Brian C. Joondeph
9 marca 2020 (American Thinker) — “Codswallop” jest jednym z tych interesujących wyrazów, który mógłby zostać użyty przez sędziego Sądu Najwyższego, Antona Scalia, w wyroku oddalającym oskarżenia, bądź przez konserwatywnego intelektualistę, Williama F. Buckley, do opisu pewnych dziedzin liberalnej polityki.
Jest to brytyjski sposób wyrażenia tego, że jakieś słowa czy idee są głupie bądź nieprawdziwe, innymi słowy: nonsensowne.
O ile „codswallop” dobrze opisuje całe agendy demokratów to dziś chciałem ograniczyć jego użycie do histerii otaczającej wybuch epidemii koronawirusa, medialnym handlem strachem oraz wynikającą z tego publiczną panikę.
W mediach chodzi o notowania, przeglądanie i kliknięcia, stąd ich zasada: „Jeśli jest krwawo to napędza (wyniki)” (dosł.: “If it bleeds, it leads.”). Wirusowy wybuch jest znakomitą okazją, podobnie jak zaginiony malezyjski samolot czy futbolowy celebryta, OJ, oskarżony o potrójne morderstwo.
Dodatkowym bonusem jest to, że wszelkie negatywne wieści mogą zostać złożone u stóp prezydenta, któremu media są niechętne, który akurat szykuje się na ponowne wybory. Media już znajdują się w pełnej akcji wyborczej, rozpaczliwie usiłując przeciągnąć padlinę jednego ze swych podobnych do ciała kandydatów przez prezydencką linię końcową.
Gromadzenie strachu informacjami o kwarantannach i zerwaniem płynności dostaw spowodowało, że giełda papierów wartościowych poleciała w dół z prędkością roller coastera. Jednym z głównych osiągnięć prezydenta Trupa jest szybująca w górę ekonomia. Zbicie giełdy o 25 procent w dół może pomóc demokratom. Niemniej, w liczbach ekonomia nadal wspina się, wzmocniona przez dane na temat zatrudnienia z lutego, które wskazują na to, że mamy 273 000 miejsc pracy więcej, czyli więcej niż oczekiwano, i rekordowo niski stan bezrobocia – 3.5 procenta.