07.10.2021
Oto niewygodne pytanie: co konstytuuje małżeństwo?
W Biblii znajduje się całe mnóstwo mądrości jak sprawić, aby małżeństwo było dobre i toczy się sporo dyskusji o tym, czy małżeństwo jest właściwym wyborem.
Lecz nigdzie nie mówi: „Robisz tak, aby być poślubionym(ą)”.
Wiem, w jaki sposób ludzie w żenią się w naszej kulturze: istnieje państwowe świadectwo małżeństwa. Angażujesz kaznodzieję, sędziego, bądź jakiegoś rodzaju urzędnika. Są jakieś przyrzeczenia i jakiegoś rodzaju deklaracje, lecz niczego z tego nie ma w Biblii, ani jako nauczanie, ani przykład.
Zatem, w jaki sposób, z biblijnej perspektywy, stajecie się małżeństwem? Co takiego robisz, że stajesz się osobą poślubioną, w miejsce singla?
Jakiś czas temu miałem powód, aby badać ten temat. Mój dobry przyjaciel, człowiek wiary, zaczął wspólnie mieszkać z kobietą, o którą bardzo się troszczył. Tak, często tak się zdarza i możesz szybko wydawać sąd. Dochodzę do przekonania, że w chrześcijaństwie bardziej chodzi o kochanie ludzi niż osądzanie ich, zatem skupiłem się na kochaniu ich, a nie osądzaniu, nawet w myśli.
Dostrzegłem dzięki temu rzeczy, których inaczej nie zobaczyłbym.
Po pierwsze, zobaczyłem, że najwyraźniej zdecydowali się na tą relację i była to relacja miłości, a nie wygody, nie seksu, czy czegokolwiek innego.
W ciągu następnych tygodni i miesięcy zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo są sobie nawzajem oddani. Nigdy nie było ceremonii, nikt nie zadał im tradycyjnego pytania, a ja mogłem obserwować jak tym żyli: „Czy obiecujesz kochać ją, pocieszać, szanować i być z nią na dobre i złe, w bogactwie i ubóstwie, w chorobie i zdrowiu, odrzucając wszystkich innych, być wiernym tylko jej, dopóki oboje żyjecie?”
Dobrze się w tym sprawdzali.
Fakt, musiałem przyznać, że ich relacja była lepszą ilustracją tego, jakie moim zdaniem powinno być małżeństwo, niż strasznie dużo par, które znałem, które miały świadectwo małżeństwo, kaznodzieję i nabożeństwo.
Musze przyznać, że siało mi to zamieszanie.
Nie mogłem już z czystym sumieniem, odnosić się do niej jako „twojej dziewczyny”, ponieważ ich relacja była czymś tak o wiele więcej. Wymyślone terminy typu „znacząca druga osoba” czy „partner” pasowały, lecz … nie wystarczały do opisania ich relacji.
Szczerze, tym, co pasowało była „twoja żona”, ponieważ rzeczywiście nią była. Poza tym, że nią nie była.
A to siało mi jeszcze więcej zamieszania niż wcześniej.
Badałem Pisma. Pytaniem było: „Co sprawia, że para staje się „mężem i żoną”? Pismo w znaczący sposób milczało na ten temat. Ludzi poślubiali się przez wszystkie te czasy, Pismo wspomina o małżeństwie przez cały czas, lecz to, co zrobili, aby być małżeństwem nigdy nie zostało przedyskutowane. 29 rozdział Księgi Rodzaju rzuca na to pewne światło, lecz jest to tylko mignięcie.
Tak więc, najlepsze, do czego byłem w stanie dojść z Biblii to cztery czynniki tworzące małżeństwo. Jeśli zamierzasz wziąć ślub, tak, jak widzę tego przykład w Biblii (nie jest to nawet wymienione w nauczaniu), najwyraźniej musisz zrobić cztery rzeczy.
1) Musisz to w jakiś sposób ogłosić publicznie. „Zamierzamy poślubić się” – wydaje się wystarczające. Innymi słowy: jest to coś, co deklarujecie w swej społeczności, a nie to, że schodzicie się prywatnie czy w tajemnicy.
2) Oczywiście, robicie przyjęcie. Jest mnóstwo ludzi, jedzą, piją i świętują. Jeśli Jezus jest w pobliżu to oczywiście będzie dobre wino (p. J 2).
3) Śpicie razem.
4) Żyjecie/mieszkacie razem, tworzycie domostwo.
Nie mogę znaleźć w Piśmie niczego więcej niż te cztery rzeczy, co mówi mi, że 99% tego, co robimy w amerykańskiej kulturze jest kulturowe; najlepszy mężczyzna, druhna, ceremonia, „celebrans” (czy to kaznodzieja czy sędzia pokoju), certyfikat, miodowy miesiąc.
Wszystko to to puch. Część z tego to całkiem miły puch, lecz nie należy do tego, co sprawia skutek.
Tak więc, nie robiłem sobie z tego wiele, lecz zacząłem odnosić się do moich przyjaciół używając słów „mąż” i „żona” tam, gdzie wydawało mi się to właściwe. W pewnym momencie wyjaśniłem, że robią lepsza robotę jako małżeństwo nie mnóstwo oficjalnie pożenionych par, które znałem. Innymi słowy: błogosławiłem ich w tej relacji.
Jakichś parę miesięcy później, gdy spędzaliśmy wspólnie czas, wziął mnie na bok. „Więc… czy chciałbyś przeprowadzić ceremonie małżeństwa?” Było wiele radości i trochę planowania.
Kilka miesięcy później, w zgromadzeniu ich przyjaciół w ogrodzie, wypowiedzieli głośno zobowiązanie, zgodnie z którym już żyli przez lata.
Po czym było przyjęcie.