Category Archives: Toronto

Pochwyć błogosławieństwo.

Czy wiesz o tym, że Ojciec chce cię błogosławić wszelkim dobrym i doskonałym darem? Problem polega na tym, że nie zawsze rozpoznajemy błogosławieństwo, gdy przychodzi. Często jest lekceważone, ponieważ przychodzi w taki sposób, którego się nie spodziewamy i jako coś, czego nie oczekujesz.

W ew. Łuk 19.40-44 czytamy:
I odpowiadając, rzekł: Powiadam wam, że jeśli ci będą milczeć, kamienie krzyczeć będą. A gdy się przybliżył, ujrzawszy miasto, zapłakał nad nim, Mówiąc: Gdybyś i ty poznało w tym to dniu, co służy ku pokojowi. Lecz teraz zakryte to jest przed oczyma twymi. Gdyż przyjdą na ciebie dni, że twoi nieprzyjaciele usypią wał wokół ciebie i otoczą, i ścisną cię zewsząd. I zrównają cię z ziemią i dzieci twoje w murach twoich wytępią, i nie pozostawią z ciebie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego.

Bóg zstąpił, w odpowiedzi na modlitwy, z największym błogosławieństwem, jakie ten naród mógł sobie wyobrazić. Stało się to jednak w taki sposób, jakiego nie oczekiwali, więc nie rozpoznali Jezusa Chrystusa, jako Boży dar dla nich. Nie pochwycili Bożego daru i stracili błogosławieństwo. Wtedy Pan zasmucił się i opuścił ich. Jego nieobecność sprawiła, że wszedł wróg.  Wiemy o tym, że cesarz rzymski Tytus zniszczył Jerozolimę i świątynię w 70 roku n.e. Nie pozostawił kamienia na kamieniu.

Trudna lekcja.
Bardzo ważne jest, abyśmy nauczyli się tego, jak pochwycić błogosławieństwo, które Bóg ma dla nas. Gdyby nagle niespodziewany czek na 1000$ pojawił się w skrzynce pocztowej, to podziękowałbyś Bogu i wykorzystał czek. Lecz zdarza się czasami, że błogosławieństwo przychodzi w mniej oczywistej, nowej postaci. Jeśli nie przyjmujemy Bożego daru, to odrzucamy go. Wtedy Jego przychylność może nas opuścić i wydarzyć się katastrofa, ponieważ, w wyniku odtrącenia Bożego daru, dopuszczamy do działania przeciwnika.
W lecie 1999 roku spotkaliśmy w samolocie rodzinę DeCarol Williamson. Opowiedzieli nam, że mieszkają na farmie, zajmują się hodowlą koni arabskich i zaprosili nas, abyśmy ich odwiedzili i zobaczyli konie. Gdy tam byliśmy wszystkie źrebaki brykały i były bardzo żwawe z wyjątkiem jednego, który znajdował się w zagrodzie sam. Gdy Carol zapytała:
– Dlaczego ten nie jest razem z innymi?
– Ten źrebak ma zdeformowane kolana – wyjaśnił pan DeCarol – trzymamy go więc razem z matką dopóki nie pokryjemy jej ponownie. Wtedy będziemy musieli uśmiercić go.
Miał zaledwie dwa dni, a jego kolana nie były proste lecz wygięte do przodu – brakowało niezbędnej w tym miejscu kości kolanowych. Carol wybuchła pod wewnętrznym przymusem:
– O nie! Czy możemy się niego pomodlić?
Kilkoro z nas zebrało się wokół źrebaka i modliło się, aby Bóg dokonał cudu z jego kolanami.
Dwa tygodnie później odebraliśmy telefon, że Pan uzdrowił źrebaka! Byliśmy tak podekscytowani! Bóg, który dostrzega spadającego wróbla okazał również miłosierdzie dla źrebaka. Pół roku później odwiedziliśmy ich ponownie i „nasz” konik był tam, biegając jak wiatr. Przypadkowo weterynarz, który zdiagnozował stan jego kolan, zatrzymał się przy nas i stwierdził niechętnie:
– To cud, nie ma  żadnego innego wyjaśnienia tego, co zaszło w jego kolanach.

DeCarol wziął nas na bok i powiedział, że Bóg powiedział do niego, że ma dać tego źrebaka mojej żonie! Od dzieciństwa Carol kochała konie. Któregoś wieczora, na samym początku przebudzenia, leżała na podłodze i miała wizję białego konia z rozdętymi nozdrzami, na którym podjeżdżał do niej Jezus.
– Jedź – powiedział do niej.
– Nie umiem – odpowiedziała – nie wiem jak się jeździ. Za bardzo się boję.
W tej wizji Pan wziął ją za rękę, wciągnął ją na konia za Siebie i oboje popędzili jak wiatr. Była przekonana, że ta wizja oznaczała, że gdy pójdzie do nieba, to Pan da jej konia takiego jak Jego koń z Biblii i będzie umiała na nim jeździć.
Gdy DeCarol dał jej tego konia, byliśmy początkowo bardzo  podnieceni, lecz zaraz zaczęliśmy przeliczać koszty. Co zrobimy z koniem, wartym 45.000$? Poza tym, zupełnie nic nie wiedzieliśmy o koniach, a nie chcieliśmy robić sobie kłopotu. Po prostu nie mogliśmy wziąć tego rodzaju, ekstrawaganckiego błogosławieństwa Pańskiego. Nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić, ani jak zareagować.  Po zastanowieniu zdecydowaliśmy, że nie możemy go przyjąć, więc DeCarol będzie go trzymał dla Carol. Mieli go trenować, opiekować się nim i pracować z nim, lecz pół roku później nad farmą Williamsów przeszła straszliwa burza. Gdy usiłowali wprowadzić roczniaki do stajni, konie były bardzo spłoszone. Popędziły i koń Carol wpadł na płot, złamał obie przednie nogi i musiał zostać uśpiony.
Gdy usłyszeliśmy tą wiadomość, wołaliśmy:
– Boże, dlaczego?
Przeciwnik wykorzystał właśnie to, czym nas Bóg pobłogosławił, aby odebrać życie źrebakowi. Gdy przynieśliśmy to Panu w modlitwie, pokazał nam, że nie przyjęliśmy daru, który Bóg nam dał. Nie ufaliśmy Mu wystarczająco, aby ten dar pochwycić.
Ostatnio, dwa i pół roku później, znów byliśmy u Williamsów. I znów DeCarol  miał przekonanie, że Pan chce, aby dał Carol innego konia. Popatrzyliśmy na siebie z Carol i powiedzieliśmy:
– Tym razem weźmiemy ten dar. Panie, bez względu na to, co to jest, bierzemy ten dar bez pytań.
Wtedy DeCarol wyjaśnił, że choć źrebak jest szary, w ciągu pięciu, sześciu lat jego maść zmieni się na białą. Wtedy Carol przypomniała sobie wizję z białym koniem, którą miała w ’94 roku. Myślała, że to miał być biały koń Pana, lecz wtedy Pan pokazywał jej wizję daru, który miał jej przekazać. Bóg jest Bogiem drugiej szansy. Jest Bogiem odnowienia i tym razem pochwyciliśmy dar, którym nas Pan obdarował.

