Category Archives: Pozostałe

Dziesięć zmęczonych dziewcząt_01

Poważny kryzys paliwowy nachodzi

(Vast Oil Crisis Just Ahead)

Jim van Heiningen

Mat
25:1-13

Wtedy podobne będzie Królestwo Niebios do dziesięciu panien, które, wziąwszy lampy swoje, wyszły na spotkanie oblubieńca.
A pięć z nich było głupich, pięć zaś mądrych.|
Głupie bowiem zabrały lampy, ale nie zabrały z sobą oliwy.
Mądre zaś zabrały oliwę w naczyniach wraz z lampami swymi.
A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły.
Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie.
Wówczas ocknęły się wszystkie te panny i oporządziły swoje lampy.
Głupie zaś rzekły do mądrych: Użyczcie nam trochę waszej oliwy, gdyż lampy nasze gasną.
Na to odpowiedziały mądre: O nie! Gdyż mogłoby nie starczyć i nam i wam; idźcie raczej do sprzedawców i kupcie sobie.
A gdy one odeszły kupować, nadszedł oblubieniec i te, które były gotowe, weszły z nim na wesele i zamknięto drzwi.
A później nadeszły i pozostałe panny, mówiąc: Panie! Panie! Otwórz nam.
On zaś, odpowiadając, rzekł: Zaprawdę powiadam wam, nie znam was.25:13 Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny, o której Syn Człowieczy przyjdzie.

Przy okazji wstępu

Gdy czytamy i interpretujemy Boże Słowo, szczerze skupiamy się na samym Panu i prawdziwie poddajemy Jemu; gdy szukamy tego, co On chce nam objawić przez Pismo,

musimy być szczerzy i obiektywni. To, co objawia, zawsze powinno być wielkie lecz nigdy większe niż ważne dni naszego pokolenia. Zarówno sam Pan jak i jego apostołowie ostrzegali stale, że w dniach ostatecznych będzie wielu fałszywych proroków i nauczycieli, którzy ze wszystkich sił będą starali się odciągnąć świętych od prostoty Chrystusowej.

Nigdzie nie słyszymy, że ci „prorocy” i „nauczyciele” na pewno nie będą chrześcijanami. W rzeczywistości, jest nawet bardziej prawdopodobne, że każdy szczery i cenny sługa Najwyższego w jakimś punkcie źle interpretuje Pismo i do pewnego stopnia staje się instrumentem w rękach mistrza zamieszania. Z tego powodu Paweł zobowiązał swojego współpracownika Tymoteusza tak uroczyście jak to zrobił i z tego samego powodu Duch Święty zobowiązuje nas tak samo dziś (2 Tym 2:15 B.W-P):

Staraj się o to, byś zawsze mógł znajdować u Boga uznanie jako ten, kto nie musi się wstydzić owoców swojej pracy, ponieważ głosił jak należy słowa prawdy.

Modlimy się o to, aby ten bezpretensjonalny artykuł był takim „należytym słowem prawdy”, użytecznym dla Ducha Prawdy w zachęcaniu, błogosławieniu i pomocy dla wielu jego umiłowanych dzieci, aby były radosne i gotowe na dzień „objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa” – Tyt. 2:13.

Dziesięć zmęczonych dziewcząt

Czy fakt, że w większości wersji Biblii dziesięć młodych kobiet jest nazwanych „dziewicami” („pannami”) nie wywołuje u ciebie wrażenie czegoś niewypowiedzianego, czegoś, co musi być dobrym opisem chrześcijan. Pomyśl jeszcze raz o tym. Ten termin jest używany prawie zawsze w taki sam sposób współcześnie jak „dziewczyny” czy „młode panie”, a bardziej precyzyjnie „młode, niezamężne kobiety”, przyjaciółki panny młodej. Porównaj Dz. 21:9 oraz 1 Kor. 7:25-34 itd., gdzie używane jest to samo słowo. To, że były one niezamężne nie ma żadnego bezpośredniego znaczenia dla interpretacji przypowieści.

Wszystkie zdrzemnęły się; czy jest to znak nieprzygotowania się z ich strony? Z pewnością tak! Zatrzymaj się chwilę na tej myśli, to nie sen spowodował, że głupie panny były głupie, ani nie sprawił on, że mądre były mniej mądre. Okaże się to, gdy zrozumiemy dlaczego Pan niektóre nazwał głupimi, a niektóre mądrymi. Z 13 wersetu widać wyraźnie, że Pan chce, aby jego uczniowie „czuwali”, a nie „spali”. Lecz nie mówi, że „śpiący” chrześcijanie powinni być zaliczeni pomiędzy głupie dziewice. Gdyby tak było to wszystkie dziesięć byłoby nazwanych „głupimi”.

Tak więc mamy dziesięć niezamężnych dziewcząt, przyjaciółek panny młodej, czekających na narzeczonego, które zasnęły. Lecz na tym podobieństwo się kończy.

Razem, lecz po przeciwnych stronach

Często Pan porównywał swoich uczniów do ludzi, którzy są „albo tacy, albo tacy”. Lecz tylko w dwóch przypadkach nazwa ich mądrymi lub głupimi (Mat. 7:24-27; Łuk 6:47-49; Mt 25:1-13). Bardzo ważne jest, aby to uchwycić: mówimy o uczniach, o wszelkiego rodzaju uczniach. Tak, nasz Pan bardzo wyraźnie i zdecydowanie stawia między nimi linię podziału, która bardzo często nie jest tak wyraźna dla nas.

W pierwszej przypowieści Pan porównuje tych, którzy słyszą Słowo i być może rozkoszują się nim do mądrego lub głupiego budowniczego. Robi to porównanie w kontekście „wielu” uczniów, którzy wyznają Jego „panowanie” i robią różnego rodzaju cudowne rzeczy w jego imieniu, nie należąc do Niego. Mówi im, że jego ostatecznym werdyktem będzie: „Nigdy was nie znałem…” Jezus nigdy nie odrzucił ich religijności, lecz neguje to, aby była kiedykolwiek, jakakolwiek prawdziwa więź z Nim. Co więc, w osądzie Pana, powoduje, że są głupcami? Czy nie jest to fakt, że starali się budować bez właściwego fundamentu?

A co sprawia, że pozostali są mądrymi bądź prawdziwymi uczniami? Prosty fakt, że budowali na dobrym i solidnym „fundamencie”. Tym fundamentem jest Sowo Chrystusa, usłyszane (zasmakowane) i wykonane: osobista więź między uczniem i jego Panem.

Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że ci dwaj budowniczy reprezentują wszystkich chrześcijan lub po prostu całe chrześcijaństwo.

Lecz, czy poważny czytelnik Biblii może stwierdzić fakt, że obraz głupiego budowniczego, tego bez fundamentu, do którego przychodzi „świat” niszcząc go, ma na celu pokazanie nam obrazu narodzonych na nowo, aczkowiek odstępczych wierzących? Szczególnie w świetle dalszego wersetu z Mat 7:23? Zdumiewający dzień nadchodzi, gdy nasz Pan ogłosi, że nigdy ich nie znał. Mogą mieć wszelkie pozory prawdy, uczniostwa, być może świętości, czy nawet czynić cuda, lecz w „chwili prawdy” wszystko zawali się, a widoczna będzie rzeczywistość: zwykła sterta gruzu. Jedna absolutnie istotna część została pominięta: solidny fundament. Pan chce, abyśmy przynieśli wszystko co dotyczy naszego własnego stanu do Niego, lecz widzi również na wskroś piękne „domy”. Z pewnością chce nas nauczyć, abyśmy z pokorą rozeznawali brak prawdziwego fundamentu w życiu i domach naszych bliskich. W ten sposób Pan będzie mógł nas używać do ostrzegania naszych „wyznających” bliskich i przyjaciół zanim uderzy katastrofa.

Musimy teraz zadać sobie ważne pytanie: jeśli w żaden sposób nie potrafimy wyobrazić sobie tego, że głupi budowniczy reprezentuje prawdziwych wierzących; a nie tylko odstępców – a więc musimy przyznać, że Jezus przekazuje nam w ten sposób obraz sprytnych wierzących, „pozorantów – to co może nas doprowadzić do wniosku, że owe „pięć głupich panien”, w całkowitym kontraście, reprezentuje prawdziwych, narodzonych na nowo wierzących?

Uważaj na tą linię!

W przypowieści o dziesięciu pannach, jednej z ostatnich jakie opowiedział, scena jest całkiem inna, lecz ponownie całość dotyczy uczniów Chrystusa i ponownie, liczbowy podział następuje w połowie. Ponownie jest to sytuacja „albo, albo”. Albo jesteśmy chrześcijanami, którzy „mają”, albo tymi, którzy „nie mają”. Albo mamy „imię, że żyjemy”, albo „żyjemy” (Obj. 3:1). Albo jesteśmy tak zwanymi uczniami Chrystusa, albo nimi jesteśmy, koniec. Albo głupio udajemy, że czekamy na Oblubieńca, albo, dzięki łasce, czekamy na Niego, oczekując Go w każdej chwili, nawet jeśli nieświadomie przysypiamy, gdy Jego przyjście okazuje się późniejsze niż spodziewaliśmy się.

O ile głupi budowniczy został przedstawiony jako człowiek działający bez fundamentów, to głupie panny to ludzie działający bez oliwy. Jezus szczególnie wspomina je jako te, które nie zabrały oliwy wraz z lampami. To właśnie spowodowało, że określono je jako głupie.

Jaki budowniczy mógłby być tak głupi, aby budować dom na piasku, nigdy nie zastanawiając się nad warunkami pogodowymi? Jaka młoda kobieta, nawet przy całym swoim podnieceniu wielkim świętem, mogłaby być tak głupia, aby zabrać ze sobą lampę oliwną, na wypadek zaskoczenia jej przez noc, a nie przejmować się zabraniem oliwy? Uczymy się od Jezusa, że połowa chrześcijaństwa jest głupia. W pierwszej przypowieści Pan uczy nas, że jest tak dlatego, że Słowo nie jest traktowane poważnie. W przypowieści o „dziewicach” pokazuje nam, że jest tak dlatego, że Duch Święty nie jest brany poważnie, a Słowo i Duch idą zawsze w razem. Większość z nas musi przyznać, że my również tam byliśmy, po jednej stronie linii podziału. Zatem, być może całkiem nagle, być może stopniowo, nasze oczy otworzyły się i zobaczyliśmy, że dom naszego życia potrzebuje fundamentu. Zobaczyliśmy, że jesteśmy w ciemności i desperacko potrzebujemy światła, więc, również przez łaskę, poddaliśmy się naszemu Panu i Zbawicielowi. Dzięki Jego łasce staliśmy się „mądrzy” (2 Tm. 3:15; Tyt. 2:11-14)! Nie musimy już śpiewać: „Daj mi oliwy do lampy, utrzymuj mnie płonącym”. On JEST twoją oliwą.

Właściwa mieszanina!

Jedną ważną różnicą między tymi dwoma przypowieściami jest to, że te głupie i mądre są całkowicie wymieszane ze sobą. Gdybyś nie był świadomy obecności lub nieobecności oliwy to nie byłbyś w stanie ich podzielić. Nie ma żadnych wątpliwości, że Wielki Gawędziarz chce, abyśmy zwrócili uwagę na ten szczegół: największe przemieszanie. Chce, abyśmy byli świadomi, że choć Królestwo Boże jest wśród nas (p. przypis) to nie powinno nas to prowadzić do myślenia, że wielki przeciwnik jest już związany i znajduje się poza sceną. Jezus chce, abyśmy zdawali sobie sprawę z tego, że Szatan jest cały czas bardzo mocno obecny na tej scenie. Ta całkowita mieszania z przypowieści o dziewicach wskazuje wprost na to, co potwierdza ap. Paweł: „Tajemna moc nieprawości już działa…” (2 Tes 2:7). Musi nam to również przypominać cztery z siedmiu przypowieści o Królestwie z 13 rozdziału ewangelii Mateuszu. Tutaj znajdujemy inne obrazy namalowane nam przez Pana, wskazujące od samego początku i przez cały czas trwania tego wieku królestwa, że będą szatańskie negatywy, gorączkowo działające wśród wszystkich boskich pozytywów: „chwasty w pszenicy”, „ptaki na plantacji”, „kwas w cieście” i „sieć ze złymi i dobrymi rybami”. W każdej z nich daje nam najbardziej wartościowe nauczanie, abyśmy wiedzieli o tym, 'gdzie jesteśmy’ w tym czasie jeśli chodzi o Boże dzieło, jak i gdzie jesteśmy, jeśli chodzi o dzieło diabelski. Po czym niemal przy samym końcu swej ziemskiej służby, w przypowieści o dziewicach daje nam przebłysk końca wieku. Odkrywa ostatnie wydarzenia długo ciągniętego aktu, gdy fałsz jest oddzielany spośród prawdy, głupcy spośród mądrych. Punktem kulminacyjnym tego wieku jest, oczywiście, pojawienie się Oblubieńca. Wtedy mądre będą miały oliwę i światło, będą więc mogły Go zobaczyć (1 J. 3:2). Pójdą z nim na wesele. Głupie dziewczyny nigdy nie będą mogły nawet Go zobaczyć….

Oliwa, oliwa, oliwa...

Aby oliwa się nie rozlała ani mądre, ani głupie nie nosiły jej w lampach, lecz prawdopodobnie tylko niewielkie ilości zdolne do potrzymania płomienia konta na czas podróży, noszono drobnych „naczyniach” czy zbiorniczkach. Do lamp przelewano wszystko lub część, gdy pojawiała się taka potrzeba. Mądre były mądre, ponieważ miały te zbiorniczki napełnione oliwą.

