Patrice Lewis
Oryg.: TUTAJ
Patrice Lewis domaga się, aby młodzi mężczyźni byli wychowywani przez ojców, a nie leczeni.
W ślad za tragedią w Sandy Hook Elementary School ludzie w nieskończoność wskazują palcem oskarżenia na jedno i usiłują wpakować się w jednoznaczne rozwiązania, które na zawsze uniemożliwią w przyszłości takie masakry.
Oskarżenia kierowane są bezpośrednio na sprawę kontroli broni, ponieważ, oczywiście, znacznie łatwiej jest oskarżać martwy przedmiot, niż podjąć skomplikowaną logikę szalonego umysłu. Kontrola broni jest wygodnym sposobem robienia postępów w rozbrajaniu Drugiej Poprawki, co jest jednym z najsilniejszych pragnień lewicy.
Wydaje się jednak, że jedna sprawa ucieka jak dotąd mainstreamowej świadomości: czy chłopcy wewnętrznie czy sami w sobie, są źli. Przede wszystkim chłopcy (tak naprawdę młodzi mężczyźni) należą do tych, którzy szerzą ogromną większość przemocy występującej w naszym społeczeństwie. Co jest z nimi złego? Czy są źli?
Tym punktem zajął się Michael Kimmel, profesor socjologii w SUNY Stony Brook z 19 grudnia 2012, CNN zatytułowała artykuł: „Męskość, choroba psychiczna i broń: zabójcze równanie” (“Masculinity, Mental Illness and Guns: A Lethal Equation.” Pisze tak: „Dlaczego zagniewani młodzi mężczyźni wyruszają, aby zabijać całe tłumy obcych?… Trudno ustalić motywacje, lecz płeć jest jedną z najbardziej oczywistych i nieustępliwych zmiennych, jeśli chodzi o przemoc w Ameryce. Mężczyźni i chłopcy są odpowiedzialni za 95% wszystkich przestępstw w tym kraju… Jak ma się do tego męskość? Od wczesnego wieku chłopcy są uczeni tego, że przemoc nie tylko jest akceptowalną formą rozwiązywania konfliktu, lecz jest tą cenioną. Jakkolwiek wiara, że przemoc jest dziedziczną męską cechą jest błędna… Chłopcy uczą się [przemocy]… Uczą się jej od ojców… Uczą się, że jeśli ktoś im wejdzie w drogę, to mają męski obowiązek stawić opór. Uczą się tego, że mają prawdo, aby czuć się jak prawdziwi mężczyźni i że mają prawo unicestwić każdego, kto kwestionuje to poczucie”.
Podobno dr Kimmel, aby dojść do takich wniosków, przeprowadził wywiady z ponad 400 młodymi mężczyznami. Ponieważ nie przeczytałam jego książki, nie wiem czy zbadał jeden krytycznie ważny czynnik: a mianowicie to czy tymi młodymi mężczyznami aktywnie zajmowali się ich ojcowie.
Ponieważ dr Kimmel myli się co do tego, że chłopcy uczą się przemocy od swoich ojców. Ogromna większość chłopców nie uczy się tego od swoich ojców, ponieważ większość niepohamowanych chłopców nie ma ojców.
Nasza kultura udaje, że jeśli stłumi się ich tendencje do przemocy to przemoc będzie zamierać. Społeczeństwo robi to usiłując wykastrować chłopców w dziewczynki. Zachęca ich, aby bawili się neutralnymi płciowo zabawkami, karmi lekami, aby byli posłuszni w szkole, bądź w jakiś inny sposób tłumi ich instynktowną szorstką, wywrotową, huczną i hałaśliwą fizyczną naturę.
Niemniej żadna z tych feministycznie przyjętych technik nie usuwa wpływu genetyki i testosteronu. To właśnie tą dominującą biochemię muszą się chłopcy uczyć utrzymywać w ryzach. Testosteron powoduje, że chłopcy mają mniejszą kontrolę nad impulsami, są silniejsi fizycznie i, tak, mają większe skłonności do przemocy. Niekontrolowany, testosteron może spowodować, że chłopcy wybuchają, gdy dochodzą do wieku dojrzewania. . .o ile nie są w inny sposób trenowani.
Potrzeba mężczyzny – nie kobiety – aby uczył chłopców, jak sobie ze sobą radzić. Bez męskiego mentora chłopcy często poddają się swej zwierzęcej naturze i stają się brutalni.