Dar przebudzenia.
Błogosławieństwo przebudzenia jest jak ten mały konik. Bóg przyszedł do nas z tą dziwną rzeczą, o którą nawet nie prosiliśmy. Powiedział:
– Chcę was błogosławić tym wspaniałym darem.  Jak na dar Pana w postaci źrebaka, tak i tu wielu powiedziało np.: „
– Co z nim zrobimy?
– Tak naprawdę, to nie możemy go przyjąć, prawda?
– Jesteśmy tak zajęci, co zrobimy z darem przebudzenia?
– Kto się o to zatroszczy?
– Naprawdę,  nie mamy czas na to.
– Lepiej było, gdy było tak jak wcześniej.
– Może znajdzie sobie kiedyś jakiś lepsze miejsc.

Ci ludzie nie wzięli daru mając wyraźnie logiczne wyjaśnienia. Może nie podobał im się wygląd, a może zdawali sobie sprawę z tego, że będzie to wymagało bardzo intensywnej pracy? Powiedzieli więc:
– Dzięki Ci Boże. Może to jest dobre dla tych gości w Toronto i jeszcze gdzieś tam, ale ja myślę, że najlepiej będzie jak to tam pozostanie i niech oni się o to troszczą. Ja raczej podziękuję.”  Nie przyjęli Bożego daru i wiele przebudzeń, które Duch Święty rozpoczął, zanikło, gdy przyszedł przeciwnik i wykradł je. To zasmuca serce Ojca, że jego ludzie nie chcą wziąć jednego z największych darów jakiego Pan może udzielić.

Czym Bóg chce cię obdarować? Może ci się wydawać, że inwazja Królestwa Bożego może  być niewygodnym narzuceniem. Wydaje się, że będzie mnóstwo pracy, niewygody i wydatków, lecz z pochwyceniem przebudzenia wiąże się niesamowite błogosławieństwo. Nie chcemy być jak Izrael, który stracił błogosławieństwo Jezusa, ich Mesjasza, dlatego że spodziewali się kogoś innego.
Czy to przebudzenie nie wychodzi naprzeciw twoich oczekiwań? Czy rzeczywiście mówisz:
– Jestem zajęty.

Jeśli tak, to być może, że Bóg ukrywa błogosławieństwo przed twoimi oczami. Tłumy ludzi nie rozpoznały swojej godziny nawiedzenia. Bóg zstąpił w swej cudownej obecności. Uchwyć się Jego obecności i mocy. Posłanie jest proste: Nie strać swojej godziny nawiedzenia.
Podejmij to, co Bóg ma dla ciebie, bo inaczej przyjdzie przeciwnik i ukradnie ci błogosławieństwo.
Pokutowaliśmy z Carol, gdy zdaliśmy sobie sprawę z tego, na co pozwoliliśmy wrogowi i Bóg dał nam następnego źrebaka. Wierzę, że Bóg da również tobie następną szansę. Bóg mówi teraz:
– Mam dla ciebie przebudzenie.

Nie bój się, pochwyć Jego dar.

 раскрутка сайта

Jak pastorzy utrzymują płonący ogień

Nigdy nie zapomnę niedzielnej nocy, nabożeństwa kończącego obchody siódmej rocznicy odnowienia naszego kościoła przez Ducha Świętego. Kaplica była wypełniona, Boża obecność potężna, czas posługi namaszczony. Odwiedził nas John Arnott i modlił się za potrzebujących. Człowiek, który po raz pierwszy doświadczył spotkania z mocą Bożą, leżał opodal mnie odpoczywając na podłodze.
Ktoś inny właśnie został natychmiast uzdrowiony z chronicznego bólu wywołanego źle zrobioną operacją. Ponownie Bóg objawiał swoją moc spragnionym sercom. Spojrzałem w górę i zapytałem:
– Panie, jak to możliwe, że byłeś wierny nieustannie nawiedzając nas przez tyle lat?

Jestem zdumiony prężnością przebudzenia, jakie zaczęło się w Toronto w 1994 roku.
Mam ten przywilej, że jestem pastorem seniorem jednego z kościołów dotkniętych przez Toronto Belssing i często ludzie pytają mnie:
– Czy to będzie trwałe?
Chcą również wiedzieć:
– Co dzieje się teraz?
Możemy szczerze odpowiedzieć, że Bóg nieustannie objawiał Swoją moc, budując nas wśród trwałego przebudzenia.

Nasz kościół wzrasta czterokrotnie, nasz zespół pastorski z dwóch osób do siedmiu. Wielu zostało zbawionych, uzdrowionych, uwolnionych, wielu wprowadzonych do służby czy na misje. Obecnie pracujemy na ulicach, w więzieniu i z samotnymi rodzicami. Nasze długi spadły, wiara wzrosła; a przecież nie zawsze tak było.


Zanim przyszedł 1994 rok.

W styczniu 1994 roku służba była bardzo trudna, w naszym kościele brakowało pieniędzy i ochotników, aby obsłużyć potrzeby niezbyt wielu członków. W jaki sposób mieliśmy kiedykolwiek zdobyć świat wokół nas dla Boga? Byłem w impasie. Wiedziony niewidocznymi obawami, stałem się w imię służby Bogu „gorliwym kontrolerem.”
Moja służba, małżeństwo i osobista społeczność z Bogiem cierpiały z powodu wewnętrznych, nie wyleczonych ran. Poddałem się duszpasterstwu i zobaczyłem jak wiele moich problemów dotyka wszystkich wokół mnie.
Przypadkowo w tym samym miesiącu rozpoczęło się przebudzenie w miejscu obecnie znanym jako Toronto Aircfraft Christian Felloship, odległym zaledwie o 45 minut jazdy samochodem od naszego kościoła. Wkrótce niektórzy z naszych członków zaczęli przekazywać żarliwe relacje ze zgromadzeń tej społeczności. Byłem podejrzliwy, jako „mądry” pasterz ostrzegałem ich przed pogonią za tym błogosławieństwem Ducha Świętego. Znałem niektórych ludzi z tego „lotniczego kościoła,” bo dorastałem w tej okolicy. Czułem się tak jak Natanael, gdy usłyszał, że Jezus pochodzi z Nazaretu: „Czy może cokolwiek dobrego pochodzić stamtąd.?”
Ostatecznie, ponaglany przez żonę, pojechałem na uroczysty obiad dla pastorów w starej kaplicy w maju 1994. Dla duchowego wsparcia zabrałem ze sobą przyjaciela. W czasie spotkania, pewien łagodnie przemawiający baptystyczny pastor, Steve Long, polecił nam, abyśmy usiedli na krzesłach w kręgu. Natychmiast kilka osób położyło na mnie ręce i zaczęło się modlić cicho. Brak hałasu bardzo obrażał mój zielonoświątkowy tradycjonalizm. Nie w taki sposób wyobrażałem sobie przebudzenie, zdecydowałem się jednak przyjąć ich modlitwę z otwartym i pragnącym sercem. W czterdzieści pięć minut później wylądowałem na podłodze. Nic szczególne się nie stało, lecz odczułem głęboki pokój. Nie widziałem o tym, że „złapałem Boży ogień,” który później przekazywałem wielu, o których się modliłem.