Trzykrotne pojawienie się słowa „oliwa” w tej przypowieści (Mt. 25) to równocześnie pierwszy raz, kiedy ten termin w ogóle w ewangelii występuje i bez wątpienia symbolizuje on Ducha Świętego. Komentatorzy są zgodni co do tego, że taka jest prawdziwa biblijna perspektywa. Wynika z tego, że owe pięć panien bez oliwy to wyznający „chrześcijanie”. Mają lampy, lecz nie są wstanie wydawać światła. Po prostu zachowują pewien wygląd i nie reprezentują „posiadających” chrześcijan (takich, którzy mają oliwę w swoich lampach). Głupie reprezentują chrześcijan, o których ludzie mogą powiedzieć nad grobem: „Znaliśmy tego-a-tego, jako dobrego chrześcijanina”, lecz o których Oblubieniec powie: „Nigdy was nie znałem!”. Ten druzgocący werdykt jest praktycznie taki sam jak ten, który znajdujemy w siódmym rozdziale w 23 wersie. Tylko taki człowiek, który jest odnowiony, zamieszkiwany i zapieczętowany przez Ducha Świętego, gwarancję wiecznego dziedzictwa (Rzym. 8:9; Ef. 1:13-14), może usłyszeć: „zabierz oliwę”, a zatem może się znaleźć między pięcioma mądrymi pannami.

Innymi słowy: ogromna część „chrześcijaństwa” (pamiętaj: Jezus podzielił ich na dwie połowy), należy do „tego”, lecz nie do Niego. Dla nich chrześcijaństwo to nie Chrystus, lecz tradycja, liturgia, Sobota (lub Sabat) – „uwielbienie”, hierarchia, chrzest, inne „sakramenty”, skrucha, ofiara, dobre uczynki, prostota i wymień co jeszcze chcesz, być może nawet uczenie się w domu lub kościół domowy. Jakkolwiek wspaniale może wyglądać utrzymywanie dobrego wyglądu to jednak za fasadą jest pustka. „Oliwa” Ducha Świętego nie płonie w ich sercach. Nie świeci przez oczy, usta i ręce na zewnątrz w świecie ciemności dopóki nie pojawi się Oblubieniec. I rzeczywiście nie mogą płonąć, bo nie ma czym.

Szybciej niż w oka mgnieniu?

Musimy dojść do wniosku, że Pan mówi do nas w tej przypowieści o nadchodzącym porwaniu świętych, co będzie miało miejsce w czasie Jego przyjścia po nich. Musimy sprawdzić tylko tą przypowieść w świetle 1Kor.15 oraz 1Tes.4. „Oblubieniec” jest wystarczająco wyraźnym obrazem Samego Pana i nawet pomimo tego, że oblubienica nie jest nawet wymieniona w całej historii, jest to oczywiste, że panny (dziewice) reprezentują uczniów, tj., są one identyfikowane oblubienicą i oczekują wejścia na ucztę weselną przez otwarte drzwi.

Czy cały prawdziwy kościół Chrystusa zostanie porwany „w mgnieniu oka”, tj., wszyscy prawdziwie odkupieni, czy… powinniśmy wyglądać teraz jednego porwania a potem jeszcze innego, później w „drugim mgnieniu oka”? Czy „ostatnia trąba” musi zabrzmieć drugi raz? Jeśli „głupie panny” reprezentują prawdziwych chrześcijan, choć odstępczych, dla których drzwi będą zamknięte, to, oczywiste, że musimy wierzyć w częściowe porwanie czy, mówiąc bardziej precyzyjnie, w dwa częściowe porwania. Zatem połowa prawdziwych chrześcijan będzie z Oblubieńcem, świętując wesele Baranka, podczas, gdy druga połowa pozostanie, aby spotkać się z maltretowaniem przez Bestię w czasie Wielkiego Ucisku. Ewentualnie, ci którzy przyjmują takie rozwiązanie, wierzą, że będzie wystarczająco dużo „oliwy” i Oblubieniec „pozna” ich i otworzy im drzwi. Myśl jest taka, że „mądre panny” choć niedoskonałe, gdy pojawi się oblubieniec, są „wystarczająco czystymi” chrześcijanami. Mogą po prostu wejść w takim stanie, w jakim się znajdują, lecz „głupie panny” potrzebują nieco oczyszczenia, które zdobędą w czasie Wielkiego Ucisku, swego rodzaju „czyśćca” dla nich.

Problem polega na tym, że oddziela nas to od Ewangelii łaski Bożej. Czy proponujący tą ideę zbadali Pisma równie gorliwie jak barneńczycy z 17 rozdziału Dziejów Apostolskich? Jest tylko jedno żywotne pytanie, które MUSIMY zadać ponownie: „Co mówi Słowo rzeczywiście?” Jeśli nie zrobimy tego w pokornej i pełnej modlitwie postawie to wtrącimy się do doktrynalnego wrzątku.

Nie wymaga wiele czasu i wysiłku zbadanie TYCH wersów o porwaniu z 1 Tes. 4 (na przykład).
Mówiąc o zmartwychwstaniu świętych, o powstaniu z martwych z Chrystusem w chwili jego pojawienia się (wersy 14 i 16), Paweł wspomina, że są to ci, którzy „zasnęli w Nim” oraz „umarli w Chrystusie”. Czy to może oznaczać WSZYSTKICH chrześcijan, którzy w ciągu minionych stuleci prawdziwie narodzili się z Ducha? Jeśli bardzo wielu z tych „świętych”, przez większość swego ziemskiego, chrześcijańskiego życia, nie żyło świętym życiem, ale takim ledwie trzymającym się poziomu niższego od tego, który Pan dla nich zamierzył, to czy spowoduje to, że będą tylko w „połowie-w-Chrystusie” czy też w „jednej-trzeciej-w-Chrystusie”? Ogłoszono, że prawdziwi chrześcijanie są w Chrystusie, koniec i kropka. Paweł nie zajmuje się tutaj problemem cielesności, ani w innych rozdziałach, tylko tym faktem, że prawdziwi chrześcijanie „są w Chrystusie”, nawet jeśli pozornie zeszli ze sceny. Mówi nam, że oni będą naprawdę wzbudzeni i porwani w Chrystusie. Nie mówi o tym, że to wskrzeszenie i porwanie zdarzy się tylko jakiejś szczególnej części z nich.  Oczywiście, problemy ich niewierności, nieobecności, światowości itp., muszą zostać rozwiązane, lecz stanie się to przed tronem sędziowskim Chrystusa (1 Kor. 3). Interesujące jest to, że w następnej przypowieści w Mt 25, tej o talentach, sam Jezus zwraca nam na to naszą uwagę.

Powinno być jasne zatem, że termin „w Chrystusie” obejmuje wszystkich prawdziwych chrześcijan w powstaniu z martwych i porwaniu.

раскрутка

Dlaczego kochamy śmiertelny grzech gniewu?#Różne artykuły

Gdybyś tego nie zauważył to wiedz, że chrześcijaństwo jest religią, w której grzesznicy odbierają pełną korzyść. Oni mogą stawać ci na odcisk 50 razy, a ty masz się uśmiechać. Mogą mówić źle o tobie za każdym razem, gdy opuścisz pomieszczenie, a twoim zadaniem jest usprawiedliwić ich beznajmniejszej myśli o odpłacie. Ten ciężar spoczywa na tobie, ponieważ to tobie przebaczono i Bóg oczekuje od ciebie, że będziesz robił wobec innych to, co Bóg dla ciebie. Nie jest to zła motywacja do nauki przebaczania.#

Piątek,
8 Lipiec 2005 15:07:04

Dlaczego
kochamy śmiertelny grzech gniewu?

Dlaczego kochamy śmiertelny grzech gniewu? Oto pewne lekarstwo, które ja sam muszę stosować w swoim codziennym życiu. Być może jest w życiu innych ludzi również uzdrowieńcze namaszczenie, Gary, lecz dlaczego kochamy ten śmiertelny grzech?

(Trwaniew gniewie chroni nas przed ponownymi zranieniami, ale jak jest tego cena?)

Barbara Brown Taylor (Za „Gospel Medicine” wydwanej przez Cowley Publications, 28 Temple Place, Boston, Mass.)

Mat 18:21-22

Wtedy przystąpił Piotr do niego i rzekł mu: Panie, ile razy mam odpuścić bratu memu, jeżeli przeciwko mnie zgrzeszy? Czy aż do siedmiu razy? Mówi mu Jezus: Nie powiadam ci: do siedmiu razy, lecz do
siedemdziesięciu siedmiu razy.

Gdybyś tego nie zauważył to wiedz, że chrześcijaństwo jest religią, w której grzesznicy odbierają pełną korzyść. Oni mogą stawać ci na odcisk 50 razy, a ty masz się uśmiechać. Mogą mówić źle o tobie za każdym razem, gdy opuścisz pomieszczenie, a twoim zadaniem jest usprawiedliwić ich bez najmniejszej myśli o odpłacie. Ten ciężar spoczywa na tobie, ponieważ to tobie przebaczono i Bóg oczekuje od ciebie, że będziesz robił wobec innych to, co Bóg dla ciebie. Nie jest to zła motywacja do nauki przebaczania. Jeśli Bóg chce trwać przy mnie pomimo mojej nędzy, słabości, uporczywej własnej sprawiedliwości to kimże ja jestem, abym stawiała te same rzeczy przeciwko komuś innemu? Lepiej powinnam wyznać swoje grzechy niż śledzić drogi twoich grzechów, tylko że tak trudno jest skupiać się
na własnych słabościach, że o wiele łatwiej będzie mi przyglądać się twoim a szczególnie tym, które są dla mnie bolesne. Nieustanne gniewanie się na ciebie to jest sposób na moja ochronę przed tobą.
Niezgoda na przebaczenie ci nie tylko jest moją karą dla ciebie, lecz jest również sposobem na utrzymywanie ciebie w odpowiedniej odległości, abyś mnie nie zranił i w dziewięciu przypadkach na dziesięć to się sprawdza – tylko, że są pewne skutki uboczne.
Jest to zapuszkowane zgorzknienie, które może być straszliwą rzeczą dla ciała i ducha człowieka. Kiedyś, w czasie podróży do Atlanty, zatrzymałam się przy sklepie, aby kupić kilka ślubnych prezentów, takie mosiężne ramy do obrazów. Poprosiłem sprzedawczynię, aby mi je zapakowała.

  • W porządku, a na jaką okazję ten prezent? – warknęła.- Powie mi Pan, czy mam zgadnąć sama.

Spojrzałem na nią wtedy po raz pierwszy i zobaczyłem twardą kobietę w średnim wieku, której brwi wisiały nad dwoma twardymi, zimnymi oczyma. Kąciki jej ust opadły na dół, jakby właśnie spróbowała czegoś zjełczałego. Obie ręce opierała o szklaną ladę, zwisając nad nią z taką złośliwością, że pomyślałem sobie, że mogłaby ją na mnie przewrócić,
gdybym ją zirytowała choć odrobinę więcej. Ogólnie rzecz biorąc, wściekam się, gdy ktoś podchodzi do mnie w taki sposób, lecz tym razem przestraszyłam się, ponieważ zobaczyłam co gniew zrobił z nią i chciałam wyjść stamtąd, zanim zrobi z nią coś podobnego do tego, co zrobił ze mną. Faktycznie to coś znacznie silniejszego niż czysty
gniew wykrzywiło twarz tej kobiety. Sam w sobie gniew nie jest aż tak niszczący. Nie jest niczym więcej niż ten szybki podmuch adrenaliny, który czujesz, gdy stajesz się zagrożony. Mówi ci, że coś co jest dla ciebie drogie, znajduje się w niebezpieczeństwie – twoja własność, twoje wierzenia, twoje fizyczne bezpieczeństwo. Myślę o gniewie jako o migającym żółtym świetle. „Uwaga – mówi – coś się tutaj dziej. Zwolnij i zobacz czy możesz dojść do tego, co to jest”. Gdy zwolnię zazwyczaj mogę się czegoś z mojego gniewu dowiedzieć a jeśli mam szczęście, mogę wykorzystać jego energię do wymuszenia zmiany w sobie lub w moich relacjach z innymi.

Często widzę swoją własną część tego, co powoduje gniew i to mi pomaga, ponieważ jeśli trzymam na nim rękę to mogę skupić się na tym, aby ją cofnąć, zamiast napędzać swoje własne młyny oskarżenia. Innymi słowy: mogę wykombinować czego też mogę się z tego gniewu nauczyć i pozwolić mu odejść, lecz jeśli mój gniew trwa nadal i nie powoduje nauki czy zmiany czegokolwiek, wtedy nie jest to już czysty gniew; staje się zamiast tego zgorzknieniem. Stał się urazą, która jest, jak to nazywa moja przyjaciółka: „artretyzmem ducha”. Jest to zatem następny powód do tego, aby uczyć tego, jak przebaczać – nie tylko dlatego, że jesteśmy to winni Bogu, lecz dlatego, że jesteśmy to winni sobie, ponieważ uraza deformuje nas, ponieważ nieprzebaczenie jest jak bumerang. Używamy go, aby ochronić siebie – aby ranić, zanim zastaniemy ponownie zranieni – lecz w groźny sposób wraca ona do nas z powrotem, tak więc to my stajemy się ofiarami naszej własnej chorej woli. W letnim przeglądzie książek New Your Times’a była seria na temat śmiertelnych grzechów. Joyce Carol Oates napisała na temat rozpaczy, Gore Vidal o pysze i John Updike, z tych wszystkich ludzi, na pisał o pożądaniu. Esej Mary Gordon na temat grzechu był rzeczywiście wspaniały, głównie dlatego, że zechciała wspomnieć o tym, że wie na ten temat dużo.

Napisała, że w upalny, sierpniowy dzień była w kuchni przygotowując posiłek dla dziesięciu osób. Pomimo, że dom był pełen ludzi, nikt nie zaoferował jej pomocy w posiekaniu jarzyn, pomieszaniu zupy czy zastawieniu
stołu. Dusiła się w swym własnym sosie, gdy jej dwoje dzieci i 78 letnia matka uparli się, aby przestała robić to, co robi i zabrała ich popływać. Zajęli miejsca w samochodzie, wieszając się na klaksonie, wykrzykując jej imię przez okno, tak aby sąsiedzi mogli ich dobrze usłyszeć, jak przypominają jej, że obiecała wziąć ich na staw. Wtedy, jak rzekła, straciła panowanie. Wypadła na zewnątrz, wskoczyła na maskę samochodu, walnęła w przednią szybę i powiedziała
swojej matce i dzieciom, że nie zamierza nigdy więcej, nikogo z nich, gdziekolwiek zabierać, że nikt z nich nie będzie miał żadnego przyjaciela w jakimkolwiek jej domu, aż umrze, co, jak powiedziała, ma nadzieję stanie się wkrótce. Wtedy stała się przerażająca rzecz:

  • Stałam się ogromnym ptakiem – powiedziała – padlinożerną wroną. Ramiona stały się ciężkie jak kamienne ozdoby, oczy – bystre i nienawistne, wyrósł mi zabójczy dziób. Gęsto czarne skrzydła zajęły miejsce moich ramion. Machałam, machałam nimi… Zasłoniłam światło słoneczne tym machaniem.

