Strzeż swoje serce przed duchowymi związkami

Karen, uspakajając palce wydobywające z klawiatury ostatnie dźwięki pieśni „Purify My Heart” (Oczyść serce me), wiedziała w duchu, że wielu zostało dotkniętych uwielbieniem tego wieczoru, a przedłużający się uśmiech posłany przez Wes’a, lidera grupy uwielbiającej, potwierdził jej to. Cicho odsunęła się od pianina i skierowała w stronę pokoju muzyków. Spojrzała na zegarek. Gdyby jej mąż, Marty, był tutaj, byłby poirytowany tym, że muzyka zajęła tak dużo czasu. Zawsze się spieszył do domu, do swego komputera i magazynu The Wall Street Journal. Westchnęła.

„Po co takie wzdychanie?” zapytał Wes, który szedł za nią mrocznym korytarzem skrzydła szkółki niedzielnej. „Taka piękna kobieta jak ty, nie powinna się niczym przejmować. Grałaś dziś,…. jak mogę opisać piękno i majestat, które wydobyłaś z tej klawiatury? Samo bycie razem z tobą w jednym zespole, wzbudza we mnie dreszcz emocji”. Karen zwolniła kroku, aby zrównać się z nim.

„To jak z tym westchnięciem? Możesz mi powiedzieć. Za długo jesteśmy przyjaciółmi, abyśmy ukrywali coś przed sobą”. Jego łagodny głos, fizyczna bliskość, cień jego silnej, pochylonej postaci jak rzucała wzdłuż korytarza jedna lampka z tyłu, wywołała gorące pragnienie jego dotyku.

Karen pomyślał sobie cierpko: „Marty nigdy nie pomyślał o zachęcaniu czy zrozumieniu mnie”. Zawsze żył w innym świecie, świecie biznesowych spraw i wielkich pieniędzy. Wydawało mu się, że jest na tyle mocna, aby mogła zająć się sobą.

Mylił się; Karen czuła się samotna. Oczywiście, Bóg przysłał Wesa do niej, aby wiedziała, że jest ktoś, dla kogo jest kimś szczególnym. Wylała więc swoje serce przed nim i po raz pierwszy Wes wyciągnął ręce i przytulił ją w ramionach, gdy płakała. Razem, Karen i Wes, razem zbliżyli się do krawędzi parapetu.

Zwykle zaczyna się całkiem niewinnie. Nie ma jakiegoś szczególnego planu kuszenia czy ranienia kogokolwiek, po prostu pragnienie wyrażenia swoich uczuć.

„Jesteś szczególna, naprawdę szczególna! Nigdy nie spotkałem nikogo, kto by mnie tak rozumiał jak ty”.

Czy po prostu: „Jak dobrze razem bawiliśmy się!”

Coś z tych słów powoduje wybuch w naszym wnętrzu i zostaje nawiązany kontakt, ale jest jeden problem: Co najmniej jedno z was jest małżonkiem – kogoś innego.

Pokuszenie, aby dopuścić do serca kogoś, kto nie ma prawa zaglądać tam czai się na każdego, kto działa w służbie. Liderzy uwielbienia, muzycy, młodzieżowi duchowni, pastorzy, sekretarki i doradcy poddają się temu w alarmujących ilościach, a wynik końcowy – co ja nazywam „duchowym cudzołóstwem” – rzadko kiedy udaje się rozpoznać, aż do chwili, gdy zamieni się w seks.

Poddanie pokuszeniu

Lekcja na temat duchowego cudzołóstwo dotarła do mnie w brutalny sposób – sama się mu poddałam. Zaskoczyła mnie w czasie, gdy byłam bardzo pewna swej miłości do Boga i oddaniu rodzinie. Prawda, że z mężem znosiliśmy trudne czasy. Oboje życzylibyśmy sobie, aby to kto inny, bardziej wrażliwy na nasze potrzeby, stanął z nami na ślubnym kobiercu. Niemniej, był to czas, gdy nasze małżeńskie problemy „były pod kontrolą” i wyglądało na to, że jesteśmy szczęśliwi. Ufałam Bogu, że nasza relacja w odpowiednim czasie będzie tak wyglądać, jak Pan chce.