Tego wieczoru Duch Święty niespodziewanie „spadł” na dwunastu z nas, gdy usiłowaliśmy zaplanować piknik dla naszego kościoła. Następnie w Pięćdziesiątnicową niedzielę przedostał się do grupy dziecięcej. W końcu wdarł się do nas, w niezapomnianą niedzielę, gdy Duch Święty działał nieprzerwanie przez trzy godziny. Ludzie płacząc, śmiejąc się, w szoku, padali, otrzymywali wizje i dar języków. Wszyscy obecni wiedzieli,  że to Bóg udzielił nam łaski nie często spotykanego, potężnego nawiedzenia.  Teraz to ja byłem oskarżany o to, że należę do ludzi goniących za błogosławieństwem, lecz już nie obchodziły mnie ludzkie opinie, chciałem odebrać wszystko, co Bóg dla mnie ma przygotowane. Co tygodniowe odwiedziny obiadów dla pastorów w Toronto, stały się dla mnie bardzo żywotną potrzebą.

Trwałe owoce
W lecie 1994 roku zdominowało mnie pytanie o to, jak dług to może trwać? Jako Zielonoświątkowiec słyszałem tak wiele historii o przebudzeniach, które przychodziły i odchodziły i zastanawiałem się, czy to będzie inne.
Wtedy, Pan przemówił do mnie bezpośrednio w czasie modlitwy, że tym razem zamierza zrobić coś więcej, niż tylko dać krótki okres odświeżenia. Gdy czytałem Pismo, Duch Święty pokazał mi, że celem tego przebudzenia jest przełamanie wielopokoleniowych więzów i wniesienie trwałej zmiany.
Zdecydowałem wtedy, że zrobię wszystko, co mogę, aby zatrzymać Jego obecność.

Pod koniec roku prowadziliśmy pierwszy tydzień spotkań. Pomimo regularnych dziur w budżecie, w jakiś sposób wyskrobaliśmy potrzebne kilkaset dolarów. Spotkania przyciągnęły wielu ludzi, w tym również innych pastorów. Obecność Boża była tak potężna, że do dziś opowiadamy o tym. Nasi ludzie pragnęli więcej, wiec dodatkowo do niedzielnych nabożeństw i codziennych wieczornych spotkań dodaliśmy jeszcze piątkowe zgromadzenia odnowy.
Ludzie zaczęli się zjeżdżać z całej okolicy, przez następne dwa lata Bóg regularnie objawiał się w czasie naszych zgromadzeń, ilość zbieranych darów wzrosła ogromnie. Mój przyjaciel został uzdrowiony z wrzodów.
Małżeństwo misjonarzy zostało uzdrowione i mogło powrócić do swojego kraju. Pewna kobieta związana praktykami New Age padła na podłogę pod mocą Bożą i wstała jako osoba wierząca w Jezusa. Pewien człowiek przez lata leczony w psychiatrycznych ośrodkach narodził się na nowo i został uwolniony od myśli samobójczych. Kobieta, która była po próbie samobójstwa, została zbawiona, napełniona Duchem Świętym i uzdrowiona psychicznie (ci wszyscy ludzie do dziś służą Bogu). Nasi stali zborownicy zostali bardziej ukierunkowani na zewnątrz – zaczęliśmy wysyłać ludzi na misje. Zostaliśmy uzdolnieni do wnoszenia odnowienia w różnych miejscach, nawet na misjach w Chinach. Bóg powołał nas do usługiwania innym pastorom i w różnych kościołach. Wstawiennictwo zakorzenione w tak wielu sercach zaczęło owocować przebudzeniem modlitwy, pojawiło się również wśród nas coś, co nazywam „ dziecięcym proroctwem.” Musieliśmy się uczyć po drodze w jaki sposób prowadzić ludzi i równocześnie nie gasić Ducha.
W tym czasie, gdy zmagaliśmy się z tym jak interpretować to, co Bóg do nas mówi, oraz jak trzymać się blisko tego, co Bóg robi, konferencje prowadzone przez społeczność w Toronto były dla nas wielką pomocą. Dzięki nim zapoznaliśmy się z całkowicie nowym zespołem wypróbowanych i godnych zaufania sług Bożych, którzy byli dla nas przewodnikami.  Gdyby nie odwaga, pasja i pokora przywództwa społeczności Toronto, wątpię czy bylibyśmy w stanie przetrwać pierwsze kilka lat nawiedzenia Ducha Świętego.

Gdy nawiedzenia stają się zwyczajem
Pomimo, że zrezygnowaliśmy z piątkowych zgromadzeń, ciągle z determinacją staraliśmy się o to, aby Boże nawiedzenia stały się normalnym zwyczajem. Zaczęliśmy prowadzić weekendowe warsztaty emocjonalnego uzdrowienia i uwolnienia, które trwają do dziś.  Nie chcieliśmy stać się duchowym stawem, lecz rzeką, więc przyjęliśmy nastawienie na chodzenie w miłości Bożej i przekazywaniu jej dalej. Zdecydowaliśmy, że podejmiemy wszelkie wysiłki, aby błogosławić inne kościoły i służby, przekazując im namaszczenie, którego Pan nam darmo udzielił.
Oddaliśmy się również sprawie modlitwy. Mamy poranne modlitwy, wieczorne spotkania wstawiennicze, modlitwy przed i w trakcie nabożeństw. Dwukrotnie zostaliśmy poprowadzeni do czterdziestodniowego okresu zbiorowego post i modlitwy. W obu przypadkach doświadczyliśmy cudownych uzdrowień w tym uzdrowienia z bardzo zaawansowanego raka.
Wierzę, że ta sama przyczyna, która sprowadziła tutaj Ducha Świętego zatrzyma Go z nami – pragnienie i pokora. Przez lata byłem zdecydowany wprowadzić do mojego kościoła przebudzenie własnymi wysiłkami w modlitwie, lecz modlitwa i post muszą nas prowadzić w dół ścieżki pragnienia i pokory.