Nawet potem, gdy została zmuszona do zejścia z maski samochodu, zajęło jej dobrych parę chwil, zanim wróciła do siebie i gdy to się stało, była zbulwersowana, ponieważ zdała sobie sprawę z tego, że szczerze wystraszyła swoje dzieci. Syn powiedział jej:

  • Byłem przerażony, ponieważ nie wiedziałem kim jesteś?

„Grzech powoduje, że grzesznik staje się nierozpoznawalny”. Do takiego wniosku dochodzi Gordon a jedynym antidotum na niego jest przebaczenie; lecz problem jest taki, że gniew jest tak ekscytujący, tak ożywiający, że przebaczenie wydaje się być bezwładnym poddaniem się. Jeśli kiedykolwiek miłowałeś urazę, wiesz dobrze, że pozwala ci ona na poczucie jakoby był na świecie ktoś, kto się całkowicie myli i ty w to wierzysz. Może nie stać cię na przyznanie tego, lecz, tak jest, najsilniejszą stroną wiary w posiadanie wroga jest to, że dobrze wyglądasz w porównaniu z nim. Pomaga również to, że masz kogoś kogo oskarżasz za to, że twoje życie nie jest takie, jak byś
spodziewał się tego. Kilka lat temu usłyszałam w radiu publicznym jak Linda Werheimer mówiła do korespondenta ze Środkowego Wschodu o zdumiewającym ruchu ku pokojowi między izraelitami i Palestyńczykami

  • Jak ludzie reagują? – zapytała go. – W końcu strata wroga jest równie przykra jak strata przyjaciela.

Nigdy o tym nie myślałam w ten sposób, a przecież miała. Gdy pozwolisz na to, aby twój wróg przestał nim być, zmieniają się wszystkie zasady. Wtedy nikt już nie wie jak dalej postępować, lecz przebaczenie jest aktem transformacji. Nie oferuje powiewu adrenaliny, ani poczucia siły jaka pochodzi z dobrze ugruntowanej urazy. Jest to cicha rewolucja tak łatwa do stracenia jak pierwsze rozwarcie zaciśniętej pięści, lecz zmienia ludzi w taki sposób w jaki gniew bardzo by sobie życzył.

Dlaczego więc nie robimy tego częściej?

Dlatego, że przerażające jest takie opuszczenie rąk, przehandlowanie z wymianą starego towaru na nowy twojej pychy i siły na wypadek, gdybyś mógł odkryć coś znacznie bardziej wartościowego niż tamte dwa. „Przebaczyć – pisze Mary Gordon – to porzucenie ekscytacji własną niepodważalną sprawiedliwością”. I nie ma w tym straty, tylko
jest strata iluzji, ale w zamian za to zyskuje się coś, co jest bezbłędnie rzeczywiste: jest to szansa na ponowne życie, wolność od zgorzknienia wysysającego z naszego życia słodycz, wykrzywiającego w grymasie nasze twarze i zamieniającego nas w padlinożerne wrony, który zasłaniają słońce swym trzepotaniem. Nikt inne nie zrobi tego
dla nas. My robimy to dla siebie, lecz nie musimy tego robić.
Otrzymujemy przebaczenie każdego dnia naszego życia.

Ktoś, kto zaaranżował to wszystko daje nam wolność tak, abyśmy czerpali wszystkie korzyści. Do nas należy wybór. My mamy wolę, ale mamy też adwokata, który zdaje się wiedzieć o tym, że my potrzebujemy zdobyć bardzo wiele praktyki w tym biznesie przebaczania. Jak często powinniśmy przebaczać? Czy siedem razy wystarczy? „Nie siedem
razy – mówi Jezus – lecz siedemdziesiąt siedem”. To nie jest harówka, to obietnica, ponieważ przebaczenie jest sposobem życia. Jest to Boże lekarstwo na ułomność, którą wywołuje w nas uraza. W taki sposób odkrywamy nasz prawdziwy kształt i za każdym razem, gdy to robimy stajemy się odrobinę bardziej żywi. To, o czym wie Bóg, a czego my nie wiemy, to fakt, że gdy się już raz wprawimy to siedemdziesiąt siedem razy dziennie nie będzie dość, nie
wspominając o siedmiu. Tak bardzo zostaniemy przez przebaczenie porwani, że z nadzieją będziemy liczyć na to, że się to nigdy nie skończy.

============

Włoskie przysłowie

Gniew może być kosztownym zbytkiem.

Święty Aureliusz Augustyn z Hippony (354-430):

Gniew jest ziarnem, nienawiść jest drzewem.

Arystoteles
(384-322 B.C.)

Każdy może się rozgniewać, to jest łatwe: lecz być zagniewanym wobec właściwej osoby, we właściwym stopniu i właściwym czasie, we właściwym celu i we właściwy sposób – nie każdy to potrafi i nie jest to łatwe.

Hiszpańskie przysłowie

Strzały przebijają ciało, lecz twarde słowa – duszę.

  • Kontroluj się! Gniew (ANGER) jest tylko o jedną literę krótszy od zagrożenia (D-ANGER).

  • Kto wierzga na sztorm, niech się spodziewa wzburzonej żeglugi.

  • Nie rozpalaj w piecu takiego ognia przeznaczonego dla twego antagonisty, który mógłby spalić ciebie.

  • Kucie sufitu jest najgorszym sposobem na dostanie się na górę.

Słyszałem, że gdy zapędzi się grzechotnika do rogu, może tak oszaleć, że może przypadkowo ugryźć samego siebie swym jadowitym kłem. Podobnie jest z człowiekiem, który nosi w sercu nienawiść: często jest raniony przez truciznę swej własnej napastliwości. Sądzi, że wyrażając swój gniew rani swoich nieprzyjaciół, lecz w rzeczywista rana jest zadawana głęboko w jego własnej duszy.

=============

topod.in

Kobiety niech milczą w zborze 2 (TAK)#Różne artykuły

Tych czytelników, którzy jeszcze nie podjęli decyzji jak stosować 1 Kor.14:33b-34 proszę, aby zdali sobie sprawę z tego, że nie możemy tak po prostu wetknąć głowy w piasek i uważać, że te wersety nie istnieją. Jak ostrzegał Paweł: „Kto nie uznaje tego, sam nie jest uznany”#

10. „Haniebne” (14:34) nie znaczy „przynoszące
wstyd” (lub (hańbiące”).
Podejmując widoczne wysiłki znalezienia
wartościowych argumentów na rzecz takiego przeczytania przykazania o
milczeniu kobiet, aby wyglądało ono na nieprawdopodobne, niektórzy
sugerują, że właściwe tłumaczenie tutaj powinno brzmieć „obsceniczne”
(nieprzyzwoite), po czym wołają: „Głosy naszych sióstr nie są
obsceniczne!”. Prostym faktem jest to, że greckie podkreślenie
„hańbiące” (1 Kor. 14:35) nie oznacza „obsceniczne”. „Obsceniczne” jest
słowem zbyt daleko idącym, zbyt mocnym. „Przynosić wstyd”, „hańbić”
pochodzi od
aischros (#150)
i jest zdefiniowane przez leksykon jako: „wstyd, złe, niehonorowe”. Aischros
jest używane w innych miejscach Biblii w odniesieniu do nieczystego
zysku (Tyt.1:11), kobiet, które maja krótkie włosy, mężczyzn z długimi
włosami (1 Kor.11:6). Nie mogę znaleźć takiego leksykonu, który
sugerował by, że podstawowe znaczenie to „obsceniczne”. W istocie, ci,
którzy tak mówią, podnoszą taki słaby argument usiłując sprawić, aby
ten biblijny nakaz wydawał się śmieszny i nie miał prawdopodobnie
apostolskiego pochodzenia.

11.
1 Kor. 14 (milczenie) nie sprzeciwia się 1 Kor. 11 (proroctwo).

A.
Faktem jest, że w 1 Kor.11 (modlitwa i proroctwo) nic szczególnego nie
wskazuje na to, że ma to być w warunkach zgromadzenia kościoła.
Wyciąganie takiego wniosku jest przypuszczeniem.

B.
Szerszy kontekst prowadzący do 1 Kor. 11 dotyczy spożywania
jedzenia w warunkach prywatnego posiłku, a nie zebrania kościoła.

1.
Takie prywatne okoliczności są omawiane od ósmego rozdziału
(jedzenie ofiarowane bałwanom. Pełnym troski wołaniem jest tutaj: „Baczcie
jednak, aby ta wolność wasza nie stała się zgorszeniem dla słabych”
(8:9).

2.
1 Kor. 9 (prawa apostoła do pełnego zaopatrzenia) jest napisany
jako przykład tego, jak dalece Paweł nie chce być kamieniem potknięcia.
Więc, „myśmy jednak z tego prawa nie skorzystali, ale wszystko znosimy,
aby żadnej przeszkody nie stawiać ewangelii Chrystusowej” (9:12b) i
„oddałem się w niewolę wszystkich, abym jak najwięcej ludzi pozyskał”
(9:23).

3.
Zatem 1 Kor.10 wraca do głównego tematu pożywienia poświęconego
bałwanom (a nie mowy o kamieniach potknięcia). Paweł zaczyna od
ostrzeżenia pochodzącego z historii Izraela „A to wszystko na tamtych
przyszło dla przykładu i jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy
znaleźliśmy się u kresu wieków” (10:11). Następnie, aby wesprzeć swoją
argumentację powołuje się na Wieczerzę Pańską: „…uciekajcie od
bałwochwalstwa…nie możecie być uczestnikami stołu Pańskiego i stołu
demonów”(10:14,21), po czym, jako wniosek do tematu pożywienia
ofiarowanego bałwanom nawołuje: „czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek
czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą,… nie dawajcie zgorszenia
nikomu” (10:31, 32).

4.
Nie ma zatem żadnego powodu uważać, że Paweł po prostu, nagle i
bez wprowadzenia zaczyna pisać w jedenastym rozdziale o spotkaniach
kościoła. Zatem 1 Kor. 11a najprawdopodobniej zajmuje się tym, co może
dziać się w warunkach spotkania prywatnego, z dala od zgromadzenia
kościelnego, jak wtedy, gdy Debora poszła do Baraka z osobistym słowem
od Pana (Sdz. 4), Hulda miała prywatną audiencję z reprezentantami
króla (2 Kr.22), czy Anna miała szczególną rozmowę z rodzicami Jezusa
wśród krzątaniny w świątyni (Łuk 2). Skoro 99% życia modlitewnego
człowieka odbywa się poza spotkaniami kościoła, to wszystko
razem ma sens.

C. Faktyczne polecenie dotyczące spotkań kościoła
najwyraźniej nie zaczyna się, aż do siedemnastego wersetu jedenastego
rozdziału (11:17): „a dając to zalecenie, nie pochwalam, że nie
schodzicie się ku lepszemu, ale ku gorszemu. Słyszę bowiem najpierw, że
gdy się jako zbór schodzicie…” Takie stwierdzenie sugeruje, że
poprzednie informacje dotyczyły modlitwy i proroctwa wypowiadanych poza
zebraniami kościoła.

D.
1 Kor.14 wyraźnie odnosi się do zgromadzeń kościoła i naucza o
milczeniu kobiet. W 1 Kor.11 (modlitwa i proroctwo) nigdzie nie jest
określone, że odbywa się to w czasie takiego spotkania. Pozwalając na
to, aby to co jasne, interpretowało niejasne, logicznym wnioskiem jest
to, że modlitwa i proroctwo omawiane w 1 Kor. 11 pojawia się
nieformalnie, poza spotkaniami zboru, w czasie, gdy kobiety mogą mówić.

E.
Faktem jest, że Paweł był w Koryncie przed napisaniem tego listu do
nich, a faktycznie to on założył ten kościół. Już tam wcześniej czegoś
osobiście nauczał na temat mówienia kobiet. Zatem, zanim przeczytali
jego list, Koryntianie, mieli świadomość tego, jakie jest Pawła
stanowisko w sprawie mówienia kobiet na zgromadzeniu (jakiekolwiek te
przekonania były). Zakładając, że kobiety już wtedy milczały w zborze,
ze względu na wcześniejsze polecenia Pawła, wtedy gdy czytano 1 Kor. 11
(o modlitwie i proroctwie) to czytelnicy automatycznie rozumieli to, że
Paweł miał na oku okoliczności nieformalnej modlitwy i proroctwa, a nie
spotkania kościoła z 1 Kor. 14.

F.
Sposób użycia słowa „kościół” w 11:16 niekoniecznie musi odnosić się do
spotkań kościoła jako takiego, lecz raczej do ogólnego życia
chrześcijańskiego w różnorodnych geograficznych miejscach. Idea jest
taka, że żaden z „kościołów” nie powinien akceptować cudzołóstwa
(grzech, który z pewnością nie pojawia się na rzeczywistych
zgromadzeniach), ani żaden kościół nie powinien przyjmować innych
zwyczajów dotyczących nakrycia głowy.

G.
Jednym z powodów używania „nakryć głowy” wzgląd na aniołów – „ze
względu na aniołów” (11:10). Aniołowie mogą być obecni na zgromadzeniu,
lecz mogą również nakierować prywatne spotkanie na proroctwo i
modlitwę. Miejmy nadzieję, że znacznie więcej proroctwa i modlitwy
dzieje się w tygodniu niż w ciągu kilku godzin niedzielnego
zgromadzenia. Jeśli zamierzonym nakryciem głowy są długie włosy
(11:15), kobieta będzie miała je dwadzieścia cztery godziny na dobę,
siedem dni w tygodniu, a dokładniej zawsze wtedy, gdy będzie się modlić
lub prorokować.

