Stephen Crosby
Wspaniałą cechą Boga jest ogromne nastawienie na odkupienie. Gdyby tak nie było, nie byłoby dla nikogo żadnej nadziei. Niemniej, nie możemy mylić Jego odkupienia z akceptacją. Chrystus nie umarł za tak dysfunkcyjne królestwo, w jakim wielu ludzi trwa czy gromadzi się. Nasze odkupienie obejmuje uzdrowienie/odbudowanie adamowego złamania, lecz nie ma prowadzić do tego, aby uznać takie błędne działanie za normalne „pod łaską”.
Ogromna dobroć naszego Boga i Jego widoczne działanie ku odkupieniu obecne tam, nie ma prawidłowego funkcjonowania, nie unieważnia tego, co jest w Jego oczach normą. Tak samo, nasza dysfunkcjonalność, nie jest żadną podstawą do ustanawia nowych norm.
Klepanie religijnych frazesów typu: „Bóg błogosławi nasze zamieszanie” (dosł.: “God blesses our mess,”), „nikt nie jest doskonały”, „nie ma czegoś takiego jak doskonały kościół”, „wszyscy jesteśmy grzesznikami zbawionym z łaski”, i temu podobne, może zawierać w sobie ziarnko prawdy, niemniej, te jak i inne zwroty, są rutynowo służą do usprawiedliwiania osobistych, zbiorowych oraz systemowych zaburzeń pod przykrywką dobroci, uprzejmości czy łaskawości.
Niestety, jeśli ktoś ośmieli się zająć się stałą dysfunkcjonalnością tych, którzy kontrolują władzę (oraz niepewność) kościelną zostanie oskarżony o osądzanie. Rzekome „osądzenie” jest nieprzebaczalnym grzechem naszego pokolenia, zarówno w naszej kulturze jak i w ekklesia.
Mam do czynienia z przywódcami na całym świecie i jestem świadkiem (na masową skalę) usprawiedliwiania najgłupszego nawet grzechu w ciele Chrystusa przy pomocy czarodziejskiej różczki, którą jest być „religijnym i osądzającym”. Osiągnęło to już taki punkt, że dla większości chrześcijan „nie osądzaj” oznacza: wyłącz wszelkie zdolności rozeznawania między dobrem a złem, światłem a ciemnością, życiem a śmiercią. Każda ocena doktryny, praktyki czy zachowania jest uważana za przesadnie „krytyczną” czy „osądzającą” – czego chrześcijanie rzekomo nie powinni robić, a co opiera się na tekście z Mt 7:1 i jest rozpylane na wszystko, co się rusza i oddycha! Ten sam Pan, który napominał w Ewangelii Mateusza, aby nie sądzić, zachęca do sądzenia w Ewangelii Jana 7:24!
Jaka jest więc różnica między osądzeniem, które jest zakazane, a takim, do którego zachęca? Musimy to rozwiązać!
Po każdym względem jestem typem nowotestamentowym, wyznającym „hiper” łaskę Bożą: doktrynalnie, praktycznie, duchowo i subiektywnie. Często jestem krytykowany właśnie za to! Niemniej, prawdziwa łaska Boże zarówno umacnia jak i poucza. Ktoś, kto doświadcza Bożej łaski w mocy zmartwychwstałego życia Pana Jezusa Chrystusa, będzie również wzmocniony do powstrzymania się przed bezbożnością [Tyt 2:11-15]. Taki człowiek nie będzie miał w zwyczaju żyć w grzechu, nie mając wewnętrznego przekonania o winie [ 1J 3:9].
Jezus, którego stworzyliśmy w naszej kulturalnej, konserwatywnej, „chrześcijańskiej” religii jest bałwochwalczym wymysłem religijnych sentymentalnych umysłów. Niemniej, taki Jezus jest potrzebny do tego, aby utrzymywać wzrost kościoła i płynność finansów. Często jest tak, że nieuświęcony dar miłosierdzia czy nadmiernie eksponowany dar pastorski (zdefiniowany przez kulturowe wartości powodzenia i przez to, co znaczy być „dobrym pastorem”) pomaga duchowi „nie sądzenia”. Brak działania innych równie wartościowych darów i łask powoduje powstawanie bardzo spaczonego i całkowicie niebilbijnego sposobu funkcjonowania daru pastorskiego.
