mnie jak swoje własne dziecko. Pani Henderson
wiedziała, co się działo w moim domu i wiedziała o moim zranionym
sercu. Uwielbiałam przebywać w ich domu. Państwo Henderson przytulali
się i całowali przy nas a nawet zwracali się do siebie zdrobniale.
Nigdy wcześniej w życiu  nie widziałam małżeństwa tak
funkcjonującego i obserwowałam  ich w zdumieniu. Nie wiedziałam
dlaczego ta rodzina była tak inna od mojej, lecz wiedziałam, że ta
różnica miała coś wspólnego z Chrystusem. Ich dom był
balsamem – emocjonalnym uzdrowiskiem. Pani Hednerson chodziła
po domu, zajmując się swoimi domowymi pracami, śpiewając pieśni
chwały dla Pana, nawet  opowiadała o Jezusie Chrystusie tak,
jakby Go znała osobiście. Myślałam, że to jest dziwne.

W końcu zaprosiła mnie, abym poszło do kościoła z nimi i zdałam sobie
sprawę z tego, że większość ludzi w ich kościele mówiła o Jezusie Chrystusie  tak, jakby Go znali osobiście. Zdumiewające, ale moja rodzina przy całej tej codziennej walce, chodziła do kościoła w niedziele. Tak, przy tym alkoholu i kłótniach chodziliśmy do politycznie poprawnego, społecznie szanowanego kościoła – walcząc całą drogę, aż do frontowych drzwi.
Słyszeliśmy łaskoczące uszy, nieobraźliwe kazania, które były na tyle moralne, że uważaliśmy, że wykonujemy nasz amerykański obowiązek, lecz nie były na tyle duchowe, aby w jakikolwiek sposób przekonać nas o grzechu czy przemienić.

Kościół Hendersonów był inny. Rozmawiali o osobistej relacji z Jezusem
Chrystusem, o czym nigdy wcześniej nie słyszałam. Chciałam mieć to,
co oni mieli. Chodziłam do tego kościoła i chłonęła każde słowo, które pastor czy nauczyciele mówili o Zbawicielu, który ukochał mnie tak bardzo, że dał Swoje życie na Krzyżu Kalwarii za mnie, abym mogła mieć życie wieczne. Zapłacił karę za mój grzech. Kochał mnie tak bardzo, nie dlatego, że byłam ładna czy dlatego, że robiłam różne rzeczy dobrze, lecz dlatego, że byłam Jego.

Następnego roku pani Henderson zaczęła studium biblijne dla nastolatków z sąsiedztwa i zakochałam się w Słowie Bożym. Pewnego wieczoru, gdy miałam 14 lat, pani Henderson posadziła mnie na tapczanie.
„Sharon, – zapytała – Czy jesteś gotowa przyjąć Jezusa jako swego
osobistego Zbawiciela i Pana?” Ze łzami płynącymi po policzkach
odpowiedziałam: „Tak”. W chwili gdy przyjęłam Chrystusa
zakończyła się moja duchowa transformacja – przeszłam ze
śmierci do życia w mgnieniu oka – w czasie, który był mi
potrzebny, aby powiedzieć: „wierzę”. Biblia mówi, że gdy dochodzimy do wiary w Jezusa Chrystusa stajemy się „nowym stworzeniem, stare przeminęło, wszystko stało się nowym” (2 Kor. 5:17). Niemniej przemiana mojej duszy (umysłu, woli i emocji) dopiero się zaczęła. Początkowo moi rodzicie patrzyli z ukosa na moją „nową religię”, lecz trudno było sprzeciwiać się czy odrzucić moją miłość do Pana. Dwa lata po oddaniu mojego życia Jezusowi, moja matka przyjęła Go jako osobistego Zbawiciela, a po następnych trzech latach, przez serię wydarzeń, zawirowań i zwrotów, które tylko nasz Niebiański Ojciec mógł zorganizować, mój ziemski ojciec oddał swe życie Chrystusowi. W ciągu 6 lat Bóg dokonał niebywałego cudu w życiu moim i mojej rodziny.

Lecz wróćmy do czasu, gdy byłam 14 letnią dziewczynką pochłoniętą
przez uczucia niepewności, braku bezpieczeństwa i nie nadawania się
do niczego. Czy te uczucia znikły w chwili, gdy przyjęłam Chrystusa?
Czy wyparowały, gdy powiedziałam słowa: „Ja Wierzę”. Och, moje drogie, chciałbym tak wam powiedzieć, lecz tak się nie stało. W istocie, nawet nie wiedziałam o tym, że one w ogóle są.

Przez lata nauczyłam się jak sobie kompensować mój brak poczucia
bezpieczeństwa. Gdybyście mnie spotkały jako nastolatkę – moje
osiągnięcia i sukcesy – nigdy nie pomyślałybyście, że w taki
sposób się czuję czy że byłam w tego rodzaju więzach. .

 Od tego czasu (14 lat), aż niemal do początku moich lat trzydziestych
zawsze czułam się, że coś było nie tak z moją duchowością – jakbym weszła do kina 20 minut później i spędziła cały czas zastanawiając się, o co chodzi. Dziwiłam się, dlaczego tak bardzo zmagam się z tym, aby wieść zwycięskie chrześcijańskie życie. Miałam cudownego męża, syna i szczęśliwe życie rodzinne. Nauczałam studium biblijnego w solidnym biblijnym kościele i byłam otoczona przez silnych chrześcijańskich przyjaciół. A jednak czegoś brakowało – nie wiedziałam czego. Nie rozumiałam tej zmiany, która nastąpiła we mnie w chwili, gdy stałam się chrześcijanką. Nie rozumiałam mojej prawdziwej tożsamości dziecka Bożego.

