Nie jesteśmy od rozwiązywania Bożych problemów!

Wgląd w duchową rzeczywistość od Eddie i Alice Smith

www.usprayercenter.org

www.EddieAndAlice.com

Eddie Smith

„Kto może mi powiedzieć, co diabeł robi w waszym mieście?” – zapytałem słuchaczy zapełniających salę konferencji na temat walki duchowej. Podniosły się niemal wszystkie ręce, a kilka osób skoczyło na równe nogi, oferując wyjaśnienie wrogiej działalności.

Ku ich zaskoczeniu powiedziałem:

„Nie przejmujcie się. Wróćcie na miejsca”. Po pewnej chwili zapytałem:

„Kto może mi wymienić 10 rzeczy, które Jezus robi w waszym mieście?”

Nie podniosła się ani jedna ręka, większość wyprostowała głowy i gapiła się w zdziwieniu. Pomyślałbyś, że powiedziałem coś po portugalsku.

„Jeśli wszyscy wiecie, co robi diabeł, a nikt z was nie wie, co robi Chrystus w waszym mieście, to jak się modlicie? Czy to, co robi Szatan, decyduje o kierunku waszych modlitw?”

Jestem przekonany, że 85%, a może więcej, naszej duchowej walki w modlitwie odbywa się jako reakcja na coś, co uważamy za działania diabła. Czemu mielibyśmy się tym przejmować? Przecież Jezus nie reagował na Szatana; On reagował na Ojca. Co więcej, łatwiej jest rozpoznać i zareagować na to, co robi diabeł, niż czekać na Pana i działać według objawienia, które On daje. Jesteśmy Oblubienicą Chrystusa. Jak możemy choćby tylko zacząć pomagać naszej Oblubienicy robić to, co On robi, jeśli nie wiemy, co to jest?

Wielu z nas wydaje się, że zadaniem wyznaczonym nam przez Pana jest rozpoznawanie problemów i modlenie się o nie. Uważamy się za „tych, którzy rozwiązują Boże problemy” i jesteśmy nastawieni na uczynki. Wręcz przeciwnie; nie po to tutaj jesteśmy. Jesteśmy tutaj po to, aby widzieć, co Ojciec czyni.

Ach, wiemy o tym, że jesteśmy zbawieni z łaski przez wiarę (p. Ef. 2:8-9), niemniej, wielu czuje, że jesteśmy zbawieni do pracy! Myślimy, że Bóg zbawił nas po to, abyśmy Mu służyli. To nie jest prawdą ani trochę bardziej niż to, że ożeniłem się z Alice po to, aby mi służyła.
Jesteśmy zbawieni po to, aby żyć w żywej jedności, społeczności, komunii z Bogiem.

Niezrozumienie tego będzie prowadzić nas do życia w duchowej popędliwości. Będziemy czuli się zobowiązani do podjęcia jakiejkolwiek czy każdej służby, bądź zadania jakie się nam zaoferuje. Dlaczego? Ponieważ będziemy błędnie starali się ustabilizować naszą tożsamość na tym co robimy, zamiast na tym, kim jesteśmy. Niektórzy najciężej pracujący słudzy Boży nigdy nie doświadczyli słodkiego przeżycia zasypiania w ramionach Ojca. Niektórzy boją się nawet wyglądać na ludzi „duchowo niezatrudnionych”.

Wyobraź sobie na przykład małe miasteczko zwane Tiny (Maluśki), w stanie Texas. W Tiny jest dziesięć kościołów. A teraz załóżmy, że do pierwszego kościoła przychodzi prawdziwe przebudzenie; mówię o prawdziwym poruszeniu Bożym. Wszyscy wojownicy z miasteczka zbierają się na żarliwą modlitwę. Jak wynika z mojego doświadczenia, wydaje mi się, że wiem, o co się będą modlić. Będą modlić się o pozostałe 9 kościołów w mieście, aby i one przeżyły przebudzenie. Innymi słowy: będą modlić się o to, czego Bóg nie robi, niż raczej zająć się tym, co już robi. Wszystko to sprowadza się do naszego pojmowania potrzeby utożsamiania się z potrzebami innych. Co stałoby się, gdyby uznali obecne dzieło Boże? Co by było, gdyby połączyli się w partnerską wieź z Nim? Co by było, gdyby zaczęli modlić się o to, co On robi w Pierwszym Kościele?

Wśród wielu rzeczy, jakie mogłyby się wydarzyć, to mogli by być ich cheerleaderkami: Bóg uwielbia być czczony! Bóg czyni to, co czyni dla chwały, a nie z litości! Więcej na ten temat znajduje się w mojej książce pt.: „Jak być usłyszanym w niebie” (How to Be Heard in Heaven)

Równocześnie powinni oni pytać Pana o Jego kierunek i słuchać Jego odpowiedzi.
Potrzebujemy zarówno wiwatować na Jego cześć, jak i słuchać Go.

My bojownicy modlitwy jesteśmy pasjonatami, typami agresywnymi i do pewnego stopnia to dobrze. Lecz ta nasza siła może stać się słabością. Czy jesteśmy gotowi, aby z Bożym prowadzeniem, wyczekiwać? Czy zawsze musimy być aktywni?