Dopiero wtedy, gdy Bóg złamał mnie i upokorzył, zaryzykowałem wizytę w miejscu, gdzie Bóg już wcześniej rozpalił ogień.
Natychmiast otrzymałem osobiste przebudzenia i przeniosłem go do naszego kościoła. teraz widzę, że to pragnienie i pokora, powodują „łatwopalność” naszej duszy, gdy zbliża się do ognia Boże. Modlę się o to, aby nasze pragnienie przyćmił wszystkie inne pragnienia oraz żebyśmy pozostali na tyle pokorni, aby pójść na każde miejsce i zrobić wszystko, aby Go doświadczyć!

комплексное продвижение сайта интернет

Moc wytrwałości.

Mój mąż, Bill, bardzo lubi głosić na temat mocy wytrwałości. Bierzemy udział w tym poruszeniu Ducha, częściowo dzięki uporowi Billa, on po prostu utknął w jednym miejscu służby na osiemnaście lat. Na samym początku pracy przeczytaliśmy, że w naszej dawnej denominacji pastorzy utrzymują się na swoich stanowiskach średnio około osiemnaście miesięcy. Wiedzieliśmy zatem, że jeśli się przeprowadzimy, to bez względu na to, co nas tam spotka, będzie to tylko powtórzeniem w nowym miejscu działania „tych samych ludzi o innych twarzach.”
Do 1993 roku byłam całkowicie zniechęcona. Wyzwania przygniotły mnie. Tak często zastanawiałam się, czy aby nie jesteśmy w niewłaściwym miejscu. Czy Bóg chciał od nas, abyśmy poszli za ciosem wiary? Może mieliśmy głosić do innych ludzi i serc? Może inna ziemia byłaby bardziej miękka i podatna na przyjmowanie? To, co odkryliśmy w 1994 po naszej pierwszej wizycie w Toronto, to fakt, że Bóg przygotował dla nas błogosławieństwo na całe życie. Trwa to już tutaj od ponad siedmiu lat.  Bill lubi fragment Pisma z 2 Król. 13, gdzie czytamy o tym, jak król Izraela ostatni raz odwiedza umierającego Elizeusza.
– Ojcze, ojcze – woła król – rydwanie Izraela i jego konnico.
Innymi słowy: co się z nami stanie?
Elizeusz kazał mu otworzyć okno i wystrzelić z łuku strzałę. Gdy Elizeszu trzymał swoje ręce na rękach króla, razem wystrzelili strzałę. Elizeusz ogłosił:
– Strzała zwycięstwa od Pana.
Wtedy nakazał królowi zrobić coś dziwnego.
– Zabierz strzały i uderzaj nimi o ziemię.
Król bojaźliwie uderzył o ziemię trzy razy i przestał.
– Dlaczego przestałeś? Gdybyś tylko uderzył sześć lub siedem razy, doszczętnie pobiłbyś wroga. Lecz skoro tak, uderzysz go tylko trzy razy.
Jakie działanie powoduje, że odnosimy nad przeciwnikiem chwilowe zwycięstwo, lub zadajemy mu zupełną klęskę? Tym działaniem jest wytrwałe wykonywanie tego, co nakazał Bóg, bez względu na to, jak dziwnym się to wydaje.
Przez siedem lat obserwuję kościół w Toronto goszczący obecność Ducha Świętego. Choć niektórzy w 1994 roku głosili, że to, co oni dają, nie ma wielkiego znaczenia i nie będzie się liczyło w ogóle, Toronto podjęło udzielony mu dar i nieustannie „uderzało w ziemię.” Dziś, osiem lat później, ciągle goszczą całonocne spotkania przebudzeniowe i konferencje, w których biorą udział tysiące ludzi. Oglądali nawrócenie około 40.000 grzeszników i niezliczoną ilość cudownych uzdrowień. Ponad 100.000 zdesperowanych pastorów otrzymało odnowienie ku pasji pierwszej miłości dla Jezusa i przenieśli błogosławieństwo do domu, do odległych państw.  Co by się stało, gdyby zrezygnowali po sześciu miesiącach i powiedzieli sobie:
– W porządku, zdaje się, że to wszystko, co Bóg dla nas ma.

Ja sama wraz z całym moim kościołem nie otrzymałabym błogosławieństwa. Z pewnością nie byłoby owoców na naszym krzewie winnym i wątpię, czy byłabym jeszcze dziś w służbie dla Pana.  Ten numer poświęcony jest tematowi: „Bądź wśród nas stale, Duchu Święty” (Keep Coming, Holy Spirit) – dotyczy wytrwałości. John Arnott w artykule „Uchwycenie błogosławieństwa” dzieli się swoimi uwagami na temat tego, co jest potrzebne, aby doświadczyć pełni tego, co Bóg ma dla nas. Randy Clark przedstawia raport o światowym „Stanie rzeki” zaczynając od 1994 roku. Terry Bone, pastor lokalnego kościoła, opisuje w jaki sposób Ojcowskie błogosławieństwo utrzymuje w stanie przebudzenia ich kościół. Znajdziecie tu również fragment mojej ksiązki „Keep Coming, Holy Spirit: Living in the Center of Revival” który mówi o tym, co to znaczy trzymać się najważniejszego daru, jakim obdarza Pan w czasie przebudzenia.

Być może będziecie również zachęceni do trwania.  Trwajmy w Rzece,

Melinda.

 deeo

Uścisk Niebiańskiego Ojca

Przez wiele lat zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak. Przez wiele lat zanim poznałem Jezusa jako Zbawiciela, za każdym razem, gdy słyszałem muzykę wojskowej parady, oczy napełniały mi się łzami i delikatne, cudowne spazmy miażdżyły mi żołądek. Działo się to w niezwykłych momentach, podczas szkolnych zawodów piłkarskich, czy oglądania telewizyjnych relacji ze świątecznych parad. Gdy te spazmy zalewały mnie, traciłem  zdolność mowy. W tajemnicy walczyłem z pragnieniem popadnięcia w niekontrolowane szlochy radości.
Przez pięćdziesiąt lat zastanawiałem się, co jest z moją psychiką, co zmusza mnie do takiej reakcji na dźwięki trąb i bębnów w tak nieortodoksyjny sposób?
Odpowiedz przyszła trzeciego dnia mojej pierwszej wizyty w Toronto. Byłem na tyłach sali  spotkań TACF przyglądając się „zgubionym i odnalezionym.” Niemal już porzuciłem nadzieję na dotknięcie, zastanawiając się dlaczego nic nie odczuwałem, podczas gdy inni wydawali się być tak potężnie wzruszeni. Moja poprzednia kariera w handlu ubraniami sprawiała, że z ciekawością przyglądałem się butom i ubraniom jakie goście nieumyślnie pozostawili. Gdy przeglądałem te ubrania, oddaliłem się znacznie od wszelkich duchowych rozważań. Nagle zostałem zalany wrażeniami mrowienia, które dotykało mego ciała i umysłu. Wtedy pojawiły się te dobrze znane spazmy żołądkowe. Zachwycające „wstrząsy świętości” wypełniały i opuszczały mój brzuch.
Straciłem całą siłę i osunąłem się na podłogę płacząc, zdając sobie sprawę z tego, że dotykał mnie Bóg. Następnie zrobiłem pierwszą „religijną” rzecz, jaka mi przyszła do głowy: zacząłem pokutować. Lecz za każdym razem, gdy wymieniałem jedną z moich wpadek, natychmiast słyszałem wewnętrzny głos mojego Niebieskiego Ojca, chwalący mnie za inne rzeczy, które zrobiłem dobrze. Półtorej godziny później, gdy wstałem z podłogi, byłem zupełnie innym człowiekiem. Teraz rozumiałem, że Ojciec, przez całe moje życie, dawał mi czułe „uściski.” Dziesięciolecia przed tym, zanim zdołałem rozpoznać te manifestacje Jego obecności, On dawał mi „próbki,” abym stał się mile widzianym żołnierzem maszerującym
w takt Jego trąb i bębnów w armii zapoczątkowanej przez Rzekę Bożą.