Ponownie, Bóg nie zostawił mnie w tym stanie. Coś zdarzyło się w tym
czasie. Jak podgrzany popcorn strzelający przemianą w puszyste, białe
chmurki zaczęły do mnie, wyskakiwać do mnie pewne szczególne
wersety z Biblii. „Jesteś wybrana i umiłowana”. „Jesteś uświęcona”, „Jesteś święta”. Zaczęłam rozumieć to, że moje patrzenie na siebie i to w jak widział mnie Bóg to były dwa zupełnie różne sposoby patrzenia. Tak, przeżyłam duchową przemianę w chwili przyjęcia Chrystusa. Mój martwy duch stał się żywy w Chrystusie… narodzony na nowo, jak powiedział Jezus Nikodemowi, lecz ostateczna przemiana, proces stawania się podobnym do obrazu Chrystusa, dopiero się zaczął.

Bardzo cieszę się, że zechciałyście udać się w duchową podróż ze Mary, Gwen i ze mną. Modlimy się o to, abyście zaczęły widzieć siebie tak, jak widzi was Bóg – wybrane, zaakceptowane, święte i umiłowane.

Pomódlmy się

Drogi Niebieski Ojcze, tak bardzo cieszę się z tego, że mnie powołałeś,
wybrałeś i zaadoptowałeś jako Swoje dziecko. Modlę się o to, abym
coraz bardziej zbliżała się do Ciebie i stawała się z każdym dniem coraz bardziej podobna do Chrystusa. Dziękuję Ci za to, że idziesz tak daleko, aby pokazać Twoim dzieciom, jak bardzo szczególne są dla Ciebie.

W Imieniu Jezusa,

Amen

Girlfriends in God
P.O. Box 725
Matthews, NC 28106
info@girlfriendsingod.com
www.girlfriendsingod.com

системы продвижения сайтов

Dawca Daru

Logo


Alan Smith

Łk. 2:8-12:
A byli w tej krainie pasterze w polu czuwający i trzymający nocne straże nad stadem swoim. I anioł Pański stanął przy nich, a chwała Pańska zewsząd ich oświeciła; i ogarnęła ich bojaźń wielka. I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym. A to będzie dla was znakiem: Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie.

To był ten czas, w którym Bóg chciał dać Swój największy Dar dla ludzkości. Ten Dar miał być żywym przykładem Ducha Bożego w ludzkiej postaci i Bóg miał dawać wszystko, co miał poprzez ten Dar i w Nim. W Bożej naturze jest dawać zawsze i gdy On daje przekazywany jest nadnaturalny element. Dał nam życie, możliwości, jedzenie, pracę, powietrze do oddychania i jak zapisano w powyższym wersecie, dał nam Dar Zbawiciela. Po prostu pomyśl, każdy dzień, który przeżywasz jest dniem, który został stworzony i dany jako dar przez Ojca. Czy chciałbyś dawać innym tak, jak Ojciec daje tobie? Czy chciałbyś znać tajemnicę Ducha dawania? Aby uzyskać nieco zrozumienia takiego dawania, spójrz na życie Jezusa.

Jezus, największy Boży Dar dla świata, dał ludzkości więcej, niż ktokolwiek, kto się kiedykolwiek urodził. Dał nam instrukcje tego, jak zacząć tą tajemniczą podróż dawania daru. Przede wszystkim, On wiedział, że musi iść do źródła wszystkiego, jeśli ma być Dawcą Daru. Jezus wiedział, że sam w Sobie nie ma niczego do dania, lecz gdy współpracował z Ojcem, nagle wszystko, co miał Ojciec, stawało się „substancją”, którą On mógł dawać. Jego „wiara” w Ojca czyniła Go doskonałym we wszystkim, cokolwiek robił. Jakież postrzeganie miał Jezus w byciu przykładem Dawcy Daru! „Wiara” jaką miał Jezus w to, że Ojciec pokaże Mu, to co ma dawać każdego dnia i Jego wiara stały się „substancją”.

Jezus był również myślicielem. Nie chodził wokół w pozbawionej życia formie. Wręcz przeciwnie, stale modlił się; co zinterpretowane oznacza, że rozmawiał z Bogiem. Jezus wiedział, że Ojciec chce tworzyć i dawać coś nowego i świeżego każdego dnia, a zatem, Jezus rozmawiał i myślał z Ojcem każdego dnia. Jeśli chcemy być Dawcami Daru, musimy rozmawiać z Ojcem a następnie myśleć w szczególny i inny sposób. Musimy rozumieć to że robienie różnych rzeczy jest bezpośrednim wynikiem tego sposobu myślenia. Jeśli chcemy robić w życiu coś w „szczególny sposób”, to musimy nauczyć się myśleć w „sposób”, który będzie zgodny z tym „szczególnym sposobem”, według którego chcemy żyć. Jezus chciał dawać, więc myślał w taki sposób, który był sprzyjał dawaniu.

Jezus chciał również 'uwolnić’ bogactwa Królestwa Niebieskiego i wiedział, że tylko „prawda” może osiągnąć to niebiańskie zadanie. Widzimy więc, że musimy „myśleć” w taki szczególny sposób, aby być w zgodzie z „prawdą”. Aby myśleć i żyć w „prawdzie” na przyszłość, wymagane jest od nas więcej niże pozwalanie na to, aby nasze obecne okoliczności dyktowały nam co mamy myśleć i jak żyć.