H.
Zgodnie z tym, co pisze Gordon Fee: „było tradycją niektórych
egzegetów, szczególnie w niektórych protestanckich tradycjach,
utrzymywać, że kobiety rzeczywiście nie modliły i się nie prorokowały,
lecz język Pawła dotyczył tylko sytuacji, gdy były one obecne na
nabożeństwach, gdzie odbywała się modlitwa i proroctwo, lub w ich
prywatnych okolicznościach (NIC on First Corythians, p. 497,
footnote #22).

12.
Nie były potrzebne długie wyjaśnienia.
Tak się złożyło, że kultura
hellenistyczna po prostu była spójna z Bożym porządkiem w tym miejscu. Po
pierwsze,
w żydowskich synagogach kobietom nie wolno było mówić
publicznie i wielu wierzących miało takie wychowanie. Po drugie, grecki biograf Plutarch napisał, że głos
skromnej kobiety nie powinien być wyrażany publicznie i że powinny tak
się wstydzić tego, że są słyszane publicznie, jak wstydzą się nagości
(Reinecker, Linguistic Key, 438). Po trzecie, w całym
pogańskim świecie kobiety były (całkowicie błędnie) uważane za
pośledniejsze od mężczyzn (Guthrie, New Testametn Theology, 774).
Po czwarte, faktem jest, że kobietom nie wolno było przemawiać
na zebraniach greckiego państwowego, miejskiego ekklesia (Piper
and Gruden, Recovering Biblical Manhood and Womanhood p.153).
To wyjaśnia dlaczego niepotrzebne były długie wyjaśnienia, aby poprzeć
to zalecenie. Jak już wcześniej zaobserwowano, kobiety już wcześniej
milczały na zgromadzeniach. Nie jest to nowa praktyka.

Mając
taki historyczny kontekst, gdyby Paweł chciał, aby kobiety mówiły w kościele to musiałby napisać bardzo obszernie,
aby wyjaśnić tą nienormalną praktykę. Niemniej jednak, nie ma takich
argumentów w NT. Zamiast tego, jest polecenie milczenia; przykazanie,
które nie jest oparte na kulturowych zasadach z czasów Pawła, lecz
uniwersalnej praktyce wszystkich kościołów, zgodnej z wydźwiękiem pism
hebrajskich („Zakon” z w. 34), z „przykazaniem Pańskim” (14:37). W
przeciwieństwie do tej kultury Paweł z pewnością wyrażał równość płci
(Gal. 3:28), lecz nadal zachowywał zarządzone przez Boga poddanie żon
mężom (1 Kor. 11: 1 Kor. 14, Ef. 5:22 i n.; Kol 3:18, 1 Tim 2:11-13).
Ten rodzinny porządek powinien być z pewnością zachowywany również w
okolicznościach zgromadzenia kościoła. Jest to sprawa funkcjonowania i
porządku, a nie równości.

13.
1 Kor. 14:33b-34 nie jest cytatem.
Jednym
ze sposobów uniknięcia zgorszenia tekstem 1 Kor. 14:33-35 jest
wstawienie tego w cudzysłów jako cytat! Potraktowany w taki sposób ten
fragment jest uznany za cytat z listu, który napisali Koryntianie do
Pawła (1 Kor. 7:1) a 14:36-38 stanowi wtedy szokującą odpowiedź Pawła
na ich absurdalny pomysł. Taki schemat postępowania jest
nieprawdopodobny z kilku względów:

  1. takie podejście
    jest, mówiąc delikatnie, bardzo subiektywne i spekulacyjne, a w
    rzeczywistości jest to myślenie życzeniowe.
  2. Byłby to zupełnie
    inny sposób cytowania niż te, które Paweł stosuje w 1 Liście do
    Koryntian, a które są bardzo krótkie (ten byłby długi).
  3. Paweł
    niekoniecznie nie zgadza się z tym cytatem jaki podaje, lecz zwyczajnie
    uściśla go. Tutaj, podobno, całkowicie miałby się z nim nie zgadzać.

14.
1 Kor.14:33b-35 znajduje się we wszystkich greckich rękopisach.
Gordon
Fee sugeruje, że jest to komentarz (dodatek), którego nie powinno być w
Biblii wcale. Podejrzewa, że został dodany później przez jakiegoś
nadgorliwego (i szowinistycznego?) pisarza. Taki dodatek z pewnością
jest możliwy, lecz jakie są dowody wskazujące na to, że takie coś miało
miejsce? Komentarze zwykle są wykrywane wtedy, gdy odnajdują się
greckie oryginały, które pomijają to, co inni dołączyli. Nie jest tak w
przypadku tego fragmentu. Paragraf o milczeniu kobiet jest przesunięty
na koniec czternastego rozdziału w nowszych manuskryptach (i wydaje
się, że lepiej tam pasuje), lecz mimo wszystko jest obecny we
wszystkich liczących się znanych greckich rękopisach (The Greek New
Testament,
USB, 1974, p. 611).

15.
Milczenie jest nakazem Pańskim.
1 Kor 14 nie jest „zwykłą” opinią
ap. Pawła, lecz raczej nakazem Pańskim (14:37). Pomijając to, że jest
to zgodne z kulturą pierwszego wieku, to nie chodzi tu o rozważania
kulturowe. Paweł był apostołem, pisarzem Pisma, piszącym to, co
otrzymał od Samego Jezusa jako bezpośrednie przykazanie i nie podlega
to rewizji bardziej niż jakikolwiek inny nakaz biblijny. Twierdzenie,
że nie obowiązuje on współczesnych chrześcijan nie jest niczym innym,
niż stwierdzeniem, że nie obowiązują nowotestamentowe przykazania
dotyczące świętości. Jezus powiedział: „Kto ma przykazania moje i je
przestrzega, miłuje mnie”. Wszyscy, którzy miłują Jezusa potraktują
poważnie te rzeczy, które On nakazał i będą starali się wypełnić je
zgodnie ze swym najlepszym zrozumieniem.

Proszę
mnie źle nie zrozumieć. Nie sugeruję tutaj, że ci wszyscy, którzy mają
inny punkt widzenia niż mój nie kochają Pana. W trakcie tej debaty
należy również uważać, aby nie stracić z pola widzenia rzeczy bardziej
fundamentalnej. Wielu braci (jak mój tworzysz Dan Trotter), którzy
stosują 1 Kor. 14:33b-34 inaczej niż ja to opisałem powyżej nadal
utrzymują bosko stworzone rozróżnienie płci. Obaj wraz z Danem
zachowujemy wartość męskości i kobiecości, oboje odrzucamy stanowisko,
które miesza mężczyzn i kobiety i robi z nich „osoby” bezpłciowe i bez
wyrazu. Oboje cenimy różne role, jakie spełniają w rodzinie i kościele;
wierzymy, że Pismo naucza o tym, że te role są inne. To w czym się nie
zgadzamy dotyczy zastosowania Pisma do tej różnicy ról.

Wniosek

Czasami, ci którzy
„usprawiedliwiają” fragmenty Pisma, które wydają się ograniczać rolę
kobiety w służbie, nie dostrzegają ogólnego obrazu Bożego porządku w
rodzinie, ustanowionego w czasie stworzenia i dalej zawartego zarówno w
Starym i Nowym Przymierzu. Kościół przede wszystkim składa się z
rodzin. Pan stworzył i obdarował mężczyzn i kobiety chwalebnymi rolami
w służbie. Prawdziwe zrozumienie Bożego porządku zarówno w rodzinie
jaki i w kościele sprawia, że zdajemy sobie sprawę z tego, że te
„ograniczające fragmenty” nie tyle mają zadanie restrykcyjne co
ochronne. Chronią one kobiety przed ciężarem przywództwa i spełniania
męskiej roli. Zachęcają one również mężczyzn do tego, aby byli
przywódcami sługami. Prezentuje nam również obraz Chrystusa i Jego
Oblubienicy, kościoła, który jest poddany Głowie, Chrystusowi.

Milczenie
kobiet jest zarówno przedmiotem lekcji jak i zastosowania porządku,
który ma mieć miejsce zarówno w rodzinie jaki i w kościele. Zachęca
mężczyzn do tego, aby przejmowali prowadzenie na zgromadzeniach, aby
byli odpowiedzialni za to, co się dzieje, aby brali udział w mowie,
zaczynali artykułować swoje myśli, uczyli się być przywódcami itd.
Pewna żona, na przykład, z zazdrością obserwowała, że im bardziej
milczała w czasie interaktywnego spotkania kościoła, tym bardziej jej
pasywny mąż przemawiał i przejmował przywództwo. (np. 1 Ptr. 3:1-2).

Ta
poważna kwestia ma daleko szersze konsekwencje bez względu na to, jak
stosowana. Wszyscy musimy zrobić coś z tym fragmentem, co najmniej w
tygodniowym zastosowaniu i dla mnie prostota pojmowania wartości Słowa
Bożego jest jedynym podejściem, jaki daje mi pokój. Celem napisania
powyższego było zaoferowania biblijnej alternatywy na przeważające
współcześnie podejście, a nie atakowanie tych, którzy mają inny punkt
widzenia. Nie było mi wygodne trzymanie się tego i, szczerze mówiąc,
czasami wolałbym nie widzieć tego tak, jak widzę. Przez lata
otrzymywałem ogromne ilości protestów wobec mojego zrozumienia tego
fragmentu, gdzie moje motywacje a nawet pochodzenie było kwestionowane!
Niektórzy uważają, że jestem częścią „diabelskiego planu wykręcania
Pisma”. Dotkliwie więc odczuwam wagę okazywania szacunku tym, którzy
szczerze trzymają się innego punktu widzenia. Tych czytelników, którzy
jeszcze nie podjęli decyzji jak stosować 1 Kor.14:33b-34 proszę, aby
zdali sobie sprawę z tego, że nie możemy tak po prostu wetknąć głowy w
piasek i uważać, że te wersety nie istnieją. Jak ostrzegał Paweł: „Kto
nie uznaje tego, sam nie jest uznany” (14:38).

продвижение сайтов в поисковые системы

Kobiety niech milczą w zborze 1 (TAK) #Różne artykuły

1 Kor 11 wyraźnie stwierdza, że kobiety mają prawo modlić się i#


Jeśli tylko chcesz zobaczy ewangelików jak zgrzytają zębami i
rozdzierają szaty w starym stylu, to wystarczy, abyś stanął przed nimi
i powiedział z entuzjazmem

(1 Kor. 14:34):


Kobiety powinny w kościele milczeć!

Jeśli
uda ci się przeżyć następujące po tym kamienowanie to będziesz
zaczepiany przy pomocy kombinacji pełnych niedowierzania wątpliwości i
oburzonych wyzwań. Przy kilku okazjach widziałem braci stojących pod
słownym pręgierzem za zwykłe czytanie 1 Kor. 14:33-34 i próbę nauczania
na temat 14 rozdziału 1 Listu do Koryntian w ogóle. Właściwe
wyjaśnienie i zastosowanie tego fragmentu, które wydaje się wymagać
milczenia kobiet w czasie kościelnych spotkań jest tak wyzywające, nie
tylko dlatego, że jest egzegetycznie trudne, lecz również ze względu na
sam wybuchową naturę samego tematu. Cały cytat wygląda tak:

14:33b Jak we wszystkich zborach świętych

14:34 niech
niewiasty na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala się im mówić;

lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi.

14:35 A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają
w domu swoich mężów; bo

nie przystoi kobiecie w zborze mówić.

1.
Przykazanie wydaje się wyraźne. Ten jeden
paragraf mówi o czterech

powodach, dlaczego
haniebną rzeczą jest dla kobiet przemawiać w kościele:

A.
niech niewiasty na zgromadzeniach milczą”

B.
„bo nie pozwala się im mówić”

C.
„niech pytają w domu swoich mężów”

D.
„bo nie przystoi kobiecie w zborze mówić”

1
Kor 11 wyraźnie stwierdza, że kobiety mają prawo modlić się i
prorokować. Ważnym pytaniem jest to, gdzie ta modlitwa i proroctwo ma
miejsce. Czy może to być wyrażane w zgromadzeniu całego kościoła w
Dzień Pański? Ci, którzy rozumieją to,
jako modlitwę i prorokowanie kobiet w zgromadzeniu, muszą oczywiście
odrzucić wartość wymagania milczenia kobiet z 1 Kor.14. Z drugiej
strony, jeśli modlitwa i proroctwo z 1 Kor.11 pojawia się nieformalnie,
poza zgromadzeniem kościoła, to wtedy wartościowe zastosowanie 1 Kor.
14 stanie się jeszcze bardziej uprawnioną opcją. Dowody na
umiejscowienie 11 rozdziału będę omówione poniżej. Niemniej, bez
względu na jego umiejscowienie powinno być wyraźne to, że Bóg z
przyjemnością udzielił niektórym kobietom daru proroctwa (Joel.2:28 i
n. Dz.2). Dalej, jest właściwe stwierdzenie, że modlitwy naszych sióstr
są równie ważne dla Boga jak i modlitwy braci.

2.
Ma to zastosowanie do „wszystkich” kościołów. To,
że kobiety „milczały”

na spotkaniach
kościołów w pierwszym wieku wszędzie (nie tylko w Koryncie) jest
oczywiste ze względu na to, jak się ten fragment zaczyna: „Jak we wszystkich zborach świętych” (14:33b).
Dalej, grecki czas użyty do stwierdzenia „niech milczą” (teraźniejszy
rozkazujący) generalnie nakazuje stałe trwanie warunku („niech trwają w
milczeniu”)* . Zatem widzimy, że kobiety zarówno w Koryncie jak i we
wszystkich innych kościołach już milczały. Nie było to nowe
przykazanie: było to po prostu potwierdzenie tego, co już robiły.

*jest
to gramatycznie rozpoznawany fakt nawet w podstawowych podręcznikach do
greki.