Dojrzały bojownik modlitwy nie boi się oczekiwać i nie reaguje z drżeniem kolan na to, co diabeł robi. Stoi w łączności z „kwaterą główną” i oczekuje na rozkazy, wiedząc, że jedno namaszczone słowo we właściwym czasie jest warte więcej niż tysiąc godzin modlitwy skupionej na problemach.

ceo оптимизация сайта

DS_09.03.09 Gal. 1

HeavenWordDaily

David Servant

Nie ma wiele wątpliwości co do tego, że Paweł napisał list kościołów w Galacji niedługo po swojej pierwszej podróży misyjnej do tego regionu (p. 1:6), o czym czytaliśmy w Księdze Dziejów przez ostatnie dwa dni. Mamy więc około roku A.D. 48, osiemnaście lat od chwili narodzenia kościoła w Jerozolimie. Znaczy to, że pierwszy kościół całkiem nieźle dawał sobie rady przez te 18 lat, bez Listu do Galacjan. A może należało by to powiedzieć w ten sposób: Bóg nie uważał, że List do Galacjan był potrzebny aż do tej chwili.

Dlaczego miałby być potrzebny w roku 48? Dlatego, że pojawił się unikalny problem. Ewangelia została wykrzywiona (1:7). Paweł napisał, aby naprawić ten problem. Tragiczne jest to, że niektórzy wyrywają wersy z tego listu – listu, który miał poprawić wypaczoną ewangelię – i używają ich do wypaczania jej ponownie. Rozważymy pewne dowody na to w ciągu następnych sześciu dni.

Po przeczytaniu Ewangelii Mateusza, Listu Jakuba i 14 rozdziałów z Księgi Dziejów, mamy położony fundament dotyczący ewangelii. Przeczytaliśmy główne nauczania Jezusa. Wiemy, że konsekwentnie nauczał, że niebiosa są tylko dla świętych. Przeczytaliśmy słowa Jakuba mówiące, że wiara bez uczynków nie może zbawić nikogo. Prześledziliśmy kazania apostołów z pierwszych 18 lat kościoła i usłyszeliśmy w nich nawoływanie słuchaczy do pokuty. Tak więc, gdy ktoś próbuje mówić nam, że Paweł liście do Galacjan poprawiał fałszywą doktrynę, która błędnie prowadziła ludzi do zdania, że aby dostać się do nieba, potrzebna jest świętość, w naszych umysłach włącza się ostrzegające światełko! Rzeczywiście, jeśli kiedykolwiek przeczytaliśmy cały List, natychmiast będziemy myśleć o takich wersach jak

Gal 5:19-21:  „Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą„.

Jasne jest, że Paweł nie poprawia 'nieporozumienia”, że świętość jest wymagana do nieba! Jak więc ewangelia zastała wykrzywiona? Niektórzy żydowscy wierzący nauczali, że poganie nie mogą być zbawieni, dopóki nie zostaną obrzezani. Obrzezanie było najwyraźniej najważniejszą sprawą tutaj. To dlatego widzimy, że jest ono wspominane co najmniej 13 razy w sześciu rozdziałach listu. Niektórzy nauczali również, że poganie nie mogą być zbawieni jeśli nie zaczną przestrzegać całego Prawa Mojżeszowego, a w szczególności świątecznych dni i bardziej rytualnych niż moralnych jego aspektów. W konsekwencji, w umysłach niektórych Galacjan zbawienie stało się czymś, na co zasługuje się przez obrzezanie i zachowywanie niektórych rytuałów, a nie coś, co zostało nabyte przez Chrystusa i zagwarantowane wierzącym przez łaskę Bożą. Była to rzeczywiście „inna ewangelia” (1:6).

W jednym z końcowych wersów Paweł mówi:

Albowiem ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz nowe stworzenie” (Gal. 6:15).

To zdanie podsumowuje cały list. Jeśli nie rozumiemy z całego listu niczego więcej, możemy zrozumieć to. Paweł wyraźnie ogłosił, że obrzezanie nie daje zbawienia. Ważne jest to, że ktoś jest nowym stworzeniem w Chrystusie. To nie usunięcie małego kawałeczka ciała zbawia, lecz usunięcie starej cielesnej natury grzechu, obrzezanie serca (p.V Moj. 10:16; 30:6; Jer. 4:4).

A to wszystko z łaski przez wiarę! Nie przez martwe uczynki!

W pierwszym rozdziale, Paweł skupia się na udowodnieniu boskiego pochodzenia ewangelii, którą głosił. Wyliczając historię swego poprzedniego życia oddanego faryzeusza i prześladowcy kościoła, swoje nadnaturalne nawrócenie i skąpe kontakty z pierwszymi przywódcami w Jerozolimie, Paweł usiłuje przekonać swych czytelników, że jego przesłanie zbawienia z łaski przez wiarę zostało mu dane przez Boga, nie przez człowieka. Było to konieczne, ponieważ fałszywi nauczyciele niewątpliwie mieli swoją listę starotestamentowych wersów, w których Bóg nakazywał obrzezanie.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

seo компания

Czym jest Ewangelia Królestwa

Charles Carrin

W dniu, w którym Jezus, młody żydowski rabbi, wspiął się na górę nad Galileą, świat niewiele widział o tym, że spotkał się z chwilą historycznej przemiany. W tym krótkim momencie zgromadzenie zebrane na trawie i skałkach jako pierwsze usłyszało Jego „Ewangelię Królestw” – – przesłanie, którym z łatwością rzucił wyzwanie światowej religii i filozoficznemu myśleniu. W ciągu kilku dziesięcioleci ta ewangelia „wywróciła świat do góry nogami” (Dz. 17:6). Zaczynając od izraelskiego narodu, w którym natychmiast została wywołana panika, do Rzymu, którego światowa dominacja skończyła się a jej niewolniczy system zrzucony, „Ewangelia Królestwa” Jezusa wprowadziła katastrofalne zmiany. Dwa tysiące lat później ta ewangelia rzuca wyzwanie właśnie temu kościołowi, który ją ustanowił na początku.