Musimy „myśleć” i żyć w „prawdzie” bez względu na okoliczności. Ten rodzaj „myślenia” jest twórczy w swej naturze. Jak będziemy mogli dawać z tego, co obecnie posiadamy? Jezus nie myślał zgodnie z okolicznościami; zupełnie nie. Nasze okoliczności są tylko prawdą przeszłości, ale nie są prawdą przyszłości. Nasze okoliczności są dowodem „myślenia” przeszłością.

Ten rodzaj myślenia jest bardzo łatwy i nie wymaga żadnego wysiłku, ale też nie przyniesie nic nowego i świeżego, co można będzie dać. Jeśli mamy być Dawcami Daru i dawać ze skarbnicy Niebios, musimy zacząć myśleć i żyć przyszłością, a nie myśleć i żyć przeszłością. Musimy zacząć działać tak, jak powiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, Syn sam od siebie nic uczynić, tylko to, co widzi, że Ojciec czyni; co bowiem On czyni, to samo i Syn czyni.

Pamiętaj o tym, że Bóg tworzy każdy nowy dzień każdego dnia i On chce, abyśmy tworzyli go z Nim. Aby to robić musimy posiadać twórczy, a nie konkurencyjny sposób myślenia. Bardzo trudno jest utrzymać taki twórczy sposób myślenia, szczególnie wtedy, gdy nasze okoliczności sprzeciwiają się „prawdzie” i naszemu „myśleniu”. Lecz to właśnie tutaj wkracza „wiara”.

Heb 11:1: Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przekonaniem o tym, czego nie widzimy.

Każdedziałanie widoczne w tym świecie, wywołuje obraz w umyśle, który stanowi konflikt między tym co „przeszłe”, a „przyszłe”. Tylko „prawda” podtrzymywana przez „wiarę” zmieni przyszłość. Jeśli chodzimy w taki sposób, będziemy unikać wszelkiego strachu, zwątpienia i będziemy wchodzić z Ojcem w nowy dzień stworzonej obfitości Królestwa Bożego. To z obfitości tego Królestwa możemy dawać dary Bogu i ludziom. Bóg posłał Swego Syna na tą ziemię jako wieczny dar dla ludzkości. Bóg jest Stwórcą wszystkiego, lecz jest to pomniejszy dar. Jego głównym darem jest dar dawania: dawania za darmo; dawania tam, gdzie nie ma wdzięczności; dawania, gdy On nie jest uznawany; dawania, nie oczekując niczego w zamian; dawania, ponieważ On pierwszy umiłował nas. Bóg daje, ponieważ On patrzy w przyszłość. On wie, że swobodne dawanie jest czystym duchem, a czysty duch trwa na wieki. On przetrwa czasy i przestrzeń, i będzie trwał na wieczność. Wszystko, czego nam trzeba to przyjąć ten cudowny dar od naszego Ojca.

Przyjmij więc Tego, nazwanego Jezusem, dziś i przyjmij prawdziwy dar Bożonarodzeniowy. Gdy to zrobisz, możesz żyć i iść przez życie, pytając Ojca każdego dnia, co możesz dziś dać. Dawanie nie jest zdarzeniem raz do roku, lecz jest stylem życia Niebios. Rozpalmy ogień w naszej duszy dziś i pozwólmy naszym sercom ogrzewać się Duchem Bożego Narodzenia. Dawajmy to, co Ojciec mówi, że chce nam dać. Nie dawajmy z potrzeby chwili, lecz słuchając tego, co Ojciec niebieski mówi do nas: „Pomóż jedzeniem matce i jej dzieciom”, czy „Przyciśnij do siebie bezdomnego mężczyznę i powiedz mu, że Jezus kocha go tak samo”. Dawanie pochodzące z serca jest w zgodzie z Królestwem Niebios. Dawajmy z obfitości Niebieskiego Królestwa te dary, które mają wieczną wartość.

1 Kor. 13:13:

A teraz pozostaje: wiara, nadzieja i miłość,

lecz z nich najważniejsza jest miłość.

продвижение сайта

Cynizm

 Alan Smith

15 listopada 2007

Gal. 6:2-4: Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy. Jeśli bowiem kto mniema, że jest czymś, będąc niczym, ten samego siebie oszukuje. Każdy zaś niech bada własne postępowanie,

         Cynizm, cóż za słowo!
Możesz zapytać, jak to możliwe, aby mógł być problemem?

Myślałeś, że bycie 'cynicznym’ jest słowem, które określa ludzi, którzy nie są tacy jak ty? Przyjrzymy się bliżej temu słowu, ponieważ w moich badaniach odkrywam, że chodzi tutaj o chorobę duchową. Człowiek, który dopuszcza do siebie „cynizm” i staje się on częścią jego/jej „postrzegania” jest osobą, która wkrótce zostanie oddzielona od kościoła, rodziny i przyjaciół. Całkiem mocne stwierdzenie, prawda? Wierzę, że ta duchowa choroba atakuje umysł, aby jej duchowy człowiek zachorował i ostatecznie umarł! Czy wiedziałeś o tym, że gdy „cynizm” zostaje wprowadzony do twoich myśli, twoje postrzeganie zostało najechane przez moce ciemności? Oto definicja słowa „cynizm”:


Cynizm: postawa pogardliwej lub znudzonej negacji, a w szczególności ogólne niedowierzanie w integralność czy wyznawane motywacje innych.

Czy kiedykolwiek twoje myśli oszalały, widząc tylko to wszystko, co jest złe we wszystkim?

