Category Archives: Źródło

Źródła artykułów

DS_21.05.09 2Kor. 3

David Servant

Krytyczny komentarz Pawła na zakończenie 2 rozdziału: „my nie jesteśmy handlarzami słowa Bożego…” jest pierwszą w tym liście wskazówką, że mogło być wielu fałszywych nauczycieli, którzy zdobyli sobie wpływy w Koryncie. Taka uwaga Pawła mogła być uważana przez czytelników za przejaw pychy, więc sam szybko im przypomina, że nie potrzebował polecać siebie samego (czego zazwyczaj potrzebują fałszywi nauczyciele). Co więcej, Paweł wraz ze swoim zespołem nie potrzebowali listów polecających, aby pozyskać zaufanie Koryntian i dlatego nie potrzebowali listów od Koryntian, aby zyskać zaufanie u innych. Przemienione życie wielu w Koryncie, mówiąc metaforycznie, było listem polecającym Pawła, skoro był ludzkim narzędziem, którego Bóg używał do tej przemiany. (Ilu współczesnych pastorów chciałoby, aby ich trzoda służyła jako list polecający?) Paweł upewnił się, że jego czytelnicy wiedzą, że on nie chlubił się sobą, tylko Panem, który uczynił go „odpowiednim sługą nowego przymierza” (3:6).

Porównanie Pawła starego i nowego przymierza daje nam pewien pogląd na to, co promowali fałszywi nauczyciele w Koryncie, a co nie powinno być już dla nas zaskoczeniem w tym miejscu naszego studium. Była to ta sama stara sprawa żydowskiego nauczania, usiłującego umieścić wierzących z pogan pod Zakonem Mojżeszowym. Odważnie Paweł mówi, że różnica między starym, a nowym przymierzem jest taka, jak między śmiercią, a życiem, literą, która zabija, a Duchem, który daje życie. Jedyne co Zakon Mojżeszowy kiedykolwiek zrobił dla kogokolwiek to przekleństwo, ponieważ obiecywał przekleństwo za przestępstwa zakonu, a nikt nigdy go nie zachował. Szczególnie śmieszne było myślenie, że można być zbawionym przez obrzezanie, jedno malutkie wymaganie całego Prawa Mojżeszowego, przy równoczesnym ignorowaniu ogromnej większości tego prawa.

Z pewnością żydowscy nauczyciele, próbując przekonać swoich nieobrzezanych słuchaczy, aby poddali się pewnemu bardzo bolesnej drobnej operacji, potrafili objaśniać w jaki wspaniały sposób Bóg dał Prawo Mojżeszowi – jak zostało ono napisane palcem Bożym na kamiennych tablicach. Pamiętajmy o tym, że gdy Mojżesz niósł owe tablice z góry Synaj, nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego twarz jaśniała chwałą Bożą. Gdy to ludzie zobaczyli, bali się zbliżać. Dlatego Mojżesz zakrył swoją twarz, zasłonił, ukrywając chwałę, która świeciła z jego skóry (Wyj. 34:27-35). Możesz sobie wyobrazić żydowskich nauczycieli jak oddziaływali na słuchaczy tą historią.

Być może rozumiejąc najmocniejsze argumenty żydowskich nauczycieli, Paweł wskazał na to, że chwała na twarzy Mojżesza znikła, co symbolizuje chwilową naturę starego przymierza, podczas gdy chwała nowego przymierza jest wieczna. Jest tam jeszcze jedna analogia. Zasłona Mojżesza ukrywająca przed Izraelem chwałę, symbolizowała ich oddzielenie od Boga, duchową ciemność, co było nieustannie widoczne w ich buncie i zatwardziałych sercach, nawet w czasach Pawła. Jakże tragiczne jest to, że ludzie, którzy słyszeli Prawo czytane w każdy sabat trwali w duchowej ślepocie, oddzieleni od chwały Bożej, ponieważ szukali zbawienia w tym, co mogło ich tylko potępić. Jeśli ktokolwiek z nich zwrócił się do Chrystusa, ta zasłona zostawało podniesiona, ukazując chwałę, która przedtem była przed nimi zakryta.

Tak więc, pomimo że stare przymierze objawiało chwałę Bożą, większa chwała była przeważnie ukryta i oczekiwała na pełne objawienie w Chrystusie i w nowym przymierzu. Tym samym, chwała starego przymierza nie miała żadnego porównania z nową i jakże głupie byłoby to, gdyby ktokolwiek z wierzących z pogan chciał słuchać tych, którzy ciągle mają zasłonę i starają się cofnąć ich od nowego życia ku starej śmierci!

Słyszałem zwrot zapisany przez Pawła: „Gdzie Duch Pański tam wolność” (3:17) wykorzystywany do zachęcania ludzi, aby zrezygnowali z powściągliwości na zgromadzeniach i cieszyli się wolnością Ducha, często jako zaproszenie do naśladowania dziwacznych charyzmatycznych zachowań. Takie zastosowanie jest niewiarygodnym kontekstowym nadużyciem jego słów. Paweł nie mówił o idiotycznym zachowywaniu się na nabożeństwach w kościele. Zamieszkujący Duch, udzielony w nowym przymierzu, uwalnia Żydów spod Prawa.

Gdzie Duch Pański, tam jest wolność!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

topodin.com

Królewskie Pokrewieństwo

oh_logo

Ron McGatlin

(Uwaga: Aby uchwycić ogrom tematu, tego, co jest blisko, może okazać się, że to słowo będzie wymagać rozważania z modlitwą. Wierzę, że jest to co najmniej jedno z najważniejszych rozważań w naszej drodze przez czasy przemiany i transformacji ku potężnej rzeczywistości stylu życia i rządu w stylu Królestwa Bożego.- Ron)

Bóg nadal posuwa nas do przodu w objawianiu Jego Królestwa przez intymną relację Nim przez Ducha. Życie, w którym łączymy się z Jego życiem i bierzemy w nim udział, jest podobne do pięknego ogrodu codziennej świeżości i piękna. Gdy pijemy Jego życie, jemy Jego charakter i naturę, jesteśmy przemieniani. Jaskrawość Jego obecności objawia Jego absolutną świętość, głębię Jego miłości i siłę Jego mocy. Zaprawdę, Jego Królestwo jest doskonałą sprawiedliwością, pokojem i radością W DUCHU ŚWIĘTYM (Rzm. 14:17).