Ewangelia Jezusa jest specyficzna, dokładnie przedstawiona w doktrynie Nowego Testamentu, nie jest mglista, ma ten sam charakter, naturę i usposobienie jak Królestwo, z którego pochodzi. Jest to zlecone, ambasadorskie przedstawicielstwo Panowania Jezusa Chrystusa. Jako taka, „Ewangelia Królestwa”, jest trwała, bezpieczna i niezmienna. Jeśli chodzi o cel Boży to musi być dziś głoszona, dokładnie ta sama ewangelia, pełna i właściwa jak w pierwszym wieku.
Nie miejmy odwagi – stosując wymówki i usprawiedliwienia naszych upadków i teologiczne manewry, ukrywać naszą ignorancję – przypuszczać, że możemy zmienić tą ewangelię czy oddzielić ją od Królestwa. Robiąc to odcinamy się od mocy Królestwa i tworzymy imitację, ewangelię nieskuteczną. Spora część obecnego chrześcijaństwa jest pozbawiona „znaków i cudów” Ducha Świętego, które Jezus obiecał, a na ich miejscu znajduje się namiastka, kusząca lecz duszewna imitacja. Największym problemem Kościoła Północnej Ameryki jest stworzenie przez niego „denominacyjnej” ewangelii, która została tak przeprojektowana, aby pomieścić dziesiątki opinii publicznych. W wielu przypadkach jest tak, że prawda, która nie pasuje do lokalnych preferencji jest ostrożnie wykluczana: 1 Kor.11 jest słuszny, 12 – nie jest, 13 jest słuszny, 14-nie, 15 jest słuszny,… itd., i tak następuje kastrowanie Słowa. Wynikiem jest ewangelia „kościoła”, w której denominacyjna hierarchia czuje się wygodnie a ewangelia „Królestwa” została subtelnie podmieniona.

Na szczęście nie jest tak w innych częściach świata i to wyjaśnia dlaczego ich ewangelia „wywraca świat do góry nogami” (Dz. 17:6). W minionych stuleciach, głównie w wyniku głoszenia pełnej ewangelii, ponad 100.000.000 wierzących w Ameryce Łacińskiej przyszło do Chrystusa. W Chinach statystki są jeszcze bardziej zdumiewające.
Afryka płonie.

Ewangelia Królestwa

A. Mat 4:23-25. „I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w ich synagogach i głosząc ewangelię o Królestwie i uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc wśród ludu. (24) I rozeszła się wieść o nim po całej Syrii. I przynosili do niego wszystkich, którzy się źle mieli i byli nawiedzeni różnymi chorobami i cierpieniami, opętanych, epileptyków i sparaliżowanych, a On uzdrawiał ich. I szły za nim liczne rzesze z Galilei i z Dziesięciogrodu, i z Jerozolimy, i z Judei, i z Zajordania„.

B. Mat. 24:14-15. „I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec„.

Jezus mówił o tym Królestwie 130 razy w Nowym Testamencie, w większości przypadków podkreślając różne aspekty celu i znaczenia Królestwa. W swym najszerszym sensie, Królestwo to panowanie Boga, przez które rządzi On wszelkimi aspektami Wszechświata. To panowanie kieruje duchowymi i fizycznymi rzeczywistościami Stworzenia. Nic nie jest wyłączone spod tej władzy. Nic, nawet piekło, Szatan, demony czy aniołowie, nie znajduje się ponad zasięgiem i rządami Jego Królestwa.
W węższym znaczeniu, Królestwo jest panowaniem Boga, kiedy On rozciąga swój duchowy autorytet na wierzących, aby panowali i rządzili z Nim.

Istnieje taka możliwość, że ktoś znajduje się blisko Królestwa, lecz nie w nim; że ktoś jest dziedzicem, lecz nie obejmuje w posiadanie.
Najbardziej tragiczny jest przypadek, gdy ktoś czyta o nim w Piśmie i nie wierzy w nie. W objawieniu, które postępuje, rozszerzanie się Królestwa otwiera się przed nami jak strony księgi. Możemy zatrzymać się na czytaniu strony pierwszej, bądź możemy czytać jeszcze dalej, poza stronę 10.000.

Nasze koncepcje mogą zatrzymać się metr nad naszymi głowami, bądź mogą sięgać lat świetlnych poza najbardziej odległe galaktyki naszej przestrzeni. Rozmiar Królestwa jest równie niewyczerpany jak Sam Bóg.

Ewangelia Królestwa jest odzwierciedleniem jego wielkości, a zatem jest czymś o wiele, wiele więcej, niż przedstawienie Biblijnych faktów. Jest to ustne ogłaszanie uniwersalnego zadośćuczynienia Jezusa, któremu towarzyszy namaszczenie Ducha Świętego, które sprowadza do jednego przesłania wszystkie duchowe i fizyczne korzyści mocy Królestwa.