Nowe
Przymierze przyniosło nową wolność, której nie było w Starym. Teraz, na
przykład, nie ma już kapłanów mężczyzn, lecz wszyscy wierzący, kobiety
i mężczyźni, są kapłanami. Nie tylko Żydzi są teraz Bożym ludem, lecz
pod Nowym Przymierzem, zarówno Żydzi jak i poganie są Bożymi ludźmi.
Nie ma już specjalnej diety spożywczej, lecz teraz wszelka żywność jest
czysta. Koryntianie zadali Pawłowi wiele pytań (7:1) dotyczących tej
nowej wolności w Chrystusie. Wydaje się, że niektórzy z nich
kwestionowali również właściwą rolę sióstr na zebraniach kościoła. Ten
list do Koryntian jest jego reakcją na te zapytania.

3.
„Kobiety” (siostry) nie mogą być „braćmi”. W
wielu kontekstach słowo

„bracia” odnosi się
zarówno do mężczyzn jak i kobiet. W innych przypadkach dotyczy
wyłącznie wierzących mężczyzn (jak w 1 Kor. 7:29; 9:5).
Niektórzy argumentują, że w całym liście do Koryntian „bracia” odnoszą
się do kobiet i mężczyzn. Czy tak ma się sprawa w 1 Kor. 14?
Przemierzając rozdział 14, zacząwszy od 11-tego, wydaje się, że tak
jest. Czytelnik rozdziału 14 trafia na teksty skierowane do „braci” i
do „was” (2-ga osoba). Niemniej nieoczekiwana i znacząca zmiana
dokonuje się we fragmencie dotyczącym kobiet (14;33b – 35). Zamiast
pisać „kobiety … wy” tekst stwierdza „kobiety…. one” (powinny).
Dlaczego Paweł nie napisał bezpośrednio do sióstr, jakby były objęte
terminem „bracia”?

Ta
zmiana zaimka może być z łatwością zrozumiana, jeśli słowo „bracia: w
14 rozdziale odnosi się przed wszystkim do mężczyzn. W takim przypadku
do kobiet należałoby zwracać się w trzeciej osobie, skoro jest tam
napisane o nich, a nie bezpośrednio do nich. Gdy zatem pada
stwierdzenie, że „wszyscy”, „każdy” czy „wszyscy z pośród braci” mogą
brać udział w interaktywnym spotkaniu kościoła (14:26) to może się to
odnosić w szczególności do mężczyzn. Kobiety („one”) nie powinny robić
komentarzy przeznaczonych dla uszu całego zgromadzenia. Interesujące
jest to, że textus receptus dodaje słowo „twoja” przed
„kobieta” w 14:34, co jest następnym dowodem na to, że „bracia” odnosi
się w tym fragmencie (1 kor. 14) w szczególności do mężczyzn, a nie do
kobiet. Skoro Paweł nie miał żadnych wątpliwości zwracając się
bezpośrednio do kobiet w innych listach (np. do Flp. 4:2 do Ewodii i
Syntychy), fakt, że nie zrobił tego tym razem, w 1 Kor. 14, sprawia, że
jest to przypadek całkowicie nie do odparcia.

Grodon
Fee, w swym komentarzu do tego fragmentu, zauważa: „wszystkie
poprzednie przekazane przez apostoła wskazówki, włączając w to
globalne: „każdy” z w. 26 i „wszyscy” z w.31 nie były rozumiane jako
obejmujące kobiety”. (Fee przechodzi do udowodnienia, że 1 Kor.
14:34-35 jest dodatkiem pisarza nieautoryzowanego pochodzenia, p. 706 New
International Comentary on the New Testament; The First Epistle To The
Corynthians,
Grand Rapids; Eerdmans Publishing).

Spoglądając
na to z innej strony jest prawdopodobne, że siostry były objęte słowem
„bracia”. Weźmy pod uwagę brata obdarzonego darem języków. Z pewnością
byłby zaliczony do grona „braci” do których odnosi się 1 Kor.14. Dalej,
w 1 Kor. 14:26 „wszyscy” z pośród „braci” opisuje zdolność do mówienia
językami. Czytając to, mówiący językami brat mógłby oczekiwać, że może
swobodnie korzystać z tego daru. A jednak w 14:28 jest dla niego
zapisana informacja, żeby, jeśli nie ma interpretacji języków, milczał
i nie mówił językami. Rozdział nadal odnosi się do niego i jest dla
niego, wszelkie prawdy dotyczące interaktywnego spotkania nadal
funkcjonują, lecz jego udział w nim jest ograniczony. To samo odnosi
się do proroctwa (jeśli objawienie zostanie udzielone innemu to
pierwszy ma przestać prorokować). Czy Bóg mógłby dać proroctwo, którego
nie może on przekazać? Opierając się na natchnionym tekście oczywiście,
że tak („pierwszy niech milczy” oraz „duchy proroków są poddane
prorokom”). Ostatecznie to samo może mieć zastosowanie do kobiet, nawet
jeśli są one objęte terminem „bracia”, a które dowiadują się później w
14:33b-34, że nie powinny również mówić w kościele.

4.
„nie mówić” („milczeć”) znaczy rzeczywiście nie mówić.
Słowo wybrane z natchnienia jako „milczeć” to sigao
i jest zdefiniowane przez Leksykon BAGDa jako: „być cicho, zachowywać
ciszę, nic nie mówić”. Istnieje znacznie mniej ostry termin hesuchia,
którego podstawowym znaczeniem jest „cicho” w sensie
spokoju (1 Tym. 2:11-12). Znaczące jest jednak to, że hesuchia
nie jest tutaj użyte. Kobiety miały milczeć (sigao) w
odniesieniu do mówienie w czasie spotkań typu 1 Kor.14.

5.
Milczenie jest ograniczone do pojedynczego mówienia.
To
samo greckie słowo tłumaczone jako „milczeć” (sigao) jest użyte
w odniesieniu do mówiących językami (14:28) i proroków (14:30). Za
każdym razem gdy w 1 Kor.14 sigao jest użyte, ma bardzo
ograniczony zasięg. Zatem również w stosunku do milczenia kobiet: jest
zdefiniowane przez słowo „mówić”. Duch Święty mógł z łatwością dodać:
„nie pozwala im się wypowiadać osądzenia proroctw” czy „nie pozwala im
się mówić nauczania” lecz zamiast tego powiedział „nie pozwala się im
mówić”. Zatem kobiety mają trwać w milczeniu jeśli chodzi o mówienie na
spotkaniach kościoła. Kontekst tego, co jest regulowane, jest
całkowicie wyraźny: sytuacja, gdy tylko jedna osoba zwraca się do
całego kościoła. („kolejno” 14:27; „jeden po drugim” 14:31). Wymaganie
milczenia nie dotyczy zatem kobiet śpiewających w kościele, komentarzu
uwielbienia nie przeznaczonych dla całego kościoła, śmiechu, gry na
instrumentach itd.

Cytując
ponownie Fee: „Pomimo sprzeciwów, „zasada” jest wyrażona jako
absolutna, tzn. jest dana bez jakiejkolwiek formy kwalifikacyjnej. Dana
niekwalifikowana natura zakazu mówiącego, że „kobietom” nie pozwala się
mówić, trudna jest do przedstawienia w jakiejkolwiek innej
interpretacji niż to, że oznacza wszelkie formy publicznego mówienia…
wyraźnym sensem tego zdania jest absolutny zakaz wszelkiego mówienia w
zgromadzeniu (str. 706-707).

6.
„Mówić” odnosi się do publicznych wypowiedzi.
Forma
laleo, „mówić” jest używana w całym czternastym rozdziale przede
wszystkim w stosunku do tych, którzy będą laleo, publicznie do
zgromadzenia kościoła (przez hymn, nauczanie, interpretacje itd.).W
rzeczywistość, rozwiązaniem sprawy publicznego mówienia językami (bez
interpretacji) jest dla niego laleo sobie i Bogu (14:28).
Takie prywatne laleo jest polecane, a nie potępiane. Te
regulacje omawiane w 14 rozdziale dotyczą publicznego laleo, a
nie prywatnego. Podobnie, Paweł nie zabrania tutaj w 1 Kor. 14:33-34
prywatnej laleo (konwersacji) między dwoma kobietami, lecz
raczej publicznego laleo. Tak więc w tym kontekście laleo (1
Kor.33-34) nie odnosi się przede wszystkim do jałowego, bezmyślnego
prywatnego paplania, ani do nieliczącego się z innymi i rozpraszającego
prywatnego plotkowania (choć to też byłoby niewłaściwe). Zamiast tego
zabronione jest publiczne mówienie z nastawieniem na to, aby usłyszał
cały kościół.

7.
Milczenie jest aktem poddania.
…nie
dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane…” (14:34). Dla
kobiety nauczanie, osądzenia proroctwa czy dyskutowanie z nauczycielem
nie byłoby mówieniem z pozycji poddania, zamiast tego jest to wyraźnie
zakazane w 1 Tym. 2:11-12. Niemniej, natchniony tekst idzie nawet dalej
w 14 rozdziale 1 Listu do Koryntian i łączy publiczne przemawianie
kobiet na kościelnych zebraniach z brakiem poddania. Nakrycie głowy z 1
Kor. 11, mówi o „znaku” poddania autorytetom. Milczenie z 1 Kor. 14
jest określone jako rzeczywista forma poddania.

8. Poddanie jest starotestamentową zasadą. Wezwane uczynione
tutaj jest do tego, aby kobiety były poddane, „jak i Zakon mówi”
(14:34). Słowo „Zakon” może się odnosić nie tylko do Zakonu
Mojżeszowego, lecz do wszystkich pism Hebrajskich
i tak jest użyte tutaj. Milczenie kobiet to nie jest coś, czego
Zakon naucza, niemniej wyraźnie wynika z brzmienia Hebrajskich Pism –
zaczynając od stworzenia – że kobiety mają być poddane swoim mężom.
Mężczyźni byli liderami w hebrajskiem społeczeństwie i religii (np.
tylko mężczyźni mogli być kapłanami, znakomita większość proroków,
wszyscy prorocy którzy spisali Pisma. Większość historycznych
przypadków, gdy kobiety prorokowały mężczyznom miała miejsce w
prywatnych okolicznościach, większość politycznych przywódców była
mężczyznami, rodziny były patriarchalne, śluby uczynione przez kobiety
mogły być odwołane przez ich mężów itd.). Zatem poddanie tak jak jest
wyrażone w 1 Kor. 14 przez ich milczenie jest zgodne z Bożą prawdą
objawioną przez Stary Testament

9. Nawet pytanie było zabronione. Zadawanie pytanie
jest czymś przeciwnym do wypowiedzi, a jednak zostało stwierdzone w 1
Kor. 14:34, że nie jest to w porządku, lecz kobiety „niech pytają w
domu swoich mężów” (14:34). Jeśli Paweł, pod namaszczeniem Ducha,
stwierdza, że jakaś działalność „przynosi wstyd” („disgraceful” –
„hańbiące”, w polskich przekładach „nie wypada”) to jest to tak, jakby
sam Chrystus ogłaszał, że to przynosi wstyd. W końcu skąd mamy
wiedzieć, co się podoba naszemu Panu, dopóki nam nie powie. W Bożym
gospodarstwie domowym jest w oczywisty sposób haniebne dla kobiety
mówić na zgromadzeniu kościoła.


W czasie wylania Ducha w Dzień Zielonych Świąt prorokowano i w
nadnaturalny sposób mówiono językami, zarówno mężczyźni jak i kobiety.
Wynikiem tego była ogromna liczba nawróconych ludzi, którzy słyszeli
ewangelię głoszoną w ich własnych językach. Niemniej w czasie
regularnych, tygodniowych spotkań całego kościoła w Dzień Pański jest
oczywiste, że nie mają one przemawiać.

продвижение

ZMARTWYCHWSTANIE DANIELA EKECHUKWU

ShepherdSERVE

Kilka lat temu publikowaliśmy informacje na temat zmartwychwstania nigeryjskiego pastora, który odwiedził piekło.
Niewiele wiedziałem nawet, że nasz Dawid Krikwood przeprowadził w tej sprawie śledztwo. (usługuje często w Nigerii).

Poniżej skrót raportu Dawida z tego wydarzenia:

Relacje o zmartwychwstaniu pastora Daniela Ekechukwu usłyszałem wkrótce po tym, gdy to się stało w grudniu 2001 roku.

Reinchard Bonke głosił w kościele, gdzie Ekechukwu został wzbudzony z martwych. Oglądałem również sprawozdanie z tego cudu nagrane na wideo. Chciałem wiedzieć więcej. Ponieważ we wrześniu 2002 roku planowałem spędzenie kilku tygodni w Nigerii, powiedziałem mojemu przyjacielowi Dawidowi Aboderin, że gdyby to było możliwe, chciałbym się spotkać z pastorem Ekechukwu i modliłem się, aby Pan pomógł w tym.

Ostatecznie dowiedzieliśmy się, że pastor Ekechukwu chwilowo zatrzymał się w hotelu oddalonym o 5 minut od miejsca, gdzie miałem się zatrzymać na ostatnie trzy dni mojego pobytu w Nigerii. Zatem w kraju liczącym 130 milionów ludzi, w 12 milionowym mieście człowiek, którego chciałem spotkać, był zaledwie pięć minut ode mnie! Miałem przywilej osobistego spotkania z Danielem Ekechukwu dwukrotnie w ciągu tych trzech dni i rozmawiania z kilkoma ludźmi z jego zespołu, którzy byli bardzo dobrze z tą historią zaznajomieni.

Poniższe sprawozdanie zostało złożone z kilku źródeł: (1) z moich osobistych rozmów z pastorem Danielem Ekechukwu; (2) jego osobistego spisanego świadectwa, które znajduje się w wydrukowanej broszurce jaką od niego otrzymałem zatytułowanej „Cud XXI wieku” (3) na podstawie jego osobistego świadectwa jakie wygłosił w Kaplicy Chwały w Lagos (Nigeria) 13 września, (4) z dokumentacji wideo wydanej i sprzedawanej przez Christ for all Nations, która zawiera świadectwo pastora Daniela, doktora, który orzekł jego zgon, żony Daniela, jego ojca oraz pracownika zakładu pogrzebowego, który balsamował Daniela, oraz kilku pastorów, którzy byli obecni przy jego zmartwychwstaniu, (5) na podstawie osobistych rozmów z Ede Samuelem, który jest wieloletnim przyjacielem i osobistym asystentem Daniela, który był naocznym świadkiem wielu wydarzeń, jakie działy się w czasie śmierci i zmartwychwstania Daniela. Te zdarzenia opisane w poniższej relacji są faktami według mojej najlepszej wiedzy i pamięci.