Dr Kimmel zauważa: „W 2011 roku ponad 80% wszystkich zabójstw wśród chłopców w wieku 15-19 lat było związanych z bronią”. Lecz jak wiele z tych związanych z bronią zabójstw zostało dokonanych przez chłopców pozbawionych ojców?
„Musimy rozmawiać o prawach kontroli broni – radzi dr Kimmel – i znacznie bardziej głęboka, i konieczna, jest narodowa medytacja nad tym, w jaki sposób nasze ideały męskości zostały tak uwikłane w przemoc”.
Rzadko zdarza mi się widzieć artykuł z opinią tak rażąco lekceważącą to, co oczywiste. Z całą pewnością nie potrzebujemy „narodowej medytacji” o tym jak nasz „ideał męskości został uwikłany w przemoc”. Potrzebni są mężczyźni, którzy będą tatami dla synów, których tworzą. To jest ta „narodowa medytacja”, której rozpaczliwie potrzebujemy. Ponieważ nic – nic! – się nie zmieni wśród amerykańskiej młodzieży, dopóki nie będą mieli ojców (czy wizerunek ojca), którzy pokażą im, jak się należy poprawnie zachowywać. Gdy młodzi mężczyźni dopuszczają się aktów przemocy w naszych społeczeństwie, jest tak niemal zawsze dlatego, że nie są niczym więcej jak tylko chłopcami w męskim ciele – straszliwe połączenie.
Nie mieszkam w takich okolicach, gdzie trendy jest zmuszanie chłopców do zachowywania się jak dziewczyny. Mieszkam na terenie wiejskim, gdzie chłopcy polują, łowią ryby, strzelają, rąbią drewno, orzą pola, i w inny sposób uczą się tego, jak nieść na ramionach wielki ciężar jaki mężczyźni muszą nosić od tysiącleci. Większość wiejskich chłopców dorasta pod kuratelą swoich ojców i uczą się tego, co jest, a co nie jest właściwe.
W Prawdziwej Ameryce chłopcy nie są podziwiani za to, że umieją zachowywać się jak dziewczyny. Są cenieni za umiejętność kierowania swego testosteronu w dozwolone obszary, czy to twarde i wywrotowe zabawy, łowy, sporty, wojny paintballowe, rowerowe wycieczki w błota, czy jakieś inne rodzaje męskiego wyrażania się. Chłopcy nie powinni przepraszać za to, że są chłopcami. Lecz przepraszać powinni ci mężczyźni, którzy nie niosą odpowiedzialności za przywództwo, uczenie i szkolenie swoich synów, za to, że nie wychowali ich po męsku i nie byli ojcami dla chłopców, których pomogli stworzyć.
Powiedzmy to tak: Gdyby każdy nieobecny ojciec w tym kraju nagle wrócił do swoich obowiązków i zaczął odczuwać satysfakcję z rzeczywistego wychowywania swoich własnych dzieci to bardzo szybko znikł by ogromny procent amerykańskich problemów.
Gdyby jeszcze każda kobieta nauczyła się cenić małżeństwo i przestała wyrzucać mężczyzn z życia swoich dzieci, wtedy mielibyśmy znacznie, znacznie mniej „niepohamowanych” chłopców, którzy nigdy nie nauczyli się tego, jak stać się takimi mężczyznami, jakimi powinni być.
Czy wiecie, że w Wielkiej Brytanii „tato” był wśród dzieci jednym z dziesięciu najbardziej popularnych bożenarodzeniowych zamówień? Usunęliśmy mężczyzn jako duchowe i fizyczne głowy domostw, po czym przykrywamy ból spowodowany tą stratą psychotropowymi truciznami. Odpowiedzią na naszą kulturę przemocy są mężczyźni wychowujący swoich synów i córki, i uczący tego, że ich wartość bierze się z samokontroli, a nie jej braku.
Chłopcy nie są źli. Po prostu są chłopcami, lecz mężczyźni są źli, gdy nie chcą wychowywać swoich dzieci. Złe są kobiety, które odmawiają swoim dzieciom taty. Społeczeństwo jest złe, gdy ostro krytykuje wagę mężczyzn. Zły jest rząd, gdy nagradza mężczyzn za porzucanie swoich dzieci oraz kobiety, za wydawanie na świat dzieci poza związkami małżeńskimi.
Nie leczcie chłopców. Niech ojcowie ich wychowują. (Dosł.: Don’t medicate our boys. Father them.)
———————————————-
Jako uzupełnienie polecam artykuł o podobnej wymowie
Pozbawiona ojców młodzież wznieca bunt