W różny sposób, ewangelia Królestwa jest potwierdzana przez „następujące znaki”. Przez nią Duch i Oblubienica równolegle mówią „chodź”.
W zamiarze Boga istnieje tylko ta jedna ewangelia; wieczna, niezmienna, zawsze ta sama. Każde wypożyczenie ewangelii jest niesubordynacją wobec Królestwa. Celem namaszczenia Ducha Świętego jest wyposażenie odkupionych mężczyzn i kobiet w autorytet Królestwa do głoszenia tej ewangelii wraz z jej oryginalnymi manifestacjami cudów. Ewangelia Królestwa nie jest przeznaczona wyłącznie dla zewnętrznych uszu słuchaczy, lecz dla wewnętrznych uszu ich serc; jej celem nie jest zwykła zmiana myślenia, lecz przygotowanie jego całkowitej natury – ciała, ducha i duszy – do obywatelstwa Królestwa Bożego.

Jest to krótki wyciąg z całości, która znajduje się tutaj:
http://www.openheaven.com/forums/forum_posts.asp?TID=26113&KW=Charles+Carrin

раскрутка

DS_06.03.09 Dz. 14

HeavenWordDaily

David Servant

Przypadek uzdrowienia kalekiego mężczyzny z Listry pobudza do interesujących pytań. Czytamy, że Paweł głosił „ewangelię” (14:7) w Listrze. Słuchając ewangelii Pawła, jakiś mężczyzna, który od urodzenia był kaleką został pobudzony wiarą, która uzdrowiła go całkowicie (14:9). Jak to możliwe? Musiał słyszeć coś więcej niż samo przesłanie o Bogu, który oferuje przebaczenie grzechów.

Być może słyszał, jak Paweł mówił o tym, że Jezus nigdy nikogo, kto do Niego przyszedł prosząc o uzdrowienie, nie wrócił z niczym, w tym ludzi kalekich i o tym, że On żyje i ciągle czyni te same cuda. Być może Paweł cytował z Księgi Izajasze o tym, że Mesjasz nie tylko będzie „zraniony za występki i nieprawości nasze”, lecz również to, że „On wziął na siebie nasze słabości i poniósł nasze choroby„, oraz że „Jego ranami zostaliśmy uzdrowieni” (Iz. 53:4-5; Matt. 8:17). Z całą pewnością ewangelista, którego służbie towarzyszą prawdziwe cuda będzie znacznie bardziej skuteczny niż ci, którzy nie mają cudów. Jak skuteczne byłoby usługiwanie Pawła w Ikonium, gdyby nie uzdrowienia i cuda (14:3)?.

Jest coś jeszcze na co warto zwrócić uwagę w tej historii: Łukasz napisał, że ten kaleka „miał dość wiary, aby być uzdrowionym„(14:9) jeszcze wtedy, gdy był kaleką. Lecz nie został uzdrowiony, zanim Paweł nie powiedział do niego: „Stań prosto na nogach swoich!„, a on był posłuszny temu. Jaka ważna ilustracja prawdy, że wiara bez uczynków jest martwa. Chromy musiał zadziałać w wierze, zanim stała się skuteczna; zasada, której Biblia naucza stale. Jeśli chcesz chodzić po wodzie, musisz wyjść z łodzi. Chodźmy więc!

Jakaż ilustracja i zachęta. Paweł powiedział kalece, aby wstał, podczas gdy wielu kaznodziejów powiedziałoby mu, żeby nawet nie robił sobie nadziei! Ci, którzy zachęcają, pobudzają cuda! Zastawiam się, gdzie byłbym dzisiaj, gdyby nie zachęta rodziny i przyjaciół w przeszłości. Teraz jest dobry czas na zadanie sobie pytania: „Czy jestem tym, który zachęca?” Gdy Paweł został ukamienowany i zostawiony jako martwy, albo ocknął się, albo został nadnaturalnie wskrzeszony. Wtedy „ukamienowany” wrócił do miasta tych, którzy go kamienowali. Paweł nie był mięczakiem i to, co Bóg mu powiedział lata wcześniej, stawało się rzeczywistością: „mąż ten [Paweł] jest moim narzędziem wybranym,… Ja sam bowiem pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego” (Dz. 9:15-16).

W miesicie Derbe, Paweł i Barnaba „pozyskali wielu uczniów” (14:21). Według Biblii uczeń to nie ktoś, kto wyznaje wiarę w Jezusa, lecz ktoś, kto jest uczniem oddanym całym sercem Chrystusowi, kimś kto uczy się posłuszeństwa wszystkim Jego przykazaniom (p. Jn 8:31-32; Mat 28:19-20; Łk 14:25-33).

To ujawnia fundamentalny błąd sporej części współczesnych ewangelikalnych kościołów, które głoszą fałszywą ewangelię opartą na fałszywej łasce, które wydaje fałszywe nawrócenia. Dziś mówi się nam, że można zostać wierzącym w Chrystusa nie będąc Jego uczniem i, że możemy osiągnąć niebo bez świętości! Ta fałszywa doktryna często jest wyciągana, przynajmniej najmniej częściowo, z izolowanych wersów wyjętych z Listu do Galacjan, który będziemy czytać w kontekście jutro.