Zaprawdę, znacznie słów „pić Jego krew i jeść Jego ciało” jest wspaniałe, gdy słucha się ich uszami ducha (Jn. 6:51-57). Prawdziwa duchowa komunia jest intymnym uczestnictwem w życiu Chrystusa, duchowym życiem we krewi i duchowym chlebem życia czym jest Jego życie, charakter i natura. Ta duchowa rzeczywistość na zawsze jest zobrazowana dla nas w naturalnym akcie uczestniczenia w naturalnym chlebie i winie. Gdy Jezus złamał chleb i przekazał kielich, powiedział: „Weźcie. Jedzcie. To jest Moje ciało„, oraz „Pijcie. To jest Moja krew nowego przymierza„. Ten wspaniały proroczy obraz naturalnego chleba i wina ma przypominać nam o tym, że musimy również jeść i pić duchowy chleb i duchowe wino. Współudział w Chrystusie jest wspominany za każdym razem, gdy jemy naturalny posiłek. Ponieważ jemy codziennie, codziennie przypomina nam się, abyśmy jedli duchowy chleb i pili duchowe wino uczestnicząc w Chrystusie w Duchu. W tej intymnej komunii jesteśmy przemieniani.

Naturalne życie jest w naturalnej krwi. Duch Chrystusa jest życiem dla duchowego ciała jak krew dla naturalnego ciała. Jedzenie naturalnego chleba jest pokarmem dla ciała i dodaje siły. Duchowy pokarm i siła bierze się z uczestniczenia w charakterze i naturze Chrystusa, chleba żywota. Gdy uczestniczymy w Nim w Duchu, Jego Duch kształtuje się w nas. Substancja Jego Ducha przepływa przez naszego duchowego człowieka a Jego charakter i natura przesiąka do naszych naturalnych ciał. Tak więc, uczestniczymy w „Królewskim Pokrewieństwie” Boga w Chrystusie Jezusie. Selah.

Jesteśmy stworzeni do tego, aby być królami i kapłanami

Królowie rządzą w naturalnym świecie a kapłani zwracają się do Ducha Bożego w rzeczywistości nieba (Obj. 1:6). Ty i ja jesteśmy istotami, które mają duszę (umysł, wolę i emocje) i życie w naturalnej ziemskiej krwi (1Tes. 5:23). Możemy funkcjonować zarówno w tym naturalnym świecie jak i w duchowym. Wyłącznie ludzkie istoty mają taki potencjał. Żadna inna istota nie została stworzona do tego, aby była istotą duchową i żyła w naturalnym ciele równocześnie. W tym naturalnym ciele mamy zmysły wzroku, słuchu, smaku, powonienia i dotyku, i są one wzorowane na zmysłach duchowych. Naturalne ciało jest również wzorowane na duchowym ciele i uczynione na podobieństwo Ducha Świętego. Te same pięć zmysłów, które istnieją w naturalnym ciele, jest rozpoznawanych w naszym duchowym ciele. Selah.

Przeznaczeniem ludzkich istot jest zwracanie się do Ducha Świętego i do naturalnego świata, jako opiekunów i szafarzy tego, co Bóg stworzył jako naturalną rzeczywistość i zgodnie z Jego pragnieniami oraz poleceniami, które są przekazywane przez Ducha Świętego duchowi ludzkiemu. Zostaliśmy przeznaczeni do tego, aby być łącznikiem między Duchem Bożym i naturalnym światem. Jesteśmy wstawiennikami między ziemią a niebem, jesteśmy grupą interwencyjną z nieba na ziemi. Tak więc, przez Chrystusa odnosimy się do Boga przez nasze duchowe ciała i do tego świata przez nasze naturalne ciała. Nasze dusze otrzymują Boże życie i rozkazy do Ducha Bożego w rzeczywistości nieba oraz sprzężenie zwrotne z naturalnego świata, po czym podejmujemy twórcze decyzje, które mają wpływ na życie na ziemi. Nasze pierwotne zadanie, jakie Bóg zlecił Adamowi, gdy go stworzył, to być owocnymi, rozmnażać się i panować (Rdz. 1:26-28).

Najpierw to co naturalne, a potem duchowe

Z tradycyjnego punktu widzenia poniższy werset odnosi się do tego, co będzie po życiu tutaj. Niemniej, wierzę, że mając objawienie miary pełni Chrystusowej, która kształtuje się w Jego ludzie przez Ducha, jesteśmy nie tylko ludźmi z prochu ziemi, lecz również niebieskimi ludźmi Chrystusa Jezusa. Chrystus jest istotą kształtowaną w nas duchowo aż do osiągnięcia pełni wymiarów Chrystusa (Ef. 4:13). Jest to tajemnica Chrystusa w tobie, nadzieja chwały (Kol. 1:27).

1 Cor 15:46-49: Wszakże nie to, co duchowe, jest pierwsze, lecz to, co cielesne, potem dopiero duchowe. Pierwszy człowiek jest z prochu ziemi, ziemski; drugi człowiek jest z nieba. Jaki był ziemski człowiek, tacy są i ziemscy ludzie; jaki jest niebieski człowiek, tacy są i niebiescy. Przeto jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak będziemy też nosili obraz niebieskiego człowieka.

W odkupieniu, to, co naturalne jest pierwsze i zmierza ku temu, co duchowe. Początkowo, zaraz po stworzeniu, duch był na pierwszym miejscu, ponieważ wszystko, co naturalne, zostało stworzone z duchowej rzeczywistości. Stworzenie naturalne jest wzorowane na tym, co istnieje w duchowej. W ten sposób Bóg objawia coś o Sobie Samym w Swym stworzeniu (Rzm. 1:19-20; Hebr. 11:3).

U duchowo dojrzałych synów Bożych istota Ducha wypełnia formy naturalnych ciał. Duchowe ciało Chrystusa wypełnia nasze naturalne ciała przemieniając naturalnego człowieka z obrazu ziemskiego człowieka w obraz niebieskiego człowieka. Selah.

Gal 2:20: Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus

Jn 14:20: „Owego dnia poznacie, że jestem w Ojcu moim i wy we mnie, a Ja w was.

