Co jest naprawdę ważne?

Stephen Crosby

W “prawdziwym” świecie biorca usługi musi zdecydować o wartości tego, jak go obsłużono, a nie osoba, która usłużyła. Potrzeba decyduje o usłudze i cenie. Na przykład: w restauracji to klient, a nie kelner, decyduje o rozmiarze napiwku na podstawie tego, jak go obsłużono. Zbyt często w kościele wierzymy poklaskowi naszej własnej prasy. Chodzi o to, że nasza ocena nas samych i tego co jest ważne, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a mimo wszystko czujemy się z tym dobrze.

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, co pobudzało pogan w ciągu pierwszych kilku lat po Zmartwychwstaniu, że chcieli się przyłączyć do tego „żydowskiego kultu” ukrzyżowanego, kryminalisty, wędrownego wieśniaka kaznodziei z pogardzanego kraju? Nie było „nabożeństw”, chórów, „specjalnej muzyki”, solówek, dobrych programów szkółki niedzielnej, służby młodzieżowej, służby dla samotnych, służby dla dorosłej młodzieży, służby dla mężczyzn, służby dla kobiet, przedszkoli, wybrukowanych parkingów, barów szybkiej obsługi, systemów nagłaśniających, grup uwielbienia, spotkań modlitewnych, poprawnej władzy kościelnej, budżetów, grup starszych, itd., aby „ich przyciągnąć”. Coś innego niż mądra nazwa wynikająca z badań demograficznego marketingu określały to, co jest „odpowiednie” i musiały działać jakieś zmyślne migające billboardy z Kenem i Barbie perfekcyjnie uśmiechający się z góry.

Dlaczego poganie mieliby ryzykować utratę wszystkiego, co się w życiu liczy (być może i samego życia), aby „przyłączyć” się do „Drogi”, jak to wówczas nazywano. Co było w tym kościele „atrakcyjnego”, co powodowało, że poganie ryzykowali wszystko?

Myślę, że to jest dobre pytanie.

Chwytliwe hasło: “Chcemy być nowotestamentowym kościołem”, brzmi szacownie, lecz kilka lat temu wzbudziło we mnie strach odkrycie, że pomimo tej mantry na moich ustach, bardzo niewiele, prawie nic, z tego w co byłem zaangażowany jako „pastor”, nosiło jakikolwiek ślad tego, co było atrakcyjne dla pogan w nowotestamentowych czasach.

Wtedy właśnie pojawił się w magazynie „Christian History” artykuł, w którym autor przejrzał pogańską literaturę dotyczącą kościoła. Ponieważ kościół jest podobno powołany do „służenia temu światu” jako ambasadorzy Chrystusa, wydaje się sensowne, aby nie wierzyć tylko naszej własnej prasie, lecz pokornie rozważyć, co obiektywni krytycy mieli (lub mają!) do powiedzenia na temat „tego kościoła”, słusznie czy niesłusznie. Czasami nasi krytycy są najszczerszymi zwiastunami oceny. Nawet w przypadku niesłusznego krytycyzmu, musimy poszukiwać ziarnka prawdy. Zazwyczaj tam jest. Czasami nasi krytycy są bardziej szczerzy, ponieważ nie wpływa na nich obawa o zranienie naszych uczuć. Nie musimy przyjmować złośliwej zawartości, lecz powinniśmy szukać przebłysków prawdy i pokornie zanieść ją przed Pana oraz pokazać innym, którzy kochają nas na tyle, aby powiedzieć nam to, czego my sami nie chcemy usłyszeć o sobie.

Oto jest skrócone i zaadaptowane podsumowanie tego co autor artykułu odkrył na podstawie pogańskich źródeł historycznych, mówiących o tym, co skłoniło ludzi, aby zostali chrześcijanami i przyłączyli się do społeczności. Nie mogę wyjaśniać każdego z punktów tutaj, oprócz zwrócenia uwagi na to, że żadna z tych rzeczy, które zazwyczaj cenimy (jakość kazania, uwielbienia, oferowanych „służb”, ciepłe i klimatyzowane budynki itp.) nie miała w ogóle żadnego znaczenia dla ówczesnych zainteresowania niewierzących.

A oto lista (w dowolnym porządku kolejności):

1. Hart w czasie prześladowań/nacisku

2. Brak strachu przed śmiercią

3. Zwarta społeczność

4. Życie w moralnej czystości i modlitwie

5. Silne przywództwo

6. Troska o siebie nawzajem, troska o potrzeby – żyli dłużej. Wspólnie ponosili ryzyko w czasie problemów – skupiali się razem.

7. Cuda I uwolnienia

8. Ewangelizacja w pierwszym wieku składała się z relacji, a nie argumentacji

9. Wiele kobiet było przyciąganych do chrześcijaństwa, ze względu na chrześcijański zakaz aborcji, ponieważ aborcje często kończyły się sterylizacją bądź śmiertelnie. Żadna kobieta nie uciekała się do dzieciobójstwa. Rzymianka mogła zostawić dziecko na śmierć, jeśli było w jakikolwiek sposób ułomne, lub była to dziewczynka a akurat chciano chłopca. To te rzeczy „motywowały” kobiety.

Przyjaciele, co wyróżnia tą listę? Odpowiedź na to pytanie był kluczowa w mojej własnej drodze ponownego oceniania wszystkiego, co robiłem jako „pastor” w ramach tradycyjnego kościoła. Odkryłem, że niemal wszystko czemu poświęcałem swój czas i energię, oraz co się działo z pieniędzmi innych ludzi, którymi zarządzałem, nie miało żadnego związku z tym, co rzeczywiście liczy się dla zdobywania zgubionych. Po prostu żadna z tych rzeczy, które w typowym, zachodnim, amerykańskim, ewangelicznym kościele „rozmiaru i powodzenia” cenimy, nie znalazła się na tej liście.

Boże pomóż nam oddać się całkowicie temu, co faktycznie liczy się dla sprawy Jezusa, zamiast dalej utrwalać getto nieistotnych religijnych praktyk, którymi cieszymy się cotygodniowo. Boże uwolnij nas od skupionej na człowieku, egocentrycznej typu „błogosław mi”, fałszywej ewangelii, która przesiąka każde włókno i cały materiał amerykańskiej kulturalnej ‘chrześcijańskiej’ religii.

Ewangelia Jezusa Chrystusa manifestuje się w życiu, którym się żyje, a nie w debacie, którą się wygrywa. (podkreślenie moje – tłum.)

_________________

Post podlega prawom autorskim Copyright 2011 Dr Stephen R. Crosby   www.drstevecrosby.wordpress.com

Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. Kontakt:    stephcros9  @  aol.com

раскрутка

Click to rate this post!
[Total: 12 Average: 4.8]

One comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.