Oczywiście, popieranie kulturowej cechy „nie sądzenia” przy pomocy dowodowego tekstu, nie wytrzymuje bliższej biblijnej krytyki. Na przykład:
Jezus był „osądzający”, gdy:
- obraził ludzi – Mt 12:34 *)
- wyzywał ich – J 8:44
- straszył – Lu 13:3
- wychłostał – John 2:15
*) Semici wierzyli, że wąż rozmnaża się bezpłciowo, nie jest potrzebny ojciec. Nazwać kogoś „dzieckiem węża” to tak samo, jak w naszej kulturze określić kogoś „bękartem”: bez ojca. Nie było w stosunku do Żyda większej obrazy. Ich całą tożsamość i „miejsce w Bogu” były uzależnione od prześledzenia ojcostwa do Abrahama, a ostatecznie do Boga przez Adama.
Paweł był “osądzający” gdy:
- Straszył ludzi przekleństwami – 1Kor 16:22 *); Ga 1:8-9
- Sprzeciwiał się ich hipokryzji, osądzając ich zachowanie – Ga 2:13-14
- Oddawał ich Boskiemu karaniu – 1Tym. 1:20; 1Kor 5:5
*) równocześnie w tym samy wersie ogłaszając błogosławieństwo oparte na łasce!
Kontekst Mateusza 7:1
7 rozdział Ewangelii Mateusza dotyczy hipokryzji, a nie oceny dobra i zła. Jezus zwraca się do tych, którzy chcą „mówić zza maski”, którzy chcą w oczach innych wyglądać na kogoś innego niż w rzeczywistości są, a mierzą i potępiają innych za te same grzechy, które potajemnie popełniają w słowie, myśli czy uczynku. Ewangelia Mateusza w 7 rozdziale nie zabrania rozeznawania/rozróżniania.
Zakładając, że możemy zgodzić się na to, że kształtowanie na obraz Jezusa Chrystusa jest boskim zamiarem dla całej ludzkości [2Kor 3:18; 2Kor 4:11], nie możemy pobłądzić będąc podobni do Jezusa. Mamy wydawać taki sam osąd, jaki wydawał Jezus. Nie osądzał na podstawie tego, co widział oczyma, i słyszał uszami – On patrzył poza powierzchnię. Konfrontował skupienie władzy w każdej postaci: religijnej, politycznej, instytucjonalnej, finansowej, duchowej i Swoje sądy opierał na sprawiedliwości wobec ubogich [Iz 11:3-4]
Zakazane zostało osądzanie, które jest niespójne z Pismem i Jego Duchem. Zabrania się nam potępiania (nas samych oraz innych!); wydawania ostatecznych dekretów w jakiejś sprawie; ostatecznego sądowego „wyroku”. Tylko On Jeden jest upoważniony do wydawania tego rodzaju osądów, ponieważ On zna dogłębnie serca ludzkie. Nie jesteśmy w stanie poznać głębokości, szerokości i zakresu Jego dokupienia w stosunku do innych ludzi, patrzymy jakby przez ciemne okulary.
Gdyby wszelki osąd/rozeznanie było przez Pana zabronione, to generalne rozeznanie, które mają wszyscy wierzący (jako udział w Duchu Chrystusa) i specyficzny dar rozeznania duchów, byłyby niepotrzebne – nie ma czego osądzać. Wskazuję na to, że liczne problemy jakich doświadczają ludzie w życiu, relacjach i lokalnych społecznościach wiary są wynikiem klęski nieużywania najbardziej podstawowych elementów rozeznawania: brak sprawiedliwego sądu.
Nie każdy sąd jest negatywny!
W naszej kulturze wyraz „osąd” ma tak negatywne skojarzenia, że trudno jest nam zrozumieć, że można dokonywać pozytywnych osądów! Uniewinniony! Syn, nie niewolnik! Wolny! Przebaczono ci! Takie, oraz wiele innych, mogą być pozytywne sądy!