Wracając do miast, gdzie ostatnio głosili, Paweł i Barnaba wyznaczyli starszych w każdym mieście (14:23). Kościół potrzebuje starszych, a generalnie mówiąc, ludzi w odpowiednim wieku i mądrych, więc zostali wyznaczeni starsi. Nawróceni starsi żydowscy szczególności kwalifikowaliby się do służenia, ze względu na ich znajomość Pisma, choć żaden z nich nie spędził czasu w szkole biblijnej czy seminarium. W Nowym Testamencie słowa: starsi, pastorzy, nadzorcy i biskupi określają dokładnie tą samą służbę. To oni uczyli małe trzody.

Pamiętajmy o tym, że niemal wszystko o czym czytaliśmy wczoraj i dziś, wydarzyło się w odległym rejonie Galacji, we współczesnej zachodniej Turcji. W szczególności zwróćmy uwagę na to, że głównymi przeciwnikami Pawła byli niewierzący Żydzi (13:50; 14:2,4-5,19) i pamiętajmy również, że Paweł został ukamienowany i pozostawiony martwy w rzymskiej prowincji Galacji w Listrze. To wszystko jest ważne, gdy czytamy List do Galacjan.

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

продвижение

DS_05.03.09 Dz.13

HeavenWordDaily

David Servant

Mamy teraz około 48 roku, 18 lat od chwili narodzenia kościoła w Dniu Zielonych Świąt. Kościół w Antiochii nie był podzielony na liczne denominacje oddzielnymi doktrynami i tradycjami. Wierzący, którzy regularnie się spotykali w domach w różnych miejscach, uważali siebie samych za członków jednego kościoła. Przywódcy, znając przykazanie Jezusa, aby się miłować, robili to po prostu, regularnie zbierając się. W przywództwie było ich więcej niż starsi/pastorzy/nadzorcy(biskupi) (wszystko to jedna i ta sama służba nowotestamentowa), ponieważ byli też prorocy i nauczyciele (13:1)

Te spotkania przywódców wyraźnie obejmowały czas „usługiwania Panu i postu„. Pamiętajmy o tym, że można również pościć rezygnując z jednego posiłku. To w takim czasie przemówił do nich Duch Święty, prawdopodobnie przez proroctwo: „Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich przeznaczyłem”.

Po pierwsze: zwróć uwagę na to, że prorocze słowo nie mówiło nikomu, że ona wyjdzie za mąż w ciągu dwóch lat czy też, że on wkrótce wyląduje w lepszej pracy (jak wiele rzekomych proroctw czyni to w niektórych współczesnych kręgach kościoła), a raczej prorocze słowo było skupione na Bożym planie rozszerzania Jego królestwa.

Po drugie: zauważ, że Duch Święty nie powiedział dokładnie Barnabie i Saulowi (Pawłowi) co to było za „dzieło”. Oni to już wiedzieli w swym sercu, miejscu w którym Duch Święty mówi do wszystkich prawdziwych wierzących, a prorocze słowo było tylko prostym potwierdzeniem. Jaka jest lekcja z tego? Nie daj się prowadzić proroctwu! Idź za prowadzeniem Ducha. Jeśli otrzymasz proroctwo, które nie potwierdza tego, o czym już wiesz, zapomnij o nim.

Tak więc Barnaba i Saul (Paweł) zostali „posłani przez Ducha Świętego” (13:4) i od tej chwili zostali sklasyfikowani jako apostołowie czy „posłani” (p. 14:14). Bóg posłał ich najpierw na wyspę Cypr na Morzu Śródziemnym. Po przybyciu, zaczęli zwiastować w synagogach w nadziei, że Żydzi i bojący się Boga prozelici będą otwarci na ich przesłanie. Nie wszyscy byli i Łukasz ukazuje nam jednego o imieniu Bar-Jezus, ustami Pawła: „O, pełny wszelkiego oszukaństwa i wszelkiej przewrotności, synu diabelski, nieprzyjacielu wszelkiej sprawiedliwości! Nie zaprzestaniesz ty wykrzywiać prostych dróg Pańskich?” (13:10). Wkrótce Bar-Jezus był tak ślepy fizycznie, jak był ślepy duchowo.

Z Cypru misjonarze popłynęli do Perge i Antiochii Pizydyjskiej w starożytnym okręgu Pizydii, na zachodnim wybrzeżu współczesnej Turcji. Spora część służby Pawła w czasie jego misyjnych podróży skupiała się na tej części świata i odnosił tam poważne sukcesy. Niemniej dziś, wśród 70 milionowej populacji Turków większość to nominalni muzułmanie, podczas gdy chrześcijanie to kilka tysięcy.

Pierwsze kazanie Pawła w żydowskiej synagodze w Antiochii Pizydyjskiej było prostym przekazaniem historii o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, o wypełnieniu starotestamentowego proroctwa, o tym, jakie stąd płyną korzyści dla tych, którzy uwierzą i dlaczego oznacza to potępienie dla tych, którzy nie uwierzą. Bóg oferował przebaczenie i uwolnienie od grzechu przez Swego Syna. Paweł nie wezwał do ołtarza na zakończenie kazania ani nie poprowadził nikogo w „modlitwie grzesznika”. Ci, którzy uwierzyli, narodzili się na nowo i z natury chcieli dowiedzieć się więcej o Jezusie, szli więc za Pawłem i Barnabą, aby więcej zrozumieć. Kaznodzieje nie muszą ścigać nowych „nawróconych”, to raczej nowi uczniowie szli za kaznodziejami. To jest biblijny „follow up”!

