Stan Tyra
30.07.2018
Nasza droga obejmuje te kroki i każdą próbę obejścia kroku, który tworzy kolejną iluzję, którą trzeba się ewentualnie zająć. TA podróż, którą podaje Pismo to Prawo, Prorocy, łaska i prawda, reprezentowane przez Mojżesza i Jezusa.
Wszyscy zaczynamy od tradycji, zwyczaju, prawa i porządku: „tak to właśnie robimy”. To właśnie, daje naszemu ego na tyle mocny kształt, żeby stało się widzialne dzięki strukturze, tożsamości, ekskluzywności, granicom, lojalności i dyscyplinie. Musisz być widoczny w jednym miejscu na tyle długo, aby iść dalej, potrzebny ci jest coś, co da początek wzrostu bezkształtnej osobowości.
Następnie przychodzą Prorocy, aby wprowadzić wewnętrzne, a jednak „zewnętrzne świadectwo”, które dostrzega własny fałsz i uczy nas jak być samokrytycznym. Ten obiektywny samo-krytycyzm jest śmiertelnym uderzeniem zarówno dla własnego, jak i grupowego ego, ponieważ sprawia, że przyznajemy, że nie zachowujemy prawa i zmusza nas do przyznania się do własnej fałszywej niewinności oraz wyższości własnego wyidealizowanego obrazu samego siebie.
Fundamentalizm dlatego jest tak pewnie ugruntowany na pierwszej fazie prawa, gdyż na tym etapie ma się naiwne poczucie wielkiego bezpieczeństwa i ukojenia. Wspaniale jest myśleć, że jesteś drogą, prawdą i światłem we wszystkim. Uchodzi to nawet za świętość, lecz nie jest nią wcale.
Dopóki ten obiektywny wewnętrzny świadek, wewnętrzny głos Proroczy, nie pojawi się, pozwalając zobaczyć nam siebie samych całkowicie szczerze, nie można mówić o tym, że jest się przebudzonym czy świadomym. Dopóki to się nie wydarzy, jesteśmy na kontrolowanym religijnym rejsie wycieczkowym i nie jesteśmy w stanie dostrzec działania własnego egocentryzmu czy „drewnianej zabudowy”. Większość ludzi broni się przed tym tak dobrze, że nie dopuszczają żadnej samo-krytyki.
Jeśli jednak poddasz się temu to zazwyczaj aktualny system zostanie sprowokowany do tego, aby cię zabić.
Prawdziwa mądrość szanuje zarówno prawo jak i proroków i, podobnie jak robił Jezus, prowadzi do ich uzupełniania. Największym naszym problemem na drodze do „przebudzenia” jest nadmiernie broniące się ego, które zawsze widzi i nienawidzi swych własnych upadków w innych, a zatem unika własnego nawrócenia. Po prostu stale przemeblowuje wnętrze w nadziei, że utrzyma się w ukryciu.
W końcu, wydaje się, że dopóki nie zostaniesz wykluczony z grupy czy systemu, nie jesteś w stanie rozpoznać bałwochwalstwa, samo-sprawiedliwości czy kłamstw funkcjonujących w tej grupie czy systemie. Dla ludzi, którzy są zadowoleni i usatysfakcjonowani wewnątrz grupy istnieje jakieś „strukturalne zaślepienie”. Nie zdają sobie sprawy z tego, że to, co sami sobie stworzyli, to wyłącznie pewien system przynależności. W ramach tego systemu można na potrzeby nawrócenia wydobywać na światło dzienne tą fałszywą osobowość i przeżyć coś emocjonalnego, lecz nigdy nie doznać przemiany na głębszym poziomie, ponieważ to ego stale utrzymuje się, bo jest świetnie bronione. Głęboka przemiana jest dziełem przemiany całego życia upadku, poddania, łaski i przebaczenia.