Jn 15:4: trwajcie we mnie, a Ja w was

John 17:23: Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności,

Z martwychwzbudzony Chrystus

Czy jest to możliwe, żeby Duch zmartwychwstałego Chrystusa, który jest życiem, mógł mieszkać w nas i przemieniać nasz ziemskie ciała z gliny? Czy to możliwe, aby duchowa substancja życia, krew zmartwychwstałego Chrystusa, mogła wydawać życie Chrystusa w Jego ludzie jeszcze przed ich naturalną śmiercią? Czy jest taki potencjał w życiu z wiary, który przywłaszczy sobie ten sam charakter i naturę Chrystusa, wykonującego te same uczynki, które czynił Jezus Chrystus, gdy chodził po ziemi? Czy naprawdę Jezus Chrystus żyje i zasiada po prawicy Ojca w Niebie i w tym samym czasie żyje Jego Ciało i Oblubienica na ziemi przez Jego Ducha?

Jeśli tak, to być może wyjaśnia fakt, że ziemscy apostołowie w swej własnej służbie po dniu Zielonych Świąt przeżywali te same dzieła, które czynił Jezus. Może to również wyjaśnić wiele manifestacji i doniesień o dziejących się cudach na całym świecie? Czy można w ten sposób wyjaśnić to, że dojrzali synowi Boży, że całe stworzenie wyczekuje na to odkupienie?

Rom 8:18-22: Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się objawić w nas. Bo stworzenie z tęsknotą oczekuje objawienia synów Bożych, gdyż stworzenie zostało poddane znikomości, nie z własnej woli, lecz z woli tego, który je poddał, w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych. Wiemy bowiem, że całe stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd.

Cierpienia obecnego czasu są częścią przygotowania na chwałę, która ma się objawić w nas. Bóg przygotowuje czystych świętych ludzi, aby stali się zmartwychwstałym życiem Chrystusa Jezusa, aby odkupić królestwa ziemi. Bóg będzie miał synów (mężczyzn i kobiety), którzy NIE przehandlują potęgi życia Chrystusa. Będą mężczyźni i kobiety o czystych rękach i czystych sercach, którzy zniosą cierpienia jakie wiążą się z byciem światłem zmartwychwstałego życia Chrystusa w ciemnym świecie i wstąpią na górę Pana.

Biorąc wszystko pod uwagę: weszliśmy w najbardziej pełen chwały czas. Ludzie na całym świecie, a szczególnie w zachodnich krajach, zaczynają szukać czegoś lepszego niż to, czym żyli do tej pory. Zaczynają rozglądać się w poszukiwaniu czegoś, czemu można zaufać, czy to przywódców, czy rządów, ekonomii, a płytkie religie kruszą się przed ich oczyma. Równocześnie wściekły ogień złych napastników straszy, że ich doścignie i zniewoli.

Strach jest negatywem wiary, jest zaprzeczeniem wiary w Boga. Wielu zaczyna szukać wiary po to, aby pokonać strach. Bojaźń Boża jest początkiem mądrości, lecz z pewnością o wiele bardziej chodzi tu o intymne zwracanie się do Niego, niż tylko początkowa pokuta i zwrócenie się do Niego.

Prawdopodobnie wchodzimy w najbardziej żyzny dla głoszenia i demonstrowania ewangelii Królestwa Bożego okres, jaki kiedykolwiek do tej pory istniał. Wierzę, że wielu czytających to teraz narodziło się i żyje właśnie ze względu na ten czas. Powstań i zajaśnij, gdyż chwała Pańska rozbłysła nad tobą.

Isa 60:1-5: Powstań, zajaśnij, gdyż zjawiła się twoja światłość, a chwała Pańska rozbłysła nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i mrok narody, lecz nad tobą zabłyśnie Pan, a jego chwała ukaże się nad tobą.

I pójdą narody do twojej światłości, a królowie do blasku, który jaśnieje nad tobą. Podnieś oczy i spojrzyj wokoło: Wszyscy gromadnie przychodzą do ciebie, twoi synowie przychodzą z daleka, a twoje córki niesione są na rękach.

Wtedy, widząc to, rozpromienisz się radością i twoje serce bić będzie z radości, gdyż bogactwo morza przypłynie ku tobie, mienie narodów tobie przypadnie.

Dążcie do miłości. Ona nigdy nie zawodzi

a Królestwo Jego trwa wiecznie.

Ron McGatlin

www.openheaven.com

basileia@earthlink.netсайт

DS_20.05.09 2Kor. 2

HeavenWordDaily

David Servant

Nie chcąc udać się do Koryntu po raz trzeci i trafić na te same nie rozwiązane problemy, Paweł zdecydował poczekać. Pamiętamy z 1 Listu, że były tam frakcje dzielące wierzących według ich ulubionych nauczycieli. Pomimo że jedna grupa była lojalna wobec Pawła, inni deklarowali swoją solidarność z Piotrem czy Apollosem (1Kor. 1:12). Tak więc, były tam grupy, które sprzeciwiały się Pawłowi. Oczywiście, jeśli była grupa sprzeciwiająca się Pawłowi to miała ona swojego przywódcę. Wydaje się, że w czasie drugiej krótkiej wizyty Pawła w Koryncie rozprawił się tym liderem raczej szorstko, ekskomunikując go przy wsparciu większości, co wywarło niszczący skutek na tego nienazwanego mężczyznę. Teraz Paweł zachęcał korynckich wierzących, aby mu przebaczyli i pocieszyli go, potwierdzając ich miłość.

Niektórzy dochodzą do wniosku, że tym nienazwanym mężczyzną, któremu Paweł poleca przebaczyć i przywrócić do społeczności, był człowiek żyjący w kazirodztwie, którego polecił ekskomunikować w 5 rozdziale pierwszego listu. Pamiętamy, że żył on z macochą w niemoralnym związku, co czyniło go „tak zwanym bratem” to jest, wcale nie bratem, a taki nie odziedziczy królestwa Bożego (1Kor. 5:11; 6:9-10). Oczywiście, jest możliwe, aby niemoralny człowiek pokutował i jeśli tak zrobi to przyjęcie go z powrotem do społeczności byłoby właściwe.