Mamy dokonywać oceniających sądów z punktu widzenia natury nowego stworzenia, opierając się na Piśmie ORAZ Duchu Bożym. Nasze oceny mają być pełne łaski i prawdy: prawdziwie łaskawe i łaskawie prawdziwe [J 1:17], a gdy trzeba surowe [Rzm 11:22], pamiętając o tym, że prochem jesteśmy. Zawsze musimy pamiętać również o tym z jakiego błota sami zostaliśmy wyratowani i okazywać takie samo cierpliwe miłosierdzie innym. Miara jaką mierzymy innych, będzie zastosowana do nas. Nasz osąd jest dokonywany z puntu widzenia nadziei i zwycięstwa miłosierdzia, a nie satysfakcji z upadku czy słabości innych.
Mimo wszystko, osądzać (rozeznawać/rozróżniać) musimy… zaczynając od naszych własnych serc i belek we własnych oczach. Wtedy, z kulturalną miłością, poczuciem bezpieczeństwa i zaufania (trzy BARDZO RZADKIE artykuły w ekklesia) nasze „osądzanie” rozszerza się. Jeśli tego nie rozumiemy, będzie to prowadzić do tego, że dysfunkcjonalność staje się normą i myśleć, że z tego powodu spoczywa na nas Boże błogosławieństwo.
Kolejny mądry głos w tej niekończącej się (i niestety często bezsensownej) dyskusji!
Ostatnio coraz więcej się o tym czyta na różnych chrześcijańskich stronach, więc chrześcijanie coraz bardziej polaryzują się na tych, co dążą do zrozumienia nauki o sądzie i pragną zgodnego z wolą Bożą, sprawiedliwego i miłosiernego rozsądzania oraz na tych, co zabraniają oceniania kogokolwiek i czegokolwiek, w każdej sytuacji…, chyba że służy to potępieniu rozsądzających. 😉
Gdyby ktoś szukał bardziej „teologicznego” rozważania, to ostatnio natknąłem się na takie ciekawe, chyba nawet godne polecenia:
http://www.chlebznieba.pl/assets/files/pdf/PRASCH_08_Nie_sadzcie.pdf
Artykuł można nazwać „rodzynkiem” w wielkim cieście, zwanym kościołem.
Przy bezwzględnym poparciu zawartych w nim treści, jawi się niestety świadomość niemocy w jakiej żyjemy w dzisiejszych chrześcijańskich społecznościach. Podam prosty przykład:
Na zgromadzeniu niedzielnym jednym z elementów tego zgromadzenia była pamiątka wieczerzy.
Dla wielu chrześcijan jest to doniosły moment i wielu z nich ma świadomość tego, że przystępujemy do niej oczyszczeni ze swoich grzechów.
Lecz nie wszyscy.
Jeden z usługujący w czasie Wieczerzy, kilkakrotnie wychodził z pomieszczenia puścić sobie „dymka”. Jak się potem okazało nie był jedynym „dymiącym”.
Wrócił i podawał ludziom kielich a na końcu sam spożywał wino i jadł chleb.
To, że widzieli go uczestnicy zgromadzenia i nie reagowali na zaistniały fakt, to jeden powód do smutku.
Drugi to to, że ze swoim „dymkiem” pokazywał się ludziom ze świata.
Zwróciłem mu uwagę, że jego postawa godzi w Imię Jezusa . Zapytałem także czy jest świadomy problemu i czy chce się go pozbyć?
Odpowiedział, że nie chce się modlić i, że walczy z problemem.
Cóż, nic więcej nie mogłem zrobić wobec jego niechęci.
Na najbliższym spotkaniu ze starszym zboru zwróciłem uwagę na istnienie problemu, nie wdając się kogo imiennie to dotyczy.
Zgadnijcie co usłyszałem?
Nie możesz być hipokrytą jak faryzeusze.
Czyżbyś był bez grzechu?
A może teraz wysłuchamy twoich grzechów.
Kościół czy „kościół” (instytucja) ?
Członkowie „kościoła”, czy Członki Ciała Chrystusowego ?
Starsi ustanowieni przez Ducha Św, czy wybrani przez podniesienie ręki ?
Nie jestem pewien co odpowiedzieć na tak zadane pytania.
Ale odważę się :
To nie jest Kościół Jezusa Chrystusa.
To nie są Członki Ciała.
To nie starsi ustanowieni przez Ducha Św.
Smutne.