интернет поисковая оптимизация сайта

Przebudzenie – znak, któremu sprzeciwiać się bedą

Na długo przed tym, gdy przebudzenie wybuchło, podjąłem świadomą decyzję, że będę wysoko cenił całe Ciało Chrystusa. W rzeczywistości podział w Kościele przypomina mi o dwunastu plemionach Izraela. Wszystko było w porządku, gdy należało się do innego plemienia, nosiło się odmienne szaty, czy chodziło pod innym sztandarem, dopóki wszyscy rozumieli to, że są częścią tego samego narodu.

Od chwili, gdy to cudowne wylanie pojawiło się w naszym kościele, teraz to już sześć lat, widziałem te wartość zarówno wypełnianą jak i wyzywaną. Widzieliśmy wchodzących przez drzwi kaplicy ponad dwa miliony ludzi z całego świata, z praktycznie wszystkich sektorów ciała Chrystusa. Uwielbiam słyszeć historie o tym, jak ludzie z różnorodnych gruntów, uczestnicząc w naszych przebudzeniowych zgromadzeniach w Toronto, znaleźli odnowienie w miłości do Pana Jezusa Chrystusa.

Kocham różnorodność i jedność z moimi braćmi i siostrami w Chrystusie i musiałem podjąć jeszcze jedną decyzję: nie iść na kompromis z poruszeniem Ducha Świętego, po to, aby ze wszystkimi być w zgodzie. Nauczyłem się tego, że rzeczywista jedność Ducha nie opiera się na kompromisach z prawdą. Raczej, jedność tworzona przez Boga zdarza się, gdy płyniemy razem w wylaniu Tego, którego posłał. Smuci mnie to, że jestem odrzucany przez braci, którzy nie pozwalają nam służyć Panu Jezusowi Chrystusowi przy pomocy innych metod niż oni to robią. Zamiast tego mówią źle o poruszeniu Ducha Świętego i starają się wpłynąć na każdego na kogo mogą, aby robili to samo.

Jezus, znak któremu sprzeciwiać się będą.

Dlaczego niektórzy członkowie Ciała Chrystusa odrzucają to przebudzenie? Z tych samych powodów, dla których Sam Jezus Chrystus był odrzucony przez tych, których przeszedł zbawić. Była to część Jego przeznaczenia, aby nie tylko jednoczyć, lecz również dzielić.

Któregoś dnia, Symeon, starszy kapłan, który oczekiwał w świątyni na Mesjasza przez wiele lat, spojrzał w twarz maleńkiego dziecka, którego rodzicami byli Maria i Józef z Nazaretu. Przynieśli Go do świątyni, aby dokonać obrzezania. Nagle Duch Święty zstąpił na Symeona i zaczął prorokować: „teraz puszczasz sługę swego w pokoju… ponieważ oczy moje widziały twoje zbawienie… światłość pogan i chwałę ludu twego izraelskiego.”
Mniej więcej w tym czasie, gdy Maria i Józef cieszyli się tym słowem, Symeon powiedział coś takiego:
„Chwileczkę, jest jeszcze coś więcej”, „uważajcie, albowiem dziecię przeznaczone jest, aby przezeń upadło i powstało wielu w Izraelu, i aby był znakiem, któremu się sprzeciwiać będą…” a do Marii prorokował: „także twoją własną duszę przeniknie miecz.”

Chwileczkę, chwileczkę! Dlaczego Bóg miałby posyłać Mesjasza, aby był znakiem, któremu się sprzeciwiać będą? Myślałem, że On chciał zbawić zgubionych ludzi. Bóg chce nie tylko zbawić zgubionych ludzi, lecz także znaleźć oblubienicę dla Syna, oblubienicę, która dzieli Jego wartości, a nasze wartości często bywają objawione tylko wtedy, gdy są wyzywane. Stanowiło to wielkie wyzwanie dla serc faryzeuszy, gdy tłumy szły za Jezusem , a ich wpływy nikły. Dziś jest podobnie w Kościele. Duch Święty przychodzi, aby wyzwać motywacje przywódców religijnych społeczności, ponieważ to zagraża ich wpływom.

Jezus naświetlił ich motywacje serca w swej przypowieści o złych gospodarzach z ew. Mat 21,33-42, który został wynajęty do utrzymywania winnicy, aż do powrotu Pana. Właściciel założył winnicę, ogrodził ją, wykopał miejsce na prasę do wina i postawił wierzę.
Lecz gdy posłał sługi swoje, aby odebrać owoce, wynajęci rolnicy poczuli się zagrożeni i zabili sługi. Ostatecznie, gdy posłał syna swego, złapali go, zbili i powiedzieli do siebie: „zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze.” Wynajęci ludzie zaczęli budować swoje własne królestwa przy pomocy zasobów właściciela. Gdy właściciel zażądał owoców, odrzucili jego prawo własności do jego winnicy. Podobnie jak ci farmerzy, niektórzy współcześni przywódcy czują się zagrożeni przez nowe poruszenie Ducha Świętego. Jest tak dlatego, że Jezus Chrystus podkreśla Swoje prawa własności do zgromadzeń, które cię prowadzą.
Jezus powiedział do swoich uczniów coś takiego: „Nie zrozumcie mnie źle, nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.” Być może czas już nadszedł, abyśmy wszyscy znajdujący się w odnowieniu zadali sobie sami pytanie: „Jak wygląda krzyż?” Bardzo prawdopodobnie wygląda on tak, jak w czasach Jezusa. Twoimi wrogami staną się ci, z twojego własnego domu, a może nawet z twojej denominacji czy grupy. Gdy przebudzenie wniesie jedność wśród tych, którzy kochają krzyż, oddzieli tych, którzy go nie kochają.