Bez względu na to kim było ów dyscyplinowany i przywracany, zwróć uwagę na to, że Paweł nie zalecał „uniwersalnego przebaczenia”, czegoś dość popularnego w niektórych chrześcijańskich kręgach. Boże przebaczenie jest orzekane na podstawie ich pokuty. Gdyby było inaczej, oznaczało by to, że jest niesprawiedliwy aprobując grzech. Bóg nigdy nie aprobuje grzechu. Gdy chrześcijanie 'przebaczają’ tym, którzy nie pokutują, także okazują się być niesprawiedliwi, aprobujący grzech. To jest skaza na przesłaniu „uniwersalnego przebaczenia”, które jest propagowane. Prawda jest taka, że „uniwersalne przebaczenie” jest bezbożne. Paweł polecił Koryntianom, aby przebaczyli temu mężczyźnie, ponieważ groziło mu, że zostanie pochłonięty przez „nadmiar smutku” (2:7). Był skruszony. Pamiętajmy o tym, że Jezus również popierał ekskomunikowanie niepokutującego w kościele (Mat. 18:15-17). Ogłosił również: „Miejcie się na baczności. Jeśli twój brat zgrzeszył, strofuj go, jeśli się upamięta, odpuść mu” (Łk. 17:3).

Paweł podróżując z powrotem przez Macedonię i Achaję, miał nadzieję na spotkanie Tytusa w Troadzie, po drugiej stronie Morza Egejskiego, aby dowiedzieć się od niego, jak Koryntianie przyjęli jego list. Tytus nie pojawił się tam, więc Paweł udał się sam do Macedonii, pomimo że drzwi zwiastowania ewangelii były otwarte w Troadzie (2:12-13). Zdrowi korynckiego kościoła było ważniejsze niż zakładanie nowego. Mądrze jest najpierw utrzymywać to, co zostało już zdobyte, zanim próbuje się pozyskać więcej.

Jak możemy rozumieć słowa Pawła: „myśmy wonnością Chrystusową dla Boga wśród tych, którzy są zbawieni i tych, którzy są potępieni; dla jednych jest to woń śmierci ku śmierci, dla drugich woń życia ku życiu” (2:25-26)?

W starożytności, gdy generał wracał ze zwycięskiej bitwy, prowadził marsz zwycięstwa ulicami swojej stolicy. Za niosącymi kadzidła szli niewolnicy przeciwnika skuci łańcuchami. Dla zwycięzców to kadzidło było zapachem zwycięstwa, dla pokonanych była to woń klęski i śmierci. W analogii Pawła, Jezus jest naszym zwycięskim generałem, który prowadzi nas w Swym triumfalnym marszu. My jesteśmy jak ludzie niosący kadzidło, z którego unosi się woń życia dla wierzących i śmieci dla niewierzących. Dla wrogów Boga oferujemy woń śmierci. Gdy odrzucą przesłanie, pieczętują swój los.

Nawet w czasach Pawła byli już tacy, którzy wypożyczali sobie jego słowa „handlowali Słowem Boga” (2:17).

A tak przy okazji, gratulacje! Właśnie zakończyliśmy setne z 260 czytanie

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

сайт

DS_19.05.09 Dz. 20:1-6; 2Kor. 1

HeavenWordDailyDavid Servant

Dobrze jest wiedzieć coś o tym z jakiej okazji został napisany dany list, aby go lepiej zrozumieć. Niemniej, nie wszystko jest jasne. Podejrzewam, że Paweł nie miał pojęcia o tym, że jego listy będą studiowanie przez setki lat przez przyszłych chrześcijan. Gdyby był wiedział, z pewnością znacznie bardziej postarałby się, aby były bardziej zrozumiałe dla tych, którzy nie należą do kręgu czytelników, do których je kierował.

Po swym trzyletnim pobycie w Efezie, gdzie napisał 1 List do Koryntian, Paweł udał się wzdłuż wybrzeża Morza Egejskiego z powrotem do Macedonii i Grecji. W którymś momencie krótko odwiedził korynckich wierzących. Niestety, wizyta nie przebiegła tak dobrze, jak się tego spodziewał i po swoim wyjeździe, napisał „wśród wielu łez” do nich zdecydowanie surowy list (2:3-4). Obawiając się, aby ten ostry list nie spowodował więcej szkody niż pożytku, skierował się do Koryntu. Po drodze spotkał się z Tytusem, który poinformował go, że jego list osiągnął zamierzony cel, przynajmniej częściowo. Apostoł napisał 2 List do Koryntian po usłyszeniu zachęcającego sprawozdania Tytusa (2:12-13; 7:6; 13). Oznacza to, oczywiście, że 2 List do Koryntian jest w rzeczywistości trzecim listem! (Ostatecznie, 2 List do Koryntian może być 4 Listem, ponieważ Paweł napisał do nich list, który poprzedzał 2 List; p. 1Kor. 5:9).

List zaczyna się od skupienia na Bożym miłosierdziu i pociesze. Dzięki sprawozdaniu Tytusa został zachęcony i chciał zachęcić Koryntian, którzy niewątpliwie martwili się o dalsze losy ich relacji z apostołem.

Paweł, trzymając się tematu pocieszenia, wymienia swoje doświadczenia z Boża pociechą, gdy był ostatnio w Azji, gdzie on sam i jego przyjaciele „nieomal zwątpili o życiu swoim” (1:8). Widocznie odnosił się do zamieszek i rozruchów w Efezie, spowodowanych przez jego usługiwanie, a o których czytamy w Dz. 19:23-40. Prawdopodobnie było więcej niebezpieczeństw związanych z tymi incydentami niż wylicza ich Łukasz w Księdze Dziejów. Mimo wszystko, Paweł w samym środku tej bardzo trudnej sytuacji, cieszył się „pokojem, który przewyższa wszelki umysł” (Flp. 4:7) Taka pociecha jest również dostępna dla ciebie, lecz to wiara ją aktywuje.

Paweł ochronę przed tymi, którzy chcieliby go zabić, przypisał Panu, lecz przypisuje to również modlitwom wierzących Koryntian (1:9-11). Bardzo zachęcająca jest świadomość, że nasze modlitwy mogą uratować Boże sługi frontowe przed krzywdą.