Wielu z pizydyjskich Żydów nie uwierzyło, lecz poganie byli zdumiewająco otwarci „radowali się i wielbili słowo Pańskie” (13:48).

Czy zwrot „wszyscy ci, którzy byli przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli” oznacza, że Bóg przeznaczył jednych do zbawienia, a innych na potępienie? Nie. Nowy Testament naucza, że przed założeniem świata Bóg wybrał do zbawienia wszystkich, którzy uwierzą w Jezusa. Przewidział, kto uwierzy i wyznaczył ich do życia wiecznego, zapisując ich imiona w Swej Księdze Żywota. Piotra napisał, że zostaliśmy „wybrani według powziętego z góry postanowienia Boga” (1 Ptr. 1-2). Jeśli wierzysz, jesteś również wyznaczony do „życia wiecznego”!

– – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

aracer

Ta, która kocha czy prostytutka_2

Część pierwsza TUTAJ.

 

Druga strona monety.

David Ryser

Kilka lat minęło od chwili, gdy pytanie uczennicy z lokalnej szkoły służby zmieniło moje życie (p. Ta, która kocha czy prostytutka? cz.1 Pytanie, które zmieniło moje życie). Myślałem o tym pytaniu codziennie przez sześć miesięcy: „Jeśli ciało (mówiąc o Ciele Chrystusa – Kościele) staje się biznesem, czy nie jest to prostytutka?” Przyjąłem je osobiście, ponieważ każda grupa, nawet Kościół, jest tylko sumą poszczególnych jej członków. Jeśli kościół jest duchową prostytutką to dlatego, że jego członkowie (ze mną włącznie) wprowadzili biznesowe relacje z Bogiem; to jest, oferujemy Bogu naszą miłość za pewną cenę – chcemy, aby On płacił nam za to, abyśmy Go kochali.

Pozwoliłem Bogu na badanie mego serca, na rzucenie Jego światła w te ciemne miejsca, w których duch religijnej prostytucji ciągle był żywy.
Zbadałem swoje motywacje kochania i służenia Mu. Wiele pokutowałem, wiele razy we łzach i zobaczyłem, gdzie moja miłość i posłuszeństwo były dawane Bogu pod warunkiem zapłaty w formie błogosławieństwa jakiegoś rodzaju. Często był to bolesny proces i nie zawsze przebiegał gładko. Czasami napięcie w mojej relacji z Bogiem wzrastało, jak to bywa z każdą relacją, gdy prawdziwy, bliski przyjaciel dzieli się nieprzyjemnymi prawdami o drugim przyjacielu.
Trwałem w obecności Bożej w tym okresie, nie zawsze chcąc widzieć i słyszeć to, co pokazywał mi i mówił do mnie. Były takie dni, gdy znajdowałem się w Jego nieubłaganym świetle, przed którym nie było miejsce do schowania, że bolało to straszliwie. Dlaczego trwałem w tym procesie? Dlaczego zniosłem ten ból? Ponieważ nie miałem dokąd iść (apostoł Piotr miał również taki dzień – Jn. 6:67-69). Gdzie się ten proces zakończył? Powiem wam, gdy się dowiem; jak do tej pory minęło dopiero 8 lat.

Trwało to już około 2 lat, gdy w końcu zaczynałem rozumieć, co to znaczy kochać Boga bezwarunkowo (i intymnie) i przyjmować Jego błogosławieństwa jako dar miłującego Ojca dla kochanego syna, a nie jako zapłatę za (udawaną) miłość i posłuszeństwo. Myślałem o tych rzeczach ponownie, w czasie jakiegoś uwielbienia, gdy Bóg przemówił do mojego serca i wywrócił wszystko do góry nogami. Czy też nienawidzisz tego, gdy Bóg tak robi tobie? W końcu już coś rozumiesz z tego, czego Bóg cię uczy, a On przychodzi i wywraca wszystko na odwrót. (Jestem przekonany o tym, że możemy powiedzieć, że nie znamy Boga, dopóki nie dowiemy się o Nim czegoś, co nam się nie podoba.) Powiedział: „Ja też nie jestem prostytutką”.

Głowa kręciła mi się w kółko, nie tak jak na filmie Egzorcysta, lecz przez chwilę miałem poważny przypadek mentalnego i duchowego zawrotu głowy.
Wszystko o czym myślałem, cały kierunek, w którym Bóg mnie prowadził przez dwa lata, nagle wykonało zwrot o 360 stopniu, jak skręt w kształcie litery U. Po raz pierwszy w moim życiu, ostatecznie zrozumiałem bezwarunkową miłość Boga. Przeżyłem ją, czytałem o niej w Biblii, głosiłem i nauczałem o niej, robiłem wszystko co w mojej mocy, aby usługiwać nią innym; lecz nigdy jej nie rozumiałem w taki sposób, jak zrozumiałem w tamtej chwili. Jeśli Bóg musi robić cokolwiek, aby zdobyć moją miłość, robi to ze mnie duchowa prostytutkę. Jeśli ja muszę robić cokolwiek – cokolwiek – aby kupić Jego miłość, to czyni to z Niego duchową prostytutkę. Bóg nie jest prostytutką – czy naprawdę rozumiemy to? Bóg nie daje swojej miłości i nie rozdziela błogosławieństw, aby zapłacić. On kocha; taka jest Jego natura (1 Jn 4:8b), a jeśli życie i natura Boga mieszka we mnie, ja również kocham. Jak w każdej zdrowej relacji, zarówno Bóg jak i ja jesteśmy wolni w tym, aby kochać siebie nawzajem bez żadnych warunków.