Czy było kiedykolwiek takie przebudzenie, któremu nie sprzeciwiała by się większość tych, którzy oddali się poprzedniemu przebudzeniu Bożemu? Ciało Chrystusa staje się niezwykle nietolerancyjne wobec nowych rzeczy. To, co się nie podoba, to nie są nowe doktryny lecz nowe metody. Na przykład Anglikanie nie lubili nowych metod Wesley’a i wypędzili go jako złego. Następnie Metodystom nie podobały się metody Armi Zbawienia Booth’a. Wydaje się, że „rozłamy kościoła” stały się częścią jego historii.

W rzeczywistości pierwszy zapisany rozłam kościoła pojawił się w Księdze Dziejów. Paweł, który głosił przez dwa lata w synagodze w Efezie, napotkał na opór. Wyruszył więc w dół ulicy do szkoły Tyranosa i zaczął tam nową pracę (Dz. 19.9), pozostawiając za sobą innych, którzy stracili to, co Bóg robił.

W Dz. 14 jest inny przypadek. Paweł i Barnaba uzdrowili kalekiego od urodzenia. Ludzie byli tak zdumieni, że zaczęli wołać „bogowie w ludzkiej skórze zstąpili do nas.” Ich entuzjazm z trudnością był powstrzymywany dopóki nie przyszli Żydzi z Ikonium i Antiochii i „zatruli umysły ludzi.” Nagle ten sam tłum, który okrzykiwał Pawła, teraz ukamienował go i pozostawił sądząc, że nie żyje. Najsmutniejsze stwierdzenie to: „następnego dnia opuścili…” Ikonium i Listra straciły swój dzień nawiedzenia, tak jak Żydzi stracili Jezusa, swego Mesjasza.

Co powstrzymuje przebudzenie?

Co hamuje przebudzenie? Czy to jest brak modlitwy o nie, czy też brak jedności braci w społeczności? Nie. Zazwyczaj przebudzenia nie niszczy sprzeciw niewierzących w świecie, lecz samo-sprawiedliwość samego kościoła, który się o nie modlił. Kościół, podobnie jak Żydzi w czasach Jezusa, traci swój dzień nawiedzenia stale na niego oczekując. Nie rozpoznają Go i nie zgadzają się iść za Duchem nawet do tego stopnia, że popadają w nieprzebaczalny grzech, nazywając dzieła Ducha Świętego diabelskimi. Jezus wyraźnie określił grzech nieprzebaczalny mówiąc, że tym, którzy mówią przeciwko Duchowi Świętemu nie zostanie przebaczone, ani w tym, ani w przyszłym wieku, lecz są zagrożeni ogniem piekielnym (Mat 12,31; Mar. 3,29). Wydaje się jednak, że Pan przebaczy niektórym mówiącym przeciwko Duchowi Świętemu, niemniej są zgubne skutki popełniania tego grzechu.

Apostoł Paweł był wypełniony głębokim ubolewaniem dlatego, że takiego grzechu się dopuścił. Często określał siebie jako niegodnego nazywania apostołem, ponieważ prześladował kościół Boży. Pomimo, że Pan udzielił miłosierdzia Pawłowi i mimo wszystko zbawił go, Paweł nie mógł wszystkich skutków tego wczesnego grzechu wyeliminować, pomimo życia oddanego ofiarnej ewangelizacji. Pewnie często się zastanawiał jak wielu ludzi odwiódł od ewangelii (1 Kor 15,9; 1 Tym. 1,13). Jest to grzech, który niesie za sobą wieczne konsekwencje.

Błaganie o łaskę

Wierzę w pokutę z narodowego zgorszenia i widziałem cudowne owoce wynikające z tego rodzaju spotkań. Mówienie złych rzeczy przeciwko rasie czy grupie ludzi jest z pewnością okropnym grzechem, który może mieć długotrwałe konsekwencje nawet w przyszłych pokoleniach. Lecz co się dzieje, gdy denominacja, czy kościół nazywa dzieła Ducha Świętego demonicznymi?

Ostatnio na spotkaniu w Ausralii głosiłem na temat grzechu mówienia przeciwko Duchowi Świętemu. Po spotkaniu przyszedł do mnie pewien człowiek, drżąc. Był dogmatycznie nastawiony na to, że mówienie językami jest demoniczne. Gdy wskazałem na to, że mówienie językami jest biblijne, i że zdecydowane sprzeciwianie się im, jest mówieniem przeciwko Duchowi Świętemu, ten człowiek został przekonany o swym grzechu. Bojaźń Pana spadła na niego i wyszedł, wyznając swój grzech i prosił o przebaczenie.

Czyż nie byłoby to potężne, gdyby ludzie Boży wszędzie zaczęli pokutować ze swych grzechów i grzechów ich przodków, którzy mówili przeciwko Duchowi Świętemu działającemu w poprzednich przebudzeniach? Być może długo oczekiwane żniwo przyszło by, gdybyśmy zaczęli szczerze rozważać w jaki sposób mogliśmy mówić przeciwko dziełom Ducha Świętego. Czy byliśmy odpowiedzialni za odwrócenie kogoś do tego cudownego wylania drogocennego Ducha, czy to przez naszą apatię, czy sprzeciw słowem? Jeśli ciągle wątpisz w prawdziwość tego wylania, zapytaj siebie samego, co, jeśli jest choć 1% szansy na to, że te rzeczy, które tak gwałtownie krytykowałem okażą się być Duchem Świętym?

Wierzę, że nie jest za późno przyjąć Jego miłość i dać się porwać w najbardziej cudownym poruszeniu Ducha Świętego, być może, w całej historii ludzkości.

раскрутка

Przebaczenie, klucz do uzdrowienia.

Czy jest jakiś związek między przebaczeniem, a uzdrowieniem? Wierzę, że tak. Przez wiele lat wraz z żoną, Carol, widzieliśmy tłumy ludzi na całym świecie uzdrawianych, gdy przechodzili przez nierozwiązany ból i uczyli się przebaczać tym, którzy ich zranili. Czasami musieli przebaczać sobie samym za rzeczy, które zrobili w przeszłości nie mogli o nich teraz zapomnieć. Gdy jednak ludzie przebaczają sobie czy innym i wchodzą w łaskę i miłosierdzie Boże, przychodzi do nich potężne emocjonalne uzdrowienie. Gdy modlimy się o emocjonalne uzdrowienie, powszechne jest, że wraz ze wzbudzeniem przebaczenia pojawia się uzdrowienie fizyczne.