Być może było to w twoim przypadku bardziej subtelne. Może zacząłeś po prostu starać się pomóc komuś, kto znalazł się w problemach, lecz nagle zacząłeś postrzegać siebie, jako „wielkiego i mądrego”. Czy też, być może, powiedziałeś sobie, że twój dar rozeznawania jest wielkim wkładem, ponieważ widzisz „ukryte motywy” u innych ludzi? Pamiętaj, że jest bardzo zdecydowana linia podziału między „rozeznaniem”, a byciem „cynicznym”.

Powtórzmy: Wierzę, że bycie cynicznym jest najgorszą rzeczą, jaka może się przytrafić komukolwiek. Niebezpieczeństwo i zniszczenie wywoływane tą duchową chorobą jest zatrważające: a duchowo, jest śmiertelna. Przeważnie nawet nie wiesz o tym, że to robisz. Jednym z problemów tego śmiertelnego „postrzegania” jest to, że wierzysz, iż to Duch Święty daj ci te wewnętrzne, prorocze informacje: podczas gdy faktycznie jest to projekcja z ciemnej strony twojego własnego serca.

Oto krótka lekcja historii na temat pochodzenia tego słowa. W starożytnej Grecji istniała grupa założona przez filozofów zwanych Cynikami. Ich system wierzeń był zbudowany na „percepcji” negowania wszystkiego, co nie wspierało ich doskonałych cnót. Tak więc, uważali siebie za doskonałych w sprawach ludzkich zachowań. Cynicy byli bardzo inteligentni a nawet poszukiwani w sprawach osądzania pewnych szczególnych spraw. Doprowadzili do doskonałości sztukę „krytycyzmu” i używania „sarkazmu” jako części języka w komunikowaniu swoich wierzeń. Jednym z ich znaków charakterystycznych było to, że wyśmiewali zachowania i motywacje innych. W miarę upływu czasu ci Cynicy sprzedawali swoje domy i wszelkie posiadłości. Ich „postrzeganie” było takie, że te wszystkie „rzeczy” sprzeciwiały się „cnocie” i były ostatecznie złe. Wierzyli w swoją filozofię religii, którą był cynizm, aż do zanegowania osobistej higieny, zobowiązań wobec rodzinnych i społeczeństwa. W końcu, wierzyli, że byli „szczęśliwi”, ponieważ wszystko wokół nich było złe, poza ich doskonałym sposobem myślenia. Ich cyniczne „postrzeganie” spowodowało, że odizolowali się od wszystkich innych wokół nich, a zatem wykluczyli się ze społeczeństwa. Termin „Cynizm” jest tak naprawdę zaczerpnięty z greckiego słowa kuon, angielskiego „dog” (pies). To słowo zostało przypisane Cynikom, ponieważ w końcu żyli jak psy na peryferiach Rzymu. Niemal 2000 lat później, pisarze tacy jak Shakespeare i Swift używali ciężkiego sarkazmu i satyry do wyśmiewania ludzkich zachowań, odnawiając w ten sposób cynizm w ludzkiej kulturze. Jestem pewien, że już się zastanawiasz jak można rozpoznać to czy sam nie zostałeś zarażony tą duchową chorobą? (Cynicy mieli takie powiedzenie: „Znajdź wady u innych, zanim oni znajdą je u ciebie” – przyp.tłum.)

Przede wszystkim musisz zrozumieć, że ta choroba czy „duchowy niszczyciel” musi mieć miejsce, do którego się przyczepia i wzrasta. Tym miejscem w tobie jest „pycha” i pycha jest żyznym gruntem dla tej „zgubnej choroby”. Cynizm zapuszcza korzenie i rośnie w szybkim tempie w doskonałym środowisku pychy. Jest to duchowa choroba, która najpierw musi uwieść, a następnie oszukać swego nosiciela. Skąd możesz wiedzieć, że to się stało? Możesz o tym wiedzieć, jeśli przestaniesz „nosić ciężary jedni drugich” i zaczniesz myśleć zbyt wysoko o sobie. Ta choroba to „pycha” na sterydach. Chrystus wezwał nas do pomocy, a nie do potępiania jedni drugich. Zbadamy cynizm dalej, aby zobaczyć w jaki sposób ewoluuje w naszym myśleniu. Wierzę, że istnieją 4 stopnie choroby cynizmu. Poniżej znajduje się lista tych kolejnych stopni rozwoju.


Pierwszy stopień
to „desperacja”. Cynizm zaczyna przejmować inicjatywę, gdy „nadzieja” zaczyna gasnąć. Ubywanie nadziei jest „przynętą” na duchowym haczyku. Atak Szatana ma za zadanie zniechęcić cię, ponieważ wie on, że gdy będziesz zniechęcony, będziesz dobrym kandydatem na jego religię i filozofię „cynizmu”. W tym stanie tracisz nadzieję, co do swoich przyjaciół, rodziny i kościoła Jezusa Chrystusa. Jakkolwiek wszyscy jesteśmy niedoskonali, nadal mamy kochać siebie nawzajem w tych naszych niedoskonałościach, ponieważ wypatrujemy tego dnia, w którym wszyscy będziemy podobni do Niego.

1 Jn 3:2-3: Umiłowani, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest. I każdy, kto tę nadzieję w nim pokłada, oczyszcza się, tak jak On jest czysty.

Nadzieja w Nim, a nie w każdej rzeczy, która jest zła u każdego innego, oczyszcza nasze „myśli” i pomaga tworzyć świeże spostrzeganie, które jest pełne świeżych idei życia, a nie śmierci.