Widzisz, jakoś tak się stało, że nabyłem gdzieś myśl, jakoby Boża bezwarunkowa miłość była udzielana mi z powodu moich słabości i niezdolności do zarobienia na Jego miłość. Wydawało mi się, że mógłbym zarobić na Jego miłość, gdybym miał takie możliwości; lecz skoro ich nie miałem, Bóg powetował sobie moje słabości, kochając mnie. Skąd mogło się to wziąć? Gdzie to znalazłem? W Kościele? Nie bądź absurdalny. Tragiczne jest to, że Kościół zbyt często przypomina dysfunkcyjną rodzinę, wktórej dzieci/zborownicy nieustannie usiłują (dodajmy, że nieskutecznie) podobać się obelżywemu ojcu/pastorowi/Bogu po to, aby zdobyć aprobatę – – aprobatę, która nigdy nie jest dawana, bez względu na to jak bardzo się starają. (Pastorzy, czuję wasz ból, ponieważ byłem kiedyś pastorem; w waszym przypadku po prostu przestawcie słowa „zborownicy” i „pastor” w poprzednim zdaniu.) Nigdzie w Biblii nie znajdziesz tego rodzaju duchowej i emocjonalnej choroby jako czegoś polecanego.

Zdałem sobie sprawę z tego, że funkcjonalnie byłem poganinem, jeśli chodzi o odnoszenie się do Boga. Gdy Bóg objawił się dzieciom w czasach Mojżesza, dał im spisane Prawo. Cóż za błogosławieństwo dla nich, wiedzieć, kim Bóg jest i czego od nich wymaga. Inne narody służyły wielu bożkom, których zaspakajali (płacili) różnymi religijnymi środkami, aby zdobyć ich przychylność. Religijne życie tych ludzi było jeszcze bardziej komplikowane przez fakt, że bożek, któremu chcieli się przypodobać mógł być w sporze z innym bogiem (lub boginią) i mógł być zazdrosny o uwagę okazaną tamtemu, o którego względy się starano. Dodatkowo, jedynym sposobem, aby się przekonać czy ich bożek/bogini jest z nich zadowolony był poziom błogosławieństwa, bądź jego braku, który postrzegali w swoim życiu.
Gdy wszystko szło dobrze, ich bożek/bogini był z nich zadowolony; gdy było źle – bożek/bogini nie był zadowolony. Płacenie Bogu za błogosławieństwo i określanie Jego przychylności w oparciu o postrzegany poziom Jego błogosławieństwa w moim życiu – brzmi to jak coś znajomego u wielu chrześcijan, w tym mnie. Co my robimy?

W przeciwieństwie do tego jest taka wolność w relacji miłości z Bogiem.
Przeżywam Jego obecność każdego dnia, nigdy nie martwię się o to, że nie jestem akceptowany przez Niego. Chodzenie w cudach jest proste, gdy nie skupiam się na tym czy Bóg aprobuje mnie wystarczająco, aby użyć do przekazania Swego życia i mocy innym. Jego błogosławieństwo i zaopatrzenie? Nie martwię się tym, nie dlatego, że jestem szczególnie duchowy. Ale czy kochający ojciec nie zrobi wszystkiego, co może, aby zaopatrzyć swoje dzieci? Nawet grzeszni ojcowie robią to (Mat. 7:9-11). Gdy spotykam się z tymi, którzy Boga nie znają, mogę zaprosić ich do udziału w życiu Bożego królestwa, zamiast próbować straszyć ich perspektywą ich śmierci. Jezus przyszedł ofiarując życie (Jn 10:10), a nie po to, aby sprzedawać ubezpieczenie przeciwpożarowe. Przyszedł do ludzi, którzy myśleli, że są dziećmi Boga z tytułu samego urodzenia (czyż nie dzielimy ich ułudy z tytułu powiedzenia modlitwy 'grzesznika’ – gdzie to jest w Biblii?) i zaoferował im pełnię/obfitość życia. Robi to również dla nas.

Zmieniły się motywacje mojej służby Bogu; służę Mu i jestem posłuszny dlatego, że kocham Go, a nie dlatego, że boję się Jego gniewu czy potępienia.
Łamie mi serce, gdy myślę, że mógłbym go zawieść. Gdy mam największą świadomość Jego miłości i obecności, wtedy najskuteczniej opieram się pokuszeniom grzechu. Gdy jestem kuszony w takim czasie, myślę: „Bardziej wolę mieć Jezusa”, wiedząc, że nie mogę równocześnie chodzić w ciemności grzechu i świetle Jego obecności.
Czy jestem doskonały? A czy papież jest prezbiterianinem? Lecz gdy upadnę, podtrzymuje mnie moja relacja z Bogiem, a ja jestem zachęcony, aby naciskać dalej (Flp. 3:12). Ta relacja nie jest tylko na dobre czasy – każdy może wytrzymywać z drugą osobą, gdy wszystko idzie dobrze i gładko – są one na ciężkie czasy, gdy nie rozumiemy tego, co Bóg robi, bądź dlaczego coś robi, i w takim właśnie czasie, gdy nie dorastam do tego, czym powinienem być w Nim.