Prawdopodobnie wynikły jakieś nieporozumienie ze strony Koryntian jeśli chodzi o plany Pawła i jego chęć odwiedzenia ich. Nie znamy wszystkich szczegółów, nie jest więc łatwo to zrozumieć. Wiemy jednak, że Paweł był w Efezie i „postanowił za sprawą Ducha” ruszyć w podróż do Macedonii i Achai, a potem do Jerozolimy i Rzymu (Dz. 19:21) i dokładnie w tym kierunku natychmiast się udał. Zgodnie z informacjami, które mamy w dzisiejszym czytaniu, dwukrotnie chciał udać się do Koryntu, lecz druga wizyta nigdy nie doszła do skutku i Paweł wyjaśnił dlaczego.

Nie chciał, aby korynccy wierzący myśleli, że on sam wykreśla swój kurs czy też, że jego plany są chwiejne, co by wskazywało na to, że „plany według ciała układa” (1:17). Wydaje się, że był bardziej zmartwiony tym, że utrata jego wiarygodności, co do planowanych podróży może spowodować, że będą oni wątpić w jego przesłanie o Chrystusie. Zajął się więc tą sprawą, potwierdzając, że przesłanie, które głosił sam, Sylwan i Tymoteusz jest całkowicie godne zaufania. Następnie, nie uciekając się do przysięgania na cokolwiek, lecz wzywając Boga jak „świadka jego duszy” (1:23), wyjaśnił, dlaczego nie odwiedził drugi raz Koryntu tak, jak zamierzał. Chciał ich oszczędzić. Zamiast odwiedzin, zdecydował się posłać list.

Być może znalazłeś się już w podobnej sytuacji, gdy wyglądało na to, że lepiej jest napisać do kogoś list, niż rozmawiać z nim twarzą w twarz. List daje czas na przemyślenie reakcji, zanim się zareaguje. List, bardziej niż bezpośrednie spotkanie, może być działaniem wynikającym z mądrości i miłości, choć nie zawsze! Każda sytuacja wymaga szczególnego rozważenia.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

deeo.ru

DS_18.05.09 1Kor. 16

HeavenWordDaily

David Servant

Trudno mi będzie dziś powstrzymać się od pisania prawdy, więc myślę, że konieczne jest słowo ostrzeżenia. Jeśli jesteś za mną od czterech i pół miesiąca to prawdopodobnie nie stracę cię teraz, a więc, jedziemy!

Nie jestem w stanie zliczyć ile razy słyszałem wers z 1Kor. 16:2 cytowany na temat kościelnych ofiar: „Pierwszego dnia tygodnia nich każdy z was odkłada u siebie i przechowuje to, co może zaoszczędzić….” Często jest on wykorzystywany do pobudzania wierzących, aby dawali co tydzień i jest klasycznym przykładem odarcia wersu z jego kontekstu.

Zwróć uwagę na to, że Paweł nie mówił o zbieraniu kolekty na kościoły. Pisał o „zbiórce na świętych„, mianowicie na biednych spośród wierzących w Jerozolimie (16:1-3). Dlaczego było tak wielu ubogich chrześcijan w Jerozolimie nic nie mówi, lecz podejrzewam, że było to związane z wysokim poziomem prześladowań jakie Żydzi przeciwko nim wzbudzili.

Nie ma żadnych biblijnych zapisów o jakichkolwiek zbiórkach „na kościół”. Przyczyna jest taka, że kościół nie miał wydatków. Nie było specjalnych budynków, które trzeba było opłacić, ponieważ mała trzoda zbierała się w domach, jak to czytamy dziś o kościele, który gromadził się w domu Akwilli i Pryscylii (16:19). Nie było nie hipotek ani podatków gruntowych do płacenia. Nie składano wtedy „deklaracji”, aby dobudować „salę na społeczności” czy „przybudówkę dla szkółki niedzielnej”, co więcej, nie było wypłat, które trzeba było wypłacać. Nie było także „pastorów seniorów”, „drugich pastorów”, „pastorów administracyjnych”, „młodzieżowych”, „służb muzycznych” i tak dalej, tego wszystkiego, co stworzyła współczesna struktura kościelna. Wtedy byli tylko pastorzy/starsi/nadzorcy i większość z nich nie potrzebowała wynagrodzenia, ponieważ natura ich opieki i szkolenia małej grupy nie była etatowa, lecz częściowa. Wkrótce będziemy czytać kazanie Pawła do starszych z kościoła w Efezie, gdzie powiedział:

Srebra ani złota, ani szaty niczyjej nie pożądałem. Sami wiecie, że te oto ręce służyły zaspokojeniu potrzeb moich i tych, którzy są ze mną. W tym wszystkim pokazałem wam, że tak pracując, należy wspierać słabych i pamiętać na słowo Pana Jezusa, który sam powiedział: Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać” (Dz. 20:33-35).

W najlepszym wypadku, pastorzy/starsi/nadzorcy, którzy poświęcali część swego czasu na pasienie swych trzód, potrzebowali częściowej zapłaty, lecz wielu, podobnie jak Paweł, pracowało, aby zaspokoić swoje potrzeby i mieć dla tych „słabych”, stawiając w ten sposób dobry przykład do naśladowania dla innych. Paweł, typowy podróżujący duchowny tamtych czasów, zazwyczaj polegał na dobrowolnych datkach od tych, którym usługiwał, jak też wspólnych zarobków całej podróżującej grupy.

Na całym świecie prowadzę rozmowy z ogromną ilością sfrustrowanych pastorów i myślę, że byliby znacznie szczęśliwsi i bardziej spełnieni, gdyby po prostu przyjęli biblijny wzór dla swej służby, piszę więc o tym z miłości do nich!

Wiele kościołów zbiera ofiary w każdą niedzielę, często używając kopert, o których mowa w 1Kor. 16:2, równocześnie niewiele, o ile w ogóle cokolwiek, z tego co zbierane przekazuje się na wspieranie biednych chrześcijan, którym brakuje na podstawowe potrzeby takie jak jedzenie i ubiór. Jest to zdumiewające i pokazuje jak daleko odeszliśmy od biblijnego wzorca. Pomyśl o tych dziesiątkach milionach dolarów zbieranych w każdą niedzielę na bogatym Zachodzie, dolarów przeznaczanych na rzeczy, o których Biblia nigdy nie wspomina, ani nie zaleca wydawać na nie pieniędzy, podczas gdy ponad połowa chrześcijan na świecie żyje za mniej niż 2 dolary dziennie!