Stopień drugi tej fałszywej religij to „krytycyzm”. Gdy stajesz się lepszy w „krytykowaniu” niż w kochaniu niekochanych, wiesz, że zacząłeś swoją podróż zwodzenia samego siebie. Ta zwodnicza droga jest bardzo samotną drogą. Im dalej w tą ścieżkę idziesz, tym mniej ludzi widzisz podróżujących z tobą i kształtuje się w ten sposób duch strachu i samotności. Z jakiegoś powodu będziesz mówił do siebie: „Czuję się lepiej, niż czułem się kiedykolwiek w całym moim życiu, nigdy nie myślałem wyraźniej”. Niemniej, głęboko w sobie, czujesz się samotny, przestraszony, zmęczony i bardzo nieszczęśliwy. Cóż za zwiedzenie! Ten „krytycyzm” spowoduje, że będziesz nosił w swym sercu fałszywe świadectwo przeciwko tym, których kiedyś kochałeś i szanowałeś. Teraz już nie tylko nadgryzłeś przynętę, lecz zacząłeś przełykać haczyk.

II Moj. 20:16: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.

Stopień trzeci tej śmiertelnej duchowej choroby jest odczuwany jako bardzo „intelektualny”. Im dalej od Ducha Bożego znajdujesz się, tym mądrzejszy wydajesz się samemu sobie, sprawiając tylko to, że coraz trudniej jest prawdzie Bożego Słowa nawiedzić twoje myśli i zmienić sposób postrzegania. Ta zwodnicza, samotna droga została wyłożona kamieniami pychy przez twoją własną inteligencję.


Gal. 6:3:
Jeśli bowiem kto mniema, że jest czymś, będąc niczym, ten samego siebie oszukuje.

Stopień czwarty jest stanem śmierci. Przynęta została wzięta, przełknięta i teraz haczyk wbił się dobrze. Twoje myśli zostały wzięte do niewoli przez przeciwnika. Pełne przyjęcie tej fałszywej religii powoduje, że tracisz „wiarę” w te rzeczy, które kiedyś miały dla ciebie ogromne duchowe znaczenie. Możesz być pewien, że twoja „wiara’ została ci skradziona, gdy to złe postrzeganie zacznie swoje życie w tobie. Jest to narzędzie Szatana, aby zatrzymać duchowe przebudzenie w tobie. Tego rodzaju myślenie wydaje się być dobre, lecz przynosi śmierć dla duszy i ducha. To przechwycenie twoich myśli jest najbardziej zwodniczą bronią w chrześcijańskim kościele. Jest to subtelny duchowy wirus, który atakuje twoje postrzeganie (percepcje), zmieniając twoją rzeczywistość na taką, która oddziela cię od Ciała Jezusa Chrystusa i innych. Uniemożliwia również harmonię twojego życia. Rozważ ponownie ten fragment Pisma.


Gal. 6:2-4:
Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy. Jeśli bowiem kto mniema, że jest czymś, będąc niczym, ten samego siebie oszukuje. Każdy zaś niech bada własne postępowanie,

       Modlę się o to, aby każdy z nas zidentyfikował ten schemat działania ciemnej strony i nie brał udziału w żadnej z jej działalności. Każdy z nas musi badać swoje własne postępowanie, aby zobaczyć czy naprawdę jest w zgodzie z Królestwem Bożym.


Wiele Błogosławieństw,

Alan

оптимизация сайтов seo

FtF_03.01.08 Pan zaś…#Friend to Friend

#

logo

03 stycznia 2008

Bóg zaś...


Sharon Jaynes


Prawda na dziś.

Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam
przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł

(Rzm. 5:8)


Przyjaciółka Przyjaciółce

„Co jest nie tak ze mną?” – zastanawiałam się. „Dlaczego nie
mam tego pokoju w moim życiu, który widzę u innych ludzi. Dlaczego
nie mam wiary, którą odczuwam u innych chrześcijan wokół mnie?
Dlaczego zawsze czuję się tak, jakbym nie była wystarczająco dobra?”
Przez wiele lat byłam w niewoli poczucia niższości, nieodpowiedniości i niepewności.
Wyglądało to tak, że na zewnątrz miałam wszystko , lecz w środku byłam małą
tchórzliwą dziewczynką ukrywającą się w narożniku placu zabaw w nadziei,
że nikt nie zauważy mojej niechęci do przyłączenia się.


Pewnie spodziewasz się już, co chce powiedzieć? „Lecz wtedy spotkałam
Jezusa i cała moja niepewność odeszła”. Och, chciałabym, żeby tak było, lecz
ta mała niepewna dziewczynka, wyrosła na niepewną chrześcijankę. Dorastałam
w domu, w którym moi rodzicie walczyli ze sobą w mojej obecności słownie
i fizycznie. Te walki budziły we mnie strach i zagrożenie, poczucie, że niewiele
znaczę i jakoś tu nie pasuję. Widziałam wiele rzeczy, których małe
dziecko nigdy nie powinno oglądać i słyszałam słowa, których małe dziecko
nigdy nie powinno słyszeć. Pamiętam, jak szłam spać, zakrywając ciasno kołdrą
podbródek i modląc się, abym mogła szybko zasnąć i odciąć ten hałas,
który robili moi rodzicie wrzeszcząc i walcząc ze sobą. Jako
mała dziewczynka, pomimo że byłam całkiem śliczna, nigdy nie czułam się ładna
czy akceptowana. Chciałam być kochana czy ceniona, lecz zawsze czułam, że
jestem kiepskim materiałem na córkę. Doszłam do wniosku, że
nie jestem wystarczająco ładna, wystarczająco mądra, wystarczająco utalentowana
czy na tyle dobra, aby ktokolwiek się mną interesował.