Jestem przekonany, że w związku ze skomplikowanym wypadkiem samochodowym, nigeryjski pastor, Daniel Ekechukwu zmarł późnym wieczorem w piątek, 30, listopada 2001 roku, był martwy przez co najmniej 42 godziny, w tym czasie odwiedził niebo i piekło, został wzbudzony z martwych między 15:50 a 17:15 w niedzielę 2 grudnia 2001 w piwnicy Misji Łaski Bożej (Grace of God Mission), w Onitsha, Nigeria. Zmartwychwstanie pastora Ekechuk jest największym współczesnym cudem o jakim słyszałem.

Zdarzenia:
W czwartek 29 listopada 2001 roku wskutek nieporozumienia pastor Daniel Ekechukwu posprzeczał się żoną, Nneką, co zakończyło się tym, że żona uderzyła Daniela w twarz. Był tym tak bardzo urażony, że nie przyjął podjętej przez nią następnego ranka próby pogodzenia się. Pastor Daniel przyznaje, że przez ten cały dzień (30 list.) był zły i myślał o tym, jak ustawi swoją żonę na właściwym miejscu, gdy wróci do domu. Niemniej nie dotarł tam tego dnia.

Gdy jechał wieczorem do domu, nie zadziałały hamulce jego 2 letniego Merceders 230E, gdy zjeżdżał z góry i samochód uderzył w betonowy słup. Nie miał zapiętych pasów, (niewielu Nigeryjczyków wtedy je zapinało, zmieniło się to dopiero w 2003 roku, gdy stało się to obowiązkowe w całym kraju). Uderzył klatką piersiową w kierownicę, co spowodowało bardzo poważne uszkodzenia wewnętrznych organów. Wkrótce zaczął wymiotować krwią i miał trudności z oddychaniem. Daniel nie był w stanie ruszyć się z samochodu, lecz rozgorączkowany świadek wypadku wyciągnął go ze środka. Jakaś kobieta zaoferowała swój samochód, a ktoś inny zawiózł go do szpitala ST. Charles Borromeo, znajdującego się całkiem niedaleko na peryferiach Onitsha.

W ciągu kilku minut od przybycia do szpitala, lekarz zaczął procedurę reanimacyjną, lecz Daniel wiedział, że nie reaguje na nią. Zaczął modlić się jak ktoś, kto wie, że umiera, prosząc Boga o przebaczenie mu wszystkich grzechów, aby był gotowy na to, aby stanąć przed Panem. Posłał również po swoją żonę, z którą wcześniej, gdy opuszczał dom wcześnie rano, nie chciał rozmawiać. Kiedy usłyszała wiadomości o wypadku męża i jego stanie, zemdlała. Gdy tylko ocknęła się została zabrana do męża do szpitala przez sąsiada, chrześcijanina. Przyjaciel Daniela, Ede Samuel (z którym długo rozmawiałem) był z nią i w gruncie rzeczy potwierdził wszystko, co się działo przez następne trzy dni.

Gdy przybyli do szpitala St. Chrels, żona Daniela wybuchnęła płaczem, błagając go, aby nie umierał, nie zostawiał jej. Lekarz przyznał, że nic nie jest w stanie uratować życia Daniela (pamiętajmy, że jest to szpital znajdujący się w kraju Trzeciego Świata), więc Daniel zażądał, aby go przewieziono ambulansem do szpitala Umezuruike, 80 km dalej i to właśnie w drodze do Umezuruike zmarł.

Daniel leżał z tyłu karetki a jego żona siedziała z przodu na siedzeniu dla pasażera. Zaczął czuć, że nie przeżyje, więc przywołał żonę, aby do niego podeszła. Zaczął się z nią żegnać i przekazywać jej polecenia dotyczące pewnych osobistych i kościelnych dokumentów napominać ją, aby dbała o synów i kościół. Zaczęła szlochać i we łzach ganić go za takie negatywne wypowiedzi. Był mężem Bożym i powinien mieć wiarę, a nie mówić o umieraniu!

Gdy to mówił, Daniel zobaczył dwóch dużych aniołów (byli tak ogromni, że zastanawiał się później jak się zmieścili wewnątrz ambulansu – jeden był tak duży jak ambulans), całkowicie w bieli (nawet źrenice ich oczu). Daniel usiłował coś do nich powiedzieć, lecz jeden z nich położył palec na usta, żeby milczał. Aniołowie stanęli z obu jego boków i Daniel zdał sobie sprawę z tego, że teraz było dwóch Danielów. Aniołowie unosili pod ramiona jego duchowego człowieka (który był całkowicie zdrowy), podczas gdy jego połamane ciało nadal leżało poniżej. Gdy już opuścili ambulans, Daniel stracił świadomość naturalnego świata.

Gdy karetka z ciałem Daniela dotarła do szpitala w Umezuruike, była późna noc (piątek, 30 listopda) i lekarza Daniela tam nie było. Członek zespołu medycznego zbadał ciało i niestety powiedział Nnece, że niestety jej mąż jest martwy i nic nie da się tutaj zrobić. Nneka nie chciała w to uwierzyć, pojechali więc dalej do Federal Medical Center w Owerri, lecz tutaj również nie znaleźli doktora. Ostatecznie pojechali do kliniki w Eunice, gdzie śmierć Daniela została potwierdzona przez doktora Jossy Anuebunwa. Nie było oddechu, serce nie pracowało, brak tętna i miał rozszerzone i nieruchome źrenice. Lekarz powiedział, że nic nie da się zrobić, a świadectwo zgonu zostało wystawione na 30 listopada 2001 roku o 23:30. Wtedy zawieziono ciało Daniela do domu jego ojca w pobliskiej wiosce i jego biologiczny ojciec wraz z innymi członkami rodziny, złamani widokiem martwego Daniela, bardzo go opłakiwali. Ojciec Daniela nakazał, aby zabrali jego ciało do pobliskiej kostnicy (Ikeduru General Hospital Morutary). Przybyli tutaj w sobotę o pierwszej w nocy. Obecny tam pracownik kostnicy, Darlington Manu, przyjął ciało i rodzina odjechała.

W prymitywnej kostnicy dokąd wniesiono ciało Daniela nie miało żadnych urządzeń chłodniczych, zatem pracownik wstrzyknął balsamujące chemikalia w palce stopy. Następnie przygotował ciało Daniela do pełnego balsamowania, nacinając wewnętrzną część uda po to, aby wstawić tam rurkę, którą mógłby wstrzyknąć więcej balsamujących płynów. Gdy to zrobił, wstrząsnęło nim, i został odrzucony od ciała. Nie zaskoczyło go to, ponieważ przeżywał podobne działania sił już wcześniej i przypisywał je mocom okultystycznym. (Takie rzeczy są szeroko praktykowane w Afryce i bardzo respektowane wśród wszystkich afrykańskich pastorów, których znam. Afrykanie nigdy nie rozumieją sceptycyzmu Amerykanów wobec prawdziwości okultystycznych mocy.) Po drugiej próbie i drugim wstrząsie, który w jakiś sposób sparaliżował jego prawe ramię, doszedł do wniosku, że Daniel musiał być członkiem jakiegoś potężnego tajnego stowarzyszenia. Brał pod uwagę, jednak, że po kilku ofiarach i zaklęciach moce w ciele ustąpią i będzie mógł skończyć pracę. (Oczywiście ten grabarz nie był chrześcijaninem, lecz nawrócił się po zmartwychwstaniu Daniela). Polecił więc asystentowi, aby położył ciało Daniela w tyle kostnicy, gdzie leżało już wiele innych ciał. (Daniel powiedział, że jeszcze przez dwa tygodnie po wskrzeszeniu go z martwych ludzie odczuwali węchem balsamujące chemikalia.)

Około drugiej w nocy, w sobotę, grabarz, który mieszkał bardzo blisko kostnicy, został zaniepokojony pieśniami uwielbienia dochodzącymi z wnętrza kostnicy. Śpiew milkł w chwili, gdy otwierał drzwi do niej. Powtórzyło się to dwukrotnie. W czasie poszukiwania źródła dźwięku zauważył jakieś światło emanujące z twarzy ciała Daniela. To wytrąciło go całkowicie z równowagi. Był tak zaniepokojony tym, co się działo, że w sobotę rano znalazł ojca Daniela, aby mu to powiedzieć i kazać zabrać ciało Daniela z jego kostnicy. Wtedy, w sobotę w nocy, gdy spał, żona Daniela miała sen, w którym zobaczyła twarz swego męża i on pytał ją, dlaczego zostawili jego ciało w tej kostnicy. Stwierdził, że nie jest martwy i że powinna go zabrać do Onitsha tam, gdzie głosi niemiecki ewangelista Reihard Bonnke. Zdecydowała się zrobić to, nawet gdyby jej rodzina myślała, że zwariowała. Daniel był już martwy od ponad 28 godzin, rodzina ostatecznie zgodziła się, lecz nabyto trumnę i ubrania pogrzebowe, w które Daniela miał ubrać grabarz.

Do tej pory nastąpiło całkowite zesztywnienie ciała. Wynajęty został ambulans na niedzielę, 2 grudnia rano i trumna z ciałem Daniela została zabrana do kościoła Grace of God Mission w Onitsha, około półtorej godziny drogi, gdzie tego popołudnia głosił kazanie ewangelista Reinchard Bonnke. Przybyli do kościoła około 13:00.

Ze względu na Reinharda Bonnke, który otrzymywał wiele pogróżek i którego nienawidzą muzułmanie w całej Afryce, teren kościoła ochraniany był przez mnóstwo federalnych, stanowych i lokalnych ochroniarzy. (Wieżowce World Trade Center zostały zniszczone przez muzułmanów kilka tygodni wcześniej). Z tego powodu straż nie dopuściłaby do wpuszczenia trumny na teren kościoła, myśląc, że może tam znajdować się materiał wybuchowy. Żona Daniela głośno błagała ich, otworzyła trumnę, aby pokazać martwego męża. Z powodu jej uporu, aby dostać się do środka, szydzono z niej a nawet doszło do próby jej pobicia. Wywołała takie zamieszanie, że powiadomiony został senior pastor, i na polecenie jego syna, wpuszczono ją do kościoła z ciałem (bez trumny) i umieszczono je w piwnicy. Ciało Daniela leżało tam na dwóch stołach złożonych razem w klasie szkółki niedzielnej.

Niektórzy wierzący zgromadzili się wokół ciała Daniela i modlili się w czasie, gdy Reinhard Bonnke, który niczego nie wiedział o martwym ciele w piwnicy, głosił i modlił się. Ostatecznie zauważono, że ciało drgnęło, a następnie zaczęło nieregularnie oddychać. (do tego czasu R. Bonnke opuścił już siedzibę kościoła całkowicie). Uczestniczący wierzący zaczęli gorliwie się modlić a ponieważ ciało było sztywne i zimne, zaczęli masować jego szyję, ramiona i nogi. Gdy do tych, którzy byli w kaplicy, dotarło słowo o tym, że martwy człowiek na dole wraca do życia, piwnica wkrótce została zablokowana przez tłum. Była niedziela gdzieś między 15:50 a 17:15. Daniel umarł w piątek w nocy około 22:00. W ciągu następnych kilku godzin wracał do świadomości i można było z nim nawiązać kontakt.

Masz wątpliwości, co do tego wydarzenia? Raport ze strony Christ for all Nations głosi: „Oto kilka twardych faktów, których nie można ominąć. Przez dwa dni Daniel nie oddychał a jego serce zatrzymało się. W jego ciało zostały wstrzyknięte chemikalia mające na celu zatrzymanie rozkładu. Gdy ciało był wożone przez wiele godzin, przewracane i zamknięte w ciasnej trumnie pozbawionej powietrza, jego mózg powinien ulec poważnemu uszkodzeniu, lecz Daniel żyje bez jakichkolwiek skutków chorobowych. Powinien mieć poważne uszkodzenia mózgu, czego jednak nie ma.

Nie stało się to w jakimś prywatnym domu, te twierdzenia nie są bezpodstawne. Zdarzenie miało miejsce na publicznym zgromadzeniu, jako widoczna manifestacja powstania człowieka ze śmierci. Z pewnością należy wspomnieć o jego żonie, Nnece. Tylko jej nieuleczalna wiara uniemożliwiła pogrzeb Daniela i ona sprowadziła jego ciało na miejsce, gdzie była przekonana, że Bóg przywróci go do życia. Szanowała Reinharda Bonnke, jako męża Bożego i to w atmosferze wiary, gdzie usługiwał, tan cud był możliwy. Wiara Nneki spowodowała całe to wydarzenie i jej wiara została uhonorowana. Przez kogo? Kto uhonorował jej wiarę? Jeśli nie Bóg, to kto?

Dodałbym do tej obrony jeszcze to, że gdyby ten incydent był żartem, wątpię czy pastor Ekechukwu wymyśliłby historię tego, co wydarzyło się z nim w czasie, gdy był eskortowany do piekła, co opowiem za chwilę. Przesłaniem pastora Daniela teraz jest pokuta kościoła, przygotowanie kościoła do stanięcia przez Jezusem i wielu rzeczywiście pokutowało tego ranka słysząc jego świadectwo. Jeśli cała ta historia jest żartem to jej wynikiem jest prawdziwa świętość. W końcu, służba Reiharda Bonnke z pewnością nie potrzebuje do promocji żartów, skoro jego nigeryjskie kampanie są zawsze odwiedzane przez miliony. Faktycznie on sam stwierdza, że nie miał nic wspólnego z tym cudem, nawet nie wiedział o istnieniu tego martwego ciała w piwnicy kościoła, w którym głosił.