Czy były jakieś administracyjne koszty zaspokojenia pilnych potrzeb wierzących w Jerozolimie? Z pewnością jakiś mały procent tego, co zebrano w Koryncie zostało przeznaczone na pokrycie kosztów dostarczenia zebranych pieniędzy do Jerozolimy. Lecz, zapewniam cię, nikt nie brał 400.000$ rocznie za administracyjną pracę przy usługiwaniu biednym, jak robią dziś niektórzy, będący głowami chrześcijańskich organizacji humanitarnych. Boże miej miłosierdzie dla ich dusz!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

создание и продвижение сайтов в москве

Kiedy mąż nie wystarcza


Alyssa McDaniels 12 maja 2009

To zabawne w jaki sposób powolna śmierć może cie całkowicie zaskoczyć. Zabijałam moje 2letnie małżeństwo i nawet o tym nie wiedziałam.

To, o czym wiedziałam, i wiedziałam bardzo dobrze, to była niewyraźna a jednak znana tęsknota za tym wszystkim co intymne i emocjonalne. Ponieważ nie przeżywałam tego w małżeństwie, postanowiłam, że ta intymność doprowadzę do tego, ale tylko po to, żeby wiele miesięcy później samej znaleźć się w jeszcze większej izolacji niż kiedykolwiek dotąd, w stosunku do obu: mego męża i Boga. Znalazłam się bezdennej dziurze emocjonalnej potrzeby; bez względu na to ile miłości było wlewanej, nigdy nie byłam napełniona. Moje oczekiwania były jak tlenek węgla – powolnie, niewidzialnie zatruwające słodki oddech życia mojego tyle co zawartego małżeństwa. Jeśli mąż przeskoczył jedną obręcz, zaraz za nią oczekiwała następna.

Gdy słowa Ricka obnażyły mój brak poczucia bezpieczeństwa, wiedziałam,
że musi się to zmienić. Powiedzia mi
: „To wstyd, Alyssa; spędzasz większość swego samotnego czasu usiłując sobie wyobrazić co mężczyzna powinien robić dla ciebie, a nie masz żadnego pojęcia o tym, co ty powinnaś zrobić dla mężczyzny” – powiedział. Och! Jak śmiałeś, panie Wzorze Chrystusowej Miłości dla Kościoła! Niemniej, była to prawda. Siadłam tam, zdumiona, nieskruszona, emocjonalnie niespełniona, egoistyczna hałda. Mój mąż wątpił w to czy go kocham, bardziej niż kocham siebie i wiecie co? Ja też …

Jakkolwiek może się to wydawać żałosne, nie skierowałam się poważnie do Pana w tej potrzebie. Wiedziałam, że pójście do Niego zrani, ponieważ moim głównym problemem z intymnością nie był mój mąż, lecz problemy z intymnością z Bogiem. Pan wydawał się być tak odległy od tak dawna, że zastanawiałam się czy On jest w stanie coś zrobić. Chciałam, aby Jezus spadł na mnie i przytłoczył Swoja miłością, podobnie jak spodziewałam się, że zrobi to mój mąż. Kiedy ani jedno, ani drugie nie zdarzyło się, w moim czasie i na mój sposób, byłam urażona. Bóg jednak zajmował się mną cierpliwie, na Swój sposób i w Swoim czasie. Siadłam przed Nim w modlitwie i Duch Święty zaczął mi pokazywać, że ja muszę przestać skupiać się na swoich niezaspokojonych potrzebach i słabościach męża, a skierować swój wzrok na Niego. Moja modlitwa była prosta: „Panie, pokaż mi jak być pobożną żoną, pokaż, jak kochać męża”.

Trzy śmiercionośne „c”.
Bóg był wierny i odpowiedział na te modlitwy, lecz początkowo pokazał mi błędne oczekiwania oparte na światowych postawach. Oglądałam filmy, seriale, znałam też zakończenie Kopciuszka, spodziewając się, że moje życie będzie płynąć według takiego samego scenariusz. To spowodowało, że rozwinęłam w sobie nie poddającą się zmianie koncepcję tego, jak miłość wygląda, działa i brzmi.

Stałam się pożywką dla zniechęcenia. Choć mąż zawsze mnie kochał i starał się, abym była szczęśliwa, nie był w stanie dopasować się do standardów Supermena, które przed nim postawiłam, standardu, który był nie tylko nierealny, ale również nie w porządku i raniący.

Im bardziej Rick nie dostawał do moich oczekiwań, tym bardziej niszczyłam nasze małżeństwo trzema śmiercionośnymi „c”: narzekaniem, kontrolą i porównywaniem (ang.: complaint, control i comparison). Dzień w dzień robiłam w nim nowe dziury bardziej polegając na nim w zaspokajaniu potrzeb, niż na Bogu.

Narzekanie.
Jeśli nie żyjesz dla kogoś i nie dajesz komuś innemu, a jesteś skupiony tylko na swoich własnych potrzebach, rzeczy powierzchowne urastają to niezwykle poważnych. Nie jestem chronicznym narzekaczem, lecz wkrótce po zawarciu małżeństwa okazało się, że stale narzekałam na to, że upał na Florydzie jest nie do zniesienia, że małe miasteczko, gdzie mieszkaliśmy jest szpetne i staromodne i gdyby nie małżeństwo, to dalej żyłabym sobie jako czarująca, samotna kierownicza public relations.

Narzekanie.
Zaczęłam oczekiwać od mego męża, że to on doprowadzi moje życie do tego, jak, moim zdaniem, powinno wyglądać. Zdecydowałam, że powinien częściej do mnie dzwonić w ciągu dnia, być bardziej wrażliwy na ofiarę jaką złożyłam, wychodząc za niego za mąż, przysyłać mi więcej kwiatów. Gdyby tylko chciał to robić, byłabym zadowolona.

Kontrola.
Zdecydowałam również, że w tej dziedzinie, w której Rick nie był z natury taki, jak chciałam, że mu po prostu pokarzę. Kilka wskazówek, jakieś podprogowe sugestie i bingo! On natychmiast dopasuje się i będę spełniona. Konflikty wychodziły zazwyczaj na wierzch przy różnych szczególnych okazjach takich jak urodziny (moje), Boże Narodzenie, Walentynki i nasza rocznica – dobra była każda okazja, gdy Rick miał dać mi „ten” prezent.