Gdy miałam sześć lat, ruszyłam do szkoły z nowym pudełkiem kredek, sukienką
kropki i nową nadzieją, że będę kochana, lecz pierwsza klasa tylko potwierdziła
moje obawy. Nie byłam „wystarczająco…” Od chwili, gdy moja nauczycielka
wyciągnęła pierwsze tabliczki z literami, wiedziałam, że będą kłopoty. Wtedy,
w sześćdziesiątych latach przedszkole było dobrowolne, a ja chodziłam do przedszkola
sponsorowanego przez kościół, gdzie skupialiśmy się na kolorowaniu
obrazków, zabawach i naklejankach. Lecz pierwsza klasa to była zupełnie
inna zabawa z literami, cyframi i testami.


Pamiętam jedno ćwiczenie z literowania, które sprawiało, że do dziś
pocą mi się ręce. Siadaliśmy na małych krzesełka w jednej linii ułożonych
jakby do zabawy w pociąga. Nauczycielka trzymała karty z wyrazami, abyśmy
rozpoznawali słowa. Jeśli ktoś nie rozpoznał, musiał iść do kozy. Spędziłam
większość pierwszej klasie w kozie. Z jakiegoś powodu miałam szczególne
problemy ze słowem „the”.


Mego brata, który wykazał się wielką inteligencją, uczyła ta sama
nauczycielka pięć lat wcześniej i zdaje się, że uważała jakoś, że ten gen
gdzieś czaił się, przebłyskując nadzieją.
Pomoge jej ? musiała sobie pomyśleć. Zrobiła dla mnie imienną
tabliczkę z napisem „the”, którą musiałam nosić przez dwa tygodnie.
Uczniowie podchodzili do mnie i pytali: „Po co nosisz tą tabliczkę?” „Musisz
być głupia”. „Coś jest z tobą nie tak?” Nauczyłam literować słowo „the” lecz
nauczyłam się też tego, że jestem głupia, nie dość mądra jak wszyscy
inni i znowu tego, że … 'nie wystarczająca…”


Niższość, niepewność i nieodpowiedniość stały się systemem czy filtrem,
który ukształtował mój umysł i każda moja myśl, każda interpretacja
mojego małego świata musiała przejść przez to sito niedoboru, zanim trafiła
do umysłu. Do czasu gdy byłam nastolatką ten filtr zabetonował się zdecydowanie
na miejscu.
Lecz Bóg nie pozostawił mnie w takim stanie. Czy nie
wspaniałe są słowa „Bóg zaś”? To moje dwa ulubione słowa w Biblii.
Bóg zaś nie zostawił mnie w takim stanie.

Zanim opowiem
wam resztę historii, zatrzymajmy się na chwilę refleksji.


Pomódlmy się

Drogi Panie, tak bardzo cieszę się, że Ty nie zostawiasz nas
w dole, lecz wzywasz nas, abyśmy stanęli na twardym gruncie. Ps. 40:1-4):
Cierpliwie wołałam do PANA, a on zwrócił się
do mnie i usłyszał moje wołanie. Wyciągnął mnie z dołu zagłady, z błota grząskiego;
postawił moje stopy na skale, umocnił kroki moje. Włożył w moje usta pieśń
nową, hymn chwały dla Boga.
Dzięki ci, słodki PANIE.
W imieniu Jezusa. Amen.


A teraz twoja kolej

Przepraszam, że zostawiam cię teraz w oczekiwaniu, lecz chcę,
abyśmy się zatrzymali i zastanowili na chwilę. Czy twoje życie znajduje
się teraz w dole? Zwróć się do Ps. 40:2 w Biblii. Jak ja to zrobiłam
w modlitwie, zaoferują ją Bogu, jako twoją własną modlitwę.

Czy Bóg
wyprowadził cię z dołu? Zatem radujmy się razem! Chciałabym o tym usłyszeć.
Zaloguj się na

www.sharonjaynes.com

i podziel się z nami swoją historią.


Księga Objawienia 12:11 mówi:


A oni zwyciężyli go przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swojego,


i nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć.


Za każdym razem, gdy opowiadasz swoja historię jest to kolejny cios w plan
przeciwnika. Alleluja!

Girlfriends in God
P.O. Box 725
Matthews, NC 28106
info@girlfriendsingod.com
www.girlfriendsingod.com

продвижение сайта

Wchodzenie do Królestwa

www.verticallifeministries.org
destinys_kiss2004 @ yahoo.com


Ostatnio wiele słyszałem, czytałem a nawet pisałem na temat rozpoznania tego,
czym jest prawdziwe Królestwo Boże. Uważajmy na to, co się pisze w
tym temacie, ponieważ Królestwo Boże nie polega na słowie, lecz na
mocy (1 Kor. 4:20).


Skoro więc usłyszeliśmy tą prawdę o naturze Królestwa i usłyszeliśmy
tamtą prawdę o naturze Królestwa; bądźmy ze sobą szczerzy; czy ja
jestem przygotowany, aby uchwycić się PIERWSZEJ PRAWDY o Królestwie,
która daje mi istotę natury Królestwa i prawo do życia tam
jako syna?
Zanim dotkniemy tego, czym ta pierwsza prawda może być, pozwólcie,
że zilustruję coś przy pomocy historii z mojego życia.


Rządzenie

Dorastałem na 'ślepej ulicy’. Na tym końcu był stos drewna, gdzie wraz z
braćmi i kolegami budowaliśmy 'forty’. Kopaliśmy ogromną dziurę w ziemi; przykrywaliśmy
ją gałęziami; po czym stroiliśmy ją według naszego upodobania.