Uczę się tego, co to znaczy być poddanym Bogu z miłości. Wszelkie poddanie, biblijnie rzecz ujmując, jest dobrowolne. Przymusowe poddanie jest uciskiem (w najlepszy wypadku) bądź niewolnictwem (w najgorszym) i nie ma nic dobrego w tego rodzaju poddaniu, ponieważ poddający się nie ma żadnego wyboru w tej sprawie. Tak, Biblia nakazuje poddanie.
Dzieciom nakazuje się, aby były posłuszne swoim rodzicom (Ef. 6:1), sługom, aby byli poddani swym panom (Ef. 6:5), żonom poddanie mężom (Ef. 6:22) a nam wszystkim, abyśmy byli poddani Bogu (Jk 4:7a), lecz nigdzie w Piśmie nikomu nie nakazuje się, aby wymuszał posłuszeństwo na innych. Mamy wolność wyboru, aby kochać Boga i służyć Mu oraz innym całkowicie, bez zastrzeżeń i bez przymusu. Mamy wolność do wyrażania życia i miłości Bożej, które zostały w nas zasiane i w ten sposób pokazać światu, że nasz Tatuś wygląda podobnie.

Boża miłość nie jest na sprzedaż, tak więc, proszę, nie traktuj Boga jak prostytutki. Znieważa Go każdy, kto się w ten sposób do Niego odnosi.
Przyjmijmy raczej Jego miłość, udzielaną nam za darmo i kochajmy Go w taki sam sposób przez uwielbienie, cześć, szacunek i posłuszeństwo.

 

Ewentualne reakcje mile widziane. Można napisać do autora na

drdave1545@yahoo.com

 

продвижения сайта результаты

Ugandyjska modlitwa przeciwko składaniu ofiar z dzieci

Modlitwa
przeciwko składaniu ofiar z dzieci

Adrienne S. Gaines News – Featured News

Ugandyjscy chrześcijanie biorą udział w 40 dniowej kampanii modlitewnej o zakończenie praktyki składania ofiar z dzieci, która w ostatnich latach wzrasta.

2 marca 2009 Ugandyjscy chrześcijanie wykorzystują 40 dniowy okres Wielkiego Postu, który zaczyna się w środę, aby modlić się o zakończenie składania ofiar z dzieci, praktyki, która w ostatnich latach nasila się w tym wschodnioafrykańskim kraju.

Jak przekazała Katolicka Agencja Informacyjna (Catholic Information Service for Africa (CISA)), konserwatywny anglikański biskup, Herny Orombi, wezwał, w liście skierowanym w zeszłym tygodniu do ugandyjskich przywódców kościoła, chrześcijan do modlitwy przeciwko czarom i składaniu ofiar z ludzi.

W czasie konferencji prasowej z przywódcami zielonoświątkowymi, Orombi powiedział, że modlitewna akcja „Płacz za ugandyjskimi dziećmi” jest skierowana ku zachęcie Ugandyjczyków, aby pokutowali i prosili Boga o przebaczeni i uzdrowienie tej ziemi, jak przekazała Ugandyjska Nowa Wizja (Uganda’s New Vision).

„Jest tutaj chciwość, korupcja i nieludzkie pragnienie rozlewu niewinnej krwi, ponieważ nasze społeczeństwo degeneruje się ku chciwości, bezbożności i moralnemu zepsuciu” – – powiedział Orombi.

Przywódcy kościołów: ortodoksyjnego, katolickiego i Adwentystów Dnia Siódmego również biorą udział w 40 dniowej kampanii modlitwy. Diecezja Orobi’ego jest również jedną z kilku konserwatywnych grup, które przyjęły frakcje zborów episkopalnych powstałych z powodu różnic związanych z amerykańską częścią anglikańskiego kościoła, która w 2003 roku wybrała na biskupa mężczyznę żyjącego w związku homoseksualnym.

Od listopada w Ugandzie zaginęło 100 dzieci, przekazała CISA. Zachodzi obawa, że wiele z nich zostało zabitych w dziwacznych rytuałach mających przynieść bogactwo.
Ostatnio, 21 lutego w okręgu Kibaale znaleziono cztery dni po jej zaginięciu okaleczone ciało 16 letniej dziewczyny.

W styczniu ugandyjska policja stworzyła komitet, który ma zapobiegać składaniu ofiar z ludzi przez budowanie świadomości i pomoc lokalnym siłom w prowadzeniu śledztw, oraz wyrywkowej kontroli samochodów.

Orombi zachęcał ugandyjskich przywódców kościoła, aby zajęli się tematem ofiar z dzieci w ciągu 40 dniowego Wielkiego Postu.

„Wołajmy razem do Pana” – – napisał – – „aby doprowadzić do zakończenia przestępstwo ofiar z ludzi i pocieszyć tych, którzy płaczą”.

продвижение