Nie jakikolwiek prezentem, tylko z właściwym. Aby uniknąć rozczarowania, mówiłam mu tygodnie, czasami miesiące, wcześniej, co dokładni chcę. Później przypominałam mu o moim pragnieniu regularnie przed tą szczególną okolicznością. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że moje zachowanie było po prostu próbą przyklepania obawy przed zapomnieniem, lecz moje irytujące przypominanie i zasady dawania daru, mówiły Rickowi: „Nie ufam Ci”.

Porównywanie.
Muszę przyznać, że oglądałam popularne seriale telewizyjne, w których moje ulubione postaci, pary małżeńskie miały wysokie notowania. Chciałam, abyśmy z Rickiem tacy byli. Ale Rick nie oglądał nic podobnego, nie mówił tego, co mówi 99% mężów z telewizji. Nawet nie chciał tego! Problem polegał na tym, że to ja chciałam, aby to robił. Za każdym razem, gdy porównywałam go z telewizyjnym idolem, zawsze wypadał gorzej.

On nie dostawał również do standardów postawionych przez moich krewnych. Dwie moje siostry i szwagierka miały szczęśliwe małżeństwa. Rozważanie takich kwestii jak: „co dostałaś na Walentynki?” oraz „Ile razy w tygodniu jesteście blisko ze sobą?” dawały mi miarę, według której mogłam zmierzyć stan mojego własnego małżeństwa. Jeśli coś nie zgadzało się z tym, co się działo u siostry i jej męża, przeciwnik miał dobre pole do działania w moich myślach. Szeptał: „Ty i Rick nie byliście na tyle dobrymi przyjaciółmi, gdy się pobraliście. Nie masz takich dobry relacji z innym, jak twoja siostra i jej mąż. Może gdybyś wyszła za kogoś innego, nie byłoby tak ciężko. Może zasługujesz na kogoś lepszego?”

Boże rozwiązania
Oczywiście, moje sposoby – narzekanie, kontrola i porównywanie – nie to nie były drogi miłości (p. 1Kor. 13). Wiele czasu spędziłam na modlitwie i Słowie, gdy Bóg zaczął pokazywać mi, kiedy już całkowicie pokutowałam z pobłażania sobie w tych dziedzinach, jak zastąpić je Jego drogami. Dał mi broń do zwycięskiej walki z moimi słabościami.

Po pierwsze: nauczył mnie zajmować postawę wdzięczności (dosł.: „attitude of gratitude”), więc zamiast narzekania zaczęłam dziękować Bogu za mojego męża, skupiając się na wszystkim co w nim dobrego (p. 1Tes. 5:18).

Dziękowałam Pan, za jak ukształtował Ricka i za duchowe dary i owoce, które Pan wydawał w życiu Ricka. Zaczęłam również dziękować za wszystko, co „poczciwe, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” w moim mężu (Flp. 4:8).

Zaprawdę zdumiewające! Obraz mojego męża zaczął się zmieniać w moich myślach wśród dziękczynienia. Pozytywne atrybuty Ricka zaczęły pojawiać się na nowo, pomagając mi ująć moje małe irytacje we właściwej perspektywie. Nowo odkryty respekt i podziw zostały wzbudzone, co w naturalny sposób wpływało na większe pragnienie, aby go kochać tak, jak na to zasługiwał.

Po drugie: Bóg nauczył mnie poddania. Zamiast wymuszania i kontroli, nauczyłam się oddawać te wszystkie przyjęte z góry założenia o miłości Jemu. To uwolniło mnie to do tego, aby kochać mego męża bezwarunkowo i uwolnić go od presji wymagań, które mówią: „Kocham cię, ale byłoby lepiej,… (wpisz co chcesz), albo nie będę szczęśliwa”

A co jeżeli nie czuję tego, że mam na tyle miłości, aby dać mu? Przyznaję się do tego, Przyznaję się sama, że nie mam. Poważnie traktuję to, co napisał Paweł: „Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa” (2Kor. 12:9). Stale proszę Boga, aby zaszczepił w mnie Swoją bezwarunkową miłość, którą ma do mnie, abym mogła patrzeć na Ricka Jego oczyma.

Po trzecie: Bóg nauczył mnie zwalczać porównywanie w modlitwie i wstawiennictwie za moim mężem. Modlitwa za niego stałą się codzienna manną z nieba, która odżywia bezinteresowną miłość. Nie mam czasu na porównywania, gdyż jestem zajęta proszeniem Boga, aby błogosławił Ricka i pomagał mu wypełnić Boże zamiary wobec niego.

Powiedziałam Panu, że będę wstawiać się za Rickiem i jego codziennymi sprawami.
Czasami, gdy siedzę przed Bogiem, On zachęca mnie słowem i Pismem dla mego męża, które pomagają mu utrzymywać stan duchowej aktywności wśród surowych biznesowych podróży. Wiedząc, że jego żona jest w domu i modli się o niego, Rick ma dodatkowy bodziec, którego potrzebuje, będąc poza domem i pracując dla naszej rodziny.

Zauważyłam pączkującą empatię dla męża, co jest pożywką dla naszej jedności. Teraz bardziej skupiam się na jego potrzebach niż na własnych. Modlitwa zmieniła moją perspektywę i dała mi serce dla Ricka. Będąc żoną zaledwie od dwóch lat, wiem, że jest o wiele więcej satysfakcji przed nami. Wiem również, że jest więcej miłości, radości, intymności i wolności, gdy poddaję się Duchowi Świętemu.

W końcu nauczyłam się tego, że Bóg nigdy nie zakładał tego, że mój mąż zaspokoi wszystkie moje potrzeby. Bóg sam ma być moim wszystkim we wszystkim. Sam Pan, a nie mój mąż, ma królować na tronie mego serca i zaspokajać moje głębokie pragnienia. On chce, aby moje serce mogło ogłaszać z radością: „Choćby niebo i ziemia, i mój mąż zawiedli, Ty jesteś moim Bogiem!”