W międzyczasie, moja służba, nauczanie, budowanie uczniostwa przynosiły dobre owoce. Pomimo że uczniami byli mężczyźni, byłem przekonana, że jestem zbyt mocna, zbyt dojrzała i zbyt duchowa, aby być kuszoną do niewierności Bogu i mężowi. Nauczyłam się utrzymywać psychiczny i psychologiczny dystans do nich, ubierając się skromnie i zachowując profesjonalnie. Chciałam być skutecznym nauczycielem, a nie przeszkodą.

Łatwo udawało się to osiągnąć w klasie, lecz gdy dostałam praktykanta do przeszkolenia sam na sam, wpadłam z zaskoczenia. Wraz z praktykantem pracowaliśmy razem i przebywali w jednym biurze. Jego głębokie pragnienie Boga i zrozumienie Pisma bardzo mnie dotykały. W zamian, on wyrażał mi to jak moja miłość do Boga głęboko dotykała jego ducha – coś, co od wielu lat pragnęłam słyszeć od męża, a czego nie było. Łatwo było nam otwierać się przed sobą nawzajem i wyznawać osobiste sprawy. Czasami wydawało się, jakbyśmy umieli czytać w swoich myślach! Wykorzystywaliśmy każdą sposobność, aby przygotowywać się razem i zachęcać nawzajem. Wtedy nie mogłam sobie przypomnieć, abym była kiedykolwiek wcześniej tak szczęśliwa. Ta relacja wyglądała na prezent od Boga. Byłam kochana taka, jaka byłam! Ktoś uwierzył we mnie i przejmował się tym, co myślę i czuję.

Za to moje duchowe życie rozdarło się na życie w służbie z praktykantem, gdzie byłam doceniana i rozumiana i życie w domu, gdzie zawsze wydawało mi się, że nie dostaję.

Przełożeni w służbie ostrzegali mnie, abym nie spędzała tak dużo czasu z praktykantem, lecz myślałam sobie, że są ciasnogłowi. Odrzucenie takiej radości było nie do pomyślenia! Zamierzałam udowodnić, że mogę być najlepszą przyjaciółka kogoś, kto nie jest moim mężem i nie zgrzeszyć.

Punkt zwrotny

Pewnego dnia zaczęłam czytać książkę, Johna Sanford’a „Dlaczego niektórzy chrześcijanie cudzołożą” (Why Some Christians Commit Adultery). Zaczynała się od opisu duchowego cudzołóstwa, niezamierzonego otwarcia serc, co łatwo zdarza się między ufającymi sobie ludźmi, którzy spędzają razem czas, szczególnie w służbie.

Czytając ten opis, wiedziałam, że coś jest nie tak. Poprosiłam o wolne popołudnie i ruszyłam do parku w sąsiednim miasteczku. Całą drogę błagałam Boga, aby mi pokazał stan mojego serca. Spędziłam wiele godzin spacerując po parkowych ścieżkach a Bóg przypominał mi chwila po chwili momenty, w których odrzucałam Go, wykorzystywałam moją pozycję liderki, zdradzałam zaufanie i sama dla siebie stanowiłam prawo.

W końcu, leżąc twarzą do ziemi, wołałam do Boga o miłosierdzie. Serce zostało złamane, gdy zobaczyłam te ciemności i pokutowałam z tego, co Pan mi pokazał. Pan spotkał się tam ze mną, w tej szczególnej chwili i wiedziałam, że otrzymałam przebaczenie, ale długi proces oczyszczania zajął lata i okazał się bardzo bolesny dla mnie – jakby wielki zadatek.