Jakkolwiek zdumiewająca jest historia jego śmieci i zmartwychwstania, to co Daniel przeżył po swej śmierci jest jeszcze bardziej zdumiewające. Jemu mogło wydawać się, że czas między śmiercią a powstaniem z martwych to było tylko piętnaście minut, był martwy przez prawie dwa dni. Po tym, gdy został w ambulansie podniesiony ze swego ciała przez dwóch aniołów, znalazł się wkrótce sam, lecz zaraz potem przyłączył się do niego inny anioł. Daniel stwierdził, że jeśli coś co zobaczył lub przeżył, niepokoiło go, lub gdy miał jakieś pytanie w umyśle to ten anioł natychmiast dawał mu odpowiedź. Ten anioł pierwszy powiedział mu, że pójdzie do raju. Nie trzeba było żadnego okresu czasu, aby dostać się do każdego miejsca, gdzie anioł zabierał go. Jak tylko anioł powiedział, że idą do raju, to już tam byli.

Daniel stał wraz z aniołem i patrzył na tłumy uwielbiających ludzi, którzy byli ubrani w błyskotliwe szaty. Natychmiast pomyślał o tym, że to aniołowie, lecz eskortujący go anioł powiedział mu, że to ludzkie istoty, które „gdy żyły na ziemi, służyły Bogu a ich wiara skupiona była na Chrystusie Jezusie i żyły sprawiedliwie”.

Nikt z nich nie wyglądał ani na młodzieńca, ani w średnim wieku, ani w starszym, nie mieli żadnych charakterystycznych rys rasowych. Wszyscy byli skupieni na jasnym świetle nad nimi i wszyscy oddawali cześć w doskonałym unisonie. Wszyscy unosili ręce do góry równocześnie i równocześnie klękali. Zauważył jednego mężczyznę, który wyglądał w tym tłumie na starszego i pojawiła mu się myśl, że być może jest to pm jest Bogiem, lecz anioł natychmiast poprawił go: było to ojciec Abraham. (Przeczytaj Łuk 16:19-31, historia o tym, jak Jezus opowiada o życiu Abrahama po jego ziemskim życiu.) Daniel pragnął przyłączyć się do uwielbiających ludzi, lecz anioł powiedział mu, że są jeszcze inne rzeczy, które musi jeszcze zobaczyć. Powiedział mu, że następnie pójdą zobaczyć obietnicę Jezusa dla wierzących – mieszkania, które On przygotował dla tych, „których znajdzie sprawiedliwych w tych ostatnich dniach”. Natychmiast się tam znaleźli. Daniel powiedział, że nie ma ziemskiego sposobu na opisanie tego, co zobaczył. Mieszkania nie miały widocznych granic, jakiejś wysokości i szerokości. Nieustannie przesuwały się i każdy pokój również zmieniał się w taki sposób. Były zrobione z czegoś, co było przezroczyste jak szło a podłogi wyglądały jakby były zrobione ze światła. Daniel nie widział tam nikogo, lecz słyszał piękny śpiew. Anioł powiedział mu: „mieszkania są gotowe lecz święci Boży jeszcze nie”.

Następnie zabrał go anioł do piekła i tutaj stanęli w bramie. Gdy anioł podniósł rękę, brama otworzyła się a Daniel mógł natychmiast usłyszeć okropne dźwięki ludzkiego krzyku i płaczu, lecz wszystko w piekle było w całkowitej ciemności. Wtedy zaświeciło jasne światło pochodzące od anioła i Daniel zobaczył wiele grup cierpiących ludzi. Opowiedział mi o kilku specyficznych grupach, które przechodziły przez niekończące się cykle cierpienia, trzymane w niewoli tych samych grzechów, które popełniali na ziemi. Jedną grupą byli ludzie, którzy jedli swoje własne ciało a gdy wymiotowali, to co zwymiotowali natychmiast wracało z powrotem do ich ciała, zamieniało się w ciało, oni zaś zjadali je ponownie. Anioł powiedział Danielowi, że ci ludzi spożywali ludzkie ciało w czasie okultystycznych praktyk. (takie rzeczy zdarzają się w Afryce cały czas.) Inna grupa to ci, którzy w czasie swego życia na ziemi, kradli ziemię innym. Ci bez końca kopali gołymi rekami w kamienistym gruncie.

Gdy słuchałem jak Daniel relacjonował tą scenę, nie byłem w stanie zatrzymać myśli o tym, jak często Bóg deklaruje w Piśmie, że odpłaci każdemu według jego uczynków, jak również obietnicy, że każdy będzie żął dokładnie to, co zasiał. Przypominałem sobie opowiedzianą przez Jezusa historię o Łazarzu i bogaczu. Po śmierci ich rolę dokładnie się odmieniły, bogacz pragnął kropli wody z ręki Łazarza, podobnie jak Łazarz wcześniej pragnął okruszyn ze stołu bogacza.

Pastor Daniel widział również poprzedniego wojskowego dyktatora Nigerii. Widział chrześcijanina, który parał się okultystycznymi praktykami i odpadł od Pana, pastora, który sprzeniewierzył pieniądze jego własnego kościoła i kłamał w tej sprawie. Poprzedni pastor błagał, żeby mógłby zwrócić pieniądze, gdyby Daniel pomógł mu uciec z piekła. Choć różnego rodzaju tortury miały tam miejsce, wszyscy ludzie w piekle wili się w agonii pod niewidzialną mocą, która szarpała nimi wielokrotnie. Wszyscy krzyczeli, zawodzili i zgrzytali zębami. Daniel powiedział mi, że gdyby każdy chrześcijanin mógł zobaczyć to, co on widział, nie byłoby potrzeby głoszenia ewangelii, ponieważ każdy z nich stałby się ewangelią.

Najbardziej zdumiewającą rzecz wydarzyła się następnie. Eskortujący go anioł powiedział: „Jeśli w twoich zapisach stoi, że jesteś powołany tutaj, bez wątpienia będziesz wrzucony do piekła”. Natychmiast zaczął się bronić mówiąc: „Jestem mężem Bożym, służę Mu z całego serca”. Lecz w ręku anioła pojawiła się Biblia a była otwarta na piątym rozdziale ew. Mateusza, gdzie Jezus ostrzegał przed tym, że jeśli ktoś nazywa swego brata głupcem to będzie wystarczająco winny, aby pójść w ogień piekielny. Daniel wiedział, że był winny, ponieważ w złości powiedział te słowa do swojej żony. Anioł przypomniał mu również o tym, że Jezus obiecał, że Bóg nie przebaczy grzechów, jeśli my nie przebaczymy innym (Mat. 6:14-15), ponieważ będziemy zbierać to, co sami zasialiśmy. Tylko ci, którzy są miłosierni otrzymają miłosierdzie (Mat. 5:7). Anioł powiedział Danielowi, że modlitwy, którymi modlił się, gdy umierał w szpitalu nie były skuteczne, ponieważ odmówił przebaczenia swojej żonie, nawet wtedy, gdy ona sama próbowała pojednać się rano po tym fatalnym wypadku.

To objawienie wywołało u Daniela płacz, lecz towarzyszący anioł powiedział mu, żeby nie płakał, ponieważ Bóg zamierza go posłać z powrotem na ziemię na prośbę bogacza (p Łuk 16:27-30). Człowiek powstanie z martwych, aby ostrzec ludzi przed piekłem. Anioł powiedział, że wzbudzenie z martwych Daniela, będzie znakiem i ostatnim ostrzeżeniem dla tego pokolenia.

W końcu pastor Daniel został wprowadzony na szczyt góry, gdzie była wielka dziura pełna ciemności. Eskortujący go anioł przekazał Daniela stojącemu tam mężczyźnie, którego w pierwszej chwili nie poznał, lecz wkrótce zdał sobie sprawę z tego, że był to niemiecki ewangelista Reinhard Bonnke. Anioł powiedział Danielowi, że ten mężczyzna pomoże mu rozpowszechniać ewangelię zbawienia.

Obaj wpadli do tej dziury i to właśnie wtedy Daniel podskoczył na stole, na którym leżał w Grace of God Mission. Był z powrotem w swoim ciele po 42 godzinach stanu śmierci, niemal pełnych dwóch dniach.

Jak można sobie wyobrazić pastor Daniel w swym nauczaniu podkreśla konieczność przebaczenia tym, którzy nas skrzywdzili, aby nikt nie cierpiał tego losu, który on przeżył. Jak ważne jest to, abyśmy byli posłuszni przykazaniu Jezusa dotyczącego przebaczania i kochania siebie nawzajem, jak również pozostałym Jego przykazaniom. Jest już najwyższy czas, aby kościół pokutował i „zachowywał pokój ze wszystkimi ludźmi, oraz świętość, bez której nikt nie ujrzy Pana” (Hebr. 12:14). Nie słuchajcie fałszywych nauczycieli, którzy uczą, że świętość nie jest potrzebna, aby otrzymać wieczne życie. Jezus ostrzegał, że tylko ci, którzy pełnią wole Ojca wejdą do królestwa niebieskiego (Mt 7:21). Nie słuchajcie nauczycieli, którzy mówią, że jeśli raz zostałeś zbawiony to masz gwarancję tego, że zawsze będziesz zbawiony. Jezus ostrzegał Swoich uczniów o takiej możliwości, że nie będą gotowi, gdy przyjdzie i zostaną wrzuceni do piekła (Mat. 24-25).

Jeśli oczekujemy przebaczenia od Boga, my musimy przebaczać innym. To Jezus uroczyście obiecał. Czy jesteś gotowy stanąć przed Jezusem, szczery i niewinny?

David Kirkwood.

Więcej na temat tego wydarzenia TUTAJ:

продвижение

Joty, kreski i Królestwo Niebios

 

Mat. 5:18  Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie.

Ostatnio odwiedzający naszą stronę przysłał mi email, w którym dobrze postawił problem. Wyłożył go w formie trzech pytań:

1.  Czy jesteśmy w nowym niebie i na nowej ziemi?

2.  Jeśli nie to czy prawdą jest, że ani jedna jota i ani jedna kreska nie przeminęła z zakonu?

3.  Czy Stare Przymierze nadal obowiązuje co do każdej joty i kreski? Jeśli nie to dlaczego?

Odpowiadam:

Izaj. 40:8  Trawa usycha, kwiat więdnie, ale słowo Boga naszego trwa na wieki.

Słowo z Izajasza jest oczywiste. Boże Słowo trwa na zawsze. Teraz rozważmy to,  co powiedział Jezus w Mat 5:18

Mat. 5:18 Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie.

Spójrzmy też na ten fragment w świetle podobnego fragmentu z ew. Łukasza:

Łuk 16:17  Lecz łatwiej jest niebu i ziemi przeminąć, niż przepaść jednej kresce z zakonu.

Jezus powiedział, że łatwiej jest niebu i ziemi zejść ze sceny niż przepaść jednej kresce z Zakonu. Rozważmy jeszcze jedno zdanie z ew. Łukasza:

Łuk 21:33  Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą.

Wnioskuję, że Słowo Boże nigdy nie przeminie ani nie upadnie. Wróćmy więc teraz do fragmentu z Mat 5:18 wraz z jego kontekstem.

5:17 Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić.
5:18 Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie.
5:19 Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie Niebios; a ktokolwiek by czynił i nauczał, ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios.
5:20 Albowiem powiadam wam: Jeśli sprawiedliwość wasza nie będzie obfitsza niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa Niebios.

Ten fragment jest literalnym wstępem do następującego po nim Kazania na Górze. Przeanalizujmy go zdanie po zdaniu. Jezus otwiera swoje nauczanie następującym stwierdzeniem:

Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków;

Nauczanie Jezusa zdumiewało ludzi:
„…zdumiewały się tłumy nad nauką jego. Albowiem uczył je jako moc mający, a nie  jak ich uczeni w Piśmie” (Mk 1:22, Mat. 7:29; Łuk 4:36).

Ponieważ Jego nauczanie było inne być może powstało pytanie czy On przeszedł obalić zakon i proroków, o co Żydzi oskarżyli Szczepana (p. Dz. 6:11). Jezus odpowiedział na to niewypowiedziane pytanie w drugiej części tego zdania:

Nie przyszedłem rozwiązać lecz wypełnić.

Szczególną uwagę zwracam na te wersety, które mówią co Jezus przyszedł zrobić. Nie przyszedł, aby zniszczyć zakon, lecz aby go wypełnić. Następne Jego słowa wynikają z tego.

Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie.

Niebo i ziemia nie przeminą dopóki Jezus nie osiągnie Swego celu.

Czy Jezus osiągnął Swój cel? Tak, zrobił to.

Jan 17:4  Ja cię uwielbiłem na ziemi; dokonałem dzieła, które mi zleciłeś, abym je wykonał;

Rzym. 10:4  Albowiem końcem zakonu jest Chrystus, aby był usprawiedliwiony każdy, kto wierzy.

Następnie przechodzi do wniosku:
Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie Niebios; a ktokolwiek by czynił i nauczał, ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios.

Ponieważ stwierdził, że Jego celem jest wypełnić Zakon, to powiedział, że każdy kto naucza ludzi łamać przykazania i tak naucza jest najmniejszy w Królestwie Bożym, a każdy kto zachowuje te przykazania i naucza innych je zachowywać jest wielki w królestwie. Jeśli jednym z celów Jego przyjścia na tą planetę było wypełnienie Zakonu to z pewnością wynika z tego, że powinniśmy być mu posłuszni. Z tego stwierdzenia wypływa następne zdanie:

Albowiem powiadam wam: Jeśli sprawiedliwość wasza nie będzie obfitsza niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa Niebios.

Faryzeusze byli winni łamania przykazań i nauczania innych, aby je również łamali:

Mar.
7:7 Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi.
7:8 Przykazania Boże zaniedbujecie, a ludzkiej nauki się trzymacie.
7:9 I mówił im: Chytrze uchylacie przykazanie Boże, aby naukę swoją zachować.
7:10 Albowiem Mojżesz rzekł: Czcij ojca swego i matkę swoją; oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie.
7:11 Wy zaś mówicie: Jeśliby człowiek rzekł ojcu albo matce: Korban, to znaczy: To, co się tobie ode mnie jako pomoc należy, jest darem na ofiarę,
7:12 już nie pozwalacie mu nic więcej uczynić dla ojca czy matki;
7:13 tak unieważniacie słowo Boże przez swoją naukę, którą przekazujecie dalej; i wiele tym podobnych rzeczy czynicie.
W tym fragmencie, który teraz przytoczę Jezus odziera żydowską tradycję, która narosła wokół Zakonu i mówi tam, co on rzeczywiście znaczy. Jest to cała seria nauczania, które zaczyna się słowami:

Słyszeliście, że powiedziano wam, ….. lecz Ja wam powiadam,

(Mat 5:21-22)
Ta formuła jest w identyczny sposób użyta sześć razy w tym fragmencie. Zakon stał się Zakonem królestwa.