Nigdy nie mieliśmy problemów przy wspólnej budowie (możecie
to sobie wyobrazić, że wymagało sporo wysiłku), lecz gdy budowla była już
gotowa, zaczynała się dyskusja, kto z nas ma być przywódcą (czy królem)
i wtedy zaczynały się problemy. W jednym takim szczególnym zdarzeniu
uczestniczyłem, gdy miałem około 13 lat, a walka zaczęła się między mną i
moim bratem, Barrym.


Barry był silniejszy ode mnie, lecz ja byłem podlejszy. Byłem dwa lata starszy
od niego i tego dnia skończyło się to tak, że zrzuciłem go tego drewna dalej
w górę ulicy. Tuż obok naszego domu przerzuciłem go zza siebie rozłożył
się na chodniku. Teraz był mój.


Mój syn

Pół na trawie, pół na chodniku, Barry leżał na plecach w rynsztoku.
Lałem go, gdy naglę wielką dłoń poderwała mnie w górę i odrzuciła
mnie na trawnik. Jeszcze bardziej wściekły skoczyłem na nogi tylko po to,
aby spojrzeć wprost w oczy równie wściekłej osoby; Mojego Ojca.
„A tobie co się wydaje, ,….., że co robisz?” – syknął na mnie i na
mnie, z rękami na swoich biodrach, jak ja w ogóle mogę tak traktować
kogoś innego!


Bąkałem coś o tym, że Barry pierwszy rzucał pięściami, lecz wtedy stało się
coś, czego nigdy nie zapomnę. Nagle jakieś usprawiedliwienie, choć szalone,
przyszło nie wiadomo skąd: „On jest moim bratem!”


Ojciec zamknął się, lecz zrobił bardzo potężny krok w moją stronę. Wisząc
jak wieża nade mną, z płonącymi oczyma, przyłożył palec do mojej piersi i
powiedział:


„On jest moim synem”.


Sprawiedliwość? Czy po prostu MY?

Ojciec był policjantem. To on sam uczył mnie, jak się bronić. Wierzył w sprawiedliwość,
lecz wierzył również w docieranie do niej przy pomocy właściwych środków.
A to czego uczył mnie, abym umiał się bronić, nigdy nie było po to, abym
umiał wymuszać na kimkolwiek swojego zdania.


I powiedział także do tych, którzy pokładali ufność w sobie samych,
że są usprawiedliwieni, a innych lekceważyli, to podobieństwo: Dwóch
ludzi weszło do świątyni, aby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik.
Faryzeusz stanął i tak się w duchu modlił:
Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy
albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę
z całego mego dorobku. A celnik stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść
ku niebu, lecz bił się w pierś swoją,
mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. Powiadam wam: Ten poszedł
usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie; bo każdy, kto siebie wywyższa,
będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.


Łk. 18:9-14


Dlaczego czułem się usprawiedliwiony tłuc mojego brata, tylko dlatego, że
był moim bratem? Nie wiem tego, lecz widzę dziś bardzo wiele podobnych postaw
w kościele i mam już tego dość. Chciałbym więc być głosem przypomnienia mojego
Ojca, który mówi: „Brat, który sprawia ci problemy może
być twoim bratem, lecz jest on Moim synem. A jeśli ty decydujesz się być
dla niego twardym, uważaj. Znajdziesz się w Mojej ręce a Mój gniew
spadnie na ciebie, więc lepiej zastanów się wcześniej”.


„MY” w Jezusie

Wszelkie relacje zaczynają się od tego, co Oswald Chambers nazywa: „Służbą
wewnętrzną”. „JEDNĄ z pierwszych lekcji nauczanej przez Służbę Wewnętrzną
jest rozmawiać z Bogiem w monologu: Mówić Mu to, co ty wiesz, że On
wie, po to, abyś mógł poznać to tak, jak On zna”.
Jedną rzeczą jest wiedzieć, że Bóg kocha Swoje dzieci i że ja mam robić
to samo, a inną jest wiedzieć, że Bóg chce mnie ukształtować na podobieństwo
Jezusa; a współczesną służbą Jezusa jest wstawiennictwo (Hebr. 7:25).


Jeśli mam znać Królestwo od wewnątrz, muszę znaleźć się na jednej linii
z co najmniej dwoma punktami. Muszę uznać to, że nie jestem w stanie dowiedzieć
się niczego o Królestwie dopóki nie uchwycę tych dwóch
punktów jako „pierwszej prawdy” Królestwa:


Krzyż

To doprowadziło mnie do miejsca, w którym teraz modlę się modlitwą
w pierwszej osobie liczby mnogiej. tj.: per „my”. Zazwyczaj modliłem się
tak: „Ojcze, miej miłosierdzie nad ’takim to a takim’ i pomóż
mu zobaczyć ’to a to’ i daj mu łaskę, aby był bardziej ’taki a
taki
’, lecz już się tak nie modlę.


Byłem szczery, lecz nie uważam już więcej siebie za kogoś mocnego i mogącego
pomóc mojemu bratu z tej perspektywy. Zamiast tego, zacząłem postrzegać
mojego brata i siebie jako jedno w naszej słabości. Tak więc teraz, za każdym
razem, gdy widzę słabość mojego brata, modlę się modlitwą per „my”, widząc
nas jako jedno.