Jedno takie uzdrowienie miało miejsce trzy lata temu, gdy usługiwałem w Portland, Oregon. Na spotkanie przyszła kobieta z stanu Waszyngton. Ponad dwadzieścia lat temu, bardzo poważny wypadek na nartach zostawił po sobie poważny ból pleców. Od tego wypadku, oskarżała siebie za brak zdolności i nieuwagę. Medyczna pomoc przyniosła tylko niewielką ulgę. Pomimo tego, że wielokrotnie przyjmowała modlitw, wydawało się, że nic się nie zmienia. Poprowadziliśmy ją przez modlitwę przebaczenia sobie samej za swoje niedbalstwo. Wtedy pomodliliśmy się o stan fizyczny, błogosławiąc jej plecy i nakazując bólowi i uszkodzeniom, aby odeszły w imieniu Jezusa. Ból natychmiast ustąpił, a od tej chwili odczuła uwolnienie i zdolności ruchowe jakimi nie cieszyła się od dwudziestu lat.
Rok później widziałem ją ponownie podczas usługi w Vancouver w Kanadzie. Świadczyła o tym, że jest od roku wolna od bólu, a uszkodzenia spowodowane wypadkiem narciarskim zostały całkowicie uzdrowione.

Pamiętam również byłego zapaśnika, który został uzdrowiony w czasie spotkania w Juarez, w Meksyku. Podczas zawodów zapaśniczych kilka lat wcześniej cisnął nim tak, że wystąpiły poważne problemy z kręgosłupem i miednicą i lata bólu. Niechętnie, dał zapaśnikowi, który go zranił dar, na który nie zasłużył – przebaczenie. Gdy modliliśmy się o niego „Święty Zapaśnik” uderzył go tak mocno, że rzucił nim o podłogę na platformie. Skoczył na nogi wrzeszcząc przez tłumacza, że jest całkowicie wolny od bólu, po raz pierwszy od lat.

Dlaczego przebaczenie sobie i innym uwalnia Bożą moc ku uzdrawianiu w tak dramatyczny sposób? Wierzę, że mamy tu do czynienia walką prawo kontra łaska. Gdy przegrywamy w przebaczeniu, czy tego chcemy, czy nie, faktycznie żądamy sprawiedliwości wymaganej przez zakon. Wierzymy, że ktoś zgrzeszył przeciwko nam, i że to nie było w porządku. Chcemy zatrzymać odpowiedzialność tej osoby, a czasami oskarżamy siebie za popełnienie grzechu. Pomimo, że Bóg staje ponad naszym nieprzebaczeniem i mimo wszystko uzdrawia, bardzo często Jego łaska nie dotyka nas tak długo dopóki żądamy sprawiedliwości. Jezus powiedział: „Błogosławieni miłosierni, ponieważ oni miłosierdzia dostąpią” (Mat 5,7). Błogosławieństwa, które towarzyszą łasce Bożej nie mogą płynąc z naszego stwardniałego serca, jak długo sądzimy i żądamy sprawiedliwości. Obserwowałem wielokrotnie fak, że Rzeka Boże płynie tylko z Jego łaską i miłosierdziem.

Potrzebujesz uzdrowienia fizycznego? Czy często przyjmowałeś modlitwę i nic widocznie się nie zmieniało? Być może przylgnąłeś do czegoś, co musisz uwolnić. Pochyl głowę i pomódl się przez chwilę. Poproś Ducha Świętego, aby pokazał ci, czy nie ma jakiegoś nieprzebaczenia, które może blokować twoje błogosławieństwo. Jeśli tak, to już teraz, zdecyduj się przebaczyć tej osobie, która cię zraniła głęboko. Daj mu dar, na który nie zasługuje, twoje przebaczenie, tak jak twój miłujący, niebieski Ojciec dał tobie to, na co nie zasługiwałeś, Jego przebaczenie.
Wtedy, ponownie podejdź do modlitwy o uzdrowienie, którego potrzebujesz. Odkryjesz nagły i nieoczekiwany strumień Jego miłosierdzia i uzdrowieńczej łaski wylanej na twoje życie.

topod

Znajdowanie drogi do uzdrowienia.

Przez całe moje chrześcijańskie życie wiedziałem, że uzdrowienie jest częścią ewangelii. Uzdrowienie było integralną częścią służby Jezusa i demonstrowało się w ekspansywnym apostolskim kościele. Faktycznie, służba uzdrawiania była widoczna przez 2000 lat historii kościoła. Jednak dopiero ostatnio nasze zgromadzenie zaczęło rozumieć pilność tego posłania. W maju 1994 ten nowy wymiar obecności Ducha Świętego spłynął na nas wraz z falami radości. W ciągu kilku dni znalazłem się usługując w wizji jaką Ezechiel miał, widząc Rzekę wypływającą spod progu świątyni. Wzdłuż Rzeki stały drzewa, których liście uzdrawiały narody. Ten strumień i pogłębiająca się Rzeka płynęły w stronę Morza Martwego, „gdzie rybacy od Engedi do En-Eglaim” stoją ramię przy ramieniu, a ryby są bardzo liczne (Ez47,1-12). Ten proroczy obraz coraz bardziej nabierał dla mnie sensu i nadziei na przyszłość. Wierzę, że któregoś dnia uzdrowienie znajdzie pełne uwolnienie i wielu będzie zgarniętych do Królestwa.

Od maja, ponad pięć lat temu, otrzymywaliśmy liczne świadectwa przemienionych ludzkich istnień. Wielu z naszych ludzi, którym udzielano poradnictwa przez wiele lat, świadczyło o Bożym dotknięciu ku uzdrowieniu, głęboko pruszającym ich. Od samego początku wraz z Ireną i naszą trójką dzieci byliśmy znacznie błogosławieni przez Boga.

Wkrótce po rozpoczęciu wylania, otrzymaliśmy jednak wiadomość, że mój ojciec, lider w naszym zborze, ma raka wątroby i tylko niewiele życia przed sobą. Ponieważ byliśmy otoczeniu nową mocą, wezwaliśmy naszą grupę modlitewną, aby mu usłużyć modlitwą dwa razy w tygodniu. Niestety zmarł, choć z niewiarygodną godnością i wewnętrzną siłą. Jednak, wewnątrz odczuwałem wrażenie przegranej. Pomimo, że wiedziałem o tym, że Rzeka faktycznie będzie wydawać „owoce i ryby,” zdawało się, że jest jakaś przepaść między tym, co wiem z Pisma, a działaniem tych zasad w rzeczywistych, życiowych sytuacjach. Zacząłem badać Pismo w poszukiwaniu odpowiedzi.

BOŻA DROGA UZDROWIENIA

W wyniku tych kilkumiesięcznych poszukiwań, zostaliśmy skupieni na temacie: „Jezus, Lekarz,” zaczynając od Starego Testamentu, gdzie Bóg objawił się swoim ludziom jako Jehova – Rafa, co oznacza „Pan, twój lekarz” – dosł. ten, który uzdrawia – (Ex 15,26). Gdy dzieci Izraela znalazły się w Mara, ludzie potrzebowali wody, a jedyna wodą jaką znaleźli była zbyt gorzka do picia. Mojżesz nie miał nikogo innego, oprócz Pana, do kogo mógłby się zwrócić. Nie był to czas na szukanie „dobrych pomysłów” wśród ludzi, Mojżesz potrzebował Bożej odpowiedzi. Gdy wołał do Boga, odkrył modlitwę błagania, która prowadzi do wspaniałego objawienia Bożego. Wierzę, że żyjemy w czasach, kiedy potrzebne jest nasze wołanie do Boga w sprawie chorych i zranionych. Bóg szybko odpowiada na błagania i modlitwę wiary, gdy błagający wie o tym, że jedynie Bóg ma odpowiedź.