Jeśli kiedykolwiek byłaś zwiedziona myślami, jak ja niegdyś, że wyłącznie twój mąż jest odpowiedzialny za wypełnienie twojego emocjonalnego zbiornika, podejmij następujące kroki:

1. Pokutuj z bałwochwalstwa; żaden mężczyzna nie może zająć miejsca Boga.

2. Przyznaj się do swoich potrzeb. Proś Boga, aby Jego miłość stała się dla ciebie czymś rzeczywistym.

3. Ucz się kochać. Módl się, aby Bóg wszczepił ci Swoja miłość agape do męża.

4. Wstawiaj się z swoim mężem codziennie. Módl się, aby Duch Święty kierował go w stronę Bożej woli, aby objawiała się jego życiu.

5. Rozwiń w sobie postawę wdzięczności. Dziękuj Bogu za swego męża, takiego jaki jest.

6. Żyj, aby przebaczać. Tylko Bóg jest doskonały, daj swemu mężowi łaskę
popełniania błędów.

7. Odrzuć światowe standardy miłości i romansu. Rozważaj nad biblijnymi standardami, które zostały wyrażone przez takie postacie jak Jezus, Boaz czy Ozeasz.

Wierzę, że przeżyjesz nową wolność, rozwiniesz zdrową zależność od Boga i uwolnisz swego męża od potrzeby odgrywania. Po pewnym czasie nauczysz się kochać go takiego, jaki jest, bez składania nadmiernych oczekiwań na nim. Wtedy Boży zamiar dla waszego małżeństwa będzie się realizować.

раскрутка

DS_15.05.09 1Kor. 15

HeavenWordDaily

David Servant

Zauważ, że ewangelię Pawła, jeśli ma się być przez nią zbawionym, należy „zachowywać” (15:2). Paweł nie wierzył w bezwarunkowe wieczne bezpieczeństwo.

Zauważ również, że część ewangelii Pawła, która była „pierwszej wagi” to: „Chrystus umarł za grzechy nasze” (15:3). Dopóki ludzkość nie jest grzeszna a Bóg nie jest zagniewany, nie ma potrzeby, aby Chrystus umierał za nasze grzechy. Te dwie bliźniacze prawdy są fundamentem ewangelii.

To, że Chrystus umarł za nasze grzechy, jest nie tylko istotną częścią ewangelii, lecz również Jego powstanie z martwych. Jeśli w tym rozdziale jest cokolwiek ważnego to nauka o tym, że koncepcja zmartwychwstania jest głównym dogmatem chrześcijańskiej doktryny. Niemniej, niektórzy koryntianie, podobnie jak saduceusze, którzy kiedyś wypytywali Jezusa (Mat. 22:23), odrzucali to. Jednak odrzucać możliwość zmartwychwstania to odrzucać zmartwychwstanie Chrystusa i unieważniać świadectwo setek współczesnych Jezusowi, w tym jedenastu apostołów. Jeśli Chrystus nie wrócił do życia, musielibyśmy zastanawiać się, dlaczego co najmniej dziesięciu z jedenastu chciało umrzeć za coś, o czym wiedzieli, że jest kłamstwem.

Jeśli Jezus nie został wzbudzony z martwych, to jest kłamcą, ponieważ obiecał, że zostanie wzbudzony; nie był Synem Bożym; nasze grzechy nie zostały przebaczone; a Duch Święty nie żyje w nas. „Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni” (1Kor. 15:19). Równie dobrze mógłbyś wyrzucić Biblię do śmietnika (i, przy okazji, wypisać się z subskrypcji HeavenWord Daily)

Jednak, jak utwierdza nas Paweł, jeśli Chrystus nie został wzbudzony z martwych to równie dobrze możemy dalej grzeszyć, ponieważ świętość nie jest ważna. Zauważ, że wśród wszystkich słów Pawła o doktrynie o zmartwychwstaniu, dodaje on świętość: „Opamiętajcie się nareszcie i nie grzeszcie:,...” (15:34). Końcowy wniosek tego długiego rozdziału o zmartwychwstaniu jest również napomnieniem do posłuszeństwa: „A tak, bracia moi mili, bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału do pracy dla Pana, wiedząc, że trud wasz nie jest daremny w Panu” (15:58). Dzięki Bogu, Jezus został wzbudzony z martwych! I Ten wzbudzony obiecał zmartwychwstanie wszystkich sprawiedliwych i złych.

Nie dziwujcież się temu; boć przyjdzie godzina, w którą wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos jego; I pójdą ci, którzy dobrze czynili, na powstanie żywota; ale ci, którzy źle czynili, na powstanie sądu” (John 5:28-29). Zmartwychwstanie sprawiedliwych będzie miało miejsce, gdy wróci Jezus, lecz zmartwychwstania niesprawiedliwych nie będzie aż przez następne 1000 lat (Obj. 20:4-5, 13).

Wierzący, którzy będą żyć w czasie powrotu Jezusa, otrzymają również nowe ciała „w mgnieniu oka” (15:520. Jakie będą te nowe, zmartwychwstałe ciała? Nie będzie to „ciało i krew”, lecz będą „duchowe”, „niebieskie”, „chwalebne”, „wspaniałe”, „niezniszczalne” i „nieśmiertelne”. Te nowe ciała nigdy nie będą się starzeć ani umierać. Wieczna młodość! Wspaniała wiadomość dla tłumu tych po 30stece.

Jedyny wers w całej Biblii mówiący o tym, że ludzie byli „chrzczeni za zmarłych” znajduje się we fragmencie przeznaczonym do czytania na dziś, 15:29, trudno jest więc interpretować, co Paweł miał na myśli. Z pewnością nie chodziło mu o to, co praktykują mormoni, wyszukując w swoich genealogicznych liniach przodków, za których dają się chrzcić, aby zdobyć dla nich jakiś duchowy status. Taka doktryna umniejsza wartość ofiary Jezusa, wypierając ją przez szybkie zanurzenie krewnych, które staje się biletem do nieba. Możesz sobie wyobrazić kogoś cierpiącego w piekle, kto pewnego dnia zostaje poklepany przez demona po ramieniu ze słowami: „Masz szczęście, twój wspaniały bratanek właśnie zanurzył się odrobinę w wodzie i powtórzył twoje nazwisko,…teraz możesz stąd odejść i iść do nieba ze świętymi i aniołami!”. Trochę nieprawdopodobne, prawda?

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

продвижение сайтов москва вакансии