Nadal uczę się tej lekcji, lecz wierzę, że jest to serce Królestwa
i że jego zbawcze namaszczenie jest zasadą zwaną „MY” (ponad mną, moim i
nasze). Wiem również, że ta zasada, nauczanie jej czy głoszenie nic
dobrego nie da, dopóki ja sam nie będą żył według niej. Ponieważ wyłącznie
wtedy, gdy żyję tą zasadą i świat patrzy na to, że z całego serca uchwyciłem
się jej, widzi prawdziwą miłość i moc Bożą (Jn 17:21-23)


Takie życie „MY” może da się osiągnąć tylko w modlitwie. Więc staram się
w moich modlitwa uchwycić pełnię tego, kim jesteśmy jako Ciało, mówiąc:
„Ojcze przebacz NAM,… miej miłosierdzie dla NAS, pomóż NAM zobaczyć,..
daj NAM łaskę do zmiany…”


Skupiam się w moich osobistych modlitwach i wewnętrznej wizji na widzeniu
NAS uzdrowionych i na ZJEDNOCZENIU, modląc się: „Dziękuję ci, Ojcze, że wzrastaMY;
że jesteśMY złączeni i dopasowani razem jako JEDNO w Chrystusie, że skutecznie
zaspokajaMY potrzeby jako połączeni w JEDNO ze sobą razem w JEDNO ciało,
budując siebie na wzajem w miłości JAKO JEDNO”.


Jest to obecnie spersonalizowana wersja tego, jak się modlę i wierzę w Ef.
4:16. Śmierć i życie są w mocy języka i uczę się poddawać dzieło uzdrowienia
i pełni między mną a innymi mądrości i zdolnościom Ducha Świętego. Ponieważ
bez Niego moja naturalna miłość nie wystarczy, aby utrzymać na tyle długo
i dotarł do życia.


Sprawiedliwość w rzeczywistości MY

Pomalutku, mój wzrok oczyszcza się w tej sprawie, gdy Bóg przez
Swoją łaskę wszczepia we mnie służbę pojednania. Gdy modlę się modlitwą per
MY dochodzę do tego, aby widzieć mojego w brata bardziej współczujący
sposób.


Moje niezadowolenie nie znikło, lecz skłoniło się przed miłością. Zostało
zmuszone do uznania krzyża jako sprawiedliwości Bożej: pojednawczą wyrówniarką
wszystkiego. Z tego punktu widzenia wzrósł mój wewnętrzny pokój,
a co bardziej zdumiewające, coś pięknego dzieję się, czego się nigdy nie
spodziewałem:


Okrywam innych w modlitwie;
utożsamiając się z Jezusem w takim wstawiennictwie,



Sam Jezus staje po mojej stronie;
okrywając moją nagość Swoim miłosierdziem.


Najpiękniejszą częścią mojego wzrostu w jedności z innymi jest to, że zacząłem
postrzegać Jezusa i siebie bardziej jako 'NAS’. Oczywiście było to faktem
przez cały czas, który wynikał z miłości krzyża. Nigdy tak naprawdę
nie przeżywałem wolności tej prawdy, dopóki nie zacząłem identyfikować
się z grzechami mojego brata jak z moimi własnymi, w przeciwieństwie do stania
na zewnątrz jego grzechu, usiłując mu pomóc lub chodząc wokół
niego, lub, co najgorsze,….


Nie jestem w stanie powiedzieć, że jest to droga bez kosztów, ponieważ
krzyż zawsze je wnosi, niemniej odkrywam, że jeśli bardziej szukam korzyści
brata niż własnej to otwierają się drzwi do obfitego zaspokojenia moich własnych
potrzeb.


TEN Klucz

Otrzymaliśmy klucze do Królestwa, lecz bez 'pierwszego klucza” –
krzyża – który8 daje nam wejście przez łaskę, pozostałe klucze są
bezużyteczne, ponieważ otwierają tylko wewnętrzne drzwi.


Krzyż jest TYM KLUCZEM do Królestwa. On otwiera drzwi do serca Jezusa,
który modlił się: Ojcze, przebacz im, bo nie
wiedzą, co czynią
.


Otwieranie drzwi i słuchanie o tym, że sprawiedliwość jest tym punktem, w
którym my musimy zdecydować: „Czy uchwyciłem tą sprawiedliwość, czy
też szukam 'innego królestwa’?” Decyzja, oczywiście, należy do całkowicie
ciebie.


Sprawiedliwość Boża nie ustąpi ze swojej doskonałości ku naszej „praw- ości”.
Jest to dzieło zupełnie nie podlegające negocjacjom. Jeśli więc uchwycimy
doskonałe dzieło sprawiedliwości Krzyża, a tym samym doskonałej miłości Bożej,
musimy wejść do objawienia Królestwa następujących rzeczy:


Wyłącznie Jezus ma prawo mówić: „oni”.


Cała reszta nas, będących zbiorową częścią nich, musi modlić się:
„Ojcze, przebacz NAM”.


Życie Królestwa Bożego, ponad samym poznaniem, jest żywą sprawiedliwością,
żywym pokojem i żywą radością, które są doświadczane z wewnątrz Królestwa
w Duchu Świętym.


Czy dostrzeganie krzyża w taki sposób jak to opisałem będzie kluczem
do właściwej sprawiedliwości, co może wprowadzić cię na wewnętrzne dziedzińce
Jego pokoju i radości?


Próbuj modlić się modlitwami per „NAS”, ponieważ, gdy tak będziesz
robił, nagle odkryjesz „JEDNO” z Ojcem i Synem; głęboko wewnątrz Królestwa
Bożego.

зарегистрировать сайт в каталоге яндекс