Gdy Mojżesz wołał do Boga, otrzymał objawienie. Pan pokazał mu kawałek drewna i nieoczekiwanie uzdrowił złą wodę! Kawałek drewna reprezentuje rodzaj krzyża Jezusa Chrystusa w ST. Wydaje mi się, że w tym wylaniu Bóg pokazuje nam ponownie moc krzyża i skończonego dzieła Chrystusa. Gdy umarł zdmuchnął dzieła diabelskie. Przemógł dzieła grzechu i śmierci, wystawiając na publiczne pośmiewisko moc złego i wypełniając proroctwo z Iz 53: Jego ranami zostaliśmy uzdrowieni. Jedną rzeczą jest widzieć coś, a zupełnie czym inną robić to! Objawienie musi być zastosowane, co jest trudniejszym obszarem wiary.

Gdy wierzymy Bogu i składamy naszą wiarę w Nim, w dzieło krzyża i moc zmartwychwstania, przyjdzie przełom. Często opieramy się stosowaniu naszej wiary ponieważ sądzimy, że nic się nie wydarzy, lub, być może, nie chcemy zniesławić Pana, popełniając błąd. Przychodzi taki czas, że musimy podjąć niezbędne ryzyko, aby być posłuszni Bogu. Mojżesz zaryzykował ośmieszenie i zastosował Boże rozwiązanie. Wrzucił kawałek drewna do gorzkiej wody i woda stała się słodka i nadawała do picia. Wtedy Bóg obiecał Izraelowi, że jeżeli będą Mu posłuszni, On nie dopuści żadnej z Egipskich plag na nich, aby wiedzieli, że On jest „Pan, który was uzdrawia” (Pan wasz lekarz). Podobnie jeśli my zastosujemy rozwiązanie otrzymane w wyniku Bożego objawienia związanego z naszymi okolicznościami, nastąpi przemiana. Posłanie Ewangelii ma moc zmieniać życie ludzkie i odmieniać najciemniejsze sytuacje.

GDY UZDROWIENIE NIE PRZYCHODZI

Co zatem, gdy nie zawsze widzimy uzdrowienie Pańskie? Jak w przypadku każdego innego objawienia Bożego, zawsze jest w tym „tajemnica.” Alexader Boddy z Sunderland, jeden z pierwszych angielskich pionierów zielonoświątkowych napisał o możliwym rozczarowaniu w modlitwie o uzdrowienie:

„Nawet, gdyby w naszych czasach, ani w twoim osobistym doświadczeniu, nie byłoby, żadnego przypadku uzdrowienia, to nadal powinniśmy wierzyć, że Chrystus poniósł nasze choroby…
Nawet jeśli przypadek za przypadkiem, wydawało by się to nie udawać, to jednak Jego Słowo jest wieczne i prawdziwe” (Zdrowy w Chrystusie str. 177, 178). S

Aby uzdrowienia zdarzały się regularnie musimy dojść do tego rodzaju objawienia, które zdecydowanie wierzy w to, że Boża moc ku uzdrawianiu, choć uzdrowienia mogą nie występować zawsze, ponieważ Bóg jest suwerenny i w swych decyzjach. W jaki sposób więc możemy usługiwać uzdrowieniem, tak jak to robił Jezus?

USŁUGIWANIE UZDROWIENIEM JAK JEZUS

Gdy ostatnio przeczytałem wszystkie przypadku uzdrowień w ewangeliach, dwie rzeczy rzuciły mi się w oczy. Po pierwsze współczucie Jezusa dla chorych. Współczucie musi być motywacją dla naszej służby dla chorych, lub będziemy szukać cudów ze złych motywacji. Jeszcze jeden aspekt Jego służby uchwycił moją uwagę – autorytet i moc, które wydawały się być ograniczane przez ludzką niewiarę. Jezus uzdrawiał ludzi wszędzie, lecz tylko niewielu mógł pomóc w swym rodzinnym mieście z powodu braku ich wiary. Czy nie jesteśmy w kościele jak ci z rodzinnego miasta Jezusa? Tak zaznajomieni z Nim, że nie oczekujemy od Niego niczego? Może powinniśmy sprawdzić samych siebie? Czy rzeczywiście oczekujemy, że Jezus uzdrawia.

Ostatnio Rzeka Bożej Obecności zaczęła się pogłębiać i ilość uzdrowień stopniowo zaczęła wzrastać wśród nas. Cóż za ekscytujące czasy! Wiadomości rozchodzą się po całym świecie, a szczególnie o znakach w Kościele! Ludzie przeżywają wypełnienia zębów złotem, inni świadczą o złotym pyle na rękach czy ubraniach. W ciągu kilku miesięcy w naszym społeczności słyszeliśmy świadectwo z pierwszej ręki od kobiety, która został uzdrowiona z poważnych problemów serca. Jej uzdrowienie jest potwierdzone przez wielu lekarzy.

Suzanne, kobieta, która oczekiwała na operację nadgarstka, została błyskawicznie uzdrowiona. Wcześniej, z powodu bólu, nie była w stanie podnieść pióra. Po wizycie u chirurga okazało się, że operacja nie jest potrzebna. Została całkowicie uzdrowiona.

Mauriel, jedna z naszych liderek, została uzdrowiona z choroby układu pokarmowego, która objawiała się nietolerancją na różne pokarmy. Po wielu miesiącach tracenia wagi wrócił jej apetyt i obecnie nabiera wagi i z radością zjada nawet ryby i chipsy!

Alan, jeden z naszych pastorów, który przez wiele lat cierpiał na niedosłyszenie, słyszy teraz bardzo dobrze. Rhydian, młody człowiek z Birmingham, został uzdrowiony z długotrwałej infekcji kości ręki, opierającej się dwuletniej kuracji medycznej. Trzy lata po modlitwie o uzdrowienie stara rana zarosła nową „różową” skórą. W dodatku do wzrastającej liczby uzdrowień, co niedzielę ludzie znajdują Jezusa jako Zbawiciela.

W miarę jak Duch Święty napływa, oczekujemy w naszym kościele coraz większego uwolnienia uzdrowień. Mamy posłanie, które zmienia gorzką wodę ludzkiej egzystencji w słodycz i napełnienie. Ta Rzeka przynosi nam objawienie Boga, który jest z nami każdego dnia i wzmacnia nas w obliczu najciemniejszych sytuacji.

продвижение сайта