Mat 5:19   Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie Niebios; a ktokolwiek by czynił i nauczał, ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios.

Części zakonu, które zostały odnowione w Nowym Przymierzu i jesteśmy zobowiązani do przestrzegania ich. Na przykład, jako nowotestamentowi wierzący nadal nie zabijamy, nie kradniemy, nie popełniamy cudzołóstwa, nie pożądamy itd.
Czy więc jesteśmy w nowym niebie i na nowej ziemi? Nie, z przyczyn, które nakreśliłem w moim ostatnim artykule pt. „Letter to Full Preterist”*
(Preterist – teolog wierzący, że proroctwa Apokalipsy już zostały wypełnione)

Jeśli nie to czy naprawdę ani jedna jota, ani kreska nie przeminęły z zakonu? Tak, Boże Słowo trwa wiecznie. Nic z Bożego Słowa nie przemienia ani nie zawiedzie.

Czy Stare Przymierze nadal obowiązuje w co do każdej joty i kreski? Jeśli nie to dlaczego?

Nie, ponieważ Jezus skończył dzieło, do którego wykonania przyszedł.

 продвижение

Jak wypędzać demony

Brown Tom

Wielu współczesnych psychologów stara się wytłumaczyć te fragmenty Pisma mówiąc, że ludzie w czasach Jezusa#

Mar. 1:21-27

… i zaraz w sabat wstąpił do synagogi,  i nauczał. I zdumiewali się nad nauką jego, gdyż nauczał ich jako moc mający, a nie jak uczeni w Piśmie. A był w ich synagodze człowiek, opętany przez ducha nieczystego, który krzyczał,  mówiąc: Cóż mamy z tobą, Jezusie Nazareński? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kim Ty jesteś, święty Boży. A Jezus zgromił go, mówiąc: Zamilknij i wyjdź z niego. A duch nieczysty, szarpnąwszy nim i zawoławszy głosem wielkim, wyszedł z niego. I zdumiewali się wszyscy, tak iż pytali się nawzajem: Co to jest? Nowa nauka głoszona z mocą! Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są mu posłuszne.

Wielu współczesnych psychologów stara się wytłumaczyć te fragmenty Pisma mówiąc, że ludzie w czasach Jezusa niczego nie wiedzieli o chorobach umysłowych, zatem oskarżali demony o psychiczne choroby ludzi. Niemniej, to nie było tak, że tylko ludzie wierzyli w opętanie demoniczne, lecz również Jezus wierzył w realność demonicznej opresji i wypędzał demony z ludzi, a ci byli uzdrawiani. Innymi słowy: gdyby demony nie były rzeczywiste to w jaki sposób Jezus mógł osiągać dobre wyniki?

Ja mam również dobre wyniki, gdy wypędzam demony. Na przykład, kilka lat temu odebrałem w nocy telefon. Młody człowiek wystraszony i skonsternowany prosił:

– Coś się stało z moją żoną. Straciła rozum, nie wiemy co robić i teściowa powiedziała, żeby zadzwonić do ciebie.

W tle dało się słyszeć jak ta żona warczy i wrzeszczy. Obiecałem, że natychmiast przyjadę do nich. Gdy przyjechałem mężczyzna otworzył drzwi i mogłem dostrzec żonę na górze kanapy kulącą się, i warczącą, była całkowicie psychotyczna.

Spojrzałem na męża i powiedziałem:

– Nie sądzę, żebyś kiedykolwiek wcześniej widział moc Bożą, lecz dziś zobaczysz jak moc Boża uwalnia twoją żonę od demonów.

Podszedłem do niej i położyłem rękę na niej i przemówiłem surowo do tych duchów. Nakazałem im, aby odeszły. W ciągu kilku minut kobieta wyszła z psychozy. Spojrzała na męża i zapytała:

– Co się dzieje?

Nie była świadoma całego wydarzenia, a jednak całkowicie wróciła do siebie. Mąż, gdy zobaczył żonę uwolnioną od duchów, zaczął płakać i natychmiast oddał swoje życie Panu.

Gdyby demony nie były realne to w jaki sposób ta kobieta jak i niezliczone ilości ludzi mogłyby otrzymać pomoc przez wypędzanie demonów? Fakt, że demony są realne i egzorcyzm jest realny.

Służba uwalniania

Służba uwalniania musi być wykonywana zgodnie z Pismem. Rany zadane przez tak zwanych usługujących uwolnieniem są wynikiem ich odejścia od Biblii i stosowania poza biblijnych, czy nawet gorzej niebiblijnych, praktyk. Pismo przekazuje kilka ważnych faktów na temat służby uwalniania Jezusa.

Przed wszystkim Jezusa podkreślał nauczanie i głoszenie na temat wypędzania demonów. W powyższym fragmencie, przyczyną wejścia Jezusa do synagogi było nauczanie. Biblia mówi, że ludzie byli zdumieni Jego nauczaniem. Dziś, jestem zdumiony brakiem nauczania wśród usługujących uwalnianiem.

Niektórzy sądzą, że są powołani do specjalizacji w dziedzinie uwalniania. Egzorcyzm nie powinien być niczyją specjalnością. Każdy usługujący powinien specjalizować się w nauczaniu ludzi Słowa Bożego, a gdy pojawi się taka potrzeba, wtedy może wypędzać demony.

Nie chodź do nikogo, kto akcentuje uwalnianie, aby zostać uwolnionym od demonów. Zdaje się, że ci ludzie mają obrotowe drzwi z napisem: „zabierz ze sobą papierową torebkę i przygotuj się na to, że zwymiotujesz swoje demony”.

Nie zrozum mnie źle, widziałem ludzi wymiotujących po swoim uwolnieniu, lecz nie szukaj tego.

Ludzie pytają:

– Dlaczego ludzie wymiotują i kaszlą, gdy demony wychodzą?

Wiesz, jest biblijny precedens na fizyczne manifestacje. Biblia mówi: „Zły duch szarpnął nim gwałtownie i wyszedł z piskiem” (w BT „z wielkim krzykiem”). Jest to normalne, że jakieś fizyczne manifestacje pojawiają się, gdy duchy wychodzą, a szczególnie fizyczne manifestacje przez usta. Zwróć uwagę na to, że ten duch wyszedł wraz z piskiem.

Tak się dokładnie stało, gdy Filip wypędzał demony i „duchy nieczyste wychodziły z piskiem z wielu” (wer. ang. Dz. 8:7). Pisk jest to wysoki piskliwy krzyk. Wydaje się, że wyjściem dla złego ducha są usta. Przede wszystkim, to zazwyczaj nasze usta stają się otwartymi drzwiami dla demonów, jest zatem powód, aby usta były również wyjściem. Kaszel i wymioty są manifestacjami ust.

Gdy byłem młody, pracowałem w lokalnej restauracji, gdy jedna z pracujących ze mną dziewcząt zwierzyła mi się.

Powiedziała:

– Tom, wiem, że pomyślisz, że jestem szalony, lecz czuję, że mam w środku demona. Niemal co noc, gdy idę do łóżka ten duch zaczyna mnie straszyć.

Ta dziewczyna nie była charyzmatyczką, nawet nie była chrześcijanką w tym czasie. Po prostu wierzyła, że złe duchy są realne. Powiedziałem jej, że wierzę jej i że mógłbym spróbować jej pomóc. Skończyliśmy rozmowę i pracowaliśmy dalej. Po zamknięciu restauracji zaczęliśmy sprzątanie i Pan powiedział do mnie:

– Tom, jeśli przemówisz do tego ducha teraz, demon wyjdzie.

Podszedłem do dziewczyny w chwili, gdy odkurzała dywan i powiedziałem do niej:

– Pan mi powiedział, abym przemówił do tego ducha, aby poszedł i on pójdzie.

Wyłączyła odkurzacz i powiedziała:

– To powiedz mu, żeby poszedł

Wskazałem palcem na nią – była około 3 metrów dalej – i powiedziałem do ducha:

– W mieniu Jezusa, mówię ci duchu zły, abyś z niej wyszedł!

W momencie, gdy to powiedziałem ona stęknęła „Uh!” Spojrzała na mnie i krzyknęła:

– Coś mi wyszło przez usta. Co to było?

– T0 był ten demon. Poszedł!

Pozwólcie, że powtórzę: ta dziewczyna nie widziała niczego o charyzmatycznym ruchu. Ona nawet nie widziała ludzi uwalnianych spod mocy złych duchów, nie miała za sobą żadnych doświadczeń, które mogłyby spowodować, żeby myślała, że demon może wyjść przez jej usta, lecz tak się stało. Ten przypadek jest podobny do biblijnych przykładów piszczenia.

Nie rozmawiaj z demonami

Drugim faktem dotyczącym służby Jezusa i demonów jest to: Pan nigdy nie prowadził konwersacji z demonami. Mówił:

„Zamilknij i wyjdź z niego”.

Prawdą jest, że w jednym przypadku Jezusa zapytał demona o jego imię, lecz stało się tak dlatego, że demon odmówił wyjścia. Przypuśćmy, że zapytasz demona o jego imię, jeśli ten nie chce wyjść, lecz nie jest to mądre, aby z nimi rozmawiać. Zazwyczaj, Jezus zamykał demonom usta i taki jest normalny sposób uwalniania.

Usłyszałem kogoś walącego do moich drzwi. Gdy otworzyłem, jeden z członków mojego zespołu wpadł do środka :

– Tom, musisz przyjść, szybko!  Jest tam opętany przez demona człowiek. Potrzebujmy twojej pomocy, aby go wypędzić! – poszedłem z nim.

Gdy przybyliśmy znajdowało się tam czterech mężczyzn, którzy usiłowali egzorcyzmować demony z tego człowieka. Każdy krzyczał coś innego: „Jak masz na imię?”; „Opowiedz nam o duchowej rzeczywistości”; „Skąd przybyłeś?”; „opowiedz o roli demonów w Meksyku”. Wszyscy byli bardziej zainteresowani pogadaniem z demonami niż wypędzeniem ich.

Ludzie starli się złapać mężczyznę i przytrzymać go, lecz opętany po prostu rozrzucał ich po pokoju. Jeden z nich powiedział mi:

– Tom, ten demon nie chce wyjść. Siedzimy w tym już kilka godzin. Dlaczego nie spróbujesz, może ty go wypędzisz.

Wszedłem między nich, wyciągnąłem prawą rękę i dotknąłem jego ramienia.

Patrząc mu w oczy powiedziałem:

– Nie rozmawiam z demonami, lecz z tobą, proszę pana. Podejdź tutaj do kanapy i usiądź ze mną.

I on to zrobił.

– Jak długo to tak trwa?

– Od wielu lat, słyszałem jak te demony mówią do mnie i przeze mnie. Chcę być wolny, lecz nie mogę.

– Możesz – zapewniłem go – i ja wierzę, że będziesz uwolniony dziś.

– Czy potrafisz wypędzić te demony ze mnie?

– Jestem tego pewien, że z Bożą mocą tak.

– Myślę, że ty możesz – powiedział z uśmiechem.

– Wiem, że mogę – położyłem rękę na tym człowieku i powiedziałem spokojnie, lecz zdecydowanie – W imieniu Jezusa, nakazuję wszystkim złym duchom wyjść z niego.

Wymieniłem kilka z nich, które wierzyłem, że są w nim.  Jeszcze nie zdążyłem skończyć, gdy ten mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko:

– Wyszły.

Wszyscy inni obecni również odczuli to, że duchy opuściły go.   Tej nocy lider tej grupy przyszedł do mnie prywatnie i zapytał:  – Tom, co źle robiliśmy? Dlaczego nie mogliśmy wypędzić tych duchów?

–  Nie powinniście prowadzić konwersacji z demonami. – wyjaśniłem mu. – Robiąc tak przedłużacie uwalnianie. Po prostu, weźcie autorytet nad duchami i wygońcie je.  Przyjął to, co powiedziałem.

Wydawaj demonom rozkazy

To prowadzi nas to trzeciej zasady dotyczącej egzorcyzmu jak to widzimy w służbie Jezusa: ON wypędzał demony Swym słowem.

Gdy Jezus wypędził w synagodze demona z owego mężczyzny, ludzie byli zdumieni sposobem w jaki to zrobił. Mówili:  Nawet demonom rozkazuje i są mu posłuszne!

Nie byli zaznajomieni z nikim kto wypędzał demony po prostu słowem. W taki właśnie sposób Jezus uwalniał ludzi spod wypływu demonów. Inny fragment

Pisma mówi:

Mat. 8:16 A gdy nastał wieczór, przywiedli do niego wielu opętanych, a On wypędzał duchy słowem i uzdrawiał wszystkich, którzy się źle mieli,

Jezus wyganiał demony po prostu słowem. Nie używał niczego innego sposobu.

Jestem zdumiony widząc jak wielu chrześcijan polega na różnych metodach wypędzania demonów. Jedną metodą jakiej potrzebujesz są twoje słowa. Twoje słowa mogą wypędzać demony.

A jednak ludzi usiłują odprawiać egzorcyzm, przynoszą wodę święconą, krucyfiks, świece, kadzidło, korale modlitewne, błogosławione Biblie, książeczki modlitewne i cokolwiek innego, co wydaje im się być skuteczne w wypędzaniu demonów, lecz brakuje im jednej rzeczy – wiary.

Posłuchaj, jeśli chcesz być skuteczny w wypędzaniu demonów, weź wszystkie twoje religijne akcesoria, znajdź najbliższy śmietnik i wrzuć tam.

Wtedy będziesz  gotowy do wypędzania demonów.

Tom Brown

P.O. Box 27275 El Paso,

TX 79926 (915) 857-0962

deeo.ru