W ciągu następnych miesięcy Bóg uczył mnie, krok po kroku, w miarę jak mogłam to znieść, głębszych spraw dotyczących miłości i uświęcenia mojego ducha. Pewnej nocy, gdy nie mogłam spać, trafiłam na fragment z Malachiasza 2:14-16: „Dlatego, że Pan jest świadkiem między tobą i między żoną twojej młodości, której stałeś się niewierny, chociaż ona była twoją towarzyszką i żoną, związaną z tobą przymierzem. Czy nie Jeden (Bóg) uczynił ją istotą z ciała i ducha? A czego pragnie ten Jeden? Potomstwa Bożego. Pilnujcie się więc w waszym duchu i niech nikt nie będzie niewierny żonie swej młodości!”. (Autorka tu wstawia w miejsce „żony” słowo „mąż” – przyp.tłum.)

To przeszyło mnie na wylot! Po raz pierwszy miałam objawienie tego, jak poważnie Bóg traktuje przymierze. Nie liczyło się w najmniejszym stopniu, jak byłam szczęśliwa z mężem. Ze wszystkich sił miałam „strzec swego ducha”, aby nie łamać wierności, zgrzeszyłam w obu przypadkach. Złamałam również wiarę w Boga. On powiedział mi, aby ufać Jemu we wszystkim i nie mieć innych bogów w życiu, lecz ja uczyniłam bałwana z „bycia kochaną”. Złamałam serce Boga szukając zaspokojenia moich potrzeb u kogoś innego. Zapomniałam o tym, że naprawdę byłam Jego Oblubienicą, poślubioną Jemu na zawsze. Kochał mnie tak bardzo cały czas, lecz ja nie nauczyłam się czerpać z Jego miłości. Praktykant cierpiał niewymiernie jako młody chrześcijanin, ponieważ dopuściłam do tego, że w poszukiwaniu przyjaźni i miłości, patrzył na mnie, zamiast na Boga. Zgrzeszyłam myśląc, że mam prawo być dla niego kimś szczególnym.

Przez ponad rok Pan obmywał mnie stale i wciąż, gdy płakałam u Jego stóp a Jego ogromne miłosierdzie, miłość i przebaczenie pocieszały mnie za każdym razem, gdy kolejna lekcja była wypalana na moim sercu.

W środku tego procesu uzdrawiania, Pan przypomniał mi o czymś. Dziewięć miesięcy przed pojawieniem się praktykanta, modliłam się do Boga, aby posłał do mnie Swój oczyszczający ogień, aby ujawnić i wypalić z serca wszystko, cokolwiek mogło by stać między mną, a Panem. Bóg po prostu odpowiedział na moją modlitwę! Zaczęłam odczuwać Jego świętość jak nigdy dotąd i uczyć się tego, jak całkowicie mam oddać się czczeniu Go!

Ponieważ duchowe cudzołóstwo to nie seks, często nie strzeżemy się przed nim, lecz jest równie niebezpieczne. Powoli zżera nasza relację z Bogiem i innymi, nieuchronnie prowadząc do zniszczenia intymności i zaufania. Krok po kroku truje naszego ducha, przygotowując scenę pod cudzołóstwo w ciele.

Czy grozi ci to?

Kandydaci do duchowego cudzołóstwa zazwyczaj są oddanymi, duchowymi i wrażliwymi ludźmi, dla których sama myśl o niewierności Bogu czy współmałżonkowi wydałaby się przerażająca, lecz zazwyczaj wspólnie błądzą wierząc, że miłość człowieka może uratować ich przed ich słabościami, upadkami, ranami i smutkami i, że jest to ich niezbywalne prawo. Nie uchwycili jeszcze w pełni prawdy o tym, że Bóg nie tylko może zaspokoić ich potrzeby, lecz również zrekompensować brak miłości innych ludzi. Nieświadomie osądzili, że Jego miłość nie wystarcza.

Prawda jest taka, że Boża miłość jest zawsze doskonała! Zawsze jest dostępna, zawsze jest w stanie dać nam szczęście, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie opiera się na naszym zachowaniu i nigdy się nie cofa.

Odnowione małżeństwo

W czasie miesięcy, który następowały po mojej pokucie wraz z mężem otrzymaliśmy wspaniałe chrześcijańskie poradnictwo. Pomalutku odkrywaliśmy i zajmowaliśmy się istotnymi problemami i osądami w naszych sercach, co stało się gruntem do duchowego cudzołóstwa. Zajęło to dużo czasu, lecz ostatecznie staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, którzy mówią sobie prawdę i potrafią ją znosić. Nabyliśmy zupełnie nowego szacunku do siebie nawzajem, z czego wyrasta wierna miłość.

To może być również twoja historia, jeśli odeprzesz niewłaściwe relacje, zamiast do nich przylgnąć. Pragnienie, aby działo się w życiu inaczej, czy też, abyśmy mieli innego męża/żonę wpędzą cię w paszczę zwiedzenia – a nie pomaga wzrastać. Trzeba przyznać się do uczuć: bezsilności, niższości, samotności, odrzucenia, gniewu i zazdrości oraz słabej komunikacja, skrajnego pragnienia uwagi, fantazjowania i niewdzięczności i zająć się nimi. Musisz przebaczyć, pokutować i zostać oczyszczoną i uzdrowioną. Jeśli związałaś się głęboko z kimś innym, proś Boga, aby rozwiązał wszelkie duchowe i emocjonalne więzy z tą drugą osobą i całkowicie wycofaj wszelkie pozostałości niewłaściwej miłości czy przywiązania, które ciągle jeszcze mogą w tobie tkwić.

 Po duchowym oddzieleniu się od tej osoby, musisz równolegle oddzielić się psychicznie. Ta osoba musi być dla ciebie martwa! Często konieczna jest zmiana kościoła, przeniesienie do innej służby czy nawet wyjazd tego miejsca.

Przez pewien czasu myśli i tęsknota za tą osobą będą wracać; nawet te myśli, z których pokutowałeś. Gdy tak się dzieje, bierz je w niewolę i oddawaj je na własność Bogu, a nie trzymaj się ich! Używaj pokuszenia jako sposobności do tego, aby dziękować Bogu, że uratował cię przed gorszym losem i bądź wierna Bogu i swojej rodzinie.

Jeśli to twój małżonek popadł w duchowe cudzołóstwo, zapytaj siebie samą siebie czy jakiś brak wrażliwości/czułości z twojej strony mógł się do tego przyczynić. Może będzie potrzebne jakieś badanie własnej duszy i twoja pokuta. Zacznij rozmawiać i rzeczywiście słuchać małżonka. Przełknij swoją pychę i sięgnij po pomoc małżeńską, zanim będzie za późno. Ty i małżonek jesteście ważniejsi niż jakakolwiek służba a jeśli opuszczenie służby pomoże w uzdrowieniu, zostaw służbę.

Ci spośród nas, którzy usługują muszą mieć poukładane życie. Jeśli pozwolimy zasiać jakiekolwiek ziarno egoizmu czy braku równowagi w naszym prywatnym życiu to będzie ono zasiewane wraz z dobrym ziarnem Słowa, którym usługujemy. Każda część z 'królestwa ego’ musi zostać zburzona po to, aby usługujący przekazywał życiowe przesłanie, które jest bezpieczne dla innych.

Nielegalne związki, ducha z duchem, zanieczyszczają nasze życie, małżeństwa i służby. Niszczą rozeznanie i wykrzywiają rzeczywistość. Musimy strzec naszych serc za wszelką cenę. Czas na to, abyśmy wzięli odpowiedzialność i dorośli! Duchowe cudzołóstwo jest śmiertelnym zwiedzeniem; nikt, kto się w nie zaangażuje, nie ujdzie nietknięty.

– – – – – – – – – – – – – – – – – –

Joyce Strong często przemawia na konferencjach, jest instruktorem Bible Teachers Institute w Virginia Beach, Virginia. Jej 20 letnie doświadczenie w nauczaniu obejmuje 16 lat spędzonych w Teen Challenge. Swą pierwszą książkę zatytułowała „Serca w płomieniach” (Hearts Aflame). Powyższy tekst został zaadaptowany z jej książki pt.: „Lambs on the Ledge”, copyright 1995, wydanej przez Christian Publications. Wykorzystano za zgodą.

 

продвижение

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *